Re: [Wie pan kto ja jestem?]
On Wed, 4 Oct 2000 16:32:14 +0200, Irek Zablocki [EMAIL PROTECTED] ma ochote napic sie czegos dobrego: Seweryn mu zarzuca: Panie Zblocki historyjak ciekawa, tylko z panem rosyjski cos tu niegra. Przyslowie mowi: tisze budiesz dalsze pojediesz... Pogodnie Seweryn Irek protestuje: Moj rosyjski, Panie Sewerynie zardzewial rzeczywiscie, ale nie na tyle, zebym zapomnial, jak prawidlowo brzmi to przyslowie. Zakladam sie o butelke Smirnoffa, ze najczesciej spotykana wersja, jest nastepujaca: "Tisze jediesz, dal'sze budiesz" (w mojej uproszczonej transkrypcji). Zreszta - parafrazowalem przyslowie. Prosze zwrocic uwage na uzycie slowa "niby": Irek Zablocki wrote: niby: ciszej jedziesz, dalej zajedziesz, a ja juz ponad godzine [...] Sewek, nie zakladaj sie, bo przegrasz! Lenin tkwil wciaz na Zachodzie, a Rosji rozrabial Trocki i stal sie znanym (glosnym :-) oratorem. Gdy Stalin Trockiego wypedzil, to na lokomotywie unoszacej Trockiego za Rosje wolami (ponoc) napisali: DALSZE JEDIESZ, TISZE BUDIET. Mam jeszcze jedna (nie)ciekawa historie, tym razem ze wschodniej granicy Polski ale moze by tak dla odmiany cos pogodnego napisac, ha? Irek Sprawiedliwosc wymaga, zeby o wschodniej granicy tez napisac (i dla rownowagi nalezy wtedy przytoczyc przyslowie niemieckie :-) Pozdrawliaju, Wlodek
Re: proporcje, tradycje
On Thu, 5 Oct 2000 05:52:15 -0400, Tomasz J Kazmierski [EMAIL PROTECTED] wrote: On Wed, 4 Oct 2000 18:23:11 -0400, Sztuka Myslenia (wh) wrote: Po raz pierwszy wypowiedz Jana Nowaka-Jezioranskiego, ktorego cenie ogromnie, ktorego wspominam zawsze jak najmilej, zmartwila mnie, gdyz porownal rzeczy nie do porownania. Z jednej strony niestosowne wyglupianie sie bez wiekszej konsekwencji. Z drugiej strony rasistowskie dzielenie obywateli Polski, sianie nienawisci przez ksiedza Jankowskiego. Tym razem slynny Kurier z Warszawy zapedzil sie. Obrazanie wartosci swietych dla milionow ludzi przez glowe panstwa nigdy nie jest "wyglupianiem sie bez wiekszej konsekwencji". Jesli popatrzec na nastroje w ostatnich dniach zarowno w Polsce jak i wsrod emigracji, to nie ulega watpliwosci, ze konsekwencje juz sa i to powazne. Wiekszosc biskupow zlozyla emocjonalne oswiadczenia potepiajace czyn prezydenta. Rady samorzadowe podejmuja uchwaly deklarujace prezydenta i jego ministra jako osoby niepozadane. Jest to niemal stan cywilnego wypowiedzenia legitymacji. Proby pomniejszania znaczenia obrazania swietosci pogarszaja jeszcze sytuacje. Redukowanie znaczenia wybryku do poziomu niewinnego zartu odbierane jest jako kolejny dowod lekcewazenia wartosci sacrum i kolejna ciezka obraza. tjk Czyli w polowie zgadzasz sie ze mna: konsekwencja kabotynskiego zachowania Kwasniewskiego (i Siwca) moze byc, ze Kwasniewskiego nie wybiora na prezydenta (nawet to watpliwe) -- w koncu drobiazg. Konsekwencja wystapien Jankowskich moga byc mordowania. Wiec mi odpowiedz czy zgadzasz sie z brunatowiczem, z tegoz watku, gdy odpowiadasz na pytanie, ktore raz jeszcze postawie, wiec sie Tomku nie wymiguj, odpowiedz uczciwie: ktory z dwoch aktow jest bardziej obcy idei chrzescijanstwa -- kpiny z papieza czy sianie nienawisci rasowej? Pozdrawiam, Wlodek
Wisla Pany! / Re: Ma chody! 2' zloty dla Korzeniowskiego (5' dla Polski)
On Fri, 29 Sep 2000 10:17:13 MET, Andrzej Szymoszek [EMAIL PROTECTED] wrote: Robert Korzeniowski zdobyl zloty medal [...] -- Wlodek No to Wlodek mnie uprzedzil jako zwiastun dobrego :) Ale gdy Korzeniowski dochodzil do mety, u nas byla glucha noc. W moim przypadku zarwana, oczywiscie. Dorzuce zatem pare uwag, aby wszyscy nalezycie docenili wydarzenie. Napisalem krotko, bo jak Korzeniowski, tez sie spieszylem, czujac oddech na plecach jednego z Wrocclawia! :-) Za to mogles juz spokojnie napisac wiele ciekawych rzeczy. A z Kamila/ i tak mnnie wyprzedziles!! Co za frustracja!!! :-) 5. Robert Korzeniowski poszedl dzisiaj jak wielki mistrz. Od poczatku prowadzil, dyktowal tempo, stawial warunki. Rywale po kolei sie wykruszali, a on jak maszyna. Od poczatku, mozecie wierzyc, bylem pewien zwyciestwa i gdzies po 10 km projektowalem sobie, co o nim napisze na poland-l ;) Jedyne co macilo moja pewnosc, to zdarzajace sie przeciez dziwne acz nieublagane decyzje sedziow. Szczerze mowiac, to chod sportowy jest konkurencja sztuczna. Po prostu bym ja/ skasowal. Chodzi o to, ze wbrew anatomii zawodnicy przymuszaja sie do posuwaniu w sposob, ktory z tego powodu powoduje kontuzje. Kazdy sport powinien nagradzac za lokalnie optymalna metode poruszania sie. "Lokalnie" znaczy w tym kontekscie, ze na to by uzyskac poprawe, nalezaloby zmienic sposob tak zasadniczo, ze bez watpienia mielibysmy juz inna dziedzine sportu. Tymczasem w wypadku chodu, minimalna roznica w poruszaniu sie wyprowadza z chodu w bieg, ktory jest [przy takich szybkosciach o wiele ekonomiczniejszym i latwiejszym sposobem pokonywanmia przestrzeni (gdy wytrenowany zawodnik nie jest niczym objuczony). Nic dzienego, ze sedziowanie jest tak niestabilna/ operacja -- nie ze zlej woli, lezcz z powodow obiektywnych. 8. Jak juz jestesmy przy temacie "sport a polityka": czesto sarkajac na dzisiejsza rzeczywistosc podkresla sie osiagniecia sportowcow doby PRL. Szczesliwie te osiagniecia byly mniejsze niz w Sojuzie i innych demoludach, zwlaszcza w NRD. W Polsce komunizm byl mniej komunistyczny, wiec bylo mniej sportowego zdegenerowania, moze wcale. Polskie medale olimpijskie byly w tym sensie autentyczniejsze, bardziej ludzkie, mozna bylo z nimi sympatyzowac na calego. 9. Pozytywne uczucia w stosunku do krakowian wzmacnia fakt z innej beczki acz sportowy: pilkarze Wisly dokonali wczoraj czegos niemozliwego. Ogladalem mecz Real Saragossa- Wisla o puchar UEFA 2 tygodnie temu, wprawdzie Polacy pierwsi strzelili gola, ale pozniej Hiszpanie ich zdeklasowali i wygrali 4:1, az przykro bylo patrzec. W krakowskim rewanzu pierwsza bramke zdobyl Real- normalka. Ale w drugiej polowie wislacy najpierw strzelili jedna bramke, pozniej druga, trzecia, wszystko w 10 minut, a pod koniec meczu- czwarta! W dogrywce 0:0, w karnych lepsza Wisla. Piekne preludium do sukcesu Korzeniowskiego! Andrzej Chcialbym taki mecz obejrzec!!! Tv nie posiadam, ale w pokoiku osiedlowym z maszynami do cwiczen szedl w tv mecz USA-Japonia. Wiec usiadlem na siodelku stacjonarnego rowerka i gapilem sie, nawet staralem sie caly czas pedalowac. Gdy zaczalem ogladac Japonczycy prowadzili 1:0. Naturalnym bylo dla mnie kibicowac Amerykanom, ale wzglednmie filigranowi Japonczycy grali o wiele ladnie. Druzyny byly wyrownane. Tyle, ze w akcjach Japonczykow bylo cos bardzo pilkarsko poetycznego. Panuja stereotypy o zawzietosci Azjatow, zwlaszcza Japonczykow. Tymczasem Amerykie "kundle", wygladajace od Sasa do lasa, potrafia byc nie mniej zawziete od innych, moze bardziej. Wydawalo mi sie, ze juz wysiedli kondycyjnie. Jednak napierali i napierali. Umieli mniej wiecej tyle pilkarsko, co Japonczycy, choc nie mieli ich finezji. Za to byli wieksi fizycznie. W koncu wyrownali. Teraz z kolei ozywili sie Japonczycy, pieknie atakowali i zdobyli gola po slicznej akcji. I znowu napierali Amerykanie, a Japonczycy jednak tez kondycyjnie byli slabi. Wszak mieli nauczke, Amerykanie wyrownali. Czyli powinni byli sprobowac zdobyc jeszcze jednego gola na zapas. Ale nie mieli sily. W koncu jeden z Japonczykow sfaulowal Amerykanina w poblizu japonskiej bramki, karny, i juz jest 2:2. Japonczycy faulowali fachowo, maskujac faule, a przy tym nie czyniac fizycznej krzywdy Amerykanom. Amerykanie tez troche faulowali. Sedziowie nie nabierali sie, przyznawali rzuty wolne, a nawet decydujacego karniaka. Po dogrywce bylo dalej 2:2. Zdecydowaly karne. Amerykanie strzelili 5 na 5. Amerykanski bramkarz, wielki chlop, za kazdym razem poruszal sie w poprzek, wzdluz linii bramkowej, wykonujac tajemnicze ruchy. W poprzek poruszac sie wolno, natomiast wybiega mozna dopiero po momencie kopniecia pilki (gdy juz jest za pozno :-) -- chyba sie nie myle, chyba zaraz po gwizdku nie jest dozwolonym. Uwazam, ze w wypadku strzelaniny, majacej po remisowym wyniku czesci
kwiatek p.B. :-) / Re: Yehuda Amichai
On Mon, 25 Sep 2000 23:23:21 -0400, Stefan Buchholz [EMAIL PROTECTED] odpowiada Pani Ptys', ktora napisala: Nie wyobrazam sobie literatury polskiej bez braci Singerow. Nie wyobrazam sobie literatury polskiej bez Galczynskiego. Na co nasz konspirator B.: Tak, tak... Polski zameczanej przez straznikow swiatowej finansjery pilotowanej przez pobratymcow ... p.Galczynskiego. Stefan B. - czytajacy ksiazki a ostatnio sluchajacy poezje z CD pt. "Strofy dla Ciebie" Tosmy naprawde juz lista kulturalna: patrz Kosciuszko na nas z nieba ... Tego kwiatka nikt nie powinien przegapic, a latwo moglby umknac :-) -- Wlodek
jury w slowniku polskim
On Mon, 25 Sep 2000 20:35:29 -0400, Adam Tomaszewski [EMAIL PROTECTED] wrote: Swego czasu pan Niewiadomski probowal mnie ( nie tylko mnie )oswiecac i pouczal jak pisac po polsku. Prosze pana o interpretacje ostatniego zdania ,ale tym razem juz po polsku. Moze "jury" to nowe polskie slowko? Adam Tomaszewski Jak najbardziej polskie i na pewno nie nowe (choc, oczywiscie, pochodzenia francuskiego; ale "juror" jest juz slowem polskim, pochodzenia angielskiego). Maly Slownik Jezyka Polskiego (Wyd. PWN (c) 1969), wydany ponad 30 lat temu podaje: jury [czyt z^uri] -ndm- komisja sedziowska, grupa znawcow, wyznaczonych lub wybranych do rozstrzygania konkursow artystycznych, literackich, sportowych itp. oraz przyznawania nagrod: J. konkursowe. J. wystawowe przyznalo dwie nagrody. fr. (W slowniku, nad "u" w wymowie [z^uri] sa/ dwie kropki). -- Wlodek
Re: jury w slowniku polskim
On Tue, 26 Sep 2000 10:05:25 -0400, Adam Tomaszewski [EMAIL PROTECTED] wrote: Prosze pana, [...] Czy to moze jest jakis nowy "trynd", moze piszac w ten sposob , swiadczy to o wyzszosci nad pospolitym motlochem?? Pan i pan Niewiadomski twierdza ze to slowo polskie, ja utrzymuje ze to slowo obce polskiej pisowni, no, ale coz moze wiedziec przyglup urodzony na kamieniu. Adam Tomaszewski Raz i drugi, jakze niepotrzebnie, strzela Pan z biodra i trafia kula/ w plot. -- Wlodek
Odezwaly sie nozyce / Re: Medale po polmetku olimpiady
On Sun, 24 Sep 2000 07:51:06 -0400, Adam Tomaszewski [EMAIL PROTECTED] wrote: A propos' tchorzostwa, natretnie przyszly na mysl brunatniaki z P-L... wrzesien, wrzesien... Czy Rabin Hood , Lewatywa Naraty i Argot Server to tez brunatniaki?? czy moze jakas inna rasa?, z daleka nieprzyjemnie pachnie. Moze to miedzynardowka rasistow, chamow i przyglupow? jakie pana zdanie na temat tych " bohaterow". Adam Tomaszewski Panie Adamie Tomaszewski, alez z Pana przyglup -- na (brunatnym) kamieniu sie rodzicie. -- Wlodzimierz Holsztynski
Re: Yehuda Amichai
On Sat, 23 Sep 2000 22:31:23 -0600, Witold Owoc [EMAIL PROTECTED] wrote: Stefan Buchholz [EMAIL PROTECTED]: } co nas moze obchodzic jakis tam "wybitny poeta izraelski"? Roznica miedzy edukacja w Polsce a np. szkola amerykanska polega miedzy innymi na tym, ze Polacy maja mozliwosc zapoznania sie z wybitnymi dzielami, ktorych oryginaly powstaly w innych jezykach niz polski. Polski licealista poznaje np. Homera, Moliera, Puszkina, Szekspira, Twaina oraz wielu innych. Witold Owoc P.S. Podobnie osoby przybywajace z Polski do Ameryki zwykle zauwazaja brak filmow i piosenek francuskich, hiszpanskich i wloskich. Ciesze/ sie/ Witku, ze utarles brunatnemu bra/zowikowy nochal i wystapiles w obronie polskich tradycji kulturalnych, ktore, jak kazda kultura, kwitna, gdy w kontakcie z innymi kulturami. Jest cos wspaniale transcendentalnego w kulturze (i cos niskiego i rownie transcendentalnego w jej braku, w tchorzliwej miedzynarodowce rasistow, chamow i przyglupow). Twoj gest jest szczegolnie wazny we **wrzesniu**. Z drugiej strony musze wstawic sie za edukacja amerykanska/. Nie jest tak jednostronna, jak to przedstawiasz. Co do filmow i piosenek, to sie zgodze, ale tylko czesciowo. Na przyklad w San Jose, w 1995, wykupilem abonmament na cykl filmow z roznych krajow. Moze tez nie doceniasz powszechnego ruchu oddolnego. Na pewno wiesz o polonijnych polskich festiwalach filmowych. Domyslam sie, ze inne grupy etniczne maja/ podobne. Co do hiszpanskich piosenek i muzyki, a ogolniej latynoskiej, to w Stanach jest obecnie potezny ruch wsrod ameryukanskich gwiazd, ktore cokolwie ledwo maja wspolnego z latynoskim pochodzeniem (w Stanach jak ktos jest w 1/16 Indianinem, to juz sobie zalatwia oficjalny dokument i dostaje od bardziej ustalonych "Indian" poetyckie nazwisko). Piosenki i tance latynoskie, w tym z Ameryki Poludniowej, sa w Stanach niezwykle popularne, wielu ludzi bierze kursy, zeby sie ich nauczyc. Popularna tez jest muzyka hiszpanska, klasyczne flamenco, nowsze jazzmenco, ... Dodam, ze wielka/ muzyke/ hiszpanska (jak i w duzej mierze prawdziwego Szopena) udostepnil swiatu nasz wielki Artur Rubinstein, do dzis uwazany na ogol za najwybitniejszego pianiste wszechczasow (ten sam, ktory na otwarcie pierwszej sesji ONZ zagral Mazurek Dabrowskiego -- byla to jego spontaniczna reakcja na brak polskiej flagi wsrod flag zwyciezcow 2 Wojny Swiatowej i uczestnikow ONZ-- i dostal olbrzymia/ owacje/). Powszechny AKTYWNY ped do kultury w Stanach jest imponujacy: tance, spiewanie, ceramika, poezja, muzyka, teatr, ... Pozdrawiam, -- Wlodek
Re: Chadzaja/ parami takze...
On Wed, 20 Sep 2000 04:26:59 -0400, Wlodzimierz Holsztynski [EMAIL PROTECTED] wrote: Co wiecej, wydaje mi sie, ze z polskich sportowcow dotad tylko Irena Szewinska zdobyla wiecej niz dwa medale olimpijskie. Tak wiec Renata Mauer wysunela sie na liscie ogolnej na drugie miejsce. Chwilowe zacmienie. Oto pelna lista, za stan dzisiejszy: 2000-09-20, polskich olimpijczykow ktorzy zdobyli conajmniej 3 medale olimpijskie lub dwa zlote. Szablista Jerzy Pawlowski zdobyl 5 medali: 1 zloty, 3 srebrne i jeden brazowy. Dwa srebrne zdobyl w Melbourne, 1956; srebrny w Rzymie, 1960; brazowy w Tokio, 1964; i na koniec zloty w Meksyku, 1968. Szermierze maja dlugie kariery. Pawlowski w Meksyku mial juz 36 lat. Moze zdobylby wiecej medali, ale przyszlo mu odsiedziec 9 lat z 25, na ktore zostal skazany za szpiegowstwo na rzecz Niemiec Zachodnich. Wymieniono go na slynnym moscie berlinskim na szpiegow polskich, zlapanych na Zachodzie. Proces szpiegowski objal szereg szermierzy, gdy polska szermierka kwitla. Ciekawi mnie co o tym pisala sportowa prasa (zachodnio)niemiecka :-) Florecista Witold Woyda zdobyl cztery medale, przy tym, jako pierwszy i tylko jeden z dwoch Polakow, az 2 zlote medale w czasie tej samej olimpiady w Monachium, w 1972r. Poza tym srebro w Tokio, 1964, i braz w Meksyku, 1968. 3 medale olimpijskie w sprintach i biegu przez plotki zdobyla Teresa Ciepla-Wieczorek: brazowy w Rzymie; zloty i srebrny w Tokio, 1964. Florecista (i szablista) Egon Franke zdobyl dla Polski pierwszy zloty medal w szermierce, w Tokio, 1964; tamze srebrny oraz w Meksyku, 1968, brazowy. W sumie 3 medale olimpijskie. Renata Mauer-Rozanska zdobyla w strzelaniu dwa zlote medale (jeden dopiero co, w Sydney) i jeden brazowy. 3 medale, wszystkie w zawodach druzynowych, zdobyli wspolnie szablisci Andrzej Piatkowski, Wojciech Zablocki (popularny Kajtek :-) i Ryszard Zub (oraz Pawlowski): srebrne w 1956 i 1960, oraz brazowy w 1964. Kajtek w zawodach druzynowych walczyl lepiej niz w indywidualnych, byl podpora/ druzyny. 3 medale olimpijskie zdobyl bokser Zbigniew Pietrzykowski: brazowy w Melbourne, 1956 (kiedy polski boks doznal szoku i tylko Niedzwiecki i Pietrzykowski zdobyli medal, "ledwie" brazowy, gdy oczekiwano, ze inni bokserzy polscy, jak Stefaniuk, zdobeda zlote); srebrny w Rzymie, 1960, kiedy to przegral w finale z samym mlodziutkim wtedy Cassiusem Clay czyli Muhammadem Ali, The Greatest; po czym znowu brazowy w Tokio, 1964. Jednym z wielkich osiagniec Pietrzykowskiego bylo zwyciestwo nad legendarnym bokserem wegierskim, Laszlo Pappem, w jednym z Mistrzostw Europy. Pietrzykowski byl mistrzem Europy az 4 razy. Pamietam go, leworeczny, wysoki, mial duzy zasieg ramion, jak pajak. Brakowalo mu kondycji. W pewnym meczu z ZSRR, gdy ZSRR bylo bokserska potega, wygral swoj pojedynek w polciezkiej i widac bylo, ze dal z siebie wszystko. Po ostatnim dzwonku przez cala szerokosc ringu padal, czepiajac sie lin, by wreszcie osiasc na swoim krzeselku. Zdobyl punkty, ktore zapewnily nam remis 10:10. Zapasnik w stylu klasycznym, Jozef Tracz zdobyl braz w Seulu, 1988, srebro Barcelonie, 1992, i braz w Atlancie, 1996. 2 zlote medale olimpijskie zdobyli: judoka Waldemar Legien, w wadze polsredniej, w 1988 i 1992; piecioboista nowoczesny Arkadiusz Skrzypaszek, w 1992 (drugi po Woydzie Polak, ktoryzdobyl 2 zlote medale w czasie jednej olimpiady); trojskoczek Jozef Szmidt, w 1960 i 1964; zapasnik w stylu klasycznym, Andrzej Wronski, w 1988 i 1996; strzelec Jozef Zapedzki, w 1968 i 1972. --- Na koniec zawsze milo wspomniec o sukcesach najwybitniejszego polskiego sportowca wszechczasow, Ireny Kirszentstein-Szewinskiej: 3 zlote, 2 srebrne i 2 brazowe medale. Ogladalem w tv final 400m kobiet w Montrealu, w 1976. Zostawila konkurentki daleko w tyle i pobila swoj wlasny rekord swiata. Miala w swoim czasie rekordy swiata na 100m, 200m, 400m. Byla takze rekordzistka Polski (i srebrna medalistka olimpijska) w skoku w dal. (Na stronie http://olimpiada.onet.pl/21674,per_itm.html mozna przeczytac, ze byla rekordzistka swiata na 100m, 200m i 400m jednoczesnie, ale to pomylka. Na ile pamietam, to zlota Irena miala tez przez pewien czas rekord Polski w piecioboju). --- Pozdrawiam, Wlodek
Re: czy jest tu admin, p. Owoc?
On Tue, 19 Sep 2000 16:46:33 +1100, Ewa Murawska [EMAIL PROTECTED] wrote: Boze, do czego to doszlo! Plakac sie chce... Ewa Murawska Albo smiac. Nic powaznego. Popluczyny splyna/. To juz nie te czasy. Akurat wrzesien jest miesiacem, w ktorym mozna dac tu piekny wiersz Herberta na 17 wrzesnia, a polglowacki do kwadratu woli swoje antysemickie swinstwa, szkalujace historie Polski. Samo to, ze popluczyny probuja sie przyklejac do tradycji juz jest odpychajace... ale niewazne. Pozdrawiam, Wlodek
Prawa autorskie
On Tue, 19 Sep 2000 12:46:05 -0300, Zbigniew J Koziol [EMAIL PROTECTED] wrote: [...] prawa autorskie do tak starych rzeczy chyba juz nie obowiazuja? ;) zb. Prawa autorskie (w przeciwienstwie do patentow, ktore po jakims czasie wygasaja/) obowiazuja/ zawsze-na zawsze. Po smierci autora sprawa czesto rozmywa sie, gdy spadkobiercy nie sa jasno zidentyfikowani. -- Wlodek
4 sportowcow, 5 dzialaczy
Przytaczam artykul ze strony: http://olimpiada.onet.pl/34860,wia_itm.html Niby to urocze, ale robi sie od tego niedobrze, przypominaja/ "juz nie te czasy", jak ze zlego snu, zenujaca historyjka. Tak zwana olimpijska idea (czysciutka, amatorska -- czlowieka zamoznego, arystokraty) wspolgrala az za dobrze z systemami totalitarnymi. Jeden z jej odpryskow, to krzywda dzieci-sportowcow, w szczegolnosci dziewczat. Cwierc olimpiady minelo, a Polacy maja tylko izolowane sukcesy i ani jednego medalu. Az nijako sledzic. Rekord Europy pobila Otylia Jedrzejczak, wygrywajac swoj polfinal 200m stylem motylkowym w czasie 2.07,81. Oby w finale poszlo jej jeszce lepiej. Poza tym byly dwa piate miejsca (tez dobrze)i niewiele wiecej. Nieomal wszyscy blizsi i dalsi sasiedzi Polski maja medale, choc w wieksziosci ciagna tylko tak sobie, podobnie jak kraje bylego Sojuzu. Chemiczne sukcesy NRD zostaly zastapione podobnymi sukcesami Chin. Na czele sa Stany, ale rewelacyjna Australia nieomal Stanom dorownuje (7-6-5 v. 7-5-6), a ludnosci ma chyba ze dwanascie razy mniej. Bycie gospodarzem troche pomaga, ale nie az tak. Swietnie wystepuje Francja. Kiedys slabo wypadala na olimpiadach Francja, az za de Gaulla tak to ja/ zabolalo, ze panstwo zaczelo sponsorowac sport wyczynowy i dalo to wyniki na lata. Lepiej jednak, gdy pieniadze z podatkow nie ida na sport wyczynowy, lecz, jak w Stanach, na sport w szkolach podstawowych i srednich. Juz na uczelniach sport sam na siebie zarabia, a nawet na cala/ uczelnie/. Poza tym sport jest albo komercyjny, albo w ramach hobby (prawdziwie amatorski, a nie lipnie jak gdzie indziej). -- z olimpijskim spokojem, Wlodek = Dzieñ 5 - wtorek, 19 wrze¶nia 2000 OLIMPIADA: Do ostatniego tchu (AEG (Inf.w³asna), 19 wrze¶nia 2000 godz.11:23) Eric Moussambani/EPA Eric Moussambani z Gwinei Równikowej zostanie na pewno jednym z bohaterów ostatnich igrzysk XX wieku. W ¶wiecie wy¶rubowanych yników, dopingu i korupcji przypomnia³ czym jest prawdziwe amatorstwo. Moussambani przyjecha³ do Sydney na zaproszenie MKOl. Z Gwinei zaproszono czterech zawodników i piêciu dzia³aczy. Zg³oszono go do p³ywania na 100 metrów stylem dowolnym. Wylosowa³ grupê najs³abszych zawodników. By³o ich trzech: Nigeryjczyk Karim Bare, Tad¿yk Farkhod Oripov i Mussambani. Rywale Gwinejczyka nie czekaj±c na sygna³ wskoczyli do basenu. Zostali zdyskwalifikowani. Publiczno¶æ protestowa³a, ale regulamin jest nieub³agany. Gwinejczyk, który powstrzyma³ sie przed skokiem, musia³ p³yn±æ sam. Stan±³ ponownie na s³upku i skoczy³ do wody. Od razu by³o widaæ, ¿e Mousambani jest ca³kowitym amatorem, dla którego udzia³ w igrzyskach olimpijskich jest najwiêksz± przygod± w dotychczasowym 22-letnim ¿yciu. Nie zra¿aj±c siê p³yn±³ w stylu "dowolnym". Pierwsze 50 metrów zaje³o mu 40,97 s (rekord ¶wiata na 100 m - 48,18). Wykonanie nawrotu kompletnie zdezorientowa³o afrykañskiego p³ywaka. Okaza³o siê, ¿e przep³yniêcie drugich 50 metrów mo¿e byæ problemem. W po³owie basenu Moussambani zacz±³ p³yn±æ niemal w miejscu, nieznacznie posuwaj±c sie do przodu. Ratownicy zaczêli zbli¿aæ siê do basenu, gotowi do interwencji. Kilkutysiêczna publiczno¶æ wsta³a z miejsc i gor±cym dopingiem wyzwoli³a znowu przyp³yw energii Erika. Uda³o mu siê przep³yn±æ pe³ne 100 metrów o w³asnych si³ach. Uzyska³ czas 1.52,72, wynik znacznie gorszy od rekordu ¶wiata na 200 metrów. Ale to nie by³o istotne. Wa¿ne, ¿e wzi±³ udzia³ w igrzyskach. Wygra³ z w³asn± s³abosci±, nie wstydzi³ siê, ¿e dla wiekszo¶ci obserwatorów jest prawdopodobne zabawk±. Zapytany przez dziennikarza "Gazety Wyborczej" co zamierza teraz zrobic, gdy zakoñczy³ starty, Eric odpowiedzia³ - "Teraz to ja zadzwoniê do mamy, do kolegów. Bêdê ¶wiêtowa³ i bêdê tañczy³. Dla mnie start w olimpiadzie jest jak bajka."
Re: ogonki...
On Sun, 17 Sep 2000 21:29:01 -0300, Zbigniew J Koziol [EMAIL PROTECTED] wrote: Wodzimierz Holsztyski wrote: wiec skopiowalem, mozolnie usuwajac wszystkie ogonki, Mozna wyslac oryginal na adres [EMAIL PROTECTED], a po chwili dostanie sie tekst bez ogonkow. zb. --wh Dziekuje. Bede pamietal nastepnym razem. Troche to ironiczne. Kiedys napisalem programy w perl zamieniajace na przyklad moje ascii namiastki na ogonki: a/ c' e/ l/ n' o' s' z' z^ (i podobnie z duzymi literami). -- Wlodek
Re: czy jest tu admin, p. Owoc?
On Mon, 18 Sep 2000 14:19:31 +0200, Chris BOROWIAK [EMAIL PROTECTED] wrote: Rabin Hood wrote: BOROWIKA, ps. "Szabergoj" Ja z dupkami, nieBorowik nie wie do kogo mowi, a mowi do jednego z nielicznych PIERWSZYCH uczestnikow Poland-L. Nieborowik nie ma szacunku dla siebie (a skadby mial miec?!), wiec i dla innych nie potrafi, ani dla listy, na ktora/ przyszedl falszywie. I jeszcze oksymoronsko mowi o dyskutowaniu: nieBorowik i dyskusja, ha-ha. ktorzy sie wstydza swego prawdziwego nazwiska (pewnie ma ono w sobie - jak zydom przystoi - jakies "baum" albo "stein" lub "zweig") wystepujac pod pseudonimem i dodat- kowo celowo obrazajac innych, poslugujacych sie nazwiskiem prawdziwym, owo nazwisko przekrecajac, DYSKUTOWAC NIE BEDE majac ich gleboko tam, gdzie ich miejsce! Co na takie poczynania admin listy??? Krzysztof Borowiak Skad w Polandelowskim lesie taki trujacy nieprawdziwek? Przykical tu na szabergojskiej nozce, ze zlymi dla Polandelu zamiarami (udokumentowanymi w Internecie), z podgnila/ swastyka/ na kapelusiku, i sam sie nieBorowik dziwi: co administrator na poczynania tak niechlujnego grzybka, zajmujacego miejsce gleboko w historii odbytej. Ba, dubeltowo polglowacka gnida oksymoronska tez wydala antypolski dzwiek spomiedzy poldupkow wspomnianej juz historii odbytej. -- Wlodek (urodzony na Uralu).
Re: Na strazy polskich granic...
-- On Tue, 1 Aug 2000 08:18:55 +0800, Michal Niewiadomski [EMAIL PROTECTED] przytoczyl z pamieci: Na strazy polskich granic Bedziemy wiernie stac. Szarymi Szeregami My harcerska szara brac. My mlodych dusz gromada, Gromada mlodyczh serc. Piesn nasza dumnie wzlata A ze wszystkich krancow swiata Echo gromkie odpowiada, nam: B S. Ojczyznie ukochanej Dan krwawa trzeba niesc Zlozymy serc miliony W jej stalowa dumna piers. Rozumni szalem w boju O Pospolita Rzecz, Szarymi Szeregami Stac beziemy murem trwalym W twardej sluzbie, twardym znoju My, B S. Wstukal z pamieci Michal Niewiadomski Hong Kong, 1 sierpnia 2000 _ Bojowe Szkoly byly srednia grupa wiekowa Szarych Szeregow, pomiedzy Zawisza i GS - Grupami Szturmowymi. Nie mam pojecia kiedy ta (nieco zbyt patetyczna, gdy patrzy sie na nia z perspektywy prawie 60 lat) piesn powstala i kto byl jej autorem. Zapewne przed Powstaniem, ale moze nie w Warszawie. Wiec moge tylko przypuszczac ze spiewano ja w Warszawie w sierpniu i wrzesniu 1944. My spiewalismy to w Warszawie kilkanascie lat pozniej, w ZHP, gdzie bylo jeszcze wtedy sporo wywodzacych sie z Szarych Szeregow wychowawcow. == Zbigniew Herbert Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cie najezdzco a droga ktora Jas Malgosia dreptali do szkoly nie rozstapi sie w przepasc Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potopów rycerze spiacy w gorach beda spali dalej wiec latwo wejdziesz nieproszony gosciu Ale synowie ziemi noca sie zgromadza smieszni karbonariusze spiskowcy wolnosci beda czyscili swoje muzealne bronie przysiegali na ptaka i na dwa kolory A potem tak jak zawsze luny i wybuchy malowani chlopcy bezsenni dowodcy plecaki pelne kleski rude pola chwaly krzepiaca wiedza ze jestesmy sami Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cie najezdzco i da ci sazen ziemi pod wierzba i spokoj by ci co po nas przyjda uczyli sie znowu najtrudniejszego kunsztu odpuszczania win na p.h.p. wiersz ten przytoczyl wojtekf, wiec skopiowalem, mozolnie usuwajac wszystkie ogonki, --wh
zloto-srebro-bra/z
-- Po dwoch dniach Olimpiady rozklad medali wyglada nastepujaco (padlo tez szereg rekordow swiata): Poz. Kraj zloto-srebro-bra/z 1 Australia2 2 1 2 USA 2 1 1 3 Francja 2 1 0 4 Japonia 1 1 0 5 Korea P³d. 0 2 1 6 Chiny0 1 3 7 Szwajcaria 1 0 1 8 Rosja1 0 0 Turcja 1 0 0 Ukraina 1 0 0 Wielka Brytania 1 0 0 12 Bu³garia0 1 0 Holandia 0 1 0 Niemcy0 1 0 W³ochy0 1 0 16 Bia³oru¶0 0 1 Brazylia 0 0 1 Kirgistan 0 0 1 Kuba 0 0 1 Rumunia 0 0 1 Szwecja 0 0 1 Polscy sportowcy maja swoje pierwsze sukcesy i lekkie niepowodzenia, ale jeszcze nie maja/ medalu. W pewnym sensie kazdy medal na Olimpiadzie w Sydney jest polski, bo zaprojektowany przez polskiego artyste/ z Australii. (Nazwisko mi ucieklo :-( ). -- Wlodek
Re: zloto-srebro-bra/z
On Sat, 16 Sep 2000 17:36:15 -0400, Tomasz J Kazmierski [EMAIL PROTECTED] wrote: On Sat, 16 Sep 2000 16:45:08 -0400, Wlodzimierz Holsztynski [EMAIL PROTECTED] wrote: 6 Korea P³d. 0 2 1 Podobno Korea pn+pld wystepuja razem? tjkorpe Razem defilowali, byli wzruszeni, publika wstala z miejsc (wszystko to wyczytalem, bo tv nie posiadam). Gdy chodzi o medale, to nie ma tak dobrze -- co moje to moje, a co twoje to twoje. Serio, wystepuja jako dwie oddzielne druzyny. -- Wlodek
Re: swietna strona: http://olimpiada.onet.pl/
Jutro Olimpiada. Ilosc (przewidywanych) medali dla Polski rosnie dramatycznie. Zawody w Sydney juz niepotrzebne. 0-5 medali6-10 med.11-15 med.16-20 med.ponad 20 ------- 12% 22% 28% 25% 13% 11% 20% 29% 25% 15% 10% 18% 28% 25% 19% 10% 18% 27% 24% 21% -- Wlodek
Re: swietna strona: http://olimpiada.onet.pl/
Nastroje polskich kibicow poprawiaja sie. Oto ich nastepna, 3' przez mnie tu podana, wrozba statystyczna: 0-5 medali6-10 med.11-15 med.16-20 med.ponad 20 ------- 12% 22% 28% 25% 13% 11% 20% 29% 25% 15% 10% 18% 28% 25% 19% W ciagu poltrorej doby % glosujacy na 16-20 medali dla Polski nie drgnal, solidne oszacowanie 11-15 zawahalo sie minimalnie, pesymistyczne zapatrywania ida/ w dol, optymistyczne w gore. Czyli ci co przychodza wczesnie maja tendencje do pesymizmu, a ci co pozno do optymizmu -- taki widzimy lekki trend. Wlodek PS. Kazdy moze wejsc na strone: http://olimpiada.onet.pl/ i zaglosowac (najpierw cyknijcie w poblizu lewego, dolnego rogu).
Re: swietna strona: http://olimpiada.onet.pl/
On Mon, 11 Sep 2000 20:39:53 -0400, Wlodzimierz Holsztynski [EMAIL PROTECTED] wrote: == W tej chwili skrajnych pesymistow, szacujacych Polske na 0-5 medali jest az 12%, zdziwilem sie, ze az tylu. Dosc pesymistycznie, na 6-10 medali nastawia sie/ cale 22%. Rozsadnych kibicow jest najwiecej, 28%, stawiaja na 11-15 medali. Wedlug mnie, to wciaz troche pesymistyczny poglad, wiec wraz z 25% postawilem na 16-20 (a nuz :-). Wreszcie 13% stawia na 20 lub wiecej medali. Fajnie by bylo :-) === Mialo byc "na ponad 20 medali", a nie "na 20 lub wiecej". W ankiecie wzieli bardziej optymistycznie nastawieni uczestnicy, wiec olimpijska sytuacja Polski poprawia sie z godziny na godzine :-) Oto postep: 0-5 medali6-10 med.11-15 med.16-20 med.ponad 20 ------- 12% 22% 28% 25% 13% 11% 20% 29% 25% 15% Serce roscie, Wlodek PS. Od last uwazam, ze Olimpiady powinny byc zawodami sportowcow, a nie panstw. Imprezy miedzypanstwowe dobre sa dla krajow totalitarnych. A krzywdzeni sa na przyklad sportowcy, ktorzy emigruja/. Bylo wiele przykladow marnowania sportowej kariery z powodu przepisow o obywatelstwie. Czyli ruch olimpijski lekcewazy czlowieka, gloryfikuje panstwo. Tak a propos, to Chiny (la/dowe) wziely sie za (zachodnie) szachy. Wsrod mezczyzn maja/ gwiazdy, ktore graja jak rowny z rownym z najsilniejszymi szachistami swiata, a szachy kobiece Chinki juz nieomal zdominowaly (tyle, ze wciaz supernajlepsza jest Judy Polgar, ktora w kobiecych zawodach nie wystepuje). Niestety Chinczycy (nawet na poziomie dzieciecym) bezwstydnie stosuja/ oslawione metody szachistow Sojuza, i to bezczelniej, konczac partie pomiedzy soba remisem po 2 lub 4 ruchach, itp. --wh
Re: koszernosc poplaca doslownie
On Sat, 9 Sep 2000 21:36:41 -0700, W.Glowacki [EMAIL PROTECTED] wrote: List czytelnika. [http://www.naszdziennik.pl/czytel.html] Koszerne sprawy Kiedys w sklepie monopolowym odkrylem, ze na jednej z polskich wódek, nie pamietam jej nazwy, jest znak mówiacy, ze jest to produkt koszerny. [...] Juz od kilku lat mozna uzyskac zwrot podatkowy z tytulu nabywania towarów "koszernych"; w Kanadzie jest to maksymalnie 500 dolarów rocznie na jedna osobe. [...] Emanuel Czyzo, Kanada -- W.Glowacki Rozbawil mnie ten list! Panie Wilhelmie, ma Pan pare/ groszy w kieszeni jak w koszernym banku, -- Wlodek :-)
Re: moze by ograniczac bajty zamiast linijek?
On Thu, 7 Sep 2000 23:11:04 +0800, Anna Niewiadomska [EMAIL PROTECTED] wrote: . Po co to potwierdzanie skoro brak juz agresorow falszujacych adresy? A ich ryzyko przedarcia sie na zamknieta liste jest znikome? Tylko jeden pan pochwalal ten wymog argumentujac, ze za pare minut moze sie rozmyslec co napisal. Jednak wiekszosc z nas wie co i jak napisac za pierwszym razem. .. AS Tego pana co to napisal nie ma w domu wiec ja sie odezwe, ten pan to nie dlatego ze nie wie co pisze, tylko usilowal znalezc jakas dobra strone w tym niewygodnym ukladzie, bo om ma taki mily charakter, ze zawsze szuka dobrych stron:-)))! A tak naprawde to wydaje mi sie ze to potwierdzanie mozna by zlikwidowac chociazby na probe. Jak nie bedzie zadnych przykrych incydentow to oczywiscie ze lepiej bez tych dodatkowych ceregieli. A jakby sie cos wydarzylo, to przeciez zawsze mocna wrocic do tego systemu? Pozdrowienia Anna Niewiadomska, zona tego pana:-))) Ja bym obecnej wciaz na P-L faszystowskawej holotce nie ufal. Nigdy sie za swojego kamrada nie zawstydzili. Nie widze powodu, zeby im ulatwiac. S.c.p. takie typki zniszczyly miedzy innymi poprzez podszywanie sie. A na P-L dodatkowi moga latwo dolaczyc. Nie ma powodu ulatwiac im cokolwiek na P-L. -- Wlodek
moze by ograniczac bajty zamiast linijek?
On Tue, 5 Sep 2000 23:22:53 -0600, Witold Owoc [EMAIL PROTECTED] wrote: Ach, ktos sie pytal o 321 linii. Wyniklo to policzenia 50 listow po 66 znakow w linii * X linii = 1 MegaBajt WO Witku, proponuje ograniczac bajty. Chodzi mi o ewentualna/ czytelnosc dluzszych listow. Przy ograniczeniu liczby linijek autorzy bede unikac krotkich i pustych linijek, przez co straci czytelnosc artykulow, ucierpi estetyka (a dlugie listy i tak sa trudne do przeczytania :-) Co gorsza (! :-), dlugie linijki sa/ trudne do cytowania, przy cytowaniu wydluzaja sie jeszcze bardziej (co prawda, gdy o mnie chodzi, to je pracowicie przelamuje na nowo, dbajac o czytelnosc). Pozdrawiam, Wlodek
biedka amerykanka -- wlod, 2000-09-06
-- biedka amerykanka "elektrycznosc na wzgorzach przed nami zainstalowal moj ojciec-inzynier" a ponad wzgorzami San Jose nocne niebo migocze masz korzenie dziewczyno (a ja lisc bezdrzewny zawsze i wszedzie daleko od domu) patrzymy w gore czekamy na znak nic z tego pora sie zegnac a ona lezy na wznak w oczach pol setki amerykanskich gwiazd wlod, 2000-09-06
Re: Rodzina versus homoseksualizm
On Sun, 3 Sep 2000 15:43:19 -0700, W.Glowacki [EMAIL PROTECTED] wrote: At 02:43 PM 9/3/2000, you wrote: -- Postanowilem nieco ozywic P-L. Nawet wstawilem do tekstu ozywcze frazy-stereotypy. Jednak widze, ze nie ma zasadniczych roznic w pogladach. P-L moze spokojnie spac dalej :-) Rodzina versus homoseksualizm - [...] Niektorzy jednak odmawiaja homoseksualistom roznych praw, co jak najbardziej nie jest juz w porzadku. Tak dlugo jak nauczyciel nie ma napisane na czole, ze wyszedl z closetu, tudziez nie przebiera sie w damsko/meskie rzeczy, W szkolach powinien obowiazywac kod zachowania i ubierania sie. Nie jestem za mundurkami, tarczami (jakze ich nie cierpielismy, gdy chodzilem do szkoly), ale za w miare estetycznym, neutralnym stylem. Niedawno uczylem, jedyny raz w zyciu, w szkole, przez trzy i pol miesiaca. Uczniow i nauczycieli obowiazywal kod. Nie wolno bylo miec ubrania z napisami. Jedynym wyjatkiem byla koszulka szkolna z nazwa szkoly. Uczniowie nie nosili jej, czasem jeden z nauczycieli. Nie bylem w stanie zmusic sie do krawatu, ale poza tym ubieralem sie konserwatywnie. I szkolnej koszulki w czasie zajec nie nosilem, ani nigdzie publicznie. (W domu, gdy bylem sam, to byla wygodna :-) tudziez nie prowadzi wycieczki szkolnej na "parade dumy"(tylko z czego), Nauczyciele nie powinni prowadzic uczniow na wiele imprez. oraz nie odznaki w klapie ze jest czlonkiem Gays and Lesbians Teatchers and Educators of USA(analogicznie w Kanadzie), To juz drobiazg. Albo niech sobie nosza/, albo zabronic tez wielu innych. Skoro w zasadzie nie ma Pan nic przeciwko prawu homoseksualistow do bycia nauczycielami w szkolach publicznych, to reszta ... drobiazg. [...] zamykanie homoseksualistow w klozecie jest sprzeczne z dazeniem do zdrowej rodziny. Co ma piernik do wiatraka versus zwiazek kobiety z mezczyzna versus zwiazek jednoseksowcow, lub jeszcze inne kombinacje. Nie rozumiem Panskiej uwagi, nie ma zwiazku z tym co pisalem. Chodzi o homoseksualistow, ktorzy marza/c w kobiecie o mezczyznach, nigdy do tego nie przyznajac sie/, (bywa, ze kobiet nie cierpia/), zakladaja rodziny, przyczyniajac sie do wielu cierpien i do ogolnego rozkladu rodziny (sami tez ciagna/ nienajlepiej). Dwom bogom sluzyc nie mozna, co wynika z natury i zdrowia, glownie psychicznego. Czyli sie zgadzamy -- dla dobra rodziny nalezy unikac sytuacji, w ktorej homoseksualisci pod presja socjalna/ (a nie z wlasnej potrzeby) zakladaja/ normalne zdawaloby sie, a nieszczesliwe rodziny, nawet miewaja dzieci. Jezeli maja potrzebe wlasnych dzieci (na ogol nie maja/), to sprawa sie komplikuje, ale szczesliwie jest poza wyznaczonym tematem. Gdy nie maja/ takiej potrzeby, a mimo to zakladaja rodzine, to jest to nieszczescie, bo tworza nieszczesliwe rodziny. Moja teza: stworzenie warunkow fair dla homoseksualistow, wolnych od uprzedzen i dyskryminacji, przyczyniloby sie, na ile mozliwe, do statystycznie lepszej jakosci rodzin, a wiec w ogole do lepszego obrazu rodziny. Unikneloby sie dawnych rodzin-pulapek (zwlaszcza z czasow, gdy trudno bylo o rozwod), i innych relacji-pulapek, niekoniecznie uswieconych wezlem malzenskim. Juz niektore stany wprowadzily wydawanie Certyfikatow MALZENSKICH jednoseksowcom, czekam na wyrazenie zgody na sluby mieszane;np. panie z kaninami, albo panowie z kozami- zakladajac oczywiscie ze beda umialy gotowac-:)[to z bacy z koza na halach] Wedlug mnie panstwo, administracja, prawo w ogole nie powinno miec slowa malzenstwo w swoim slowniku. Niech malzenstwami i rozwodami zajmuje sie kto chce, powioedzmy koscioly, ale nie urzad podatkowy. W prawie powinno byc miejsce dla dzieci, rodzicow, opiekunow, ale nie dla malzenstwa. Malzenstwo, we wszelakiej formie, jest sprawa/ prywatna/ -- "zwyczajne" hetero malzenstwa tez. Moja rodzina [...] przeciwna wszelkim prawnie uregulowanym dewiacjom. Prawo powinno byc minimalne i uniwersalne. Przestepstwa spowodowane nienawiscia i uprzedzeniami, to po prostu przestepstwa. Powinny byc surowo karane, by kryminalisci wiedzieli, ze prawo chroni kazdego. To bylby najdobitniejszy message. I jest RODZINA ZDROWA, fizycznie moze mniej, ale umyslowo w 100% Gratuluje/ -- nigdy bym w Pana przypadku nie zgadl :-) W.Glowacki -- Wlodek
Re: Rodzina versus homoseksualizm
Myslalem, ze z kontekstu moich listow wynikalo jasno, ze przez rodzine rozumialem rodzine w sensie klasycznym, a nie dwojke homoseksualistow. Moze nieslusznie, ze wyraznie tego nie zaznaczylem, skoro tacy razem robia zakupy, razem ogladaja tv, razem spia/ i troszcza sie jeden o drugiego, to sa rodzina/, czemu nie. Ale o tym nie pisalem, nie obchodzilo mnie to w moich listach z tego watku. Mowilem o obrazie klasycznej rodziny zlozonej z zony i meza, z kobiety i mezczyzny. Chodzilo mi o to, ze rodziny lub relacje utajonych homoseksualistow z kobietami sa nieszczesliwe, polaczone z upokorzeniami i traumatycznymi przezyciami. Stad teza, ze tolerancja wzgledem homoseksualistow zmniejszylaby ilosc nieszczesliwych malzenstw i chorych relacji. Dodam dla jasnosci, ze homoseksualizm nie jest najpowszechniejsza/ przyczyna/ niegodnych relacji pomiedzy mezczyzna/ i kobieta/. Chyba o wiele czesciej jest nim na przyklad alkoholizm (lub narkomanstwo). Jezeli mozliwe, to jeszcze czestszym jest wychowanie w tradycji dopuszczajacej krzywdzenie kobiet, lacznie z manipulacjami, jakby nie byly ludzmi. Dzieje sie tak i na Zachodzie, i w Polsce, i w Rosji, i w Japonii... w wielu krajach. Tak jak zaznaczylem od poczatku: wybralem temat, (klasyczna) rodzina versus homoseksuializm, zeby troche P-L rozruszac. W szczegolnosci wcale nie bylo moja intencja poruszac kwestie adopcji dzieci przez homosksualne "malzenstwa". Nie watpie jednak, ze zdrowe malzenstwo dwoch otwartych homoseksualistow moze zapewnic dziecku bez porownania szczesliwszy i lepszy dom niz zwiazek homoseksualisty z klozetu z kobieta/, ktora nawet nie wie co graja/. -- Wlodek On Mon, 4 Sep 2000 13:13:33 +1100, Ewa Murawska [EMAIL PROTECTED] wrote: Wlodzimierz Holsztynski: Czyli sie zgadzamy -- dla dobra rodziny nalezy unikac sytuacji, w ktorej homoseksualisci pod presja socjalna/ (a nie z wlasnej potrzeby) zakladaja/ normalne zdawaloby sie, a nieszczesliwe rodziny, nawet miewaja dzieci. Jezeli maja potrzebe wlasnych dzieci (na ogol nie maja/), to sprawa sie komplikuje, ale szczesliwie jest poza wyznaczonym tematem. Nie rozumiem jak mozna dyskutowac sprawe rodziny pomijajac sprawe dzieci? Moim zdaniem caly problem rodzin/malzenstw osob homoseksualnych dotyczy tego czy powinno sie, czy nie pozwolic im adoptowac dzieci (jezeli sami miec ich nie moga czy nie chca). jezeli nie chodziloby o dzieci, to wlasciwie co stoi na przeszkodzie prawnemu uznaniu zwiazku dwoch osob tej samej plci, tak zeby mogly dziedziczyc po sobie majatek, czy miec takie same prawe jakie ma obecnie malzenstwo (czy nawet zwiazek defacto, w niektorych krajach) osob plci roznej. [...] Ewa
Re: 4 pokoje
On Fri, 1 Sep 2000 17:30:36 -0400, Tomasz J Kazmierski [EMAIL PROTECTED] wrote: On Fri, 1 Sep 2000 13:29:47 MET, Andrzej Szymoszek [EMAIL PROTECTED] wrote: Leszka Millera: "Tak dalej byc nie musi". Kazik wplata to w piosenke i pyta: "czy wierzysz w slowa te, ja nie wierze w nie, czyz one prawdziwe sa, nie wierze tym kurwom jak psom". Mlodzi zwolennicy SLD nawet jesli Czy moglby Pan z laski swojej zaprzestac produkowania tej tworczosci na Poland-l i przeniesc ja na inne, godniejsze forum? Dziekuje tjk Zadziwiajace, Tomku, zlozyles oswiadczenie, sprzeczne z gloszonymi przez Ciebie pogladami (czy nastapila ZASADNICZA zmiana, o ktorej nic mi nie wiadomo?), sprzeczne z celem listy Poland-L. Pozdrawiam, Wlodek
Re: Dobrze Kwasniewskiemu z prawica
On Wed, 30 Aug 2000 18:29:53 +1000, jack OLSZANKA [EMAIL PROTECTED] wrote: Pare sprostowan z Antypodow. Ale w punktach- zeby bylo krocej -:) : -Za koniec "odwilzy", powszechnie uwaza sie moment, kiedy zamknieto Klub Krzywego Kola - czyli 1962. - Michnik siedzial w wiezieniu 1.5 miesiaca w 1965 roku. Oczywiscie mowie o debiucie. Siedzial w zwiazku z kwestowaniem Zbierano pieniadze aby pomoc Gai Kuron. Zostala bez grosza. Jacek Kuron siedzial juz w wiezieniu. To oczywiscie nie sprostowanie wypowiedzi Wlodka a raczej uscislenie. Dodam, ze na procesie Jana Litynskiego i Seweryna Blumsztajna byla mowa o przemycaniu przez Blumsztajna i Michnika materialow Paryskiej Kultury, itp. Chlopaki mialy fantazje, ktora wladze/ wyraznie denerwowala :-) Chyba chodzi o te/ sama/ sprawe/ o ktorej piszesz, mogl byc tam wiecej niz jeden punkt oskarzenia. Zdumiewa niezlomnosc i niespozyta energia Michnika. Wiele razy aresztowany, wielokrotnie po chamsku pobity, ryzykowal zdrowie, zycie... Pamietam gdy w okresie pierwszych wyborow prezydenckich pewien oszolom na P-L probowal reklamowac swoich "prawicowych" liderow. Zalozyli w mlodym wieku niby organizacje, byla bez sensu, bezpieka raz ich postraszyla i juz nigdy wiecej palcem w bucie nie ruszyli, az komunizm upadl. Po czym zjawili sie jako liderzy, a dwoch zdan po polsku nie potrafili zlozyc do kupy, zeby byl w nich jakis sens. NIebo a ziemia. "Prawicowcy" krzewili w sobie "antykomunistyczna nienawisc", co by to nie znaczylo (raczej w praktyce nic dobrego), a zyli sobie wygodnie i wladzy nie prowokowali. - W 1962 roku powstal Klub Poszukiwaczy Sprzecznosci. Mowiono tez o nich jako o Klubie Raczkujacych Rewizjonistow. Wspolzalozycielem i liderem tego Klubu byl Michnik, jeden z mlodszych, moze najmlodszy (poczatkowo) uczestnik. - Komandosami nazywano grupe studentow skupionych w tej organizacji, ktorzy przychodzili na spotkania roznych politrukow ze studentami na UW. Siadywali w roznych punktach sali i zadawali prelegentom jakies ogromnie niewygodne pytania. Nazywali to desantem. Stad i Komandosi. Powyzsze brzmi sensownie. Jednak nazwe/ "komandosi" pierwszy raz uzyl nedzny skadinad czlowieczek, uniwersytecka partyjna kreaturka, Bonawentura Chojnacki. Byl donosicielem i swioadkiem oskarzenia na roznych uniwesyteckich sadach nad komandosami. Powiedzial raz cos w rodzaju "myslicie, ze jestescie tacy komandosi". I odtad zostali komandosami. wspomnial o tym Blumsztajn w czasie tegoz samego pomarcowego procesu. Komandosi nie dosc, ze byli ostrzy, oczytani po uszy, to jeszcze detalicznie do zebran przygotowywali sie, kazdy mial swoj odcinek, rezyserowali przebieg zawczasu, traktowali wystepy (desanty :-) serio. Mimo mlodego wieku podchodzili do sprawy dojrzale. Przy okazji wspomne ze bracia Jozek i Piotrek Blass, razem z Janem Litynskim, kiedy jeszcze chodzili do szkoly, to w cuglach wygrali w telewizji zawody druzynowe (3 w druzynie) w zakresie wiedzy i umiejetnosci sportowych. Umiejetnosci nie wymagano od uczestnikow za wiele. na koniec nalezalo podbijac zoske/. Piotrek odbil dwa-trzy razy, slabo, a inni jeszcze slabiej, bo era zoski dawno minela. Pokazany byl tez fragment filmu z zawodow sportowych, nie bylo poza tym nic powiedziane. "Sprawozdawca" ich przeciwnikow probowal z zacietrzewieniem nasladowac znanego Tomaszewskiego, a gdy biegacze zawrocili i pokazali sie z przodu, to byl zmuszony do "Ups! Zawodniczki prosze panstwa, nie zawodnicy, wychodza/ na prosta/". Natomiast Jozek z miejsca, w szybkim tempie, ale spokojnie i bez zajakniec nawijal: Prosze Panstwa, jestesmy na stadionie Dziesieciolecia, w Warszawie. Widzimy bieg na 800 metrow kobiet w Zawodach imienia Janusza Kusocinskiego. Podal co kto i w ogole. Klasa. Litynski tez byl doskonaly, znali trywia wte i we wte. Dziekuje Jacku za komentarz i pozdrawiam, Wlodek
bez kompasu / Re: o 'zbrojnych bandach reakcyjnego podziemia'
On Tue, 29 Aug 2000 08:27:55 +0800, Michal Niewiadomski [EMAIL PROTECTED] wrote: [...] Nie zmienia to jednak mojego pogladu na ocene tych "band". Nie widze zbyt wielkiej roznicy miedzy nimi a "partiami" z Powstania Styczniowego. Skutki tez byly podobne - przegrana militarna i wzmozony terror. W 1863 powstancy mieli byc moze nieco wieksze (ale wcale nie powszechne!) poparcie spoleczne. W 1945 wiekszosc spoleczenstwa jeszcze bardziej pragnela pokoju i ludzila sie ze jakos to sie ulozy. Dlaczego wprowadziles na P-L komunistyczny termin "bandy" i piszesz go w cudzyslowiu, jakby tu ktos inny tez ten termin uzywal? Mam wrazenie, ze Ty jeden. Nie wiem jak wygladaly partie zbrojne pod koniec Powstania Styczniowego, niechby sie jaki historyk z prawdziwego zdarzenia o tym wypowiedzial. Ale Ty porownywales sytuacje po 1945 po prostu z Powstaniem Styczniowym, a nie z jego ostatnimi incydentami. Nie zgadzam sie z pogladem ze negatywna ocena "band" wynika z uplywu czasu. Wprost przeciwnie! Dopiero teraz mamy szanse spojrzec na nie inaczej. Przedtem, przez dziesieciolecia nasz stosunek do nich ksztaltowany byl przez aparat propagandy PRL. Nie udalo im sie przekonac nas, ze AK to zapluty karzel reakcji ale po pierwsze mieli na to tylko kilka a nie kilkadziesiat lat, a po drugie bylo trudniej: AK walczyla przeciwko Niemcom, a podziemie po 1945 przeciwko organom nominalnie polskim. To nie jest zaden argument. AK to AK, a sytuacja po 1945 jest juz inna sprawa/. Jezeli koniecznie, to ten argument dziala na niekorzysc Twoich pogladow. Czesc prawdy o AK mozna bylo powiedziec przed 1949 i po 1956. Od 1956 kombatanci AK mogli sie organizowac, zbierac relacje i pisac wspomnienia. W Warszawie zaznaczono miejsca, gdzie gineli, skladano kwiaty... Nawet jesli przez dziesieciolecia nie wszystkie z nich mogly wyjsc drukiem, po 1956 za taka dzialalnosc nikt nie szedl juz do wiezienia. Nic takiego nie funkcjonowalo w stosunku do "band reakcyjnego podziemia". O nich do 1989 slyszelismy tylko od utrwalaczy wladzy ludowej. Nawet zaden osrodek emigracyjny nie zajal sie chyba na dobre ich historia. Ta sprawa nie dotyczyla przeciez emigracji. Dopiero teraz zaczyna sie o tym pisac. Szkoda ze bezposredni uczestnicy tych wydarzen, nawet ci co przezyli walke i wiezienia, w wiekszosci juz odeszli. To na ogol nie byli tego typu ludzie. Czesc znalazla sie w oddzialach przez inercje, jak w puilapce. Czesc miala zbojnicki temperament. To nie byli ideolodzy, ludzie z wizja, to co w pozytywnym sensie nazywa sie patriotyzmem, a czesc z nich rzeczywiscie byla niehumanitarna, wielu luidzi po prostu obawialo sie ich. Dodaj do tego elementy kontroli, manipulacji, prowokacji, a dostaniesz nieatrakcyjny obraz. Propaganda nie ma tu nic do rzeczy. Przeciez nie chwalili sie, ze zrobili sobie polityczna zabawe kosztem narodu. Troche mnie dziwi, ze polska strona ("ludowa") tez utrzymywala te oddzialy, sadzilem, ze raczej Sojuz pomagal im przetrwac tak dlugo (ciekawe, skad brali bron, zwlaszcza amunicje -- prawdopodobnie wiele nie potrzebowali by byc symbolem). [...] Z wiekszym szacunkem zaczelem jednak traktowac tych ktorzy wybrali wtedy inna droge i bardzo drogo za ten wybor zaplacili. Michal Niewiadomski Piszesz o nich, jakby ich celem byla swiadoma i pelna poswiecenia dzialalnosc na rzecz P)olski. Nie sadze, zeby cos na to wskazywalo. -- Wlodek
Re: Wysocki
On Thu, 3 Aug 2000 13:56:28 MET, Andrzej Szymoszek [EMAIL PROTECTED] dal swoje dawne, a wyborne tlumaczenie z Wysockiego (i niepotrzebnie dorzuca "tlumaczenie sie/" :-) Troche czasu wprawdzie minelo, ale jak wspominalem znalazlem odpowiednia szuflade i niniejszym pragne przedstawic swoje tlumaczenie "Dialogu przed telewizorem" Wlodzimierza Wysockiego. Dwie osoby byly tego ciekawe, czuje sie wiec upowazniony. Naprawde nie potrzebowales zadnego upowaznienia :-) Tlumaczac mialem lat nascie, o czym prosze pamietac, gdyby ktos chcial wybrzydzac (z drugiej strony, nie wiem czy dzisiaj bylbym w stanie zrobic to lepiej ;) Moze i nie, bo przetlumaczyles swietnie, brawo!! Gdyby zas ktos dotarl do polskiego tlumaczenia Ziemowita Fedeckiego, zwroci zapewne uwage, iz moja wersja jest dluzsza o to co po slowach "Nie z toba, nie". Ja tlumaczylem to, co kolezance chodzacej wtedy do liceum dala pani od rosyjskiego, byc moze sam Wysocki zrezygnowal z ostatniej czesci, nie wiem. Charakterystyczne jest, ze do tego momentu osoby wyspiewuja po dwie zwrotki na zmiane, poczynajac od kobiety, a potem mezczyzna po swoich dwoch od razu dorzuca dwie nastepne, i w ten sposob calosc konczy kobieta. Mamy zatem sympatyczna parke przed telewizorem. On- Wania, ona- Zina. Na ekranie- cyrk, ulubiona rozrywka ludzi radzieckich... Mam ten utwor na tasmie, spiewany przez Alosze Awdiejewa. Puszcze sobie i znowu poslucham. Akurat drukarenka mi nie dziala, latwiej byloby porownac tlumaczenia. Awdiejew czasem tu i tam zrecznie sobie ulatwia zostawiajac rosyjskie slowa, choc nie pamietam, czy akurat w tym przypadku. Wielkie dzieki, Andrzeju, za tlumaczenie (i prosze o WIECEJ) Wlodek * Spojrz Wania, popatrz jakie klauny, i sluchaj, sluchaj, ten ich glos! Czy tak wyglada kto normalny? Ta geba, oczy, uszy, nos... A tamten? Wania, spojrzyj nan! Buzia jak szwagra, bez dwoch zdan. Czerwona- to od czestych chlan. No bez dwoch zdan! Sluchaj no, Zina, brata zostaw, nie lepsza wcale gebe masz znowu ci wyskoczyla krosta, ty lepiej patrz na swoja twarz. Nic juz nie gadaj, przynies chleb, po flaszke skocz, nim zamkna sklep, nie pojdziesz? No to pies cie *** i wez ten leb! Spojrz Wania, popatrz jakie karly, jeden ma sweter z USA Baby go pewnie by zen zdarly, bo nasza welna to jak z psa. A twoim kumplom- lachy w smak, kultury obdartusom brak! Butelka z beltem, to ich znak, no nie jest tak? Moze koledzy nieuczeni, lecz co do forsy- kazdy gosc. Zaden rodziny nie wymieni na flache bimbru- maja dosc. A ten, co z toba wczesniej byl, to nawet denaturat pil, i pil, i bil, i nie mial sil, i szybko zgnil. Patrz Wania, jakie papuziaki! Ile radosci daja nam, Widzial kto podkoszulek taki? Wiesz, Wania? Ja chce taki sam. Skonczy sie miesiac, wezmiesz szmal, i mnie wystroisz jak na bal. Co sie tak gapisz w sina dal, moze ci zal? Siedz cicho, babo, bo jak zaraz... Wszak tys doniosla na mnie, nie? Przez ciebie zamiast premii- kara. I podkoszulek kupuj jej. Zreszta, kobieto, spojrz na brzuch, na tylek spojrz! Trza by bel dwoch, by ubrac bebech, co tak spuchl od ciast i kluch. Patrz Wania, jaki akrobata! Salto...wiesz co to jest? No wiesz? Sawtika, znasz, ten biurokrata, u nas na hali skakal tez. A ty do domu wracasz- chlac, nie wiesz co sport, psia twoja mac. Jesli juz gnac, po wode gnac, nie chce cie znac! O ty...wiesz, co ci teraz powiem? Wiesz, czemu pije? Bo mi zal, ze poszly nerwy, poszlo zdrowie, bo podly los mi ciebie dal Tam moge zyc, tam czemu nie, w gronie kolegow nie jest zle, napic sie, poklac, to sie wie, nie z toba, nie! Ta gimnastyczka, co pokaze? Skubana, sruby w nogach ma. U nas w "Jaskolce", mlecznym barze kazda kelnerka szpagat zna. A twoje przyjaciolki? Coz, wszystkie jak beczki grube juz, na drutach robic, wytrzec kurz, i taka rusz. Jak to, a ta Fiedosiejewna, kasjerka z CePeKaiO? Sames raz mowil, ze krolewna, ze dobrze umie robic to Lecz po co klotnie- zycie chwal, bo piekne, choc trza byc jak stal Cos ie tak gapisz w sina dal? Moze ci zal? Andrzej Szymoszek
Re: Demagogia (bylo: NAFTA)
On Tue, 1 Aug 2000 13:22:37 +0200, Grzegorz Swiderski [EMAIL PROTECTED] wrote: W poniedzialek, 31 lipca 2000 10:20 PM Pan Zbigniew J Koziol napisal: Jest wprawdzie wedlug mnie Korwin-Mikke swietnym przykladem demagoga, (...) Moglby Pan to uzasadnic? Jest mi to potrzebne do dyskusji z osobami krytykujacymi JKM za to, ze nie potrafi mowic pod publiczke i jest za bardzo szczery jak na polityka i mowi co mysli zamiast zrobic badania opinii publicznej i mowic to co ludzie lubia uslyszec tak jak to robia inni politycy. Jednym slowem jest marnym politykiem, bo nie potrafi poslugiwac sie demagogia. Dzieki Pana argumentom moglbym wykazac, ze sie myla i ze JKM jest swietnym politykiem, bo jest dobrym demagogiem. Pozdrawiam, Grzegorz Swiderski Pan Zbyszek mial na mysli, ze J.Korwin-Mikke jest swietnym przykladek kiepskiego demagoga. Wlodzimierz Holsztynski
Re: liczba smiertelnych ofiar stalinizmu w PRL
On Sat, 22 Jul 2000 23:46:07 -0400, Kazik Stys [EMAIL PROTECTED] wrote: [...] Centralny Zarzad Zakladow Karnych Ministerstwa Sprawiedliwosci opracowal liste osob skazanych na kare smierci w latach 1945-56 na ktorych wykonano wyroki smierci. Lista zawiera 2810 nazwisk. Lista ta zawiera nazwiska skazanych takze za zwykle morderstwa i afery korupcyjne. A wiec niezbicie stwierdzonych samych mordow sadowych mamy znacznie wiecej niz 200 - liczbe ktora p. Holsztynski uwaza juz za zawyzona. Kazik Stys Rzeczywiscie, z powyzszego widac, ze bylo jednak straszniej. Wydaje sie, ze liczbe ofiar zamordowanych "biurokratycznie" z wyroku, lub w wiezieniach, bez wyroku, mozna szacowac na dwa do dziesieciu tysiecy. W Polsce, gdy porownac z innymi demoludami, moze relatywnie mniej bylo morderstw "biurokratycznych", a wiecej "dzikich", w terenie. Moze dlatego, ze wiecej ludzi mialo bron, moze dlatego, ze wiecej ludzi domagalo sie wolnosci. Moze jednak i dlatego, ze w porownaniu z Czechami, jestesmy mniej lagodni (warto zajrzec na Czechy-L :-). Bynajmniej (Michale) nigdy niczego nie chce wybielac, a juz na pewno nie chce wybielac komunizmu. Jednak podane tu liczby od 130K do pol miliona ofiar smiertelnych stalinizmu w Polsce niepotrzebnie odbieralo sens dyskusjom na P-L. Jak napisalem wczesniej, przesadne oskarzenia odbieraja Polsce powod do dumy z jej tradycyjnej tolerancji i poszanowania zycia ludzkiego, ktore datuje sie na pewno od Batorego, i chyba wczesniej (chodzi mi o zachowywanie sie zolnierzy polskich na wojnie, o ich traktowanie jencow i cywili drugiej strony). Sam zawsze czulem satysfakcje, ze te tradycje przetrwaly, ze doswiadczalismy ich echa. Mam wrazenie, ze w Polsce czlowiek bardziej sie liczyl niz abstrakcje polityczne, ze propaganda propaganda, a zycie zyciem. Po czesci takze polski anarchizm nie pasowal do komunizmu, niezaleznosc osobista ludzi. I to ratowalo zycia ludzkie. -- Wlodek
Re: Polska specyfika / Re: liczba smiertelnych ofiar stalinizmu w PRL
On Fri, 21 Jul 2000 15:56:37 -0400, Kazik Stys [EMAIL PROTECTED] wrote: Radze zapoznac sie publikacjami pp Marii Turlejskiej "Te pokolenia zalobami czarne ..." oraz Malgorzaty Szejnert "S'ro'd zywych duchow". W tych publikacjach podane sa nazwiska osob zamordowanych (w tym wiele sadownie) i jest to liczba duzo wieksza niz 200. Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze wiele osob zostalo zamordowane, szczegolnie 1945 r., przez bezpieke. Ci ludzie gineli bez sladu. Bezpieka z reguly przypisywala takie wypadki wewnetrznym porachunkom podziemia. Ja wiem o przynajmniej jednym wypadku zamordowania kilkunatu osob na konto podziemia. I to z bardzo miarodajnych zrodla - od bezpieki. Nie krepowali sie przy mnie sadzac, ze informacja ta nie wyjdzie za mury Urzedu, poniewaz bylem chyba odpisany na straty. Kazik Stys -- [EMAIL PROTECTED] (Sztuka Myslenia wh) wrote: W Polsce, osob, ktore w okresie *stalinowskim* nie zginely z bronia w reku, lecz byly osadzone w wiezieniu i zamordowane, czy tez po cichu sprzatnietych cywili, bylo na pewno ponizej dwustu, chyba grubo ponizej stu. Slyszaloby sie dzis o specyficznych przypadkach. Chyba wiecej zginelo za poznego Gomulki i potem, w stoczniach, w kopalniach. Moze dla naszej edukacji podalby Pan liczby z cytowanych przez Pana zrodel. Z drugiej strony chcialbym zilustrowac polska specyfike. Ojciec przyjaciela byl skazany na smierc za dzialalnosc AKowska/. Wyroku jednak nie wykonano. Slad takiego przezycia zostaje juz na zawsze, charakter pisma tego czlowieka, po latach, wskazywal na kogos doglebnie przerazonego, i w listach nigdy zlego lub nawet dwuznacznego slowa o rezymie nie napisal, nawet nalegal, zeby jego dzieci tez byly ostrozne. Przyjaciel tego czlowieka, tez Akowiec, tez skazany na smierc. Wyrok uzasadniony byl czyms blachym, az idiotycznie. Przychodzili do niego do wiezienia z rzadowej wierchuszki i wrecz blagali go, by zechcial zlozyc prosbe o ulaskawienie. Ten uparl sie, ze w takim kraju, gdzie tak postepuja, to on zyc nie chce. Wszystko jedno wyroku nie wykonano. Takich wypakow nie wykonanych wyrokow bylo wiecej, choc chcialbym zeby ktos to udokumentowal. Nie sadze, zeby podobne gesty mialy miejsce w Sojuzie lub innych demoludach (na Wegrzech??). W Czechoslowacji, gdy urzadzono proces, skazano na smierc 9 na 11 (po czym byly dalsze procesy, rowniez tych, co wczesniej skazywali), a wyrok wykonano w ciagu kilku godzin. Panie Kaiku, jezeli to mozliwe, to moze by Pan napisal nam i swoich przejsciach. Pozdrawiam, Wlodek PS. Uwazam mglisty argument Michala za nie na poziomie. Wybacz Michale, ale od dziesieciolecia mamy wolna Polske, a calkiem swobodnie o takich sprawach mozna bylo mowic i tak czy inaczej nawet pisac od jeszcze dluzszego czasu. Nie ma sensu racjonalizowac, i to tak nieprzekonywujaco.
Re: 20 -sta Rocznica smierci Wlodzimierza Wysockiego
On Mon, 17 Jul 2000 12:48:12 MET, Andrzej Szymoszek [EMAIL PROTECTED] wrote: On 15 Jul 00 at 16:07, Adam Tomaszewski wrote: z Rzeczpospolitej: Adam Tomaszewski 25 lipca minie 20 lat od smierci Wlodzimierza Wysockiego, piesniarza i aktora, barda uwielbianego przez miliony, ktorego noblista Josif Brodski nazwal "najwiekszym poeta Rosji". To milo, ze Brodsky tak powiedzial. Jednak musial dobrze wiedziec, ze wielkosc Wysockiego nie rozposcierala sie w wymiarze poetyckim. To juz byla domena wlasnie Brodskiego. Takze Okudzawa o wiele bardziej byl poeta/ od Wysockiego. W innym miejscu podano, ze Wysocki byl pol-Zydem, pol-Rosjaninem. Z tymi polowkami, to chyba chodzilo o to, ze z pochodzenia byl po prostu Zydem (calym), ale tym nie mniej byl po prostu Rosjaninem. Stad chyba te pol na pol, bo po rowno(?) Ale moze sie myle. Zreszta podobnie z Brodskym. U Wysockiego byly przynajmniej odnotowane sowieckie akcenty zydowskie, emigracja, antysemityzm (przezabawna i urocza "piesienka antisiemitov"), a u Brodskiego chyba nawet tyle nie bylo. Z pewnoscia Brodsky przejety byl chrzescijanskimi ideami, nie judaizmem, ale czy byl wierzacy, to nie wiem. Chyba Brodskiego mial na mysli poeta Edward Limonov (Ediczka), gdy napisal, ze zydowscy emigranci z Rosji sa jeszcze bardziej rosyjscy niz Rosjanie. Spotkalem Brodskiego tylko raz, u mnie w domu, w Ann Arbor. Byl wtedy poeta nadwornym (poet resident lub in residence) Uniwesytetu Michiganskiego w Ann Arbor. Dzis wspominam to spotkanie z pewnym wzruszeniem. W koncu czlowiek byl ode mnie starszy raptem dwa lata, moze niecale, i juz od tylu lat nie zyje. Mily byl, rzeczowy, ostry. Swobodnie czytal po polsku. Nastepnie Andrzej wydal sie: Sam kiedys "do szuflady" spolszczylem slynny "Dialog przed telewizorem", wczoraj nie spiewali, moze w drugiej czesci, ale w "obowiazujacej" wersji Ziemowita Fedeckiego (Mlynarski kiedys powiedzial, ze jemu tlumaczenie tej piosenki "nie poszlo". A mi sie udalo.). Andrzej Szymoszek Nie daj sie Andrzeju prosic, daj nam swoje tlumaczenie do przeczytania! (Moglbys oryginal przetransliterowac i wstukac tez)? Pozdrawiam, Wlodek
Re: Dieta dla Pana Oxymorona Glowackiego
On Sun, 16 Jul 2000 01:49:12 -0700, W.G. [EMAIL PROTECTED] wrote: [...] uratowalem fizycznie zycie pewnej osobie z plemienia Squamish Z szacunkiem, Red Hawk Tail W.G. Gratuluje, brawo! W.Holsztynski
Re: Prosba do administratora
Na kolejny antysemicki wybryk na Poland-L Anna Niewiadomska (i podobnie Pan Jeglinski) reaguja obojetnie: Zreszta w ogole prosilabym o stonowanie ?tekstow drodzy panowie (wszyscy, p.Holsztynski tez), bo czlowiek boi sie otworzyc komputer, zeby nie zostac ochlapanym pomyjami... Pozdrowienia Anna Niewiadomska Przyzwoici ludzie brzydza/ sie/ rasizmu. -- Wlodzimierz Holsztynski
Re: Dieta dla Pana Oxymorona Glowackiego
On Sat, 15 Jul 2000 15:04:37 -0700, W.G. [EMAIL PROTECTED] wrote: At 02:30 PM 7/15/2000, you wrote: Pan Glowacki wstydzi sie wlasnego podpisu: Rownie zapewne sie wstydzi "JA", "tjk" ,"zb", a przedtem "tkg" i "mjw" ,etc,etc Nie wstydzi sie Pan, Panie hm Glowacki? Pan jest bezwstydny. Tak, Panowie "tkg", "JA", "tjk" sa skromni, a przy tym wiele wniesli na Poland-L. Zas niejaki "mjw", ten od "Hitler dobry byl dla swoich", mial powod do sromotnego wstydu, bo przylapany zostal na oszustwie, na podszywaniu sie pod innego uczestnika. (Juz mniejsza o drobniejsze szwindle, jak dyskutowanie ze samym soba pod roznymi pseudo, by czynic falszywe wrazenie). Tak, nie ma co ciagnac Panskiego dziecinnego watku o tym, kto ma, a kto nie ma glowy na karku, Panie hm Glowacki. Nie chce by na marginesie Pana wybrykow powstalo wrazenie, ze chce sie czymkolwiek pysznic'. Na odwrot, uwazam, ze powolanie, dar, to cos danego nielicznym bez ich zaslugi, bo od urodzenia. Nawet praca zgodna ze swoim powolaniem, czesto zmudna, czesto oznaczajaca poswiecenie zwyklych zyciowych przyjemnosci, zdolnosc do takiej pracy wciaz jest czescia talentu (a nie cecha charakteru w sensie moralnym) i wciaz jest radoscia. Frustrujaca jest raczej niemoznosc pracy, rozne praktyczne przeszkody, dystrakcje. Ale juz mniejsza. Naprawde nie chce ani Panu ani nikomu dokuczac na ten temat. Po prostu niech Pan rozsadnie zrezygnuje ze sprawdzania mnie, a juz na pewno z przeczenia mi, bo sie Pan osmieszy, jak juz kilku innych kilka razy. Zwlaszcza, ze sam przeciez nie Pan nic do zaofiarowania. I to jest w porzadku, nie kazdy musi. Wystarczy byc porzadnym, uczciwym czlowiekiem. Przydalaby sie tez zyczliwosc dla innych, bez wzgledu na takie drobiazgi, skadinad ciekawe, jak kolor skory, itp. -- Wlodzimierz Holsztynski
Re: lont, czas(y), zagadki, tv, Internet
On Fri, 7 Jul 2000 11:06:11 +, Grzegorz Swiderski [EMAIL PROTECTED] wrote: No to ja mam ciekawe wyzwanie: chodzi o zaprezentowanie w Internecie zagadek, ktore sa niewyrazalne w slowach. Przykladem niech bedzie druga zagadka na mojej stronie: http://www.datapolis.pl/grzes/zagadki.htm - "Jak to zrobic?" Chodzi o to, ze ta figura jest zrobiona z jednego prostokatnego kawalka papieru odpowiednio wycietego - nie ma tu zadnego klejenia. Rozwiazanie jest trudno wyrazic w slowach - najlepiej przedstawic je w formie rysunku. Czy jest na liscie ktos, kto potrafilby podac rozwiazanie slowami? Pozdrawiam, Grzegorz Swiderski, http://www.datapolis.pl/grzes/ Warszawa, piatek, 7 lipca 2000 Przede wszystkim, zeby uniknac nieporozumienia, jest to bardzo ladna zagadka, i to m.in. wlasnie z powodu, ktory podam (rozne zagadki sa ciekawe i maja wartosc z roznych powodow). W danym wypadku rozwiazanie zagadki jest absolutnie trywialne. Jezeli ktos az tak nie ma wyobrazni geometrycznej, zeby nie widziec co sie dzieje wprost z ekranu, to moze sobie sprobowac cos takiego stworzyc z papieru i zagadka sama sie rozwiaze. Ba, wystarczy wyobrazic sobie, ze sie cos takiego zrobilo i znowu zagadka sama powinna sie rozwiazac. Innymi slowy, wystarczy minimum inicjatywy, byle nie poprzestac na rozdziawieniu buzi :-) -- Wlodek
marzenie -- wlod, 2000-06-14
-- marzenie gdyby nie wielkie miasta rzeskie gory oceany wieksze od snu gdybym nie odcisnal warg na twoich marzylbym o jarzacych sie swiatlach srodmiesci tetniacych noca za nasza firanka o kierowcach przemykajacych sie obok nas na poboczu w gorskiej mgle o puchowej koldrze oceanu marzy mi sie ze nigdy nie musnalem wargami twoich warg marzy mi sie ze marze o tobie Wlodek 2000-06-14
udaj sie do Monte Casino
On Tue, 13 Jun 2000 07:27:03 -0400, Marcin Mankowski [EMAIL PROTECTED] wrote: Co od Monte Cassino, jak pamietam z ksiazki Andersa to w jego armii Zydow pozostalo niewiele po tym jak wiekszosc ich zdezertowala w Palestynie. Marcin Mankowski Udaj sie na cmentarz w Monte Casino i wtedy mi powiedz. Zydzi, ktorzy zadeklarowali sie jako Zydzi i zgineli tam w slynnej bitwie, maja w ramach cmentarza polskich zolnierzy oddzielna kwadratowa czy prostokatna raczej czesc ziemi, pod katem do czesci glownej. Cmentarz jest piekny, jest tam pieknie, mozna tam podumac. Wlodek
Re: To i owo (poglady / nauka / historia)
On Mon, 12 Jun 2000 16:59:43 -0400, Marcin Mankowski [EMAIL PROTECTED] wrote: On 12 Jun 00, at 14:22, Wlodzimierz Holsztynski wrote: (A brunatni nie powinni inwestowac w Gian-Carlo Rota na zasadzie rasistowskiej, bo nigdy nie wiadomo, ha-ha. Zalosne te brunatniaki bez Hitlera. Zgnil wam w ziemi, bezradne, brunatne bidoki wy zgnile :-) Chyba nie moge zgodzic sie z tym odniesieniem do Hitlera. Gian-Carlo Rota byl Wlochem wiec bardziej na miejscu byloby wspomniec Mussoliniego. W wypadku naszych brunatniaczkow w gre wchodzi Hitler Moczar, mniej Mussolini. To, ze ojciec Gian-Carlo Rota byl antyfaszysta/, ze cala rodzina uciekala przed przesladowaniami Musoliniego ta/ sama/ droga/, ktora/ uchodzili z Wloch Zydzi, przez Szwajcarie/, wszystko to nie ma wiele wspolnego z polandelowskim bra/zowikami. W poprzedniej wypowiedzi Pan napisal: Rozsmieszyl mnie Pan. Dziekuje! (Przepraszam, ale Pan jest naprawde zabawny). Wlodek PS. Gian Carlo-Rota jest bardzo znanym naukowcem i wiele publikowal. Znanym i wiele nie oznacza, ze uzyskal glebokie wyniki (nie uzyskal). Jozefowi Slawnemu, jako naukowiec, nie siega do kostek. Nie znam sie na matematyce ani na fizyce ale jestem pod wrazeniem wielkosci Jozefa Slawnego. Prof. Rota z tego co znalazlem na Internecie jest na tyle wybitny, ze na przyklad jego wklad do do kombinatoryki jest uwazany przez matematykow za rewolucyjny: "Rotas work, starting with the paper On the Foundations of Combinatorial Theory I. Theory of Möbius Functions (1964) has revolutionized the way we approach combinatorics." (http://www.birkhauser.com/cgi-win/ISBN/0-8176-3713-3) Byl takze wysoko oceniany po smierci przez Amerykanskie Towarzystwo Matematyczne : http://www.ams.org/notices/22/mem-rota.pdf Jesli zatem nie siegal do kostek Jozefowi Slawnemu to ten ostatni naprawde musi byc genialny. No coz, moze jednak decyduja o tym geny. Marcin Mankowski Wciaz nie nauczyl sie Pan i dalej probuje glupkowato, ignorancko ironizowac. (A co Pan wie o genach G.C.Roty)? Gian-Carlo Rota byl profesorem na jednej z najlepszych uczelni swiata, na MIT. Byl prawdopodobnie najslabszym profesorem w historii Ivy League uniwerkow. Mial temperament do "public relations". Byl aktywny we wszystkim poza solidnymi badaniami naukowymi. Na uniwerek taki jak MIT trafiaja w zasadzie tylko bardzo inteligentni studenci. Gdy taki student, bedac ogolnie uzdolnionym, nie ma dostatecznego talentu, zeby sie sprawdzic w matematyce, to pojdzie do kogos jak Rota, a nie do autentycznych naukowcow, u ktorych nie mieli by szansy. Owszem, mial Rota paru niezlych studento. W zasadzie zbudowal imperium wzajemnej adoracji. Miewal tez czaasem prace z dobrymi wspolautorami. Kiedys nawet z Andrew Odlyzko (ktory calkiem niezle mowi po polsku mimo, ze wyemigrowal, gdy mial chyba 12 lat). Andrew Odlyzko byl wtedy studentem i Rota wpakowal swoje nazwisko przed Andrew. Andrew skomentowal tylko, jak jest taki chciwy, to niech ma. Andrew Odlyzko jest jednym z najsilniejszych teorio-liczbowcow na swiecie. Kiedy jednak poprobowal sil w dziedzinie zblizonej do Mechaniki Statystycznej (w automatach komorkowych), to byl rozczarowany, gdy Jozef Slawny mu pokazal, ze w Mechanice Statystycznej istnieja ogolniejsze i silniejsze wyniki. Metody modeli Isinga (Mechaniki Statystycznej klasycznych ukladow sieciowych) sa tak silne, ze pomogly rozwiazac jeden z najtrudniejszych problemow topologicznych i stosowane sa od dosc niedawna w teorii wezlow i powierzchni topologicznych. Funkcje Mobiusa, jak nazwa wskazuje, wprowadzil i stosowal Mobius, z tym ze w wypadku liczb calkowitych. Uogolnilo jego funkcje na zbiory czesciowo uporzadkowane w lokalnie skonczony sposob dwoch matematykow, z ktorych jeden opublikowal swoje badania w 1935 roku (niestety zapomnialem nazwiska), a drugim byl Philip Hall (1936). Wiele lat potem Rota wygladzil i nieco uogolnil ich podejscie i spopularyzowal. Jego wklad byl pozyteczny, ale nie przesadzajmy. Przy okazji moge wytlumaczyc ogolna funkcje Mobiusa dla Polandelu. W zasadzie chodzie o nieskonczone macierze trojkatne z takim ograniczeniem, ze ich odwracalnosc jest oczywista. Jezeli chodzi o koncept, to wszystko. Gdy chodzi o glebokie zastosowania, to podali je teorio-liczbowcy, wprowadzajac wielkie sita teorio- liczbowe. Rota z tym nie ma nic, ale to nic wspolnego. Tez przeczytalem te wszystkie pochwaly Roty i o nagrodach, etc. W ogromnej mierze jest to lipa. Poza wspomniana uogolniona funkcja Mobiusa nie udalo mi sie wypatrzyc niczego zasadniczego, pochwaly byly powierzchowne, moga nabrac niefachowcow, to wszystko. Jego wplyw na kombinatoryke jest kompletna lipa/, az ci co chwalili mogliby sie zawstydzic. Istnieja w kombinatoryce czysto kombinatoryczne, glebokie wyniki. Rota nie ma z nimi nic wspolnego (warunki na istnienie konfiguracji taktycznych, znanych tez pod kilkoma innymi nazwami). Istnieja ciekawe kierunki algebraiczne. Znowu Rota nie ma z tym nic wspolnego. Istnieje uogolnienie teorii grafow --
Re: falszywe uogolnienie
On Thu, 1 Jun 2000 21:47:23 -0300, Zbigniew J Koziol [EMAIL PROTECTED] zupelnie niepotrzebnie wzial powaznie beznadziejny (i bezmyslnie ublizajacy calemu Poland-L) artykulik pana Mezynskiego, ktory "chwali" wyjawianie pochodzenia. Wiec sie pan Koziol naiwnie ujawnil, co mu nie przeszkadza w kolejnym, rasistowsko zabarwionym stwierdzeniu: Czasem mysle, ze Zydzi sa mocno wystraszeni nadal, a jednoczensie zbyt dumni i nieustepliwi - i z tego powodu robia wiele glupstw, przewaznie calkiem zalosnych a jednoczesnie niebezpiecznych dla innych. Po czym w nawiasie zadoscuczynil p. Mezynskiemu [...] (jesli ja jestem wyznacznikiem rasizmu, to Zydzi moga spac spokojnie - ale obawiam sie, ze nie tacy jak ja). Dotad nigdy nie zauwazylem, zeby wspomnial pan o byciu Zydem. Malo to wazne. Nie jest pan pierwszym Zydem-antysemita. Geniusz szachowy, Robert Fisher, znany jest jako duma i wstyd swiata szachowego. Duma, bo pieknie gral w szachy. Wstyd, bo Robert Fisher jest antysemita. Nawet na Poland-L nie jest pan w tym pierwszy. I tak, gdy chodzi o poglady, to nie pochodzenie sie liczy, tylko... poglady! Sam o swoim pochodzeniu wspominam glownie, gdy stykam sie z antysemitami i rasistami, zeby im okazac swoja pogarde. Tez wolalbym, zeby ten cyrk polsko-zydowski nie mial tu miejsca, a zamiast tego zeby rozmawiano tu normalniej, uczciwiej i powazniej. Jest pan jednym z tworcow tego "cyrku", czyli nagonki antysemickiej na Poland-L. Jest tego swinstwa tyle, i ogolne standardy na Poland-L sa tak niesympatycznie niskie, ze na ogol rozne rzeczy przemilczam i autorom uchodza plazem, nie sa/ zawstydzeni ani wytknieci. W koncu doba ma tylko 24 godziny, a tydzien siedem dni. (Kiedys naiwnie spodziewalem sie wyzszego moralnego poziomu po P-L, jako calosci. Tymczasem zmiany nie wydaja sie na lepsze). A propos "siedem", to wojna na Bliskim Wschodzie, ktora tak osobiscie sfrustrowala Gomulke, byla Wojna/ **Szesciodniowa/**, a nie, jak jakis dupacki napisal, siedmio. Pomylilo mu sie ze slynnym Siemiz^opovym (krewny?), ktory rzeczywiscie zmienil nazwisko z Szestiz^opov. -- Wlodzimierz Holsztynski
Re: Lustrowanie Herberta
Wbrew swojemu pozytywnemu i sympatycznemu odniesieniu do poezji, /Pan/ Zbyszek nie szanuje zmarlego poety: On Mon, 15 May 2000 11:09:43 -0300, Zbigniew J Koziol [EMAIL PROTECTED] wrote: On Mon, 15 May 2000, ibozek wrote: Niemniej jednak, w tym miejscu odeszlismy zdaje sie od Herberta i jego inkryminowanej przeszlosci. Badz laskawa zauwazyc, ze nie zwracam sie do Ciebie, ani nie komentuje Twojego postingu, Kazdy kto pisuje listy na liste dyskusyjna powinien spodziewac sie odpowiedzi. To nie musi byc dyskusja we dwoje. Mozna oczywiscie porozmawiac sobie prywatnie, poza lista, wtedy nikt nie bedzie sie wtracal. Albo krecisz /Panie/ Zbyszku, albo naprawde masz nizsze IQ na P-L niz na pracowni fizycznej. Jasnym jest z wypowiedzi Izabeli Poloniki o co chodzi -- niepotrzebnie zama/ciles'. Czytaj ponizej: ustosunkowuje sie do zupelnie czegosc innego, a mianowicie do obrzydliwej w sumie wypowiedzi kogos, kto usiluje podczepic sie pod wielkiego poete, Pani wybaczy, ale moim nieksromnym zdaniem to Pani list wczesniejszy byl obrzydliwy. Coz - kazdy interpretuje rzeczy po swojemu... Acha, czyli dobrze zrozumiales o co chodzi, czyli problemem nie jest Twoje IQ, tylko zla wola. Nie wstyd Ci? Popatrzmy dalej co wyprawiasz. Izabela kontynuuje: albo raczej podczepic wielkiego poete pod swoje pozalowania godne, chore poglady. I dlatego - Herbert w grobie sie przewraca... Izabela Polonika zb. Otoz sto procent racji ma Izabela Polonika, a Ty /Panie/ Zbyszku zero. A to z tego powodu, ze cale zycie Herberta przeczy Twoim uprzedzeniom, cala jego poezja, wszystkie jego wypowiedzi. Jezeli masz szacunek dla Herberta, to uszanuj roznice pogladow Herberta i Twoich, nie mieszaj Herberta z wypowiedziami Brunatniaka. Pozwol Polskiej kulturze byc dumna/ z prawdziwych wartosci, ktore reprezentuje Herbert, a ktorym przeczysz TY, nie mowiac o brunatnych pomyjach, ktore tak Ci imponuja/. Herbert nigdy nie mial nic wspolnego z chorymi urojeniami szowinistow, rasistow, brunatniakow... Dla niego nie bylo to nic lepszego niz komunistyczne, podobne zreszta, degeneracje. Pozdrawiam Cie, to znaczy Pana, trzymaj sie, Wlodek
Re: Lustrowanie Herberta
On Mon, 15 May 2000 20:35:23 -0300, Zbigniew J Koziol [EMAIL PROTECTED] wrote: Panie Wlodku, czy jest Pan pewien, ze 2+2 = 4? Mi tu cos nie pasuje. Uwazam bowiem, ze skoro [-- niejasny z koniecznosci wywod /Pana/ Zbyszka opuszczam] Panie Zbyszku, uzyska Pan lepsze zrozumienie oraz sensowniejsze poglady i konkluzje, przyjmujac, ze 2+2 = 4. Serdecznie tego Panu zycze. *** Przy okazji porusze sprawe dla P-L zasadnicza. Wyobrazcie sobie, ze, powiedzmy w pracy, w przelocie, pada kilka zdan o kilku krajach, i Polska stereotypowo okreslona jest jako antysemicka. Macie tylko 5 sekond, zeby zareagowac. Uczciwy uczestnik P-L niestety nie moze bez zajakniecia po prostu zaprzeczyc. Niewazne, czy jest z pochodzenia "pelnokrwistym Polakiem", czy tez bylaby to Pani Uta, o wielkiej przeciez dla nas sympatii, czy tez Zyd jak ja. Ostatnich 5 lat Polandelu nie pozwala na to, bo to byloby jak z tym Radiem Jerewan: w Sovietskom Sojuzie nikogda nie bylo, niet, i nie budiet antisemityzma. Itd :-) To, ze uczciwy czlowiek po pobycie na P-L nie moze chodzic z podniesiona glowa, gdy mowa jest o rasizmie Polakow, jest oczywiscie wina/ polandelowych brazowiakow. Niestety w rownym nieomal stopniu rowniez tych, ktorzy brunatniakow toleruja -- tych, ktorzy stawiaja znak rownosci pomiedzy nazwaniem rasisty rasista/, a pomowieniem mnie i kazdego Zyda o bycie kolaborantem sowietskim. Takie stawianie rownosci pomiedzy mowieniem prawdy i klamaniem jest niemoralne. Pomawia sie mnie o wiele rzeczy. Wiec podkreslam, nie chce wcale brac takie rozne typki do sadow i zamykac. Jedyne, czego bym sobie zyczyl, to pelne, spoleczne potepienie rasistow. Gdy takie brudne marginesy rasistowskie sa tolerowane, a nawet tu i owdzie sobie kwitna (i rozrastaja sie), to czasem oni pakuja ludzi do wiezienia, a czasem sami tam laduja. Gdyby byli powszechnie potepieni, to ani by nie byli w stanie innych przesladowac, ani nikt nie doczuwalby potrzeby, zeby ich pociagac do odpowiedzialnosci prawnej (chyba, ze popelniaja pospolite przestepstwa, jak na przyklad podszywanie sie pod cudze konto--powinni wtedy odpowiadac karnie jak kazdy przestepca). Wlodek
Alonik (Cz. 1)
ALONIK (Cz. 1) Po trzech miesiacach Pani Gabriela doszla do siebie i odtad zyla jakby po dawnemu, na ile to bylo mozliwe. Organizm miala niespozyty. Nawet malowala z jeszcze wieksza zawzietoscia niz dawniej. Pracowala nad obrazem przez tydzien, wszystkiego raptem tydzien, po czym popadala w trzydniowa depresje. Napawala mnie strachem, gdy patrzylem w jej nieprzejrzyste oczy. Rutynowo byla jeszcze w stanie pojsc ze mna do "galernika", czyli wlasciciela jednej z trzech galerii, by zostawic mu swoje nowe dzielo. Od czasu kryzysu podpisywala sie Alonik. Na kazdym plotnie jawila sie, chocby marginesowo, nigdy nie centralnie, postac mlodego mezczyzny, o niezbyt wyraznych, ale jakze mi znanych, celnie uchwyconych rysach. Mezczyzna czy stal, czy siedzial, zawsze lekko unosil sie w powietrzu, nieomal niezauwazalnie. Nawet odkrywalem w jego twarzy lub postaci pewne gesty i proporcje, a raczej zdawalem sobie z nich sprawe swiadomie, dzieki Pani Gabrieli, podczas gdy dawniej nigdy o nich nie pomyslalem. Czulem podziw dla artystki i zazenowanie, wstyd. Mimo ze nigdy nie miala osobistej wystawy, to i tak jej obrazy wpadly recenzentom w oko. Nagle. Dopiero teraz. Pisali glupstwa, nawet nie wiedzieli, ze tworca jest kobieta/, czesto twierdzili, ze maluje siebie. Stala sie popularna. A ona po kazdym wysilku odpoczywala ponuro trzy dni, by znowu, z jeszcze wiekszym skupieniem stworzyc kompletnie nowa scene, zawsze z tym samym motywem. Tajemniczosc i izolacja autora byly wygodne i prasie, i "galernikom", a zwlaszcza Pani Gabrieli. Wycialem recenzje z achami-ochami z czasopism, i zabralem ze soba nastepnym razem, gdy udalismy sie do galerii, z nowym, zwinietym w rulon obrazem pod moja pacha/. Wlasciciel, do ktorego wedlug kolejki akurat poszlismy, skinal glowa w kierunku Pani Gabrieli, odbierajac jej obraz z moich ra/k: jak zwykle? Malo przytomnie kiwnela glowa, ze "tak", ze oczywiscie. Podsunalem jej fotel, "niech Pani usiadzie, kilka minut" -- poprosilem miekko. Usiadla, przez szybe obserwujac ulice, a ja wzialem wlasciciela na tyly, gdzie odstawil na wpol rozwiniety rulon pod sciane. Dalem mu wycinki do obejrzenia i podalem wysokosc zaplaty za obraz, poczworna/. Probowal zaprotestowac, zaczal mowic "Nie moge/...", ale juz bylem pod sciana, nachylony, zeby obraz zabrac. Nierozsadnie zblizyl sie do mnie wolajac "Nie ma pan prawa!". Odwrocilem sie gwaltownie, gotowy, z zacisnieta prawa/ piescia/, a on szybko sie zgodzil. Bylem rozdygotany i zajelo mi dluzsza/ chwile nim sie uspokoilem. Wracalismy z Pania/ Gabriela/ znowu pieszo. Po raz pierwszy od miesiecy poczulem sie nieco lzej. Pani Gabriela o nic nie pytala, niczego chyba nie zauwazyla. A moze? Przeciez i po miesiacach detale trafialy na plotno, przywolujac wspomnienia, jakby stluczona/ butelke/ wbijac' w mostek. Gdy po dziesieciu dniach poszlismy do wlasciciela nastepnej galerii, a po nastepnych do trzeciego, oni juz sami dali mi znak dyskretnie, ze wiedza o co chodzi, jeden mruknal "poczwornie, oczywiscie", a drugi pokazal mi dlon' ze schowanym kciukiem, czyli z czterema wyprezonymi prosto palcami. Minal kwartal i gladko cene znowu podwoilem. Podwajalem zaplate co kwartal. Sprzedalem tez jej dawniejsze obrazy, gdy zechciala je podpisac "Alonik". Podobienstwa i roznice stylu, przy braku motywu mlodego mezczyzny, stanowily dodatkowy smaczek i zagadke dla koneserow. Dobre zdrowie i energia Pani Gabrieli wydawaly sie ograniczac do malowania. Przekonalem sie o tym z przerazeniem, gdy pokazala mi plik niewplaconych czekow. Niezgrabnie zwrocilem sie do niej: prosze Pani, prosze, niech Pani je podpisze, tu, na odwrocie. Pani Gabriela kilka razy w ostatnich miesiacach proponowala mi przejscie na ty", przeciez juz dawno przestalem byc szkrabem z podstawowej szkoly. Nie potrafilem. Gdyby Alik zyl, tak by sie pewnie stalo. Po jego smierci juz zawsze bede sie do niej zwracal po staremu, "prosze Pani", jak za jego zycia, gdy mowilem o niej do Alika "Twoja mama". Podpisala czeki, wzialem ja/ pod reke, poszlismy do banku, czeki wplacilismy oraz zalatwilem jej karte kredytowa, jedna/ kopie/ dla niej, druga, z moim nazwiskiem, dla mnie. Odtad kupowalem jej najlepsze farby i pedzle. Poczatkowo pokazywalem jej katalogi, a ona nieco sie ozywiala. Wkrotce sam stalem sie w tej dziedzinie prawie ze ekspertem, wypytywalem sprzedawcow, przegladalem fachowe pisma, katalogii, rozmawialem z innymi klientami, na ogol malarzami. Ba, bylem juz w stanie dawac rady. Czasem chodzilem po sklepach z Pania Gabriela i chlonalem kazde jej slowo. Mogla nie wiedziec o najnowszych skladnikach farb., ale szybko przyswajala nowinki, jak przez osmoze, a wystarczylo kilka slow o intencji innowacji, by dokladnie wiedziala o co chodzi i co ile jest warte. Miala tyle pieniedzy, ze z czasem nie balem sie kupowac jej luksusowych rzeczy, chocby mebli, a stare przekazywac filantropii. Dbalem, by jej otoczenie bylo w harmonii z jej gustem. Moglbym i sobie czasem cos starego wziac, co by mi pasowalo do
Konwencje pokolen / Re: Lustrowanie Herberta
Uwaga: klawisze w moim PC zacinaja sie, zwlaszcza "c". Gdy zobaczycie "h" zamiast "ch", prosze bardzo, smiejcie sie, ale pod warunkiem, ze zafundujecie mi nowa klawiature :-) --- On Thu, 11 May 2000 15:23:06 +0200, Malgorzata Zajac [EMAIL PROTECTED] wrote: Oto do jakich krokow mozna sie posuwac, zeby obrzydzic lustracje. Malgosiu, tytul "Lustracja Herberta" ostry jest, jak na rasowego dziennikarza przystalo. Podziwialbym i pogratulowal, gdyby nie to, ze swoj talent uzylas wedlug mnie w nieslusznej sprawie (nie chodzi mi o lustracje). Zaczne od tego, ze jestem za sensowna lustracja. Uwazam, ze osoby na stanowiskach publicznych, nawet dziennikarze polityczni, powinni przed publika byc otwarci, odslonieci, bez sekretow politycznych. Nastepnie chce powiedziec, ze uwielbiam poezje Herberta, a takze podziwialem go jako czlowieka i dalej podziwiam. Z naszych trzech uznanych w swiecie poetow, w tym dwoch poetow-noblistow, wlasnie Herberta cenie najwyzej i jako poete, i nawet jako czlowieka, choc dla Milosza i Szymborskiej tez mam szacunek i podziw pod kazdym wzgledem. Takze na szerokim swiecie Herbert, jako poeta, jest ceniony nie mniej, moze wiecej, niz pozostala dwojka. (Przed uzyskaniem nagrody Nobla Szymborska poza Polska byla prawie nieznana). A popularnosc w swiecie poezja Herberta zawdziecza w duzej mierze wlasnie Miloszowi. Milosz i pieknie tlumaczyl wiersze Herberta, i troszczyl sie o przekazanie jej swiatu, a wiec troszczyl sie o Herberta osobiscie. Z drugiej strony Herbert Milosza bardzo sobie cenil poetycko, co wiem od mieszkajacej w Ann Arbor, i pracujacej na Uniwersytecie Michiganskim, tlumaczki Herberta (czyli konkurentki Milosza w tym zakresie). Juz ta bliska i mocna przyjazna relacja dwoch wielkich poetow powinna byla spowolnic Twoja klawiature, Malgosiu, gdy rzucasz ciezkie oskarzenia m.in. na Milosza. I Milosz i Gustaw Herling-Grudzinski zakladaja, ze samo przez sie rozumie sie, ze postac i postawa Herberta sa/ nie do podwazenia. Fakt, ze w okresie pomarcowym Herbert byl przesluchiwany przez bezpieke nie rzuca zadnego cienia na Herberta. Na odwrot, mozna mu wspolczuc, ze byl przez bezpieke szarpany. To nie byly jeszcze czasy, kiedy odmawialo sie spotkan z tymi "panami". Na dodatek sytuacja Herberta byla ekstra trudna, ze wzgledu na zdrowie matki. Slowa opisujace tok jego przesluchiwan, slowa niesympatyzne, wskazuja, ze Herbert zachowal sie bez zarzutu, czysto: Poete przesluchiwali ludzie Moczara. Poeta sie wil, platal, pytany o literatow wyglaszal sady o literaturze... Kazdy, kto zna tamte czasy wie, ze niesympatyczne slowa "wil sie, platal" oznaczaja odmowe dania bezpiece konkretnych informacji. Tyle, ze Herbert, jak wynika z tych slow, staral sie nie antagonizowac bezpieki, nie odgrywal naiwnego buntownika, nie staral sie odebrac bezpiece "twarzy" (jezeli mozna w takim kontekscie mowic o takiej czesci ciala). Dziennikarze z Gazety Wyborczej graja nieczysto, co dziennikarze w ogole zbyt czesto maja we krwii. W danym wypadku dziennikarz nie fair korzysta z potrzeby Herlinga-Grudzinskiego bycia fair wobec ludzi w kraju, w szczegolnosci wobec ludzi, ktorzy sa poddawani lustracji. W zadnym wypadku nie bylo zamiarem GH-G rzucac cien na Herberta, i jego wypowiedzi tego nie czynia. Jest to dzielo wylacznie dziennikarskiego kuglarstwa. Dziennikarki mogly staruszka o tyle zamotac, ze nie zorientowal sie, jak jego komentarz moze brzmiec i nie zaprotestowal, nie wyklarowal. Prawdopodobnie dlatego, ze byl przejety swoimi ideami na temat lustracji, a do glowy mu nie wpadlo, ze przy okazji ktos moglby przedstawic go, jako watpiecego w Herberta. Byloby to przeciez nielogiczne w konteksie opozycji do lustracji. Logika tu polega na tym, ze Herbert jest bez zarzutu, a tymczasem wedlug zwolennikow lustracji musialby przez tak nieprzyjemna/, moze nawet upokarzajaca procedure/, jednak przejsc. (Nie jest to moj poglad. Przedstawiam logike/ artykulu). Niestety, dziennikarze lubia paskudzic, wiec popaskudzili. Bardziej dziennikarzy podnieca sensacja (O! Herbert tez nie bez skazy, przynajmniej wg. GH-G), niz logika, nawet gdy ich wlasna. Przy okazji zauwazylem, ze brunatniak znowu probuje z^erowac na niezywych. Niewazne, glupstwo, w koncu zero to zero, ale jednak jest to dla Ciebie, Malgosiu, jakis znak do zarejestrowania. Powinnas oczywiscie pisac tak jak uwazasz. Ale potem, gdy sa odglosy, to pomagaja Ci przemyslec, co napisalas. Nie wiem, czy uznasz slusznosc moich wrazen. Wyjatkowo, chce sie powolac na nasza roznice pokolen, na to, ze bedac o jedno pokolenie blizej Milosza i Herlinga-Grudzinskiego, ze znajac to intelektualne srodowisko, ze przez to, ze zylem (bylem dorosly :-) w okolo-marcowym czasie, ze z tych wszystkich powodow mam szanse lepiej odczytac i list Herberta, i jak Milosz patrzyl na udostepnienie tego listu, i lepiej wyczuwam wypowiedz GH-G. Wypowiedzi nie istnieja w sposob absolutny. Zawsze istnieje kontekst, nawet szeroki
Re: A. Niewiadomska o adwokatach szatana :-)
W sobote, 13 maja 2000 21:04:07 -0500, ulubieniec Andrzej Mezynski [EMAIL PROTECTED] proponuje ograniczenia: On Wed, 10 May 2000, Anna Niewiadomska napisala: [...] Nie znizajmy sie prosze do poziomu naszych ulubiencow Pozdrowienia Anna Niewiadomska [...] Albo zaprzestac uzywania "argumentow" zarzucajacych wspoldyskutantowi glupote tak jak to pani w stosunku do mnie robi? [...] ASM Albo, ze 2+2 = 4 Wlodek
Re: Internetem w nowa/ ere/
W sobote, 13 maja, 2000 00:03:18 -0300, Zbigniew J Koziol [EMAIL PROTECTED] pisze milo (dziekuje /Panie? zbyszku i realistycznie: [...] Wlodka [...] wierszowanie (na pewno [...]nie na nagrode Nobla [...]) A szkoda, bo pare groszy by sie przydalo (za to ponad trzy lata temu, akurat na kilka dni przed moim odejsciem z P-L, ktos inny dal swoje wiersze na P-L, wiersze, ktore sa wydarzeniem w literaturze, nie tylko na skale polskiej literatury, ale po prostu). Z tym akurat wierszem mialem problemy - polskie znaki przydaja sie jednak, ale tak trudno ich uzywac w internecie, niestety. Kto to jest Dus' ? Dus' to imie, ktore wymyslilem, ale ktore jest jak najbardziej w duchu jezyka polskiego -- tak bardzo, ze nawet podejrzewam, ze istnieje. Mozna na przyklad stworzyc je jako zdrobnienie: Waldemar - Waldek - Waldus' - Dus' zb. Pozdrawiam, Wlodek
Internetem w nowa/ ere/
-- Internetem w nowa/ ere/ gdyby nie zona i dziecko dwie plaksy tez bym sie wybral do Arabów na saksy ty jedz' Dus' mnie wypycha tam czym chata bogata nie umrzesz z glodu na pustyni w spiekocie zlota i forsy bedziesz mial jak lodu zima zimno swetr zakladam i przypominam Dus' Zydem jezdem a Dus' nie musisz szeikom sie spowiadac Dus' Internet nie pustka kosmiczna ani nie pustynia nim okiem mrugniesz wnet zakapuje mnie jakas antysemicka swinia markotno Dusiowi na duszy slowianskiej wiec klniemy do spólki faszysty komunisty antysemyty glodne syte chamy niedomyte Wlodzimierz Holsztynski 1996-06-27
Re: Z dzisiejszej Rzeczpospolitej
On Sun, 7 May 2000 01:08:32 -0400, Janusz Januszewski [EMAIL PROTECTED] wrote: Zbigniew J Koziol wrote: Jedyne chyba co pozostaje - to zalamac rece nad upadkiem mojego kraju, Polski. Coz, bolszewicka lobuzeria skladajaca sie z dzieci przywodcow lat piecdziesiatych objela wladze. I to nie Polska upadla dzisiaj ale ona sie jeszcze od tamtych pamietnych czasow wogole nie podniosla. Dziwie sie coraz mniej. zb. Janusz Januszewski Ten parszywiutki, liczacy na internetowa bezkarnosc, antysemita jest za mlody i nawet za glupi, zeby byc synem Bieruta, Gomulki, Cyrankiewicza, Zymierskiego, Rokossowskiego, Bermana, Minca, Radkiewicza, Moczara, Spychalskiego... Pesymizm Pana Zbyszka z powodu istnienia w Polsce antysemickich kreaturek, jak ten z Kielc, jest chyba przesadny, bo za kilka-kilkanascie juz lat beda sie w Polsce brzydzic antysemityzmu, nie bedzie sie mozna w towarzystwie pokazac bez utraty twarzy, gdy sie bedzie wykonywac zalosne antysemickie gesty i "rytualy". Na Internecie dluzej to potrwa, bo przy wszystkich plusach Internetu, jest to przystan dla wszelkich tchorzy, anonimow, jest to miejsce gdzie mozna na ogol liczyc na brak odpowiedzialnosci za wystepki, w tym antysemickie i rasistowskie. Widzimy, ze nie zawsze tchorzom i szmalcowniczym duszyczkom wszystko uchodzi na sucho, wiec nie ma co, Panie Zbyszku, az tak zalamywac ra/k. Wlodek PS. Czyzby na P-L niektorzy uczestnicy podzielali sentyment ponizszej wypowiedzi przylapanego smarkacza z Kielc? ANTYSEMITYZM Internauta stanie przed sadem Prokuratura skierowala do Sadu Rejonowego w Kielcach akt oskarzenia przeciwko 27-letniemu Andrzejowi N., [...] Kielczanin, byly student miejscowej Wyzszej Szkoly Pedagogicznej, napisal do ksiegi gosci internetowego Radia Szalom m.in.: "Uczac sie historii, od najmlodszych lat bylem pelen podziwu dla postaci takich, jak Hitler, Himmler, Eichmann czy Hess; to byli naprawde wspaniali ludzie, ktorzy potrafili Was przejrzec". [...]
Re: O matematykach
Dziekuje wszystkim, ktorzy normalnie, czyli milo i konstruktywnie, zareagowali na moje notki o matematyce. W szczegolnosci dziekuje Pani Teresie Prussak-Wieckowskiej za wstawienie sie za matematyka/ na Poland-L. Jakby nie bylo, matematyka, jak poezja, jest czescia kultury, takze polskiej, a brunatnymi glupakami nie ma sie co przejmowac. --- Wspominalem o swoich osobistych kontaktach. Dla sprawiedliwosci (:-) musze dodac, ze rowniez Nicole Tomczak-Jaegermann byla przez krotki czas moja studentka w Warszawie. (Zreszta nie wszyscy moi studenci wyrosli na znanych mamtematykow -- niektorzy, co najmniej dwoch, na milionerow :-) Pani Kasia (Kartarzyna Zajac) wspomina ksiazki, ktorych autorami byly Wanda Szmielew i Helena Rasiowa. Z pamieci napisze, ze "Podstawy Geometrii", napisane wspolnie przez Borsuka i Szmielew, byly wydane wielokrotnie przez Biblioteke Matematyczna PWN, a w ostatnich latach bodajze byly przelozone na angielski, ale nie jestem pewny. Autorzy z aksjomatow geometrii euklidesowej i hyperbolicznej (moze tez rzutowej czyli sferycznej, Minkowskiego) wyprowadzaja wspolrzedne, czyli dowodza, idac sladami Hilberta, niesprzecznosci tych geometrii, gdy uzna sie niesprzecznosc arytmetyki. Monografia Heleny Rasiowej i Romana Sikorskiego, "Mathematics of Metamathematics" (lub podobnie) wydana w serii Monografii Matematycznych PWN, od poczatku byla swiatowym klasykiem. Byla bardzo eleganckim rozwinieciem logiki w stylu (nieskonczonych) algebr boole'a. Ich monografia takze doczekala sie wielu wydan. Wymienilem ciag nazwisk doskonalych matematykow niemieckich, z ktorymi przez ponad cwierc milenium konkurowali (jako nacja, jezeli ktos lubi takie zabawy w trivia) tylko Francuzi; a w okresie miedzywojennym Getynga, z jej szkola Hilberta, byla najsilniejszym centrum matematycznym na swiecie. Francuscy Bourbakisci, ktorzy zablysneli po 2 Wojnie Swiatowej, uczyli sie u Niemcow. Tu Pani Kasia zaniepokoila sie: a gdzie "biedaczek" Banach? Gdzie? W Polsce :-) Tomek Kazmierski podaje swoja liste 10 matematykow wszechczasow, w wyborze ktorej kieruje sie ich wkladem do zastosowan technicznych: Charles Babbage, August Cauchy, Carl Gauss, Jean Fourier, Dawid Hilbert, Stefan Banach, Pierre Laplace, Carl Runge, Alan Turing, Stanislaw Ulam. Przynajmniej czesciowo nasze listy pokrywaja sie. W dawnych czasach wiekszosc matematykow miala wklad do zastosowan, bo matematyke pojmowalo sie szerzej (dlatego lista Tomka wydaje mi sie czesciowo przypadkowa). Nawet w nowszych czasach wciaz jest to przynajmniej czesciowo prawda. Gdybym do swoich 8 wspanialych: Archimedes, Newton, Gauss, Galois, Riemann, Poincare, Hilbert, Einstein mial dodac dalszych, to doszliby Eudokses (pis.?) i Euklides, Kopernik, Galileusz, Fermat, Leibniz, Euler, Abel, Hamilton, Darwin i Mendel, Czebyszew... a w zeszlym stuleciu (:-) oprocz wymienionych (Poincare, Hilbert, Einstein) zwrocil bym uwage na Godela, Minkowskiego, H.Weyla, John von Neumanna, E. Artina E.Cartana, W.Hurewicza, Eilenberga, Zariskiego, A.Weila, Chevalley, Urysona, Kolmogorowa, Banacha, Pontriagina, Gelfanda, Lukasiewicza, Tarskiego, Hopfa, Shannona, Lefschetza, Leray... a w drugiej polowie stulecia: R.Thom, Serre, Grothendieck, Hirzerbruch, Atiyach, Milnor, Smale, Bott, Baker, F.Adams, Nagata, Arnold, Deligne... -- imponujaca lista! Jacek Arkuszewski nie ma najlepszego wrazenia o Las Vegas w New Mexico, i slusznie--pisze: Czyzby Las Vegas NM mialo uniwersytet? Przejezdzalem raz tamtedy i pamietam owo Las Vegas jako upalna, zapyziala miescine jak z Dzikiego Zachodu. Zgadza sie. Bylem tam Visiting Professorem przez pierwsze 6 miesiecy roku 1996 (na New Mexico Higlands University -- chyba tak). Latem tam upalnie i nawet noce sa cieple. Na wiosne i jesienia w dzien moze byc goraco, po czym o zachodzie slonca w ciagu godziny robi sie przenikliwie zimno, jak to na pustyni. Jest to gorzysta, pustynna okolica. Las Vegas w NM mialo swoj okres swietnosci. I dzis mozna sie tego domyslec po pieknej architekturze meksykanskiej. Przebiegala tamtedy jedna z pierwszych w Stanach linia kolejowa. Gdy kolej zastapily samochody i autostrady, nowomeksykanski Las Vegas ustapil mlodszemu Las Vegasowi newadzkiemu, dzis bez porownania bardziej znanemu na calym swiecie (w obu bylem i co wygralem, przegralem, wypilem to moje). Profesor Rasiowa bywala dziekanem matematyki w roznych okresach, takze za moich studenckich czasow (a Profesor Jan Jaworowski, jeden z wczesnych Polandelowiczow, byl jakis czas zastepca dziekana). A egzamin, Michale, zdawales u Wlodzimierza Mostowskiego, wesolego i milego czlowieka, bratanka wielkiego Andrzeja Mostowskiego. Andrzej Mostowski swietnie wykladal. Co do jego podrecznikow, to nie mam takiej pewnosci. Bylo cos w atmosferze i miedzywojennej Polski i powojennej, z wczesnego PRLu, ze matematycy pisali monografie, mieli do tego glowe, bylo waznym, zeby przyswoic podstawowe wyniki matematyki swiatowej, polskiej literaturze,
[skad taka...] -- wlod, 2000/05/06
-- _ skad taka rozplacz w florydzkie bezdeszcze na mape pogody popatrz bezhuraganie wabi jeszcze mape pogody zobacz pusciej± drogi w bezdreszcze skad taka rozplacz wlod, 2000-05-06 -- A dla tych, którzy mog± odczytac ISO-8859-2, wersja z ogonkami: sk±d taka rozp³acz w florydzkie bezdeszcze na mapê pogody popatrz bezhuraganie wabi jeszcze mapê pogody zobacz pu¶ciej± drogi w bezdreszcze sk±d taka rozp³acz wlod, 2000-05-06
Polskie znaczki a P-L
On Sat, 6 May 2000 21:10:16 -0300, Zbigniew J Koziol [EMAIL PROTECTED] wrote: Wlodzimierz Holsztyski wrote: [...] A dla tych, ktorzy moga odczytac ISO-8859-2, wersja z ogonkami: [...] Mysle, Panie Wlodku, ze serwer nie trawi nalezycie zadnych ISO, z wyjatkiem byc moze tych pierwszych (ale mysle raczej, ze nic nie trawi poza ASCII). Jak przed laty, tak i obecnie, czytam P-L z Internetu, a nie w emailu. Znaczki polskie widze wtedy bez klopotu. Wiec sadze, ze to nie kwestia serwera w Buffalo. Serwer co otrzyma, to przekaze i mu wszystko jedno czy ascii czy nie (byle nie przesylac specjalnych kodow kontrolnych, czego i tak nikt by nie robil). Przyznaje od razu, ze sie nie znam, wiec nie bede sie upieral, tylko na wszelki wypadek chce sprawdzic. Tak czy inaczej, to dzis nie ma powodu, zebysmy na P-L meczyli sie bez pelnego polskiego alfabetu. Jezeli rzeczywiscie cos zalezy od Buffalo, to z latwoscia to powinni w ciagu tygodnia w 5 minut zrobic. BYle im w takim wypadku witek to zasugerowal. Jezeli nie jest to kwestia Buffalo, to osoby z polski juz maja nastawienie pecetow na polski alfabet, ci co korzystaja z MS lub Netscape tez nie maja trudnosci, byc moize nikt nie mialby trudnosci, wiec warto wreszcie, po latach niewygody, te kwestie rozwiazac. Cieplo, zb. Milo mi, ze cieplo, tylko dlaczego po raz pierwszy, po latach znajomosci per "Pan"? Tak sobie tylko retorycznie pytam czyli wydziwiam i nawzajem serdecznie pozdrawiam, Wlodek PS. Pani Kasia tez ze mna formalnie, wiec cos czuje, ze jej mlodsza siostra, Malgosia, tez, i tylko w przekorze mlodszego rodzenstwa nikla nadzieja :-) Tak-tak, to juz nie te czasy, kiedy wszyscy byli per "Ty". Wiele sie zmienilo, panie dziejku, zlote czasy drzewiej byly, w zeszlym tysiacleciu :-)
O matematykach
Zaczne elegancko od polskich matematyczek, by zakonczyc wspomnieniem wielkiego matematyka niemieckiego, jako ze na dzien dzisiejszy przypada rocznica jego smierci. Byl on jednym z waznych ogniw wspanialej niemieckiej tradycji matematycznej, rozpoczetej jeszcze przed Gaussem -- tradycji, ktora padla ofiara/ hitleryzmu. Z czterech polskich matematyczek, ktore sie wyroznily na skale swiatowa, dwie zostaly uhonorowane w Internecie, ale niestety nie Prof. Wanda Szmielew, ktora uzyskala wyniki w logice i podstawach geometrii, ani nie topolog Hanna Patkowska, ktora m.in. udowodnila jednoznacznosc rozkladu skonczenie wymiarowego, spojnego ANR na skladniki jednowymiarowe --niezwykle silny i trudny wynik. Hanna byla w Profesora Borsuka Katedrze Geometrii, UW, moja/ nieco starsza kolezanka/; zreszta doktorat dostalismy mniej wiecej w tym samym czasie. W 1966, jedyne na cala Polske dwie nagrody Ministra nowo ustanowionego, polaczonego Ministerstwa Edukacji (lub jakos tam), ze wszystkich dziedzin, przypadly wlasnie jej i mnie. Hanna, chociaz bardzo mila, cicha i niesmiala, to byla postrachem studentow na wydziale biochemii, byc moze nie tylko biochemii. Sukcesy odnosi takze wyksztalcona w Polsce, pracujaca w Edmonton, na University of Alberta, Prof. Nicole Tomczak-Jaegermann, zajmujaca sie geometria skonczenie-wymiarowych przestrzeni banacha. Mysle, ze gdybym byl lepiej poinformowany, to liste bym przedluzyl. Natomiast Prof. Helena Rasiowa jest wymieniona w niewielkim (i niepelnym) spisie 32 kobiet matematyczek, pod adresem: http://www-groups.dcs.st-andrews.ac.uk/~history/Indexes/Women.html Urodzila sie w Wiedniu (Austria), 20 czerwca, 1917 roku. Studiowala matematyke w Warszawie, pod okupacja niemiecka, w (bo nie "na") podziemnym uniwersytecie. Wykladowcami byli matematycy swiatowej klasy: Borsuk, Lukasiewicz, Mazurkiewicz, A.Mostowski, Sierpinski... (Borsuk byl nawet na to konto uwieziony, ale jakos zdolal wyjsc z opresji). Praca magisterska Heleny Rasiowej splonela razem z domem w ktorym mieszkala, w czasie Powstania Warszawskiego. Wraz z matka przezyla w piwnicy, pod zawalonym i spalonym domem. Tak wiec po wojnie, za namowa Mostowskiego, napisala prace magisterska jeszcze raz (Lukasiewicz opuscil Polske), by wreszcie uzyskac stopien magistra w r. 1946. zostala Profesorem Nadzwyczajnym w r. 1957, i Zwyczajnym w r. 1967. Zajmowala sie przede wszystkim logika (w algebraicznym stylu), przy okazji troche algebra, a w pozniejszych latach takze Informatyka (Computer Science). Dzialala takze w wydawnictwach matematycznych, w Polskim Towarzystwie Matematycznym i w PAN. Zmarla w Warszawie (Polska), 9 sierpnia, 1994r. Pamietam ja/ dobrze, wspominam z wielkim cieplem. To u niej zdawalem pierwszy swoj egzamin na UW. Z algebry. Dostalem 3+ (co za rozczarowanie, ale ze nie bylem przygotowany, wiec nie mialem zalu). Trzy lata potem znowu, tym razem z logiki. Stopien otrzymalem lagodny, 4 z dwoma minusami, tak bardzo Pani Rasiowa nie miala ochoty "zaawansowanemu" studentowi dac trojki. Dzis juz tylko sie usmiecham, kiedys bylo mi troche wstyd :-) Juz dawniej na Poland-L wspominalem o Prof. Rasiowej, wiec nie bede sie powtarzal. Dodam tylko, ze gdy pracowalem w Las Vegas (New Mexico) nad Metna Logika (Fuzzy Logic), to natknalem sie na pionierska wspolna prace Andrzeja Bialynickiego-Biruli i Heleny Rasiowej, w ktorej badali pewne uogolnienie algebr boole'a. Warto tez wspomniec, ze za podstawe Fuzzy Logic (i Fuzzy Set Theory) sluza pojecia i wyniki Lukasiewicza. Takze pod adresem: http://www.agnesscott.edu/lriddle/women/ mozna znalezc dokladnie jedna polska matematyczke, tym razem Profesor Krystyne Kuperberg (patrz takze pod: http://www.agnesscott.edu/lriddle/women/kuper.htm oraz http://www.awm-math.org/noetherbrochure/Kuperberg99.html ) Krystyna uzyskala szereg swietnych wynikow, przy tym potrafi je przedstawiac i na jej odczyty matematyczna publika wali jak w dym. Uzyskala magisterke na UW, u Profesora Borsuka. Z tej tez tematyki, z Teorii Ksztaltu, napisala prace doktorska u Profesora W.H.Jaco, w Houston (Teksas). Juz w tym czasie jej zainteresowania zmienily kierunek. Rozwiazala m.in. stary problem Knastera w 1987r, a w 1993 sprawila sensacje pierwszej klasy, gdy skonstruowala kontrprzyklad na wazna dla specjalistow hipoteze Seiferta, ktorym to tematem zajmowali sie najostrzejsi, najwybitniejsi topolodzy. Krystyna pokazala, ze wbrew panujacej opinii, domysl Seiferta nie sprawdzil sie. Pisano o jej wyniku nie tylko w prasie matematycznej, ale takze i w ogolno-naukowej (Science). Za ten wynik, i poprzednie, Krystyna uzyskala szereg wyroznien i nagrod, m.in. w 1995r. nagrode imienia Alfreda Jurzykowskiego, Fundacji Kosciuszki; ale nie chce Was zanudzac dluga/ lista/. Pisze/ "Krystyna", bo byla w Warszawie rowniez moja studentka/. Jej rodzina tez jest mocno matematyczna. Wciagnal ja/ do matematyki byc moze jej starszy brat, Andrzej Trybulec, ciekawa postac -- najpierw studiowal filozofie, potem matematyke,
Sumy dwoch ulamkow prostych
Kiedy dowolny ulamek, na przyklad 10/51, da sie przedstawic jako suma dwoch ulamkow prostych 1/A + 1/B ? Rozpatrzmy sumy par dzielnikow wzglednie pierwszych mianownika, w danym wypadku 51: 1 3 17 51 Widzimy, ze nasz licznik 10 jest dzielnikiem sumy 3 + 17 = 20 = 2*10 Zatem, biorac pod uwage pojawiwszy sie dzielnik 2, otrzymujemy: 10/51 = 1/(2*3) + 1/(2*17) Przy okazji wyliczmy **wszystkie** skrocone ulamki o mianowniku 51, ktore rozkladaja sie w sume dwoch ulamkow prostych. 1 jest dzielnikiem 51, wiec najpierw rozpatrzmy 1 + 1 = 2. Wynik dodawania ma dwa dzielniki: 1 i 2, wiec dostajemy dwa rozklady: 1/51 = 1/(2*51) + 1/(2*51) oraz 2/51 = 1/51 + 1/51 1 oraz 3 sa dzielnikami 51. Z kolei dzielnikami 1+3 = 4 sa 1, 2 i 4. Poniewaz liczniki 1 i 2 juz mielismy, to nowym jest tylko 4 = 1 + 3, ktora prowadzi do: 4/51 = 1/51 + 3/51 = 1/51 + 1/17 1 i 17 sa dzielnikami 51, a dzielniki 1+17 = 18, to liczby 1,2,3,6,9. Dostalismy wiec nowe liczniki: 3,6 i 9, ale nie daja one ulamkow skroconych, gdy mianowmnikiem jest 51. Wiec tylko ekstra zajmijmy sie licznikiem 3 mimo, ze ulamek 3/51 skraca sie (do 1/17); daje to jedna wiecej ilustracje do naszej metody: 3*6 = 18, wiec 3/51 = 1/(6*51) + 17/(6*51) = 1/306 + 1/18 Dzielniki 1 i 51 daja w sumie 52, ktore z kolei ma za dzielniki 1,2,4,13,26 i 52. Nowymi licznikami sa 13, 26, 52. Otrzymujemy rozklady: 13/51 = 1/(4*1) + 1/(4*51) 26/51 = 1/(2*1) + 1/(2*51) 52/51 = 1/1 + 1/51 Dzielniki 3 i 17 daja w sumie 20, ktore ma za dzielniki 1,2,4,5,10,20, przy czym 5,10 i 20 sa nowe w naszej systematycznej procedurze; daja one: 5/51 = 1/(4*3) + 1/(4*17) 10/51 = 1/(2*3) + 1/(2*17) 20/51 = 1/3 + 1/17 Dzielniki 3 i 51 daja w sumie 54, a 54 za dzielniki ma 1,2,3,6,9,27 i 54 czyli nie otrzymujemy nowych licznikow, ktore by sie nie skrocily z mianownikiem 51. jedziemy zatem dalej. Dzielniki 17 i 51 daja w sumie 67, ktore za dzielniki ma tylko 1 i 67. Dostajemy wiec jeden wiecej rozklad: 67/51 = 1 + 1/3 Tak wiec nastepujace skrocone ulamki o mianowniku 51 sa sumami dwoch prostych: 1/51 2/51 4/51 5/51 10/51 13/51 20/51 26/51 52/51 67/51 i zadne inne! Milej zabawy, Wlodzimierz Holsztynski
Sumy dwoch ulamkow prostych (II)
Choc chyba uniknalem bledow w pierwszej czesci (wszystkie przyklady tam byly poprawne i ich zbior pelny), to troche zagmatwalem algorytm. Teraz podam i algorytm i wyprowadzenie. Zaczne od wyprowadzenia. Niech L M (licznik i mianownik) beda liczbami naturalnymi, takimi, ze ulamek L/M jest skrocony, czyli ich jedynym wspolnym dzielnikiem jest 1 (t.zn. L M sa wzglednnie pierwsze). Powiedzmy, ze istnieja liczby naturalne A B dla ktorych: L/M = 1/A + 1/B (*) Mozna liczby A B przedstawic w postaci A = d*a B = d*b gdzie d jest najwiekszym wspolnym dzielnikiem liczb A B, a zatem liczby naturalne a b sa wzglednie pierwsze. Pomnozmy rownanie (*) powyzej przez M*d*a*b. Dostaniemy: L*d*a*b = M*(a+b) (**) Poniewaz licznik L jest wzglednie pierwszy z M, to L musi byc dzielnikiem sumy a+b. jednoczesni liczby a b, bedac wzglenie pierwsze, sa takze wzglednie pierwsze z suma a+b. Zatem a b sa dzielnikami mianownika M. I na odwrot, kiedy L jest dzielnikiem sumy a+b dla pewnych wzglednie pierwszych dzielnikow a b mianownika M, to rowniez a*b jest dzielnikiem M, zatem L*a*b jest dzielnikiem M*(a+b) czyli istnieje liczba naturalna d taka, ze rownanie (**) zachodzi. Oczywiscie po podzieleniu rownania (**) przez M*d*a*b dostajemy z powrotem rownanie (*). Czyli dostalismy algorytm, ktory staralem sie przedstawic (ale zagmatwalem) w poprzednim artykule. Podam jeszcze jeden przyklad. Sprobujmy rozlozyc ulamek 7/135 na sume dwoch prostych. Wsrod dzielnikow mianownika 135 = 3*3*3*5 mamy 5 i 9. Poniewaz 5+9 = 2*7 oraz 135 = 3*(5*9) to 7/135 = 1/(2*3*5) + 1/(2*3*9) = 1/30 + 1/54 co latwo tez sprawdzic bezposrednio. -- Wlodzimierz Holsztynski
granty to nie zasilki, nie dotacje
Nie widze drugiego slowa, ktore oddaloby w jezyku polskim slowo "grant". Ani zasilek (dla inwalidow? dla chorych? bezrobotnych?), ani dotacja (w jezyku polskim rzad dotuje podupadajace, nie dajace sobie rady przemysly, lub dotuje rolnictwo). Patrzenie w slownik angielski niczego nie daje poza wartoscia slownika samego w sobie, dobrze jak taki sie przy okazji troche poduczy, gdy dotad nie mial pojecia. Chodzi o to, ze do jezyka polskiego "grant" wkroczyl dopiero ostatnio, w scisle okreslonej sytuacji, oderwanej od angielskiej historii. (W koncu byl tez kiedys general Grant, ale co z tego)? Zeby temat przyblizyc, opisze granty akademickie dawane w USA przez National Science Foundation (NSF), a w Kanadzie przez podobna instytucje, chyba Canadian Research Councel (??? znanie ich nazwy nie bylo wymaganiem przy otrzymywaniu czego? grantu oczywiscie). W Stanach wiekszosc profesorskich kontraktow byla na 9 miesiecy rocznie, wiec mielismy prawo dorobic jeszcze 3 miesiace. Od NSF mozna bylo otrzymac dodatkowe 2/9 pensji jako NSF Summer Grant (letni grant). Po wypuszczeniu sputnika przez Sojuz, bylo w USA wiele $$ na nauke. Wszystko do czasu. Kiedy przybylem do Stanow, malo kto juz je wygrywal. Jednak po komunistycznej zaprawie, nie mialem problemu i otrzymalem je za kazdym razem. Mozna bylo skladac indywidualnie lub w grupkach kilkuosobowych, z tym ze projekt kazdego matematyka byl oceniany indywidualnie, bez zadnego zwiazku z reszta grupy. Wiem, bo bylem tez kilka razy recenzentem. Dostaje sie projekty do oceny i w ogole nawet sie nic nie wie o zadnych grupach. (Z tym,, ze bycie na silnym uniwerku -- w moim przypadku University of Michigan -- utrudnialo dostanie grantu, starano sie ulatwiac kandydatom z posledniejszych miejsc). Grupowanie mialo czysto administracyjny sens oraz wplywalo na wydawanie i administracje dodatkowych $$, ktore nie szly bezposrednio do kieszeni naukowca. Czesc bral uniwersytet, czesc szla na przyklad na oplacenie dlugodystansowe rozmow telefonicznych, publikacji, wyjazdow na konferencje zarowno dla tych co zdobyli grant, jak i dla innych, glownie dla graduate students. Bedac leniwym, wolalem bvyc w grupie, przez co niewiele wiem o takich klopotach -- nie wiedzialem wtedy, ze bede pisal ten list dla P-L. Nie sadze, zeby mozna bylo z takich grantow kupowac sobie ksiazki. Na pewno ani ja ani nikt wokol mnie tego nie robil. W Kanadzie kontrakt byl na caly rok. Granty nie uzupelnialy pensji bezposrednio, ale oplacaly ksiazki, publikacje, kalkulatory, wyjazdy na konferencje, zapraszanie na odczyty... Poniewaz mialem wysoki grant (jak na matematyke czysta), zapraszalem ludzi nawet na dluzej, ale to byl wyjatek, przynajmniej w wypadku matematyki czystej. (Granty komputerowe byly bez porownania wyzsze). Nawet, gdy juz bylem na leave of absence, pewien matematyk mogl spedzic caly semester na moim wydziale dzieki mojemu grantowi. Mily system. Teraz mozna popatrzec, czy slowo grant da sie zastapic w powyzszych sytuacjach przez dotacje lub zasilek lub inne slowo. Moze od biedy, ale po co? Czy moj (nie znany mi) kolega otrzymywal pieniadze na zycie z dotacji? Otrzymywal zasilek? Czy zaproszony wykladowca dostal honorarium za odczyt z... Nie, oczywiscie ze pieniadze byly z grantu i z niczego innego. Wlodek
Re: z^a/danie formalne
W Sat, 22 Apr 2000 21:28:39 -0500, Andrzej Mezynski [EMAIL PROTECTED] klamie: W Sat, 22 Apr 2000, W[ISO-8859-1] ³odzimierz Holsztyñski z^a/da sprostowania: W Sat, 22 Apr 2000 14:56:30 -0500, Andrzej Mezynski [EMAIL PROTECTED] klamie: pamietam, pare lat temu "wslawil" sie wierszem o oddawaniu moczu :-( Po co polegac na sklerotycznej pamieci i potem przepraszac, czym juz sie "wslawiles". Zamiast buzie w smutny dziub deformowac, zechcij wyciagnac z archiwow ten niby slawny wiersz w calosci i go przytocz. Nie jestes pierwszym, ktory sobie pozwala na takie goloslowne obsmarowywanie. Malpujesz po innych, rownie "madrych". -- Wlodzimierz Holsztynski Czy ty czlowieku zdajesz sobie sprawe jak bardzo zes sie stoczyl? Takie chamskie odzywki serwujesz? A moze to taki okres poetycki teraz? Z archiwow wyciagal smrodow nie bede - jakiz to tam wiersz? Ukladanka o czynnosciach fizjologicznych :-) Z nadzieja na brak odpowiedzi, :-) ASM Andrzej Mezynski -- KLAMCA! Dolaczyles do innych, Mezynski, sprytniejszych od ciebie potwarcow, ktorzy klamali metniej. Z emoticonem smutawca, czy z rozdziawionym usmiechem, dales sie juz nie pierwszy raz przylapac na goracym uczynku OSZCZERSTWA przed kilkaset osob liczaca publika. -- Wlodzimierz Holsztynski
Re: o cuglach
On Sun, 23 Apr 2000 22:22:31 +0200, JA [EMAIL PROTECTED] wrote: Jasne: grant = zasilek!!! Jacek A. Nie sadze. Zasilek jest dla bezrobotnych, dla inwalidow... i moze byc takze dla naukowcow :-) Czyli zasilek ma szersze znaczenie, a przy tym w kontekscie naukowcow czy nawet sztuki, odczuwany jest bardziej z laski niz grant, ktory dla naukowcow jest czyms regularnym, rutynowym. Naukowcy staraja sie o grant, a o zasilek, to tylko kiepscy. Troche zartuje, ale takie jest moje odczucie roznicy i ta roznica wydaje mi sie dostatecznie pokazna, by nie uwazac, ze "zasilek" czyni "grant" niepotrzebnym. Wlodek
fraszka
On Wed, 19 Apr 2000 22:10:59 -0700, Oxymoron Glowacki [EMAIL PROTECTED] wrote: Pessach 2000 [...] - W.G. Fraszka: pomiedzy linijkami zyje cieplutko jak menda miedzy poldupkami Wlodzimierz Holsztynski
Marek Szymanowicz nie zyje
Przed poltora miesiaca, 2 marca, zmarl tragicznie, z wlasnej reki, Marek Szymanowicz. Dziekuje S.Z. za trud poinformowania mnie o tak smutnej wiadomosci, ktora z wielu powodow mnie poruszyla. Marek byl mlodszym bratem geniusza Wlodka Szymanowicza, ktory zmarl tragicznie w wieku 20 lat. Kiedy umieszczalem wiersze Wlodka w internetowej witrynie Red Frog (niestety od ponad roku juz nie funkcjonuje), to zawsze copyright przypisywalem Markowi. Wlodek Szymanowicz pisal wspaniale wiersze, ktorymi moze chlubic sie polska literatura, ale przede wszystkim byl artysta-malarzem i grafikiem. Marek, jeszcze wyzszy i przystojniejszy od swojego starszego brata, choc nie mial talentow artystycznych, ani brata ostrosci intelektualnej, to jednak potrafil ciekawie opowiadac o swoich przezyciach i przygodach, mial wyrazny dar gawedziarza. Zostala po Marku corka w Polsce. To chyba cala zyjaca blizsza rodzina dwoch braci. Pamietam ich samych miedzy innymi jako dwoch malych berbeci, tak zaabsorbowanych w rozrabianiu, ze swiata nie widzieli :-) -- Wlodek Holsztynski
Sztuka myslenia -- dwa latwe pytania i odp na rownie latwe trzecie
(Nawzajem serdecznie pozdrawiam Pana Czeslawa Piaste). -- W szkole ucza, ze liczba pierwsza, to liczba naturalna, wieksa od 1, ktora dzieli sie bez reszty tylko przez 1 i przez siebie. Pytanie: dlaczego 1 nie zalicza sie do liczb pierwszych? (Przeciez tez dzieli sie bez reszty tylko przez 1 i przez siebie). Chodzi mi o sztuke myslenia, a nie o sztuke, na przyklad, zartowania. Odpowiedz powinna byc uzasadniona w sposob zasadnicy, powinna pokazac zrozumienie, a nie "inteligencje". Jezeli chodzi o dowcipna odpowiedz, to najlepsza/ bylaby elegancka definicja liczby pierwszej w stylu starozytnych Grekow: liczba pierwsza, to taka liczba naturalna, ktora nie jest iloczynem dwoch liczb naturalnych roznych od 1. Wg. greckiej definicji dostajemy te same liczby pierwsze co przedtem, ale gladko, be "sztucznego", a raczej niezgrabnego usuwania 1. To ju jest drobna/ ilustracj/ sztuki myslenia. Rownie waznym i pojeciowo i artystycznie jest to, ze zamiast dzielenia z reszta uzywa prostszego, mianowicie mnozenia, co znowu bylo wazne dla starozytnych Grekow. Liczby pierwsze zwiazane sa z mnozeniem. Nazwijmy je pelniej multiplikatywnymi liczbami pierwszymi. Jakie w takim raie sa addytywne liczby pierwsze? A na trzecie pytanie sam odpowiem. Nawet na trzy sposoby. Pytanie: znajac ilosc dni w kazdym miesiacu (zwyklego roku), ile jest dni w roku? Pierwsza odpowiedz: 31 + 28 + 31 + 30 + 31 + 30 + 31 + 31 + 30 + 31 + 30 + 31 Po 11 dodawaniach, cierpliwie akumulujac odpowiedz, dostajemy 365. Druga odpowiedz: 28 + 4*30 + 7*31 Uzyskalismy znacznie krotsze wyrazenie. Tym razem zamiast 11 operacji dodawania wystarczy dwa razy pomnozyc (co w danym wypadku jest niewiele trudniejse od dodawania) oraz nalezy dwa razy wykonac dodawanie, w sumie tylko 4 operacje (zamiast wczesniejsych 11). Trzecia odpowiedz: kazdy miesiac ma z grubsza 30 dni, w zwiaku z czym wynik brzmi: 12*30 + 7 - 2 Latwo w pamieci policzyc, ze dostajemy 365 (bo 7-2 = 5 oraz 12*30 = 360). Kompresja, to wiedza i zrozumienie. druga metoda byla mozliwa, bo zakladala znajomosc mnozenia. Trzecia metoda jest wynikiem dodatkowej inteligencji. Jest to mikroskopijny przyklad kompresji, gdy porownac go z Nauka/. Wszak Nauka to kompresja swiata. Oczywiscie niewierna. Celem nauki jest zarowno silniejsza (bardziej skrotowa) kompresja, jak i z drugiej strony poprawa jakosci kompresji. Pomiedzy naiwnym pytaniem o ilosc dni w roku, a Nauka/, mamy takie przyklady kompresji, jak znany z Internetu popularny jpeg i mpeg. Itp, itp. Wlodzimierz Holsztynski
Re: Kultura dyskusji (bylo: Kwasniewski na prezydenta)
On Thu, 20 Apr 2000 02:18:37 +0200, Michal Sulej [EMAIL PROTECTED] wrote: [...] uwazam, ze to notoryczne przekrecanie nazwiska pana Borowiaka to zwykle chamstwo, ktore niewiadomo wlasciwie czemu ma sluzyc. [...] Michal Sulej W takim razie zechcij ocenic ordynarne chamstwo swojego podopiecznego, gdy ze dwa-trzy dni temu napisal o Kwasniewskim. Zdecyduj sie, albo-albo. Wlodzimierz Holsztynski
Sztuka Myslenia. Hipoteza erdosa-straussa i egipskie ulamki.
(Ciesze sie, Aniu R., ze sie cieszysz. Pozdrawiam). --- Sztuka Myslenia. Hipoteza Erdosa-Straussa i egipskie ulamki. --- Nie wiem dlaczego Egipcjanie w starozytmnosci przywiazywali szczegolna wage do ulamkow prostych 1/n (gdzie n = 1 2 ... jest liczba naturalna) -- czesto nazywamy je egipskimi. Egipcjanie reprezentowali dowolne ulamki w postaci sumy *roznych* ulamkow prostych (dopuszczali jeden wyjatek, ale mniejsza o to). Na przyklad: 3/5 = 1/2 + 1/10 Matematycy w nowych czasach zajmuja sie wieloma latwymi do sformulowania, a trudnymi do rozwiazania problemami, zwiazanymi z ulamkami prostymi, przy czym sformulowania sa tak rekreacyjnie atrakcyjne, ze az trudno mi sie powstrzymac przed zacytowaniem kilku. Chce jednak, byscie sie skupili teraz tylko na jednym z nich. Chodzi o sumy trzech tylko ulamkow prostych (powtorzenia sa dopuszczone). Wedlug Erdosa i Straussa, takie sumy trzech ulamków prostych przedstawiaja wszystkie ulamki postaci 4/N (N1, liczba baturalna). Oto pierwsze przyklady: N=2: 4/2 = 1/1 + 1/2 + 1/2 N=3: 4/3 = 1/1 + 1/6 + 1/6 = 1/2 + 1/2 + 1/3 (dla N=3 mamy dwie reprezentacje). Wiadomo, dzieki ostrym pomyslom i komputerom, ze hipoteza Erdosa-Straussa jest prawdziwa dla N od N=2 az po N = jakis tam zilion, po wielka/ liczbe/. Jednak nie wiadomo, czy nie istnieje wciaz wieksza liczba N dla ktorej 4/N nie byloby suma trzech prostych ulamkow. Gdy mamy rozwiazanie dla danego N: 4/N = 1/a + 1/b + 1/c to istnieje tez rozwiazanie dla kazdeju wielokrotnosci k*N liczby N: 4/(N*k) = 1/(a*k) + 1/(b*k) + 1/(c*k) dla k = 1 2 ... Poniewaz mamy rozwiazanie dla N=2 i N=3, to mamy juz rozwiazania dla wszystkich parzystych N = 2*k i dla wszystkich podzielnych przez 3, N = 3*k. Wszystkie pozostale liczby naturalne N 1, dla ktorych wciaz chcemy znac odpowiedz, sa postaci: 6*n - 1 oraz 6*n + 1 (kazda liczba naturalna N 1 jest jednej z szesciu postaci: 6*n - 4 6*n - 3 6*n - 2 6*n - 1 6*n 6*n + 1. Poniewaz liczby 6*n - 4 6*n - 2 6*n sa parzyste, a liczby 6*n - 3 sa podzielne przez 3, to pozostaly do rozwazenie tylko liczby 6*n - 1 oraz 6*n + 1). Liczby 6*n - 1 sa wszystkie wsrod liczb 3*n - 1. Mamy dla nich tozsamosc: 4/(3*n-1) = 1/n + 1/(3*n-1) + 1/[n*(3*n-1)] A wiec hipoteza Erdosa-Straussa zachodzi dla wszystkich N = 6*n - 1. Odtad mozemy zajmowac sie wylacznie liczbami N = 6*n + 1. Nawet wystarczy zajmowac sie liczbami tylko pierwszymi N postaci N = 6*n + 1. Ledwie kilka uwag i juz problem ze wszystkich liczb zredukowalismy do jednej szóstej wszystkich liczb, a przy tym nawet do jednej szóstej wszystkich liczb pierwszych (Dirichlet pozwala nam powiedziec, ze w jego sensie scisle do jednej szostej). Wkrotce podam tozsamosc znacznie ogolniejsza niz powyzsza. Teraz zauwazmy, ze pierwszy nierozwiazany dotad przez nas przypadek, to N = 7. Wystepuje on jako drugi w nastepujacej, juz drugiej, nieskonczonej serii rozwiazan: 4/(4*n - 1) = 1/n + 1/[n*(4*n-1)] = 1/(2*n) + 1/(2*n) + 1/[n*(4*n-1)] W szczególnosci, dla N=7 mamy: 4/7 = 1/4 + 1/4 + 1/14 Oprócz powyzszych dwoch tozsamosci dla N = 3*n - 1 i N = 4*n - 1 mozna sformulowac tez tozsamosci dla wielu innych postepow arytmetycznych. Zamiast tego przedstawie tylko jedna wiecej, ale za to ogolniejsza, dla ktorej przypadek postepu arytmetycznego N = 3*n - 1 jest jednym z wielu szczegolnych przypadkow: Niech (dla skrótu) N = 4*n*b*c - b - c. Wtedy 4/N = 1/(n*b*c) + 1/(n*b*N) + 1/(n*c*N) dla dowolnych naturalnych n b c = 1 2 ... Uwaga. Zeby miec szanse na nowe, ciekawe przypadki, to za b c naley podstawiac liczby o roznej parzystosci (by uniknac parzystego, cyli "nieciekawego" N). Podam teraz liste parametrow n lub n b c, ktore godnie z ostatnimi dwoma tozsamosciami indukuja rozwiazania rownania Erdosa-Straussa dla kolejnych liczb pierwszych N = 4*n - 1 lub N = 4*n*b*c - b - c (ponizsza tabele nalezy ogladac, zakladajac czcionke o stalej szerokosci): n| 1 1 1 2 3 2 1 5 6 4 8 5 b| 1 - 1 - - 1 1 - - 1 - 1 c| 1 - 2 - - 2 6 - - 2 - 2 - N| 2 3 5 7 11 13 17 19 23 29 31 37 n| 2 11 12 7 15 8 17 18 2 20 21 b| 1 - - 1 - 1 - - 5 - - c| 6 - - 2 - 2 - - 2 - - - N| 41 43 47 53 59 61 67 71 73 79 83 n| 2 xx 13 26 27 14 3 32 xx 33 17 b| 3 xx 1 - - 1 5 - xx - 1 c| 4 xx 2 - - 2 2 - xx - 2 - N| 89 97 101 103 107 109 113 127 129 131 133 Na tym poprzestane. Nie udalo sie uzyskac rozkladu ulamków 4/97 i 4/129. Niewatpliwie dla dalszych N takich "wyjatków" byloby wiecej