>Teraz znam odpowiedz na pytanie Pana Marka Kowalewskiego (dlaczego
>przewaza temat zydowski?).  To jest jak w bajce "O psie ktory mowil".
Tresc
>bajki:  Krol obiecal corke i pol krolestwa temu, kto nauczy swego psa
mowic.
>W dniu konkursy uczestnicy zachecali pieski: "tak dbalem o ciebie, tak
dobrze
>cie karmilem, powiedz teraz choc jedno slowo".  Niestety psy milczaly, bo
to
>byla prawda.  Przyszla kolej na Janka.  I on wypowiedzial ta sama formulke,
a
>pies mu na to: "zdzierzyc nie moge takiego klamstwa.  Tys mnie bil i
glodzil, a
>teraz co mowisz?"
>To ze temat zydowski tak czesto wraca spowodowane jest trudnoscia
>przemilczenia falszu.  Tak reagowala Pani Ania, tak reagowalem ja i tak
>zareagowal pies Janka,
Niewatpliwie jest to temat drazliwy, choc znam narody ktore powinny
wykazywac sie wieksza alergia nan niz my Polacy, byc moze tak sie nie dzieje
bo znane sa niezaprzeczalne dowody ich winy.
Ciekawostka jednak pozostaje fakt ze naturalna obrona za winy Holocaustu np
ze strony Niemcow jest odrzucenie zbiorowej odpowiedzialnosci.
Wielokrotnie powtarzane tlumaczenia o nieswiadomosci rozmiaru popelnianej
zbrodni, nawet slowa "my przeciez tez Hitlera nie chcielismy" maja sluzyc
uspokojeniu wlasnego sumienia, przeniesieniu niejako winy na wyzsze
instancje i fakty dokonane, narzucone z gory.
Jest to dosc skuteczna metody uzyskania pewnego dystansu , jak rowniez
czesciowego oczyszczenia sumienia.
Dowody zbrodni hitlerowskich sa dowodami winy jednostek, nie calego narodu
(pomijajac to ze jednostki te mozna mnozyc bez konca).
Jest to bardzo wygodna postawa i zupelnie odmienna jaka mozna bylo zauwazyc
przed wojna, gdzie ataki na NSDAP i samego Hitlera byla odczuwana jako atak
na dume narodowa (no bo to przeciez patrioci niemieccy), co bylo tez
przyczyna pewnej izolacji i postawy wrogiej innym narodom, brakowalo wtedy
myslenia bardziej uniwersalnego, modelu uczciwosci wykraczajacej ponad
falszywie pojeta idee solidarnosci narodowej (czesto zreszta brakuje jej tez
dzisiaj).
Nastapila wiec pewna odmiana w pojeciu winy czy tez odpowiedzialnosci, moze
bardzo wygodna zreszta, ale z drugiej strony nie pozbawiona pewnych racji.
No bo czy istnieje cos takiego jak odpowiedzialnosc zbiorowa, czy mozna
odpowiadac za czyny innego czlowieka tylko dlatego ze nalezy on do tego
samego narodu, pytanie na ktore trudno znalezc odpowiedz, jedno jest jednak
pewne, nie ma narodu bez grzechow i zbrodniarzy, przedstawianie swojej nacji
jako krysztalowo czystego monolitu jest co najmniej podejrzanie i klamliwe.
Nie ma bowiem prawdy absolutnej, istnieje tyle prawd ilu ludzi i ich losow,
trudno jest zbadac historie nie znajac dziejow tych losow, a zarazem jest to
oczywiscie niemozliwe. Mozemy opierac sie na szczatkach dokumentow relacji
itp. zawsze otrzymamy obraz szczatkowy i subiektywny (poza oczywiscie
historycznie niezaprzeczalnie udokumentowanymi faktami, ktore sa szczytem
gory lodowej).
Dlatego dziwia mnie troche alergiczne reakcje na pewne fakty obciazajace
takze nasz narod, bo czym one w koncu sa, jest to nic innego jak ujawnienie
zachowan jednostek , nic wiecej (milo jest slugac opowiesci o tysiacach
uratowanych Zydow, trzeba byc jednak gotowym wysluchania tez i wiesci mniej
korzystnych)
Ujawnianie tych faktow nie ma charakteru antypolskiego, ma za zadanie
uczciwe rozliczenie sie z historia, jak rowniez odejscia od pewnego mitu
odpowiedzialnosci zbiorowej, falszywie pojetej dumy narodowej, wedlug ktorej
obciazenie jednostek rowna sie atakowi na caly narod, tak niebezpiecznej
czego przykladem bylo zachownie w faszystowskich Niemczech.
Nie ulega przeciez watpliwosci ze czasy sie zmienily i (jak rowniez pisal
juz Pan Andrzej Szymoszek) duchy tamtych czasow byly inne jak dzisiejsze,
zle mary antysemizmu wisialy wtedy nad cala Europa, wiec dziecinada byloby
twierdzenie ze Polska byla jakims wyjatkiem.

MK
[EMAIL PROTECTED]
http://www.komarek.w.pl

Odpowiedź listem elektroniczym