Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Jacek Gancarczyk

FrÅn: Izabela Bozek
|>
|
|Autorem sformulowania "homo sovieticus" jest Aleksander Zinowiew, rosyjski
|pisarz i filozof, dysydent, zmuszony do opuszczenia kraju, ktory w 1982
wydal
|zbior demaskatorskich szkicow bedacych zbiorowym  portretem rosyjskiej
|inteligencji, rowniez emigracyjnej pod takim wlasnie tytulem (wydanie
polskie
|Londyn 1984).
|Izabela
|
Czytalem Bukowskiego i Solzenicyna.. Zinowiewa chyba takze...To chyba
zreszta
potomek jednego z konkurentow Stalina rostrzelanych tak jak Kamieniew i inni
w latach 30-tych.

Z tego co pamietam to Zinowiew podjal probe naukowej i bezstronnej analizy
osobowosci statystycznego ale tez i jako tako skutecznego obywatela bylego
ZSRR.
Cala unikalna wartosc jego pracy polegala na przedstawieniu cech osobowosci,
ktore byly takze jego wlasnymi, wskutek wychowania w owczesnym sowieckim
systemie.

Oczywiscie bylo tam duzo autoironii ale chyba jeszcze wiecej rzeczywistej
autowiedzy i gorzkiego sceptycyzmu charakterystycznego dla
zrozumienia niepieknej prawdy o sobie samych. To bylo jednak cos wiec niz
np. ksiazka *Oni* Turowskiej. To byla raczej ksiazka w rodzaju *My*. Chapeau
bas!!

Pozdrowienia
Jacek Gancarczyk
http://www.eurofresh.se



Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Anna Niewiadomska

>Oczywiscie bylo tam duzo autoironii ale chyba jeszcze wiecej rzeczywistej
>autowiedzy i gorzkiego sceptycyzmu charakterystycznego dla
>zrozumienia niepieknej prawdy o sobie samych. To bylo jednak cos wiec niz
>np. ksiazka *Oni* Turowskiej. To byla raczej ksiazka w rodzaju *My*. Chapeau
>bas!!
>
>Pozdrowienia
>Jacek Gancarczyk
>http://www.eurofresh.se


Moze nie powinnam sie madrzyc, po tym jak Michal palnal swoje glupstwo, ale
"Oni" to napisala Teresa Toranska?

Pozdrowienia Anna Niewiadomska



Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Jacek Gancarczyk

|Ksiazke "Oni" napisala Teresa Toranska.
|

Dzieki za korekcje.

W uzupelnieniu mojej poprzedniej wypowiedzi nalezy
tez przypomniec, ze mimo wszystko w Polsce
kosciol katolicki nigdy nie zostal zmiazdzony w zwiazku
z czym stanowil on oparcie dla opozycji.

W zwiazku z tym spoleczenstwo polskie nie przeszlo
tak totalnej transformacji (lub deformacji))) jak spoleczenstwa
bylego ZSRR. Stad bardziej obce jest Polakom poczucie zaprzedania
sie czy bycia oszukanym tak typowe dla Homo Sovieticus.

W sumie *piekielka* nazizmu i komunizmu nie byly przeciez polskimi
piekielkami. My mamy przeciez swoje, wlasne.. no nie;-)

 Pozdrowienia
Jacek Gancarczyk
http://www.eurofresh.se




|Alicja Zielinska
|



Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Sliwka Prunka

>>> Wydaje sie, ze racje ma ksiadz Tischner twierdzac, ze kawal "homo
soviet=
>>icusa" siedzi w kazdym z nas

>>A Gustaw Herling-
>>W kazdym czlowieku jest twarde jadro.

Jacek Kaczmarski w 95 napisal 'Odpowiedz na ankiete 'Twoj system wartosci""

8 zwrotek i cztery refreny ktore to refreny z przyjemnoscia przytaczam.


zwrotka
zwrotka
Refren: Nawet drzewa twardnieja by przezyc, co tu mowic o ludziach frajerzy!

zwrotka
zwrotka
Refren: Nawet drzewa, by przezyc, korzenie zapuszczaja gleboko w ziemie.

zwrotka
zwrotka
Refren: Nawet drzewa rosna w ciemnosciach w dupie maja - na czyich kosciach.

zwrotka
zwrotka
Refren: Nawet drzewa  prochnieja przedwczesnie a przeciez
istnieja -bezgrzesznie.

Prunka Homogenizowana Sliwka



Homo Sovieticus

1999-05-31 Thread Sliwka Prunka

>Sliwka Prunka:
>[...]
>>
>> Wydaje mi sie ze mozna uzyc sformulowania 'homo sovieticus' bez intencji
>> obrazania. W moich oczach kazdy z nas jest taka forma.
>[...]
>>
>> Sliwka Prunka
>>
>>
>> PS
>> Nie ma rzadnej roznicy pomiedzy 'homo-ticusem' a 'lojalnym obywatelem'. A
>> przeciez za 'lojalnego obywatela' trudno sie obrazic. Prawda?
>>
>Wczesniej podano kilka definicji mnie lub bardziej trafnych,
>wyjasniajacych m.in. dlaczego homo sovieticus jest lub nie jest
>obrazliwe. A skoro juz tak pa duszam rozmawiamy, to moze ja swoja
>przedstawie. Bedzie to bardzo nienaukowe ujecie problemu. Otoz dla
>mnie h. s. to ktos, kto na Placu Czerwonym w Moskwie, slyszac osoby
>rozmawiajace po angielsku, nie zadaje sobie trudu by rozpoznac
>akcent, tylko z gory przekonany o swojej poslanniczej misji, zapytuje
>dlaczego my Amerykanie chotim wajny i to po rosyjsku, jakby to byl
>drugi jezyk urzedowy w USA. Na nasze wyjasnienia, ze my nie
>Amerikancy a Polak i Wegier, zarzuca nam strajki, bunty i oslabianie
>Ukladu Warszawskiego. I pacziemu my pa russki nie gawarim? Oto
>czlowiek radziecki. W swojej naiwnosci, umilowaniu pokoju (w
>cudzyslowiu i bez) i w swoim przekonaniu, ze tylko on ma racje.
>Dalsza dyskusja nie miala sensu, szczegolnie, ze otoczylo nas wiecej
>sovieticusow domagajacych sie wyjasnien. Byl nawet jeden, ktory mial
>polskiego dziadka. I temu bylo wstyd, ze Polacy takie rzeczy
>wyprawiaja i pytal sie dlaczego.
>
>We Wroclawiu wsrod kumli "wyzywalismy" sie od sierot, dzieci wojny,
>rumunskich niemowlat i ludzi radzieckich. Dla zartow. Jeden kolega
>prosil, zeby go nazywac, jak tylko chcemy tylko nie "czlowiek
>radziecki". Pochodzil z rodziny poznych repatriantow, czesc rodziny
>zostala na Wschodzie. Mowil, ze nie ma z kim gadac. Nie wszyscy to
>rozumieli. Ja rozumialem. Tez dostawalem znaczki z Leninem i to byla
>najlagodniejsza forma sowietyzacji.
>
>Moze po moich aferach ;-)  z "tesciowymi" i "romantycznymi
>dziewczatkami", jestem ostatnia osoba, ktora powinna sie wtracac, ale
>co innego zart, a co innego powazna dyskusja.
>
>Irek Zablocki
>
Dokladnie to co powiedziales o swoich doswiadczeniach w Moskwie ja moge
powiedziec o moich doswiadczeniach w Kanadzie, Stanach, Meksyku itp..
Wiekszosc zdan zaczyna sie Why you people? I nic na to nie poradzisz. Tak
wyglada perzecietna swiadomosc przecietnego czlowieka w przecietnym panstwie
na temat innego przecietnego obcokrajowego homousa. Dlatego to co
powiedzialam powiedzialam powaznie. Problem polega na tym ze swiat nie
zaczyna sie na sowietach ani nie konczy sie na Polakach. Gdybym ja sie miala
obrazac na wszystko juz dawno oduczyla bym sie mowic. Kiedy wrocilam z
Polski do Kanady w ktorej zyje obecnie zaprezentowalam w pracy 150 zdjec z
pobytu. Wie pan ze jedynym komentarzem bylo zdanie 'To u Was w Polsce jest
kawa?" Sloik Neski stal na stole w kuchni. Oprocz zdjec Wroclawia, Krakowa,
Tatr bylo mnostwo innych zdjec ale komentarz byl tylko jeden. Osoba ktora
zadala to pytanie cieszy sie posiadaniem wyksztalcenia sredniego.

Pozdrawiam Sliwka



Re: Homo-sovieticus

1999-05-27 Thread Malgorzata Zajac

Pani Uta Zablocki-Berlin pyta :

> I co to ma wszystko wspolnego z tym 'Homo Sovieticus'? Do tej pory
> myslalam, ze to pojecie ma inne znaczenie: Emocjonalne i socjalne
> zrownanie ludnosci pod 'sowietyzmem'. Staralam sie jak moglam
> rozczytac, ze Andrzej nalezy do tej kategori, ale nie udalo mi sie.

Zaraz nalezy..  Kazdy, kto zyl w tym systemie przesiaknal pewnymi
schematami, czy zaadoptowal je od krewnych, znajomych itd.
Dlatego pewnie jeszcze jakis czas w Polsce beda tego symptomy.

Poniewaz Kasia poszla do kina, to ja Pani sprobuje wyjasnic. Bedzie
to wyjasnienie powazne i bez kawalow.

Jak Pani mysli, skad moze sie brac takie zjawisko, ze czlowiek inteligen-
tny, zwykle zdolny do jakiejsc dokladnej analizy trudnego nawet problemu,
kiedy przychodzi do polityki posluguje sie schematami, powiela zaslyszane
w telewizorze banaly, nie chce mu sie wniknac w istote rzeczy, uwaza, ze
nic od niego nie zalezy, a wiec nie ma sie co wysilac, narzeka na wszystko,
a sam niewiele, albo zgola nic nie robi, zeby cos poprawic, itp.

Ale co ja bede Pani tlumaczyc. Najlepiej podam jakis prosty przyklad z sieci.
Mamy na przyklad w numerze nr 3 z 1999 roku miesiecznika "Poznaj Swiat"
taka informacje prezydenta RP Aleksandra Kwasniewskiego :

"W 1975 odbywalem praktyke studencka w Szwecji.
 Za zarobione tam pieniadze moglem wyruszyc w podroz,
 ktora okazala sie podroza mojego zycia"

Co robi "Homo-sovieticus" ? Oczywiscie wzrusza sie, ze biedny student
zarobil pierwsze pieniadze i wyruszyl w podroz, ktora jest podroza jego zycia.
Prawda ?

A co robi przecietnie zdolny, ale myslacy logicznie czlowiek ?
Pyta rodzicow, jak to w tym 1975 roku bylo ? Czy mozna bylo tak bez
problemu wyjezdzac sobie na praktyki do Szwecji i zarabiac na wyjazd
w nastepnym okresie do Stanow ?

No i co sie dowiaduje? Aby w owczesnych warunkach (1974) wyjechac
na studencka praktyke zagraniczna, nalezalo zostac wytypowanym
z najczesciej kilkuset chetnych.  Kryteria byly rozne chociaz glownie
chodzilo o chody na gorze i o tzw. postawe spoleczno-polityczna.

Aleksander Kwasniewski informuje czytelnikow "Poznaj Swiat", ze w nas-
tepnym roku wyruszl z kolega na 3 miesieczne wojaze po USA.

Trzeba wiec spytac, czy wowczas wszyscy mogli miec bez problemu
3-miesieczne wakacje. Nie bylo przypadkiem obowiazkowych obozow
wojskowych, albo 6-tygodniowych praktyk studenckich ? Czytalam
wspomnienia z takich praktyk. Jeden z panow opisuje ich warunki, ktore
byly rozne. Jakas pani na przyklad gdy dzisiaj mija "swoj" studencki PGR
na trasie Warszawa-Olsztyn, to ja na wymioty zbiera na wspomnienie
warunkow zywieniowo-mieszkaniowo-sanitarnych jakie tam byly.

Aleksander Kwasniewski jednak nie przejmowal sie warunkami
w PGR. Byl ponad to. I dzisiaj w miesieczniku "Poznaj Swiat"
czyni cnote ze swoich owczesnych stosunkow i znajomosci,
migania sie od obowiazkow (czytaj zapobiegliwosci)

Jak juz o "miganiu" mowa, to trzeba przypomniec, ze szanowny
zwierzchnik sil zbrojnych, jak ogolnie wiadomo, studiow nie ukonczyl
oraz w wojsku tez nie sluzyl. Praktyka wowczas byla jednak taka, ze
jak ktos przerywal studia to wojsko juz nastepnego dnia o tym wiedzialo
i tylko na takich czekalo.

Zwyklego sredniointeligentnego czlowieka nurtuje pytanie, jak sie udalo
Aleksandrowi Kwasniewskiemu uniknac tego zaszczytnego obowiazku
obrony ojczyzny i naszych owczesnych sojusznikow. Gdyby on chcial
uczynic to samo to, partia dalaby mu popalic w wiezieniu w sposob
dowolny.

Dlatego zwyklego sredniointeligentnego czlowieka ogarnia obrzydzenie
gdy osoba o watpliwym kregoslupie moralnym stroi sie w miesieczniku
"Poznaj Swiat" w piorka zapobiegliwego europejczyka, przed ktorym
swiat stal zawsze otworem.

Otoz Homo-sovieticus pani Uto to jest ktos taki, kto nie zadaje sobie
trudu zeby zapytac rodzicow o te szczegoly, ktoremu sie nie chce,
albo ktoremu jest wszystko jedno jakiego ma prezydenta, byle mial co
do buzi wlozyc.


Malgorzata



Re: Homo-sovieticus

1999-05-27 Thread Uta Zablocki-Berlin

Malgorzata Zajac:

[..]
> Otoz Homo-sovieticus pani Uto to jest ktos taki, kto nie zadaje sobie
> trudu zeby zapytac rodzicow o te szczegoly, ktoremu sie nie chce,
> albo ktoremu jest wszystko jedno jakiego ma prezydenta, byle mial co
> do buzi wlozyc.
[..]

Dziekuje za wyjasnienie.
Mi sie wydaje, ze definicje, ktora Pani podala, pasowalaby na kazdego
bardzo powierzchowno zyjacego czlowieka, ktory niekonecznie  musial
sie w swoim zyciu zetknac z komunizmem. Ta definicja pasuje do
przykladu, ktory Pani poddala, ale nie do pojecia 'Homo Sovieticus'.
Czlowiek, ktory dorastal w Komunizmie (n.p. w NRD lub w Polsce) i
zostal 'sowietowany' , nie jest koniecznie apolityczny. Ma 'tylko'
trudnosci sie znalesc jako indiwidum w swiecie, gdzie sie licza
indiwidua, a nie masa (n.p. klasa robotnicza), ma klopoty
samodzielnie myslec i zyc. Mysle, ze 'Czelowiek Sowiecki' jest nawet
nadmiernie zpolityzowany (przez panujacego systemu), i sprobuje
kazdego przykonac o swoiej opinii (agitacja).

Ale to nie pasuje na 'oskarzonego' Pana.


>
>
> Malgorzata

Pozdrowienia
Uta



Re: Homo-sovieticus

1999-05-27 Thread Czeslaw Piasta

At 09:16 PM 27/05/99 +0100, Pani Malgosia Zajac pisze:

>No i co sie dowiaduje? Aby w owczesnych warunkach (1974) wyjechac
>na studencka praktyke zagraniczna, nalezalo zostac wytypowanym
>z najczesciej kilkuset chetnych.  Kryteria byly rozne chociaz glownie
>chodzilo o chody na gorze i o tzw. postawe spoleczno-polityczna.

Moge podac przyklad z mojego pdworka. Znany profesor z Pol. Warszawskiej,
Wydzial Elektroniki mial swojego dobrego znajomego profesora z Niemiec
Federalnych (RFN), z ktorym poznal sie jeszcze przed II Wojna Swiatowa.
Utrzymywali bliskie kontakty. Profesor z RFN zalatwil 5 miejsc na praktyke
studencka dla studentow elektroniki z grupy naszego pana profesora (czytaj
z mojej grupy). Metoda eliminacji profesor wybral 5 osob, ktore zaproponowal.
Bylem jedna z tych zaproponowanych osob. Na wszelki wypadek jeszcze
poszedlem do katedry jezyka niemieckiego na PW i zdalem egzamin, zeby
miec wiecej punktow w czasie kwalifikacji. Napisali mi znajomosc jezyka
niemieckiego bardzo dobra ( u nas na elektronice nie bylo niemieckiego).

Wszystkie przygotowania w toku. Dochodzi do zatwierdzenia przez SZSP,
bo wszystkie wyjazdy musialy byc przez nich zatwierdzone. Praktyke
finansowali Niemcy, z wyjatkiem biletow  na przejazd z Polski do Niemiec
i z powrotem. Przychodzi werdykt z SZSP: tak pozwola na praktyke, ale
moze jechac tylko jeden student od pana profesora i oni doloza 4 osoby:
z SZSP, PZPR + jeden tajniak. Mnie i jednego kolege przelozyli na praktyke do
NRD (Drezno).  Dwoch innych kolegow odrzucili. Profesor nie zgodzil sie na
takie machlojki i wtedy powiadomili profesora, ze nie ma zezwolenia na wyjazd.

CzP


P.S.A ja pojechalem do tego Drezna. Nie mam adresu "Poznaj Swiat".
  Moze powinienem tez do nich napisac :-)



Re: Homo-sovieticus

1999-05-28 Thread Anna Niewiadomska

At 09:16 PM 5/27/99 +0100, you wrote:
>
>"W 1975 odbywalem praktyke studencka w Szwecji.
> Za zarobione tam pieniadze moglem wyruszyc w podroz,
> ktora okazala sie podroza mojego zycia"
>
>Co robi "Homo-sovieticus" ? Oczywiscie wzrusza sie, ze biedny student
>zarobil pierwsze pieniadze i wyruszyl w podroz, ktora jest podroza jego
zycia.
>Prawda ?
>
>A co robi przecietnie zdolny, ale myslacy logicznie czlowiek ?
>Pyta rodzicow, jak to w tym 1975 roku bylo ? Czy mozna bylo tak bez
>problemu wyjezdzac sobie na praktyki do Szwecji i zarabiac na wyjazd
>w nastepnym okresie do Stanow ?
>

Byc moze jednak p. M.Z. niezbyt dokladnie dopytala sie rodzicow a moze ja
mam inna pamiec niz oni, sprobuje wiec ku oswieceniu mlodziezy skomentowac
pare punktow co do ktorych mysle ze albo ona albo oni sie myla.

>No i co sie dowiaduje? Aby w owczesnych warunkach (1974) wyjechac
>na studencka praktyke zagraniczna, nalezalo zostac wytypowanym
>z najczesciej kilkuset chetnych.  Kryteria byly rozne chociaz glownie
>chodzilo o chody na gorze i o tzw. postawe spoleczno-polityczna.
>

Tu w zasadzie zgoda. Zeby wyjechac oficjalnie, jako osoba wytypowana a moze
i sfinansowana przez wlasna uczelnie trzeba bylo rzeczywiscie byc np.
aktywista  ZMSu czy ogolnie miec chody i odpowiednie uklady w srodowiskach
ktore ludzie przyzwoici obchodzili z daleka. Nie watpie ze A. K. wlasnie
dzieki takim ukladom i w takim charakterze na te praktyke wyjechal.

Ale z drugiej strony 1975 to juz nie byly lata 60 te i wtedy mlodziez
naprawde zaczynala juz wyjezdzac za granice. I nie trzeba bylo do tego
chodow politycznych. Bardziej przydatni byli jacys krewni za granica ktorzy
by takie wakacje sfinansowali a przynajmniej przyslali zaproszenie. Potem
mozna bylo gdzies tam pracowac a wnukom opowiadac ze byla to praktyka
studencka. No bo byla, czyz nie?

>Aleksander Kwasniewski informuje czytelnikow "Poznaj Swiat", ze w nas-
>tepnym roku wyruszl z kolega na 3 miesieczne wojaze po USA.
>
>Trzeba wiec spytac, czy wowczas wszyscy mogli miec bez problemu
>3-miesieczne wakacje. Nie bylo przypadkiem obowiazkowych obozow
>wojskowych, albo 6-tygodniowych praktyk studenckich ? Czytalam
>wspomnienia z takich praktyk. Jeden z panow opisuje ich warunki, ktore
>byly rozne. Jakas pani na przyklad gdy dzisiaj mija "swoj" studencki PGR
>na trasie Warszawa-Olsztyn, to ja na wymioty zbiera na wspomnienie
>warunkow zywieniowo-mieszkaniowo-sanitarnych jakie tam byly.
>

O 3 miesieczne wakacje bylo jednak wtedy w Polsce znacznie latwiej niz jest
teraz we wsystkich krajach jakie znam. Przede wszystkim nikomu prawie nie
przychodzilo do glowy pracowac zarobkowo. Po prostu nie bylo takiego
zwyczaju, nie bylo pracy, a ewentualne zarobki byly tak niskie ze i tak
niczegoby nie zalatwily.

Ja w czasie piecioletnich studiow w latach 60tych trzymiesieczne wakacje
mialem conajmniej dwa razy. Poza tym raz byl 6 tygodniowy oboz wojskowy i
raz (a moze dwa ale tej drugiej nie pamietam) czterotygodniowa praktyka.
Ktos kto byl zwolniony z wojska z racji zdrowia lub plci tego obozu
oczywiscie nie mial. A nawet jak byly te cztery tygodnie praktyki, to jest
do pomyslenia ze zdalo sie egzaminy do polowy maja, szybko odbylo praktyke,
spoznilo tdzien w pazdzierniku i nawet wtedy mozna bylo wyskrobac te 3
miesiace na jakis wyjazd.

Te praktyki w PGRach (i fabrykach) rzeczywiscie byly zjawiskiem lat
siedemdziesiatych. Byla to kara dla studentow za 1968. Gomulka uznal ze
trzeba ich poddac zbawiennemu wplywowi klasy robotniczej. Ale to bylo przed
pierwszym rokiem studiow. Wiec choc nazywalo to sie Studenckie Praktyki
Robotnicze, to uczestnicy nie byli jeszcze wlasciwie studentami.

>Aleksander Kwasniewski jednak nie przejmowal sie warunkami
>w PGR. Byl ponad to. I dzisiaj w miesieczniku "Poznaj Swiat"
>czyni cnote ze swoich owczesnych stosunkow i znajomosci,
>migania sie od obowiazkow (czytaj zapobiegliwosci)
>
>Jak juz o "miganiu" mowa, to trzeba przypomniec, ze szanowny
>zwierzchnik sil zbrojnych, jak ogolnie wiadomo, studiow nie ukonczyl
>oraz w wojsku tez nie sluzyl. Praktyka wowczas byla jednak taka, ze
>jak ktos przerywal studia to wojsko juz nastepnego dnia o tym wiedzialo
>i tylko na takich czekalo.
>

Nie znam dokladnie przebiegu studiow A.K. O ile pamietam dotarl on do
absolutorium ale nie napisal pracy dyplomowej. Nie pamietam tez dokladnie
owczesnych przepisow ale wydaje mi sie ze o osobie z absolutorium nie
mowilo sie ze przerwala studia. Byc moze uwazano ja nawet za osobe z
wyzszym wyksztalceniem tyle ze bez dyplomu. To jest jednak w tej sprawie
bez znaczenia. Bo zgadzamy sie chyba ze dotarl jakos do piatego roku studiow.

Otoz jesli chodzi o wojsko to byly w tej sytuacji dwie mozliwosci. Albo
A.K. byl ze wzgledow zdrowotnych (byc moze wzmocnionych przez chody) w
ogole zwolniony z wojska. Wtedy 

Re: Homo Sovieticus

1999-05-28 Thread Irek Zablocki

Malgorzata Zajac:

[..]
>  Pani Ucie dziekuje za uwagi, ale sie z nimi nie zgadzam. Widocznie Homo
>  -sovieticus w Polsce to nie to samo co Homo-sovieticus w enerdowku.
>  To chyba zreszta bardzo prawdopodobne...
>

Nie ma 'enerdowskiego' (chyba chodzilo tu o NRD, nie;) lub polskiego
pojecia 'Homo Sovieticus'. Jest tylko jedno pojecie i powstalo one w
Zwiazku Radzieckim po rewolucji opisujace w pierwszej linii
mieszkanca tego kraju, na ktorym sie udalo 'sowietowanie'. Pozniej to
slowo zostalo rozpowszechnione we wszystkich 'Demoludach'. Wysmiewano
 starania komunistow sowieckich o stworzenie czlowieka sowieckiego i
wspolnego identyfikowania ze Zwiazkim Sowieckim jako ojczyzna. Homo
Soveticus bylo czesto motywem w literaturze sowieckiej, n.p. u
Michaila Zoszczenki, ktory opisal wlasnie ludzi wedlug mojego
okreslenia.

Moze Pani uzywa to slowo juz jako ogolne okreslenie na kogos, jak
opisany w poprzednim Pani postingu. Ale tego 'wynalazcy' nie mieli na
mysli, i dla mnie to okreslenie zostanie obelge.

Uta



Re: Homo Sovieticus

1999-05-28 Thread W.Glowacki

Pani Uto,
Z wielkim szacunkiem, ale termin "sovieckij czielowiek" mial i nadal ma
troche inne znaczenie, a takze inny ciezar gatunkowy, w porownaniu do "homo
sovieticus", termin ktorego geneza(polityczna) jest troche zupelnie inna,
ma inne, jaby szersze znaczenie.
I wbrew wszystkiemu nie jest ono az tak obrazliwe, oczywiscie zalezy z
ktorej strony barykady na nie patrzac.
Wilhelm Glowacki
==

At 01:43 PM 5/28/99 , you wrote:
>Malgorzata Zajac:
>
>[..]
>>  Pani Ucie dziekuje za uwagi, ale sie z nimi nie zgadzam. Widocznie
Homo
>>  -sovieticus w Polsce to nie to samo co Homo-sovieticus w enerdowku.
>>  To chyba zreszta bardzo prawdopodobne...
>>
>
>Nie ma 'enerdowskiego' (chyba chodzilo tu o NRD, nie;) lub polskiego
>pojecia 'Homo Sovieticus'. Jest tylko jedno pojecie i powstalo one w
>Zwiazku Radzieckim po rewolucji opisujace w pierwszej linii
>mieszkanca tego kraju, na ktorym sie udalo 'sowietowanie'. Pozniej to
>slowo zostalo rozpowszechnione we wszystkich 'Demoludach'. Wysmiewano
> starania komunistow sowieckich o stworzenie czlowieka sowieckiego i
>wspolnego identyfikowania ze Zwiazkim Sowieckim jako ojczyzna. Homo
>Soveticus bylo czesto motywem w literaturze sowieckiej, n.p. u
>Michaila Zoszczenki, ktory opisal wlasnie ludzi wedlug mojego
>okreslenia.
>
>Moze Pani uzywa to slowo juz jako ogolne okreslenie na kogos, jak
>opisany w poprzednim Pani postingu. Ale tego 'wynalazcy' nie mieli na
>mysli, i dla mnie to okreslenie zostanie obelge.
>
>Uta
>



Re: Homo Sovieticus

1999-05-28 Thread Anna Niewiadomska

At 10:43 PM 5/28/99 +0200, you wrote:
>
>Nie ma 'enerdowskiego' (chyba chodzilo tu o NRD, nie;) lub polskiego
>pojecia 'Homo Sovieticus'. Jest tylko jedno pojecie i powstalo one w
>Zwiazku Radzieckim po rewolucji opisujace w pierwszej linii
>mieszkanca tego kraju, na ktorym sie udalo 'sowietowanie'. Pozniej to
>slowo zostalo rozpowszechnione we wszystkich 'Demoludach'. Wysmiewano
> starania komunistow sowieckich o stworzenie czlowieka sowieckiego i
>wspolnego identyfikowania ze Zwiazkim Sowieckim jako ojczyzna. Homo
>Soveticus bylo czesto motywem w literaturze sowieckiej, n.p. u
>Michaila Zoszczenki, ktory opisal wlasnie ludzi wedlug mojego
>okreslenia.
>
>Moze Pani uzywa to slowo juz jako ogolne okreslenie na kogos, jak
>opisany w poprzednim Pani postingu. Ale tego 'wynalazcy' nie mieli na
>mysli, i dla mnie to okreslenie zostanie obelge.
>
>Uta
>
>

Wydaje mi sie (moge sie wszakze mylic i nie mam gdzie sprawdzic) ze
wynalazca jest jeden i to calkiem okreslony. Termin ten wprowadzil chyba do
powszechnego uzytku autor ksiazki pod powyzszym tytulem, radziecki dysydent
Vladimir Bukowski a czas byl rzeczywiscie "po rewolucji" tylko jakies
piecdziesiat kilka lat - gdzies w polowie lub na poczatku lat 70tych.

Michal Niewiadomski

P.S. To oczywiscie dotyczy wylacznie terminu "homo sovieticus". Okreslenie
"czlowiek radziecki" uzywane w sensie pozytywnym bylo narzedziem
radzieckiej propagandy bardzo dlugo, conajmniej przez kilkadziesiat lat
stalinizmu.

Przypomnial mi sie nastepujacy dowcip, opowiadano go po rosyjsku ale nie
chce kaleczyc tego pieknego jezyka wiec oto tlumaczenie:

Natasza, dlaczego ty nie rzucisz swojego meza? przeciez to pijak, len, bije
cie codziennie, i jeszcze zdradza z sasiadka Wiera? No tak ale ja go
kocham. Nie za to ze pijak i nie dlatego ze mnie zdradza. Ja go kocham bo
on jest taki "nastojaszczij sowietskij czelowiek"!



Re: Homo Sovieticus

1999-05-28 Thread Izabela Bozek

Anna Niewiadomska wrote:

> Wydaje mi sie (moge sie wszakze mylic i nie mam gdzie sprawdzic) ze
> wynalazca jest jeden i to calkiem okreslony. Termin ten wprowadzil chyba do
> powszechnego uzytku autor ksiazki pod powyzszym tytulem, radziecki dysydent
> Vladimir Bukowski a czas byl rzeczywiscie "po rewolucji" tylko jakies
> piecdziesiat kilka lat - gdzies w polowie lub na poczatku lat 70tych.
>
> Michal Niewiadomski
>

Autorem sformulowania "homo sovieticus" jest Aleksander Zinowiew, rosyjski
pisarz i filozof, dysydent, zmuszony do opuszczenia kraju, ktory w 1982 wydal
zbior demaskatorskich szkicow bedacych zbiorowym  portretem rosyjskiej
inteligencji, rowniez emigracyjnej pod takim wlasnie tytulem (wydanie polskie
Londyn 1984).
Izabela



Re: Homo Sovieticus

1999-05-28 Thread Irek Zablocki

Pan Michal:
[..]
>
> Wydaje mi sie (moge sie wszakze mylic i nie mam gdzie sprawdzic) ze
> wynalazca jest jeden i to calkiem okreslony. Termin ten wprowadzil chyba do
> powszechnego uzytku autor ksiazki pod powyzszym tytulem, radziecki dysydent
> Vladimir Bukowski a czas byl rzeczywiscie "po rewolucji" tylko jakies
> piecdziesiat kilka lat - gdzies w polowie lub na poczatku lat 70tych.

> Michal Niewiadomski
>
> P.S. To oczywiscie dotyczy wylacznie terminu "homo sovieticus". Okreslenie
> "czlowiek radziecki" uzywane w sensie pozytywnym bylo narzedziem
> radzieckiej propagandy bardzo dlugo, conajmniej przez kilkadziesiat lat
> stalinizmu.

Pani Izabela:

>Autorem sformulowania "homo sovieticus" jest Aleksander Zinowiew,
>rosyjski pisarz i filozof, dysydent, zmuszony do opuszczenia kraju,
>ktory w 1982 wydal zbior demaskatorskich szkicow bedacych zbiorowym
>portretem rosyjskiej inteligencji, rowniez emigracyjnej pod takim
>wlasnie tytulem (wydanie polskie Londyn 1984). Izabela

Dokladnie to chcialam powiedziec. Lacinski wyraz to wysmiewanie
staran stalinizmu. Wysmiewania te (krytykowano pisarzy za
to na zjazdach:-) juz dluzej istnialy, ale wyraz jako taki moze
pozniej  powstal. Nie wiem kiedy, czy dopiero w latach 70-tych, kiedy
to byl wyraz czesto uzywany przez rosyjska (sowiecka;) inteligencje.
Pamietam, ze Solzenicyn i inni dysydenciczesto uzywali pozniej tego
terminu w Niemczech i moze dlatego znaczenie jest u nas (nie tylko w
'enerdowie':-) inne niz w Polsce.

> Przypomnial mi sie nastepujacy dowcip, opowiadano go po rosyjsku ale nie
> chce kaleczyc tego pieknego jezyka wiec oto tlumaczenie:
>
> Natasza, dlaczego ty nie rzucisz swojego meza? przeciez to pijak, len, bije
> cie codziennie, i jeszcze zdradza z sasiadka Wiera? No tak ale ja go
> kocham. Nie za to ze pijak i nie dlatego ze mnie zdradza. Ja go kocham bo
> on jest taki "nastojaszczij sowietskij czelowiek"!

:-))


Pozdrowienia Uta



Re: Homo Sovieticus

1999-05-28 Thread Irek Zablocki

W.Glowacki:

> Pani Uto,
> Z wielkim szacunkiem, ale termin "sovieckij czielowiek" mial i nadal ma
> troche inne znaczenie, a takze inny ciezar gatunkowy, w porownaniu do "homo
> sovieticus", termin ktorego geneza(polityczna) jest troche zupelnie inna,
> ma inne, jaby szersze znaczenie.
> I wbrew wszystkiemu nie jest ono az tak obrazliwe, oczywiscie zalezy z
> ktorej strony barykady na nie patrzac.
> Wilhelm Glowacki

Pani Wilhelmie,
moze ma Pan racje, ze w Polsce nabralo to innego znaczenia.
Zreszta ma to takie znacznenie, jakiego przez czeste uzycie nabralo,
jezyk to zywa materia.
Musze jednak powiedziec, ze 'Sovieckij Czielowiek' moze byc nie tak
obrazliwe, bo tutaj pasuje Panski obraz o barykadach:-). Ale 'Homo
Sovieticus' niestety kojarzy mi sie zawsze  negatywnie..

Pozdrowienia ze slonecznej Westfalii (30 stopni)
Uta



Re: Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Anna Niewiadomska

At 08:34 PM 5/28/99 -0600, you wrote:
>Anna Niewiadomska wrote:
>
>> Wydaje mi sie (moge sie wszakze mylic i nie mam gdzie sprawdzic) ze
>> wynalazca jest jeden i to calkiem okreslony. Termin ten wprowadzil chyba do
>> powszechnego uzytku autor ksiazki pod powyzszym tytulem, radziecki dysydent
>> Vladimir Bukowski a czas byl rzeczywiscie "po rewolucji" tylko jakies
>> piecdziesiat kilka lat - gdzies w polowie lub na poczatku lat 70tych.
>>
>> Michal Niewiadomski
>>
>
>Autorem sformulowania "homo sovieticus" jest Aleksander Zinowiew, rosyjski
>pisarz i filozof, dysydent, zmuszony do opuszczenia kraju, ktory w 1982 wydal
>zbior demaskatorskich szkicow bedacych zbiorowym  portretem rosyjskiej
>inteligencji, rowniez emigracyjnej pod takim wlasnie tytulem (wydanie polskie
>Londyn 1984).
>Izabela
>

Oczywiscie ze Zinowiew a nie Bukowski. Pani Izie bardzo dziekuje za
poprawke, a wszystkich przepraszam za zamieszanie.

Michal Niewiadomski



Re: Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Zielinski

Ksiazke "Oni" napisala Teresa Toranska.

Alicja Zielinska



Re: Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Izabela Bozek

Homo sovieticus jest zjawiskiem, ktorego ksztaltowanie rozpoczela nowa epoka,
ktorej poczatek z kolei mozna symbolicznie okreslic momentem oddania wystrzalu z
Aurory. Pewien, w miare okreslony porzadek rzeczy zamieniony zostal w chaos i
rozpad. Ta dezintegracja nie tylko nie zostala nigdy odbudowana, ale zaczela
zataczac coraz szersze kregi i w konsekwencji przeniesiona zostala (czy tez
narzucona) na inne poza rosyjska spolecznosci.
Czymze wiec jest spoloczenstwo, ktorego przedstawicielem jest "homo sovieticus"?
Otoz jest to spoleczenstwo, w ktorym nie pielegnuje sie tradycji i poczucia
narodowej wspolnoty, gdzie celowo zaciera sie roznice pomiedzy prawda i
klamstwem, odwraca sie proporcje uczciwosci. Spoleczenstwo to  pozbawione jest
oparcia moralnego w postaci symbolicznych wartosci takich jak Bog, wiara, ale
takze wartosci realnych takich jak rodzina czy jakakolwiek wlasnosc (np kawalek
ziemi, czy narzedzia pracy). Oslabione sa wszelkie zwiazki rodzinne, narzucona
zostaje latwosc zmian, nie ma harmonii pomiedzy slowem a czynem. Niszczone sa
wszelkie przejawy wyrazania wrazliwosci osobistej, wlasnej opinii. Jezyk "homo
sovieticusa" jest rowniez specyficzny - pelen gladkich i sliskich polprawd i
okraglych frazeologizmow. Dominujacym uczuciem rzadzacym "homo sovieticusem"
jest strach przed "onymi" i niechec "podpadniecia". No i obojetnosc na to, co sie
stanie w przyszlosci, rezygnacja z wlasnych planow, ambicji i aspiracji.

Wydaje sie, ze racje ma ksiadz Tischner twierdzac, ze kawal "homo sovieticusa"
siedzi w kazdym z nas…

Izabela



Re: Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Zbigniew J Koziol

Pani Izabelo, niesmialo gratuluje definicji. Historia historia, a naprawde
wazne jest to, co teraz. Daleko jestem od Polski, wiec tymczasem nie bede
wymadrzal sie na temat porownan z Polska.

Pasuje mi jednak powyzsza definicja dobrze do zycia w Kanadzie. Zycze
wobec tego Rodakom, aby wyzbyli sie kompleksow i myslenia w sposob
schematyczny, a zaczeli szerzej patrzec na rzeczywistosc.

Pozdrawiam,
zB.
http://www.iyp.org

Izabela Bozek wrote:
> [...]
> Czymze wiec jest spoloczenstwo, ktorego przedstawicielem jest "homo sovieticus"?
> Otoz jest to spoleczenstwo, w ktorym nie pielegnuje sie tradycji i poczucia
> narodowej wspolnoty, gdzie celowo zaciera sie roznice pomiedzy prawda i
> klamstwem, odwraca sie proporcje uczciwosci. Spoleczenstwo to pozbawione jest
> oparcia moralnego w postaci symbolicznych wartosci takich jak Bog, wiara, ale
> takze wartosci realnych takich jak rodzina czy jakakolwiek wlasnosc (np kawalek
> ziemi, czy narzedzia pracy). Oslabione sa wszelkie zwiazki rodzinne, narzucona
> zostaje latwosc zmian, nie ma harmonii pomiedzy slowem a czynem. Niszczone sa
> wszelkie przejawy wyrazania wrazliwosci osobistej, wlasnej opinii. Jezyk "homo
> sovieticusa" jest rowniez specyficzny - pelen gladkich i sliskich  polprawd i
> okraglych frazeologizmow. [...]



Re: Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Uta Zablocki-Berlin

Izabela Bozek:

[..]
> Wydaje sie, ze racje ma ksiadz Tischner twierdzac, ze kawal "homo sovieticusa"
> siedzi w kazdym z nasà

A Gustaw Herling-Grudzinski powiedzial na pytanie (z 'Rozmow na
koniec wieku'):
Mowic o przyszlosci stwierdzil Pan, ze swoje nadzieje
wiaze raczej z jednostkami niz z masami. W  Pana pisarstwie pojawiaja
sie ludzie o wyjatkowych charakterach. Czy do tego, aby byl
niezlomnym, trzeba miec jakas specjalna  predyspozycje moralna? Skad
sie bierze "twarde jadro  w  czlowieku?

H-G:
W kazdym czlowieku jest twarde jadro. Dlatego nie wierze w trafnosc
okreslenia uzywanego przez  ksiedza Tischnera, opisujacego ludzi
wychowanych i zarazonych  systemem komunistycznym jako homo
sovieticus. Nie ma takiego  stworzenia. Jest sowietyzm, ktory
odcisnal sie na zyciu ludzi  znajdujacych sie pod jego panowaniem.
Trudno zrzucic z siebie pietno tego systemu. Potrwa to
przypuszczalnie lata i generacje,   lecz niezaleznie od tego, w
kazdym czlowieku jest twarde jadro. Innymi slowy jest w nim
dusza. I dlatego nie mozna czlowieka  calkowicie zmienic,
uformowac i ulepic. Mozna go zgniesc, ale nie mozna mu odebrac
absolutnie wszystkiego.


Sumujac to: Obojetnie, kto z autorytetow ma racje - zawsze chodzi o
sowietowanie przez system komunistyczny.


> Izabela

Pozdrowienia
Uta

PS:
Nadal nie rozumiem, jak mozna kogos tak nazwac, niechcac obrazac go.



Re: Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Anna Niewiadomska

At 09:50 PM 5/29/99 +0200, you wrote:
>
(...)
>
>Sumujac to: Obojetnie, kto z autorytetow ma racje - zawsze chodzi o
>sowietowanie przez system komunistyczny.
>

Ja mysle ze racje maja obaj (ks. Tischner i Gustaw Herling-Grudzinski),
kazdy na swoj sposob. W takich sprawach nigdy nie ma przeciez jednej tylko
prawdy.

>
>> Izabela
>
>Pozdrowienia
>Uta
>
>PS:
>Nadal nie rozumiem, jak mozna kogos tak nazwac, niechcac obrazac go.
>

Nie mozna.


Michal Niewiadomski



Re: Homo Sovieticus

1999-05-29 Thread Sliwka Prunka

>Izabela Bozek:
>
>[..]
>> Wydaje sie, ze racje ma ksiadz Tischner twierdzac, ze kawal "homo soviet=
>icusa"
>> siedzi w kazdym z nas=E0
>
>A Gustaw Herling-Grudzinski powiedzial na pytanie (z 'Rozmow na
>koniec wieku'):
>Mowic o przyszlosci stwierdzil Pan, ze swoje nadzieje
>wiaze raczej z jednostkami niz z masami. W  Pana pisarstwie pojawiaja
>sie ludzie o wyjatkowych charakterach. Czy do tego, aby byl
>niezlomnym, trzeba miec jakas specjalna  predyspozycje moralna? Skad
>sie bierze "twarde jadro  w  czlowieku?
>
>H-G:
>W kazdym czlowieku jest twarde jadro. Dlatego nie wierze w trafnosc
>okreslenia uzywanego przez  ksiedza Tischnera, opisujacego ludzi
>wychowanych i zarazonych  systemem komunistycznym jako homo
>sovieticus. Nie ma takiego  stworzenia. Jest sowietyzm, ktory
>odcisnal sie na zyciu ludzi  znajdujacych sie pod jego panowaniem.
>Trudno zrzucic z siebie pietno tego systemu. Potrwa to
>przypuszczalnie lata i generacje,   lecz niezaleznie od tego, w
>kazdym czlowieku jest twarde jadro. Innymi slowy jest w nim
>dusza. I dlatego nie mozna czlowieka  calkowicie zmienic,
>uformowac i ulepic. Mozna go zgniesc, ale nie mozna mu odebrac
>absolutnie wszystkiego.
>
>
>Sumujac to: Obojetnie, kto z autorytetow ma racje - zawsze chodzi o
>sowietowanie przez system komunistyczny.
>
>
>> Izabela
>
>Pozdrowienia
>Uta
>
>PS:
>Nadal nie rozumiem, jak mozna kogos tak nazwac, niechcac obrazac go.
>

Wydaje mi sie ze mozna uzyc sformulowania 'homo sovieticus' bez intencji
obrazania. W moich oczach kazdy z nas jest taka forma. Prosze zwrocic uwage
na kolejne lata emigracji. Pierwsze lata, bez wzgledu na kraj w ktorym
decydujemy sie zyc, to lata ciezkiego zdziwienia, gleboko ukrytej niecheci i
cichej pogardy dla otaczajacych nas ludzi. W kazdym emigrancie drzemie ciche
przeswiadczenie, ze jest madrzejszy, silniejszy i w rok, maksimum  dwa
dojdzie do tego do czego tubylcy nie doszli przez dwa pokolenia.

Nic bardziej ulotnego. Gdyz juz po pierwszych dwoch, trzech latach zachodzi
potrzeba weryfikacji pogladow z osiagnieciami.  W zaleznosci od wnioskow
emigranci zaczynaja dzielic sie na dwie grupy.


Pierwsza to ci ktorzy dochodza do wniosku ze caly swiat jest przeciwko nim,
ze w Polsce zycie uniemozliwiala im  komuna, tu zas prywata. Rezygnuja z
nauczenia sie jezyka, zdobycia zawodu czy uprawnien. Zamykaja sie w gettach
swoich wlasnych klesk i marzen o nierealnosciach tego swiata.



Druga grupa to ci ktorzy zdecydowali sie na zajecie okreslonej pozycji w
spoleczenstwie w ktorym przyszlo im zyc. Ucza sie jezyka, zdobywaja zawod,
pracuja po nocach i ... placa podatki. Kazdy oddany grosz, kazdy pokonany
prog to lekcja pokory i kolejny krok zblizajacy do doroslej postaci
'homo-ticusa' .


Kazde spoleczenstwo ma swoja wlasna przez siebie ciezko wypracowana forme
prania mozgu. W kazdym spoleczenstwie sa ci ktorzy nie tylko dostrzegaja
ujemne skutki prania mozgu ale potrafia zanalizowac caly proces prania.  I
co? I nic.

Tak bylo i tak zawsze bedzie dopoki istnieje spoleczenstwo. Wolnosc
Jednostki i Pokoj na Swiecie to dwa najcenniejsze eksponaty w Muzeum Rzeczy
Nieistniejacych.



Sliwka Prunka


PS
Nie ma rzadnej roznicy pomiedzy 'homo-ticusem' a 'lojalnym obywatelem'. A
przeciez za 'lojalnego obywatela' trudno sie obrazic. Prawda?



Re: Homo Sovieticus

1999-05-31 Thread Katarzyna Zajac

Pani Izabela Bozek pisze :

> Wydaje sie, ze racje ma ksiadz Tischner twierdzac, ze kawal
> "homo sovieticusa" siedzi w kazdym z nas.

Oczywiscie, ze tak. I my w Polsce uzywamy w wiekszosci tego pojecia
wlasnie w rozumieniu ksiedza Tischnera, zupelnie nie w takim znaczeniu
o jakim pisze pani Uta. Rowniez nie w takim, jakie podaje w "Rozmowach
na koniec wieku" Gustaw H-G, ktory mysli o homo-sovieticus, ze sie tak
wyraze, totalnym... Jeszcze inne znaczenie nalezaloby moze nadac
zachodnim intelektualistom w latach 30. "patrzacych, a nie chcacych
widziec - widzacych i nie wierzacych wlasnym oczom".

Pani Sliwka dodaje :

> Wydaje mi sie ze mozna uzyc sformulowania 'homo sovieticus' bez intencji
> obrazania. W moich oczach kazdy z nas jest taka forma.

Pewnie, ze mozna. Poza tym, jak wiadomo "obrazaja sie tylko pensjonarki",
jesli moge zacytowac zlota mysl pana Fijora z Chicago.;-)

Jezeli powiedzmy dyskutant A ustosunkowuje sie do pewnego artykulu
jakiegos, powiedzmy pisarza, powielajac obiegowe kalki zaslyszane
w telewizji, czy przeczytane w jedynie slusznej gazecie, to moim
zdaniem jest kandydatem na h-s. Jezeli dodatkowo nie podejmuje polemiki
merytorycznej, nie dodaje do tego zadnych wlasnych przemyslen, nie
formuluje ewentualnych pytan, czy nie sugeruje watpliwosci, a daje
wylacznie upust swojej frustracji (tak, tak), to tym h-s jest.

> Kazde spoleczenstwo ma swoja wlasna przez siebie ciezko wypracowana
> forme prania mozgu. W kazdym spoleczenstwie sa ci ktorzy nie tylko
> dostrzegaja ujemne skutki prania mozgu ale potrafia zanalizowac caly
> proces prania.  I co? I nic.

No wlasnie. Analizowanie procesu prania, to w dzisiejszej Polsce
szczegolnie ciekawe zajecie. ;-) Chociaz, tez sie moze znudzic.

Ciekawsze zajecie to analiza pielgrzymek zachodnich intelektualistow
do tzw. Rzymu proletariatu w latach 20. i 30. Pasjonujace jest poda-
zanie za ich mysla i pragnieniem ujrzenia na wlasne oczy jak buduje
sie "nowy, wspanialy swiat". Inteligentni ludzie, patrzyli, patrzyli
i nie chcieli widziec. Albo moze widzieli tylko to, co chcieli
dostrzec i pozostawili z podrozy do Moskwy swiadectwa okropnie
zaklamane. Taki George Bernard Shaw, zegnajac Sowiety pisal, ze
"opuszcza kraj nadziei i powraca na zachod, gdzie panuje beznadzieja".
Podobnie Romain Rolland.

Jako jeden z nielicznych potrafil co nieco tam dostrzec Andre Gide,
ktory napisal "watpie, aby w jakimkolwiek kraju duch bylby mniej wolny,
a bardziej upokorzony, sterroryzowany, ujarzmiony" Tego jednego zdania
zachodnia lewica Gide'owi nie wybaczyla nigdy. Kiedy umarl, dziennik
"L'Humanite" napisal "Trup nie zyje".


Katarzyna


P.S.  A G.B. Shaw. jak wiadomo, tez lubil kawaly i zagadki.;-)
  W jego czasach w teatrach w grajdolku pana Stefana panowal
  malo cywilizowany zwyczaj jedzenia przez widzow w trakcie
  przedstawienia nie tylko slodyczy i orzeszkow (pop-cornu
  zdaje sie nie bylo ;-)), ale i calkiem obfitych posilkow.

  Pewnego wieczora siedzacy na galerii dzentelmen zbyt zajety
  konsumpcja upuscil byl spory kawal smakowitej wiejskiej
  kielbasy, ktora wyladowala prosto na glowie autora "Profesji
  pani Warren". Slawny dramaturg i wielbiciel "kraju nadziei"
  w jednej osobie spojrzal do gory i zawolal na cala widownie:

 Dziekuje za poczestunek, ale pan sie pomylil,
 laskawco. Jestem jaroszem i nie jadam kielbasek.
 Jesli chce mi pan sprawic przyjemnosc, to nas-
 tepnym razem niech mi pan tu zrzuci swoja kapu-
 sciana glowe !!!

   No wiec chyba nie zawsze jest tak zle z tymi homo-sovieticusami ;-)



Re: Homo Sovieticus

1999-05-31 Thread Katarzyna Zajac

To bylam ja :

> [...] my w Polsce uzywamy w wiekszosci tego pojecia wlasnie
> w rozumieniu ksiedza Tischnera, zupelnie nie w takim znaczeniu
> o jakim pisze pani Uta. Rowniez nie w takim, jakie podaje
> w "Rozmowach na koniec wieku" Gustaw H-G, ktory mysli o homo
> -sovieticus, ze sie tak wyraze, totalnym...

A to pani Uta :

> Co to wiekszosc?
> A moze wiekszosc mysli jak G. H-G?

Nie sadze. Mieszkam w Polsce od urodzenia ( z malymi przerwami ).
Herling-Grudzinski ma realny sowiecki punkt odniesienia, a ja go
nie mam. Herling-Grudzinski ma punkt odniesienia lat 39-41, a ja
go nie mam. Mam natomiast punkt odniesienia Polski postkomunisty-
cznej, punkt odniesienia, ze tak powiem, mlodziezowy. Definicja
ks. Tischnera idealnie odpowiada temu co tu mamy.

Niemcy zwykle byli solidniejsi, dokladniejsi, bardziej sumienni
od Polakow takze w dziedzinie wprowadzania ideologicznych nowinek.
Byc moze dlatego blizsza im jest definicja "homo-sovieticusa"
w wymiarze totalnym. W Polsce to sa w tej chwili unikaty. Tak
uwazam, taka jest moja prywatna opinia.;-)

Ale, ale...

My tu sobie gadu, gadu na temat "h-s", a ja mam do Pani inne pytanie,
ktore mnie nurtuje od jakiegos czasu. Ogladam czasem programy tury-
styczne w telewizji SAT 1 (dla tych co nie wiedza, jest to niemiecka
telewizja komercyjna nadawana w calej Europie - wlascicielem stacji
jest duzy koncern Leo Kircha). Otoz z pewnym zdziwieniem zauwazam,
ze SAT 1 posluguje sie w swoich programach nieaktualnymi mapami
Europy.

Na przyklad wczoraj rano po 8-ej w programie "Weck Up" poslugiwano
sie bez zenady mapa Europy, na ktorej granica polsko-niemiecka miala
ksztalt granic z okresu III Rzeszy (1937 rok). Pozostale granice byly
prawdopodobnie w porzadku. Pisze prawdopodobnie, bo za wszystkie
szczegoly, np.Bosnia-Hercegowina, nie moge dac glowy.

Mamy dzis prawie zjednoczona Europe, dobre stosunki z Niemcami,
propozycje naszego prezydenta zwrotu skarbow Berlinki, itd.- a tam
w studiach telewizyjnych wciaz wisza stare mapy. Na tych starych
mapach pokazuje sie jak najlepiej dojechac w rozne zakatki Europy.

Ja wiem, ze prawdopodobnie nie pracuje pani u Kircha i nie odpowiada
za telewizyjny program. Prosze wiec nie brac do siebie tego pytania,
ani nie traktowac go jako zaczepki (dmucham na zimne na podstawie
doswiadczenia ;-)). Interesuje mnie, co Pani o tym sadzi i jakie jest
Pani zdaniem stanowisko wiekszosci (tfu, znowu ta wiekszosc ;-))
Niemcow w tej sprawie.


Katarzyna



Homo Sovieticus -Reply

1999-05-31 Thread Anna Romanowska

>>> Anna Niewiadomska <[EMAIL PROTECTED]> 05/29/99
07:18am >>>
>Oczywiscie bylo tam duzo autoironii ale chyba jeszcze wiecej
rzeczywistej
>autowiedzy i gorzkiego sceptycyzmu charakterystycznego dla
>zrozumienia niepieknej prawdy o sobie samych. To bylo jednak cos
wiec niz
>np. ksiazka *Oni* Turowskiej. To byla raczej ksiazka w rodzaju *My*.
Chapeau
>bas!!
>
>Pozdrowienia
>Jacek Gancarczyk
>http://www.eurofresh.se


Moze nie powinnam sie madrzyc, po tym jak Michal palnal swoje
glupstwo, ale
"Oni" to napisala Teresa Toranska?

Pozdrowienia Anna Niewiadomska

.

"Oni" napisala Teresa Toranska.
Ania



Re: Homo Sovieticus

1999-05-31 Thread Irek Zablocki

Katarzyna Zajac:

> Pani Izabela Bozek pisze :
>
> > Wydaje sie, ze racje ma ksiadz Tischner twierdzac, ze kawal
> > "homo sovieticusa" siedzi w kazdym z nas.
>
> Oczywiscie, ze tak. I my w Polsce uzywamy w wiekszosci tego pojecia
> wlasnie w rozumieniu ksiedza Tischnera, zupelnie nie w takim znaczeniu
> o jakim pisze pani Uta. Rowniez nie w takim, jakie podaje w "Rozmowach
> na koniec wieku" Gustaw H-G, ktory mysli o homo-sovieticus, ze sie tak
> wyraze, totalnym...

Co to wiekszosc?
A moze wiekszosc mysli jak G. H-G?


 [..]
> Jezeli powiedzmy dyskutant A ustosunkowuje sie do pewnego artykulu
> jakiegos, powiedzmy pisarza, powielajac obiegowe kalki zaslyszane
> w telewizji, czy przeczytane w jedynie slusznej gazecie, to moim
> zdaniem jest kandydatem na h-s. Jezeli dodatkowo nie podejmuje polemiki
> merytorycznej, nie dodaje do tego zadnych wlasnych przemyslen, nie
> formuluje ewentualnych pytan, czy nie sugeruje watpliwosci, a daje
> wylacznie upust swojej frustracji (tak, tak), to tym h-s jest.
>

..i polemizuje zamiast argumentuje, przy tym zakladajac, ze taka
definicja nie jest obrazajaca i opisuje (wedlug ks. Tischnera)
kazdego z nas.

> Katarzyna
>
>
Uta



Re: Homo Sovieticus

1999-05-31 Thread Irek Zablocki

Sliwka Prunka:
[...]
>
> Wydaje mi sie ze mozna uzyc sformulowania 'homo sovieticus' bez intencji
> obrazania. W moich oczach kazdy z nas jest taka forma.
[...]
>
> Sliwka Prunka
>
>
> PS
> Nie ma rzadnej roznicy pomiedzy 'homo-ticusem' a 'lojalnym obywatelem'. A
> przeciez za 'lojalnego obywatela' trudno sie obrazic. Prawda?
>
Wczesniej podano kilka definicji mnie lub bardziej trafnych,
wyjasniajacych m.in. dlaczego homo sovieticus jest lub nie jest
obrazliwe. A skoro juz tak pa duszam rozmawiamy, to moze ja swoja
przedstawie. Bedzie to bardzo nienaukowe ujecie problemu. Otoz dla
mnie h. s. to ktos, kto na Placu Czerwonym w Moskwie, slyszac osoby
rozmawiajace po angielsku, nie zadaje sobie trudu by rozpoznac
akcent, tylko z gory przekonany o swojej poslanniczej misji, zapytuje
dlaczego my Amerykanie chotim wajny i to po rosyjsku, jakby to byl
drugi jezyk urzedowy w USA. Na nasze wyjasnienia, ze my nie
Amerikancy a Polak i Wegier, zarzuca nam strajki, bunty i oslabianie
Ukladu Warszawskiego. I pacziemu my pa russki nie gawarim? Oto
czlowiek radziecki. W swojej naiwnosci, umilowaniu pokoju (w
cudzyslowiu i bez) i w swoim przekonaniu, ze tylko on ma racje.
Dalsza dyskusja nie miala sensu, szczegolnie, ze otoczylo nas wiecej
sovieticusow domagajacych sie wyjasnien. Byl nawet jeden, ktory mial
polskiego dziadka. I temu bylo wstyd, ze Polacy takie rzeczy
wyprawiaja i pytal sie dlaczego.

We Wroclawiu wsrod kumli "wyzywalismy" sie od sierot, dzieci wojny,
rumunskich niemowlat i ludzi radzieckich. Dla zartow. Jeden kolega
prosil, zeby go nazywac, jak tylko chcemy tylko nie "czlowiek
radziecki". Pochodzil z rodziny poznych repatriantow, czesc rodziny
zostala na Wschodzie. Mowil, ze nie ma z kim gadac. Nie wszyscy to
rozumieli. Ja rozumialem. Tez dostawalem znaczki z Leninem i to byla
najlagodniejsza forma sowietyzacji.

Moze po moich aferach ;-)  z "tesciowymi" i "romantycznymi
dziewczatkami", jestem ostatnia osoba, ktora powinna sie wtracac, ale
co innego zart, a co innego powazna dyskusja.

Irek Zablocki



Re: Homo Sovieticus

1999-05-31 Thread Izabela Bozek

-Original Message-
From: Uta Zablocki-Berlin <[EMAIL PROTECTED]>
To: [EMAIL PROTECTED] <[EMAIL PROTECTED]>
Date: Saturday, May 29, 1999 1:49 PM
Subject: Re: Homo Sovieticus


>
>H-G:
>W kazdym czlowieku jest twarde jadro. Dlatego nie wierze w trafnosc
>okreslenia uzywanego przez  ksiedza Tischnera, opisujacego ludzi
>wychowanych i zarazonych  systemem komunistycznym jako homo
>sovieticus. Nie ma takiego  stworzenia. Jest sowietyzm, ktory
>odcisnal sie na zyciu ludzi  znajdujacych sie pod jego panowaniem.
>Trudno zrzucic z siebie pietno tego systemu. Potrwa to
>przypuszczalnie lata i generacje,   lecz niezaleznie od tego, w
>kazdym czlowieku jest twarde jadro. Innymi slowy jest w nim
>dusza. I dlatego nie mozna czlowieka  calkowicie zmienic,
>uformowac i ulepic. Mozna go zgniesc, ale nie mozna mu odebrac
>absolutnie wszystkiego.
>
>
>Sumujac to: Obojetnie, kto z autorytetow ma racje - zawsze chodzi o
>sowietowanie przez system komunistyczny.
>
>
>> Izabela
>
>Pozdrowienia
>Uta
>
>PS:
>Nadal nie rozumiem, jak mozna kogos tak nazwac, niechcac obrazac go.

Niezwykle optymistyczny i piekny jest poglad Herlinga-Grudzi?skiego i nie ma
powodu, by mu sie przeciwstawiac. Oczywiscie, ze w kazdym czlowieku jest, a
przynajmniej powinno byc "twarde jadro". Niemniej jednak, z odleglej
persektywy trudno zauwazac szara i nieprzyjemna rzeczywistosc. Otoz,
niezmiernie malo bylo tych "niezlomnych" do konca, nieskalanych i
nieprzekupnych. I nie mam tu na mysli jakiegos aktu skundlenia sie w postaci
wspolpracy z systemem, czy poddania sie w sensie moralnym , podeptania
wartosci, ba, namawiania innych do zmiany myslenia. Mozna bylo sie bronic do
"ostatniej krwi", w swoim pojeciu pozostawac wlasnie niezlomnym. Ale fakt, ze
zyjac w systemie oddychalo sie skazonym powietrzem, sprawial ze niezaleznie
od wlasnej woli adaptowalo sie do sytuacji. Wstawanie o czwartej rano do
kolejki po mieso bylo aktem poddania sie, czy sie tego chce czy nie.
"Homo sovieticus" nie jest osobistym epitetem o zabarwieniu negatywnym czy
pozytywnym; jest istniejacym zjawiskiem filozoficznym. Wahalabym sie rowniez
przed porownaniem "h.s." z "lojalnym obywatelem". Sa rozne panstwa i roznie
pojmowana lojalnosc.

Izabela



Re: Homo Sovieticus

1999-05-31 Thread Wojtek Jeglinski

Witam wszystkich po krotkiej przerwie.

Homo sovieticus juz zdaje mi sie dobrze omowiony i to z roznych punktow
widzenia krajow (i krain) osciennych. Pouczajace bylo i uswiadamia jak w
krotkim czasie jedno okreslenie przybiera rozne odcienie znaczeniowe. Wedlug
'Praktycznego slownika wspolczesnej polszczyzny' (red. Halina Zgolko):

homo sovieticus - typ umyslowosci ludzkiej wytworzony pod wplywem
totalitarnego systemu sowieckiego w krajach srodkowej i wschodniej Europy':
Kategorie~ homo sovieticus najpelniej opisal Aleksander Zinowiew. Ks. Jozef
Tischner uwaza, ze homo sovieticus, to zniewolony przez system komunistyczny
klient komunizmu.

Henryk Slabek w 'Intelektualistow obrazie wlasnym' przypomina, ze 'na
konferencji naukowej KUL w 1993 roku tworca pojecia polskiego homo
sovieticus, ksiadz Jozef Tischner, nie spotkal sie juz z kolejnym aplauzem,
lecz z gorzkim wyrzutem, wrecz oskarzeniem o spotwarzanie narodu.
 A Jan Pawel II oglasza wielka ogolnoeuropejska misje ewangelizacyjna, ktora
Kosciol ma prowadzic, opierajac sie na wartosciach zachowanych wlasnie w
posocjalistycznych spoleczenstwach Europy Wschodniej. W swietle faktow i
obiektywnych analiz nie do utrzymania jest poglad - szkoda, ze wciaz jeszcze
w naszym kraju tak czesty - o dokonujacej sie 'rusyfikacji' czy chocby
'sowietyzacji' narodu, jesli przez sowietyzacje mamy rozumiec adaptowanie
sie ludnosci do wartosci obcych polskiej tradycji i polskiemu etosowi
narodowemu. Z pewnym uzasadnieniem natomiast  - jak sie wydaje - mozna mowic
o 'sowietyzacji' Polski jako panstwa /.../. W styczniu 1981 roku Stefan
Kisielewski napisal, ze 'satelicka panstwowosc stala sie jednak dla Polski
pokrywka dla zachowania swej duchowej tozsamosci, skutecznie broniacej sie
przed sowietyzmem'.
Koniec cytatu.

A ja sie oprocz wszystkiego zastanawiam po co przyzwoici Homo sapiens
sapiens z nagla bonmot homo homini lupus chca potwierdzic jakby byli homo
insipiens. To ja juz wole homo ludens. Homo ludens jest zwykle homo nulli
coloris i nikt by sobie implantami dlan glowy nie zawracal.

Wojtek Jeglinski



Re: Homo-sovieticus

1999-06-01 Thread Andrzej Szymoszek

Przegladam ja sobie ostatnio stara poczte i znalazlem taki
  oto, nomen omen, smakowity kawalek:

> >Otoz Homo-sovieticus pani Uto to jest ktos taki, kto nie zadaje sobie
> >trudu zeby zapytac rodzicow o te szczegoly, ktoremu sie nie chce,
> >albo ktoremu jest wszystko jedno jakiego ma prezydenta, byle mial co
> >do buzi wlozyc.
> >Malgorzata

   Czy zatem Monika Lewinsky jest czy nie jest homo sovieticusem?

> No i znow wyszlo ze bronie komuchow :-(
>
> Michal Niewiadomski

   Michale, dzisiejsza mlodziez jest niestety taka, ze potrafi
wszystko udowodnic. Ty nie bronisz komuchow. Ty juz jestes
komuch ;( Generacja X, wiesz ;-)

  Andrzej



Re: Homo Sovieticus

1999-06-03 Thread Magdalena Nawrocka

On Mon, 31 May 1999 11:39:04 -0600, Izabela Bozek wrote:

>
>Niezwykle optymistyczny i piekny jest poglad
>Herlinga-Grudzinskiego i nie ma powodu, by mu sie przeciwstawiac.
>Oczywiscie, ze w kazdym czlowieku jest, a przynajmniej powinno
>byc "twarde jadro". Niemniej jednak, z odleglej persektywy trudno
>zauwazac szara i nieprzyjemna rzeczywistosc.
>Otoz, niezmiernie malo bylo tych "niezlomnych" do konca,
>nieskalanych i nieprzekupnych. I nie mam tu na mysli jakiegos
>aktu skundlenia sie w postaci wspolpracy z systemem, czy poddania
>sie w sensie moralnym , podeptania wartosci, ba, namawiania
>innych do zmiany myslenia. Mozna bylo sie bronic do "ostatniej
>krwi", w swoim pojeciu pozostawac wlasnie niezlomnym.
>Ale fakt, ze zyjac w systemie oddychalo sie skazonym powietrzem,
>sprawial ze niezaleznie od wlasnej woli adaptowalo sie do
>sytuacji. Wstawanie o czwartej rano do kolejki po mieso bylo
>aktem poddania sie, czy sie tego chce czy nie.
>

Zgadzam sie, calkowicie z Toba, Izabelo, to jadro czyli jakis
wstret do oportunizmu, zachowanie wiernosci samemu sobie,
trzymanie sie wartosci, ktore uznalo sie za priorytetowe - wbrew i
na przekor! - to bardzo piekna sprawa. I wydaje mi sie, ze w
czasach komunistycznego nacisku to nasze "jadro" zostalo poddane
trudnej probie. Jedni je porzucali, ciagnac profity z przyzwolenia
na manipulacje swoja osoba, inni stawali sie jeszcze bardziej
zatwardziali. Wszyscy jednak bylismy az po uszy zanurzeni w tym
systemie i swieta racje masz, mowiac, ze realia tamtego zycia
bombardowaly nas zewszad i w jakims sensie skazaly.

Mysle nawet, ze czym silniejszy byl opor, tym wiekszy nacisk ze
strony rezimu. Jestes "nie po linii" (czytaj: partynej), nie damy
ci mieszkania, talonu na samochod, zagranicznego stypendium, itd.
Trudna proba dla "jadra". Zeby moc przezyc, nie wchodzac
jednoczesnie w ich gre, zmuszani bylismy do lawirowania, uciekania
sie do lapowkarstwa albo jakze popularnego w tym czasie tak
zwanego kombinowania.

Prawie nic nie dzialo sie zwyczajnie i po prostu - jak w kazdym
innym - "normalnym" kraju. Bylas "nie po linii", dostalas guzik,
nie mieszkanie i zmuszona bylas wynajmowac je od kogos, kto
nieleganie posiadal az dwa albo i trzy. Chcialas kawalek zylowatej
cieleciny dla dziecka, przywolywalas babe, ktora nielegalnie
ukatrupila swojego cialaka. Potrzebowalas szybkiej interwencji
fachowca do jakiegos zepsutego sprzetu, wbrew sobie, dawalas mu w
lape, bo inaczej, skubany, jesli byl tylko przywolany "z urzedu"
odwalil ci taka chalture, ze po kilku godzinach niby naprawiony
sprzet znow wysiadal i znajdywalas sie w punkcie wyjscia.

Jak czesto w tamtych latach slyszalo sie takie wyrazenia: to sie
da zalatwic, skombinuje ci te czesc, znam takiego jednego, co ci
to zrobi i nie zdziera zbyt duzo... Nie kupic, tylko skombinowac,
nie wezwac do wykonania uslugi, tylko "zalatwic czlowieka", przed
pojsciem do urzedu, szukac znajomosci, ukladow... I to byl ten
"skazony pyl", ktorym chcac nie chcac bylismy przysypywani.

To jakby pestke porzucil na pustyni, lata mijaja, przysypuje ja
piasek. Ile potrzeba pomyslnego wiatru, by te pestke odkryc na
nowo, by zrzucila z siebie przygniatajacy ja ciezar? To trwa
dlugo, zobaczylam to na sobie. Emigrowalam, nie tylko w ucieczce
przed ekonomiczna bryndza, ale takze w poszukiwaniu demokracji,
wolnosci, do ktorego rwalo sie moje "jadro". Mowic bez strachu,
otwarcie, co myslisz, pisac bez ryzyka obrzynajacej cenzury,
zachowywac sie i zyc, jak odpowiada tobie, a nie jakims glupkom z
gory, ktorzy w razie czego wezwa cie na tak zwany dywanik, byc
ocenianym w pracy za profesjonalizm, motywacje, a nie za uklady
czy przynaleznosc do gloryfikowanej albo nie podobajacej sie
akurat partii.

Emigrujac, znalazlam sie w wolnym, demokratycznym kraju. Tak
przynajmniej wtedy myslalam. I co sie okazuje? Trzeba bylo dlugich
lat, bym uprzytomnila sobie naprawde, czym wlasciwie jest ta
demokracja i wolnosc, przez pierwsze lata nawet jej nie
dostrzegalam, nie umialabym, przyparta do muru, zdefiniowac na
czym konkretnie tak naprawde ona polega. Trzeba bylo kolejnych
lat, bym te wolnosc faktycznie docenila i znowu wiele czasu, bym z
tej wolnosci nauczyla sie korzystac. Po prostu nia zyc. Moze
jestem jakas wyjatkowo pod tym wzgledem toporna, w kazdym razie
piasek podporzadkowania, bycia manipulowanym, duchowego
zniewolenia tym narzuconym mi w kraju tak dlugim trzymaniem za
pysk obsypywal sie ze mnie stopniowo i bardzo powoli. Nie bylo to,
jak sobie wyobrazalam wyjezdzajac z Polski, gwaltowne i
natychmiastowe zachlysniecie sie ta legendarna wsrod rodakow w
kraju pelna "zachodnia" wolnoscia.

Za to teraz, posmakowawszy te wolnosc, potrafie ja nie tylko
docenic, ale i wykorzystac w potrzebie. Czym bije na glowe moich
francuskich kolegow. Mysle, ze dla Francuzow wolnosc jest juz
czyms tak naturalnym, czyms, co im sie nalezy, ze ja wrecz
banalizuja, czyli w jakims sensie sami sobie ja odbieraja. Dam
przyklad.

Pisalam juz o tym, ze nasz osrodek dla ludzi uposledzonych i

Re: Homo Sovieticus

1999-06-03 Thread Alex Matejko

At 11:25 PM 6/3/99 +0200, you wrote:
>On Mon, 31 May 1999 11:39:04 -0600, Izabela Bozek wrote:
>
>>
>>Niezwykle optymistyczny i piekny jest poglad
>>Herlinga-Grudzinskiego i nie ma powodu, by mu sie przeciwstawiac.
>>Oczywiscie, ze w kazdym czlowieku jest, a przynajmniej powinno
>>byc "twarde jadro". Niemniej jednak, z odleglej persektywy trudno
>>zauwazac szara i nieprzyjemna rzeczywistosc.
>>Otoz, niezmiernie malo bylo tych "niezlomnych" do konca,
>>nieskalanych i nieprzekupnych. I nie mam tu na mysli jakiegos
>>aktu skundlenia sie w postaci wspolpracy z systemem, czy poddania
>>sie w sensie moralnym , podeptania wartosci, ba, namawiania
>>innych do zmiany myslenia. Mozna bylo sie bronic do "ostatniej
>>krwi", w swoim pojeciu pozostawac wlasnie niezlomnym.
>>Ale fakt, ze zyjac w systemie oddychalo sie skazonym powietrzem,
>>sprawial ze niezaleznie od wlasnej woli adaptowalo sie do
>>sytuacji. Wstawanie o czwartej rano do kolejki po mieso bylo
>>aktem poddania sie, czy sie tego chce czy nie.
>>
>
>Zgadzam sie, calkowicie z Toba, Izabelo, to jadro czyli jakis
>wstret do oportunizmu, zachowanie wiernosci samemu sobie,
>trzymanie sie wartosci, ktore uznalo sie za priorytetowe - wbrew i
>na przekor! - to bardzo piekna sprawa. I wydaje mi sie, ze w
>czasach komunistycznego nacisku to nasze "jadro" zostalo poddane
>trudnej probie. Jedni je porzucali, ciagnac profity z przyzwolenia
>na manipulacje swoja osoba, inni stawali sie jeszcze bardziej
>zatwardziali. Wszyscy jednak bylismy az po uszy zanurzeni w tym
>systemie i swieta racje masz, mowiac, ze realia tamtego zycia
>bombardowaly nas zewszad i w jakims sensie skazaly.
>
>Mysle nawet, ze czym silniejszy byl opor, tym wiekszy nacisk ze
>strony rezimu. Jestes "nie po linii" (czytaj: partynej), nie damy
>ci mieszkania, talonu na samochod, zagranicznego stypendium, itd.
>Trudna proba dla "jadra". Zeby moc przezyc, nie wchodzac
>jednoczesnie w ich gre, zmuszani bylismy do lawirowania, uciekania
>sie do lapowkarstwa albo jakze popularnego w tym czasie tak
>zwanego kombinowania.
>
>Prawie nic nie dzialo sie zwyczajnie i po prostu - jak w kazdym
>innym - "normalnym" kraju. Bylas "nie po linii", dostalas guzik,
>nie mieszkanie i zmuszona bylas wynajmowac je od kogos, kto
>nieleganie posiadal az dwa albo i trzy. Chcialas kawalek zylowatej
>cieleciny dla dziecka, przywolywalas babe, ktora nielegalnie
>ukatrupila swojego cialaka. Potrzebowalas szybkiej interwencji
>fachowca do jakiegos zepsutego sprzetu, wbrew sobie, dawalas mu w
>lape, bo inaczej, skubany, jesli byl tylko przywolany "z urzedu"
>odwalil ci taka chalture, ze po kilku godzinach niby naprawiony
>sprzet znow wysiadal i znajdywalas sie w punkcie wyjscia.
>
>Jak czesto w tamtych latach slyszalo sie takie wyrazenia: to sie
>da zalatwic, skombinuje ci te czesc, znam takiego jednego, co ci
>to zrobi i nie zdziera zbyt duzo... Nie kupic, tylko skombinowac,
>nie wezwac do wykonania uslugi, tylko "zalatwic czlowieka", przed
>pojsciem do urzedu, szukac znajomosci, ukladow... I to byl ten
>"skazony pyl", ktorym chcac nie chcac bylismy przysypywani.
>
>To jakby pestke porzucil na pustyni, lata mijaja, przysypuje ja
>piasek. Ile potrzeba pomyslnego wiatru, by te pestke odkryc na
>nowo, by zrzucila z siebie przygniatajacy ja ciezar? To trwa
>dlugo, zobaczylam to na sobie. Emigrowalam, nie tylko w ucieczce
>przed ekonomiczna bryndza, ale takze w poszukiwaniu demokracji,
>wolnosci, do ktorego rwalo sie moje "jadro". Mowic bez strachu,
>otwarcie, co myslisz, pisac bez ryzyka obrzynajacej cenzury,
>zachowywac sie i zyc, jak odpowiada tobie, a nie jakims glupkom z
>gory, ktorzy w razie czego wezwa cie na tak zwany dywanik, byc
>ocenianym w pracy za profesjonalizm, motywacje, a nie za uklady
>czy przynaleznosc do gloryfikowanej albo nie podobajacej sie
>akurat partii.
>
>Emigrujac, znalazlam sie w wolnym, demokratycznym kraju. Tak
>przynajmniej wtedy myslalam. I co sie okazuje? Trzeba bylo dlugich
>lat, bym uprzytomnila sobie naprawde, czym wlasciwie jest ta
>demokracja i wolnosc, przez pierwsze lata nawet jej nie
>dostrzegalam, nie umialabym, przyparta do muru, zdefiniowac na
>czym konkretnie tak naprawde ona polega. Trzeba bylo kolejnych
>lat, bym te wolnosc faktycznie docenila i znowu wiele czasu, bym z
>tej wolnosci nauczyla sie korzystac. Po prostu nia zyc. Moze
>jestem jakas wyjatkowo pod tym wzgledem toporna, w kazdym razie
>piasek podporzadkowania, bycia manipulowanym, duchowego
>zniewolenia tym narzuconym mi w kraju tak dlugim trzymaniem za
>pysk obsypywal sie ze mnie stopniowo i bardzo powoli. Nie bylo to,
>jak sobie wyobrazalam wyjezdzajac z Polski, gwaltowne i
>natychmiastowe zachlysniecie sie ta legendarna wsrod rodakow w
>kraju pelna "zachodnia" wolnoscia.
>
>Za to teraz, posmakowawszy te wolnosc, potrafie ja nie tylko
>docenic, ale i wykorzystac w potrzebie. Czym bije na glowe moich
>francuskich kolegow. Mysle, ze dla Francuzow wolnosc jest juz
>czyms tak naturalnym, czyms, co im sie nalezy, ze ja wrecz
>banaliz

Re: Homo Sovieticus

1999-06-04 Thread Grzegorz Swiderski

Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
W czwartek, 03 czerwca 1999 o godzinie 11:26 po poludniu
Pani Magdalena Nawrocka napisala:

> (...)
> Emigrujac, znalazlam sie w wolnym, demokratycznym kraju. Tak
> przynajmniej wtedy myslalam. I co sie okazuje? Trzeba bylo
> dlugich lat, bym uprzytomnila sobie naprawde, czym wlasciwie
> jest ta demokracja i wolnosc, przez pierwsze lata nawet jej
> nie dostrzegalam, nie umialabym, przyparta do muru,
> zdefiniowac na czym konkretnie tak naprawde ona polega.
> (...)

Szanowna Pani Magdaleno!
Mnie bardzo interesuje na czym polega ta prawdziwa demokracja!
Zawsze mi sie wydawalo, ze demokracja nie ma nic wspolnego z
wolnoscia - ma natomiast zwiazek z glosowaniem. Dla mnie
demokracja to mozliwosc wybierania wladzy w drodze glosowania.
Dodatkowo nie kazdy sposob glosowania jest demokratyczny - sa
sposoby mniej lub bardziej demokratyczne.

Z Pani przykladu zrozumialem tyle: demokracja polega na tym, ze
jak ktos sie bardzo uprze i bedzie bardzo zdeterminowany, to
wywalczy sobie w demokracji wszystko, nawet jakby lamal przy
tym prawo. Jesli dodatkowo znajdzie wielu sprzymierzencow, to
moze miec pewnosc, ze nie poniesie zadnych konsekwencji za
lamanie prawa, nie grozi mu za to smierc, tortury ani
dlugoletnie wiezienie i nawet ma szanse, ze osiagnie korzysci
polityczne (czyli zdobedzie troszke wladzy) a jego nielegalne
dzialania moga byc zalegalizowane. Czy na tym polega prawdziwa
demokratyczna wolnosc?

W skrocie okreslilbym to tak: "Prawdziwa demokracja polega na
tym, ze tlum jest bezkarny". Zgadza sie?

Z powazaniem,
Grzegorz Swiderski
http://www.datapolis.pl/grzes/



Re: Homo Sovieticus

1999-06-04 Thread Grzegorz Swiderski

Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
W piatek, 04 czerwca 1999 o godzinie 12:32 po poludniu
Pani Magdalena Nawrocka napisala:

> On Fri, 4 Jun 1999 10:58:22 +0200, Grzegorz Swiderski wrote:
>
> > W skrocie okreslilbym to tak: "Prawdziwa demokracja polega
> > na tym, ze tlum jest bezkarny". Zgadza sie?
>
> Nie, nie zgadza sie!;-)
> Demokracja to wolne dzialanie "tlumu";) zgodne z prawem. Na
> przyklad demokratyczne panstwo gwarantujace prawo do strajku,
> znoszace cenzure, itp.

Rozumiem. Czyli jak wladza wybrana w wolnych,
piecioprzymiotnikowych wyborach wprowadzi cenzure i zakaz
strajkowania, to takie panstwo przestanie byc demokratyczne,
tak?

> Nie myslalam tu tylko o demokracji jako o "formie rzadow", ale
> raczej jako o demkratycznym savoir-vivre.

Rozumiem. A monarchistyczny savoir-vivre sie Pani podoba? Ktory
savoir-vivre daje najwiecej wolnosci i dlaczego?

Z powazaniem,
Grzegorz Swiderski
http://www.datapolis.pl/grzes/



Re: Homo Sovieticus

1999-06-04 Thread Magdalena Nawrocka

On Fri, 4 Jun 1999 10:58:22 +0200, Grzegorz Swiderski wrote:

>
>W skrocie okreslilbym to tak: "Prawdziwa demokracja polega na
>tym, ze tlum jest bezkarny". Zgadza sie?
>

Nie, nie zgadza sie!;-)
Demokracja to wolne dzialanie "tlumu";) zgodne z prawem. Na
przyklad demokratyczne panstwo gwarantujace prawo do strajku,
znoszace cenzure, itp.

Nie myslalam tu tylko o demokracji jako o "formie rzadow", ale
raczej jako o demkratycznym savoir-vivre.
z pozdrowieniem,


Magda N



Re: Homo Sovieticus

1999-06-04 Thread Magdalena Nawrocka

On Fri, 4 Jun 1999 12:46:15 +0200, Grzegorz Swiderski wrote:

>Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
>W piatek, 04 czerwca 1999 o godzinie 12:32 po poludniu
>Pani Magdalena Nawrocka napisala:
>
>> On Fri, 4 Jun 1999 10:58:22 +0200, Grzegorz Swiderski wrote:
>>
>> > W skrocie okreslilbym to tak: "Prawdziwa demokracja polega
>> > na tym, ze tlum jest bezkarny". Zgadza sie?
>>
>> Nie, nie zgadza sie!;-)
>> Demokracja to wolne dzialanie "tlumu";) zgodne z prawem. Na
>> przyklad demokratyczne panstwo gwarantujace prawo do strajku,
>> znoszace cenzure, itp.
>
>Rozumiem. Czyli jak wladza wybrana w wolnych,
>piecioprzymiotnikowych wyborach wprowadzi cenzure i zakaz
>strajkowania, to takie panstwo przestanie byc demokratyczne,
>tak?
>
>> Nie myslalam tu tylko o demokracji jako o "formie rzadow", ale
>> raczej jako o demkratycznym savoir-vivre.
>
>Rozumiem. A monarchistyczny savoir-vivre sie Pani podoba? Ktory
>savoir-vivre daje najwiecej wolnosci i dlaczego?
>

Panie Grzegorzu, i czego sie Pan nade mna zneca;-(. To Pan jest
przeciez specjalista (!) zarowno od demokracji, jak i monarchii, i
dobrze Pan zdaje sobie sprawe, ze co bym Panu nie odpowiedziala,
zawsze Pan znajdzie - jak drzazge wbijana w kolano - jak zwykle
celny;-) kontrargument.

Monarchistyczny savoir-vivre w ogole mi sie nie podoba. Byl
umowna, sztywna, obowiazujaca fasada, a wiec absolutnym
zaprzeczeniem wolnosci.

Panstwo wprowadzajace cenzure i ten przykladowy zakaz strajkow nie
jest panstwem demokratycznym, gdyz jest oparte - tu, by sie Panu
przypodobac;-), uzyje Panskiego okreslenia - no wiec, jest oparte
na przymusie. Gdzie nie ma faktycznego zabezpieczenia wolnosci
wszystkich obywateli (zyjacych zgodnie z prawem), tam nie moze byc
mowy o demokracji. Pelno dzisiaj na swiecie takich panstw -
demokratycznych potworkow, przebierancow.

Gdy nastalam we Francji, a w szczegolnosci w tym osrodku dla ludzi
kalekich i chorych, pomyslalam sobie, o kurcze, jestem w krainie
czarow! Po ostatnich wydarzeniach stanowczo szerzej otworzylam
oczy i patrze na wszystko, co dotad byle blyszczace bralam od razu
za dobra monete, bardziej realistyczne. I czesto sobie mysle, ze w
tym niby tak demokratycznym i wolnym kraju, dzieje sie identycznie
jak u nas w Polsce przed laty, a moze jeszcze gorzej, bo
papierkowe prawa i znacznie slabsza kontrola sa doskonala zaslona
dymna dla wszelkich swinskich przekretow.

Bacznie obserwuje, co bedzie dalej. Czy nazwa zlodziei po imieniu?
Kto poniesie konsekwencje zlego czy tez nieuczciwego zarzadzania?
Winni, ci faktycznie odpowiedzialni czy Bogu ducha winni, ktorzy
mieli niefart podlegania nieudolnemu lub nieuczciwemu zarzadowi, a
wiec pracownicy i pensjonariusze? Wytrzeszczam oczy i patrze jak
dziala sprawiedliwosc i demokracja we Francji. Juz leb mi peka od
tej konfrontacji moich naiwnych zalozen z brutalnoscia realiow.
Jak to jednak czlowiek cale zycie sie uczy, a i tak podobno umiera
glupi.:( Mozna pospiewac sobie tylko: "po co nam to bylo?", ale
czy zrobi sie od tego lepiej lub chociazby razniej.:-)

mimo wszystko pogodnie,


Magda N



Przymus, bylo: Homo Sovieticus

1999-06-05 Thread Piotr Palacz

- Original Message -
From: Magdalena Nawrocka <[EMAIL PROTECTED]>
To: <[EMAIL PROTECTED]>
Sent: Friday, June 04, 1999 4:04 PM
Subject: Re: Homo Sovieticus

[...]

> Panstwo wprowadzajace cenzure i ten przykladowy zakaz strajkow nie
> jest panstwem demokratycznym, gdyz jest oparte - tu, by sie Panu
> przypodobac;-), uzyje Panskiego okreslenia - no wiec, jest oparte
> na przymusie. Gdzie nie ma faktycznego zabezpieczenia wolnosci
> wszystkich obywateli (zyjacych zgodnie z prawem), tam nie moze byc
> mowy o demokracji. Pelno dzisiaj na swiecie takich panstw -
> demokratycznych potworkow, przebierancow.

Czy moze Pani wskazac panstwo, istniejace obecnie lub w przeszlosci,
ktore nie byloby oparte na przymusie?

Piotr



Re: Przymus, bylo: Homo Sovieticus

1999-06-05 Thread Magdalena Nawrocka

On Sat, 5 Jun 1999 14:01:17 -0500, Piotr Palacz wrote:

>
>Czy moze Pani wskazac panstwo, istniejace obecnie lub w
>przeszlosci, ktore nie byloby oparte na przymusie?
>

Nie!:-(

Magda N



Homo sovieticus, bylo;Re: O kneblowaniu: Szczypiorski,...

1999-05-28 Thread Piotr Palacz

>Pani Ucie dziekuje za uwagi, ale sie z nimi nie zgadzam. >Widocznie Homo-sovieticus
w Polsce to nie to samo co >Homo-sovieticus w enerdowku.
> To chyba zreszta bardzo prawdopodobne...

A moze pierwej wartaloby cos poczytac na ten temat?

> ... ale chodzilo mi tylko o przyklad rozumowania
>"Homo-sovieticusa", jego niechec do wdawania sie w szczegoly,
>studiowania problemu, analizowania i wyciagania wnioskow...

Jesli powyzsze ma charakteryzowac "homo sovieticus",
to najwiekszym rezerwuarem takich stworkow sa Stany Zjednoczone!

Piotr