Andrzej Mezynski:

[...]
>
> A wlasciwie, co pani tu robi na polskiej liscie?  Tuczy sie nienawiscia?
> Rozkoszuje dokopywaniem Polakom i katolikom?
>
> ASM

Pewna pani Profesor, ktora po latach nadal mile wspominam,
urozmaicala nam wyklady lub zajecia ciekawymi historiami.
Kiedys opowiedziala nam o swojej mlodosci w Odessie i dawnym
starszym znajomym, u ktorego pozyczala ksiazki. Ow niezwykle
oczytany pan, sam narodowosci niemieckiej, doradzal mlodziutkiej
damie: "Jesli chcesz wyjsc za maz, to tylko za Francuza lub
Polaka." I wyjasnial dlaczego, wychwalajac zalety meskich
przedstawicieli tych nacji.
Po przeczytaniu, tego co pan napisal, zastanawiam sie czy ow
odesski Niemiec Polakow z innym narodem nie pomyli, czy tez
wspolczesni Polacy, juz nie ci sami?
Temat, co Uta robi na "polskiej liscie", byl juz niejednokrotnie
walkowany. Dziwie sie wiec, skad, u diabla, biara sie u pana te
pytania?!
Nasz synek spotyka sie raz w tygodniu z innymi dziecmi w grupie
"raczkujacej" przy parafii katolickiej. Uta nalezy do stowarzyszenia
Wisla-Odra-Wezera, za cel stawiajacego sobie zblizenie
niemiecko-polskie, dzialajace tez przy tej samej, katolickiej parafii.
Raz w roku spotykamy sie z polskim ksiedzem, ktory zastepuje
przebywajacego na urlopie proboszcza i Uta podobnie, jak na P-L
dyskutuje sobie rowniez na tematy j.w., co nikogo nie oburza i
nikt, zaden katolik nie poczul sie "skopany". Nasze znajome
Polki, tarktuja dom Uty, jako oaze polskosci, gdzie moga
swobodnie porozmawaic, wygadac sie, czasem cos przeczytac,
bez obaw, ze polskie gazety trafia do kosza lub ktos zabroni
mowienia po polsku, czy ogladania telewizji Polonia, bo i takie
przypadki sie zdarzaja, tym bardziej bolesne, ze w slaskich
rodzinach. Czy to wyglada na "tuczenie sie nienawiscia"?!.
Niemieckim znajomym, ktorzy wybieraja sie do Polski poleca Uta
m.in. Klasztor na Jasnej Gorze, opierajac sie na ksiazce wydanej
po niemiecku przez Wydawnictwo Zakonu Paulinow. Ksiazke te
podarowal Ucie moj bliski kolega, "bardzej papieski niz sam
papiez", jak mowia Niemcy. A jednak, nawet tak zawolany katolik,
jak on, potrafi bez uciekania sie do takich, jak panskie posadzen,
rzeczowo i konstruktywnie dyskutowac. Czy tu moze byc mowa o
dokopywaniu i tuczeniu sie nienawiscia?
Nie wiem co bylo by latwiejsze: zignorowac panski list, czy
odpisac rownie impertynecko? Wybralem to trudniejsze. Chcialem
pokazac panu, ze nie slowa a uczynki sie licza. Gdybym byl
wierzacy, modlilbym sie za pana, aby Bog panu wiare w czlowieka
wrocil. Pozostaje mi jedynie - nie zyczyc panu zle.

Irek Zablocki

Odpowiedź listem elektroniczym