Re: Czy tumani w ambasadzie takze? (bylo podwojne obywatelstwo)
At 03:40 PM 7/29/99 -0500, you wrote: Marek pisze: Na stronie Ambasady RP w Waszyngtonie: http://www.polishworld.com/polemb/ Jest _cale_ prawo regulujace wielokrotne obywatelstwo w Polsce. *** Calkiem ciekawe, ale cos tutaj niegra, jezyk angielski Polskiego Konsula lub moj jest slaby? Czyli kto jest tumanem? Ambasady pisze: The required amount of funds necessary to cover the costs of an alien's stay in Poland depends on age and purpose of the entry into Poland: General limits 1.For travelers of 16 years of age and above - 100 zlotys (PLN) per day of stay, but not less then 500 PLN; 1.For travelers of 16 years of age and above - 100 zlotys (PLN) per day of stay, but not less then 500 PLN; ** 100 zlotys (PLN) per day of stay, but not less then 500 PLN; Jak to moze byc STO JEST WIECEJ JAK 500? Pogodnie Seweryn Tu oczywiscie chodzilo o minimum kwoty przy sobie aby moc wjechac do POlski i tam byc turystycznie AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: List do Panien Z.
At 09:56 AM 6/5/99 +0800, you wrote: Drogie Panny Z, To co pisze tutaj to jest ogolne wrazenie z caloksztaltu tworczosci wiec prosze sie nie dopytywac o szczegoly. Wszyscy wiemy ze jestescie mile, bardzo inteligentne, z dobrego krakowskiego domu i to wszystko co za tym idzie, ale robicie sie troche "annoying". Podsylacie nam tu interesujece teksty i chwala Wam za to, ale skonczcie prosze z tymi wszystkowiedzacemi komentarzami. Po prostu bierzcie wiecej przykladu ze starszych i popatrzcie jak to robi wasza Mama. Pozwolcie dyskusji rozwijac sie samej i dajcie nam staruszkom jakies pole do popisu. I wiecej troche skromnosci i powsciagliwosci w sadach. Bo jeszcze pare lat takiego treningu i staniecie sie obie osobkami nie do zniesienia... Pozdrowienia serdeczne Anna Niewiadomska Nie bardzo wiem o co chodzi ale Anne popieram pryncypialnie AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Homo Sovieticus
At 11:25 PM 6/3/99 +0200, you wrote: On Mon, 31 May 1999 11:39:04 -0600, Izabela Bozek wrote: Niezwykle optymistyczny i piekny jest poglad Herlinga-Grudzinskiego i nie ma powodu, by mu sie przeciwstawiac. Oczywiscie, ze w kazdym czlowieku jest, a przynajmniej powinno byc "twarde jadro". Niemniej jednak, z odleglej persektywy trudno zauwazac szara i nieprzyjemna rzeczywistosc. Otoz, niezmiernie malo bylo tych "niezlomnych" do konca, nieskalanych i nieprzekupnych. I nie mam tu na mysli jakiegos aktu skundlenia sie w postaci wspolpracy z systemem, czy poddania sie w sensie moralnym , podeptania wartosci, ba, namawiania innych do zmiany myslenia. Mozna bylo sie bronic do "ostatniej krwi", w swoim pojeciu pozostawac wlasnie niezlomnym. Ale fakt, ze zyjac w systemie oddychalo sie skazonym powietrzem, sprawial ze niezaleznie od wlasnej woli adaptowalo sie do sytuacji. Wstawanie o czwartej rano do kolejki po mieso bylo aktem poddania sie, czy sie tego chce czy nie. Zgadzam sie, calkowicie z Toba, Izabelo, to jadro czyli jakis wstret do oportunizmu, zachowanie wiernosci samemu sobie, trzymanie sie wartosci, ktore uznalo sie za priorytetowe - wbrew i na przekor! - to bardzo piekna sprawa. I wydaje mi sie, ze w czasach komunistycznego nacisku to nasze "jadro" zostalo poddane trudnej probie. Jedni je porzucali, ciagnac profity z przyzwolenia na manipulacje swoja osoba, inni stawali sie jeszcze bardziej zatwardziali. Wszyscy jednak bylismy az po uszy zanurzeni w tym systemie i swieta racje masz, mowiac, ze realia tamtego zycia bombardowaly nas zewszad i w jakims sensie skazaly. Mysle nawet, ze czym silniejszy byl opor, tym wiekszy nacisk ze strony rezimu. Jestes "nie po linii" (czytaj: partynej), nie damy ci mieszkania, talonu na samochod, zagranicznego stypendium, itd. Trudna proba dla "jadra". Zeby moc przezyc, nie wchodzac jednoczesnie w ich gre, zmuszani bylismy do lawirowania, uciekania sie do lapowkarstwa albo jakze popularnego w tym czasie tak zwanego kombinowania. Prawie nic nie dzialo sie zwyczajnie i po prostu - jak w kazdym innym - "normalnym" kraju. Bylas "nie po linii", dostalas guzik, nie mieszkanie i zmuszona bylas wynajmowac je od kogos, kto nieleganie posiadal az dwa albo i trzy. Chcialas kawalek zylowatej cieleciny dla dziecka, przywolywalas babe, ktora nielegalnie ukatrupila swojego cialaka. Potrzebowalas szybkiej interwencji fachowca do jakiegos zepsutego sprzetu, wbrew sobie, dawalas mu w lape, bo inaczej, skubany, jesli byl tylko przywolany "z urzedu" odwalil ci taka chalture, ze po kilku godzinach niby naprawiony sprzet znow wysiadal i znajdywalas sie w punkcie wyjscia. Jak czesto w tamtych latach slyszalo sie takie wyrazenia: to sie da zalatwic, skombinuje ci te czesc, znam takiego jednego, co ci to zrobi i nie zdziera zbyt duzo... Nie kupic, tylko skombinowac, nie wezwac do wykonania uslugi, tylko "zalatwic czlowieka", przed pojsciem do urzedu, szukac znajomosci, ukladow... I to byl ten "skazony pyl", ktorym chcac nie chcac bylismy przysypywani. To jakby pestke porzucil na pustyni, lata mijaja, przysypuje ja piasek. Ile potrzeba pomyslnego wiatru, by te pestke odkryc na nowo, by zrzucila z siebie przygniatajacy ja ciezar? To trwa dlugo, zobaczylam to na sobie. Emigrowalam, nie tylko w ucieczce przed ekonomiczna bryndza, ale takze w poszukiwaniu demokracji, wolnosci, do ktorego rwalo sie moje "jadro". Mowic bez strachu, otwarcie, co myslisz, pisac bez ryzyka obrzynajacej cenzury, zachowywac sie i zyc, jak odpowiada tobie, a nie jakims glupkom z gory, ktorzy w razie czego wezwa cie na tak zwany dywanik, byc ocenianym w pracy za profesjonalizm, motywacje, a nie za uklady czy przynaleznosc do gloryfikowanej albo nie podobajacej sie akurat partii. Emigrujac, znalazlam sie w wolnym, demokratycznym kraju. Tak przynajmniej wtedy myslalam. I co sie okazuje? Trzeba bylo dlugich lat, bym uprzytomnila sobie naprawde, czym wlasciwie jest ta demokracja i wolnosc, przez pierwsze lata nawet jej nie dostrzegalam, nie umialabym, przyparta do muru, zdefiniowac na czym konkretnie tak naprawde ona polega. Trzeba bylo kolejnych lat, bym te wolnosc faktycznie docenila i znowu wiele czasu, bym z tej wolnosci nauczyla sie korzystac. Po prostu nia zyc. Moze jestem jakas wyjatkowo pod tym wzgledem toporna, w kazdym razie piasek podporzadkowania, bycia manipulowanym, duchowego zniewolenia tym narzuconym mi w kraju tak dlugim trzymaniem za pysk obsypywal sie ze mnie stopniowo i bardzo powoli. Nie bylo to, jak sobie wyobrazalam wyjezdzajac z Polski, gwaltowne i natychmiastowe zachlysniecie sie ta legendarna wsrod rodakow w kraju pelna "zachodnia" wolnoscia. Za to teraz, posmakowawszy te wolnosc, potrafie ja nie tylko docenic, ale i wykorzystac w potrzebie. Czym bije na glowe moich francuskich kolegow. Mysle, ze dla Francuzow wolnosc jest juz czyms tak naturalnym, czyms, co im sie nalezy, ze ja wrecz banalizuja, czyli w jakims sensie sami sobie ja odbieraja. Dam przyklad. Pisalam juz o tym, ze nasz osrodek dla
Re: Z wizyta w Anglii
At 07:44 PM 5/24/99 +0200, you wrote: "Pierwsze czrerdziesci lat dostarczaja nam tekstu, reszta jest komentarzem." - Artur Schopenhauer Oho, i tu by sie zgadzalo. Nie tylko, ze jestem juz po czterdziestce, ale i mam ogromna chec na komentarz. Co nie znaczy, zebym znow miala sie czuc taka stara, przeciwnie chyba, bo jako zagorzaly domator i fotelowy odkrywca swiata, nagle mi cos odbilo i podjelam decyzje nieodwolalnie stanowcza, by po raz pierwszy od tych kilkunastu lat, gdy zyje w Europie odwiedzic Anglie, ktora jest od Francji tuz tuz za kanalowa miedza, a do ktorej jakos nigdy nie bylo mi po drodze, no i tu wroce do aforyzmu - niczego, ale to niczego w tej podrozy nie odkrywalam, za to moge bez zbednego krygowania sie po swojemu te wycieczke skomentowac. Od razu zreszta sie zastrzegam, ze jest to komentarz robiony na zywo i wylacznie subiektywny. Zeby ktos potem nie mial do mnie pretensji, ze mu sie cos tam nie zgadzalo. "Tekstu" niech szuka sobie sam, tuptajac po Londynie albo niech przestudiuje przewodnik turystyczny. Ja komentuje, nic wiecej.:) Zreszta motywy mojej wycieczki byly raczej macierzynskie niz poznawcze jako, ze moj syn, Michal, studiuje w Kingston, uroczym, uniwersyteckim miasteczku obok Londynu, a zawszec silniejszy to motyw - matczyna tesknota od mlodzieniaszkowego glodu nowych wrazen i napedowej ciekawosci poznawania swiata. Bylam piec dni. Ani za duzo, ani za malo, by sie napatrzyc, nasluchac, wyrobic sobie jakas tam opinie o naszych wyspiarskich sasiadach. Moze sie myle, moze to bedzie plytkie, co powiem, ale stwierdzam: Anglia to "inny swiat"! Zupelnie inna mentalnosc ludzi, styl zycia, organizacja pracy. Anglia ma swoja niepowtarzalna specyfike, specyfike oparta na zamierzchlej tradycji, kupe zwyczajow, regul, rytualow, ktore to grzecznie nazwalabym dziwactwem. I co jest najbardziej w tym wszystkim szokujace, to ta jakas niezrozumiala, nieprawdopodobnie uparta zawzietosc, by w pewnych sprawach zostawic wszystko jak bylo, nie zminic niczego ani na jote. Anglia jest mumia dzisiejszego swiata! Trzymac sie wszystkiego, co bylo od wiekow, niewazne, czy madre to, czy zupelnie glupie, jakby sie bali jakichkolwiek zmian i nowosci. Wszystko konserwowac! Monarchie, lordowskie tytuly, stare budowle, odwieczne protokuly... Raz w zamierzchlych czasach wprowadzone w zycie ma zostac jak bylo. Absurdalnosci takiego podejscia na co dzien, by dac jakis przyklad, sama doswiadczylam dotkliwie, korzystajac z podlondynskiej kolei. Takiego burdelu nie widzialam we Francji nawet w czasie dlugotrwalych strajkow SNCFu. Kiedy u nas pracownicy kolei strajkuja, chociaz minimum transportu jest zapewnione. Rozklad pociagow, choc liczebnie ograniczony, podany jest wszem i wobec i jest dosc scisle przestrzegany. W podlondynskiej komunikacji nic, ale to nic nie wiadomo. Ludzie lataja jak oglupiale barany z jednego peronu na drugi, zmieniaja pociagi na zasadzie - a moze chociaz ten ruszy, a moze zatrzyma sie na stacji, ktora mnie intersesuje? Byc moze trafilam na jakies niefartowne dni tej "tradycyjnej kolei", takie jednak odnioslam wrazenie. Mimo, ze w oglupialym tlumie pelno ubranych na zolto "sluzbistow", na przyklad do sprawdzania biletow (drogich jak cholera!), ustawionych zaraz za kontrolnym automatycznym przejsciem, i oni bezradnie rozkladaja rece - cos tam sie stalo, gdzies tam sie zapchalo, ktorys z pociagow sie zepsul, tory sie wypaczyly i inne tego typu przypadlosci, ktore sprawiaja, ze teoretycznie mialo cos jechac, a nie jedzie. Jak sie naprawi to moze cos gdzies ruszy, wciaz nie wiadomo co i dokad. Radocha po pachy! A jak juz ktorys pociag mial odjezdzac, pojawial sie zawiadowca stacji - taki najprawdziwszy! - uniformowany i z duzym lizakiem. Jezusie, jaka nostalgia mnie ogarnela! Zupelnie jak w naszej kochanej Polsce zaraz w powojennych czasach. Jakby nie bylo corka kolejarza jestem, moze dlatego tak mnie wzielo. Naogladalam sie troche rodzinnych, jeszcze takich czarno-bialych zdjec i tu identiko. W koncu jakby nie bylo, to Anglicy wymyslili kolej. Jak wybudowal im ten Stephenson pierwsza linie w 1825 roku, tak juz zostalo. Zmieniac, usprawniac - ostroznie, powolutku albo najlepiej wcale. Ale w deche! Francuzi w takiej sytuacji zrobiliby pieklo. Kazdy by sie zzymal, klal, pieklil ile wlezie na takie olewanie, balagan i marnotrawstwo czasu, a Anglicy - rezygnacja i spokoj. I tak to zobaczylam przyslowiowa angielska flegme. Oj, nie na moje nerwy taka flegma, od razu Wam mowie. A oni, moze i remedium na tak zwariowane zycie wynalezli - i bylaby to wcale nieglupia ciekawostka, rzecz mala, a cieszy - a sa to mianowicie wszedobylskie rozdzwonione przenosne telefony. Wszedzie dzwoni - w oglupialym biegu po londynskich dworcach, w barach, autobusach, w sklepach na ulicy - kazdy cos perroruje, nie przerywajac zagonionej rutyny codziennego zycia. W przedziale "pociagu do nikad", w ktorym sie nagle znalezlismy poza mna wszyscy pozostali pasazerowie wydzwaniali na prawo i lewo, dzwonienie malych
Re: dobre maniery
poprzednio "delete". No chyba ze Pan ma jakis zupelnie niezwykly komputer? Ale mysle ze nie! Wszystkie dzialaja na podobnych zasadach! Pozdrowienia Anna Niewiadomska. Serdecznie dziekuje za zyczliwa rade AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Lem o rzeczach ludzkich
Niektorzy twierdza, ze na poly juz zardzewialy; nie moge tego potwierdzic ani zanegowac. Nawet gdyby mi dostarczono dane pochodzace z CIA, to po wpadce z chinska ambasada w Belgradzie nie dalbym za nie zlamanego miedziaka. A skoro juz na Amerykanach psy dzis wieszam: niektorzy, i ja takze, twierdza, ze pani Albright koniecznie powinna nosic dluzsze spodnice, jej nogi budza bowiem powszechna niechec do Stanow Zjednoczonych. Kilka podbrodkow - trudno, ale spodnice mozna troche wydluzyc. -o-o-o-o-o- "Tygodnik Powszechny" 23 maja 1999. Ladnie napisane AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: dobre maniery
At 02:46 PM 5/15/99 +0200, you wrote: Do tego zbioru 13 dobrych manier autorstwa pana Matejki nalezaloby wlasciwie dopisac JAKO PUNKT PIERWSZY nastepujaca maksyme: (1) usuwac "wklejki", wycinac ogony, i zachowac *jakas* proporcje pomiedzy dlugoscia wlasnych komentarzy wzgledem tekstow ktore sie cytuje (a co dopiero w calosci!). Jednolinijkowe bowiem potwierdzenia itp dlugich, i wczesniej juz znanych materialow, w czym wlasnie celuje nasz pan "Kamyczek"[*], jest oznaka co najmniej braku zrozumienia medium w ktorym sie pisze, jesli nie pogardy dla (czasu i energii) czytelnikow (a to ?chyba? przeczy maksymie pt. "Byc zawsze dobrze wychowany[m]".) Niewatpliwie "szukajacy dziury w calym" __L [13 zyciowych "maksym" AJM wycietych] [*] Uzasadnienie tezy: On 99-05-15 01:49 -0600 sez Alex Matejko: [ 35 linijek wklejki] [ 16 linijek zyciowych "maksym" autorstwa AJM] On 99-05-15 01:54 -0600 sez Alex Matejko: [ 9 linijek wklejki] [ 1 linijka komentarza AJM] [140 linijek wklejki] On 99-05-15 02:05 -0600 sez Alex Matejko: [ 59 linijek wklejki zawierajacej raz jeszcze "maksymy"] ["OK", czyli jednosylabowy komentarz AJM] Jestem pelen autentycznej skruchy tylko ze nie wszystko zrozumialem.Bylbym bardzo wdzieczny za przyklad ktory uzmyslowi mi dokladnie na czym polegaja moje bledy (starosc nie radosc!).Poza tym moze nieslusznie rozumuje,ze Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
emigranckie resentymenty
Oszczerstwa sa skuteczna bronia tam, gdzie apeluja do wartosci na tyle istotnych dla danego kregu ludzi, ze ci reaguja na nie. Na przyklad jakie takie poczucie wspolnoty etnicznej,politycznej czy religijnej jest potrzebne aby ludzie wogole reagowali na te lub inne pomowienia. Widac to zwlaszcza wsrod emigrantow, ze tylko starsi faktycznie biora na serio rozne oszczercze plotki, podczas gdy mlodziez malo juz one obchodza,chyba ze chodzi o usuniecie z siodla kogos, kto widomie przeszkadza. Socjologicznie jest interesujace ustalic funkcje danego oszczerstwa.Nie koniecznie to ostatnie musi byc bezposrednio interesowne( na przyklad dany dzialacz chce wygryzc innego dzialacza i zajac jego miejsce). Nieraz plotkarze i oszczercy wyzywaja sie w tym na przyklad,ze pisza anonimowe listy do miejscowych wladz po to tylko aby miec poczucie spelnienia "patrotycznego" obowiazku a poza tym aby podbudowac poczucie wlasnej sily i wartosci, przekonac samego siebie o tym,ze jest sie ciagle jeszcze kim wplywowym,kto wprawdzie nie moze cos istotnego zrobic, ale przynajmniej zaszkodzi rodakowi innemu ideologicznie niz on sam.Czasem wystarczy po prostu jawnie przez telefon przekazac komus zlosliwe docinki ,aby sie na nim wyzyc. Znacznym spolecznym niebezpieczenstwem jest atmosfera strachu wobec otoczenia , ktore ni stad ni zowad posadza rodaka o jakies ukryte zle zamiary,zwlaszcza gdy ten rodak ma byc jakoby na obcej sluzbie. W takiej wlasnie atmosferze nastepuje nieraz eskalacja walki o wladze,a mianowicie rozni ambitni osobnicy usiluja takimi wlasnie niegodnymi sposobami wykazac,ze sa jakoby szczegolnie czujni,a wiec zasluguja na danie im po to aby "gruntownie oczyscic teren od obcych agentow". Mniej drastycznym zabiegiem jest rzucanie pomowien na siebie nawzajem, ze ten lub inny nie jest dostatecznie ofiarny,patriotyczny, obowiazkowy, spolecznie zasluzony itd.Tym sposobem mozna jakis czas mniej lub bardziej gorowac nad innymi przy lada okazji wypominajac im rzekoma opieszalosc w sluzeniu "slusznej" sprawie. Jesli ktos ma szczegolna przyjemnosc w wytykaniu innym tego lub innego, to laczy skutecznie przyjemne z pozytecznym: sam wydzwiga sie w miejscowej hierarchii spolecznej a jednoczesnie umacnia swoje poczucie wlasnej wartosci w porownaniu z innymi, ktorzy jakoby nie sa dostatecznie patriotyczni,swietobliwi,ofiarni,cnotliwi itd. Im trafniej uda sie umiejscowic cudze niedostatki tym latwiej zostac samemu swietlana postacia korzystnie wybijajaca sie od mniej lub bardziej nijakiej reszty.Niektorzy ambitni "patrioci" nabieraja mistrzowstwa w protekcjonalnym traktowaniu "maluczkich" wypominajac im przy lada okazji, ze nie sa dosc aktywni, zangazowani,ofiarni itd. Im wiecej znajdzie sie w tym wzgledzie naiwniakow,ktorzy wezma powaznie pouczenia im udzielane i podporzadkuja sie na zasadzie uczen-mistrz, tym glebiej rosnie autorytet "prawdziwych [patriotow" w stosunku do "prozniaczej" reszty. To wszystko jest szczegolnie istotne psychologicznie dla takich ludzi ktorym z takich lub innych wzgledow nie powiodlo sie za granica i gryzie ich ich to wlasnie, a polonijne zaszczyty sa dla nich jakim takim zadoscuczynieniem,nawet jesli okupionym nieszczerym i wrecz pokretnym postepowaniem. Innosc gry uprawianej swiadomie lub nie w stosunku do miejscowych rodakow anizeli w stosunku do wlasnych dzieci szybko wsiakajacych w miejscowe obce srodowisko jest bardzo znamiennym zjawiskiem. Zgorzknienie ma tutaj swoje zrodlo i zabarwia stosunek do innych: z jednej strony patos patriotyczny podtrzymywany glownie dla dobrego mniemania o samym sobie,a z drugiej strony zalosc w stosunku do samego siebie ze na obcej ziemi nie udalo sie osiagnac dostatecznie duzo,albo wreszcie chroniczne nieprzystosowanie. Protekcjonalne poklepywanie rodakow z pozycji wlasnej wyzszosci idzie w parze z nieszczeroscia w stosunku do nich co niekiedy wrecz uniemozliwia wszelkie autentyczne porozumienie. Wszystko to towarzyszy wsiakaniu w obcy grunt zwlaszcza jesli ma sie w tym wzgledzie poczucie niedosytu: mierzylo sie wyzej anizeli udalo sie, ciagle czuje sie niepewnie na obcym gruncie, traci sie kontakt z wlasnymi dziecmi i wnukami, wlasne srodowisko etniczne widomie wiednie, zycie religijne nie jest dosc glebokie aby odbic od dna i znalezc inny sens zycia niz dotad,z obcymi wokol nie ma sie porozumienia. Rodzace sie stad resentymenty produkuja zgorzknienie, ktoremu trudno oprzec sie. Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
dobre maniery
Zawsze brakowalo mi cierpliwosci, cnoty zreszta nie tylko chrzescijanskiej a szkoda gdyz malo co cwiczy tak duchowo jak na przyklad wysluchiwanie gaduly, w dodatku uszczypliwego, ktory nie pozwala aby mu cokolwiek wtracic do jego watku ciagnietego w nieskonczonosc,a jeszcze w dodatku upstrzonego tu i owdzie osobistymi upszypliwosciami w rodzaju: "Pan nic nie rozumie " , "Tlumaczylem Panu wiele razy ale bez skutku", "Jak mozna nie polapac sie w tak oczywistej prawdzie ?"itd. Malo co tak sprzyja umoralnioeniu samego siebie jak wlasnie zachowanie chlodno- spokojnej postawy wobec rozmowcy bezceremonialnie dyktujacemu swoje apelacyjnie wszystkie kontragumenty, osmieszajacemu nasze wlasne prawdy, po prostu nie dopuszczajacemu do slowa. Zostac pokonany po prostu przez cudze zagadanie oczywiscie nie jest bynajmniej chwalebne. A jeszcze gorzej gdy to ma miejsce w naszym wlasnym domu bo jak tutaj uciec od kontrowersji wymawiajac sie tym lub innym? Pozostaje li tylko traktowac te cale wydarzenie jako cwiczenie duchowe w milosci blizniego i poblazliwosci w stosunku do cudzych przywar. Sa przeciez ludzi mniej lub bardziej nieznosni, ktorzy uwielbiaja slowne pokonanie przeciwnika i dla nich spieranie sie jest swoista rozkosza nieustannie poszukiwana przez nich. A przeciez zubozejemy nas samych jesli bedziemy za wszelka cene unikali takiego wlasnie prysznica argumentow trudnych lub niemozliwych do przyjecia przez nas, ktore podwazaja wartosci uznane przez nas jako swiete. Co wiecej, wyraznie nieraz nie chcemy kontrowersji ktora moglaby naruszyc porzadek w nas tkwiacy, traktowany przez nas jako oczywisty a zupelnie lekcewazony przez naszego adresarza. Ale z drugiej strony jak mozemy sprawdzic trwalosc tego, co jest nasza postawa zasadnicza, jesli nie pozwolimy komus innemu spierac sie z nami? To my mamy przeciez promieniowac tym co w nas jest podstawowe i ani nie uciekac od przeciwnika, ani nie zatkac sobie uszu na to co on/ona mowi, ani wreszcie nie czmychnac pod lada pozorem. Tylko spokoj moze nas uratowac i zachowanie jego wlasnie jest tarcza ochraniajaca nas przed cudzym mieczem. Poza tym adwersarz musi zostac przez nas w pelni zrozumiany: o co mu wlasciwie chodzi? Jakie sa przeslanki jego argumentacji? W czym jest tak naprawde cala rzecz? Jak dalece on/ona faktycznie rozumie nasze wlasne przeslanki? Na ile jego/jej argumenty w czyms wzbogacaja i rewiduja nasza znajomosc i rozumienie danej sprawy? Czy i jaka slusznosc kryje sie w tym co on/ona mowi? O ile potraktujemy dana kontrowersje li tylko jako wzajemna demonstracje sil i stanowisk to wlasciwie nic z tego nie zyskujemy. A przeciez poznanie swiata jest procesem nieustannym az do naszego konca i kazde zyciowe zdarzenie ma nas wiele uczyc. Jesli zamkniemy sie li tylko w gronie ludzi zdecydowanie zgadzajacych sie wzajemnie to bardzo ograniczymy nasze i cudze horyzonty. A przeciez nasza rola przewodnia jest nieustannie poznawac swiat w calym jego skomplikowaniu, Dlatego kazdy adwersarz napotykany przez nas na sciezce zycia jest mniej lub bardziej znakomita okazja aby skorygowac prawde o swiecie i o nas samych. To oczywiscie nie znaczy, ze trzeba zmieniac poglady i afiliacje jak rekawiczki. Ale kazdy nie zgadzajacy sie z nami a spotkany na sciezce zycia jest proba ogniowa czy aby nie przestalismy szukac prawdy zadowalajac sie pol- lub cwierc-prawdami, Pamietam czlowieka bardzo wyksztalconego ktory chwalil sie przede mna ze on pogladow nigdy nie zmienil od dziecinstwa. Sadze ze bardzo duzo on stracil stojac na takim wlasnie niewzruszonym stanowisku. Zyjemy tutaj na ziemi nie po to aby zostac tacy sami,ale aby rozwijac sie poprzez konfrontacje ze swiatem przez nas poznawanym, ale tez i dzieki nam jakos zmienianym mniej lub bardziej udatnie. Ludzie wladzy, nie tylko tej na gorze ale takze tej skromnie umiejscowionej na dole, niestety nie grzesza cierpliwoscia: przerywaja grubiansko komus mniej od nich waznemu na zasadzie "prosze sie streszczac!" , nie maja czasu dla kazdego kto jest mniej wazny, sa bardzo wyrachowani w udzielaniu sie innym, roszcza sobie wyjatkowosc.Przymilny usmiech jest dla srodkow przekazu masowego i osob zgromadzonych na masowce, na fotografii i przede wszystkim w telewizji. A szkoda, gdyz dobry przyklad dawany w kontaktach bezposrednich bylby bardzo budujacy i chwalebny. Dygnitarz ludzki na codzien to jest przeciez rarytas godny podziwu i powielenia na skale ogolna. Od zarania ludzkosci podziwiano i zachowywano we wdziecznej pamieci wszystkich tych na gorze, ktorym nie uderzyla woda sodowa do glow . Polscy nowobogaccy powinni to wlasnie wziac sobie bardzo do serca bo zly pan to codzienne wydarzenie a dobry pan to cos wyjatkowego.Tylko,ze dobrych panow pamieta sie zawsze a innych tylko gdy szczegolnie dokuczyli. Marsowa mina dlatego byla i jest powszechna cecha kierownikow nizszego szczebla,ze ich autorytet jest chwiejny i trzeba go na
Re: dobre maniery
At 01:47 PM 5/15/99 +0800, you wrote: No wlasnie, to moze ja skorzystam z tytulu i napisze cos o dobrych manierach. Dobre maniery nie byly w laskach przez ostatnie piedziesiat lat w Polsce. Walczyl z nimi socjalizm teraz zdaje sie walcza z nimi feministki, a ja tam uwazam ze dobre maniery sa potrzebne i ze bardzo ulatwiaja zycie. Wiele na przyklad wykroczen z gatunku sexual harrasment nigdy nie mialo by miejsca gdyby stary dobry zwyczaj, ze przy kobietaach nie opowiada sie wulgarnych kawalow i nie uzywa brzydkich slow (he, he kto to pisze powie Pan Mezynski , ale tamto to byla zupelnie inna sprawa - dyskusja o jezyku!). Ze rece trzyma sie przy sobie ( "Kanadyjczycy" pamietaja moze jak premier John Turner klepnal kolezanke partyjna na oczach calego narodu z calej sily w tylek bo chcial jej pogratulowac sukcesu w wyborach) i ogolnie utrzymuje stosowny dystans kiedy rozmawia sie z obca osoba. Dobre maniery przy stole tez sie przydaja. Wszystko odbywa sie sprawniej i estetyczniej kiedy kazdy uzywa noza i widelca, serwetki, nie macha niepotrzebnie rekami nie mowiac o tym ze nie siorbie, nie mlaska i nie beka (chociaz to juz nie w Chinach!). Mam wiec nadzieje ze w wolnej Polsce dobre maniery wracaja do lask, szczegolnie ze nawet z biznesowego punktu widzenia sa oplacalne. Bardzo czesto ostatni "interview" na powazniejsze stanowisko odbywa sie w restauracji miedzy innemi dlatego zeby sprawdzic czy kandydat umie porzadnie jesc i jak naprawde zachowuje sie wtedy gdy atmosfera rozluzni sie po wypiciu kilku kieliszkow wina. ( Przedtem tez poproszono tegoz kandydata, zeby napisal swoj zyciorys odrecznie, a to zeby sprawdzic czy nie robi zbyt wielu bledow ortograficznych!) Jednym slowem, zaczynam dyskusje o manierach majac nadzieje ze sie ciekawie rozwinie. Pozdrowienia Anna Niewiadomska. To wazna sprawa te maniery.Mozna dodac miedzy innymi takie rady: Nie opluwac rodaka tylko dlatego ze jest innego zdania na dany patriotyczny temat Nie robic donosikow Nie zamartwiac sie tym ze nie ma sie dosc orderow,dyplomow uznania itd Nie robic ponurej miny z powodu niedopieszczenia przez otoczenie Nie oczekiwac zbyt duzo od innych Nie wyliczac przy lada okazji rodakom ich rzekomych wad Nie obnosic sie ze swa swietobliwoscia i patriotyzmem Nie szukac dziury w calym Byc zawsze dobrze wychowany Dostrzegac cudze zaslugi Dziekowac za to co sie dostaje Byc programowo opiekunczym Odnosze te zyczenia w stosunku do siebie(nie jestem bez grzechu w tym wzgledzie!) jak i do innych AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: dobre maniery
At 01:49 AM 5/15/99 -0600, you wrote: At 01:47 PM 5/15/99 +0800, you wrote: No wlasnie, to moze ja skorzystam z tytulu i napisze cos o dobrych manierach. Dobre maniery nie byly w laskach przez ostatnie piedziesiat lat w Polsce. Walczyl z nimi socjalizm teraz zdaje sie walcza z nimi feministki, a ja tam uwazam ze dobre maniery sa potrzebne i ze bardzo ulatwiaja zycie. Wiele na przyklad wykroczen z gatunku sexual harrasment nigdy nie mialo by miejsca gdyby stary dobry zwyczaj, ze przy kobietaach nie opowiada sie wulgarnych kawalow i nie uzywa brzydkich slow (he, he kto to pisze powie Pan Mezynski , ale tamto to byla zupelnie inna sprawa - dyskusja o jezyku!). Ze rece trzyma sie przy sobie ( "Kanadyjczycy" pamietaja moze jak premier John Turner klepnal kolezanke partyjna na oczach calego narodu z calej sily w tylek bo chcial jej pogratulowac sukcesu w wyborach) i ogolnie utrzymuje stosowny dystans kiedy rozmawia sie z obca osoba. Dobre maniery przy stole tez sie przydaja. Wszystko odbywa sie sprawniej i estetyczniej kiedy kazdy uzywa noza i widelca, serwetki, nie macha niepotrzebnie rekami nie mowiac o tym ze nie siorbie, nie mlaska i nie beka (chociaz to juz nie w Chinach!). Mam wiec nadzieje ze w wolnej Polsce dobre maniery wracaja do lask, szczegolnie ze nawet z biznesowego punktu widzenia sa oplacalne. Bardzo czesto ostatni "interview" na powazniejsze stanowisko odbywa sie w restauracji miedzy innemi dlatego zeby sprawdzic czy kandydat umie porzadnie jesc i jak naprawde zachowuje sie wtedy gdy atmosfera rozluzni sie po wypiciu kilku kieliszkow wina. ( Przedtem tez poproszono tegoz kandydata, zeby napisal swoj zyciorys odrecznie, a to zeby sprawdzic czy nie robi zbyt wielu bledow ortograficznych!) Jednym slowem, zaczynam dyskusje o manierach majac nadzieje ze sie ciekawie rozwinie. Pozdrowienia Anna Niewiadomska. To wazna sprawa te maniery.Mozna dodac miedzy innymi takie rady: Nie opluwac rodaka tylko dlatego ze jest innego zdania na dany patriotyczny temat Nie robic donosikow Nie zamartwiac sie tym ze nie ma sie dosc orderow,dyplomow uznania itd Nie robic ponurej miny z powodu niedopieszczenia przez otoczenie Nie oczekiwac zbyt duzo od innych Nie wyliczac przy lada okazji rodakom ich rzekomych wad Nie obnosic sie ze swa swietobliwoscia i patriotyzmem Nie szukac dziury w calym Byc zawsze dobrze wychowany Dostrzegac cudze zaslugi Dziekowac za to co sie dostaje Byc programowo opiekunczym Odnosze te zyczenia w stosunku do siebie(nie jestem bez grzechu w tym wzgledzie!) jak i do innych AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196 OK Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: emigranckie resentymenty
At 11:57 PM 5/14/99 -0700, you wrote: Nic dodac nic ujac. Jest to rownie zalosne jak i nieuniknione. Na pocieszenie moge dodac iz grupy o ktorych pan pisze to zdecydowana mniejszosc. Pozostala 'wieksza' polowa to ludzie zharmonizowani z otaczajacym srodowiskiem. I wedlug mnie tak jest dobrze dla wszystkich. Pozdrawiam Sliwka Oby tak zawsze i wszedzie bylo! AJM -Original Message- From: Alex Matejko [EMAIL PROTECTED] To: [EMAIL PROTECTED] [EMAIL PROTECTED] Date: Friday, May 14, 1999 5:03 PM Subject: emigranckie resentymenty Oszczerstwa sa skuteczna bronia tam, gdzie apeluja do wartosci na tyle istotnych dla danego kregu ludzi, ze ci reaguja na nie. Na przyklad jakie takie poczucie wspolnoty etnicznej,politycznej czy religijnej jest potrzebne aby ludzie wogole reagowali na te lub inne pomowienia. Widac to zwlaszcza wsrod emigrantow, ze tylko starsi faktycznie biora na serio rozne oszczercze plotki, podczas gdy mlodziez malo juz one obchodza,chyba ze chodzi o usuniecie z siodla kogos, kto widomie przeszkadza. Socjologicznie jest interesujace ustalic funkcje danego oszczerstwa.Nie koniecznie to ostatnie musi byc bezposrednio interesowne( na przyklad dany dzialacz chce wygryzc innego dzialacza i zajac jego miejsce). Nieraz plotkarze i oszczercy wyzywaja sie w tym na przyklad,ze pisza anonimowe listy do miejscowych wladz po to tylko aby miec poczucie spelnienia "patrotycznego" obowiazku a poza tym aby podbudowac poczucie wlasnej sily i wartosci, przekonac samego siebie o tym,ze jest sie ciagle jeszcze kim wplywowym,kto wprawdzie nie moze cos istotnego zrobic, ale przynajmniej zaszkodzi rodakowi innemu ideologicznie niz on sam.Czasem wystarczy po prostu jawnie przez telefon przekazac komus zlosliwe docinki ,aby sie na nim wyzyc. Znacznym spolecznym niebezpieczenstwem jest atmosfera strachu wobec otoczenia , ktore ni stad ni zowad posadza rodaka o jakies ukryte zle zamiary,zwlaszcza gdy ten rodak ma byc jakoby na obcej sluzbie. W takiej wlasnie atmosferze nastepuje nieraz eskalacja walki o wladze,a mianowicie rozni ambitni osobnicy usiluja takimi wlasnie niegodnymi sposobami wykazac,ze sa jakoby szczegolnie czujni,a wiec zasluguja na danie im po to aby "gruntownie oczyscic teren od obcych agentow". Mniej drastycznym zabiegiem jest rzucanie pomowien na siebie nawzajem, ze ten lub inny nie jest dostatecznie ofiarny,patriotyczny, obowiazkowy, spolecznie zasluzony itd.Tym sposobem mozna jakis czas mniej lub bardziej gorowac nad innymi przy lada okazji wypominajac im rzekoma opieszalosc w sluzeniu "slusznej" sprawie. Jesli ktos ma szczegolna przyjemnosc w wytykaniu innym tego lub innego, to laczy skutecznie przyjemne z pozytecznym: sam wydzwiga sie w miejscowej hierarchii spolecznej a jednoczesnie umacnia swoje poczucie wlasnej wartosci w porownaniu z innymi, ktorzy jakoby nie sa dostatecznie patriotyczni,swietobliwi,ofiarni,cnotliwi itd. Im trafniej uda sie umiejscowic cudze niedostatki tym latwiej zostac samemu swietlana postacia korzystnie wybijajaca sie od mniej lub bardziej nijakiej reszty.Niektorzy ambitni "patrioci" nabieraja mistrzowstwa w protekcjonalnym traktowaniu "maluczkich" wypominajac im przy lada okazji, ze nie sa dosc aktywni, zangazowani,ofiarni itd. Im wiecej znajdzie sie w tym wzgledzie naiwniakow,ktorzy wezma powaznie pouczenia im udzielane i podporzadkuja sie na zasadzie uczen-mistrz, tym glebiej rosnie autorytet "prawdziwych [patriotow" w stosunku do "prozniaczej" reszty. To wszystko jest szczegolnie istotne psychologicznie dla takich ludzi ktorym z takich lub innych wzgledow nie powiodlo sie za granica i gryzie ich ich to wlasnie, a polonijne zaszczyty sa dla nich jakim takim zadoscuczynieniem,nawet jesli okupionym nieszczerym i wrecz pokretnym postepowaniem. Innosc gry uprawianej swiadomie lub nie w stosunku do miejscowych rodakow anizeli w stosunku do wlasnych dzieci szybko wsiakajacych w miejscowe obce srodowisko jest bardzo znamiennym zjawiskiem. Zgorzknienie ma tutaj swoje zrodlo i zabarwia stosunek do innych: z jednej strony patos patriotyczny podtrzymywany glownie dla dobrego mniemania o samym sobie,a z drugiej strony zalosc w stosunku do samego siebie ze na obcej ziemi nie udalo sie osiagnac dostatecznie duzo,albo wreszcie chroniczne nieprzystosowanie. Protekcjonalne poklepywanie rodakow z pozycji wlasnej wyzszosci idzie w parze z nieszczeroscia w stosunku do nich co niekiedy wrecz uniemozliwia wszelkie autentyczne porozumienie. Wszystko to towarzyszy wsiakaniu w obcy grunt zwlaszcza jesli ma sie w tym wzgledzie poczucie niedosytu: mierzylo sie wyzej anizeli udalo sie, ciagle czuje sie niepewnie na obcym gruncie, traci sie kontakt z wlasnymi dziecmi i wnukami, wlasne srodowisko etniczne widomie wiednie, zycie religijne nie jest dosc glebokie aby odbic od dna i znalezc inny sens zycia niz dotad,z obcymi wokol nie ma sie porozum
Re: dobre maniery
Zawsze brakowalo mi cierpliwosci, cnoty zreszta nie tylko chrzescijanskiej a szkoda gdyz malo co cwiczy tak duchowo jak na przyklad wysluchiwanie gaduly, w dodatku uszczypliwego, ktory nie pozwala aby mu cokolwiek wtracic do jego watku ciagnietego w nieskonczonosc, Caly Panski list jest ekstra! Mimo, ze sie uwazam za dobrze wychowana;-), takie refleksyjne przypomnienie zrobi mi tez dobrze.. Pozdrowienia Uta Serdecznie dziekuje za poparcie Staruszek z talerzykiem o wsparcie slowne AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: List otwarty[FWD]
At 07:08 PM 5/2/99 -0700, you wrote: AN OPEN LETTER TO MY JEWISH FRIENDS Since the beginning of the attack on Yugoslavia the American Jewish Committee and the American Jewish Congress in Boston gave their full support of the NATO's bombings. It is hard to tell whether their endorsement is an act of opportunism or ignorance. It is definitely not the expression of high moral standards they would like us to believe. I am not familiar with the decision making process of their main offices in New York. For that reason I will limit my remarks to the actions of their Boston representatives in this open letter. I have known Ms. Sheila Decter the Director of the American Jewish Congress in Boston for more than twenty years. We collaborated on many occasions on the variety of cultural programs. I cooperated frequently with Lawrence Lowental, the Executive Director of the American Jewish Committee. Together we introduced the film "The Righteous Enemy." A segment of the documentary deals with the Italian occupation of the Croatian province of Dalmatia where my entire family was killed during the Second World War. As a child of the Holocaust survivors and with my own personal history of victimization, when at twelve a group of Croatian youths almost killed me and tried to burn me in a school stove, I am very sensitive to any kind of religious or racial intolerance. I am opposed to persecution of civilians, as much as the directors of the American Jewish Congress and the American Jewish Committee are. Still, I do not hold all Germans or all Croatians responsible for the fate of my family or for my personal experience. Since the beginning of the ethnic fighting in Yugoslavia eight years ago both the American Jewish Congress and the American Jewish Committee have taken one sided and partial view of the conflict. The organizations have distorted the truth, have refused to hear the greviances of the other side and have suppresed information they possessed, all in order to support their preconcieved notion of who the innocent victims are and who the murderers in the civil war. It might have been easier to sell this black and white picture to their members, but the picture in no way reflects the facts. Throughout the conflict militias and paramilitary forces belonging to all sides have committed attrocities against civilians and other ethnic groups. To single out only Serbs and especially all Serbs is not only incorrect but immoral. I strongly believe that all those responsible for the war crimes should be brought to justice by impartial international courts, regardless of their nationality. I also believe that international order should be upheld by the UN and World Court to prevent the small and weak nations from being destroyed by either evil or self-righteous empires. I also believe, as naive as it may sound, that all nations and all conflicts should be judged by the same standards while ethnic strives should be resolved peacefully through negotiations and not ultimatums and bombs. After reading that the American Jewish Committee was a strong supporter of the bombings, I called Mr. Lowental. When I asked him why his organization did not endorse an intervention in Sudan where two million people have been killed in a civil war or Rwanda where six hundred thousand people were killed, as compared to two thousand in Kosovo, Mr. Lowental responded that we (Who are we? Jews? Americans? NATO?) did not have any strategic interests in Africa. How about East Timor (250,000 dead) or Sri Lanka (80,000 dead)? No strategic interests. How about China (1,500.000 dead), Kashmir (300,000) or Chechnya (250,000 dead)? His answer was that those countries had atomic weapons. We have been repeatedly given similar explanations by the US media and the US Government. This means that our high moral standards apply only if the victims are Europeans and if the perceived perpetrators do not have atomic weapons or are not the American NATO friends like Turkey. If that is the case, than it is understandable that the NATO attacked Yugoslavia. Mr. Lowental pointed out to me that the American Jewish Committee could not stand silent while the ethnic cleansing was going on. Why was the Committee silent when 200,000 Krajina Serbs (out of total of 900,000 ethnically cleansed Serbs from Croatia and Bosnia) were expelled from Croatia four years ago? Mr. Lowental could not remember the incident. Well, let me remind him. While the 150 miles long column of refugees in tractors and cars was harassed in Croatia, the US government sent a stern statement to Yugoslavia warning them not to settle the expelled refugees in several Serbian provinces with large minorities in order not to tilt the ethnic balance there. We have had a chance to hear many cynical pronouncements during the civil war in former Yugoslavia, but this one definitively tops them all. It would be pity for Mr. Lowental's checkered memory not to remember it, despite the fact that there is nothing
Re: Niech sie swieci 1 maja !!!
At 08:05 PM 5/1/99 +0200, you wrote: Spelniajac prosby kilku aligatorow przesylam, oczywiscie dla godnego uczczenia 1-Majowego Swieta, fragmenty biograficznej pracy wybitnego autorytetu moralnego, przyswiecajacego nie od dzis Polakom - jak sie niedawno wyrazil pan prezydent Kwasniewski - "jak latarnia morska na wzburzonym morzu". Andrzej Szczypiorski, bo oczywiscie o nim mowa, opublikowal te prace w ksiazce "Karol Swierczewski-Walter. W dwudziesta rocznice smierci" Ksiazka zostala wydana w Warszawie w wydawnictwie ZBOWiD w 1967 roku. Tresc pracy Andrzeja Szczypiorskiego wpisuje sie znakomicie w nastroj dzisiejszego warszawskiego 1-Majowego pochodu, w ktorym zgodnie kroczyli: Leszek Miller, Jozef Wiaderny, Andrzej Lepper, Piotr Ikonowicz, Izabella Sierakowska, Piotr Gadzinowski, Jozef Oleksy, Wlodzimierz Cimoszewicz, Jerzy Jaskiernia, Marek Borowski i inne znakomitosci, w wiekszosci nie- dawna "awangarda budowniczych nowych koncepcji zycia", o ktorych z taka emfaza "szekspirowskim piorem" pisala 32 lata temu "latarnia oswietlajaca wzburzone polskie morze". ;-) Katarzyna -o-o-o-o-o- Najtrudniej pisac o czlowieku prostym i pieknym. Wymaga to bowiem prostoty i piekna, tych najosobliwszych i najcenniejszych elementow sztuki pisania. Niechaj wiec tekst niniejszy, powstajacy w skupieniu i przenikniety smutkiem - bedzie po prostu jak bukiet skromnych kwiatow, zlozonych na mogile Karola Swierczewskiego. Mial piekne oczy i zmyslowe usta. Chyba kochaly go warszawskie dziewczyny, niejedna wzdychac musiala po nocach, jesli sie zwazy, ze byla to epoka sentymentalna, panny owczesne rozczytywaly sie w kiepskich romansach, marzyly o krolewiczach. On na pewno nie byl krolewiczem, ale kto zglebi tajemnice szeptow dziewczecych? Wybuchla wojna, przyszedl warszawski glod wojenny, potem ewakuacja wojsk carskich z Krolestwa. Wraz z cofajaca sie armia - wywozono w glab Rosji fabryki o znaczeniu dla zbrojen. Obok maszyn ewakuowano robotnikow, technikow i inzynierow. W sierpniu 1915 roku Swierczewski razem z cala fabryka Gerlacha zostal ewakuowany z Warszawy w glab Rosji, do kazanskiej guberni. Osiemnastoletni tokarz rozpoczynal swoja osobliwa przygode, nie przeczuwajac chyba, ze jego biografia stanie sie rozdzialem najnowszej historii Polski. [...] Ci tam w Kazaniu - mieli wspolny los i byli skazani przez historie na wspolne dzialanie. Nie ma wiec nic szczegolnego i zaskakujacego w fakcie, ze juz jesienia roku 1917 nalezal Swierczewski w Moskwie - gdzie sie byl przeniosl po krotkim pobycie w Kazaniu - do grupy zdeterminowanych, rewolucyjnych robotnikow, wraz z ktorymi wstapil w czasie Wielkiej Rewolucji Pazdziernikowej do oddzialow milicji obywatelskiej. Juz w listopadzie, a wiec w miesiac po piotrogrodzkim szturmie na Palac Zimowy i salwach "Aurory" - zaciagnal sie Karol Swierczewski do Gwardii Czerwonej w dzielnicy Krasnaja Presnia. [...] Wtedy wlasnie mlody chlopak wyrosly na granicznej miedzy dwoch epok dziejowych, wybieral swoje przeznaczenie, stawal sie zolnierzem robotniczym, stawal sie robotnikiem bagnetu, szabli, mozdzierza, by tymi wlasnie narzedziami pracowac przy budowie nowego swiata i nowej ludzkiej rzeczywistosci. Chyba wlasnie jakas gwaltowna mysl, jakies burzliwe olsnienie, jakas bolesna intuicja - nakazaly mu stanac w szeregach rewolucji, a potem do rewolucyjnych zadan powoli dojrzewac. Byl to dramat radosny, ale przeciez nie pozbawiony ryzyka, krok mlodzienczy, ale przeciez swiadomy i wsparty klasowym doswiad- czeniem.[...] Otoz rewolucja czynila z robotnika czlowieka, ktory decydowal o wlasnym losie - a tym samym gwaltownie dojrzewal, rozumiejac swa odpowiedzialnosc. Lenin i bolszewicy skladali na barki robotnicze olbrzymie i piekne ciezary. Odtad klasa robotnicza miala nie tylko o sobie samej decydowac, ale o swym panstwie, swiecie, ludzkosci. Byly to perspektywy wymagajace od kazdego czlowieka nie tylko romantycznych uniesien, lecz nade wszystko mobilizacji wszystkich sil wewnetrznych. Jak do tego dojrzewali ludzie i jak dojrzewal Swierczewski ? Zaufajmy wielkim poetom rewolucyjnej epoki. To byl wiatr historii, krory przenikal ludzkie serca i ksztaltowal je dla socjalizmu... W pazdzierniku 1917 roku rozpoczal sie w piotrogrodzkiej epopei nowy czas ludzkosci. Wlasnie mija polwiecze od owych chwil szczegolnego patosu i stanowi niejako klamre spinajaca zdarzenia w biografii Swierczewskiego i tysiecy innych rewolucjonistow zawarte. Te lat piecdziesiat zmienilo oblicze swiata i uczynilo ludzkosc zgola inna od tej, ktora przed kilku pokoleniami uczestniczyla - jako zdumiony swiadek - w szturmie na Palac Zimowy. Lenin w Smolnym, w otoczeniu sztabu bolszewikow, a na ulicach Piotro- grodu i Moskwy zdeterminowane oddzialy marynarzy, zolnierzy, robotni- kow. Wsrod nich Swierczewski, mlody tokarz warszawski i setki Polakow z ruchem rewolucyjnym zwiazanych. Oto byl ten batalion, ten pulk, ta dywizja nowej ludzkosci. Mozna je bylo policzyc, ustawic w szeregi, zakwaterowac w jednym
Re: Niech sie swieci 1 maja !!!
At 10:10 PM 5/1/99 +0200, you wrote: Katarzyna Zajac: /.../Andrzej Szczypiorski, bo oczywiscie o nim mowa, opublikowal te prace /.../ Ale takze i: ''inteligencja wychodzila z wojny zahartowana wprawdzie moralnie, 'ale pelna zwatpien w idealy, ktore jej przez minione dziesieciolecia towarzyszyly. Badz co badz indywidualistyczna, liberalna Europa - zawiodla. Na jej oczach narody palono w piecach. Ratunek przed biologiczna zaglada przyszedl od strony dotychczas lekcewazonej, czy zgola pogardzanej. Bolszewicka cywilizacja wielkich kolektywow okazala sie jedyna sila zdolna pokonac hitleryzm. Wyksztalcona warstwa spoleczenstwa nie byla wiec skutecznie immunizowana na nowa rzeczywistosc''. A.Szczypiorski, Miara intelektualnej uczciwosci, Zycie Warszawy, 12-13 I 1991 (!!!). Cytat za: Henryk Slabek, Intelektualistow obraz wlasny w swietle dokumentow autobiograficznych 1944 - 1989. Ksiazka i Wiedza, Warszawa 1997. Skadinad: 'Socjalizm jest jak rozlozysta jablon w slonecznym sadzie. Pielegnacja tej jabloni wtedy dopiero stanie sie powszechna radoscia pokolenia, gdy ogrodnicy poznaja slodki smak owocu i blogoslawienstwo cienia, w ktorego kregu przy poszumie lisci - zazywac beda chwil gospodarskiego odpoczynku'. A.Szczypiorski, Z daleka i z bliska, Warszawa 1957. Cytat za: Bohdan Urbankowski, Czerwona Msza, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1998. Ajajaj... AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
rozziew materialny
W nowoczesnym swiecie istnieje ciagle bardzo realne niebezpieczenstwo trwalego rozziewu miedzy biednymi i bogatymi.Prawda,ze ludnosc swiata jest obecnie zdrowsza,lepiej wyksztalcona i lepiej odzywiona niz cwierc wieku temu,ale niemal poltora miliarda ludzi zyje za mniej niz dolara amerykanskiego dziennie,a dodatkowe dwa miliardy maja niewiele wiecej,glownie w poludniowej Azji oraz w centralnej Afryce.Panuja ogromne roznice w spozyciu energii. Istnieje znaczny rozziew kwalifikacji. W tak zwanych krajach rozwijajacych sie jedna trzecia doroslych to analfabeci. Utrzymuje sie ciagle jeszcze taki stan rzeczy,ze jedna trzecia calej ludnosci krajow rozwijajacych sie pozostaje w znacznej biedzie.Wzrost dochodu na glowe w tych wlasnie krajach jest tylko 1.3% rocznie,ale jednoczesnie oczekiwania rosna znacznie szybciej, co miedzy innymi laczy sie z szybko rozwijajacym sie dostepem do srodkow przekazu masowego i lepszym wyksztalceniem. Przy tym warto wspomniec o niedorozwoju kultury pracy po czesci zawinionym przez tych pracodawcow ktorym wrecz zalezy aby praca pozostala tania. W Polsce historycznie kultura pracy byla w powaznym zaniedbaniu i to ciazy do dzis dnia.Prywatnym dziedzicom i fabrykantom niegdys zalezalo przede wszystkim na tanich pracownikach,co na dluzsza mete prowadzilo do koncentracji na wyrobach i jeszcze bardzo wzmocnilo sie i szlo w parze z lekcewazeniem obowiazkow przez samych pracownikow oraz rozpiciem sie zalog. W Polsce obecnej tempo rozwojowe prywatnej konsumpcji na glowe ludnosci szybko wzroslo od 1% rocznie w latach osiemdziesiatych do 5% w latach 1990-96 przy dochodzie na glowe US$ 6000 (w Kanadzie przeszlo US$ 21.OOO) w porownawczej sile nabywczej .W Polsce 20% wnaniu z 9% w Kanadzie i 11% w Niemczech (World Development Indicators. The World Bank 1998). Sila nabywcza polskich zarobkow jest wzglednie skromna i to wplywa oczywiscie negatywnie na motywacje pracownicza.Jak wiadomo, o mieszkanie jest ciezko zwlaszcza mlodym malzenstwom i trudno przenosic sie z miejsca na inne miejsce odpowiednio t drastycznym problemem przy stopniowym wchodzeniu do zjednoczonej Europy. Czy i jak dalece sila nabywcza polskich zarobkow wzrosnie odpowiednio i kiedy? Czy cudzoziemcy nie beda wykupywac polskich gruntow i domow na szkode ludzi miejscowych? To wszystko wymaga odpowiednio ustawionej polityki podatkowej, ktora zapobieglaby szkodom dla polskich interesow narodowych i lokalnych. W skali lokalnej podatki moga byc ksztaltowane jak tego wymaga interes miejscowy.Rozbudowa samorzadu lokalnego ma w tym wzgledzie znaczenie wrecz podstawowe, ale tez niezbedna jest fachowa pomoc samorzadom ze strony odpowiedniego aparatu rewizyjno-instruktazowego. Wogole jest niezbedna akcja na masowa skale aby podnosic kulture pracy przede wszystkim przez starannie przeszkolony a parat kierowniczy,ktory wlasnym przykladem zachecalby podwladnych do godnego i rzetelnego wypelniania swych obowiazkow. W tym wzgledzie sa nieraz wrecz fatalne przyzwyczajenia. Na przyklad nieustanne spieszenie sie swiadczace o jakichs defektach psychicznych: niepewnosci co do samego siebie, niemoznosci skupienia sie,przesadnych ambicjach co do wlasnego wkladu,braku zaufania, ze inni wlasciwie wykonaja dane zadanie, slabym wyczuciu czasu, chaotycznym stylu postepowania.Taki ktos jakoby nie mogacy wykonac czegokolwiek na czas staje sie plaga zarowno dla siebie jak i dla innych. Trzeba przeciez szanowac zarowno wlasny czas jak i cudzy czas.Ciagle odkladanie zadan tylko dlatego, ze ktos przyszedl albo ze komus trzeba przypodobac sie jest nie tyle dowodem zyczliwosci ile dowodem, ze samemu jest sie fatalnie zorganizowany.Ludzie niby to dobrzy,ale na ktorych w gruncie rzeczy zupelnie nie mozna polegac, robia wiecej zamieszania i balaganu anizeli czegos rzeczywiscie uzytecznego. Nieustanne litowanie sie nad niezgolami jest charakterystyczne dla spolecznosci malo ambitnych,w ktorych ludzie rozgladaja sie zawistnie wokol kto jakoby ma lepiej niezasluzenie,aby samego siebie usprawiedliwic i rabowanie ich do cna jest ulubionym zajeciem, tych,ktorych nie stac na nic wiecej w warunkach spoleczenstwa zdezorganizowanego. Trzeba ostatecznie przerwac z traktowaniem kierownictwa jako przywileju ,ktorego przyznanie przez gore" ma kumoterski charakter zobowiazujacy kumpli do wzajemnej lojalnosci zacyjna obowiazujaca na wszystkich szczeblach mniej wiecej jednakowo, nie na pokaz a na uzytek codzienny. Nie jest to prawda,ze prywatyzacja automatycznie uzdrawia stosunki pracy.Fatalne warunki pracy i placy historycznie doprowadzily do rozwoju zwiazkow zawodowych,ktore zreszta tez same maja sklonnosci do degeneracji jesli zostana opanowane przez zerownicze kliki. Jakosc spoleczno-moralna organizacji,w ramach ktorej nastepuje zdyscyplinowanie i uspolecznienie pracownikow ,ma wrecz kluczowe znaczenie. Nie chodzi tutaj o udawanie czegos na pokaz ale
No Subject
Mnostwo przedsiebiorstw zyje i dorabia sie z tego, ze posyca nasza proznosc, dogadza nam bez granic, wychodzi na przeciw naszym roznym zachciankom, podnieca nasza wyobraznie, naklania nas aby uzywali zycia jak najwiecej, uspokaja nasze sumienia ze wszystko jest w porzadku mimo ze my mozemy i powinnismy byc odwrotnego mniemania. Wlasciwie niemal wszystko zorientowane jest na to abysmy zabrneli w odwrotnosc cnotliwego i skromnego zycia nawet kosztem karygodnego zadluzenia, dobrobytu naszych najblizszych i nawet naszego zdrowia.Mamy litowac sie przede wszystkim nad samymi soba, sobie dogadac, byc w kazdorazowej modzie, ubiec innych w przystosowaniu sie do zachodzacych ub wylacznie dniem dzisiejszym. Zwlaszcza telewizja pochlania nasz czas, przykuwa nas do ekranu i maci nasze sumienie.My zas jestesmy sklonni spedzic wiele godzin przed ekranem.Wiadomo ze najwiecej ogladaja telewizje dzieci i ludzie starzy.. Nasi telewizyjni wodzireje za nas mysla, przygotowuja dla nas nieustajaca uczte w trakcie ktorej dzieje sie dostatecznie wiele abysmy sami nie musielli myslec,Za nas bowiem mysli i wybiera caly sztab specjalistow od reklamy i podniety sa tak dawkowane, abysmy postepowali zgodnie z zyczeniem wielkich manipulatorow. Ludzie tak wlasnie uksztaltowani zdaja sie na bodzce i przymusy zewnetrzne znacznie bardziej anizeli na wlasne sumienie, swiadomosc dobra i zla, winy i kary, uczciwosci i nieuczciwosci.Dobre i sluszne jest to zostalo tak okreslone przez instytucje nie tyle obdarzone przez nas zaufaniem ile czyniace nas dostatecznie zaleznymi od siebie.Wystarfczy po prostu zaufac rozkazom,przepisom, procedurom,receptom a czy one sa rzeczywiscie sluszne moralnie to juz nie nasza sprawa. Badanie zachowan sie ludzi w sytuacjach laboratoryjnych eksperymentow wykazalo, ze wiekszosc ludzi faktycznie nie liczy sie z ludzkim cierpieniem jesli tylko nakazac im scisle postepowac wedlug ustalonej procedury. Jest w tym zatem wielkie niebezpieczenstwo dla calej ludzkosci gdy ludzie kieruja sie nie sumieniem a zewnetrznym nakazem,poczuciem, ze nie odpowiadaja sami za to co im zostalo nakazane wykonac. Z latwoscia i przyjemnoscia wyrzekamy sie wlasnego sadu i sumienia jesli mozemy to zdac na instytucje. Sam mialem w zyciu przypadki kiedy surowo ukarano mnie za cos czego w rzeczywistosci nie zbroilem a przeciwnie: postepowalem zgodnie z regulami mojego fachu. Bezdusznie rozumiana procedura okazala sie wygodna ucieczka w nieodpowiedzialnosc gdy moich kontrargumentow wogole nawet nie chciano sluchac. Systemy totalitarne sa w tym wzgledzie szczegolnie okrutne, gdyz nie tylko w nich skazuje sie ludzi w trybie przyspieszonym i na powszechna skale,ale jeszcze w dodatku wymusza sie przyznanie sie oskarzonych do win nieraz niepopelnionych. Z drugiej strony jednak takze i w demokracjach popelnia sie razace bledy,na przyklad w wychowaniu mlodziezy (vide ostatni mord szkolny w Colorado). Wiele jest nieprzemyslanych decyzji bo nikt nie jest dostatecznie gotowy glowic sie nad sensem postepowania. Tak na przyklad w miare wzrostu przestepczosci wiezienia przepelniaja sie bez miary i z ogromnym kosztem podatnikow, a jednoczesnie powszechnie wiadomo, ze pobyt w wiezieniu raczej ludzi deprawuje niz przywraca ich spoleczenstwu. W masowym ksztalceniu ilosc przewaza nad jakoscia mimo ze przeciez absolwenci nieraz okazuja sie niepotrzebni na rynku pracy. Rodzice schlebiaja swym dzieciom, a dziadkowie wnukom, mimo ze zdysplinowanie i samokontrola sa wprost niezbedne dla przyszlosci. Uczciwosc mimo wszystkp poplaca, gdyz zachowujac ja jestesmy wierni tej lepszej czesci, ktora w nas tkwi i ktora warto systematycznie wzmacniac co zreszta lezy w naszym dlugofalowym interesie. Mnostwo fatalnych w skutkach postepkow nastepuje po prostu z tego, ze ludzie dzialaja tak jak inni tlumaczac sie potem naiwnie,ze przeciez bezwolnie i bezwiednie dostosowywali sie do otoczenia. AJM ubiec innych w przystosowaniu sie do zachodzacych zmian, nie przejmowac sie przyszloscia, zyc przede wszystkim lub wy y È- / Â[ Î-È-¿ ï óÜ[ ï `=ï ò[Eï E0 \ø[è\² \ \ø[Î- Ï-è \³ _ \² / _ î È È Î`Ï-w-, -h, Ò n W n w n ¥ ÿÿ§ ÿÿ a ÿÿ ÿÿ ÿÿ ÿÿ' ÿÿ" ÿÿ- ÿÿ ÿÿ ÿÿ ÿÿ_ - h - h ÿÿÿÿ¢ ÿÿ¤ ÿÿ¦ ÿÿ¨ ÿÿª ÿÿ ÿÿ® ÿÿ° ÿÿ² ÿÿ´ ÿÿ ÿÿ¸ ÿÿº ÿÿ¼ ÿÿ¾ ÿÿÀ ÿÿÂ ÿÿÄ ÿÿ h Ä Æ ÿÿÈ ÿÿÊ ÿÿÌ ÿÿÎ ÿÿÐ ÿÿÒ ÿÿÔ ÿÿÖ ÿÿØ ÿÿÚ ÿÿÜ ÿÿÞ ÿÿà ÿÿâ ÿÿä ÿÿæ ÿÿè ÿÿê ÿÿì ÿÿ h ì î ÿÿð ÿÿò ÿÿô ÿÿö ÿÿø ÿÿú ÿÿü ÿÿþ ÿÿÿÿÿÿÿÿÿÿÿÿ ÿÿ ÿÿæ ÿÿè ÿÿê ÿÿì ÿÿ h 5 " | rzne znacznie bardziej anizeli na wlasne sumienie, swiadimiosc dobra i zla, winy i kary, uczciwosci Arial ci.Dobre i sluszne jest to zostalo tak okreslone przez instytucje nie tyle obdarzone przez nas zaufaniem
Re: na pytanie
At 04:16 PM 4/28/99 +, you wrote: Panie Aleksandrze. Kilka dni temu zamiescil Pan taka tresc: "Tak konkretnie natomiast opryskliwosc w stosunku do osob zaleznych, chec uswietnienia samego siebie za wszelka cene, szukanie byle zdzbla zlego u sasiada, wyzywanie sie na osobach podleglych, dawanie bobu wszelkim takim osobom" I konczy Pan pytaniem: "Ciekawe czy i jak dalece powyzsze jest w jakims stopniu aktualne takze i dzis. Alexander J.Matejko" Oj jest, jest. Dobry przyklad podala Pani Kasia: pojedynek intelektualistow. Ryszard Legutko z Jerzym Pilchem. Nie mozna juz chyba odpowiedziec bez proby ponizenia czy tylko przyszycia latki rozmowcy. Byc moze osoby mieszkajace w kraju nie widza, nie slysza i nie czuja tej miejskiej pogardy dla innego czlowieka. Jakby wszyscy z miasta byli.:-) Pewnie sie przyzwyczaili jak sie przyzwyczaic mozna do wlasnego zapachu. A co bardzo wazne, to ze wiekszosc nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. To chyba to o czym Pan Antoszewski wspominal: "bezinteresowna nienawisc". Ja bym jeszcze dopisal "bezinteresowna zawisc i nieswiadome chamstwo". Tyle co spotykam obcesowosci, prostactwa, czy zwyklej nieuprzejmosci w czasie krotkich pobytow w Polsce, to przez lata pobytu w USA bym nie uzbieral. Wydaje mi sie ze Polak w kraju mysli ze jest lepszy wyzszoscia nad innym. Czasem stawalo sie juz uciazliwe sluchanie wszystkowiedzacych rozmowcow... Jesli nawet takich osob jest mniejszosc, to zdecydowanie dominuja one i sa latwiej spostrzegane. Na ich tle gina ci naprawde goscinni, uprzejmi i serdeczni. Nie wiem czy jestesmy gorsi czy lepsi od innych spoleczenstw. Bariera jezykowa umiemozliwia mi takie porownanie wprost, a ponadto w kazdym innym kraju jestem zawsze cudzoziemcem. Mimo takich krytycznych uwag mam wielkie serce dla wszystkich z ktorymi mam kontakty bedac swiadomym, ze to w glownej mierze warunki ksztaltuja charaktery. AS Warto byloby przytaczac konkretne przyklady brzydkiego postepowania.Ja na przyklad bylem w kraju jako ochotnik i miejscowe przestawicielstwo niespodziewanie wystawilo (zupelnie nie porozumiewajac sie ze mna co do jakichs zarzutow) taka opinie tajna,ze skreslono mnie z listy ochotnikow.Nigdy nie udalo mi sie ustalic o co faktycznie chodzilo.Chyba tylko o to abym nie przyjezdzal wiecej.Do dzis dnia mnie to boli. AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
praca/wspomnienia
Zaczalem pracowac zarobkowo wczesnie gdyz niedlugo po zajeciu Polski przez hitlerowcow i sowieckich komunistow.Udalo mi sie znalezc zajecie w nadlesnictwie pieninskim i do mnie nalezal przede wszystkim magazyn,ale takze praca biurowa,magazyn oraz obchod mojego rejonu lesnego.Moim przelozonym byl Ukrainiec ozeniony z Polka, wysoki i postawny mezczyzna.Opowiadal nam kiedys jak jeszcze przed rewolucja plynal statkiem po Dnieprze i poznal przelotnie jakas ponetna damulke, ktora latwo zgodzila sie przyjsc do jego kabiny. Zaczal tam z nia baraszkowac przy otwartym oknie,ale ona niespodziewanie za kark wyciagnela go jedna reka przez okno nad wode co go nabawilo nielada strachu.Okazalo sie ze ona byla czlonkinia grupy cyrkowej.Nastepny moj szef byl dobrze z Niemcami i gdy przyszli po niego noca nasi partyzanci schowal sie pod wielka plastyczna mapa i nastepnego dnia czmychnal gdzie indziej. Pozniej wzieto mnie do obozu pracy przymusowej jak wszystkich mlodych w tym regionie.Bylo to moje pierwsze w zyciu autentyczne doswiadczenie socjologiczne: jeden zreszta dosc poczciwy Niemiec rzadzil wraz z miejscowa prostytutka tak skutecznie,aby starczylo jemu na paczki dla jego rodziny daleko w Niemczech, a jej na utrzymywanie calej swity przybocznej.Glowny dochod ich dwojga bral sie z urlopowania synow chlopskich gdy byli oni pilnie potrzebni w swych gospodarstwach. Mnie pod dwoch latach udalo sie przez szpital wydostac z obozu i potem znalazlem sie w szkole technicznej,jednakze niewiele czasu spedzilem jako technik wodno-melioracyjny. Jeszcze w czasie studiow socjologicznych oraz ekonomiczno-spoldzielczych w Krakowie (Uniwersytet Jagiellonski) bralem udzial w badaniach terenowych roznych spoldzielni w Polsce i Czechoslowacji,w czym szczegolnie interesujacy byl program uspoldzielczenia pracy przeladunkowej na wybrzezu gdanskim, ktory ostatecznie nie dalo sie zrealizowac z powodu calkowitego upanstwowienia portow. Rowniez badalem spoldzielnie pracy artystycznej i rekodzielniczej glownie w rejonach podwarszawskich.Pozniej zreszta pracowalem jako instruktor organizacyjny w centrali spoldzielni ludowych i artystycznych,ale niedlugo bo zbrzydla mi doszczetnie biurokratyczna dola.Na przyklad trzeba bylo godzinami wysluciwac klotni miedzy roznymi klikami spoldzielczymi wydzierajacymi sobie wladze i korzysci z nia zwiazane.Zreszta biurokracja i kumoterstwo staly sie powszechne wiec ucieklem do pracy wydawniczej w ministerstwie pracy i opieki spolecznej. Tam bylo mi wzglednie dobrze mimo obowiazkowych szkolen politycznych.Zreszta wyzwoliem sie od nich przeskakujac do Instytutu Budownictwa Mieszkaniowego gdzie robilismy zespolowo badania dotyczace przystosowania sie rodzin pracowniczych do nowych mieszkan.Wtedy wlasnie UB wzielo sie do sledztwa w stosunku do mojego towarzyskiego grona co do jakoby naszej akcji podziemnej,ktora zreszta ograniczala sie do prywatnych spotkan na ktorych narzekalismy wspolnie na komunizm,a poza tym czytalismy i omawialismy rozne ksiazki socjologiczne glownie w jezyku angielskim. Sledztwo bylo wzglednie lagodne i mielismy to wielkie szczescie,ze wlasnie nastapila czystka w UB i wypuszczono Gomulke. Wtedy wlasnie zglosilem moja kandydature na studia w USA i otrzymalem amerykanskie stypendium zreszta wielkim szczesciem,gdyz ktos na swiecie z niego zrezygnowal i ja zajalem opuszczone miejsce. Stypendium bylo skromne ale ja dorabialem w kuchni lub jako czesciowy asystent. Gdy wrocilem do Polski podjalem prace jako kierownik zespolu w warszawskim instytuci bhp,ale trudno mi bylo pogodzic sie zarowno z arbitralnym dyrektorem jak tez z niezdyscyplinowanymi podwladnymi.Ostatecznie dostalem sie do pracy nauczycielskiej w Uniwersytecie Warszawskim i tam uzyskalem doktorat a potem docenture.Dobrze zarabialem na ksiazkach opartych na moich studiach oraz na moich szkoleniach w ramach Towarzystwa Naukowego Organizacji i Kierownictwa. Kiedy ostatecznie oswiadczono mi oficjalnie na szczeblu ministerialnym ze nigdy nie dobrne do profesury ( moje regularne chodzenie do kosciola mialo chyba jakis zwiazek z tym wlasnie) skorzystalem z podsunietej mi okazji uczenia w Zambii,gdzie zreszta narazilem sie przelozonemu-komuniscie brytyjskiemu juz od poczatku,bo z jego domu poszedlem na msze. Po klesce demokracji w Czechoslowacji postanowilem nie wracac do Polski i wzialem profesure w Kanadzie na ktorej dotrwalem az do emerytury, zreszta wyjezdzajac od czasu do czasu na uczenie okresowe w innych uniwersytetach kanadyjskich a takze w Oksfordzie, Holandii, Francji,Niemczech, USA, Norwegii,Wegrzech,Czechach,Slowacji, Kaszmirze,Turcji ,Hiszpanii itd. W Polsce juz wolnej uczylem w Uniwersytecie Szczecinskim, Politechnice Gdanskiej, Francusko-Polskiej Szkole Informatyki i Telekomunikacji oraz innych szkolach doraznie.Nie udal mi wyjazd jako ochotnik kanadyjski gdyz z przyczyn zupelnie dla mnie dotad niezrozumialych tak mnie scharakteryzowano w Polsce, ze raz na
wsrod Huculow
Proponuje wymieniac sie opowiastkami z wlasnego zycia albo nawet zupelnie zmyslonymi, co wzbogaci nasza dotychczasowa wymiane mysli oraz doswiadczen zyciowych. Daje tutaj probke z wlasnego zycia. Mieszkalem pare lat jako chlopaczek oddany przez rodzicow w latach trzydziestych do nadlesnictwanad Czeremoszem Bialym,a wiec na granicy rumunsko-polskiej.Chodzilem codziennie pare kilometrow do szkoly powszechnej prowadzonej przez nauczycielke-Ukrainke,ktora mnie zreszta dosc wyraznie nie lubila z powodow mi nieznanych,bo przeciez bylem posluszny I nie miala ze mna jakichs wyraznych klopotow. Bylem codzien na lonie przyrody gdyz otaczaly nas lasy po ktorych chodzilem nie bez strachu, ale prawda ze nic mnie nie atakowalo.Jeden raz tylko probowalismy razem z dziewczynka dobrze starsza ode mnie jak mocny byl lod na potoku. Wlasciwie to ona trzymala mnie za reke,a ja probowalem butem jak silny jest ten lod.W rezultacie wpadlem do rwacego potoku I gdyby ona mnie nie dosc mocno trzymala to z pewnoscia utopilbym sie.Bylo cos w tym romantycznego bo ona mi sie podobala,a poza tym imponowala tymi kilku latami roznicy. Jezdzilem od czasu do czasu konno na pozyczonym koniu ale to sie szybko skonczylo,bo chyba huculscy jego wlasciciele uznali ze nie oplaci sie im konia wypozyczac,mimo ze oczywiscie byli godziwie placeni. W szkole nie czulem sie dobrze,gdyz nauczycielka wyraznie mnie nie lubila a poza tym bywalem bijany przez zreszta polskie dzieci starsze ode mnie I bardziej zaprawione we wzajemnym poszturchiwaniu sie przy lada okazji. Przy obszernej siedzibie nadlesnictwa byl prywatny ogrod dosc slawny w warszawskich kolach towarzyskich z kultywacji przez nadlesniczego bardzo pieknych I rzadkim kwiatow. Jego zona niemieckiego pochodzenia byla bardzo dobra gospodynia I chetnie podejmowala letnikow co dawalo jej niezly dochod.Ja tez bylem takim platnym "letnikiem" tyle ze na caly czas. Ciagle swobodnie chodzilem po najblizszej okolicy.Raz odkrylem chate gdzie przeniosla sie urocza sluzaca moich panstwa,gdy po ich rozmowie miedzy soba za zamknietymi drzwiami nagle ona znikla ku mojemu wielkiemu zalowi bo zawsze mi dawala jedzenie co najlepsze i uroczo usmiechala sie do mnie. W tej wlasnie chacie na uboczu podjela mnie maslanka I kasza. Od nadlesniczego panstwowa dyrekcja zazadala znacznego wyrebu lasu I splawiania drzewa Czeremoszem..On to robil bardzo niechetnie I staral sie przewlec sprawe budujac mosty jakoby niezbedne do zwozki.Najeto sporo robotnikow sposrod bardzo ubogiej miejscowej ludnosci I oni zyli w szalasach.Chodzilem do nich nieraz I bardzo zyczliwie bylem prze nich traktowany.Pamietam miedzy innymi opowiadania o zlym traktowaniu Ukraincow w Bereznie Kartuskiej, ktorych sens doszedl do mojej swiadomosci dopiero wiele lat potem.. Wogole swobodnie poslugiwalem sie narzeczem huculskim I mialem przyjemnosc z obcowania z miejscowa ludnoscia. Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Odglosy wojny
At 12:07 PM 4/14/99 +0200, you wrote: Pani Uta do Malgoski : Idea panslowianizmu jest silnie zwiazana z walkami niepodleglosciowymi zachodnioslowianskich panstw. Wtedy to pojecie rowniez powstalo, jak pisalam w innym postingu. Panslowianizm oznaczalo przyblizenie malych panstw slowianskich do duzych mocarstw (n.p. Rosji). Dziekuje za ta informacje, bo przyznam, ze nie mialam o niej pojecia. Czy moglabym prosic o sprecyzowanie o ktory wiek tutaj chodzi i o ktore male narody slowianskie ? Niestety taka wspolnota pozostala utopie, bo sie okazalo, ze panstwo slowianskie maja zbyt odmienna kulture i historie. No dobrze. Tu sie zgadzamy. Jak sie dobrze zastanowic, to ludzi w gruncie rzeczy nie laczy wspolne pochodzenie rasowe, ale kultura, a moze jeszcze lepiej - wartosci w jakich zostali wychowani i do jakich sie w swoim zyciu odwoluja. Pierwszy raz to zrozumialam, kiedy przed kilkoma laty (pamietam, ze wtedy lal paskudny deszcz na wakacjach) przeczytalam "Inny swiat" Herlinga-Grudzinskiego. To, ze Rosja wykorzystala panslowianizm dla swoich celow, to juz inna historia. A tak przy okazji: Czy Pilsudski nie mial podobne marzenia ze swoim panstwem federacyjnem? Hmmm. Marzenia jak ptaki szybuja po niebie, jak nie pada, bo jak pada, to nie szybuja. ;-) Marzenia Jozefa Pilsudskiego nie mialy nic wspolnego z panslawizmem. A to z tego prostego powodu, ze glownym jego marzeniem byla federacja z Litwa, ktora nie jest panstwem slowianskim. Pilsudski myslal o odtworzeniu czegos na ksztalt jagiellonskiej Rzeczypospolitej, tyle ze nie obojga, ale trojga narodow. Tozsamosc etniczna, czy tez rasowa nie byla w najmniejszym stopniu podstawa jego planow, czy tez marzen. Raczej pragmatyzm i romantyczne sentymenty historyczne. Jako ekspert-samouk w dziedzinie historii XIX wieku doskonale zdawal sobie sprawe, ze strategiczne bezpieczenstwo Polski, krajow baltyckich, czy tez Ukrainy, moze byc zapewnione tylko w oparciu o wzajemna ich wspolprace. Myslal, ze taka wspolpraca powinna stanowic przeciwwage dla poteznego rosyjskiego imperium (bolszewikow Pilsudski moim zdaniem nie docenial) i niemieckiego "drang nach Osten". Ale z wielu powodow nic z tego nie wyszlo (taka wspolpraca nie byla chyba w owczesnych warunkach mozliwa, moze z wyjatkiem Lotwy). Wowczas Pilsudski zmienil taktyke, wysylajac do Wilna gen.Zeligowskiego. Oczywiscie od tego momentu trudno juz mowic o wspolpracy. Katarzyna Sluszna diagnoza! AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Zyczenia
At 12:04 AM 4/4/99 -0700, you wrote: Radosnych Swiat Zmartwychwstania Panskiego (potocznie zwanych Swietami Wielkanocnymi), zdrowia, smacznego jajka i udanego dyngusa (ale bez przesady :-) zyczy wszystkim uczestnikom i ich rodzinom - Witold Owoc Ja rowniez zycze wszystkim radosnych Swiat Wielkanocnych AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: List w sprawie Serbii
At 05:39 PM 4/5/99 +0800, you wrote: At 09:06 PM 4/4/99 -0700, you wrote: Nalezy sie male sprostowanie; zabraklo znaczka [fwd], za co przepraszam i rownoczesnie prosze - nie strzelajcie do poslanca!-:). Ale skoro Michale raczyles wylozyc swoje uwagi, to ja sobie takze pozwole nadmienic jedna tylko rzecz; lojalnosc obowiazuje do tych, ktorym mozna ufac. To ze rzad zostal legalnie wybrany, a opozycja przegrala, to jest jedna sprawa. Natomiast jezeli w rzadzie znajduja sie no powiedzmy sobie lekko, zatrute grona(aby nie uzyc slowa owoce-:)) ), glownie z kregow postkomunistycznych, tudziez tzw. Solidarnosci(nie mylic z SOLIDARNOSCIA rip), a wszyscy oni pchaja sie na sile lizac pupcie "prawdziwym juropejczykom", szykujac moze kolejny raz polnische kanon fleisch, to daruj sobie: "Kazdego obywatela obowiazuje jednak lojalnosc wobec wlasnych wladz, konstytucji i obowiazujacego prawa." Takie jest moje osobiste zdanie. Natomiast czy podpiszesz czy nie, to juz zalezy od Twojej cywilnej odwagi-;). Pozdrawiam Wilhelm Glowacki Wybacz Wilhelmie, ale obstaje przy swoim. W demokracji jedynym sposobem na zmiane polityki rzadu jest wybrac w wyborach nowy. A przedtem ewentualnie starac sie wywrzec nan wplyw by swa polityke zmienil. Natomiast publiczne (i niedorzeczne) kwestionowanie _legalnosci_ rzadu (bo tym wlasnie bylo uzycie zwrotu "tak zwany rzad polski" jest niedopuszczalne. Polska nigdy nie bedzie traktowana powaznie przez swoich partnerow miedzynarodowych jesli ludziom pokroju autora tamtego listu uda sie przekonac zagraniczna opinie publiczna ze w Polsce nie funkcjonuje demokracja. Nawet jesliby wlasnie im udalo sie wygrac w nastepnych wyborach. A odwaga cywilna Wilhelmie jest teraz bardzo tania. I nie ma nic wspolnego z podpisem pod tamtym listem. Michal Niewiadomski Slusznie Michale! AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: WIELKANOC 1999
At 11:07 PM 4/1/99 -0800, you wrote: Z Okazji Swiat Wielkiej Nocy, Wszystkim z Panstwa Skladam Zyczenia Najlepszego. Wilhelm Glowacki. Ja rowniez skladam bardzo serdeczne zyczenia wielkanocne AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: ***
At 01:22 PM 3/28/99 -0700, you wrote: *** daleko mi do misternych lukow Orientu radosnych skal w drzacej smiechem pianie oceanu przestajê pamietac kolor jednodniowej zieleni ktora zdarza sie wiosna w srodkowej Europie jestem tu plyne lagodnym lukiem w srebrna doline Sakatchewan River pomiedzy pagorkami przysypanymi szklanym pylem wczesnej zimy wzdluz rzeki ktora juz jutro wywiesi biala flage kry przedzieram sie przez gesta wrzawe niebieskich sojek zakolami w gore i w dol by wstrzelic sie czarnym traktem w monotonny blask wszechrowniny tam w zamarznietej trawie scigaja sie wilcze i zajecze cienie wracam o zmierzchu ta sama droga z nieodleglego brzegu rzeki patrze na miasto ono spowite wiatrami polnocy daje mi znak serdecznie mruzac oczy latarn/ Izabela Edmonton, zima 1998 Winszuje tego co ladne AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: ***
At 01:22 PM 3/28/99 -0700, you wrote: *** daleko mi do misternych lukow Orientu radosnych skal w drzacej smiechem pianie oceanu przestajê pamietac kolor jednodniowej zieleni ktora zdarza sie wiosna w srodkowej Europie jestem tu plyne lagodnym lukiem w srebrna doline Sakatchewan River pomiedzy pagorkami przysypanymi szklanym pylem wczesnej zimy wzdluz rzeki ktora juz jutro wywiesi biala flage kry przedzieram sie przez gesta wrzawe niebieskich sojek zakolami w gore i w dol by wstrzelic sie czarnym traktem w monotonny blask wszechrowniny tam w zamarznietej trawie scigaja sie wilcze i zajecze cienie wracam o zmierzchu ta sama droga z nieodleglego brzegu rzeki patrze na miasto ono spowite wiatrami polnocy daje mi znak serdecznie mruzac oczy latarn/ Izabela Edmonton, zima 1998 Znow pochwalam cos ladnego i prosze o jeszcze AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Moje rozmowy z Marcinem - Polandel (2)
At 05:32 PM 3/26/99 +0100, you wrote: MOJE ROZMOWY Z MARCINEM polska grupa dyskusyjna "Polandel" On Sat, 5 Apr 1997 00:18:29 PST, M. Fibich wrote: E. wrote: no prosze, oczom nie wierze: oszolomy tez posluguja sie Internetem?! E. Ps. "mowi" pisze sie przez o z kreska. Droga i Kochana Pani E z kropka, Jakie tam z nas to znaczy ze mnie i z mojej Bozenki oszolomy? Jak my widzimy tu na ulicy tych punnkow, skinow czy jakich innych komunistow to my jak w dym sie odwracamy do nich tylamy tak ich nie znosim. Moja Zonusia to nawet mowi (dziekuje za poprawke, juz nigdy nie napisze muwi tam gdzie trza pisac mowi! na cale zycie), no to ona mowi ze gdyby nie byla Katoliczka to by ich wszystkich kazala wystrzelac ale ze jest katoliczka to by ich tylko w mozu kazala potopic bo mniej sie cierpi jak sie nie widzi. Szczerze tesz pani powiem bo u mnie co w sercu to na jezyku i na kompotrze ze pani uwaga o moim pisaniu mnie bardzo ubodla. A ja tak sobie mysle ze musi byc pani, pani E z kropka bardzo wykrztalcona jak pani odrazu wie jak co pisac. Jak my z Bozenka zaczynamy myslec jak napisac na ten przyklad o takim co to w mundurze, to nigdy nie wiemy czy to rzolniesz, zolnierz czy zolniez. Mnie jak o tym zaczynam rozmyslac to spac nie moge i potem glowa mnie boli a moja Bozenka mowi ze tych co wymyslili pisanie po polsku to trzebaby zalatwic. Moze pani, pani E z kropka ma takie same talenta jak nasza kochana pani Magdalenka. Niech pani tesz cos napisze. Sama pani widzi ona to z byle niczego cale story potrafi zrobic. Chocby s takiej glupiej ryby i chaczyka, cale gadke zrobila i nasz Ksiadz Proboszcz bardzo tesz ja za to chwali. Ona to ma lep do takich historji co to z niczego jest cos To czemu pani by nie mogla? Nie ma sie czego wstydzic. Bardzo prosiemy ja i moja Bozenka. Szczerze pani zyczymy - Dowidzenia - Marcin F. z Bozenka Panie Marcinku Kochany, Niedobre te ludzie tu jakies. Od mistyfikatorow, od kreatur, od oszolomow Pana wyzywaja. I za co? Ze chce Pan jak wszystkie teraz w Polsce pobozne ludzie pogadac do tego komputra, opowiedziec, co lezy Panu na watrobie?... Bo ja na ten przyklad to lubie to Pana gadanie. Tak jakby ze swoim gadal. Nie przymierzajac z tym spadajacym kotem. U tych tu polandelowych od dwoch dni debatuja, chrzachaja, roztrzasaja, a ja wciaz nie rozumiem, w ktora to wlasciwie strone rozlaza sie te kocie lapy. A Pan wywalil te czapke gruszek co to rypnela z ambony i od razu wszystko jest jasne. Pan te historyjki to tak akuratnie dobiera, ze mnie az zaraz zalosc ogarnia - a czego ja takich nie mam? Chcialoby sie nieraz i samemu cos madrego do tego komputra powiedziec, a wychodza tylko takie jakies, nie przymierzajac, gazetowe dyrdymaly:-(. Mnie to tam ciagnie do prostactwa. Co tam, kurcze, doktory, adiunkty, magistry. Przemadrzale to jakies. Mantykuja, debatuja, po angielsku do czlowieka gadaja. Czlowiek tu siedzi, bo wiesz Pan, na bezrybiu... Ale tak sobie teraz mysle. Moda zrobila sie straszna na te prywatne, takie co to tylko dla swoich, Listy, grupy, zrzeszenia podzrzeszen, to moze by tak skrzyknac tam u Pana z kilka gospodarek i zalozyc sobie cos na ksztalt Siolo - Internet? To ja bym sie zaraz pisala. Za pozwoleniem Ksiedza Katechety. Mam nawet kilka takich ladnych kawalkow co to o grzesznej duszy i piekle, jak nic moglyby sie nadac. Albo o tym zyciu, tfu, na kocia lape mam prawie gotowe, bo gdziez to bezboznosc taka?! To bym z dobroci serca podeslala. Niektore to nawet Ksiadz Katecheta moglby w niedziele z ambony powtorzyc. Albo by mozna tych wszystkich wiernych prosto po mszy dla zmylki do gospody nagonic i tam im wyrychtowac takie dubeltowe internetowe kazanie?... Tylko tej Panskiej Zoneczki cos mi straszno. Nerwowa jest jakas. Jak jej sie cos nie podoba, to zaraz do wyzynania leci. Ja tam z babami nie umiem, bo to nie jestem ta, co to Pan wie, na "l". Totez tak sobie mysle, ze moze by tej Panskiej Bozence dac jakas odpowiedzialnosc, zarekawki i niech siedzi w chalupie, na siec jej na wszelki wypadek przynajmniej na razie nie wpuszczac? Bo ja to bym zaprzyjaznic sie chciala. Ciagnie mnie do swoich. W papierach mam niby, ze miastowa jestem. Ale to tylko moja mama taka zmyslna byla i sie uparla, ze mam sie urodzic w stolicy. Trzy tygodnie na kupie u rodziny na Pradze przeczekala, abym tylko nie przyszla na swiat wsrod nadswidrzanskich lak i zagajnikow, gdzie byl nasz rodzinny dom. No to mam teraz w papierach, ze Warszawianka jestem. Moze to nawet i lepiej, bo te Francuzy nawet Varsovie do Rumunii albo co gorsze do Rosji przyklejaja. A ja sie tez troche po prawdzie maskuje. Do szkol mnie poslali, to udaje,
Re: Indywidualnie czy grupowo?
At 09:31 AM 3/3/99 +0100, you wrote: On Tue, 2 Mar 1999 20:33:14 -0500, Ted Morawski wrote: Drodzy Panstwo, Z przykroscia i zalem przeczytalem list Pana Andrzeja Kobosa do wladz uniwersyteckich SUNY w Buffalo. Z przykroscia ze do tego doszlo i z zalem bo Pana Kobosa cenie i lubie. Calkowicie nie zgadzam sie z Pana Kobosa ocena Pana Witolda Owoca, a w mocno przewazajacym stopniu nie podzielam Pana Kobosa oceny charakteru tej listy jako zlowrogiej i spolecznie szkodliwej w ostatnich miesiacach. Szczegolnie nie podzielam zdania ze ten rzekomo zly charakter listy powodowany jest przez nieudolna dzialalnosc Pana Owoca. Napisze po angielsku list do wladz uniwersyteckich i wysle go na rece Pana Owoca do przekazania odpowiednim adresatom. Zrobie to w tym celu by zaprzeczyc zarzutom stawianym Panu Owocowi osobiscie oraz liscie Poland-L jako grupie. Ton listu utrzymam rzeczowy, krotki, i w duchu racjonalnej perswazji a nie animozji do kogokolwiek. Bede prosil by listy nie zawieszano i Pana Owoca nie wymieniano na innego wlasciciela. Osobom ktore chcialyby podobnie napisac do SUNY w Buffalo lecz nie wladaja jezykiem angielskim, oferuje swa pomoc w nastepujacy sposob. Prosze swoj list napisac po polsku wedlug wlasnego odczucia i wyslac do mnie na moj prywatny adres elektroniczny. Ja list przetlumacze na angielski i odesle do autora. Nastepnie wersje angielska i polska autor moze przekazac na rece Pana Owoca z jakas pewnoscia rzetelnosci mego tlumaczenia. Nie wierze w skutecznosc listow szablonowych ani grupowych petycji. Oczywiscie nie pomoge nikomu kto nie bedzie bronil Poland-L. Tedzie, uwazam, ze w tym wypadku grupowa petycja ma sens. Ilu jest uczestnikow na tej Liscie, ilu bez znajomosci angielskiego, ilu zmobilizuje sie na tyle, by napisac indywidualnie? Dwudziestka - gora! Za malo! Tu trzeba wyraznie pokazac, ze Wiekszosc nie zgadza sie z postawionymi przez jedna, ale wyjatkowo zlosliwa i ani na jote nie obiektywna osobe zarzutami. Istnieje realne ryzyko, ze za sprawa jednej osoby stracimy wszyscy. Dlatego tez jako "wszyscy" - poszczegolni, lecz solidarni powinnismy sie przeciwstawic. Tak mysle. Proponowalybym wiec, prosilabym: Przygotowales swietny list. Zeby tam nie wiem co, w zyciu nie napisalabym rownie dobrego. A wiec wersje z szerszym uzasadnieniem wyslij w Swoim imieniu, a dla nas - chetnych do podpisania - zrob, bardzo Cie prosze, wersje skrotowa. Takie podpunkty: - nie zgadzam sie z postawionymi przez Pana Andrzeja Kobosa zarzutami (wyszczegolnic lub nie); - neguje rasistowski charakter Listy; - wyrazam pelne zaufanie do osoby Pana Witolda Owoca jako moderatora Listy POLAND-L; Nie ukrywam, ze bardzo licze na Twa pomoc. z serdecznym pozdrowieniem, Magda N Calkowicie solidaryzuje sie z w/w AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: [English] + [po polsku] = democracy + wazne
At 08:47 AM 3/3/99 -0700, you wrote: I was asked to conduct a vote whether Mr. Kobos writing from the address [EMAIL PROTECTED] should be left on Poland-L list in the light of his latest actions. Please respond with a short letter containing either STAY or REMOVE, and move discussion on this thread to some different "Subject:" line. Kilka osob poprosilo abym przeprowadzil glosowanie czy pan Kobos piszacy tu na liste spod adresu [EMAIL PROTECTED] powinien pozostac na Poland-L w swietle jego ostatniej dzialalnosci. Prosze odpowiedziec z listem zawierajacym albo tylko "STAY" (oznacza pozostawic) albo tylko "REMOVE" (oznacza usunac). Prosze dyskusje na temat tego watku poprowadzic pod jakas inna linia "Subject:" aby ulatwic liczenie. -- W i t o l d O w o c stay AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Open Letter - Poland-L's Reason to Exist
At 01:33 PM 3/3/99 -0500, you wrote: Dear Members of Poland-L and the Authorities of SUNY at Buffalo Please do not hinder the discussions that take place on the Poland-L list. The Poland-L list is a discussion of Polish culture, discussion which allows with equal rights all subject matter and opinions related to Poland and the Polish. No one who is participating in this list was limited in access as a result of his or her opinions and convictions. This list is probably the most objective forum of this kind ANYWHERE. It is so due to the quality of the participants and also the quality of the administrators of this list: present and past. Any shut-down, restriction or censorship of the present exchange of views on the Poland-L list would be an act against free exchange of ideas and freedom of speach. Most Sincerely, Marek Minta [EMAIL PROTECTED] [EMAIL PROTECTED] I support it AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: STAY (Kobos na Poland-L)
At 02:44 PM 3/3/99 -0500, you wrote: STAY AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Wywiad ks. bp A. Orszulika -Reply
At 03:25 PM 3/3/99 -0500, you wrote: Andrzej Szymoszek [EMAIL PROTECTED] .. pertow poza Otwockiem i Arlamowem. Przemycal odpowiednie materialy potrzebne do wykonania ekspertyz laboratoryjnych ;-) Oj, Ty czytalas, ja czytalem, to wiemy o co chodzi, ludziom jednak nalezaloby wytlumaczyc Twoj tajemniczy ;-). No tak. Tylko ze wcale mi jakos niepilno do tego tlumaczenia. Moze po prostu podkresle- tu jest problem!- i niech sie sami domysla, co to bylo? ;-) Izabella Andrzej @ Ja np nie mam zuelonego pojecia o co tu chodzi z tymi ekspertyzami. Ale tak naprawde to nie ma sie ochoty na dyskusje skoro "byc albo nie byc" listy Poland-l wisi na wlosku. Ja naprawde wierze, ze cos da sie zrobic w sprawie listy Poland-l Ania Jak sie da to sie zrobi AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: [English] + [po polsku] = democracy + wazne
At 06:51 PM 3/3/99 -0500, you wrote: _REMOVE. Podpisuje sie w pelni pod argumentami Pani Magdy Nawrockiej. Nie jestem przeciw wolnosci gloszenia opinii, ale uznaje tez, ze wolnosc bez granic jest utopia i czasem, w obronie wlasnej (tu - w obronie listy), nalezy te wolnosc ograniczac. zB. Slusznie! Tak trzymac! Ale kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem! Czy nie kazdego z nas ciagnie aby wymadrzac sie i starac sie byc chocby nieco wyzej od innych? AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Ossowscy
Oboje Ossowskich, a szczególnie Pania Marie, pamietam przede wszystkim jako ludzi prawych i madrych, a przy tym takze milych, czego bynajmniej nie mozna powiedziec o wszystkich naszych profesorskich kolegach, zwlaszcza obecnie, gdy nieustanna pogon za dodatkowym zarobkiem znacznie uszczupla stosunki, zarówno ze studentami, jak i we wlasnym profesorskim gronie. Gdzie podzialy sie owe urocze spotkania na kawie, nie tylko na plotki towarzysko-uczelniano-zawodowe, nie tylko o tym, kto z kim i na jak dlugo, ale tez co ciekawego dzieje sie w róznych dziedzinach wiedzy? Nawet powazne pisma o podstawowym znaczeniu akademickim leza dzis na pólkach nie czytane, a wiesci przekazywane sobie nawzajem przez internet staja sie zalosnie plotkarskie, jak mozna przekonac sie nalezac do internetowych polskich klubów dyskusyjnych. Stanislaw i Maria Ossowscy, którzy wychowali cale pokolenia na Uniwersytecie Warszawskim, byli nie tylko madrzy, ale równiez i swiatli. Znaczy to, ze poswiecali duzo czasu i wysilku na czytanie rzeczy waznych, nie tylko w skali ciu kulturalnym i zachecali do tego samego wolno podrózowali za granice, nie aby tylko zwiedzac, ale aby studiowac. Nie majac wlasnych dzieci otaczali przyjaznia i opieka wiele osób mlodszych od siebie, zwlaszcza osamotnionych i szczególnie bolesnie odczuwajacych brak glebszej zyczliwosci ze strony najblizszego otoczenia. Wbrew duchowi ówczesnej epoki, Ossowscy nie glowili sie nad tym jak przeskoczyc na nowe pozycje ideologiczne i dobrze urzadzic sie pod nowa wladza, odcinajac kupony za swoja przedwojenna lewicowosc i laickosc. Kameleon nie byl ich ulubionym zwierzeciem. Cechowala ich skromnosc, a wiec cos wcale nie powszechnego wsród ich ówczesnych rodaków, których spora czesc, zwlaszcza w wielkomiejskiej inteligencji, bardzo przejmowala sie tym, jak uscielic sobie gniazko nawet pod komuna.Trudno zreszta bylo dziwic sie,bo kto mogl przwidziec tak rychly koniec epoki komunizmu? W programowym konformizmie takich ludzi bywaly jednak tez akcenty tragiczne. Ossowscy, po prostu az draznili tym, ze byli oboje w zgodzie z samymi soba i strach o przezycie byl im obcy: zyli skromnie ale wygodnie, traktowali swych studentów opiekunczo. Profil wspólczesnego im profesora, nieustannie zajetego zarobkiem na boku i usilnym szukaniem okazji do przewietrzenia sie za granica (chocby nawet komunistyczna), byl im nie tylko obcy, ale chyba raczej wstretny. Wyklady Ossowskich byly oryginalne, starannie przygotowane. Zawsze mieli czas dla studentów i mlodszych pracowników naukowych. Prawda, ze Ossowski byl stale pograzony w swoich myslach i roztargniony, za co jego zona dobrotliwie go strofowala.To chyba powodowalo u niego swoista naiwnosc: nie podejrzewal, ze ktos go chce w cos wrobic (To równiez cechowalo Profesora Tadeusza Kotarbinskiego, mojego drugiego ulubionego patrona). Glówna zasluga Ossowskich byl intelektualny, moralny i polityczny opór w stosunku do komunistycznej wladzy - tym dotkliwszy dla tej wladzy wlasnie dlatego, ze sami byli laiccy, zwiazani z przedwojenna lewica. Byc moze bylo im wstyd za komunistyczne zniewolenie spoleczenstwa w imie wartosci, które oni czesciowo podzielali. Oczywiscie, odrzucali oni wszelka nikczemnosc i brutalne zniewolenie rodaków. Oboje Ossowscy dawali chlubny przyklad trzymania sie swych wlasnych wartosci polityczno -moralno-intelektualnych, szczególnie w sytuacji, gdy rzadzacy uzurpowali sobie rodowód podobny do tego, który oni traktowali na serio. Ich powazne moralne i intelektualne zaangazowanie jasno odróznialo sie od marazmu, kretactwa ideologicznego i moralnego, a nawet kolaboracji wielu ludzi z akademickiego otoczenia, którzy wladztwo komunistyczne traktowali jako wystarczajacy powód aby nie czuc sie moralnie odpowiedzialnymi za samych siebie, skwapliwie zagarniajac jednak wszystko to, co wiazalo sie z przynaleznoscia do kasty uprzywilejowanych. W gruncie rzeczy, oportunizmu bylo wówczas bez liku i po czesci wynikalo to z nie dosc odpowiedzialnej postawy antykomunistów, majacych ambicje przywódcze, a równoczesnie niezyciowych w swych oczekiwaniach w stosunku do otaczajacej ich spolecznosci. Posrednie chocby ulatwienie wypelnienia wiezien, w ówczesnej Polsce, ludzmi gotowymi za wszelka cene zwalczac komunizm, nie bylo rozumnym celem, zwlaszcza gdy zachodnie potegi przyjely w stosunku do bloku sowieckiego postawe niedwuznacznie pojednawcza. Mozna sie dzis spierac o to, co w ruchu oporu (bo taki caly czas istnial, choc w postaci niezorganizowanej) bylo rozumne, a co glupie, lub wrecz niekiedy zlowieszcze, ale sytuacja byla niewatpliwie trudna moralnie i patriotycznie, zupelnie inaczej niz pozniej. Sadze, iz tacy ludzie jak Ossowscy, Kotarbinski i inni mieli duzo racji: w tlumie cyników i cwaniaczków zazwyczaj znajda sie - chocby nieliczni - "poszukiwacze sprzecznosci" i entuzjasci prawdomównosci, którzy ratuja honor calej zbiorowosci. Gdyby w najciemniejszym okresie wladztwa komunistycznego nie
upartyjnienie
Dopoki jeszcze zyje I jako tako mam sie chce miedzy innymi podsumowac moje pojmowanie upartyjnienia w PRL,ktore dzis juz jest przeszloscia,ale zaslugujaca na refleksje. Patrzylem na to z zewnatrz,gdyz jako wierzacy I praktykujacy nigdy nie bylem w PZPR ani w stronnictwach z nia sprzymierzonych,ani tez nawet w "postepowych" grupach katolickich. Wprawdzie krotko wspoldzialalem w wydawaniu wkladki mlodych w "Dzis I Jutro",ale gdy Piasecki postawil nas przed koniecznoscia politycznego opowiedzenia po jego stronie nasze drogi rozeszly sie (ta czesc z nas ktora poszla z Piaseckim zreszta porobila nielada kariery nawet I bez Piaseckiego). Po prostu brzydzilem sie wszelkim totalitaryzmem I nie chcialem uczestniczyc w metnej grze.Swoja droga,gdyby nie rozpad imperium sowieckiego,to linia Piaseckiego bylaby powabna dla wielu ludzi chcacych byc wazni. Gdyz rzeczywiscie, pod komuna szanse jakiejkolwiek kariery dla bezpartyjnych byly bardzo mierne.Mnie osobiscie powiedziano na szczeblu ministerialnym ze nigdy nie zostane profesorem I to przesadzilo o wyjezdzie moim z rodzina za granice(na kontrakt w Zambii),gdy upartyjniona kolezanka po fachu mi podsunela te wlasnie szanse. Gdy teraz patrze wstecz rozrozniam nastepujace kategorie upartyjnienia w PRLu: a)Bezwzgledni karierowicze pogodzeni z faktem ze bez bycia partyjny ani mru mru: upartyjnienie po prostu bylo niezbedna cena za laski I przywileje. Im wyzej chcialo sie wyskoczyc I wiecej zagarnac, tym wieksza gorliwosc polityczna nalezalo okazywac. W przypadku zydowskiego pochodzenia w dodatku gralo role to,ze przeciez Armia Czerwona pokonala Hitlera I zapobiegla niechybnej smierci. Strach przed lokalnym antysemityzmem tez dyktowal opowiedzenie sie po stronie silniejszego. Poza tym oczywiscie necila "szczesliwa przyszlosc" pod wodza tych,ktorym przeciez nawet "burzuazyjny" Zachod klanial sie coraz nizej (gdy studiowalem w USA w latach 1957-59 dobrze mnie widziano nie jako Polaka ale jako czlowieka z obozu socjalistycznego, ktory zdobyl sie na Sputnik). b) Sprytni kretacze.Na przyklad widzialem jak rzekomi "postepowcy" potrafili podstepnie urabiac nawet tak prawych ludzi jak Ossowscy(zob. moj art.o nich w "Zwoje"2/1997)lub Kotarbinski wmawiajac im perfidie "czarnej miedzynarodowki". Kariera partyjna dla nalogowego kretacza byla czyms szczegolnie ponetnym przede wszystkim jako upojna gra: zostajac oficjalnym magiem od propagandy I agitacji (na przyklad jako autor obowiazkowych podrecznikow filozofii,ekonomii itd) mialo sie uwielokrotniona moc upojna dla siebie samego I otoczenia(przygody erotyczne takich meskich lub zenskich magow to osobny temat). c)Okrutnicy.Nie tylko w policji I wojsku ale tez na wszelkich naczelnych stanowiskach mozna bylo bezkarnie wyzywac sie na calym mnostwie ludzi zastraszonych, zabiedzonych, podlizujacych sie kazdemu postawionemu wyzej, gotowych upodlic sie byle tylko uchronic sie matni.Fakt,ze tak latwo innych przestraszyc I nawet upodlic byl dla wielu partyjnych aktywistow powodem do chluby,poczucia wlasnej mocy,nieustannego wyprobowywania siebie w konkurencji karierowej.Im wiecej komus doskierala wlasna niedoskonalosc tym chetniej straszyl I ponizal wszystkich postawionych nizej od siebie.Branie innych "na dywanik" bylo sprawdzeniem samego siebie jak dalece mozna innych przygiac,przestraszyc, sklonic do nikczemnosci (na przyklad donoszenie na kolegow w pracy).Obowiazkowe szkolenie ideologiczne personelu to byla tez dobra okazja do dyscyplinowania innych I wyprobowania wlasnej przewagi. Pamietam jak nas w biurze( bo w mojej drodze zawodowej bylem tez I urzednikiem- szczesliwie tylko na krotko) zaszantazowano, gdy jeden z nas zaprotestowal przeciw zmuszaniu do podpisywania niby to dobrowolnego pozyczki narodowej.Musielismy wszyscy zeznac (kazdy z osobna) ze pozyczke podpisalismy calkowicie dobrowolnie gdyz inaczej nasz dyrektor zostalby karnie usuniety z pracy.A nie bylo zadnej gwarancji, ze inny dyrektor bylby dla nas lepszy. Jesli ten temat zainteresuje internetowych czytelnikow to bede go kontynuowal. AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Church, women and homosexuals
Czy ktos moze mi podac adres internetowy premiere Buzka w Warszawie? Ten co podany jest na rzadowym obwieszczeniu internetowym jest bledny!!! Olek Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Rozdzieranie szat
At 04:43 PM 1/24/99 +0100, you wrote: On Sun, 24 Jan 1999 14:22:38 +0100, Grzegorz Swiderski wrote: No to ja w ramach polemiki rzuce kontraforyzmem: "Nie ma demokracji bez oficjalnych konfliktow - wyrzekanie sie konfliktowosci to grob demokratyzmu." Stefan Kisielewski Jest konflikt, OK. Nawet potrzebny, niezbedny tej kaprysnej demokracji. Tylko jak ten demokrata z prawdziwego zdarzenia bedzie usilowal napotkany konflikt rozwiazac? Skakaniem sobie z oponentem do oczu? Chyba nie. Przedstawi wlasny punkt widzenia; Wyslucha innych, respektujac czyjes nawet krancowo rozne zdanie; Wywazy argumenty, skoryguje opinie lub bedzie obstawal przy swoim. Demokratycznie, to jeszcze malo. Logicznie udawadniac trzeba: teza, hipotezy, weryfikacja, wnioski. Moze warto przypomniec takie logiczne abc? (za MEP, PWN, 1997): Teza - zalozenie, twierdzenie wymagajace dowodu; konkluzja, ktorej nalezy dowiesc na podstawie przyjetych przeslanek. Hipoteza - zdanie nie w pelni uzasadnione, rozwazane jako racja dla pewnych uznanych juz zdan; zalozenie oparte na prawdopodobienstwie, wymagajace sprawdzenia, majace na celu odkrycie nieznanych zjawisk lub praw; jakiekolwiek orzeczenie niezupelnie pewne, przypuszczenie. Weryfikacja - sprawdzenie, potwierdzenie prawdziwosci, autentycznosci zalozen. A wniosek? O ile przyjemniejsze i jednoczesnie bardziej pouczajace bylyby nasze dyskusje, gdybysmy stosowali to skromne abc w miejsce chaotycznego, zacietrzewionego, zatwardzialego wzajemnego szarpania sie za... bielizniane gacie. ;-) z tym zartobliwym akcentem, Magda N Slusznie Kolezanka zauwazyla!!! AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Rozdzieranie szat
At 09:08 PM 1/22/99 +0100, you wrote: Dobrze, ze akurat znalazl sie tu ktos ostatnio, kto zechcial pochwalic wysoki poziom tej Listy. Bo chyba bym juz zwatpila. Brne od dluzszego czasu przez przewijajace sie tutaj watki, i co by to nie bylo, prawie zawsze wywiazuje sie jatka. Nigdy porozumienia, spokojnej wymiany, dojscia do wspolnych wnioskow. Czy ktos tu kiedys widzial jakas razem uznana konkluzje?! Jak jeden z prawej, to drugi zaraz z lewej, tylko ktos sie wystawi zaraz inni go trafia, myslisz troche inaczej, jestes moim wrogiem. I zaraz obozy, sztandary, zasieki. Czy naprawde nie ma sposobu, by chociaz co do niektorych spraw i chocby w jakims stopniu sie dogadac? Czy wszystko, zawsze i wylacznie musi nas dzielic? Stosunki polsko-zydowskie, kwestia polsko-niemiecka, miejsce Polski w Europie i w swiecie, zaprzeszlosci komuny, sprawa Pinocheta czy wreszcie odsniezanie samochodu - o czym by nie toczyla sie rozmowa - zab za zab, moje na wierzchu, jestem gotow umrzec za wiare... Troche przesadzam, ale tylko troche. Tak to widze: ostentacja, patos, egzaltacja. Rozdzieranie szat! Chociaz sie juz nabijacie z mojej szajby do aforyzmow;-), na przekor przytocze kolejny. Adekwatny jest dosyc: "Rozdzieranie szat bywa czasem tylko krzykiem mody." - Janusz Ros. Moda jak to moda, przemija. Pozostaje dodac z nadzieja - oby, oby... Magda N Bardzo slusznie AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Oby nam sie!:-)
At 04:09 PM 12/31/98 EST, Edmund Lewandowski wrote: In a message dated 12/31/98 10:30:53 AM EST, [EMAIL PROTECTED] writes: A ten nasz rok 1999 niech bedzie zdrowy, sprawiedliwy, spokojny, ludny i syty, moze zakochany, nawet i zwariowany, ale tylko troche. Niech przyniesie wiosne zielonych nadziei, lato dojrzalych projektow, jesien kolorowych spelnien i zime slodkiego zadumania nad zyciem, ktore jest cos warte. Dzieki, nawzajem. Edmund Lewandowski Wszystkim przesylam moje zyczenia noworoczne szczescia i sukcesu w milosci oraz we wszystkim innym czego sobie zycza. AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Oby nam sie!:-)
At 04:29 PM 12/31/98 +0100, you wrote: To byl dla mnie dobry rok, ten, ktory mija. Mimo drobnych zlosliwosci losu, mimo niekiedy zgrzytliwej utarczki z codziennoscia - dobry. A dla Ciebie?... A ten nasz rok 1999 niech bedzie zdrowy, sprawiedliwy, spokojny, ludny i syty, moze zakochany, nawet i zwariowany, ale tylko troche. Niech przyniesie wiosne zielonych nadziei, lato dojrzalych projektow, jesien kolorowych spelnien i zime slodkiego zadumania nad zyciem, ktore jest cos warte. Aby wypic z Wami ten toast otwieram szampana. Strzela korek - oby nam sie!!!... Magda N Wszystkim przesylam moje zyczenia noworoczne szczescia i sukcesu w milosci oraz we wszystkim innym czego sobie zycza. AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: mija rok...
At 04:21 PM 12/31/98 EST, you wrote: In a message dated 12/31/98 11:57:11 AM EST, [EMAIL PROTECTED] writes: [ to moja proba ominiecia dywagacji n/t poczatku nowego wieku ;-)] Mysmy z zona wykombinowali, ze 1999 jest rokiem szczegolnym bo jest to przeciez ostatni rok XX wieku i jednoczesnie przedostatni rok 2 tysiaclecia. Jestem w stanie o tym przekonac chyba kazdego logicznie myslacego czlowieka. Zdrowego, spokojnego i szczesliwego Nowego Roku dla wszystkich. Edmund Lewandowski Wszystkim przesylam moje zyczenia noworoczne szczescia i sukcesu w milosci oraz we wszystkim innym czego sobie zycza. AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Swiateczne wariacje, czyli trunkowe improwizacje..
At 06:43 PM 12/23/98 -0700, you wrote: On Wed, 23 Dec 1998, Andrzej Mezynski wrote: On Mon, 21 Dec 1998, Andrew Kobos wrote: [] A jeszcze bardziej dziwne i swietokradcze jest to, ze chcecie pic alkohol do Wigilii. Ja wiem, ze niektorzy pija, wystarczy pojsc na pasterke zeby upic sie od oddechow wspolpasterzy, ale to zmienia faktu, ze jest to wbrew staremu zakonowi, chociaz nie temu najstarszemu, ktory o tym nie wspomina. Milych Swiat i dobroci wszelakich oraz pomyslnosci przeobfitej w Nowym Roku zycze Andrzej Kobos No wlasnie, w moim domu rodzinnym nigdy alkoholu na Wigilie sie nie pilo. Kiedy "wyszedlem na Swiat" bylem bardzo zaskoczony widokiem butelek na stolach w czasie Wigilii. Jak to z tym jest w polskiej tradycji Z polska tradycja to jest zapewne tak, ze pilo sie przy kazdej pewnie okazji. U mnie w domu nie pilo sie nawet wina do wigilii. Nie wiem jak to jest w kanonie katolickim, ale przyjmowanie pozniej komunii sw. w stanie wskazujacym, jest wg mnie, prostego farmera, niewlasciwe. Jest po prostu brakiem szacunku dla tego w co sie wierzy, nawet jezeli tylko rzekomo i na pokaz. Ale od dwoch lat, juz sam nie wiem, kiedy bylem na mszy sw. w Edmonton, w polskim kosciele w Nowy Rok i biedny misjonarz Oblat, wymordowany i zzolkniety, zapomnial o podniesieniu. Przypomnial mu ministrant juz po Pater Noster. No ale nic co ludzkie... i yyy nie wiem jakie "zakony" pan Kobos ma na mysli, Oh, to chyba jasne. Zakon mahometanski. Tam bowiem wyraznie jest zakazane modlenie sie w stanie wskazujacym na uzycie alkoholu. A ze muzulmanie modla sie piec razy dziennie... Podobnie w tym najstarszym zakonie. Ortodoksyjni Zydzi odmawiaja blogoslawienstwa Boga przy kazdej prawie okazji. Wiec tez nie moga pic. Wyobraza Pan sobie wypowiedzenie: "Baruch Ata Adonai, Eloheinu melech ha olam" po pijanemu (nawet nieco) ? Ja nie. Chrzescijanie ulatwili sobie zycie, nawet wobec nakazow biblijnych, cf. wieprzowina. Takze i wobec modlitwy. Moze to taki liberalizm: przez przelyk i zoladek do zbawienia. ale jestem ciekaw jaka jest pod tym wzgledem, religijna tradycja katolicka. Tu sie musi wypowiedziec Marysia K. Mysle ze wie, wszak alkoholizm to pierwszy krok do zaburzen osobowosci, o ktorych tyle wie. Zyczac WSZYSTKIM Wesolych Swiat, ASM Merry Christmas to Everybody. Nie jestem Dr. Marcinkowskim, ale swietujcie, a juz modlcie sie po trzezwemu. Andrzej Kobos Slusznie vKolega zauwazyl Zycze wszystkiego dobrego na swieta i w Nowym Roku! AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Cicha noc...
At 09:48 AM 12/24/98 +0100, you wrote: On Thu, 24 Dec 1998 07:03:49 -0400, Mieczyslaw Gutowski wrote: Magdaleno, pieknie napisane. Powedruje to do wszystkich bez wyjatku w mojej rodzinie. Znaja Cie nie mniej niz ja choc nie naleza do Poland-l. Szczegolnie dla Ciebie od calej mojej rodziny mnostwo serdecznosci na Swieta i w Nowym Roku. Dziekuje i z calego serca odwzajemniam moc cieplych zyczen dla Ciebie i Twojej rodziny. bardzo serdecznie, Magda Zycze wszystkim wokol wszystkiego dobrego!!! AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Cicha noc...
At 10:15 AM 12/23/98 +0100, you wrote: Za oknami snieg sypie cichutko, ospale. Chyla sie ku ziemi biale, radosne w swym uroku galezie. Pierwsza wieczorna gwiazda wysuwa sie spoza chmury, by wyjsc na spotkanie niecierpliwym swych podarunkow dzieciom. Wysprzatane pokoje prezentuja dumnie wypastowane do polysku podlogi. Zapach pasty miesza sie z kuszacym aromatem swiatecznych bakalii. Bedzie jeszcze sernik, makowiec, drozdzowe ciasto z kruszonka. W naszej dzieciecej wanience plywa sobie spokojnie i dumnie iskrzacy zlota luska spasiony karp. Wie, ze wroci do stawu. Jakos nikt nie mial odwagi uspic go, oblozyc zimna galareta, by koronowal wigilijny stol. Wszyscy sa jacys wyciszeni. Po skonczonych przygotowaniach wyszorowani, ubrani odswietnie. Oczekiwanie i spokoj. Kazdy poddaje sie temu uroczystemu nastrojowi. Jest w nim jakies niewypowiedziane rozrzewnienie, nadzieja. Choinka miga blyskotliwie radosna iluminacja swiatla. Otacza czule swymi ramionami starannie opakowane paczuszki. Kazdy znajdzie chocby drobiazg dla siebie. Odbiera go ze wzruszeniem jako symbol pamieci i czyjejs milosci. Szeleszcza kolorowe papiery. W ten piekny wieczor nie boimy sie wzruszen. Zdobywamy sie na deklaracje najglebszych uczuc. Bardziej niz kiedykolwiek doceniamy wartosc cieplego, bezpiecznego rodzinnego domu. Stezony nastroj oczekiwania i milosci w naszych sercach. Za oknami cicho i spokojnie pada snieg... Z najserdeczniejszymi zyczeniami wszelkiej pomyslnosci wszystkim Polandelowiczom, Magda N Bardzo to wszystko ladne,a szczegolnie humanitarne podejscie do karpia.Ja jestem lakomy i jednak zjadlbym go AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Wigilie dzis i wczoraj...
At 01:19 PM 12/22/98 -0500, you wrote: On Mon, 21 Dec 1998, Magdalena Lenarczyk wrote: [...] Zaczynam: do wieczerzy wigilijnej w moim domu zasiadzie w tym roku 11 osob, 9 rodakow + dwojka tuziemcow [cokolwiek to znaczy?], sympatia mojego syna i chlopak corki przyjaciol. Obowiazkowe nakrycie dla bezdomnego wedrowca, sianko pod snieznobialym obrusem, oplatek. Juz slysze goraczkowe liczenia potraw wigilijnych przez mlodziez, szczegolnie przez dwojke, ktora uczestniczyc bedzie w naszym wigilijnym rytuale po raz pierwszy.Oto moje menu [ dania przygotowane przez trzy gospodynie -przyjaciolki pospiesza w sukurs]; 1. barszcz z uszkami 2. sledzie w smietanie 3. sledzie w oliwie 4. sledzie marynowane 5. salatka jarzynowa 6. ryba w galarecie 7. ryba smazona 8. ryba po grecku 9. zupa grzybowa 10. pierogi 11. kluski z makiem 12. kompot z suszonych owocow. Co wy na to? Do mnie naleza wszystkie dania rybne - niestety, karpia we Fryderykowie nie uswiadczysz, a wiec w galarecie bedzie zwykly losos, w jarzynach - mintaj? halibut? haddock? a smazony - moze pstrag?A juz po wieczerzy a przed makowcem zacznie sie odpakowywanie prezentow. Co jest tegorocznym bestsellerem ksiazkowym w Polsce? W ogole, czy u Was w domu prezenty sa okazale czy symboliczne? Zapraszam do opowiastek wigilijnych... Koledy polskie i angielskie plynac beda z radia, nim wybierzemy sie na Pasterke.. A moze przywolamy tamta noc grudniowa, kiedy spiewalismy kolede internowanych z Bialoleki [autorstwa Macka Zembatego]Bog sie rodzi a rodacy po wiezieniach rozrzuceni bo marzyla im sie Polska niepodlegla na tej ziemi Solidarni i odwazni gornik rolnik i stoczniowiec dzis do Ciebie wznosza modly daj im wolnosc Panie Boze Coz nam druty, coz nam kraty gdy w jednosci naszej sila ktoryms blaskiem wzejdzie slonce zbudzi sie ojczyzna mila Matki, zony, siostry, dzieci same przy swiatecznym stole tylko szatan mogl zgotowac naszym bliskim taka dole Podnies reke Boze dziecie Blogoslaw Ojczyzne mila w dobrych radach w zlej godzinie wspieraj jej sile swa sila By sie zdrajcom nie zdawalo ze zawladna Polska cala a slowo cialem sie stalo i mieszkalo miedzy nami... Lepszych Swiat niz w roku 1981 zyczy wszystkim Magda Magdaleno, Serdeczne dzieki za wprowadzenie milego swiatecznego nastroju na P-L. Tego wlasnie brakowalo. Moja Wigilia bedzie podobna. Potrawy z malymi roznicami takie same. Sledzie i ryby to moja robota. Beda tez jagly i kompot z suszonych owocow. Te jagly to obowiazek kazdego z nas, gdyz jak twierdzi moja pani jedzac je w Wigilie zapewniamy sobie duzo pieniazkow przez nastepny rok. Przyznam sie , ze ja za bardzo w tej potrawie nie gustuje ale czego sie nie robi dla pieniedzy. Bedzie nas tylko siedmioro przy stole. My z zona, mlodszy syn przyleci jutro z Nowego Jorku i rodzina pol polska, pol angielska naszych tutejszych przyjaciol. Niestety starszy syn z synowa pojawia sie dopiero w drugi dzien Swiat, gdyz ma w Wigilie nocny dyzur w szpitalu. Zycze wszystkim na tej liscie milych, pogodnych Swiat Bozego Narodzenia a w Nowym Roku 1999 samych szczesliwych dni. Miet Gutowski. Ja tez dolaczam sie do tych serdecznych zyczen swiatecznych i noworocznych AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Wesolych swiat
At 01:54 PM 12/18/98 +0100, you wrote: On Fri, 18 Dec 1998 12:16:40 +, Uta Zablocki-Berlin wrote: Dzisaj jest moj ostatni dzien w tej liscie w tym roku. Dlatego chcialam sie pozegnac zyczyc wszystkim spokojnych, milych i udanych Swiat Bozego Narodzenia i szczesliwego Nowego Roku. Jade do Polski - jak z reszta co roku -, bo (i to powiem calym sercem i przekonaniem:-) 'Polskie Boze Narodzenie', goscinnosc i oczywiscie swiateczna kuchnia sa nieporownywalne! Wesolych Swiat - Uta. Prawdziwie po polsku: zyczliwie, serdecznie, refleksyjnie, goscinnie, suto i smacznie Wesolych swiat Bozego Narodzenia zycze Tobie i Twojej rodzinie. Wracaj do nas z bogatymi wrazeniami, cieszy mnie Twoja obecnosc na tej Liscie. Magda N Ja dolaczam sie zyczac dobrych Swiat i dobrego Nowego Roku Wam obu,mile Panie,a takze wszystkim na listach,w ktorych uczestnicze AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: swieta, swieta..
At 07:03 PM 12/18/98 +0100, you wrote: On Fri, 18 Dec 1998, Magdalena Lenarczyk wrote: .tradycyjnie w moim domku odbedzie sie tzw. "Makowiec party" *czyli koled spiewanie i makowcow palaszowanie - tym razem- w niedziele poswiateczna. Niejasno pamietam, ze Zbyszek (?) podal strone ze slowami polskich koled..Czy ktos uczynny moglby mi podeslac ten adres..Moja wdziecznosc bedzie ogromna. http://www.iyp.org/koledy.htm Koledy sa tez na stronie: http://gwiazdka.bitstudio.com.pl/koledy.htm http://www.awin.cnet.pl/koledy.htm http://www.swietymikolaj.nom.pl/miki/asm_koledy.html Jest tego wiecej, szukalem przez http://infoseek.icm.edu.pl/ wpisawszy slowo kole,dy Zas listonosz przyniosl wczoraj przesliczny prezent CD pt "Dzieci spiewaja koledy" - perelka.. Szczegolnie urzekla mnie koleda "Oj maluski, maluski, maluski jako rekawicka''...na ucho..w wykonaniu 5 letniej dziewczynki. Przyznam sie, ze nie znalam tej koledy, czy ktos ja slyszal/zna jej autora? Dzieki :-) Z bialego Fryderykowa [snieg pada od wczoraj i jest bajkowo] pozdrawia przedswiatecznie Magda * chetnych, szczegolnie z dobrym glosem i uchem ;-), serdecznie zapraszam!! -- Maciej Jakubowski [EMAIL PROTECTED] http://krakwom.bci.krakow.pl ICQ UIN Petroniusz: 969959; Chata Petroniusza: 25151739 Ja tez dolaczam sie do zyczen swiatecznych i Noworocznych AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Do Pani Nawrockiej
At 12:44 PM 12/17/98 +0100, you wrote: Widzisz problem jest w tym, ze jezeli nawet srodek listu Pani N. jest do przyjecia, to z pierwszego i ostatniego zdania przemawia przekupka z Kercelaka czy Kleparza przeniosiona rzekomo "morderczym biegiem naszej historii" pod paryskie hale, nawet [...] mieli zaslugi poprawienia mojej skromnej, wszakze faktycznie jarmarcznej mentalnosci. Prawda, ze niestety, panie Kobos? Przydaloby sie i dzisiaj kilku nowych, przedsiebiorczych, zapalonych do czystosci rasy, do poprawnosci ideologicznej, do alternatywy: slepy posluch lub zaglada duchowych przywodcow, panstwowych wodzow - katow? Tak zwana czystka - dobra robota, pozyteczna robota, skrupulatna i skuteczna robota. Rozumiem, ze Pan zaluje, ze ich tak wczesnie szlag trafil? dzieki Bogu, wciaz jeszcze ze straganiarska mentalnoscia, Magda N Przygladalem sie tej dyskusji usilukac wylowic jej sedno. I nadal nie wiem, o co tu praktycznie chodzi. Wszystko zaczelo sie od informacji od Pani Uty o wywiadzie ze Szczypiorskim. Dlaczego byl - nie wiem, pewnie podobnie jak to bylo niedawni z wywiadem Sterna... Wiekszosc atakow nie dotyczyla samej tresci wywiadu, ani sprawy w nim poruszonej - ale dotyczyla glownie atakow personalnych - na piszacych. Znowu po co? - nie wiem. Widac tak latwiej. Ze swojej strony powiem tak: Nic mnie Holocaust nie obchodzi. Zwlaszcza traktowany jak religia. Nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek Zydach w mojej rodzinie, zas ze wzgledow rodzinnych moge miec na pienku z Niemcami (hitlerowcy), Rosjanami (utraty majatku poza wschodnia granica), czy Polakami (swiezsze dzieje, zaraz powojenne). Dla mnie Auschwitz jest owszem, symbolem tego, co Niemcy robili podczas wojny - ale jest swiadectwem historii, nie zas inspiracja do wykopywania topora wojennego, zwlaszcza pod sztandarami symboli religijnych. W Obozie bylem DWA razy - po raz pierwszy i ostatni. Wiecej tam nie pojade, ani tez nie bede tam kogokolwiek prowadzil (w szkolach jest "zwyczaj" jezdzenia do Oswiecimia w 8 klasie). Meczy mnie wieczne zdobienie glowy w "laury" meczenstwa, wieczne stawianie pomnikow i burzenie innych. Meczy mnie wieczne poszukiwanie "winnych" nie wiadomo czego. Wojna juz sie dawno skonczyla - ala nadal trwa - w pamieci ludzi... zwlaszcza tych, ktorzy jej nie przezyli. Wsrod czesci poskich politykow (takze tych domoroslych, piszacych m.in. na listy internetowe) obserwuje.ze wazniejsze jest "rozliczanie" ludzi i instytucji za "niewiadomoco", zamiast tworczego spojrzenia na przyszlosc. Stosunek do Holocaustu to nie antysemityzm czy prosemityzm. Srodowisko Zydowskie wallczy o ureligijnienie Holocaustu nie tylko w imie pamieci - to byloby zbyt piekne, bym w to uwierzyl. To znow sprawa polityki - i to tej biezacej, czy przyszlej. Dlaczego my nie mozemy tego po prostu zignorowac. Jesli krzyze na zwirowisku sa stawiane po to, by rozjatrzyc, by draznic srodowisko zydowskie, to nalezy je usunac. Bo to juz dawno nie jest zaden symbol religijny - tylko symbol walki o wlasna tozsamosc, walki "przeciwko" - gdzie nie ma nic z tworzenia, a jest tylko niszczenie. Fakt, krzyz to symbol cierpienia... Widac lubimy sie umartwiac... W poblizu obozu mial powstac parking i dom towarowy. Nie powstal. Sprawe udupiono. Kto to zrobil i dlazego - znow nie wiem. Nie rozumiem tylko jednego - po co w sprawe nie naszych w koncu idalow kruszyc kopie. Dlaczego np nie zostawic w spokoju terenu obozu. I nic tam nie robic. Jesli srodowisko Zydowskie chce tam budowac swoje swiatynie pamieci - dlaczego nie - jesli za takie budowy zaplaci, pozostawiajac przy okazji pieniadze w polskich firmach. Tylko po co obrzucac sie blotem tu, na tej liscie... --- Maciej Jakubowski [EMAIL PROTECTED] http://krakwom.bci.krakow.pl/ UIN 969959 i 25151739 (Chat room - Chata Petroniusza) Slusznie AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: O Szczypiorskim
At 09:35 AM 12/17/98 +0100, you wrote: | |At 03:55 PM 12/16/98 +0100, you wrote: |W Polsce najwiecej nienawisci budza ludzie madrzy. |Wezcie takiego Balcerowicza o ktorym niejacy tow. tow. |Kalinowski i Lepper oraz hr. Malachowski powiadaja, |ze zrujnowal Polske. | |Podobnie jest ze Szczypiorskim. | |Droga Uto, to jest najwaznieszy element tzw. "polskiego piekielka": |"Polakow w piekle nie potrzeba pilnowac, by nie wyskoczyli ze smoly; | sami pilnuja, by ktokolwiek nie wylazl". | |No i ponadto Polak nie lubi moralizatorow ("Co on mi tu k... glodno |kawalki bedzie wciskal!"). | |Tak to zglajszachtowana glupota stoi najwyzej na ludzkiej gieldzie. | |C'est tout | |Jacek A. | |Ale czy to nie przesada? Ja sam nieraz sie madrze(profesorska |pozostalosc) ale nikt jak dotad mnie nie dokucza,a co najwyzej ignoruja co |ja pisze,a to jest do strawienia. | |AJM | | Alexander J.Matejko |University of Alberta | fax (403)4927196 | Olku, twoje opinie i to co nazywasz przemadrzaniem najwidoczniej nie trafiaja pod strzechy. Jacek A. A czy musza trafiac? Czy popularnosc jest tak wazna zwlaszcza w moim podeszlym wieku? Wydaje mi sie ze my wspolczesni Polacy- inteligenci za bardzo jestesmy zajeci oczarowywaniem innych za niemal wszelka cene. Dlaczego afiszowac ciagle siebie? AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Do Pani Nawrockiej
At 05:38 PM 12/16/98 +0100, you wrote: On Tue, 15 Dec 1998 21:24:19 -0700, Andrew Kobos wrote: Widzisz problem jest w tym, ze jezeli nawet srodek listu Pani N. jest do przyjecia, to z pierwszego i ostatniego zdania przemawia przekupka z Kercelaka czy Kleparza przeniosiona rzekomo "morderczym biegiem naszej historii" pod paryskie hale, nawet jezeli juz zburzone. Kolia i Patek + kreacja z boutique'u na miejscu dawnych Hal, nie zmieni mentalnosci. Niemcy, przynajmniej dawni zachodni, przeorali chociaz troche swoja niedawna historie powiedzmy spoleczna w swojej swiadomosci. My nie. Nic na to nie poradze. Niemcy mieli Hitlera, Rosjanie Stalina, to oni przeorali spoleczna swiadomosc swoich narodow. Niestety, obaj sie pospieszyli i nie mieli zaslugi poprawienia mojej skromnej, wszakze faktycznie jarmarcznej mentalnosci. Prawda, ze niestety, panie Kobos? Przydaloby sie i dzisiaj kilku nowych, przedsiebiorczych, zapalonych do czystosci rasy, do poprawnosci ideologicznej, do alternatywy: slepy posluch lub zaglada duchowych przywodcow, panstwowych wodzow - katow? Tak zwana czystka - dobra robota, pozyteczna robota, skrupulatna i skuteczna robota. Rozumiem, ze Pan zaluje, ze ich tak wczesnie szlag trafil? dzieki Bogu, wciaz jeszcze ze straganiarska mentalnoscia, Magda N Czy nie za ostry sad? Mozna czasem czlowieka skrzywdzic przejaskrawiajac jego ostry sad,robiony nieraz tylko po to aby sklonic do dalszej dyskusji. AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: O Szczypiorskim
At 03:55 PM 12/16/98 +0100, you wrote: W Polsce najwiecej nienawisci budza ludzie madrzy. Wezcie takiego Balcerowicza o ktorym niejacy tow. tow. Kalinowski i Lepper oraz hr. Malachowski powiadaja, ze zrujnowal Polske. Podobnie jest ze Szczypiorskim. Droga Uto, to jest najwaznieszy element tzw. "polskiego piekielka": "Polakow w piekle nie potrzeba pilnowac, by nie wyskoczyli ze smoly; sami pilnuja, by ktokolwiek nie wylazl". No i ponadto Polak nie lubi moralizatorow ("Co on mi tu k... glodno kawalki bedzie wciskal!"). Tak to zglajszachtowana glupota stoi najwyzej na ludzkiej gieldzie. C'est tout Jacek A. Ale czy to nie przesada? Ja sam nieraz sie madrze(profesorska pozostalosc) ale nikt jak dotad mnie nie dokucza,a co najwyzej ignoruja co ja pisze,a to jest do strawienia. AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Do pani Uty Berlin
At 12:29 PM 12/15/98 +, you wrote: Bardzo cieszy obecnosc pani Uty Berlin w dyskusjach na Poland-L. To, co zwraca na siebie uwage, to widoczna u pani Uty chec mowienia Polakow, jakimi to strasznymi sa antysemitami i ze powinni sie zmienic. Nie wiem, czy akurat Niemcy sa najbardziej upowaznieni do udzielania Polakom lekcji w tym wzgledzie. Acz nie przecze, ze w materii antysemityzmu maja doswiadczenie, jak malo kto na swiecie. Powolywanie sie na watpliwej jakosci autorytet moralny literata Andrzeja Szczypiorskiego nie zmienia tu nic. Slawek T. Myslalam, ze to jest lista POLSKIEJ Kultury i Zycia. Ale prosze bardzo, mozemy chetnie podyskutowac o Niemcach. Jesli jako Niemka jestem degradowana do plaskiego chwalenia polskiej kuchni, to moge rowniez dlugie listy o bigosie pisac, albo sie calkiem wylaczyc. Juz pisalam na inne tematy, ale te widoczne sa najciekawsze - co ja na to poradze. Ale co ja tez pisze na jakis krytyczny temat: Albo nie mam racje, albo Niemcy sa gorzej, albo nie mam sie wtracac To chyba nie jest postawa do rzeczowej dyskusji! Aha - myslac o tych wrazliwszych na tej liscie wybralam najlagodniejsze fragmenty z wywiadu (razem z mezem Polakiem)! Uta Niech Pani nie przejmuje sie atakami osobistymi,bo nie wszyscy dyskutanci sa na poziomie towarzyskim i pozuja na hurra-patriotow zapominajac o tym ze mamy byc przeciez EUROPEJCZYKAMI AJM Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
Re: Do pani Uty Berlin
At 02:22 PM 12/15/98 -0200, you wrote: Przypomialo mi sie jedno z moich ulubionych powiedzen (ktore znalazlam na Internetowym "Global university" ): ktos z miedzynarodowej zalogi rakiety wystrzelonej w kosmos wspominal pozniej, ze"najpierw pokazywalismy sobie nasze kraje, potem nasze kontynenty, a potem juz byla tylko jedna ziemia" ZNAKOMITE!! ajm Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196