Re: Rodzic po polsku?
Prosze Pana. A czy uwaza Pan takze, ze np. w szpitalach amerykanskich i kanadyjskich=20 jest zawsze zupelnie inaczej. Na temat amerykanskiego i kanadyjskiego szpitalnictwa nie wiem nic, ale w australijskim jest moze nie zawsze, ale prawie zawsze zupelnie inaczej. I nie mowie o prywatnym, ale o panstwowym szpitalnictwie. Pisze tak, bo pracuje w szpitalu na=20 chirurgii, co nie znaczy, ze bronie takiego czy innego podejscia do sprawy.= =20 Nie raz czy dwa widzialemsytuacje, kiedy lekarz at point blank, powiedzial= =20 co jest grane. Ba, starlsie nawet delikatnie sugerowac, co winno sie=20 zrobic-;). Ja nie wiem czy to chodzi o to, zeby nie mowic. Chodzi raczej o to jak takie wiadomosci sa przekazywane. Te przyklady, ktore podal na liste Michal sa skandaliczne! Podobnie zostawianie decyzji czy powiedziec choremu, ze ma raka i tylko dwa miesiace zycia przed soba, jego rodzinie, ktora w wielu przypadkach mu tego nie mowi, tez nie jest dobrym pomyslem. Zawsze sa w pogotowiu dwa pokoje przeznaczone na pozegnanie sie= =20 z chorym, ale na zawsze. Porodowka ma rowniez taki pokoj. Staram sie tylko= =20 stwierdzic fakty na zimno, choc czesto i gesto, serce podchodzi do gardla. Ale te fakty przynajmnie swiadcza o tym, ze czlowieka traktuje sie tak z wieksza godnoscia, pozwala mu sie pozegnac w spokoju i w prywatnosci osobnego pokoju z rodzina, zamiast na korytarzu. Nie bez wiec zbytniej kozery, powstaja w szpitalach departamenty "umierania= =20 w godnosci", co moim zdaniem jest kolejnym wylewaniem dziecka z kapiela. W.Glowacki ps. juz tylko dla ciekawostki, Victoria,stolica B.C., jest najwiekszym w=20 Kanadzie skupiskiem chorych na DS.Makabra. Czy to nie dlatego, ze kobiety pozniej decyduja sie na dzieci, kiedy wieksze jest prawdopodobienstwo urodzenia dziecka z defektem genetycznym? Nie wiem dlaczego akurat w Victorii jest ten odsetek najwiekszy. Moze wiecej kobiet decyduje sie jednak na urodzenie takich dzieci, bo opieka jest pozniej lepsza... Zespolem Downa chorzy moga tez byc obciazeni w roznym stopniu. Nie zawsze oznacza on, ze przyszlosc tego czlowieka jest zupelnie tragiczna. Aczkolwiek w Polsce jest pod tym wzgledem napewno duzo gorzej niz w Australii, Stanach czy Kanadzie. Ewa
Re: czy jest tu admin, p. Owoc?
Boze, do czego to doszlo! Plakac sie chce... Ewa Murawska
Re: Rodzina versus homoseksualizm
Ja: Te zwierzeta pewnie w dobie obecnej nie maja dostepu do komputera :-), wiec moze ja odpowiem... P. Duszkiewicz: Nie odpowiedziala pani co przresadza o rzekomej wyzszej klasie praktyk homoseksualnych nad praktykami zoofilow. Prosze udowodnic swoja teze. A co ja mam udowadniac? Ja mam swoje zdanie, a Pan swoje. Po pierwsze z Europa mam pewnie tyle samo wspolnego co Pan, zreszta nie wiem co tu ma "ewropejska" wrazliwosc do rzeczy. Po drugie jezeli (pomijajac juz szczegoly) nie widzi sie roznicy pomiedzy zwiazkiem czlowiek-czlowiek, a zwierze-czlowiek, to moze jednak tej wrazliwosci troche by sie przydalo. Dla mnie roznica miedzy czlowiekiem a zwierzeciem zaczyna sie tam gdzie miedzy czlowiekiem a homoseksualista. To jak idzie sobie czlowiek ulica i nie ma na czole wypisane, ze jest homoseksualista (a nim akurat jest), to Pan od razu widzi, ze on sie jakos rozni od heteroseksualistow? Bo to, ze Burek to pies, a nie czlowiek, to przeciez widac od razu. Bez sprawdzania z kim i jak sie on seksualnie zadaje. Spor o klase spolkowania jest idiotyczny i jako taki proponuja pozostawic go zainteresowanym praktykujacym. Wszystko ladnie, tylko w tym nie chodzi jedynie o praktyki sypialniowe, ale takze o normalne codzienne zycie dwojga ludzi, czyli to uczucie, o ktorym pisal p. Holsztynski. Ewropejska wrazliwosc to obnoszenie sie z tolerancja na pokaz oby tylko zgodnie z polityczna poprawnoscia. Ja sie akurat nie _obnosze_ z tolerancja na pokaz, tylko staram sie widziec w innych ludzi, byc moze o innych pogladach, nie koniecznie gorszych czy mniej slusznych niz moje. A polityczna poprawnosc raczej mna nie kieruje i uwazam, ze czasami robi ona wiecej zlego niz dobrego. Zreszta w srodowiskach, w ktorych ja sie obracam podejscie do PC jest raczej zdroworozsadkowe. Moze dlatego, ze prawie kazdy jest tu z innego kregu kulturowego. Ewa
Re: Rodzina versus homoseksualizm
Wlodzimierz Holsztynski: Czyli sie zgadzamy -- dla dobra rodziny nalezy unikac sytuacji, w ktorej homoseksualisci pod presja socjalna/ (a nie z wlasnej potrzeby) zakladaja/ normalne zdawaloby sie, a nieszczesliwe rodziny, nawet miewaja dzieci. Jezeli maja potrzebe wlasnych dzieci (na ogol nie maja/), to sprawa sie komplikuje, ale szczesliwie jest poza wyznaczonym tematem. Nie rozumiem jak mozna dyskutowac sprawe rodziny pomijajac sprawe dzieci? Moim zdaniem caly problem rodzin/malzenstw osob homoseksualnych dotyczy tego czy powinno sie, czy nie pozwolic im adoptowac dzieci (jezeli sami miec ich nie moga czy nie chca). jezeli nie chodziloby o dzieci, to wlasciwie co stoi na przeszkodzie prawnemu uznaniu zwiazku dwoch osob tej samej plci, tak zeby mogly dziedziczyc po sobie majatek, czy miec takie same prawe jakie ma obecnie malzenstwo (czy nawet zwiazek defacto, w niektorych krajach) osob plci roznej. Gdy nie maja/ takiej potrzeby, a mimo to zakladaja rodzine, to jest to nieszczescie, bo tworza nieszczesliwe rodziny. Juz niektore stany wprowadzily wydawanie Certyfikatow MALZENSKICH jednoseksowcom, czekam na wyrazenie zgody na sluby mieszane;np. panie z kaninami, albo panowie z kozami- zakladajac oczywiscie ze beda umialy gotowac-:)[to z bacy z koza na halach] Moze to dowcip, ale niesmaczny. Mozna homoseksualistow nie lubic i nie popierac, ale po co im od razu sugerowac, ze ich praktyki sa tej samej klasy co zoofilow. Wedlug mnie panstwo, administracja, prawo w ogole nie powinno miec slowa malzenstwo w swoim slowniku. Niech malzenstwami i rozwodami zajmuje sie kto chce, powioedzmy koscioly, ale nie urzad podatkowy. W prawie powinno byc miejsce dla dzieci, rodzicow, opiekunow, ale nie dla malzenstwa. Malzenstwo, we wszelakiej formie, jest sprawa/ prywatna/ -- "zwyczajne" hetero malzenstwa tez. Tak samo jak prywatna sprawa jest sprawa podzialu majatku, kiedy jednej ze stron ten "prywatny" uklad sie znudzi. Podobnie sprawa wyznaczenia opiekunow dzieci tez jest sprawa zupenie "prywatna". Ciekawe jak w takiej sytuacji rozwiazac tego typu kwestie? Moja rodzina [...] przeciwna wszelkim prawnie uregulowanym dewiacjom. Prawo powinno byc minimalne i uniwersalne. Przestepstwa spowodowane nienawiscia i uprzedzeniami, to po prostu przestepstwa. Powinny byc surowo karane, by kryminalisci wiedzieli, ze prawo chroni kazdego. To bylby najdobitniejszy message. Ba, wszystko ladnie, ale ktos musi stwierdzic, ze dany postepek jest przeciwko temu minimalnemu prawu. Zreszta mamy (jak kto, ze juz wlacze tu wiare) Dziesiec Przykazan. Niby proste, jasne, a ile roznych interpretacji. Ewa
Re: Rodzina versus homoseksualizm
On Mon, 4 Sep 2000 13:13:33 +1100 Ewa Murawska [EMAIL PROTECTED] writes: Moze to dowcip, ale niesmaczny. Mozna homoseksualistow nie lubic i nie popierac, ale po co im od razu sugerowac, ze ich praktyki sa tej samej klasy co zoofilow. Pogratulowac p.Ewie iscie ewropejskiej wrazliwosc na niuanse!!! Jesli ktores z tych praktyk roznia sie klasa to ktore i dlaczego? Moze niech wypowiedza sie zainteresowane zwierzeta. Marek D. Te zwierzeta pewnie w dobie obecnej nie maja dostepu do komputera :-), wiec moze ja odpowiem... Po pierwsze z Europa mam pewnie tyle samo wspolnego co Pan, zreszta nie wiem co tu ma "ewropejska" wrazliwosc do rzeczy. Po drugie jezeli (pomijajac juz szczegoly) nie widzi sie roznicy pomiedzy zwiazkiem czlowiek-czlowiek, a zwierze-czlowiek, to moze jednak tej wrazliwosci troche by sie przydalo. Ewa
Re: Rodzina versus homoseksualizm
W szczegolnosci wcale nie bylo moja intencja poruszac kwestie adopcji dzieci przez homosksualne "malzenstwa". Nie watpie jednak, ze zdrowe malzenstwo dwoch otwartych homoseksualistow moze zapewnic dziecku bez porownania szczesliwszy i lepszy dom niz zwiazek homoseksualisty z klozetu z kobieta/, ktora nawet nie wie co graja/. -- Wlodek Nie bede cytowac calosci. Faktycznie nieco opatrznie zrozumialam intencje. To co akurat napisal Pan w tym liscie wydaje mi sie dosyc oczywiste i dlatego moze bardziej kontrowersyjnie interpretowalam to co Pan napisal poprzednio - zeby miec sie do czego przyczepic :-). Ewa
Re: Koszmar emigranta (Re: Komentarz (Re: Ustawa 1408 o obywatelstwie.) -Reply)
Pani Ewo, Czy australijski parlament uchwalil kiedykolwiek prawo zezwalajace administracji na wymierzanie grzywny obywatelowi Australii za sam fakt posluzenia sie obcym paszportem (np. paszportem UK)? Czy parlament uchwalil kiedykolwiek prawo uniemozliwiajace wyjazd z Australii swoim obywatelom poslugujacym sie obcymi paszportami? Tego niestety nie wiem. Na stronie rzadowej z informacjami paszportowymi (www.dfat.gov.au) nie ma podanych zadnych paragrafow, na podstawie ktorych mamy zasady takie, a nie inne. Jesli nie, to trudno mowic o analogii z polska ustawa o obywatelstwie. Poza tym, znam osobiscie Australiczyka-Brytyjczyka osiedlonego w UK, ktory jezdzi do Australii poslugujac sie paszportem UK. Toz my i oni, to poddani (nadal) tej samej krolowej :-). Czy na pewno Aussies nie pozwoliliby Pani ani wyjechac, ani wrocic z zagranicy do domu na polski paszport? Bardziej Ha, tego nie wiem, bo tego nie probowalam. Zeby wjechac do Australi musze (jako Polka) okazac albo paszport australijski albo wize w paszporcie polskim. Nie wiem czy w przypadku posiadania obywatelstwa australijskiego taka wiza zostalaby mi wydana. Byc moze tak i wtedy faktycznie sytuacja nie jest podobna do sytuacji z nakazem posiadania paszportu polskiego przy wjezdzie do Polski. Probowalam znalezc stosowne informacje na odpowiedniej stronie, ale nic na ten temat nie moglam wyczytac. Strona jest opracowana raczej z pozycji zainteresowanych dostaniem paszportu australijskigo, a nie tych co chca tego uniknac. Jedyne co udalo mi sie znalezc, to zdanie: "If you are residing overseas, and your current passport will expire while you are there, you should clarify renewal requirements with the nearest Asutralian mission". Tu moge tylko gdybac czy pozwolono by mi wjechac spowrotem do Australii na paszporcie polskim z australijska wiza, czy nie. prawdopodobne jest to, ze brak paszportu australijskiego narazilby Pania na klopoty z liniami lotniczymi w Polsce, ktorym nie moglaby Pani udowodnic prawa wjazdu do Australii. No, mialabym przeciez wize w tym polskim paszporcie! Ambasada Australii w W-wie z cala pewnoscia dalaby Pani w takim przypadku mozliwie szybko paszport (chocby tylko tymczasowy) tak, jak to zrobili Kanadyjczycy w przypadku opisanym przez Witka. No wlasnie! Czyli jednak wymagaliby jednak paszportu, zeby mi pozwolic na wjazd do Australii. Ciekawy jest wspomniany przez Pania problem ochrony prawnej w kraju drugiego obywatelstwa. Podobnie jest z nami. Krolowa chroni Polonusow brytyjskich wszedzie na swiecie, ale nie w Polsce. Z tego powodu brytyjska emigracja wojenna nie mogla przez wiele lat po wojnie odwiedzac kraju. Zmienilo sie dopiero w czasach Gierka. Zasada ta jest logiczna o tyle, ze uznanie podwojnego obywatelstwa przez dany kraj nie moze byc rownoznaczne z roszczeniem nadrzednosci wlasnego prawa nad prawem innego panstwa. Przy tej okazji chcialbym zapytac obecnych na tym forum Niemcow-Polakow, czy RFN stosuje podobna zasade? Spodziewam sie, ze tak. Pozdrawiam, jako byly rezydent Australii, wirtualnym G'day :-) Tomasz J Kazmierski Pozdrowienia z Australii, Ewa
Re: Koszmar emigranta (Re: Komentarz (Re: Ustawa 1408 o obywatelstwie.) -Reply)
On Thu, 13 Jul 2000 13:16:34 +1000, Ewa Murawska [EMAIL PROTECTED] wrote: No wlasnie! Czyli jednak wymagaliby jednak paszportu, zeby mi pozwolic na wjazd do Australii. Nie daje wiary. Spotkalem sie w Australii z niekompetencja urzednikow (jak wszedzie zreszta), ale nigdy z mentalnoscia komunizmu. To fakt. Oni juz raczej by machneli reka i powiedzieli "tylko, nastepnym razem niech bedzie paszport", a nie zlosliwie psuli komus pobyt. Inna sprawa, ze mozna miec szczescie trafic na jakiegos sfrustrowanego i wtedy moze byc gorzej. Paszport to jest tylko kawalek papieru wydany w celu poinformowania _obcych_ wladz i instytucji, ze wlasciciel cieszy sie opieka wlasnego kraju. To bardzo optymistycznie powiedziane. Wydaje mi sie, ze jest to raczej na zasadzie laskawego tolerowania obcych we wlasnym kraju. To zreszta tez pewnie zalezy od kraju i napewno Polak posiadajacy stosowne paszporty i wizy bedzie milej witany w Australii, niz w takim na przyklad UK (czy tam nadal potrzebna jest wiza dla obywateli Polski? Interesuje mnie czy lepiej tam wjezdzac jako Polak czy Australijczyk). tjk Pozdrowienia, Ewa
Re: Koszmar emigranta (Re: Komentarz (Re: Ustawa 1408 o obywatelstwie.) -Reply)
Tomasz Kazmierski: Takie sa obecne przepisy. Nowa ustawa jest jeszcze bardziej represyjna, gdyz wprowadza dodatkowo kare grzywny za poslugiwanie sie "przed organami Rzeczypospolitej Polskiej dokumentami tozsamosci innymi niz Rzeczypospolitej Polskiej" (cyt. z Art 49 Ustawy). Pozdrawiam tjk Nie wiem jak to jest w innych krajach, w Kanadzie czy w USA, ale taka na przyklad Australia uznaje, ze mozna miec podwojne obywatelstwo, ale ja jako obywatelka australijska mam obowiazek wyjezdzania z Australii oraz wjezdzania do Australii na paszporcie australijskim. Ponadto starajacy sie o tutejszy paszport jest informowany, ze w przypadku posiadania obywatelstwa innego kraju Australia nie zapewnia opieki konsularnej na terenie tego kraju. Czyli ja jadac do Polski nawet na paszporcie australijskim nic bym na tym nie zyskala. Oj, biedni my Australijczycy... Ewa
Re: Zagadki
Grzegorz Swiderski pisal: Gdyby prawo glosu mieli tylko ci, co potrafia zrobic sweter na drutach, to bym sie zgodzil. Mysle, ze najdrobniejsze ograniczenie w prawie do glosowania mogloby juz drastycznie polepszyc jakosc wyboru. Np. wystarczyloby w Polsce zniesc obowiazek meldunkowy i wprowadzic koniecznosc rejestrowania sie na dwa tygodnie przed wyborami (tak jak jest w USA), by ograniczyc frekwencje wyborcza do 10%-20% co drastycznie wplyneloby na zwiekszenie kwalifikacji prawodawczych poslow. Pozdrawiam, Grzegorz Swiderski, http://www.datapolis.pl/grzes/ Warszawa, piatek, 7 lipca 2000 E tam. W Australii nie ma obowiazku meldowania, a do urn leca wszyscy, bo to obowiazkowe. Glosuje sie w miejscu swojego zamieszkania, albo aktualnego (nawet czasowego, w czasie wakacji) pobytu. Wlasnie niedawno narzekalismy sobie na ten obowiazek meldunkowy i zastanawialismy sie czy sa jakies plany zniesienia tegoz. Ewa
Re: nafta i krew
Pani Anna Niewiadomska napisala : Pana nie wzrusza, ale mnie wzruszylo i to dosc dokladnieDlaczego to mianowicie kobiety nie mialy by miec praw wyborczych? Stanowimy polowe spoleczenstwa, i jak donosza statystyki w Polsce przynajmniej, jestesmy lepiej wyksztalcone od mezczyzn. Wychowujemy tez przyszle pokolenia mezczyzn czy to jako matki czy to jako nauczycielki, to co zdaniem Pana w naszym prawie do glosowania stanowi zagrozenie stanu zdrowia spolecznego? Czy uwaza tez pan ze nie powinnysmy byc wybierane do zadnych cial rzadzacych w panstwie? To dopiero byloby kuriozalne wynaturzenie demokracji gdyby polowa obywateli panstwa nie miala glosu! A Grzegorz rumatowski jej odpowiedzial: Pani Anno! Niestety wiekszasc glosujacych kobiet odajje swe glosy na lepiej wygladajacego lub lepiej prezentujacego ssie w telewizji polityka. Zadko kiedy kobieta w polityce kieruje sie logika. Wiekszosc nawet nie zna programu partii, z ktorej dany wybierany przez nich polityk sie wywodzi. Ciekawa jestam na czym opiera Pan to twierdzenie? Jezeli to prawda, to jest gorzej niz myslalam! Nie wiem czy Kawsniewski, to potwierdzenie reguly, czy tylko wyjatek. Nawet jakby wszystkie kobiety (co to tylko jego olsniewajaca urode, nienaganny ubior i piekny sposob wyslawiania sie - bo co on tam dokladnie mowi, to juz pojac nie potrafia) na niego glosowaly, to nie mial by az takiego poparcia jak ma. Musieli sie tez do tego przylozyc panowie i to, jak rozumiem, na podstawie programu. W tej sytuacji nie wiadomo czy smiac sie czy plakac. Pozdrawiam Grzegorz Rumatowski Z racji braku kadndydatow w moim typie zawsze studiujaca program wyborczy, Ewa
Re: Dlugie wakacje
Uta: Kazdy spedza swoje wakacje jak ma czas i pieniadzy. Czlowiek jest mlody i niezalezny, wiec niech wykorzystuje ten okres jak mu to opowiada. A nie zawsze okazuje sie, ze jakas monotona i maloplatna praca pomoze nam w zyciu. Czasami moze ona nam odbierac 'ochote' na zycie zwiazane tylko z praca. Wydaje mi sie, ze taka maloplatna, nieciekawa praca moze uczy czlowieka nie tyle szacunku do pracy w ogole, ale wlasnie do pracy monotonnej, nieciekawej i maloplatnej. Tym bardziej, jezeli sie taka prace wykonywalo jak sie bylo mlodym i wiele osob (tez mlodych) wokolo to robilo. Moim zdaniem jak sie kiedys samemu sprzatalo biura, roznosilo gazety, ustawialo produkty na polkach itp, to jest mniejsza szansa na to, ze sie tego typu praca bedzie pogardzac pozniej. Moze czlowiek tez sie uczy, ze nie kazdemu zostal dany dar bycia madrym, inteligentnym, wygadanym i umiejacym sobie swietnie dawac rade w zyciu i sa ludzie, ktorym dane bedzie zawsze wykonywac prace prostsze i mniej platne. Doswiadczenia nie zrobiony przy rozdawaniu gazet lub zmyciu naczynia, ale przy n.p. zwiedzaniu innych miejsc i placowek tez sa wzbogaceniem zycia, moze nawet bardziej pomocny niz cokolwiek. To juz sie ma szczescie, ze przy okazji pracy jest sie gdzies (i zwiedza) przy okazji. Sama zreszta mam doswiadczenia "truskawkowe". Byc moze taki europejski lub zachodnioeuropejski lub moze nawet polski tryb zycia;) powoduje w pozniejszym zyciu zawodowym wieksza lojalnosc wobec pracodwcy i miejsca pracy. Zawod nie bedzie 'tylko' zrodlem zarabiania pieniadzy ale tez spelnienia swoich zyciowych marzen i samoksztaltowania. Wydaje mi sie, ze lojalnosc do pracowdawcy nie ma wiele wspolnego z traktowaniem zawodu jako li tylko zrodla zarabiania pieniedzy. Wrecz przeciwnie, ta lojalnosc moze skutecznie przeszkodzic samoksztaltowaniu sie i spelnianiu swoich zyciowych marzen. Lojalny pracownik przeciez nie odejdzie z pracy tylko dlatego, ze jest mu tam nudno, malo mu placa, czy ma zlego szefa. Wlasciwie lojalny pracownik odchodzi tylko na emeryture. Jak sie ma szczescie pracowac w firmie, ktora dba o swoich pracownikow i ich rozwoj, to pol biedy, ale jak sie trafi do takiej sobie firmy, to mozna bardzo zle trafic. Zreszta nawet "opiekuncza" firma, jak jej warunki rynku podyktuja potrzebe zwolnienia czesci pracownikow, to nie bedzie sie ogladala na zadna lojalosc wobec pracownikow. Najlepiej to jest jak pracownik dba o swoje wlasne interesy i swoj rozwoj, a firma, w ktorej pracuje jest tylko wehikulem do osiagniecia tego (czego akurat czlowiekowi w zyciu zawodowym potrzeba). Oczywiscie nie twierdze, ze jak ktos nie zmienia pracy, to robi to tylko dlatego, ze jest lojany. jak sie ma szczescie, to mozna znalezc takie miejsce pracy, ze przez cale zycie czlowiek bedzie zadowolony. Pozdrowienia Ewa
Re: Jezyk polski
Izabela: posluguje sie 50 tysiecy ludzi. Jezykiem polskim poza granicami kraju posluguje sie prawie dwa i pol miliona ludzi w Stanach, 135 tysiecy w Kanadzie (tu akurat dane pochodza z 1971 roku, a wiec z cala pewnoscia sa nieprawdziwe). Na Ukrainie jest milion sto piecdziesiat tysiecy mowiacych po polsku, pol miliona na Bialorusi, 60 tysiecy w Kazachstanie, 258 tysiecy na Litwie, 241 tysiecy w Niemczech, 100 tysiecy w Izraelu, 94 tysiace w Rosji, a takze spore, kilkudziesieciotysieczne grupy w Czechach, Slowacji, na Wegrzech i w Rumunii. W Australii tylko 13 tysiecy... Te dane, to chyba tez z lat siedemdziesiatych, czy nie wiadomo jakich. W samej wiktorii jest okolo 40 tys polakow, a sa jeszcze inne stany australijskie. Jak nawet polowa z nich mowi po polsku, to 13 tys to grubo za malo. Ciekawe swoja droga jak robine sa takie badania. Ewa Izabela Polonika - "Common sense is my sense; other people's sense, when it is different from mine, is little better than nonsense." Charles Ammi Cutter, "Common Sense in Libraries"
Re: LOT vs. Swissair
On Fri, 14 Apr 2000, JA wrote: Pamietacie jak chwalilem przejecie udzialow w LOT przez Swissair? Otoz od 1 kwietnia slowo stalo sie cialem 1. Masowa podwyzka taryf: dotychczas ZHR - WAW 460 CHF, Nowa sytuacja dotknela polaczen z Australia. - Po prostu, ich nie ma. LOT wlasnie zlikwidowal linie do Bangkoku, ktora -jak sam od dawna pamietam- zawsze byla wypelniona. A ja slyszalam od swojego agenta podrozniczego, ze na te loty nie mozna bylo dostac miejsca, choc ludzie chceli latac (po co, nie mam pojecia), a samoloty lataly w polowie puste i polaczenie bylo po prostu nie ekonomiczne. Ciekawe jak bylo naprawde? Ewa (tez z Australii)
Re: sledzik czy dyngus?
Witek: Pamietacie Panstwo (z Polski) rzucanie torebek foliowych napelnionych woda na nie spodziewajacych sie niczego przechodniow ? Pierwsze slysze Gdzie panowaly takie obyczaje, Witku? Otoz niestety Witek ma racje. Nie wiem jak w innym miejscach, ale panowaly takowe w Warszawie. Jakies 8-10 lat temu, to nawet oblewali wiadrami wody, tez w Warszawie. Ewa
Re: Zyczenia swiateczne
Dziekuje za wszystkie swiateczne zyczenia i jednoczesnie zycze z glebi serca wszystkim uczestnikom Bozej opieki, zdrowia i radosci z okazji Swiat Bozego Narodzenia i nowego 2000 roku. Niech pokoj ktory przyniosl swiatu Nowonarodzony zagosci w naszych sercach, naszych domach i na calej Ziemi. Rysiek Majchrzak Ja sie zgrabnie dolaczam do zyczen dla wszystkich i uciekam do przygotowan przedwigilijnych. Ewa
Re: Niezwykle dziewczyny :-)
On Fri, 17 Dec 1999, Katarzyna Zajac wrote: [...] Teraz mozecie juz zobaczyc to zdjecie : http://ciapek.uci.agh.edu.pl/~kzajac/hacz.jpg [...] No to sprobowalam i sie dowiedzialam, ze "Forbidden: You don't have permission to access /~kzajac on this server" Coz to ja takiego zlego zrobilam ?!? Ewa
Re: W dzisiejszym Teleexpressie
On Thu, 16 Dec 1999, ibozek wrote: [...] Panskie komentarze przypominaja mi jedynie poszczekiwanie zaperzonego wiejskiego kundelka - vide drugi panski posting o Bozym Narodzeniu, ktory jest juz tak zupelnie bez sensu, ze po raz kolejny zaczynam watpic w realne istnienie Borowiaka. Poniewaz jednak pisalam o pojednaniu bozonarodzeniowym, wiec przyjmuje, ze jesli Borowiak istnieje to taka jest wola Boska i skrzypce i przynajmniej do Trzech Kroli nie bede z panem dyskutowac... Faktem jest, ze zamieszczanie informacji osmieszajacej-obrzydzajacej obchody Swiat Bozego Narodzenia wlasnie w okresie przedswiatecznym jest prowokacja - pamietam, ze rok temu protestowala pani kiedy ludzie skladali sobie zyczenia swiateczne. Widac w pani "dzialalnosci" zle ukrywana nienawisc do katolikow. Ze co prosze? A kiedy pisac o historii obchodzenia Bozego Narodzenia w roznych krajach jak nie w okolicy tychze Swiat? Poza tym ja osobiscie jako katoliczka nie poczulam sie specjalnie dotknieta. No, ale mowie tylko za siebie. Ewa
Re: Niezwykla dziewczyna
.. Jedyna Hania- Ania z zagranicy ktora przychodzi mi na mysl, to Pani Niewiadomska, ale Ona jest dopiero w wieku balzakowskim ;) ... Andrzej Nie to nie ja :- To nie byla chyba Ania Dymna? Jacek A. Dymna mieszka przeciez w Polsce... I ona chyba tez za mloda? Pacula? Mieszka za granica, ma na imie Anna, nie pamietam za to kompletnie jak wyglada i chyba nie jest taka znowu bardzo starsza pania, ale to juz kwestia odniesienia... Pacula to Joanna i wiekowo tez nie pasuje. Ona juz raczej z mojego pokolenia, niz z pokolenia mojej Mamy. Ja w ogole chyba wiem o kogo chodzi, ale nie wiem jak sie ta aktorka nazywala. Oraz jest nazwisko, ktore mi chodzi po glowie, ale to chyba nie ta. Teresa (?) Tuszynska. Pozgadywala, Ewa Pozdrowienia Anna Niewiadomska
Re: Demokracja (bylo: czolgi)
Andrzej: po pierwsze dlatego, ze znow: jeden glos w te czy we wte doprawdy niczego nie zmienia, po drugie skad ja mam wiedziec, jaki ten ktos okaze sie, jak juz zostanie wybrany. Nikt nie jest Duchem Swietym (oprocz rzecz jasna Ducha Swietego, ktory jednakze, a szkoda, nie dysponuje czynnym ani biernym prawem wyborczym). ASz Problem lezy w tym, ze Ty to tylko jeden glos i on moze faktycznie niewiele znaczy, ale takich jak Ty sa setki tysiecy, czy nawet miliony (wystarczy popatrzec na frekwencje wyborcza). Mogliby glosowac na lepszego kandydata, zamiast pozostawic innym glosowanie na zlego. Nie chodzenie do wyborow to tez jest glosowanie. I to wlasnie w tym wszystkim chodzi. Mozesz napisac, ze lepszego kandydata nie bylo, ale nie wiem czy nawet w starych demokracjach zawsze jest ten wspanialy kandydat, na ktorego mozna glosowac. Bardzo czesto tez wybiera sie miedzy kilkoma takimi sobie. Moze roznica miedzy Polska, a innymi krajami jest taka, ze jak sie tak patrzy z zewnatrz, to wyglada na to, ze w Polsce trwaja przepychanki polityczne (na zasadzie kto komu lepiej dolozy) niz faktycznie rzadzenie krajem z mysla o obywatelach i przyszlosci (co nie przeszkadza wszak robieniu i sobie, politykowi, dobrze, aczkolwiek moze to nie byc dobrze widziane). W Australii, ktora nie wiem czy mozna zaliczyc do starej demokracji (ale napewno starszej niz Polska), tez po wyborach polowa spoleczenstwa jest niezadowolona. Kazde wybory sa bardzo emocjonujace, bo wyniki na ogol rozkladaja sie w proporcjach 50.5:49.5. Dotyczy to zarowno wyborow stanowych, jak i federalnych. Do konca liczenia glosow praktycznie nie wiadomo kto wygra. I mimo wyborow obowiazkowych ludzie tez tutaj stosuja wybor negatywny, to znaczy glosuja na oponenta. Ostatnio przepadl nam w stanowych wyborach nasz premier liberal, bo duzo ludzi, ktorzy byli w miare zadowoleni z jego polityki i chcieli go miec nadal za premiera chcialo zaglosowac przeciwko jego aroganckiemu zachowaniu. No i zaglosowali na Partie Pracy, a potem byly lamenty, ze my tylko chcielismy Jeffowi pokazac, ze nam sie jego zachowanie nie podoba. No i to tylko moj jeden glos - zaglosowalem, zeby zagrac Jeffowi na nosie i lepiej sie poczuc. W efekcie wiele ludzi zagralo na nosie sobie (Jeffowi tez, bo sie wycofal z polityki, ale jemu zle napewno nie bedzie). Tak to jeden glos do kupy z innymi moze miec duze znaczenie, zarowno negatywne jak i pozytywne. Ewa
Re: (Fwd) Re: A te czolgi, prosze pani poslanki, to czyja tradycja
Andrzej Sikorski: Moze by wprowadzic system australijski? Uczestnictwo w wyborach federalnych i stanowych jest tutaj obowiazkowe, kto nie glosuje, ten placi $50 grzywny. Punktow wyborczych jest mnostwo, mozna tez glosowac poczta, wiec jedyne usprawiedliwienia jakie sie uznaje, a i to po przestawieniu stosownych dokumentow, to ze ktos byl obloznie chory albo byl w podrozy lub za granica w dniu wyborow. Nie wiem jak z tymi obloznie chorymi. Jak znam Australijczykow, to podejrzewam, ze w kazdym szpitalu jest okreg wyborczy, a moze i do lozka chorego sie komisja pofatyguja - taki obchod szpitala ;-). Oczyiwscie nie wiem, tylko domniemywam.. Ale pobyt za granica absolutnie nie zwalnia z glosowania. Dla tych sa ambasady, glosowanie przed terminem i poczta. Sadze jednak, ze zakladnicy (przepraszam za taki ponury przyklad) sa jednak zwolnieni. 50-dolarowa grzywna zostala specjalnie ustawiona w takiej wysokosci po gruntownym namysle i licznych dyskusjach. Jesli ktos nie chce glosowac z przyczyn zasadniczych, to grzywna jest wystarczajaco niska, zeby ja bez slowa zaplacic jako przystepna cene posiadania takich zasad. Natomiast ta sama grzywna jest za wysoka, zeby ja zlekcewazyc z czystego lenistwa. Ci, ktorym sie zwyczajnie nie chce ruszyc tylka - natychmiast kojarza sobie, ze 50 dolarow, ktore beda musieli wydac na grzywne, to jest przyzwoity obiad w knajpie, albo 48 puszek dobrego piwa w sklepie, wiec wola pojsc glosowac niz stracic dwa kartony piwa. A jak juz pojda glosowac, to chocby z nudow sie nieco zastanowia, na co i na kogo glosuja... Dokladnie. Ewa
Re: A te czolgi, prosze pani poslanki, to czyja tradycja ?
Moi zloci, Spytalem "kto to wlasciwie jest?" i moze sformulowalem te pytanie zbyt zwiezle. Otoz chodzi mi o tych, co zawiedli sie na "S" i innych wywodzacych sie z niej partiach. Chce wyodrebnic pewien problem, ale wpierw popre go faktem: jaka mamy frekwencje wyborcza w Polsce? O ile sobie przypominam to oscylujaca wokol 45%. Pamietam pewna rozmowe sprzed kilku lat z pewnym mlodym czlowiekiem psioczacym na nowo wybrany parlament. Spytalem go czy glosowal, okazalo sie ze nie pofatygowal sie do lokalu wyborczego. I zaraz potem obrazil sie na mnie, gdy mu powiedzialem, ze nie ma prawa sie skarzyc, bo pozostawil decyzje innym. Nie zrozumial tego, no i obraza. Nie moge sie bardziej zgodzic. Dlaczego wybory w Polsce nie sa obowiazkowe? Tutaj wszyscy galopem biegna do punktow glosowania, ktore sa w prawie kazdej malej dziurze. Jak ktos akurat znajduje sie 8 km od punktu wyborczego, to moze wczesniej glosowac w specjalnych punktach lub za posrednictwem poczty. A jak nie to trzeba placic kare (nie pamietam czy 50 czy 100 dolarow). Ewa
Re: Trzynastozgloskowcem do Soplicowa
Na listopad przewidziano zagraniczne premiery "Pana Tadeusza" - w Wilnie, Toronto i w Nowym Jorku. a w Los Angeles 17 listopada... lukasz A jak to jest kasetami video? W jakim czasie po premierze filmu moga sie pojawic w sprzedazy? Ewa
Re: Kto wie?
Bolszewiki A z Bolszewikami B pobili sie o wyspe na Ussuri. Straty? Za male! --Panie majster ruskie w kosmos polecieli! --Wszystkie? --Nie, jeden, Gagarin! --To co mi synek d..e zawracasz. Rafal - Babciu, babciu, Ruskie wyslali w kosmos Gagrina! - A to na Syberie juz nie posylaja? E.
Re: Jaki OS? (bylo: krach
Jak juz dyskusja o komputerowych problemach, to ja tez mam jeden. moze ktos bedzie widzial gdzie lezy pies pogrzebany. Mam NT i swego czasu moglam sluchac na nim plyt kompaktowych. Obecnie nie. Miedzy "wtery" a "teraz" kolega zainstalowal na nim kilka(nascie) roznych gier (glownie tych dla 95). Glosniki dzialaja, bo gry nadal wydaja z nich rozne interesujace dzwieki. CD-ROM tez dziala, bo moge nadal uruchamiac z niego zarowno ge, jak i instalowac rozne programy. Ale odtwarzac plyt kompaktowych ten diabel nie chce. Czy ktos ma jakis pomysl? Wiem, moglabym zaniesc do serwisu, ale moze cos przedtem moge sprawdzic... Ewa
Re: polskie prawo o obywatelstwie
[EMAIL PROTECTED] wrote: Czyz przypadkowo nie obowiazuje w Polsce prawo wykluczajace posiadanie podwojnego obywatelstwa? Chyba tak. Nie, nie obowiazuje. Podwojne obywatelstwo nie jest wyraznie zakazane. Wilhelm Glowacki Jacek A. * Ale wszystko zalezy od urzednika w Ambasadzie. Mnie powiedziano NIEMOZNA MIEC PODWOJNEGO OBYWATELSTWA Ale sie domyslam dlaczego. Polska niechce oddac wlasnosci osoby ktora sie ubiega o zwrot domu i ziemi zabranej jej w latach siedemdziesiatych. Wiec bylo wygodnie Ambasadzie powiedziec Pani niemoze otrzymac zwrotu posiadlosci poniewaz Pani niema obywatelstwa Polskiego... hahahahahahahahaha Ale jak ta osoba kiedys miala to obywatesltwo i sie go oficjalnie nie zrzekla, to je dalej ma. Inne obywatelstwa nie maja tu nic do rzeczy, bo polskiego automatycznie nie mozna stracic. Widzimisiu urzednika mozna przeciez latwo zaprzeczyc znajdujac odpowiedni przepis. Albo znalezc innego urzednika :-). Chyba jakies pisane przepisy istnieja? Ewa
Re: Czerwiec sie konczy, lipiec sie zaczyna...
Sliwka Prunka wrote: Nie nie mam. Co wydawalo mi sie klarownie opisalam w calym liscie. Dla wprawy proponuje panu sporzadzic kalendarz wszystkich waznych rocznic i to niekoniecznie zaczynajac od Bitwy pod Grunwaldem choc i ta tuz tuz. [ciach, bo szkoda cytowac] Widze, ze pelna tradycji narodowej i olbrzymiej wiezi z kultura swego (?) narodu dolacza Pani do obecnych rowniez na tej liscie przesmiewcow tego, co drogie sercu kazdego Polaka. Zwlaszcza Polaka rzuconego przez los na obczyzne. Pan jak zwykle z grubej rury... Sliwka napisala: Czy wieczne wspominanie wydarzen drugiej wojny swiatowej, Oswiecimia nie jest celebracja okrucienstw, morderstw, wynaturzenia? To ze na koncu sie mowi ze bylismy tylko podmiotem to nie jest wazne. Wazne jest to ze zajmuje ta pamiec tak duza czesc naszego ograniczonego umyslu, ze nie mamy miejsca na nowy spokojny swiat. Ciagle musimy wyrownywac rachunki. Ja nie widze sensu. Jezeli pan widzi, prosze bardzo ale tak jak powiedzialam juz beze mnie. Jeden mniej w tej calej masie zadajacych sprawiedliwosci nie robi zadnej roznicy SLiwka Na co Andrzej odrzekl: Narod bez historii to narod ulomny. Ludzie nie znajacy swojej przeszlosci nie sa w stanie wyjsc poza sposob zycia polegajacy na zadowoleniu z chwili obecnej. Czy Sliwka nawoluje do tego, zeby nie uczyc sie (i nie znac) historii swojego kraju/narodu? Chodzi raczej o to, ze z kazdym nowym pokoleniem wydarzenia z przeszlosci staja sie po prostu historia w ksiazkowym znaczeniu, bo to pokolenie traci osobiste/rodzinne wiezi z tym okresem. Rownie dobrze mozna tu wszystkim wypominac, ze nie wspominaja i dyskutuja tak szeroko klesk naszych powstan narodowych, czy innych wydarzen z jeszcze dalszej przeszlosci. Przeciez to tez historia naszego narodu. To co powyzej napisalam (prosilabym zauwazyc!!) nie oznacza, ze jak pojawia sie jakies przeklamanie w mediach, to nalezy spokojnie temu przyklasnac. O ile pamietam podobne zdanie wyrazila Sliwka. Nie mam nic wiecej Pani do powiedzenia... Krzysztof Borowiak Ewa
Re: zagadki literackie
Magda z Fryderykowa napisala: Przypomnial mi sie odcinek "Seinfelda" , w ktorym Jerry zabiegajac o wzgledy "native American" nieustannie acz nieswiadomie uzywa "expression" uwlaczajacych indianom ... . Moze ktos (Rafalek? Dorotka?) przypomni kilka z nich, jedno zdaje sie brzmialo "Indian promise" i znaczylo, niedotrzymanie obietnicy(?). Ach ci Jankesi ;-( No wlasnie, podobno nawet Indian Summer jest obrazliwe, bo niby lato a nieprawdziwe, czyli Indianie klamiaA nam sie po prostu podobala piosenka co to jeden Francuz ja spiewal dawno temu...Indianskie Lato... Kilka tygodni temu przeczytalam, ze producent kredek i tym podobnych rzeczy Crayola zmienia nazwe jednej z kredek z Indian Red na cos innego (pewnie zwykly Red), co by sie zle nie kojarzylo. Sytuacja jest troche smieszna, bo nazwa tego koloru wziela sie od rejonu swiata, w ktorym wydobywany jest czerwony barwnik uzywany do produkcji tego koloru. Jakies dwadziescia lat temu zmieniono tez nazwe innej kredki z "Flesh" na "Peach". Przytoczyla, Ewa
Re: zagadki literackie
Magda z Fryderykowa napisala: Przypomnial mi sie odcinek "Seinfelda" , w ktorym Jerry zabiegajac o wzgledy "native American" nieustannie acz nieswiadomie uzywa "expression" uwlaczajacych indianom ... . Moze ktos (Rafalek? Dorotka?) przypomni kilka z nich, jedno zdaje sie brzmialo "Indian promise" i znaczylo, niedotrzymanie obietnicy(?). Ach ci Jankesi ;-( No wlasnie, podobno nawet Indian Summer jest obrazliwe, bo niby lato a nieprawdziwe, czyli Indianie klamiaA nam sie po prostu podobala piosenka co to jeden Francuz ja spiewal dawno temu...Indianskie Lato... Kilka tygodni temu przeczytalam, ze producent kredek i tym podobnych rzeczy Crayola zmienia nazwe jednej z kredek z Indian Red na cos innego (pewnie zwykly Red), co by sie zle nie kojarzylo. Sytuacja jest troche smieszna, bo nazwa tego koloru wziela sie od rejonu swiata, w ktorym wydobywany jest czerwony barwnik uzywany do produkcji tego koloru. Jakies dwadziescia lat temu zmieniono tez nazwe innej kredki z "Flesh" na "Peach". Przytoczyla, Ewa
Re: Probka zadan
Wiem, ze to juz bylo dawno, ale dopiero przedwczoraj mnie i meza naszlo, zeby sprobowac swoich sil. Czy mozna sie dowiedziec jakie sa odpowiedzi tych zadan: * Dla jakiej wartosci m wielomian x^3+y^3+z^3+mxyz jest podzielny przez x+y+z ? Nam wyszlo 3. * Dany jest ciag a(n) taki, ze a(1) = sqrt (2) i a(n+1)=[sqrt(2)] ^ log a(n) - przy podstawie 2 dla n=1. oraz ciag b(n) jest okreslony wzorem b(n) = a(1) x a(2) x a(3) x . x a (n) Obliczyc lim b(n) przy n--- nieskonczonosci 2? Zycze milej rozrywki. Malgorzata Oj byla to rozrywka. Uwazam, ze po dziesieciu latach prostego dodawania i odejmowania, ewentualnie liczenia w potegach dwojki niezle dawalismy sobie rade, nawet jezeli nasze odpowiedzi sa bledne :-). Pozdrowienia, Ewa
Re: [English] + [po polsku] = democracy + wazne
STAY Chcialabym, aby kazdy niezaleznie od pogladow mial dostep do Listy. Nie wiem czy Andrzej po tym zamieszaniu, ktore spowodowal bedzie mial ochote sie odezwac, ale wolalabym, zeby mial taka mozliwosc. A z tym co napisal absolutnie sie nie zgadzam i z checia podpisze sie pod listem o przeciwnej tresci.
Re: .. niestety ciag dalszy ..
Richard Majchrzak [EMAIL PROTECTED]: Pani Ewo, W tym co Pani napisala jest niewatpliwie czesc prawdy. Wydaje mi sie jednak, ze na p. Krzysztofa Borowiaka, napada sie "grupowo" a on traci nerwy :-) i powoduje to nieraz przykre wypowiedzi. Nie mniej jednak, nabieram do niego szacunku za nieugieta obrone swych przekonan. Rowniez pogodnie, Rysiek Majchrzak To juz moja ostatnia wypowiedz w "tym temacie". Widzi Pan, a mi sie wydaje, ze mozna miec troche inne odczucie. Mi sie wydaje (i chyba nie tylko mnie, jak widze z roznych reakcji), ze te grupowe "napasci" na p. Borowiaka sa spowodowane jego dosyc hm... kategorycznymi wypowiedziami i ocenami wyglaszanymi raczej malo przyjemnym tonem. Jezeli to jest taki styl, to trudno sie dziwic, ze wielu ludzi moze sie za to obrazic. A jezeli wiekszosc czytajacych zle to interpretuje, to moze nalezy uzywac jakichs innych slow. Poza tym ja naprawde nie mam za zle nikomu, ze ktos posiada takie, a nie inne poglady, ale sposob w jaki sie je prezentuje moze bardzo czesto doprowadzac innych do bialej goraczki... Z upalnego Melburnowa, Ewa
Re: Michnik w Hoover Institute na Stanfordzie
Moj czesciowy wspolnazwiscnik (nie wiadomo jak to napisac:-) Ted Morawski napisal: Napisz cos o tym spotkaniu, Koziorozcu Wodny. Ted Morawski Dolaczam sie z prosba o jakies sprawozdanko, bo to zawsze dobrze widziec co i gdzie mowia. U nas tez Michnik byl - chyba jakis rok temu - i ciekawie mowil. Mozna miec o nim takie czy inne zdanie i sie z nim nie zgadzac, ale zeby krytykowac, to trzeba najpierw wiedziec co! Znam takich co to potepiaja w czambul, ale nawet nie wiedza co, bo "ja na takie spotkanie absolutnie nie pojde!!". To sie tez tyczy tych co potepiaja filmy, ktorych nie widzieli, oraz ksiazki, ktorych nie czytali. Oczywiscie nie mozna wszystkigo w zyciu obejrzec, przeczytac i wysluchac, ale jezeli jedynym powodem nie poznania jest to, ze sie jest na dane zjawisko obrazonym, to ja takiej postawy po prostu nie rozumiem... Podumalam i znikam, Ewa
Re: Upaly zimowe i nazwienne koncowki.
Ted Morawski dywaguje na temat nazwisk: Przyszlo mi tez do glowy ze gdyby nie dwie literki to bym mial takie same mile brzmiace nazwisko jak pani. Wlasciwie to tylko ta jedna pierwsza literka wystarczyla by do tego by te nazwiska byly takie same w Polsce. Czasem jednak w krajach poza Polska, biurokracja z braku innych zajec lubi walkowac zagadnienie czemu zona poslubna ktora przyjela nazwisko po mezu, mimo tego nadal uparcie przekreca choc tylko jedna jego ostatnia literke "i" na swoja "a". Na temat nazwisk, to chyba kazdy z nas za granica moglby epopeje pisac. Ja juz jestem weteran, bo do przekrecania mojego nazwiska bylam juz dobrze przyzwyczajona w Polsce. Czego tam z moim panienskim nazwiskiem (brzmialo ono Czylok - takie sobie dziwne nazwisko pochodzenia wegierskiego, ale to akurat badam) nie robiono!! Po przyjezdzie do Australii tylko nauczylam sie je szybko literowac i klopot zniknal. Myslalm, ze z moim nowym slubnym nazwiskiem bedzie lepiej (w Polsce pewnie byloby), ale nic z tego. Wariacji juz bylo bez liku i nawet kiedys podejrzliwie na mnie spogladano, dlaczego ktos o nazwisku Murawasaka nie ma skosnych oczu. Teraz wszedzie sprawdzam jakie mi nazwisko wypisano i przynajmniej jedna serie poprawek trzeba wprowadzac. To mnie jednak nie zraza i uparcie trzymam sie form zenskich i meskich i moje dzieci maja nazwiska stosownego rodzaju. W urzedach laskawie tlumacze dlaczego tak jest i kazdy sie troche dziwi, ale raczej milo, podchodzac do tego jako do ciekawostki lingwistycznej. Jak moj maz chce jeszcze zdziwionych w ich zdziwieniu pograzyc bardziej, to mowi, ze jakby nas (to jest mnie i meza) tytulowa razem to jestesmy -scy. I wbrew ostrzezeniom co poniektorych nigdy jeszcze nie mialam problemow natury prawnej z powodu roznych koncowek przy nazwiskach. Dyc sama logika podpowiada ze jesli juz sie chce nazywac po mezu, to zona Mr. John Smith powinna sie kazac wolac Mrs. John Smith. No nie? A i tez z noworodkami przekonania dziewczecego radze bardzo pilnowac tych biurokratow od metryk i zaswiadczen zaistnienia. Chwila nieuwagi z radosci nowego dziecka, i juz szersza publika bedzie sie kiedys witac z jakas Jakjejtamnaimie Szczebrzeszynski. Kija na tych urzednikow nie ma dosc tegiego. Oj, tak, tak. Wyrozumialosci trzeba i spokoju. Ale tutaj to chyba narod urzedniczy dosyc oswiecony i nie z takimi jak nasze polskie nazwiska im sie trzeba borykac. Hindusi im juz atrakcji dostarczaja wielu. Choc moj maz, Wojciech, tez sie lubi nad ludzmi pastwic i swoje imie literuje w pelnym brzmieniu, a oni - kulturalnie - staraja sie tu jak najlepiej powtorzyc. Pozdrawiam, Ted Morawski Pozdrowienia, Ewa
Re: .. niestety ciag dalszy ..
Bez urazy, ale uwazam, ze Pana list mozna zduplikowac i zamiast Anny Niewiadomskiej wstawic Krzysztofa Borowiaka. To tak gwoli sprawiedliwosci. A jednak pogodnie, Ewa Prosze wybaczyc ale taki list mogl napisac tylko czlowiek CHORY. Rysiek Majchrzak Anna Niewiadomska on 22/01/99 zamiast komentarza: [i dalej stek bzdur.]
Re: Odp: zmiany
Marek Kowalewski: "W Polsce Kosciol tez podlega panstwu i z pewnoscia nie stoi ponad prawem," Jesli zaliczyc RM takze do KK to mam tu pewne watpliwosci czy traktowana jest ona podobnie jak kazda instytucja czy przecietny obywatel, a nie mysle tu tylko o przywilejach celnych. Radja Maryja, ani Ojca Rydzyka w zyciu nie slyszalam, wiec wypowiadam sie tylko w kwestii formalnej. Problem lezy wlasnie w tym "jakby zaliczyc". Ja to widze tak. O Rydzyk nie podlega kosciolowi katolickiego w Polsce. Jego zwierzchnik (moze ktos zna dokladne dane) podlega bezposrednio Watykanowi. Mozna najwyzej miec pretensje do Watykanu i samego Papieza, ale nie do KK w Polsce (droga analogii nie widze powodu dlaczego KK w Australii mialby brac na siebie odpowiedzilanosc za O Rydzyka). A ze wieszosc ludzi identyfikuje go z KK, to juz inna sprawa. Tak jest przeciez latwiej. Ewa
Re: ODP: Polak Katolik
Wojciech Jeglinski: mniej zobowiazujaco. Porzucenie rodzicow, narodu to cos godnego pogardy. Czy emigracja to porzucenie narodu (i godnego pogardy)? Ewa
Re: zgnily Zachod
Dabrowka: Teraz, coraz czesciej, z nostalgia wspominam porzadek europejski, u ktorego podstaw lezy doswiadczenie wieluset lat. Ameryka juz mi nie imponuje. Z komentarzem sie zgadzam, mimo, ze moje doswiadczenia pln.-amerykanskie sa dosc mierne. Moze to odczucia czysto personalne, moze sprawa odleglosci, ale jakos nie dalabym sie nigdy wygonic poza Europe. Jakos calkiem niezle sie tu czuje, mimo zgnilosci naokolo :)) Ja zwasze z sentymentem wspominam Europe, ale w Australii mi dobrze i im dluzej to jestem tym bardziej doceniam to czego nie ma nigdzie indziej (na przyklad wspaniale puste plaze i czyste srodowisko). W listach Pani Dabrowki nie dostrzegam jednak wystarczajaco samokrytycyzmu skierowanego w strone jej kraju, Holandii. Uwazam, ze tak jak Europa pozostanie nigdy nie zglebionym organizmem wartym poznawania dla Amerykanow, tak tez Europejczycy skorzystaliby wiecej na poznaniu glebszym polskiej kultury i tradycji. Chwala Holendrom za to, ze sa w miare otwarci w te strone. Skoro p. Zbigniew uwaza, ze za malo krytykuje :), to dodam moze, ze oczywiscie nie jest tu, jak nigdzie chyba, idealnie, bo: -za duza biurokracja (gdzie nie? :)) Chyba wszedzie jest, tylko w roznych krajach w moze byc ona w roznych dziedzinach. Tutaj cokolwiek chce sie zrobicm, to od razu trzeba wypelnic papierek (tylko bilety komunikacji miejskiej jakos mozna kupowac bez zbednych papierkow). Ale to jest jakby "part of the process" i wszyscy traktuja to normalnie. -za duzo tu ludzi na kilometr kwadratowy, przez co np. trudno o mieszkanie czy wlasny kawalek wlasnej chalupy. Ceny za domy sa niebotycznie wysokie, a czas oczekiwania na lokum w miescie i wokol miasta bywa dlugi (zwlaszcza, gdy chce sie mieszkac lepiej, wygodniej i niekoniecznie zaraz absurdalnie drogo) Zapraszam do Australii. Przestrzenie tu ogromne. Od przyjazdu do Australii Europa bardzo mi sie skurczyla. Ludzie, jak Wy wszedzie macie blisko!! Ale ceny domow blizej miasta (jakies 30 min samochodem) sa niebotyczne. Z tym, ze tutaj standard to domek z ogrodem; dopiero od niedawna pojawila sie moda na "townhouses", czyli kilka domow zlepionych bokami z malutkimi "low maintenance" ogrodkami. Mieszkania sa tu prawie niespotykane - jest troche, ale glownie w grupach po 6-8 w jednym domu. -za duzo samochodow - kraj z doskonala infrastruktura, ale nie nadaza ona za iloscia pojazdow - przewiduje sie, ze za niedlugo korki wykoncza wszystkich, a ich dlugosc nie pozwoli na swobodne poruszanie sie gdziekolwiek Korki to zmora chyba wszystkich miast, gdzie sa samochody. Tutaj niby ludzi nie jest tak wiele, ale w samym Melborne jest ok 3 mln i wiekszosc rodzin ma po 2 samochody. -za wysokie podatki - chyba jedne z najwyzszych w Europie. Z tymi podatkami to jest tak, ze kazdy (prawie) narzeka, ze w jego kraju sa najwyzsze. Ja bym sie raz na zawsze chciala dowiedziec jakie one sa w innych krajach! Moj kolega, Polak, pojechal niedawno w odwiedziny do Polski i tam jego znajomi narzekali jakie to w Polsce sa wysokie podatki. Wtedy kolega powiedzial jakie mamy podatki tutaj - znajomi przestali narzekac. -za niskie pensje, zwlaszcza w budzetowce, zwlaszcza w oswiacie i sluzbie zdrowia. To chyba wszedzie na swiecie. Taki urok budzetowki (moze podatki sa za niskie, he, he). -nie do konca przemyslana i rozwiazana sprawa pracownikow sezonowych, w tym Polakow, ktorym odmawia sie, niestety, mozliwosci oficjalnego zatrudnienia przy zbiorach plodow rolnych, pracy w szklarniach czy budownictwie. Szkoda, bo zdaje sie, ze Niemcy do tego typu wyjatki dopuszczaja i nie maja nic na przeciw, mimo ogromnego bezrobocia (ok. 4 mln osob, jak ostatnio podaly media). O tym trudno w Australii mowic, szczegolnie jezeli chodzi o cudzoziemcow. Nikt o zdrowych zmyslach nie przyjazdza do Australii w charakterze sezonowego robotnika. -za slaba opieka spoleczna zwiazana z dziecmi - niedostateczna ilosc zlobkow i przedszkoli. Jesli juz sa - czas oczekiwania na miejsce koszmarny, a ceny nieziemskie. Z drugiej strony slabo zorganizowany system ew. rodzicielskich urlopow na wychowanie latorosli (zarowno tych nieplatnych, jak i platnych, ktore raczej nie istnieja). Tutaj ceny przedszkoli tez nie sa najwyzsze. To jest miedzy innymi powod dlaczgo wielu kobietom po prostu nie oplaca sie isc do pracy. Ja place za przedszkole 800 dolarow miesiecznie za jedno dziecko. A ceny przedszkoli nie roznia sie tak bardzo jak ceny szkoly. Co do urlopow to tez tu nie jest wesolo. Tylko duze firmy maja 4 do 6 tygodni platnego urlopu. I mozna wziac max rok wychowawczego; to wszedzie, bo jest to zapewnione prawnie. -za droga kultura - bilety do muzeow, w porownaniu z cenami z np. Wielkej Brytanii, absurdalnie wysokie. Ale z drugiej strony, kultura, jak wszedzie chyba, az tak sporo z budzetu panstwa niestety nie dostaje, wiec jakos musi na siebie zarabiac... Przyznama szczerze, ze jak bywalam w Holandii, to ni mialam takiego odczucia, moze tutaj tez sa wysokie (na ogol
Re: 'gumowego bozka' ciag dalszy
Krtzysztof Borowiak: Obrzydliwe jest to, ze osoby, ktore prowadza otwarta walke z KK w rownie obrzydliwy sposob traktuja tych, ktorzy do lacznosci z KK sie publicznie przyznaja, lub z ktorych pogladow prezentowanych na liscie jednoznacznie to samo wynika. Trudno sie wam chyba zyje na tej emigracji, nie ? Szczesc Boze emigrantce ! Krzysztof Borowiak Ja sie otwarcie przyznaje do lacznosci z KK i jakos nikt mnie w obrzydliwy sposob nie traktuje. Moze chodzi tu o cos innego? Niesmialo, Ewa
Re: 'gumowego bozka' ciag dalszy
Ciekawe gdzie jest linia daty i czy wlasnie przekraczam limit dzienny. From: Chris BOROWIAK [EMAIL PROTECTED] Magdalena Nawrocka wrote: Czy Murzynka z Zambii lub nawet Polka z zapadlej polskiej wioski kupi sobie taki mikroskop, kto za niego zaplaci, czy bedzie umiala sie nim poslugiwac, czy zna ona chociaz reguly cyklu owulacyjnego, zakladajac jeszcze, ze jest on regularny? itp... Widze Magdo, ze nie mialas z tym do czynienia... Mikroskop nie wymaga zadnej obslugi poza naniesieniem na malenka szybke kropli sliny i poczekania, az zaschnie. Rzut oka w okular i juz wiesz, czy dni plodne sie skonczyly, odczekac dla bezpieczenstwa 3 dni i MOZNA ! Urzadzonko to kosztuje grosze i srednio inteligentna osoba ma az za wysokie IQ na taka diagnoze. Mozesz do tego dolozyc - dla zwiekszenia niezawodnosci - metode termiczna (tu potrzebny tylko termometr !), sluzowa i obserwacje najczesciej wystepujacego bolu jajnika podczas uwalniania jajeczka. Wieksza gwarancje zapewni Ci tylko... abstynencja calkowita. Ja niestety mam tu problem. Nie, niech sie nikt nie martwi o moje, hm, sposoby. Mam problem natury etycznej, moralnej, czy jak to tam nazwiemy. Otoz wiadomo, ze Kosciol mowi "nie" prezerwatywom. Natomiast mowi "tak" metodom naturalnym. Z tym moge sie jakos zgodzic. Ale teraz pojawia sie ten mikroskop. Dlaczego to jest nadal traktowane jako metoda naturalna? Czy chodzi tylko o to, zeby koniecznie przez te kilka dni w miesiacu sie wstrzymac, mimo, ze sie musi? Bo moim zdaniem do tego sie wlasnie sprowadza. Poza tym slyszalam taka opinie, ze wlasnie stosowanie metod naturalnych i czekanie dodaje zyciu seksualnemu sztucznosci, bo "dzis, kochanie, nie, poczekajmy dwa, trzy dni", a z tym chceniem to roznie bywa. Nie moja to opinia, ale podaje. Proponowane metody naturalne oczywiscie moga miec racje bytu jezeli dyskutujemy o zapobieganiu ciazy. Niestety przenoszenia chorob wstrzemiezliwosc przez kilka dni w miesiacu nie powstrzymuje. Ta czesc populacji, ktora nie potrafi zachowac pewnych norm moralnych, niech sie martwi sama o siebie. Nie mnie doradzac ich grzesznym chuciom... Jak "grzeszy", niech zdycha?!:- Czy rownie gorliwie zadreczasz sie losem mordercy skazanego na dozywocie ? Albo homoseksualisty, ktory na wlasne zyczenie zarazil sie AIDS ? Ludzi wyposazono w rozum, ktory powinien kierowac ich zachowaniami, czyz nie ? Moze nie, moze tak. Co to za roznica czy ktos jest homoseksualista czy nie? Nie sadze, aby ktokolwiek z nich chcial sie AIDS zarazic. Oczywiscie rozumiem, ze byla to taka figura stylistyczna "Masz AIDS? Sam sobies winien, bos homoseksualista". A co z tymi zarazonymi przez transfuzje? Czy chocby przez niewiernych partnerow? Wiem, ze jest to moze niewielki procent, ale istnieja. PS. Ta preferowana przez Pania prezerwatywa kojarzy mi sie z lizaniem cukierka przez szybe 9ze nie powiem: "przez gume"). Coz to za przyjemnosc, prosze Pani ? Tu nie chodzi o przyjemnosc, do diaska! Chodzi o ochrone zycia!!! Czyjego zycia ? Nienarodzonego dziecka zabijanego spiralka albo innym srodkiem wczesnoporonnym ? Dyskusja byla o prezerwatywach i ich roli w hamowaniu przenoszenia roznych chorob. Prezerwatywy nie zabijaja nienarodzonych dzieci; najwyzej nie dopuszczaja do ich stworzenia (tak samo zreszta jak metody naturalne). Chyba chcesz zbawic swiat, Magdo ! A my mamy go czynic lepszym, szerzac zasady moralne zgodne z wola Stworcy ! Zeby pan X czy pani Y mogli poznac i zglebic te zasady moralne musza zyc. Ale to juz jest bicie piany. Ale smutny temat... Ewa
Re: religie wsrod Polakow
Marzena: Panie Ryszardzie: Elegancja i tolerancja polegaja wlasnie na tym, ze wiekszosc, chociaz nie musi, bo jako wiekszosc jest silniejsza, szanuje przekonania mniejszosci. A pan z pozycji wiekszosci atakuje tu Dorote za to, ze osmielila sie napisac jakie sa jej prywatne wrazenia z lektury listy. Pana aluzja jakoby Dorota miala cokolwiek przeciwko zyczeniom swiatecznym i samym swietom nie ma zadnych podstaw. Prosze jeszcze raz przeczytac jej pierwsza wypowiedz. Pewnie bym sie nie odezwala, ale zdenerwowaly mnie zupelnie niezasluzone napasci na osobe, ktora nie probuje wywracac niczego do gory nogami, a zwyczajnie i szczerze pisze jak czuje. Wiec otoz ja sie z nia absolutnie zgadzam. Ja tez. I to mimo ze jestem Polka i katoliczka (praktykujaca). Nie jestem w stanie przytoczyc konkretnych wypowiedzi, bo nie kolekcjonuje starych postingow, ale w moim odczuciu dla wielu autorow Moze nie wielu, ale sa tacy. A poniewaz ich wypowidzi na ogol maja w sobie sporo kategorycznego tonu, to bardziej rzucaja sie w oczy. rzeczywiscie Polak = Katolik czy to w domysle, czy doslownie. Nie przeszkadza mi to, nie zadam zadnych zmian, po prostu stwierdzam subiektywny fakt. Podobnie jak Dorota. A teraz mozecie zaczac na mnie wieszac zdechle Azorki. Marzena Uwazam, ze Panowie Ryszard i Wladek chyba zaczeli sie do doszukiwac zbyt wiele w wypowiedzi Doroty. Ewa
Re: religie wsrod Polakow
Magda z Fryderykowa: Zmienia sie swiat, polityka, a ludzie czynia to oporniej i czesto tylko powierzchownie. Wiecie, jaki test na rasizm stosuja moje tutejsze kolezanki: co powiedzialabym gdyby Pawel chcial sie ozenic z Murzynka, Indianka, etc.? I nie moga sie nadziwic, ze moje obawy dotyczylyby wylacznie ich przyszlego potomstwa, bo watpie czy ludzie sie zmienia w pobliskim tysiacleciu. Mysle, ze raczej nie, czlowieka trudniej zmienic niz technologie. Tu mozemy sobie podac rece. Ja jestem dokladnie tego samego zdania!! Chociaz tutaj w Australii nie jest pod tym wzgledem najgorzej. Moim zdaniem tutejsza wielokulturowosc ma sie raczej dobrze, a samo PC nie zdarzylo tu jeszcze dotrzec w swojej rozwydrzonej formie. Niektorzy moi polscy znajomi w dosyc pogardliwy sposob wyrazaja sie o Azjatach czy Hindusach (tych pierwszych znacznie bardziej), szczycac sie przy okazji pochodzeniem z kregu kultury europejskiej,a chcialabym zobaczyc jaka bedzie ich mina, kiedy ich dzieciom taka postawa bedzie obca i za partnera zyciowego wybiora sobie wlasnie australijskiego Chinczyka. Ewa
Re: The Fatal Shore
Andrzej Kobos: australijski (dziczyzny, tj. kangurow nie jadam - kashrut zabrania), tak ze jeszcze Mu sporo zostanie z AOLowskiej floty. Deal, mate ? amk Przepraszam, ze sie wtracam, ale pragne poinformowac, ze mozna u nas (prawdopodobnie) zjesc i inna dziczyzne niz kangury. Pewnego dnia jechalismy sobie na wakacje to oddalonej od 300 km od Melbourne (ale ten nad oceanem) miejscowosci i oczom naszym ukazala sie ... venison farm, z biegajacymi po niej wesolo jelonkami. Ciekawe co z ta "dziczyzna" pozniej sie dzieje? Ewa
Re: Astrologia i insze horoskopy
A jaka jestem skazana byc jezeli urodzilam sie pod znakiem Blizniat? Ewa
Re: +K+M+B 1999
Chyba juz to kiedys tu wyslalem, z tej samej okazji. Zadnego innego stosownego tekstu nie pamietam a okazje chcialem zaznaczyc. Zawsze zreszta bardzo lubilem te kolede. Ale kto i kiedy ja napisal. Chyba nikt bardzo znany. Przed wojna? Dawniej? Nie mam pojecia. Michal Niewiadomski A ja mam pytanie do tych co wiedza. W tutejszym kosciele anglojezycznym Swieto Trzech Kroli (czy tez raczej Medrcow) nazywa sie Epiphany. Skad ta nazwa pochodzi? Ewa
Re: znaczki
A po ile jest maslo? Proponowalbym 16zl niebieskie i 17,50 czerwone. Michal :-) A jaka jest roznica miedzy nimi. Maslo to maslo, chyba, ze w tym czerwonym jest wieksza zawartosc masla w masle (ze sparafrazuje Czechowicza z "Poszukiwany, poszukiwana" - pamietacie to?). O ile pamietam bylo kiedys jakies maslo w bialym i maslo w zlotym papierku (extra sie zwalo chyba?). Ewa
Re: Wigilie dzis i wczoraj...
Malinka z Milanowka :-) Witajcie, co prawda juz po Swietach, ale... pochwale sie, ze jadlam przepysznego karpia (nie cierpie karpia, ale ten byl naprawde dobry) - smazonego i gotowanego na parze (ten pierwszy palce lizac!). - witaj Malinko :-) Ciesze sie, ze odblokowalas Buffalo, bo ja dzis wrocilam do pracy i zastalam cisze w polandelowym eterze, a wiec od razu posmutnialam. A mysmy zajadali sie smazonym pstragiem. Podobno tutejsze karpie sa niejadalne, a ja w ogole za nimi nigdy nie przepadalam. Mielismy tez sledzie w oleju, pierogi z kapusta i grzybami. Moja Mame w tym roku cos napadlo i postanowila zrobic pierogi - zawsze mamy nalesniki. I chyba jednak znow sie pozegnamy z tradycja i wrocimy do nalesnikow; te nam jednak bardziej smakuja. Do picia kompot z suszu i chlodny barszczyk, kutia, makowiec i angielskiego pochodzenia fruit cake (mieszanina wszelakich bakali gotowana w brandy, a potem z niewielkim dodatkiem maki i jajek pieczona w piekarniku). A poza tym mielismy 36 stopni w Wigilie i pierwszy dzien Swiat. Kto da wiecej? Donosze tez, ze nie doczekalismy sie "White Christmas" nawet w atlantyckiej Kanadzie, za to 30 cm bialego puchu spadlo na Vancouver ku zadowoleniu - mniemam - Wilhelma. To znaczy w ogrodkach lezy jeszcze snieg sprzed tygodnia, ale drzewka nie ustroily sie w sniezne puszyste czapy...Chyba koniec...wieku i tysiaclecia zamieszal w przyrodzie. Gdzie ta Kanada Dobrze Wam tak :-)! My tu zawsze musimy zdychac marzac jedynie o jakims chlodku, podczas gdy inni plawia sie w rozkoszach sniegowych. Co do prezentow, to Mikolaj byl jak zwykle bogaty, ale dzieci - juz dorosle wykazaly w tym roku wielka cierpliwosc i nie przyspieszaly potraw wigilijnych. Moj maz i nasz przyjaciel nie mogli sie tylko doczekac teh chwili...Dzieci dorosleja, a my...mlodniejemy ;-) Ja dostalam ksiazki, plyty ,mnostwo czekoladek,, kalendarz, etc i piekny zegarek firmy Guess :-). Bransoletke ma tak misterna, ze nie mozna znalezc zameczka. U nas prezentami zostaly obsypane glownie dzieci. Bartkowi (2 lata) jakos nie przeszkadzalo to, ze dostal piec samochodow i ksiazke o pociagach. Joasia (3 i pol) dostala juz bardziej "dorosle" prezenty - ksiazeczki, gry, komplet do rysowania, lalke. Oboje jednak cieszyli sie bardzo z gumowych kuli, na ktorych sie siada i trzymajac za takie smieszna dwa dyngse skacze. Wsrod prezentow dla doroslych byly ksiazki, perfumy, okulary sloneczne i walkman. Wspomne jeszcze, ze niedzielne Makowiec party w moim domku bylo wielce udane. Koledowanie wzmocnione glosami miejscowego choru Bel Canto wyszlo nadzwyczajnie. Tylko tuziemcy czasem przekrecali slowa [polskich] koled...np "Dizaz malushenki..." ale melodie podchwycili znkomicie..Nie ma jak nasze koledy :-) Joasia ciagle chodzi po domu i spiewa "Lulajze Jezuniu" i falszuje tylko troche. Poniewaz spiewa to mniej wiecej z czestotliwoscia raz na pol godziny, podchwycil to rowniez Bartek, ktoey wlasnie zaczyna mowic. serdecznie Magda Pozdrowienia serdeczne dla wszystkich (jeszcze) sluchajacych, Pracujaca dzis i jutro niestety, Ewa
Pogody w Szwajcarii, Re: Grzmoty plwacza
Halo "Szwajcarzy", A jak tam bywa z pogoda w Szwajcarii we wrzesniu? Planujemy z rodzina wyprawe do Polski i pomyslelismy sobie, ze odwiedzimy wtedy tez troche Europy i przyszla nam do glowy Szwajcaria i Austria. Nie sa za duze, wiec moze zdolamy obskoczyc rozne interesujace miejsca w 10 dni (duze muzea i tak odpadaja, ze wzgledu na dwa maluchy). Jakie minimum samochodowe jest potrzebne, zeby pchac sie na przelecze? I jak sie maja instutucje typu zajazdy i toalety na trasach? Dziekuje za ewentualne informacje, moga byc prywatnie, Ewa