O co walczy Lepper

1999-06-28 Wątek Anonymous

Dla zainteresowanych rzeczywistymi dziesiejszymi problemami Polski
Ciekawy artykul na ten temat znalazlem pod
http://www.businessman.com.pl/

--
Marek Kowalewski
http://www.komarek.w.pl




Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-28 Wątek Anonymous

On 24 Jun 99 at 19:31, Irek Zablocki wrote:

 Andrzej Szymoszek:


 colorparam7F00,,/param On 23 Jun 99 at 17:43, Irek Zablocki wrote:



   Itd, itp, color, param, param, color. Kolega Zablocki jest proszony
 o wyslanie tego w jakims ludzkim jezyku, moze byc nawet niemiecki.

   Andrzej Szymoszek



Re: cola, lato

1999-06-28 Wątek Anonymous

On 25 Jun 99 at 9:26, Irek Zablocki wrote:

 Czys Ty sie Szymoszku Andrzeju wody z Odry napil, ze takie
 brednie wypisujesz?! :-))

Nie, ja powaznie pisze. Najzupelniej. Wiesz, mam przewod
  pokarmowy z PCV, to...

 Ja od chemikow z prawdziwego zdarzenia
 slyszalem, ze cola i wodka to najgorsze, co moze byc.

No wiec sa wsrod nas rozne szkoly. To tak jak w medycynie,
  dawac antybiotyki albo nie dawac. Poza tym jestem fizykiem.

 Gdybys
 sie nie szczypal i posadzenia o "wspolne biesiadywanie" nie bal i
 z Kola sie raz dobrej wodki napil, pod zakusku - to rzeczy, jak
 powyzsze bys nie popelnial. ;-)

Pijalem. Tyle ze nie z Kola, predzej z Sasza. Ale on juz teraz
  Polak. Z Kazachstanu, no.

 Mnie od malenkosci w kunszcie
 rozprowadzania spirytusu szkolono i Dziadzio by mnie z domu
 precz wygnal, gdybym spirt z cola jakakolwiek mieszal.

Konserwatysta. A tu trza isc z postepem.


 Tak Ty sie
 opanuj i daj sobie na wstrzymanie i przestan po drutach takie
 herezje posylac. Swoim wychowynym na makdonaldach i koli
 studentom mozesz.

Dobra. Dawaj Ute do sluchawki. Halo, Uta, czesc. Sluchaj,
  co On sie tak do mnie dostawil z ta kola?

 Ot co! Czy Ty dereniowke probowal, a
 nalewke na dzikiej rozy, szypszyna inaczej zwana, ha?! A juz nie
 ma wyborniejszej, jak na owocach tarniny. O wisniowce nie
 wspomne, bo to w kazdym polskim domu mus.

Moja pani od polskiego w podstawowce mowila, ze w kazdym polskim
  domu "Pan Tadeusz" mus. A ja nie mialem. Wtedy jeszcze. Jak byl
  poploch, ze w bibliotece szkolnej zabraklo, to pani byla
  niewzruszona: "w kazdym polskim domu..." itp. Teraz porobilo sie
  tak, ze wiecej ludzi "czyta" niz czyta. Choc nie wiem, czy
  akurat wisniowke. A te ksiazki...Ladnie  wydane, fakt, ale
  same poradniki, jak zyc, jak kochac, jak sie do internetu
  podlaczyc. Na polkach osobno literatura piekna, osobno lektury
  szkolne, choc to tez literatura piekna. A lektury tez
  sa zastepywane przez takie wyciagi z nich, streszczenia,
  bryki...Cholera, nikt nic nie czyta. A coraz wiecej
  ludzi, i to nastolatkow, "czyta".

 Bij sie w piersi, lata i jesieni czekaj, tradycje podtrzymuj i pisz, jak
 wyszlo a najlepiej zapros, zebym sie sam przekonal.

Bije sie w piersi za propagowanie alkololizmu (czytaj: wodka
  z kola). Zaprosic zaprosze, ale trzeba najpierw do Polski
  przyjechac, do Wroclawia, czy tam do tej Twojej Pierdzielawy*)


 Irek

   Andrzej

  *) Pierdzielawa- dolnoslaskie Trojmiasto (Pieszyce, Dzierzoniow,
 Bielawa).



Re: Dwuglos o wicepremierze

1999-06-28 Wątek Anonymous

Polska na pewno normalnieje, bo wiadomoscia dnia sa
wybory prezesa PZPN :-)
Nie, nie Dziurowicz, ale zostawie przyjemnosc naszemu
komentatorowi sportowemu.

Witold Owoc



Re: Lenin bez nogi

1999-06-28 Wątek Anonymous

Nie bez kozery nalezaloby takze przypomniec mlodziezy o malowaniu rak
krwawego Felusia na czerwono. Mam oczywiscie na mysli pomniki w Warszawie i
w Katowicach. Tam tez nie znaleziono sprawcow-:
Wilhelm Glowacki
==

At 09:52 PM 6/26/99 , you wrote:
Mlodziezy dodam, ze informacja o tym fakcie byla scisle
strzezona tajemnica panstwowa. Czyli nie tak jak teraz,
ze sa reportaze telewizyjne, radiowe i gazetowe o duzo
mniejszych wybuchach. A wtedy nic. Byl zakaz cenzury i
nie wolno bylo nic pisac.

Witold Owoc




Filozofowanie o cenzurowaniu pornografii

1999-06-28 Wątek Anonymous

Kiedys przed laty cenzura wprawiala w stan przygnebienia nie tylko
uczonych mezow, ale takze zwyklych smiertelnikow. Dzisiaj, kiedy
panuje moda na przemoc i pornografie w srodkach masowego prze-
kazu, w stan przygnebienia wprawia coponiektorych brak cenzury.
Znalazlam ciekawy material na ten temat, ktory warto przeczytac.

Oddajmy glos filozofom.

Na poczatek obszerne fragmenty przemowienia prof. Leszka Kolakow-
skiego wygloszonego na otwarcie 66. Swiatowego Kongresu PEN Clubu
w Warszawie [zrodlo - Gazeta Wyborcza, 19.06.1999 r.] :

  Moze sie wydac dziwne, ze pod koniec wieku, w ktorym zdarzy-
  lo sie tyle potwornych nieszczesc spowodowanych zniesieniem
  wolnosci obywatelskich, lacznie z wolnoscia slowa, w rozmaitych
  ustrojach, czy totalitarnych, czy po prostu despotycznych, slyszy
  sie coraz wiecej glosow, ktore domagaja sie przywrocenia cen-
  zury. Tym razem nie po to, zeby siac obowiazkowa ideologie
  polityczna lub tlumic opozycje, ale po to, zeby nas chronic przed
  szczegolnie zlosliwymi demonami naszych czasow, gloryfikacja
  przemocy i pornografia.[...]

  Skoro szkodliwe skutki przemocy i pornografii nie budza watpli-
  wosci, a kontrargumenty sa nieprzekonujace, czy mamy prawo
  domagac sie przywrocenia instytucji cenzury w cywilizowanym
  swiecie ?

  Niekoniecznie, i nie tylko z tego powodu, ze obowiazujace defi-
  nicje prawne sa tak trudne do ustalenia, ale przede wszystkim
  dlatego, ze juz teraz nie da sie prawie cenzury narzucic z przy-
  czyn technicznych, a niebawem bedzie to jeszcze trudniejsze.

  Mozna, do pewnego stopnia, poddac w jakims kraju cenzurze
  telewizje publiczna, co sie nawet robi, ale wobec gigantycznej
  sieci, jaka tworza setki kanalow telewizyjnych, ktore latwo od-
  bierac w kazdym prawie miejscu swiata, proby narzucenia za-
  sad moralnych w telewizji i Internecie wydaja sie po prostu bez-
  skuteczne. Byloby to jeszcze wykonalne, gdyby mozna bylo
  sprowadzic nasz swiat do poziomu despotycznych i barbarzyn-
  skich ustrojow, komunistycznych lub islamskich. Prawdopodo-
  bienstwo powrotu do takiego stanu rzeczy, ktory wymagalby
  unicestwienia niemal calej infrastruktury technologicznej, jest
  jednak niewielkie.[...]

  Tak, czy owak, trudno sobie wyobrazic, zeby wspolczesny
  swiat mogl sie zaopatrzyc w srodki techniczne umozliwiajace
  cenzure, ktora nie dopuszczalaby gloryfikacji przemocy ani
  pornografii, nie naruszajac jednoczesnie podstawowych wol-
  nosci obywatelskich. Nawet gdyby takie srodki byly dostepne,
  jest malo prawdopodobne, zeby ich zastosowanie zyskalo
  wystarczajace poparcie spoleczne, nie jest tez pewne, czy
  byloby bezpiecznie je zastosowac.

  Latwo dostrzec konflikt wartosci. Z jednej strony rzucaja sie
  w oczy szkody dla zdrowia umyslowego i moralnego mlodziezy
  i dzieci. Z drugiej strony mowi sie nam, ze kazdy ma prawo
  wyboru. Czy kazdy? Nie. Male dzieci nie maja zadnych praw
  z tego prostego powodu, ze trudno miec jakies prawa, nie
  mogac ich jeszcze zrozumiec. Relacje miedzy prawami i obo-
  wiazkami nie sa symetryczne.[...]

  Haslo "prawo wyboru", sformulowane bez zadnych ograniczen,
  jest absurdalne z powodow natury bardziej ogolnej. Mamy pra-
  wo wyboru jedynie w ramach ograniczen mianowanych przez
  prawo. Nie mam prawa wyboru we wszystkim. Trzeba tylko
  zadac sobie pytanie, czy takie prawo mozna uzasadnic.

  Byc moze, ale biorac pod uwage, ze nie mozna go narzucic
  z powodow technicznych, lepiej go nie wprowadzac  (moze
  warto jednak sprobowac zakazu prawnego dla szczegolnie
  odrazajacej formy pornografii, jaka jest pornografia z wyko-
  rzystaniem dzieci ? [...]

  Przeciw absurdom, fanatyzmom, klamliwym propagandom
  mamy tylko bron edukacji. Niestety, procesy w kulturze, ktore
  wydaja sie nam tak niebezpieczne, redukowanie naszych
  zainteresowan do tego, co sprawia, ze zycie jest zabawniej-
  sze i obfitsze w dobra konsumpcyjne, pogarda dla wartosci
  tradycyjnych, dla prawdy, dla bezinteresownej wiedzy, o ile
  nie powiekszaja one naszych bogactw i nie oferuja rozrywek
  - wszystko to podwaza te wlasnie systemy edukacyjne, ktore
  moglyby stanowic antidotum. Mamy wiec do czynienia z sa-
  monapedzajacym sie mechanizmem.

  Czy mozna wyobrazic sobie odwrot kultury w kierunku rewa-
  loryzacji, przywrocenia samego pojecia prawdy? Czy mozna
  uleczyc nasze spojrzenie na swiat, przywracajac mu jego
  dawna wrazliwosc?

  Mysle, ze to jest zawsze mozliwe, jezeli znajdzie sie dosc
  ludzi, ktorzy beda sie starali zachowac antyczne filary edu-
  kacji, umilowanie wiedzy dla niej samej, radosc z poznania
  dla poznania, radosc z matematyki, bo uczy nas ona, co to
  znaczy dowodzic, co sie zowie dowodzeniem jakiejs prawdy,
  bez pytania o jej praktyczne zastosowania, historie, bo po-
  przez naszych przodkow ukazuje nam nasza brzydote i na-
  sze piekno. Tak, mysle ze jest to mozliwe, zwazywszy na to,
  ze krytyka naszej cywilizacji ludycznej narasta i coraz wiecej
  widac niepokoju co do naszych przyszlych 

Rabin i tradycja

1999-06-28 Wątek Anonymous

Oto fragment artykulu Jacka Kuronia w sprawie wypowiedzi rabina Jos-
kowicza na spotkaniu z Janem Pawlem II [Gazeta Wyborcza 23.06.1999] :

  [...]
  Atak [na rabina Joskowicza - M.Z.] rozpoczely wladze Zwiazku
  Zydowskich Gmin Wyznaniowych ("Gazeta" z 12-13 czerwca):
  [...] Do tej wypowiedzi dolaczyl komentator "Gazety" Marek Bey-
  lin [...]

  Prawda, najglosniej zaatakowali zachowanie rabina Joskowicza
  czlonkowie prezydium Zwiazku Gmin Wyznaniowych Zydowskich.
  Rozumiem ich, choc trudno mi byc wobec ich zachowania wyro-
  zumialym. Oni sa mlodzi i w swiecki sposob wyksztalceni. Przede
  wszystkim zas wiedza z tysiacletnich dziejow Zydow w rozprosze-
  niu, ze jesli uraza sie uczucia religijne olbrzymiej wiekszosci oto-
  czenia, to trudno zyc i wychowywac dzieci w ojczyznie pobytu.
  Skoro jednak mlodzi nie moga, czy nie chca prosic, tym bardziej
  musi to zrobic za nich starzec.

  Oczywiste jest, ze jesli niektorych poboznych Zydow obraza obe-
  cnosc krzyza w naszej wspolnej przestrzenii sakralnej, to wszystko,
  co mowia i czynia w tej sprawie, obraza niektorych poboznych
  chrzescijan. I nie nalezy pytac, ile osob jest po ktorej stronie,
  bo przeciez wiemy, ze wartosci (sacrum) nie moga podlegac
  glosowaniu.

  Nawet jesli rabin Joskowicz - ktory w dzien po "postanowionym
  juz wczesniej zdjeciu go z funkcji" wyjechal do Jerozolimy - byl
  ostatnim Zydem tej formacji w Polsce, to i tak Auschwitz jest swie-
  tym miejscem dla wszystkich Zydow na swiecie, jak zreszta dla
  wszystkich Polakow. I nie tylko dla nich. Wlasnie na tym nara-
  stajacym w ostatnim stuleciu poczuciu jednosci dziejow ludzkich
  polega najwazniejsze wyzwanie wspolczesnosci. [...]

A ponizej istotna czesc komentarza pani Heleny Datner do artykulu Jacka
Kuronia [GW, 28.06.1999 r.] :

  [...]
  Twoj tekst, Jacku, nalezy do tekstow pieknych, bo najpiekniej
  i najodwazniej motywowanych: bierzesz w obrone przed opinia
  publiczna bezbronnego - w Twym mniemaniu - starca, "innego"
  (przez stroj, jezyk chocby) czlowieka, ktory jest w Twoich oczach
  obronca sprawy dla niego podstawowej, a w tym spoleczenstwie
  beznadziejnej. Czlowieka straszliwie samotnego, bo i przez swoich
  opuszczonego, a moze nawet zdradzonego... jedynego, ktory
  mial odwage powiedziec cos, co dawno juz powinno zostac po-
  wiedziane.

  Szanuje i rozumiem Twoje motywy, zaluje jednak bardzo, ze
  dales posluch jednej tylko stronie.

  Po pierwsze, rabin Joskowicz znalazl sie blisko Papieza tylko
  dlatego, ze mienil sie reprezentantem polskich Zydow. Otoz ta
  legitymacja dawno juz zostala mu odebrana, a nasza slabosc
  - slabosc Zwiazku Gmin Zydowskich - polega na tym, ze nie
  bylismy w stanie efektywnie podziekowac rabinowi Joskowiczowi,
  ktory z uporem nie chcial nas opuscic.

  Po drugie, i najwazniejsze - nie zawsze Zydzi krytykujacy innych
  Zydow robia to ze strachu przed spolecznymi konsekwencjami,
  bo sie boja, ze spoleczenstwo sie obrazi lub, co gorsza, ich
  pobije...

  Czasem Jacku, i Zydzi krytykuja innych Zydow, bo tak im dyktuja
  ich glebokie przekonania, wrazliwosc i wlasna koncepcja bycia
  Zydem. Konflikt z rabinem Joskowiczem nalezy do tej wlasnie
  kategorii. Znalam madrych chasydow. I to jest moja tradycja
  i historia. Takiej tradycji - w wydaniu rabina Joskowicza - nie chce.
  Ty, zdaje sie, tez z tradycji polskich wybierasz... Zechciej nie
  zarzucac nam z tego powodu tchorzostwa.

  Po trzecie, nie najwazniejsze: sprawa z Joskowiczem wszystkim
  przeslonila to, co sie dzialo na Umschlagplatzu (zadna gazeta nie
  zamiescila modlitwy Papieza). A szkoda.

  Po czwarte, bardzo wazne: rzeczywiscie, sprawa krzyza na zwiro-
  rowisku nie jest rozwiazana. Oswiadczenie prezydium Zwiazku
  Gmin mowilo o tym wyraznie.

Poland-L  zamiescila tresc papieskiej modlitwy na Umschlagplatzu.
Pani Datner sie myli. Nie jest tak zle. Modlitwe w calosci zamiescil tez
ogolnopolski dziennik "Zycie".


Malgorzata



Porozmawiac o depresji (c) - inni a moje pisanie

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

   (jak inni widzieli moje pisanie)



"Pisalas  prawdopodobnie po polsku,  a  wiec  personel  nie
mogl miec pojecia o tym, co piszesz. Czy interesowano sie tym?"

Widac  przewidzialam to pytanie, bo odpowiedzialam  juz  na
nie w "Krzywym zwierciadle":
:-)))

"No  i  jest  jeszcze  w  tym  specjalnym  korowodzie  typow
"Grafomanka   -   Kawoszka".  Baba  w  srednim   wieku,   dosyc
sympatyczna,  tylko  zapewne zbyt podekscytowana,  roztrzesiona
i do tego niesamowicie wscibska.
Paraduje  nerwowo korytarzami, kreci sie w te i z powrotem,
wprowadzajac w wypracowany lad i wysmienita organizacje kliniki
niepotrzebny zamet. Wszyscy juz sie smieja, ze gdy  przechodzi,
robi soba wiatr. Nieodlaczny papieros w gebie, wdzieczy sie lub
wykloca o kazdy dodatkowy lyk kawy, a poza tym gryzmoli  kartki
w  jakims tylko sobie znanym jezyku cale Boze dnie. I to jestem
ja.
Z  tym pisaniem jest smiesznie. To znaczy, inni smieja  sie
ze  mnie. Zreszta jak zwykle tutaj, bez specjalnej zenady. Jest
w  tym  bezsprzecznie  moja wina, gdyz juz  na  samym  poczatku
popelnilam w zwiazku z pisaniem strategiczny blad.
Samego faktu nie daloby sie ukryc, a zreszta dlaczego  niby
mialabym  sie  ukrywac.  Moglam  jednak  zatrzymac  dla  siebie
pamietnikowy   charakter  mojej  opowiesci.  Opowiesci,   ktora
dotyczy  nie  tylko  mnie,  ale i wszystkich  ludzi  stad.  Juz
niechby  dalej  mysleli, ze mam amanta w swoim  odleglym  kraju
i  do  niego  tak  wypisuje  teskne, czule  listy.  Chociaz  ja
i amant, tez cos.
Wszyscy  sa mocno zaintrygowani moim uporczywym bazgraniem.
Nie  daja  mi  spokoju  i z ironia dopytuja,  czy  jest  w  tej
historii mowa rowniez i o nich. W moje potwierdzenia oczywiscie
nie  wierza  i  nawet nie przypuszczaja, ze razem  ze  mna,  ze
wszystkim,  co  tu  przezywam, z koniecznosci,  przewijaja  sie
w   tych  wspomnieniach.  Zdziwiliby  sie  zapewne,  mogac  sie
faktycznie  na  tych  kartkach  odnalezc.  Niektorzy  na  pewno
zdolaliby  sie  tu  rozpoznac, mimo  ze  jest  to  tylko  mocno
nieporadne i subiektywne ich odbicie. Chyba zeby woleli udawac,
ze to wcale nie oni, ale to juz zupelnie inna sprawa.
Bo  lekarze  nie  tyle  sie  smieja,  co  raczej  tym  moim
pisaniem  frasuja,  jakby zbijalo ich  ono  z  pantalyku.  Cala
sprawe  traktuja  powaznie  i z duza rezerwa.  Bardzo  nieufnie
ipodejrzliwie   podchodza   do   tak   niewinnej   skadinad
dzialalnosci. Wesza, co sie moze za nia kryc.
Moze  zaczynaja  sie  obawiac, ze przypadek  jest  znacznie
powazniejszy, bardziej skomplikowany niz beztrosko diagnozowali
do tej pory. A jesli to cos zupelnie innego? Juz nie jakas tam,
byle  jaka  depresja,  ale  byc moze grozna  schizofrenia  wraz
z  neurastenicznym rozszczepieniem jazni? Symptom  jest  bardzo
znaczacy.  Saduja mnie wiec i myszkuja. Co bardziej  empiryczni
siegaja  nawet po te zapisane kartki, wslepiajac sie w nie  jak
kura  w  gnat.  Musza dac za wygrana, choc robia  to  stanowczo
niechetnie.  Dla  nich jest to tylko bezsensowny  szyfr  liter,
wiedza  jednak,  ze gdyby mogli rozgryzc takie  chore  wypisane
byle co, mieliby swoja diagnoze jasna jak slonce. A tu nic.
Mimo  wszystko, wyglada to im chyba jednak na schizofrenie.
Robia  nade  mna strasznie ponure miny.  Mieli tu  juz  roznych
"Napoleonow", "Chrystusow". Raz nawet byla "Tiereszkowa", a  ta
tutaj chce odgrywac role drugiej Sagan. Nawet psychiatrzy  moga
sie   juz   czuc   troche   zmeczeni  niekonczaca   sie   lista
paranoidalnych  postaci. Niech bedzie  do  kompletu  "Saganka",
diabli z nia.
Trzeba   jednak   taka   rozdwojona  baczniej   obserwowac.
Nalezaloby  takze zmienic cala psychoterapie, repertuar  lekow.
Czy aby nie jest za pozno? Sadzac po ilosci nabazgranych stron,
choroba  wyglada  na mocno juz zaawansowana, daleko  posunieta,
musiala poczynic w mozgu niebywale szkody. Dementia praecox jak
wol."





Magdalena Nawrocka
http://www.geocities.com/Paris/9627



Porozmawiac o depresji (a) - czy o niej mowic

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

(po co i do kogo o niej mowic)




"Jaki  postawilas sobie cel, piszac owa ksiazke, do kogo przede
wszystkim ja adresujesz?"

Pytasz,  jaki byl cel tego pisania. Wlasciwie, przynajmniej
z  poczatku, nie bylo zadnego celu, a jedynie jakis  wewnetrzny
przymus.  "Krzywe  zwierciadlo" napisalam  doslownie  na  zywo.
Powstalo   ono,  do  dzis  nie  rozumiem,  w  zaduchu   kliniki
psychiatrycznej w czasie mojego tam pobytu. Pamietam,  jak  nie
majac   nawet  papieru  do  pisania  (dwa  tygodnie  kompletnej
izolacji  od  otoczenia - kuracja snem), gryzmolilam  w  jakims
zapamietaniu i z absolutnym przeswiadczeniem, ze tylko to  moze
mnie  jeszcze uratowac moje obserwacje i odczucia  na  rozowych
karteluszkach  toaletowego papieru. Zebralo  sie  tych  chorych
gryzmolow przepastne pudlo i zdrowa juz glowa musiala je  tylko
troche  uporzadkowac,  uladzic, by  "Krzywe  zwierciadlo"  bylo
gotowe.  Chyba wlasnie dzieki tym wariackim warunkom, w  jakich
powstala,   ksiazka   niezle   oddaje   atmosfere   kliniki   i
autentycznosc tamtych przezyc.

W  swietnie zorganizowanej, prywatnej klinice, w jakiej sie
znalazlam  goraco  zachecano  do roznych  terapii  zajeciowych:
rzezba,  malarstwo,  basen,  gimnastyka.  Nic  mi  z  tego  nie
pasowalo. Jedyne, co umialam robic, pozostajac zreszta wciaz  w
samotnosci,  co  wtedy  bylo jeszcze bardzo  wazne,  to  pisac,
przelewac na papier wszystko, co przewijalo sie w mojej  chorej
glowie. Rozprawiac sie z sama soba, ale i natlokiem szokujacych
obserwacji  i  wrazen, ktore atakowaly mnie z zewnatrz  -  inni
pacjenci, personel, cala atmosfera prawdziwego "wariatkowa".

Te potrzebe pisania tak wspominam:

"Kontaktow  towarzyskich nie mam wiec zadnych,  czytac  nie
moge, obowiazuje mnie zakaz wizyt, nie zabralam radia ani  kart
do  ukladania  pasjansa.  Wisielcza beznadzieja.  Pozostaje  mi
tylko  jedno, co mnie jeszcze jakos wciaga, zajmuje i  jest  to
pisanie.  Chociaz i tu podobnie jak z lektura mam  dosyc  spore
trudnosci. Tworcza impotencja, jak nic.
Pisze  troche  w ciemno. Formulowanie mysli  przychodzi  mi
z  oporem, czesto sie gubie, powtarzam. Nie baczac na skladnie,
bazgrze  byle  co. Przelewam na cierpliwy papier po  prostu  to
wszystko,  co akurat przewija mi sie w glowie. Zadnej  obrobki,
nic.  Nie  mowiac  juz  zreszta o  ortografii  i  desperackich,
usilnych  staraniach,  aby chociaz mniej  wiecej  zmiescic  sie
w niklych liniach pokratkowanego papieru.
Tyle  tylko,  ze  mnie wlasciwie nic nie obchodzi,  czy  to
bedzie  odczytywalne,  czy nie. Mam w nosie  odbiorce,  chocbym
miala nim byc tylko ja sama. Po prostu czuje potrzebe, a raczej
jest  to  jakis  wewnetrzny przymus, aby dac  upust  skolatanym
myslom,  meczacemu klebowisku uczuc w jakiej  by  to  nie  bylo
formie. Musze je gdzies przekazac, przeslac, tak jakby z siebie
wypluc.  Dorazna wiwisekcja, amatorska psychoterapia na  wlasny
uzytek. Ktos powie - swoisty egzorcyzm i tez bedzie mial racje.
Wlasnie  jak  zlego ducha wypedzam tym pisaniem  czarne  mysli,
rozpraszam mroczne nastroje. To naprawde przynosi mi  ulge.  To
tak  jakby zwerbalizowanie pewnych przezyc, czy odczuc w jakims
sensie  je  unicestwialo, a w kazdym razie wyciszalo,  tlumilo.
Jak  gdyby te bolesne aktualne przezycia odsuwaly sie, oddalaly
sie  ode  mnie  w  dosc  smutna wprawdzie,  ale  juz  niegrozna
przeszlosc.  Podobnie  jak  w  gramatyce  zastosowanie  pewnych
regul,   uzycie  odpowiednich  koncowek  pozwala  forme   czasu
terazniejszego zmienic na tryb dokonany w czasie przeszlym.
Daj  Boze, aby spelnilo taka role to moje bazgranie.  Niech
dzieki  niemu  cala  smutna  terazniejszosc,  wszystko  to   co
doprowadzilo mnie pod drzwi tej kliniki rozwieje sie, przebrzmi
juz  wreszcie  jako  nieaktualna,  dokonana  przeszlosc.  Niech
stanie  sie  wspomnieniem,  dajac szanse  przyszlemu,  lepszemu
wreszcie  zyciu. I oby jak najpredzej, bo jestem  juz  u  kresu
sil."

Samo   wiec  pisanie  wyniknelo  z  czysto  egocentrycznych
pobudek.  Podzielenie sie z innymi tym bolesnym doswiadczeniem,
jakby mnie wyzwolilo i przynioslo niespodziewana ulge. Widac za
dlugo  zylam  w izolacji i w wewnetrznym zakleszczeniu,  duszac
sie jednoczesnie takim problemem, bedacym niemal tabu. I wiesz,
co  Ci powiem? Odkad przerwalam te bariere milczenia, nagle sie
okazalo,   ze   jest  niespodziewany  odzew.  Zewszad   zaczeli
manifestowac  sie rozni ludzie, ktorzy blizej lub dalej,  mocno
lub  tylko  posrednio maja lub mieli do czynienia  z  depresja,
przezyli  to samo lub wciaz borykaja sie jeszcze z ta  choroba,
zyjac  w przekonaniu, ze tylko im przytrafia sie ta druzgoczaca
niesprawiedliwosc.

A  jestem ja, i jest jeszcze wielu, ktorzy tylko po  prostu
nie  smia,  obawiaja  sie lub moze nawet  sie  wstydza  do  tej
choroby  przyznac.  I to by byli, zgodnie  z  moja  dzisiejsza,
zdrowa  juz na szczescie swiadomoscia, adresaci tego  przekazu.
Cos  w  tym stylu - popatrz 

Porozmawiac o depresji (b) - wentyl

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

  ("wentyl")




"Czy   nie   sadzisz,  ze  to  Twoje  pisanie  pomoglo   Ci   w
wyzdrowieniu?"

Chyba   masz   racje.  Kazda  choroba,  a  juz  szczegolnie
psychiczna,  rozwala czlowieka od srodka,  dusi  i  przygniata.
Konieczny  jest wentyl. Psychotropy lagodza napiecie,  niweluja
leki  -  wspomagaja reorganizacje zaburzonej osobowosci, jednak
cala   "brudna  robote"  wewnetrznych  porzadkow  musi  dokonac
wczesniej  czy  pozniej sam pacjent. A zeby tego  dokonac  musi
zaczac  "gadac". Ze soba samym, z psychoterapeuta,  z  sasiadem
wariatem,  z  milionami z podestu - niewazne, wazne  tylko,  by
wreszcie puscil farbe.:-)

I  tu  sie  rodzi  ekspresja -  jaka  by  nie  byla!  Poeta
wykrzyczy  sie  w  metaforach, w naladowanych emocja  myslowych
skrotach,  ten,  ktory  zlapie  za  pedzel  odmaluje   czarnego
nietoperza zionacego ogniem, z oszalalymi slepiami i  z  ogonem
zapetlonej  spirali, "rzezbiarz" uwali kupe i zatytuluje  swoje
dzielo  np. "ja" albo "swiat" - i to jest ta kwintesencja,  ten
psychiczny  zadzior,  ten  bol  wreszcie  jakos  tam  z  siebie
wypluty. Forma krzyczaca symbolami. Ten wentyl. Wentyl -  jakby
przyzwolenie na dialog, a wiec szansa na poczatek konca?

Rozmawialiscie  tu  niedawno o ekspresji ludzi  psychicznie
chorych.   Padlo   oskarzenie,  a   moze   tylko   argument   -
okropienstwo, brzydota. No tak, ale w tej brzydocie  tkwi  cala
obnazona  prawda. Prawda o chorobie i ludzkim cierpieniu.  Mnie
tez  dawano  wielokrotnie do zrozumienia, ze  moj  wizerunek  z
"Krzywego zwierciadla" nie jest wcale sliczniutki, ze moze  byc
wykorzystany przeciwko mnie. No pewnie, sliczniutki to ten  moj
autoportret   nie   jest,   bo  takim   byc   nie   moze.   Nie
najsliczniejsza jest grzaska, smierdzaca studnia.  Za  to  jest
prawdziwa.Nawetnie   mysle   sieprzedkimkolwiek
usprawiedliwiac, a tym bardziej wstydzic, ze mialam niefart, by
do tej studni wpasc.


"A  jak  teraz patrzysz na ten tekst, jakie obecnie ma  on  dla
Ciebie znaczenie?"

   Jesli   o  mnie  chodzi,  ten  tekst  pozostaje  jedynie
utrwalonym  zapisem. Pisanie spelnilo swa role wtedy,  gdy  sie
dokonywalo,   teraz  juz  dla  mnie  samej  nie  ma   wiekszego
znaczenia.  Tak  czy  inaczej  pamiec  tamtego  koszmaru   zbyt
bolesnie  i  gleboko  wdarla sie w  moja  psychike,  bym  mogla
kontynuowac  zycie, najspokojniej ignorujac cala te  okaleczona
przeszlosc.

Zignorowac  sie  nie. Pamietam, i dobrze, ze  pamietam.  Bo
nie   jest   to  -  wbrew  wszelkiej  logice  -  jedynie   zla,
czarnowrozbna,  destruktywna pamiec. Pamiec  tego,  co  mi  sie
przytrafilo  i  przez  co  juz w zyciu  przeszlam  okazala  sie
zupelnie  niespodziewanie moim madrym  przewodnikiem,  doradca,
akumulatorem i sojusznikiem. Moze trudno w to uwierzyc, ale tak
jest naprawde.

Nie  raz sie smieje, ze Belzebubowi, temu diablo zlosliwemu
bosowi  piekielnych mocy wykrecilam wcale niezly numer.  Zlapal
mnie  w  te  swoja studnie i po tylu latach musial  byc  butnie
pewny,  ze juz mu sie nigdy nie wykrece. A ja sie mimo wszystko
wywinelam.  Trzeba  bylo  zobaczyc jego  wsciekla,  zawiedziona
gebe.:-)  I  chyba z tej wscieklosci wlasnie dal  mi  poteznego
kopa  w  zadek  na  rozped.  Czesto mowie,  ze  w  moje  zdrowe
nareszcie zycie wyskoczylam jak wystrzelona z katapulty.

To  wrecz  nieprawdopodobne jak wiele w tak krotkim  czasie
osiagnelam.  Majac  czterdziesci  lat,  wszystko  zaczelam   od
poczatku, prawie od zera. Nauczylam sie francuskiego. Przez dwa
lata  z  desperacja  automobilowego  beztalencia  walczylam   z
tutejsza prefektura, by zdobyc francuskie prawo jazdy -  zdalam
za   siodmym   podejsciem!.  Zaliczylam  kilka  kursow,   kilka
przygotowawczych stazy, by uwienczyc je zdobyciem pracy w  moim
umilowanym   zawodzie.  Pracuje  we  wspaniale   zorganizowanym
podparyskim   osrodku   z   ludzmi   uposledzonymiumyslowo,
psychotykami, autystami. Praca jest moja pasja i  chyba  w  tym
wszystkim (poza dziecmi) moim najwiekszym zadoscuczynieniem.

Jestem dumna z siebie. Nareszcie! Nareszcie pozwalam  sobie
na  taka  wobec siebie samej dobra ocene. A nauczyla mnie  tego
depresja,  tego  i jeszcze jakze wielu rzeczy.  Przedtem  bylam
zbyt  samokrytyczna, wrecz samo sie biczujaca - wszystko  mialo
byc  (czytaj: musialo!) i we mnie, i w zyciu piekne, dobre,  co
tam,  doskonale,  doprowadzone nadzwyczajnym chocby  wysilkiem,
jak to nazywam - na zyle, niemal do perfekcji. A zycie nie chce
byc   wcale  ani  idealne,  ani  ze  wszystkim  cacusne,  totez
perfekcjonisci jak i wszyscy ze zbyt duzymi oczekiwaniami  przy
jednoczesnie  zbyt sztywnych kryteriach oceny  pierwsi  dostaja
zyciowego kopa i pekaja najlatwiej.

Depresja to twarda szkola zycia, tak o niej powiem.  Troche
sie  jej  podlizuje, aby juz tylko zostawila mnie w spokoju,:-)
ale  i  faktycznie  tak  tez mysle. Pewnie,  ze  nachodza  mnie
niekiedy  niepotrzebne mysli typu jak 

Porozmawiac o depresji (e) - poczucie winy

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

   (wlasna odpowiedzialnosc a poczucie winy)




"Jak  sie ma do procesu zdrowienia z depresji poczucie  wlasnej
odpowiedzialnosci za swoja chorobe, a wiec poczucie winy?"

Nie  wolno utozsamiac tych dwoch pojec. Odpowiedzialnosc  -
byc  moze  tak - jest potrzebna i wazna, wina - na  pewno  nie!
Wina  chorobliwa,  wina neurasteniczna nie wyzwala  z  choroby,
lecz  w  nia  pograza. W depresji poczucie winy jest przesadne,
nieproporcjonalne i te przesadnosc, nieproporcjonalnosc  trzeba
radykalnie usunac. Jak przegnilego, jatrzacego guza.  Tak  wiec
odpowiedzialnosc i wina sa to wedlug mnie dwa aspekty  zupelnie
rozbiezne, choc oba maja w depresji swoj niebagatelny wydzwiek.

Odpowiedzialnosc  rozumiana  jako  samoswiadomosc,  czynny,
aktywny  proces  w kontrolowaniu, korygowaniu swej  osobowosci.
Fajna  sprawa  takie  wewnetrzne "cugle" i  kazdy  chcialby  je
pewnie  miec. Jedno jest jednak bezsprzeczne - wypuscil  je  ze
swych  rak czlowiek chory. Moment poczucia odpowiedzialnosci  i
wiara  w mozliwosc kierowania wlasnym zyciem przychodzi DOPIERO
w  momencie  zdrowienia, przedtem mialo sie jedynie  chaotyczne
przeswiadczenie, ze wszystko wymyka sie spod naszej kontroli.

Nie  ma  uzdrowienia  bez  przezwyciezenia  poczucia  winy.
Wedlug   mnie   poczucie  winy  jest  najciezszym   brzemieniem
depresji.  Wspolniczka i sprawczyni jednoczesnie!  Dopoki  bede
przekonany, ze to, co mi sie przytrafia jest ZASLUZONA kara  za
moja  moralna  slabosc,  jakie by tam  nie  byly  przewinienia,
duchowe  czy realne "grzechy", nie rusze nawet palcem w  bucie,
by  sie  usprawiedliwiac,  bronic, przeciwstawiac.  Czlowiek  w
depresji to czlowiek z chorobliwa wprost wrazliwoscia  -  jesli
zawinilem,  MUSZE ZAPLACIC. Wiec placi. Placi ulegloscia  wobec
choroby, swoim moralnym, tym "zasluzonym" bolem. Sam przed soba
zatrzaskuje  mozliwosc wyjscia z pulapki. W  jego  pojeciu,  to
przeciez zadna pulapka, a jedynie konsekwencja i okupienie win.


"Wiara  czlowieka, a jego szansa na wyjscie z  depresji  -  jak
Pani widzi ten problem?"

Wiara  czlowieka to bardzo intymna sprawa  kazdego  z  nas,
swiadomie  sie  nad  tym  nie  rozwodze.  Mysle,  ze  na  pewno
czlowiekowi gleboko wierzacemu znacznie latwiej dojsc ze  swoja
psychika  do  ladu. Jednak wydaje mi sie, ze i ateiste  stac  w
psychicznym bolu i na swoisty rachunek sumienia, i przemyslenie
swoich pomylek. Czy sie ze mna Pan zgodzi?


"Czy  dokonal sie u Pani proces duchowego poszukiwania? W jakim
stopniu  to, co Pania spotkalo bylo zalezne od Pani  i  wskutek
czego odeszlo?"

Zapewniam Pana, ze ten proces duchowych poszukiwan  dokonal
sie we mnie i tylko dzieki temu moge dzis rozmawiac z Panem  na
ten  trudny  temat.:) Jestem jednak przekonana, ze  bez  pomocy
medycyny nie byloby mnie najpewniej na te poszukiwania stac.

Czy  depresja byla ode mnie zalezna? W jakims  sensie  tak.
Bylo wiele uwarunkowan: takie, a nie inne dziecinstwo, takie, a
nie inne wychowanie, wpojone wartosci przy pozniejszym duchowym
zagubieniu,   mala  odpornosc  psychiczna,  zbyt   niski   prog
wrazliwosci,  itp. To wszystko mnie dotyczy, czy mialam  jednak
faktycznie na to wszystko jakis znaczacy wplyw?

A  dlaczego  odeszla? Bo nauczyla mnie juz wszystkiego,  co
mogla.   Ze   zycie  ludzkie  jest  jedyne,  niepowtarzalne   -
niewypowiedzianie cenne, i chociaz bywa niekiedy bardzo, bardzo
trudne, mimo wszystko jakze warto zyc.:-)))




Magdalena Nawrocka
http://www.geocities.com/Paris/9627



Porozmawiac o depresji (d) - dlaczego akurat ja

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

 (dlaczego akurat ja?)



"Co  bylo powodem twojej depresji? Slyszalem miedzy  innymi
o   takiej  przyczynie  jak  nieakceptowanie  czegos  w  swoich
uczuciach.  Im  bardziej sie to cos tlumi, tym  wieksza  pustka
powstaje. Co myslisz o takich mechanizmach:
 - agresja do osob bliskich, poczucie wstydu, bezradnosc;
 - pragnienia niezgodne z przyswojonymi standardami;
 - utrata celu w zyciu;
Magdo,  co  mozesz  powiedziec  o  swojej  depresji,  majac
powyzsze punkty na uwadze?"

Agresje  do  osob  bliskich, poczucie wstydu  wynikajace  z
poczucia   winy  i  bezradnosc  widze  bardziej  jako   skutek,
konsekwencje, przejaw choroby, a nie jej przyczynowe podloze.

"Cel",  to  za slabo powiedziane, jest to bardziej  pojecie
dotyczace   konkretnych  zamierzen,  sposobu  na  zycie,   jego
realizacji.  Depresja w swojej destrukcji idzie niewspolmiernie
dalej  -  ona  odbiera sens zyciu! Zyjesz, a raczej wegetujesz,
przestajac   rozumiec,  czemu  twoje  zycie  ma  sluzyc.   Mnie
rozlozyla  smierc  dziecka przy porodzie  w  trzy  tygodnie  po
przyjezdzie  do Francji. Totalny szok, zwatpienie we  wszystko,
powazne zachwianie zbyt watlej zapewne wiary.

Jednak  logika  Opatrznosci jest mimo wszystko  niezbadana.
Po  osmiu latach zmarl nagle na brutalny zawal serca w wieku 34
lat  moj  mlodszy i bardzo kochany przeze mnie brat. I bylo  to
jak  uderzenie o najglebsze i najczarniejsze dno. Znow caly moj
swiat  stanal  na glowie, przewartosciowalo sie  wszystko,  raz
jeszcze  zostalam brutalnie skonfrontowana z problemem zycia  i
smierci.  Zrozumialam  wtedy, ze ja mimo  wszystko  mam  wybor:
wegetowac  czy  zyc.  Byc moze wlasnie wtedy,  w  tej  kolejnej
bolesnej  konfrontacji z bezlitosna, bezwzgledna, nieodwracalna
smiercia  obudzila  sie we mnie wola zycia?  Od  smierci  brata
zaczelam wychodzic z depresji.

"Co  wiesz  o  depresji, jej mechanizmach? Czy leczacy  cie
psychiatrzy  i  psychoterapeuci odkryli przed toba  "podszewke"
tej  choroby? A moze to wcale nie byla depresja tylko tzw.  bol
emigranta?"

I   czego  Ty  mnie  meczysz?!  ;-(  Ja  dzis  moge   tylko
opowiedziec jak ten stan chorobowy przezywalam, czyli  tylko  o
subiektywnie  odbieranych symptomach. Natomiast  sama  diagnoze
choroby   stawiali  zgodnie  liczni  francuscy  psychiatrzy   -
depresja melancholiczna! Co to za licho i skad sie bierze,  nie
wiem  i nie potrafilam tego wydobyc od borykajacych sie z  moja
psychika lekarzy. Podejrzewam, ze dzisiejsza medycyna nie  jest
jeszcze zbyt mocna w ustaleniu przyczynowosci pewnych chorob, w
tym depresji.

Nigdy  nie  bylo  tej choroby u nikogo nawet  z  najdalszej
mojej  rodziny  (kluczowe pytanie kazdego medycznego  wywiadu),
dziecinstwo mialam biedne, ale jesli juz nie szczesliwe, to  na
pewno  normalne, mlodosc troche mniej normalna, bo  w  realiach
"socjalistycznej  paranoi",  ale  przeciez  taka  jak  wszyscy.
Dlaczego  akurat mnie to swinstwo gruchnelo, by mi  odebrac  ze
zdrowego zycia cale dziesiec lat?! Nie wiem. Bylam zbyt  slaba,
zbyt  wrazliwa, zbyt wymagajaca w stosunku do siebie  i  zycia?
Emigracja,  strata dziecka - ten szok odebralam  jako  osobista
kleske,  moj  "perfekcjonizm"  nie  mogl  jej  strawic.  Zawsze
aktywna,  walczaca z przeciwnosciami wobec tak  nieodwracalnego
zyciowego niepowodzenia rozsypalam sie w drebiezgi.

Nie  wiem,  dlaczego zachorowalam ani nie wiem,  za  sprawa
czego   ostatecznie  z  tej  choroby  wyszlam.  Widzialam   tez
niepomierne   zdziwienie  na  gebach   lekarzy   -   tyle   ich
najrozniejszych staran bez skutku, a nagle zaczynam windowac ku
zdrowiu,  nie ogladajac sie na nic. Jakby sie cos odkleszczylo.
Tylko co?...

"Stereotypowo patrzac na twoja chorobe, widzialbym to  tak:
gdy  ktos ma depresje w wieku okolo 40 lat, to jaskrawo  wylazi
kontrast miedzy ambitnymi marzeniami a wynikiem bilansu  zycia,
jaki  robi  sie  w tym czasie. Gdy bilans polowy  zycia  wypada
negatywnie  w porownaniu z wysrubowanymi i perfekcjonistycznymi
oczekiwaniami,  depresja  jest  prawdopodobna.  Zwlaszcza,  gdy
poczucie wlasnej wartosci opiera sie na swoich osiagnieciach."

Male  sprostowanie.  Gdy zapadlam na  depresje,  mialam  31
lat, gdy z niej wyszlam skonczona czterdziestke. Ale i ten wiek
mozna uznac za prog dojrzalego zycia. Mialam juz piecioletniego
synka,  marzylam o drugim dziecku (od dziecinstwa  powtarzalam,
ze  chcialabym  miec siedmioro dzieci!). Bilans  na  pewno  byl
ujemny,  gdyz bez tego nie podjelabym decyzji o emigracji.  Ale
to  jeszcze  byla  walka,  walka desperacka  jak  nigdy  dotad.
Kosztem  ogromnego poswiecenia (rozstanie z rodzina, do  ktorej
bylam  bardzo  przywiazana; o nostalgii jeszcze wtedy  nic  nie
wiedzialam), postanowilam znalezc lepszy, "normalniejszy" swiat
dla dwojga moich dzieci.

"Czy  powiedzialabys  o sobie, gdy  mialas  np.  35  lat  -
zasluguje na milosc, za to tylko, ze jestem?"

Tu  trafiles  w  

Re: Porozmawiac o depresji (c) - inni a moje pisanie

1999-06-28 Wątek Anonymous

I dostaje depresji, przes naciskanie DELETEile jeszcze tych odcinkow
a,b,c,d,e.
Pgodnie
Seweryn



Porozmawiac o depresji (f) - wpasc do czarnej dziury

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

   (wpasc i wyjsc z czarnej dziury)



"Poczatek choroby. To jest bardzo interesujacy moment.  Jak
do tego doszlo, ze wypuscila Pani z rak te, jak je Pani nazywa,
wewnetrzne cugle?"

Trzy  tygodnie po przyjezdzie do Francji stracilam  z  winy
niedopatrzenia  lekarzy  dziecko przy porodzie.  Mowie  na  ten
temat   troche   wiecej   w   felietonie   "Trudne   poczatki".
Autobiograficznym  zapisem  mojej emigracji  jest  ksiazka  "Po
drugiej stronie teczy".

"Co  przychodzi  najpierw - zdrowienie, a za  nim  poczucie
odpowiedzialnosci,  czy  raczej  -  wziecie  odpowiedzialnosci,
czego rezultatem jest zdrowienie?"

OdpowiadamPanu   oczywiscie   jako   bylapacjentka.
Nieskutecznie leczono mnie przez tyle dlugich lat, nieskuteczne
byly  wszelkie  proby,  wysilki  z  mojej  strony,  by  przejac
kontrole  nad  wlasnym  zyciem.  Jestem  osoba  myslaca,  dosyc
inteligentna, o psychice ludzkiej mialam niejakie pojecie,  czy
Pan nie wierzy, ze w tak przeciagajacej sie chorobie usilowalam
zrobic  wszystko ze swojej strony, by sobie pomoc? Wszystko  na
marne!  Dopiero, gdy poczulam sie ogolnie lepiej: poprawa  snu,
powrocenie apetytu, wyciszenie wewnetrzne, stalam sie zdolna do
refleksji, wyciagniecia nieodpartych wnioskow, do konstruowania
zarysu   przyszlego   zycia.  Nie  byl  to   oczywiscie   zaden
jednorazowy magiczny pstryk, byl to zaledwie poczatek  dalszych
wnikliwych poszukiwan i jeszcze brdzo dlugiej drogi.

"Dlaczego  uwaza Pani poczucie winy jako cos bardzo  zlego,
jako  wspolwinowajce  depresji? Poczucie  winy  jest  naturalna
reakcja, jesli zrobilo sie cos niedobrego, prowadzi do  pokuty.
Czlowiek  zaluje, czasem stara sie zadoscuczynic  tym,  ktorych
skrzywdzil,   jesli   jest  to  mozliwe  -  to   oczyszczajacy,
korygujacy mechanizm?"

Ale  mowimy o depresji - chorobie! Co innego poczucie  winy
i  chec  zadoscuczynienia u zdrowego psychicznie  czlowieka,  a
zupelnie  inaczej  to wyglada, gdy czlowiek  zyje  pod  znakiem
wyolbrzymien, samobiczowania sie, wypaczen. Czlowiek chory jest
przekonany,  ze  zrobil i wciaz robi wiele  zlego.  Zaluje  tak
goraco,   ze   juz   chyba   bardziej   nie   mozna.   Chcialby
zadoscuczynic,  chocby  cena  zrezygnowania  z  wlasnego  zycia
(mysli samobojcze). I jest to jak walenie glowa w mur -  co  by
nie  zrobil, wszystko na nic, a nawet jest jeszcze  gorzej  niz
bylo.  Bo  prawda  jest  taka - dopoki  on  jest  zdesperowany,
zrozpaczony, nieszczesliwy, bedzie unieszczesliwial  wszystkich
wokol.  Mowi  Pan  o  pokucie. Depresja jest  chyba  najciezsza
pokuta,  jaka  sam czlowiek moze sobie zadac. To  bol  moralny.
Bol, ktory tak trudno usmierzyc.

"Czy Pani jest ateistka?"

Nie! :-)

"Pomogla  Pani  medycyna.  Czy  ma  Pani  na  mysli   pomoc
farmakologiczna czy psychoterapie?"

To  jest ciekawe, bo sama do dzisiaj nie jestem co do  tego
pewna.   Bylam  poddana  jednemu  i  drugiemu.  Na  psychotropy
wykazywalam wprost niebywala, niezrozumiala odpornosc. Musi byc
cos  dziwnego  w  moim metabolizmie, bo kilkakrotnie  nawet  po
operacji chirurgicznej ku ogromnemu zdziwieniu lekarzy wybudzam
sie  z  narkozy  natychmiast i tak skutecznie,  ze  o  wlasnych
silach  wstaje z operacyjnego stolu. Narkozie poddanna bylam  w
moim zyciu pieciokrotnie i za kazdym razem jest to samo. Kiedys
po  operacji  guza  w piersi w pietnascie minut  po  wybudzeniu
opuscilam pooperacyjny pokoj, by z podlaczona kroplowka zjechac
winda  z  czwartego  pietra  do  przyszpitalnego  ogrodu...  na
papierosa!  Nie  musze  mowic,  co  to  byla  za  panika  wsrod
personelu. :-)

Jest  cos  w  moim  organizmie, co  toleruje  albo  i  moze
odrzuca  srodki farmaceutyczne, pewnie stad tak  dlugo  nic  na
mnie  nie  dzialalo.  Poddano mnie terapii  snem.  Po  konskich
dawkach,  jakie mi podano mialam spac przez tydzien  non  stop.
Nie  spalam nawet w nocy. Kiedys jeden chinski lekarz -  madry,
brodaty  i w kimonie - gdy tylko mnie zobaczyl w poczekalni,  z
miejsca  mi  powiedzial, co mnie do niego przyprowadza  (smierc
brata)   i   jaki  jest  moj  problem  (wielodniowa   calkowita
bezsennosc).  Probowal mnie poddac hipnozie, potem  stwierdzil,
ze  jeszcze nigdy nie widzial kogos, kto by sie przed  nia  tak
bronil.  W  sumie  mnie  uspil,  przepisal  jakies  straszliwie
skomplikowane,   arytmetycznie  dozowane   leczenie.   Wszystko
pomieszalam! Za to zasnelam, by spac bez przerwy ciurkiem pelne
dwie doby.

A   psychoterapia?  Gdy  ja  zaczynalam,  znalam  francuski
jeszcze  bardzo slabo. Nienawidzilam Francji, zatrzasnelam  sie
przed  tym obcym jezykiem, a mimo wszystko z psychiatrami jakos
sie  dogadywalam,  jak  to  nazywam, w sposob  werbalno-migowy.
Lekarze  nigdy  nie  chcieli  na  przyklad  mojego  meza   jako
tlumacza. Moze wiec, teraz tak mysle, nie tyle wazne  jest,  co
sie mowi, co sie z siebie wyrzuca, ale sam fakt, ze zaczelo sie
mowic, ze jest sie wysluchanym? Poszukiwanie, sam 

Re: Porozmawiac o depresji (c) - inni a moje pisanie

1999-06-28 Wątek Anonymous

Steve Pec wrote:

 I dostaje depresji, przes naciskanie DELETEile jeszcze tych odcinkow
 a,b,c,d,e.
 Pgodnie
 Seweryn

Jak sie ma do zaoferowania tylko taki niewydarzony, "dowcipny"
komentarz, to moze lepiej sie powstrzymac i zaoszczedzic innym tego, co
na samemu sie narzeka - uzywania klawisza DELETE?

Alicja Zielinska



Porozmawiac o depresji (h) - czy i jak leczyc

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

  (czy i jak leczyc)



Padl i taki glos na temat depresji:

"Stawiam  teze,  ze  depresja  to  problem  filozoficzno  -
spoleczny,  a  nie wylacznie psychiatryczny czy psychologiczny.
Wszystkie  wiec  tak zwane techniki terapii:  farmakologia  czy
psychoterapia   nie   sa  w  stanie  tak   naprawde   czlowieka
"wyleczyc".  To wszystko leczy objawy. Chyba, ze za  wyleczenie
uwazamy tylko i wylacznie przywrocenie czlowiekowi umiejetnosci
jakiegos  "trwania" w rzeczywistosci. I tylko tyle. Uwazam,  ze
"objawowe"  leczenie  pacjenta pozwoli mu jedynie  zapomniec  i
wyciszyc  go.  Nie  usunie  ono  jednak  podstawowej  przyczyny
takiego  stanu - bolu istnienia i braku sensu istnienia.  Jesli
juz  pomoc  ma psycholog, musi byc on duchowym przewodnikiem  -
troche  filozof,  troche  kaplan. Bez  tego  wszystko  na  nic,
zagubiony czlowiek bedzie gonil w pietke."

Ciekawe  ujecie  i byc moze duzo w nim racji.  Jest  jednak
rzecz, ktora mnie tu bardzo niepokoi. Wyobrazmy sobie, ze  taki
"glos"  trafia  do osoby pograzonej w depresji, osoby  ktora  w
ostatnim odruchu samoobrony decyduje sie szukac u kogos pomocy.
Czyta  taka opinie - wszystkie alternatywy po kolei zatrzaskuja
sie   przed   nia  jako  bezuzyteczne,  oszukancze  nawet.   Ni
psychiatra,  ni  hipnoterapeuta, ni psychoterapeuta,  psycholog
tez  nie, bo jeszcze nie filozof i kaplan... Wiec kto i jak  ma
tej  osobie pomoc?! Ona zgodzi sie z diagnoza, ze zgubila  sens
zycia.  Tylko  jak i przy czyjej pomocy ma go  teraz  odnalezc?
Studiujac  filozoficzne dziela, modlac sie zagorzale, wstepujac
do  sekty, gdzie inni beda myslec i za nia decydowac?!...  Moze
nawet  i  juz to robi, tyle ze wlasnie goni w pietke -  znalezc
utracony sens zycia, nie taka to prosta sprawa. Latwiej budowac
od  nowa niz rekonstruowac cos, co istnialo i zostalo zburzone.
Jest to mozliwe, ale to dluga droga odnawiania sie wiary. Wiary
zarowno  w  sensie religijnym, jak i "laickiej"  -  etycznej  -
utraconej  wiary  we wpojone i uznawane dotad  wartosci.  Zaden
psycholog, nawet "psycholog - filozof i kaplan" nie zrobi  tego
w  miejsce pacjenta. Moze co najwyzej wskazac mu drogowskazy  -
idz tedy, kieruj sie na to albo na tamto, bedzie ci latwiej.

Nie  stac  na  taki  niewymierny wprost wysilek  religijno-
etyczno-filozoficznych poszukiwan osobe zyjaca  pod  pregierzem
choroby  i  jej  dewastacyjnych objawow, takich jak:  niepokoj,
bezsennosc,   pesymizm,  brak  woli  dzialania,  chaos   mysli,
ekstrema  emocji,  itp. I te objawy trzeba najpierw  zniwelowac
lub chociaz wyciszyc. Tu trzeba lekarza!

Tylko  tyle,  za  to bardzo mocno, chcialam  do  powyzszego
rozumowania dorzucic.





Magdalena Nawrocka
http://www.geocities.com/Paris/9627



Porozmawiac o depresji (i) - co jest groteska

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

  (co jest groteska)




"Poczucie  humoru  -  cenny skarb, ale  ani  zabezpiecza  przed
depresja,  ani  nie  pomaga  w  wyjsciu  z  niej.  Moze  jednak
istotnie, gdy juz jakimis sposobami pokonasz chorobe, wyjdziesz
z  depresji, widzisz swe depresyjne zachowania i mysli jak  cos
bardzo  groteskowego.  I  wtedy  tylko  poczucie  humoru   jest
nieoceniona pomoca w pogodzeniu sie z tym absurdalnym okresem -
a niektorym wrecz - jak Magdalena - w napisaniu o nim ksiazki."

"Krzywe   zwierciadlo"  nie  powstalo  z  dystansu   czasu,
napisalo  mi  sie  ono zupelnie na zywo w  zatechlej  i  pelnej
chorego,   wariackiego  napiecia  atmosferze   obwarowanej   na
zagubionej  wyspie kliniki psychiatrycznej. Juz sama topografia
tej   lecznicy,  nie  wspominajac  o  zupelnie   poronionym   w
zalozeniach  "rezimie" mogly odbic szajbe do  zenitu.  Ta  cala
"kliniczna rzeczywistosc", organizacja na wariackich  papierach
sama  w  sobie byla mocno groteskowa. Przynajmniej  ja  tak  ja
odbieralam.

Fakt,   ze   bylam   moralnie   zdruzgotana,   autentycznie
nieszczesliwa,  moj  intelekt dzialal jednak  bez  zarzutu,  co
niekiedy  bylo  bardzo  pomocne,  innym  razem  sprawialo,   ze
narzucone mi absurdalne warunki klinicznej egzystencji  stawaly
sie wprost nie do zniesienia. Ile razy zalowalam, ze nie jestem
nieswiadomym,   oszolomionym,  uciekajacym  we   wlasny   swiat
prawdziwym  swirem? A ja ostro i krytycznie widzialam  wszystko
wokol.  I  za wszelka cene chcialam sie od takiego "wariatkowa"
odciac.  Leczenie depresji w osrodku zamknietym wraz  z  ludzmi
znaczniepowazniej   chorymi   psychiczniejestczesto
koniecznoscia,  ale  konsekwencje  bywaja  dla  "depresyjniaka"
cholernie, ale to cholernie przykre, a nawet szokujace.


"Mysle  ze  umiejetnosc  pisarska  jest  tu  wielka  pomoca   w
uzyskaniu  dystansu czy wyciagniecia "nauk"  z  tej  "plamy  na
zyciorysie".  Niektorzy mowia o oswajaniu  obledu.  Jakie  jest
Twoje zdanie, Magdaleno?"

Nie  wierze,  ze  obled mozna oswoic. To on dyktuje  prawa,
naklada  limity  -  ujarzmia. Nawet do glowy  mi  nie  przyszlo
zaprzyjaznic sie, chocby ze wzgledu na dlugoletnia zazylosc,  z
moja  depresja.  Zawsze wiedzialam, ze jest to  moj  smiertelny
wrog.  Zwyciezy  on  albo  ja. Ktos musial  sie  poddac,  innej
mozliwosci nie bylo.






Magdalena Nawrocka
http://www.geocities.com/Paris/9627



Porozmawiac o depresji (j) - humor jako ochronna tarcza

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

  (humor jako oslonna tarcza)



Stefan Grass - recenzent moich ksiazek - powiedzial:


"W  przytoczonych  tu dotad fragmentach "Krzywego  zwierciadla"
brakuje  jednej wspanialej przyprawy, ktora zmusza do  czytania
tej  ksiazki  od pierwszej do ostatniej strony: Magda  pisze  z
humorem  godnym  jej imienniczki - Samozwaniec.  I  wlasnie  to
poczucie  humoru  -  w  mej skromnej  opinii  -  bylo  ta  lina
bezpieczenstwa, ktora z pewnoscia pozwolila Magdzie wydobyc sie
o  wlasnych silach z tej "omszalej, czarnej studni". Humor jest
orezem!"

Humor,  Moj  laskawy Recenzencie, masz racje, to  wspaniala
tarcza   oslonna,   zywa  iskra,  ktora   potrafi   rozswietlic
najciemniejsza  chwile.  W przypadku nie  smiesznej  choroby  o
poczucie   humoru  troche  trudniej.  Jesli   ma   sie   jednak
przyslowiowego diabla za skora, nawet oszolomiony psychotropami
rozpycha  sie  on i w czarnej dziurze, bodzac ostrymi  rozkami.
Pewnie  stad  w  takich okolicznosciach jest to humorek  troche
diabelski.  Nie  lekki,  perlisty,  blyskotliwy,  ale   zywiony
ironia, sarkazmem, zjadliwa karykatura, gorzkim
przejaskrawieniem.  I dobrze ze jest chociaz  taki.  Troche  na
zasadzie: jak sie nie ma, co sie lubi, to sie lubi, co sie ma.

Zreszta  w  sama  pore pochwaliles akurat te  niby  zalete,
gdyz  wlasnie inny recenzent - dobry bo krajowy ;-)))  -  widac
wcale  nie humorysta, wrzucil ostatnio "Krzywe zwierciadlo"  do
kosza i jeszcze mial do mnie pretensje, ze go probowalam troche
rozsmieszyc.  To nie przystoi - powiada. - Temat powazny  taki,
depresja  cala  czarna, a tu durna wesolkowatosc, przesmiewanie
sie  jakies, bagatelizowanie ludzkiego nieszczescia, ot  co.  I
kazal mi na smutno.

Tak  mi  sie  dostalo, a Ty tu chwalisz, ze z humorem?!  Od
jutra  lapie  za  czarny flamaster i przemaluje  maszynopis  na
czarna,  zlowieszcza  klepsydre. A po  prawdzie  to  i  Ty  tez
moglbys  sie wreszcie ustatkowac! Tylko jakies smichy -  chichy
Ci   ciagle   w   glowie.  Sam  widzisz,  kto  doceni   dzisiaj
humorystyczne podejscie, samoobrone na zasadzie - jak nie  moze
byc  dobrze, niech bedzie chociaz smiesznie? Widac dzisiaj znow
moda na zasmarkane w nieutulonym placzu chusteczki.

A wiec lzawo.

Albo  i  nie!  Przytocze tu fragment bedacy  wlasnie  takim
tragiczno - komicznym obrazkiem z zycia kliniki:


   * * * * *



   Jeszcze mi tylko brakowalo, jakby tego wszystkiego nie bylo
az nadto, konfliktow z innymi pacjentami. A bylo to tak.
   Dzisiaj  podczas  ogladania telewizji, a  raczej  wyrwanych
skrawkow   przypadkowych  programow,  atak   "Boksera-Proroka"
skierowal sie na mnie. Nieopatrznie. Skad mogl wiedziec, ze ja
tez jestem podminowana i agresywna jak rzadko.
   Wpadl  do  sali jak wariat, kopnal z marszu maly  podreczny
stoliczek. Posypaly sie niedopalki i suszone kwiatki. Szukajac
dla  siebie miejsca, choc bylo jeszcze kilka wolnych  krzesel,
przesadzal roznych chorych, doslownie ich przetasowal. Bylo to
zlosliwe  wygryzanie, prowokacyjne wysadzanie z  siodla.  Taki
mial  widac  kaprys,  chociaz potrzebe wlasciwego  usytuowania
przed  ekranem uzasadnial swoim ciezko uposledzonym  wzrokiem,
powolujac  sie  na opinie nic zreszta wedlug niego  niewartych
tutejszych lekarzy.
   Pacjenci  oczywiscie bez najmniejszego szemrania  zabierali
swe  tylki  z  zajetych siedzen, a co bardziej gorliwi,  nawet
jeszcze  nie  nagabywani  podnosili sie  za  wczasu  sami,  na
wypadek  gdyby ich miejsce rowniez sie "Bokserowi"  spodobalo.
Zrobilo sie niezle zamieszanie. Ja siedzialam troche z boku.
   Usadowiwszy sie wreszcie, nowo przybyly telewidz postanowil
zaprezentowac  ogolowi  wlasna  wersje  programu.  Elokwentnie
i  z  wigorem  komentowal wszystko, co dzialo sie na  ekranie.
Dorzucal  wlasne  interpretacje i konkluzje,  a  swoje  wywody
wspomagal urozmaiconym pantomimicznym pokazem. Gadal troche po
francusku, troche po swojemu, ale za to bez przerwy.
   Wlasnie   zamierzalam  opuscic  sale,  gdy  niespodziewanie
zwrocil  sie  do  mnie. Tracil obcesowo moj lokiec,  nie  tyle
proszac, co zadajac, abym dala mu papierosa.
   Normalnie   obczestowuje   nikotynowa   uzywka   wszystkich
potrzebujacych   i   to  bez  najmniejszego   oporu.   Chetnie
i  z naturalnym wyrozumieniem. Sama nie wiem, co teraz we mnie
wstapilo.  Ostentacyjnie  wciskajac  pelna  paczke  w  kieszen
szlafroka, "Bokserowi" odmowilam. Tego sie nie spodziewal.
   Na  krotka chwile zamarl w tepym zaskoczeniu, po  czym  jak
nieostroznie   odbezpieczony  granat   gwaltownie   wybuchnal.
Zaczynala  sie  jego permanentna, cowieczorna  i  nieunikniona
eksplozja. Tyle ze tym razem ja bylam jej podmiotem.
   Z  poczatku,  gdy  tylko mnie okrutnie wyzywal,  siedzialam
nadal  spokojnie  w  fotelu,  proszac  go  jedynie,  aby   sie
przymknal,  przestal  sie nade mna slinic  i  najlepiej  jakby
w   ogole  zabral  stad  swoj  obmierzly  pysk.  Ciagle  bylam

Porozmawiac o depresji (k) - zdrowienie

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

 (zdrowienie)




"Bardzo  ciekawilyby  mnie  tez  te  fragmenty,  ktore  dotycza
momentow Twojego odkrycia, ze pokonalas chorobe."

Oto dwa z nich:

"Cala  noc przespana. Co za dobrodziejstwo, jaka  ulga.  Po
dlugotrwalej, chronicznej juz zapewne bezsennosci, przeplatanej
meczaca  mozaika  okrutnych koszmarow, po raz pierwszy  gleboki
i  spokojny  sen. Wreszcie calkowite oderwanie sie  chociaz  na
pewien czas od meczacego psychicznego chaosu niosace odprezenie
i pozwalajace na odzyskanie sil.
Czuje  sie  rzeska, wypoczeta, przepelniona energia  i  ten
moj  stan  jest  tak  niecodzienny,  ze  az  dla  mnie  dziwny.
Z  radosnym  entuzjazmem  odkrywam  go  na  nowo.  Jedna  mala,
normalnie   przespana  noc,  a  dla  mnie  jest  to  wydarzenie
i swieto.
Nareszcie  przydali sie na cos tutejsi  medycy,  o  ktorych
juz   myslalam,  ze  dali  co  do  mnie  za  wygrana,  tak  sie
niedowierzajaco   dziwowali,   konstatujac   mojawyjatkowa,
aczkolwiek  ewidentna odpornosc na ich sprawdzone i  niezawodne
farmakologiczne receptury. Najwazniejsze, ze w koncu  znalezli,
co  potrzebne,  a  biorac pod uwage, jak w  tej  chwili  wprost
nieprawdopodobnie  dobrze  sie czuje,  musi  to  byc  trafienie
w dziesiatke.
Przezostatniechorobliwelatanalykalamsie
najrozniejszych  nasennych  srodkow  co  niemiara.   Zaliczylam
nawet,  majace  przynosic rewelacyjne  skutki,  seanse  hipnozy
i  akupunktury. Efekty byly byle jakie. Nawet jesli udawalo  mi
sie  wreszcie zasnac w sztucznym, niemal narkotycznym odurzeniu
i  przespac  noc  lepiej  lub gorzej, co  z  tego,  kiedy  rano
wstawalam   polprzytomna,  niemal  pijana  i  skolowaciala   ze
szczetem.
Snulam  sie  potem w ciagu dnia snieta i wypluta,  wlewajac
w  siebie morze kawy, decydujac sie niekiedy na krotka, nerwowa
drzemke. Bylam do niczego. Niecierpliwie czekalam juz tylko  na
niezawodnai   faktycznie   dopingujaca   doze   regularnego
wczesnowieczornego drinka. Oczywiscie, kazdy nastepny lyk coraz
bardziej  mnie  wspomagal,  ustawiajac  ospaly  metabolizm   na
szybsze  obroty, az do nieuniknionego odurzenia,  pozwalajacego
zapasc  w  niespokojny  sen. Tak to szlo.  Klopoty  ze  spaniem
i pierwszy krok na drodze do alkoholizmu zrobiony.
Za  to  dzisiaj  bylo  zupelnie  inaczej.  Gdy  o  godzinie
szostej  rano  przyszla  pielegniarka  z  termometrem,  ja  juz
krecilam sie po pokoju. O tak w koncu wczesnej porze czulam sie
w  pelnej  formie,  na  biegu.  Zupelnie  jakby  ktos  we  mnie
wmontowal   silna  baterie,  mocna  sprezyne,  maly  wewnetrzny
motorek.  Bylam przepelniona energia, gotowa do konstruktywnego
dzialania takiego chociazby jak przepierka, zrobienie  porzadku
w  szafie  czy  podjecie zarzuconego od wielu dni  pisania.  Po
prostu niebywale.
Jesli  tylko  byloby  tak dalej, dobra nasza.  Sa  pierwsze
efekty, jest wiec sens i cala reszte leczyc. Po raz pierwszy od
mojego  tu  przyjscia  cos wreszcie ruszylo,  zmienilo  sie  na
lepsze.  I  jest  to  wazne,  nawet bardzo  wazne.  Podbudowuje
i budzi nadzieje.
To  tak, jakbys na koncu dlugiego, czarnego tunelu zobaczyl
jeszcze  niesmiale, lecz przyciagajace i pelne  obietnic  male,
jasne swiatlo. Jesli je raz dostrzegles, zaczynasz wierzyc,  ze
mordercza wedrowka w ograniczonej i przytlaczajacej przestrzeni
jest  juz  tylko  kwestia czasu, ktory cie zblizy  ku  swiatlu.
A swiatlo to wyjscie z tunelu-pulapki, to twoja wolnosc."

I troche dalej:

"I jak tu nie wierzyc w horoskopy?
Budze  sie  wczesnie,  godzina szosta rano.  Mile  brzmiacy
glos   radiowej   spikerki   wlasnie   przepowiada   najblizsza
przyszlosc  poszczegolnym  znakom zodiaku.  W  tle  sympatyczna
muzyczka. Troche rozbawiona wylawiam horoskop dla siebie.
-   Ryby.   Ryby,   uwaga.  Dzis  nadszedl   czas   waszego
przebudzenia.  Wykorzystajcie te szanse,  nie  przegapcie  jej.
Potraktujcie  przemiany,  jakie was spotkaja,  jak  najbardziej
serio.
I  prosze.  Albo  jest  to  sugestia  albo  faktycznie  cos
zaistnialo, dokonujac we mnie fantastycznych przeobrazen. Czuje
sie,  jakby ktos dowcipny wylal mi na glowe kubel zimnej  wody.
Strzepuje,  otrzasam z siebie te wode razem  z  resztkami  snu.
Zmyly  sie  i gdzies przepadly wszystkie nocne majaki.  Splynal
i zniknal na dobre caly koszmar czarnej otchlani. Otworzyly sie
oczy,   mozg   zaczal  normalnie  pracowac.  Ja  sie   naprawde
"rozbudzilam". Ja juz czuwam, mysle i czuje.
Od  kilku dni niesmialo sie obserwuje i nie moge sie oprzec
wrazeniu,  ze  jestem  nie  ta  sama.  Zupelnie  inaczej  mysle
i reaguje. Czuje sie wyzwolona. Jak gdyby ktos przenicowal mnie
na  druga strone albo mnie odczarowal, odmienil. I jest to  tak
wspaniale, a jednoczesnie nieoczekiwane, ze az szokujace.
Kiedys   spytalam   moja  lekarke  o  fizjologiczny   obraz
przemian utozsamianych z depresja. Chcialam wiedziec, co dzieje
sie  w  takim  chorym mozgu. Zdziwila mnie jej 

Porozmawiac o depresji (l) - spontanicznosc

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

   (spontanicznosc)



Ktos  gdzies tam zapytal o rade, odpowiedzialam  zgodnie  z
wlasnym  doswiadczeniem  i wiedza na jakis  tam  psychologiczny
temat.  I  tu  sie okazalo, ze wreszcie (!) wypowiedzialam  sie
spontanicznie   i   od   serca,   w   odroznieniu   odmoich
"wypieszczonych",   stonowanych,  mniej  "prawdziwych"   innych
postingow.  Taka byla ocena jednej z mlodziutkich  dyskutantek,
ktora  darze szczera przyjaznia. Moze dlatego ta jej przychylna
ocena niby rzadko spotykanej u mnie spontanicznosci, dala mi do
myslenia. Po zastanowieniu sie, odpowiedzialam jej jakos tak:

Zabilas  mi  poteznego cwieka, przyznaje. Spontanicznosc  u
mnie jako rzadkosc? A to ci dopiero! A wiesz dlaczego? Bo przez
te  wszystkie chore lata bylam "cala spontaniczna". Az do bolu!
Wszystko na zywiol, wszystko od serca, wszystko na ostrzu noza,
wszystko  na  jedna  karte. Wszystkiego za  duzo,  wszystko  za
mocno,  we  wszystkim  przesada.  Taka  wlasnie  byla  jedna  z
krzywych mord mojej depresji. Czy masz pojecie, jak cos takiego
meczy i wypala?

Zadnych  polsrodkow,  prawie  zadnej  kontroli,  wstret  do
owijania  w bawelne, do polslowek, do wywazania argumentow,  do
tonowania  uczuc...  Wymagania od siebie i innych,  oczekiwania
wobec  zycia  z  desperackim warunkiem  -  jak  nie  moge  miec
wszystkiego, nie chce nic! Czy mozesz sobie wyobrazic, do czego
do  prowadzi?  Do  wypalenia  sie  w  beznadziejnej  walce,  do
poczucia bezsilnosci, do totalnej rezygnacji.

A  teraz te "wypieszczone" teksty. ;-) Tym gorzej dla  tych
tekstow,  wspolczuje Czytelnikowi, tym lepiej jednak dla  mnie.
Sa  one  efektem  mojej  usilnej wewnetrznej  korekty,  korekty
niezbednej po spustoszeniach i wypaczeniach poczynionych  przez
depresje.  To  tak,  jakby  znarowionej,  szamoczacej  sie   na
wszystkie  strony szkapie madry (poniewczasie) woznica  zalozyl
niezbyt  moze  ladne,  ale jakze pomocne  cugle.  Woznica  mowi
"wio!",  woznica mowi "prr!", kon jedzie rowno  i  prosto,  nie
tracac  na darmo swej zywiolowej sily. Nie musze chyba dodawac,
ze ta szarpiaca sie szkapina jest podobna do moich znarowionych
emocji.

Ta  spontanicznosc  wciaz we mnie tkwi,  pulsuje  gdzies  w
glebi jak swieze zrodelko, do ktorego moge zawsze siegnac,  gdy
potrzeba.  Przestala jednak byc silniejsza ode mnie.  Teraz  ja
mam  nad nia wladze. Nad innymi emocjami tez. I bardzo mnie  to
cieszy  i  jestem  nawet dumna z tak widocznych  efektow  mojej
autokorekty, tylko troche tego biednego Czytelnika mi zal. Znow
przyjdzie mi pisac dla zatrzasnietej szuflady. Nie mozna jednak
miec wszystkiego na raz, ech!
:-




Magdalena Nawrocka
http://www.geocities.com/Paris/9627



Porozmawiac o depresji (g) - depresja moj byly bol

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

   (depresja - moj byly bol)



Ta wypowiedz sprawila mi szczegolna radosc:

"Magda   zmobilizowala  mnie  do  zabrania  glosu   w   tej
dyskusji,  do spojrzenia prawdzie w oczy. Tak jak wszyscy  boje
sie prawdy, a na pewno wspomnien przebytej przeze mnie ciezkiej
depresji.  Praktycznie  od pieciu lat szczelnie  zamykam  brame
pamieci  o przezyciach, odczuciach i bolu - az tu nagle zostaje
sprowokowana  do  spojrzenia, o zeby tylko  do  spojrzenia,  do
przezycia  jeszcze  raz, przez chwile,  w  innej  na  szczescie
percepcji  depresji, tej strasznej choroby.  Wszystko  ozylo  i
nagle poczulam, ze musze sie dowiedziec wiecej, ze mam niedosyt
i... odnalazlam strone Magdy na Internecie..."

Nawet  sie  nie  domyslasz, jak cieplo mi  sie  zrobilo  na
sercu, gdy przeczytalam Twoj List. Zrobilas mi sie nagle bardzo
bliska. Zdobylas sie na odwage, by wystapic z anonimowego kregu
bylych  ofiar  depresji i wiesz, co Ci powiem - wlasnie  w  ten
sposob Ty z ta choroba rozprawilas sie jakby raz jeszcze,  moze
mozna nawet powiedziec - ostatecznie.

Mowic   otwarcie   o   depresji,  jak  zreszta   o   kazdej
traktowanej   przez  innych  troche  (a  moze   nawet   bardzo)
"wstydliwej","zenujacej"   chorobie   (AIDS,narkomania,
alkoholizm)  jest  jak rzucenie wyzwania. Wyzwania  tym  innym,
ktorzy  nie  rozumiejac, odsuwaja sie od chorego lub  wrecz  go
potepiaja. Wyzwania samemu sobie - nie ma w tym zadnej, ale  to
ZADNEJ  MOJEJ  WINY,  ze akurat ja padlam ofiara  tej  choroby.
Wyzwania  rzuconemu depresji - jakby jej dal po  pysku!  ;-)  -
przez tyle lat ty mnie upokarzalas, gnebilas, teraz moja kolej.
Zdemaskuje  cie, bede glosno krzyczec na widok twojego  kazdego
obrzydliwego, przebieglego podstepu, niebezpiecznego  przejawu,
sytuacji  zagrozenia.  Ostrzege innych,  bedziesz  miala  mniej
ofiar.  Nie  masz  juz nade mna wladzy, nie  boje  sie  ciebie,
mozesz mi natrukac... I to jest moj odwet!

Ciesze  sie  dla  Ciebie jak ciesze  sie  dla  mnie  samej.
Jestesmy  wyzwolone!  Mozemy  rozmawiac  o  depresji  w  czasie
przeszlym  i dokonanym. Depresja - nasz byly bol. Na  szczescie
juz tylko - byly bol.





Magdalena Nawrocka
http://www.geocities.com/Paris/9627



Depresja, moj nieuchronny bol

1999-06-28 Wątek Anonymous

POROZMAWIAC O DEPRESJI

   (depresja - moj nieuchronny bol)



Od  zeszlego  trudnego wakacyjnego lata  przyszla  na  mnie
"jesienna  szaruga". Zaczelo znow dziac sie ze mna  zle,  coraz
gorzej.   Objawy   byly  poczatkowo  jedynie  psychosomatyczne:
zawroty,  glowy,  chwile slabosci, utrata  apetytu,  zaburzenia
snu.  Lekarz ogolny leczyl mnie na niskie cisnienie, co zreszta
potwierdzil  kardiolog, wysylajac mnie do domu na cala  dobe  z
malenkim cisnieniomierzem, wlaczajacym sie automatycznie co pol
godziny.  Wyszlo  na to, ze gdzies nad ranem  jestem  w  stanie
prawie  letargu,  cisnienie spada do  piecdziesieciu,  rano  po
przebudzeniu   jest  rowniez  bardzo  niskie   i   mimo   kilku
szatanskich kaw podnosi sie niezwykle powoli.

Jako  przyczyne zdemaskowano zazywane przeze  mnie  od  lat
kropelki,  ktore  przepisal  mi psychiatra,  gdy  wchodzilam  z
kliniki. Ktore to ja bralam za srodek nasenny, a ktore  okazaly
sie  psychotropem. A bon? Przez tyle lat zazywalam to swinstwo,
wlasciwie  nie wiedzac, co biore. Uprzejmie prosilam lekarzy  o
przepisywanie  mi tego specyfiku, lekarze uprzejmie  wystawiali
recepte. Wszyscy byli nad wyraz uprzejmi i najzupelniej zgodni,
ze musze dobrze spac (od kiedy pamietam, mialam z tym klopoty),
a  po  kropelkach spalam bardzo dobrze tyle, ze nikt dotad  nie
wiedzial, co dzieje sie w nocy z moim organizmem. Dobrze mowie,
moze wykonczyc czlowieka ta francuska uprzejmosc. :-)

Teraz chociaz wszystko stalo sie jasne, kropelki kazano  mi
wyrzucic  do smieci, do czego sie gorliwie zastosowalam.  Mialo
byc  OK. Ale nie bylo. Mimo innych srodkow nasennych, spalam  -
zupelnie jak Lenin - trzy, cztery godziny na dobe, reszta  byla
nieustajaca  mordega przewracania sie w lozku w oczekiwaniu  na
nowy  dzien.  W ciagu dnia nasilaly sie moje, jak  je  nazywam,
mroczki, znaczy sie chwile obrzydliwej slabosci.

Mysle  sobie, trzeba przeczekac i juz. Gdy jednak gdzies  w
pazdzierniku  zeszlego roku, padlam w salonie nieprzytomna  jak
kloda, rozbijajac sobie bolesnie o stolik moj nieszczesny leb i
przerazona  Dorotka  wezwala  do  domu  lekarke,  cala   sprawa
zdecydowanie przybrala rumiencow, to znaczy powoli zaczelo  sie
wyjasniac, co i jak.

Po  dokladnym zbadaniu i przeanalizowaniu objawow,  wezwana
do interwencji lekarka, ktora byla oczywiscie lekarzem ogolnym,
wypisujac recepte komentowala rozne duperele, ktore mi  zaleca,
natomiast  jakos  dziwnie przemilczala dwa ostatnie  specyfiki,
nie  wiedzac,  ze  z  przebytej  przed  laty  tak  dlugotrwalej
depresji  znam je, i to doskonale jak przyslowiowy zly  szelag.
Jednym  byl  srodek przeciwlekowy, brany pod jezyk i dzialajacy
poza  pominieciem  ukladu pokarmowego poprzez  krew  wprost  na
mozg,   dzieki   czemu   niweluje   kryzys   lekowy   doslownie
natychmiast. Drugim lekarstwem byl nie wyprobowany wprawdzie na
mnie dotad, lecz znany mi z nazwy zwyczajny antydepreser.

By  wiec  "zazenowana"  lekarka  poczula  sie  bardziej  na
luzie,  wprowadzilam ja szybciutko w historie "mojej  choroby",
cytujac  cala  litanie psychotropow, ktorymi w  tamtej  "chorej
epoce" bez skutku probowano mnie leczyc.

Potem  opowiedzialam  jej ochotnie jak to  niespodziewanie,
za  to  ostatecznie i bezpowrotnie wyszlam z tej  bryndzy,  jak
zdrowe  wreszcie zycie stalo sie dla mnie szczesliwe i  owocne,
aktywne  jak nigdy dotad. Tu zaczelam sie chwalic jak  wiele  w
tak  krotkim  czasie  po wyjsciu z depresji  osiagnelam:  nauka
francuskiego, zdobycie prawa jazdy i wreszcie rozpoczecie pracy
w   moim   umilowanym  zawodzie...  Sluchala  z   cala   uwaga,
przytakiwala  z  aprobata, przepisane leczenie  radzila  jednak
zastosowac, co zreszta bez najmniejszego przekonania  zrobilam.
Nie  mialam  wielkiej ochoty, by znow pasc gdzies na  pysk  czy
ryzykowac "chwile slabosci", gdy siade akurat za kierownica.

Po  jakims  czasie z wynikami analiz przyszlam do  gabinetu
tej  lekarki. Wyszla gdzies na chwile, zostawiajac  mnie  sama.
Zerknelam  odruchowo  na ekran komputera  ustawionego  na  moje
medyczne dossier. Wyswietlona diagnoza porazila mnie jak piorun
-  spazmofilia! Nie ukrywam, przezylam zupelnie niespodziewany,
bardzo mocny, bardzo brutalny szok.

Jaka  spazmofilia?! Jaka depresja?! To niemozliwe, zeby  to
samo  gowno  po  tylu  latach powrocilo do  mnie  raz  jeszcze!
Wrzeszczalam, buntujac sie i nie wierzac. Skad znow  depresja?!
Zycie   jest   piekne,   nie  mam  najmniejszych   powodow   do
jakiejkolwiek depresji, wprost przeciwnie, nigdy nie bylam  tak
zrownowazona, a jednoczesnie,tak optymistyczna,
entuzjastyczna, pogodna. A ze zle spie czy trace  apetyt  -  to
bzdety,  mam  to  zreszta po Ojcu, ktory na  najmniejszy  stres
reagowal podobnie. Nie mam powodu do depresji, nie mam zadnych,
tak  dobrze mi przeciez znanych, symptomow depresji  -  nie  ma
zadnej depresji! Pomylka w diagnozie!

Na  wszelki  wypadek postanowilam jednak skonsultowac  mego

Re: chamstwo i chuliganstwo cd.

1999-06-28 Wątek Anonymous

Ameryka dostanie zapewne ten caly depresyjny balagan za jednym
zamachem.:-( Za jednym zamachem skasowac latwiej.;-) A tak w
ogole, to pierwsza partie (regulaminowo przewidzianych piec
postingow) wyslalam juz wczoraj, ale na serwerze cos sie znow
zapchalo i doszlo dopiero dzisiaj, a dzisiaj u mnie jest juz
jutro, tak wiec postanawiam pchnac cala reszte (wiecej nie
bedzie!), by miec to z glowy. A i naszemu milemu Moderatorowi nie
uchodzi opieszale odpowiadac, a na tej Liscie najwazniejsze - rob,
co sie podoba i co uchodzi. Bon.
Wybaczcie wiec ten jednorazowy natlok postingow z mojej strony, co
zreszta do tej pory raczej rzadko mi sie zdarzalo. Pomyslalam
sobie - na koniec poszaleje!;-) Moderator wyrozumialy, wybaczy, a
gdyby nawet, zadna nawet najdluzsza kwarantanna mi w tej chwili
niestraszna. No i poszalalam. Sprobujcie kiedys, to calkiem w
deche uczucie.;-)))

On Sun, 27 Jun 1999 19:05:19 -0600, Witold Owoc wrote:

Zasadniczo nie interesuja mnie rozwazania typu, a wyrzuc
pan tego czy tez innego bo []. A dlaczego to tak?
Wolna amerykanka jest prosta konsekwencja wolnosci. Identyfikacja
listow czy tez ograniczanie anonimow, sa to owszem uciazliwosci
dla niewinnych uczestnikow dyskusji, ale na liscie jest
jak w zyciu z ograniczeniami predkosci i zebra do przechodzenia
przez jezdnie. Szukam reguly, ktora rowniez poza Internetem,
stosujemy wszyscy.

Kilkakrotnie wysuwano przypuszczenia, ze zapominam o tym co
X. czy tez Y. zrobili. Nie, nie zapominam, ja im to wybaczam.
Czy zbyt latwo wybaczam ? Chyba na pewno nie, emigracja,
oderwanie od korzeni kulturowych, wyobcowanie na obczyznie
stwarza atmosfere w ktorej przebaczenie i wyrozumialosc sa
prawdopodobnie tymi czynnikami, ktore pomagaja w zachowaniu
swojej wlasnej normalnosci.

Nie bede dawal ograniczen wedlug swojego widzimisie. No dobrze,
a co z tym chamstwem i chuliganstwem itp. ? Moze, tu zwracam sie
do ogolu uczestnikow listy, do (regularnie rozsylanych) regul
dolacze przestrzeganie wartosci chrzescijanskich. Kultura polska
jest kultura z wartosciami chrzescijanskimi, nawet polska lewica
i polscy ateisci sa inni niz gdyby byli z kraju muzulmanskiego
itd.

Bylam wprost pewna, ze Pan przesle kolejne "pachnace mydelko".;-)
Tym razem to wartosci chrzescijanskie i przebaczenie. Niezmiernie
chwalebne! Czy zawsze jednak, mam na mysli jedynie te Liste,
ktorej jest Pan akurat moderatorem, jest Pan az tak wybaczajacy?

To dlaczego, gdy byla ostatnia afera z donosem i gdy Pan Mirek
Wiechowski (sam moderator Listy Polska) w najlepszej wierze chcial
przeslac na P-L list wyrazajacy Jego oburzenie i poparcie dla
wszystkich tym faktem oburzonych, w tym rowniez dla Pana, Pan ten
posting zatrzymal i nie puscil go na forum? Czy jest cos, czego
dotad nie jest Pan w stanie wybaczyc Panu Wiechowskiemu? Czy
prawdziwie po chrzescijansku jest odrzucenie czyjejs reki
wyciagnietej do zgody?...

Dlaczego, gdy poslalam dowcipny posting "Chcemy Marcina!" -
odpowiedzial mi Pan prywatnie lakonicznie, lecz jednoznacznie i
stanowczo, jednym jedynym wykrzyknikiem - nie! Czym zaszkodzil
Panu Marcin Fibich i czego nie jest w stanie Mu Pan wybaczyc, by
sie tak przed Nim tak obsesyjnie i formalnie odcinac?...

Dlaczego wyrzucil Pan na zbity leb Emilke? Ja Jej wybaczalam to
glupie trzy po trzy? Mnie tam nie przeszkadzala. Panu jednak tak,
traktowal Pan Jej obecnosc i dalsze trucie jako zagrozenie dla
Listy, a wiec i dla siebie samego...

A taki Leo-Tar? Czy to po chrzescijansku zatrzaskiwac drzwi przed
kims z powaznym psychicznym problemem? Nie bardziej po
chrzescijansku, byloby Go tu dopuscic, wysluchac, moze pomoc?...

Latwo wybaczac, gdy idzie o czyjs, a nie o wlasny tylek. Dobrze to
znamy. Gdy jeden z zasluzonych uczestnikow tej Listy (celowo
pomijam nazwisko, ale i tak kazdy sie domysla, o kogo chodzi)
zostal tu obrzydliwie spotwarzony, nawet nie kiwnal Pan palcem w
bucie, by stanac w Jego obronie. Zmusil Go Pan do upokarzajacego
wylegitymowania sie dokumentem AK i... do odejscia. Doskonale
rozumiem, ze po czyms takim musial odejsc i Pan rowniez dobrze o
tym wiedzial, pozostajac jak zwykle w cieniu - wybaczajacy i
cierpliwy - "po chrzescijansku" pozwolil Mu zrezygnowac z udzialu
w Panskiej Liscie.

Odeszlo stad wielu naprawde wartosciowych i wiele wnoszacych do
tej Listy ludzi. A to za sprawa Panskiej biernej i "wyrozumialej"
postawy. Wybacza Pan chuliganom i chamom! Czy raczej woli Pan sie
im nie narazac? - taki cham, wiadomo, do wszystkiego zdolny. Za to
nie robi Pan nic, by zatrzymac tu ludzi inteligentnych,
kulturalnych - oni nie sa dla Pana zagrozeniem, wiec ani Pana
ziebia, ani grzeja. Mozna sie zastanowic nad dalszym poziomem tej
Listy. Moim skromnym zdaniem bedzie spadac na leb na szyje, ale to
juz nie moja sprawa.

Uczestnikow podzieli Pan na kilka kategorii:
 - chamy i chuliganie, ktorym Pan z gory przebacza, aby tylko Panu
osobiscie nie podskakiwali, nie szkodzili;
 - "recenzenci" i dostarczyciele prasowek - dla Pana obojetni,
niegrozni, robiacy frekwencje i kulturalny 

chamstwo i chuliganstwo cd.

1999-06-27 Wątek Anonymous

Zasadniczo nie interesuja mnie rozwazania typu, a wyrzuc
pan tego czy tez innego bo []. A dlaczego to tak?
Wolna amerykanka jest prosta konsekwencja wolnosci. Identyfikacja
listow czy tez ograniczanie anonimow, sa to owszem uciazliwosci
dla niewinnych uczestnikow dyskusji, ale na liscie jest
jak w zyciu z ograniczeniami predkosci i zebra do przechodzenia
przez jezdnie. Szukam reguly, ktora rowniez poza Internetem,
stosujemy wszyscy.

Kilkakrotnie wysuwano przypuszczenia, ze zapominam o tym co
X. czy tez Y. zrobili. Nie, nie zapominam, ja im to wybaczam.
Czy zbyt latwo wybaczam ? Chyba na pewno nie, emigracja, oderwanie
od korzeni kulturowych, wyobcowanie na obczyznie stwarza atmosfere
w ktorej przebaczenie i wyrozumialosc sa prawdopodobnie tymi
czynnikami, ktore pomagaja w zachowaniu swojej wlasnej normalnosci.

Nie bede dawal ograniczen wedlug swojego widzimisie. No dobrze,
a co z tym chamstwem i chuliganstwem itp. ? Moze, tu zwracam sie
do ogolu uczestnikow listy, do (regularnie rozsylanych) regul
dolacze przestrzeganie wartosci chrzescijanskich. Kultura polska
jest kultura z wartosciami chrzescijanskimi, nawet polska lewica
i polscy ateisci sa inni niz gdyby byli z kraju muzulmanskiego itd.

Witold Owoc



Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-26 Wątek Anonymous

Uta Zablocki-Berlin schrieb:

 Marek:

 [..]
  A co do kawalow o Niemcach to moze pan jakis zacytowac, bo ja moge o
  Polakach,
  "kaum gestohlen schon in Polen", nieciekawy prawda?
  na pewno slyszal pan juz wiele razy...

 To sie chyba odnosi do samochodow kradzionych.. (tlum.: przed
 chwila okradziono, a juz w Polsce).
 Czy moze Pan ma jakis pomysl, skad sie wzielo to? Bo ten
 'powiedzonek' jest dosyc mlody, w przeciwienstwie do 'polnische
 Wirtschaft'.
 A moze Pan mi wytlumaczyc zwrot 'oszwabic'? Czy musze sie
 obrazac, kiedy to uslysze?:-)

  Marek

 Pozdrowienia
 Uta

Ten powiedzonek ma juz chyba z dziesiec lat, zreszta nie wazne skad sie
wzielo ale troche uwazam nadmiernie i w niedopowiednich sytuacjach jest
uzywany.
Co do oszwabic do sadzac z pani adresu nie musi sie pani obrazac, ja
moze bardziej bo w Szwabii mieszkam :)
--
Marek



Re: Moralnosc pani Nawrockiej (Poszukiwany-Poszukiwana)

1999-06-26 Wątek Anonymous

On Fri, 25 Jun 1999 18:34:03 -0500, Andrzej Mezynski wrote:

Przepraszam za zawracanie glowy "pyskowkami" pani Nawrockiej
piszacej do mnie w stylu:
[cytuje Nawrocka]:

 napluje bezkarnie w twarz.

Gdy KTOS mi napluje w twarz - w domysle, Pan Mezynski


 obrzydliwa, pelna hipokryzji falszywka!


Moja ocena Panskich bezczelnych atakow na roznych uczestnikow tej
Listy pod pokrywka obludnej pruderyjnosci i "dobra" nie wiadomo
czyich interesow.


Prosze tylko uwazac, by nie przegrzac glowki i sie, bron Boze,
nie utopic.


No i zadzialalo?!:-) Wrocil Pa nie utopiony, by dalej obrzydzac mi
pobyt na tej Liscie. Moze jednak sloneczka bylo troche za duzo?


Normalnie nie odpowiadam na tego rodzaju "chamstwo i porobstwo",


Chamstwo i parobstwo to doskonalele zdefiniowanie Panskich coraz
bardziej bezczelnych atakow wobec mnie, a zdarzalo sie i wobec
innych osob. Celowo ich nie wymieniam, bo nie jestem jakims tam
mecenasem tej Listy, natomiast nie pozwole, by mnie Pan na kazdym
kroku w sposob chamski i parobczany bezkarnie obrazal.


ale pewna osoba z Polandela wyslala mi list domagajacy sie
przeproszenia pani Nawrockiej - wyglada na to, ze jednak musze
wyjasnic.


Mam nadzieje, ze ta osoba byl Pan Witold Owoc, moderator tej
Listy, bioracy na siebie odpowiedzialnosc za bezkarne przejawy
chuliganstwa (sam tak to nazwal).
Jesli nie, prosze niniejszym, naszego Moderatora, w sposob jak
najbardziej formalny i publiczny, bo wobec wszystkich Uczestnikow
Polandela, by udzielil Panu Andy Mezynskiemu rowniez formalnego
ostrzezezenia. Podane przez niego wyjasnienia nie maja nic do
rzeczy, swiadcza jedynie o jednym - nigdy, przenigdy nie
zaatakowalam Pana Mezynskigo w jakikolwiek sposob (moglam sie
tylko odgryzac na jego zaczepki), natomiast on wykorzystuje kazda
nadazajaca sie okazje, by sfabrykowac przeciwko mnie jakis
paszkwil.
Nie zalezy mi na Panskich przeprosinach - tak czy inaczej
obludnych przeprosinach! Chce tylko jednego, aby raz na zawsze
odpiepszyl sie Pan ode mnie. Ja Pana ignoruje, niech Pan robi
identycznie co do mojej osoby. A, i nie bede specjalnie dobierala
ze wzgledu na Panskie nadwrazliwe "poczucie przyzwoitosci" zadnych
ladnych slowek, w sytuacji, gdy zupelnie swiadomie i celowo obraza
mnie Pan i wnerwia.



 podobnie pani Nawrocka - jesli uwaza, ze sie oplaca


A co mi sie ma lub moze tutaj, do jasnej cholery, oplacac?! Ktos
mi placi za to, ze tu pisze?! Pan mi placi?! Nie podoba sie Panu
moje pisanie czy nawet moja moralnosc - Panski problem. Wyglada na
to, ze to wlasnie Pan chce sie komus przypodobac, by mnie z tej
Listy wyrugowac. Komu?! Mnie sie Pan tez wcale, ale to wcale nie
podoba, totez obchodze Pana z daleka na zasadzie smierdzacej
kupki, o ktorej wiem, ze jej nie warto ruszac. Na wszystkie
sposoby probowalam rozladowac te Panska zawzietosc - i na
powaznie, i z humorem - nic nie pomoglo! Pan nie tylko, ze
upierdliwie, ale i coraz agresywniej powtarza swoje. Moja
cierpliwosc sie wyczerpala. Ostatni raz Panu mowie - basta!

PS. Przesylam kopie do Pana Witolda Owoca.



Magdalena Nawrocka
http://www.geocities.com/Paris/9627



Re: Dama z fallusem

1999-06-26 Wątek Anonymous

Reakcja pana Bartka Rajwy na wywiad pani Rottenberg jest bardzo podo-
bna do reakcji sekretarza Zarzadu Glownego Zwiazku Polskich Artystow
Plastykow - pana Stanislawa Tabisza :

O koniecznosci posiadania przez odbiorce dziela odpowiedniego wyksz-
talcenia p.Bartek pisal tak :

 Piekne. Po prostu piekne! By rozmawic o sztuce trzeba miec "odpowie-
 dnie wyksztalcenie". Przypomina mi sie oczywiscie od razu moja ana-
 logia pomiedzy stanem sztuki wspolczesnej i kondycja nauk humanisty-
 cznych. Belkot zostal tam awansowany do miary "naukowego zargonu"
 (ktorego oczywioscie nie moga zrozumiec profani). Sztuka zamiast
 docierac do nas poprzez wrazenia estetyczne jest wysoce wymyslna
 forma dzialalnosci, ktora mozna studiowac o ile sie ma "odpowiednie
 wyksztalcenie".

A pan Stanislaw Tabisz w liscie do redakcji ["Zycie" z 24.06.99] tak :

   Z rozmowy z p. Anda Rottenberg opublikowanej przez was wynika,
   ze lansowana przez narodowa selekcjonerke, arbitra i wyrocznie
   w sprawach awangardowej sztuki teza o niemozliwosci zastosowa-
   nia do "utworu" genialnej artystki Kozyry jakiejkolwiek formalnej
   i wyrazowej miary oraz sprecyzowanych kategorii i kryteriow,
   nie pozwala "ciemniakom" na glebsza penetracje tak wstrzasajacego
   dziela. A tymczasem, majac prawo jak kazdy odbiorca, a rowniez
   artysta i krytyk sztuki, do wyartykuowania swojego zdania, informuje
   smialo i z bezczelna pewnoscia siebie tak czesto oglupianych od-
   biorcow sztuki wspolczesnej, ze jest to bzdet i pospolite, pozbawione
   talentu i polotu g  Pani Katarzyno ! Nie jest Pani przypadkiem
   odosobnionym !

O tym czy dzielo pani artystki, jak twierdzila pani Rottenberg, wyraza uni-
wersalny problem "tozsamosci" pan Bartek pisal tak :

 Niezwykle... To do tego trzeba az wydac kupe szmalu i samemu sobie
 przyklejac gumowego panisa? Istnieje cala bogata literatura na temat
 zjawisk gender identity disorder (cross-derssing, transsexualizm, etc)
 poruszajaca to zagadnienie zarowno od strony medycznej jak i
 psychologicznej. Przeprowadzono setki obserwacji, ktore tworza dosc
 wyczerpujaca statystyke. Wystarczylo pojsc do biblioteki. Czy p.
 Rottenberg naprawde wierzy, ze "dzielo" Katarzyny Kozyry wnioslo
 jakikolwiek istotny wklad do dyskusje o tozsamosci??? [...]
 Moim skromnym zdaniem p. Kozyra po prostu nic nie miala do
 powiedzenia

A pan sekretarz Zarzadu Glownego - Stanislaw Tabisz :

   Nie zamierzam analizowac bezcennej donioslosci i porazajacego
   przeslania dziela Katarzyny Kozyry, poniewaz uwazam je za bez-
   nadziejnie glupie, a nawet w pewnym sensie patologiczne, bo obli-
   czone na prymitywny, snobistyczny i jalowy, falliczno-genitalny
   amok. Polega on miedzy innymi na epatowaniu naturalistycznymi
   "efektami specjalnymi", rzekomo wyrazajacymi uniwersalny prob-
   lem "tozsamosci".

A teraz jeszcze o kosztach. Pan Bartek ocenil, ze :

  200 tysiecy zlotych jako dotacja na belkot to dosyc sporo...

a pan sekretarz Zarzadu Glownego Tabisz :

   Interesujace byloby ujawnienie szczegolowego kosztorysu ca-
   lego weneckiego przedsiewziecia, a zwlaszcza listy tych osob,
   ktore przy tej okazji pobieraly honoraria i udawaly sie w sluz-
   bowe podroze.

A teraz, na koniec, przedstawie poglad pewnego mlodego studenta malar-
stwa, moim skromnym zdaniem reprezentatywny dla najmlodszego poko-
lenia artystow (przyznaje, ze pisze to na podstawie tylko kilkuosobowej
probki statystycznej) :

   Nie trzeba byc znawca sztuki, aby zauwazyc, ze okresy,
   w ktorych wielka sztuka znajdowala sie w orbicie zaintere-
   sowan moznych mecenasow, byly bardzo rzadkie. Zazwy-
   czaj powstawala ona "w katakumbach", a na swoje odkrycie
   i ostateczny sukces czekac nieraz musiala latami. Tak jest
   i dzisiaj na calym swiecie.

   Obawa luminarzy naszej sztuki wspolczesnej wyedukowa-
   nych na weneckich Biennale czy "Documenta" w Kassel,
   ze zostaniemy znow zasciankiem artystycznym, jest prze-
   sadna. Nikt z nich nie zastanawia sie, co i dlaczego zosta-
   nie w spadku po naszym wieku; z ktorymi wytworami naszej
   cywilizacji czlowiek za sto lub dwiescie lat bedzie mogl
   nawiazac dialog. Istota wielkiej sztuki jest bowiem to, ze
   zyje i mowi, choc jej tworcy fizycznie przestali istniec.

   Nie musimy wiedziec czegokolwiek o owczesnych proble-
   mach z penetrowaniem tozsamosci, aby ogladac obrazy
   Goyi, wracac do nich i za kazdym razem odnajdywac w
   nich cos nowego dla siebie. Kryteria oceny istnieja, sa
   jednak trudne do wypowiedzenia, jezyk slow rozni sie za-
   sadniczo od jezyka malarstwa i rzezby.

   Wielka sztuka powstaje i zwyciezy w przyszlosci, podob-
   nie jak malarstwo Rembrandta zwyciezylo dziesiatki wyro-
   bnikow sztuki, ktorzy oplywali w dostatki, gdy on umieral
   w biedzie. Szkoda tylko, ze podczas gdy oni malowali
   urocze widoczki, banalne, choc slodkie akciki, i pochlebne,
   lecz przynajmniej fachowo odmalowane portrety, dzisiejsi
   wyrobnicy obrzucaja nas ohyda i wlasnymi kompleksami,
   ktore 

Re: Lenin bez nogi

1999-06-26 Wątek Anonymous

Mlodziezy dodam, ze informacja o tym fakcie byla scisle
strzezona tajemnica panstwowa. Czyli nie tak jak teraz,
ze sa reportaze telewizyjne, radiowe i gazetowe o duzo
mniejszych wybuchach. A wtedy nic. Byl zakaz cenzury i
nie wolno bylo nic pisac.

Witold Owoc



Re: Pobozna Unia Europejska ? -Reply

1999-06-25 Wątek Anonymous

Anna Romanowska:

  Irek Zablocki [EMAIL PROTECTED] 06/24/99 01:31pm 
 
  Pewna Irlandka porwala publicznie zdjecie JP II komentujac
 to dosyc zdecydowanie. Czy to rownie Pana oburza, czy nieco
 mniej bo to nie Niemka?

 @@@

 Ale gdy ta Irlandka ( chodzi Tobie o piosenkarke O'Connor, prawda?) =
 ochlonela to kajala sie, ze tak glupio zrobila.

 Ania

Gdyby moje CD niszczono publicznie spychaczem na
gasienicach, kajal bym sie ze hej! O'Connor nadal domaga prawa
decydowania kobiet o "swoim brzuchu". I nadal publicznie
przyznaje sie, ile to razy usunela ciaze.
Ale mi Aniu, chodzi o to, ze po glupim numerze O'Connor, nikt nie
powiedzial: "Widzicie Irlandka, oni nie lubia Ojca Swietego".
Niemcom natomiast, nawet katolikom, zarzuca sie zaraz
nienawisc czy pogarde do Polakow i stad rzekomo maja wynikac
te akty nieposluszenstwa wobec Rzymu. Rozmawialem z
katolikami. JP II to dla nich zwierzchnik "ich kosciola", ale oni
oczekuja dialogu a nie rozkazow. Baza niemiecka chce
wspodecydowac o takich kwestiach, jak funkcjonowanie poradni
dla kobiet w ciazy.
Niemcy tak to widza - Polacy inaczej. Niemcy urzadzaja to na
swoj sposob a my po naszemu.

Irek



Re: cola, lato

1999-06-25 Wątek Anonymous

Andrzej Szymoszek:

 On 23 Jun 99 at 11:42, Marzena Romanowicz wrote:

  Ewa:
  A czy Pepsi mniej truje? Moze sie przerzuce...
 
  Jak sie dowiedzielismy z listu Irka Zablockiego, one obie sa siebie warte.
  Ja tam pije herbate na filtrowanej wodzie i soki nie zawierajace zadnych
  sztucznych dodatkow.
  Przynajmniej umre zdrowsza ;-)
 
  Marzena

Ja oczywiscie proponuje picie jak najwiekszej ilosci spirytusu
  etylowego. Ta zacna substancja zdezynfekuje wszelkie coca-cole
  i tej podobne. A najlepiej zrobic sobie tzw. drinka, czyli
  zmieszac cole ze spirytusem etylowym zmieszanym z woda, co sie
  nazywa wodka. Bo cos takiego jest lepsze w smaku zarowno od
  wody, jak i coli, czy tez wodki w postaci czystej.

Nie musi byc oczywiscie coca- cola, ani nawet pepsi- cola.
  Osobiscie czesto kupuje polskie cole, jest np. hoop- cola,
  calkiem o.k.

 Andrzej Szymoszek

Czys Ty sie Szymoszku Andrzeju wody z Odry napil, ze takie
brednie wypisujesz?! :-)) Ja od chemikow z prawdziwego zdarzenia
slyszalem, ze cola i wodka to najgorsze, co moze byc. Gdybys
sie nie szczypal i posadzenia o "wspolne biesiadywanie" nie bal i
z Kola sie raz dobrej wodki napil, pod zakusku - to rzeczy, jak
powyzsze bys nie popelnial. ;-) Mnie od malenkosci w kunszcie
rozprowadzania spirytusu szkolono i Dziadzio by mnie z domu
precz wygnal, gdybym spirt z cola jakakolwiek mieszal. Tak Ty sie
opanuj i daj sobie na wstrzymanie i przestan po drutach takie
herezje posylac. Swoim wychowynym na makdonaldach i koli
studentom mozesz. Ot co! Czy Ty dereniowke probowal, a
nalewke na dzikiej rozy, szypszyna inaczej zwana, ha?! A juz nie
ma wyborniejszej, jak na owocach tarniny. O wisniowce nie
wspomne, bo to w kazdym polskim domu mus.

Bij sie w piersi, lata i jesieni czekaj, tradycje podtrzymuj i pisz, jak
wyszlo a najlepiej zapros, zebym sie sam przekonal.

Irek



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-25 Wątek Anonymous

Marzena Romanowicz:

 Ewa:
 A czy Pepsi mniej truje? Moze sie przerzuce...

 Jak sie dowiedzielismy z listu Irka Zablockiego, one obie sa siebie warte.
 Ja tam pije herbate na filtrowanej wodzie i soki nie zawierajace zadnych
 sztucznych dodatkow.
 Przynajmniej umre zdrowsza ;-)

 Marzena

Co sie z tym narodem porobilo?! Herbatki na wodzie filtrowanej i
soczki bez dodatkow... Czytam i oczom wlasnym nie wierze. Ja,
Kochanien'ka, z pewnym Romanowiczem, prawnikiem zreszta, we
Wroclawiu, owszem herbatke tez. Ale, jak juz ma sie spotykali to
wybornie bylo i trawiasto a czasami wrecz do tanca. Ale tenze
Romanowicz z rodziny Pisarzow Wielkich Koronnych byl, moze
przez to taki literacki?

Irek



Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-25 Wątek Anonymous

On 18 Jun 99 at 17:04, Irek Zablocki wrote:
 


 Jesli juz za cos przepraszac to za zdania a la Thomas Mann. :-)
 Na calym swiecie ktos z kogos sie wysmiewa. Podejrzewam, ze
 wysmiewaliby sie rowniez z wloskiego papieza, czy jakiegokolwiek
 innego. Trudno wymagac od inaczej myslacych, ze zawsze
 szanowac beda to co dla nas swiete. Powazne czasopisma pisza
 zartobliwie o JP II np. w zwiazku z wydaniem papieskiego CD.
 Podejrzewam, ze Papiez sam usmiechnalby sie po przeczytaniu
 tegoz. Pewna Irlandka porwala publicznie zdjecie JP II komentujac
 to dosyc zdecydowanie. Czy to rownie Pana oburza, czy nieco
 mniej bo to nie Niemka?

Mnie nic nie oburza, nauczylem sie juz wyzbyc swoich emocji, nie o to
tutaj chodzi, poruszylem tylko ten temat dlatego aby podac pewne fakty
ktore nasunely mi sie w zwiazku z obserwacja dyskusji na temat JPII i
opinii o nim na zachodzie, nie tylko w Niemczech.

  Pojecie neonazisty jest dosc spore i ogolne, a wlasciwie
  nic dzis za bardzo chyba nie oznacza, bo czy szeroko rozpowszechnione w
  Niemczech kawaly o Polakach "zlodziejach" i "nierobach" ktore nawet
  znalazly swoje miejsce w popularnych talkschowach (np. late night schow)
  swiadcza juz o neonazizmie, jesli tak to co najmniej polowa Niemcow to
  neonazisci.

 To kto w takim razie uratowal niemieckie szparagi? Niemieccy
 hodowcy wprost potwierdzaja, ze bez Polakow przepadliby z
 kretesem. A czy w Polsce nie opowiada sie kawalow o Niemcach,
 w ktorych jeden glupszy od drugiego. A kto broni w polskiej
 telewizji te kawaly opowiadac? Na ulicy sie ludzie smieja to i na
 ekranie byloby wesolo. Z dziecinstwa pamietam, ze te dowcipy
 byly niezwykle popularne. A moze wcale nam nie do smiechu?
 I szczerze mowiac bez przesady. Nie tylko z Polakow sie smieja.
 
Nie tylko szparagi ale i ogorki:)
A co do kawalow o Niemcach to moze pan jakis zacytowac, bo ja moge o
Polakach,
"kaum gestohlen schon in Polen", nieciekawy prawda?
na pewno slyszal pan juz wiele razy...

Marek



Re: Pobozna Unia Europejska ? -Reply -Reply

1999-06-25 Wątek Anonymous

 Irek Zablocki [EMAIL PROTECTED] 06/25/99 01:28am 



Ale mi Aniu, chodzi o to, ze po glupim numerze O'Connor, nikt nie
powiedzial: "Widzicie Irlandka, oni nie lubia Ojca Swietego".
Niemcom natomiast, nawet katolikom, zarzuca sie zaraz
nienawisc czy pogarde do Polakow i stad rzekomo maja wynikac
te akty nieposluszenstwa wobec Rzymu. 

Moim zdaniem wszystko to wiaze sie  z tym , ze Polacy inaczej przyjmuja  krytyki od  
Niemcow niz od kazdej innej narodowosci. Kompleks Niemcow i o Niemcach bedzie jeszcze 
trwal dlugo.

Rozmawialem z
katolikami. JP II to dla nich zwierzchnik "ich kosciola", ale oni
oczekuja dialogu a nie rozkazow.

I ten dialog ma wygladac tak: jak Ojcze Swiety nie zgadzasz sie z tym czego my chcemy  
w kwestii aborcji  czy czego innego co uwazamy , ze nie jest na miare postepu XX wieku 
 to -  wypisujemy sie  z takiego kosciola.


Irek



ps A tak przy okazji to : UDANYCH WAKACJI WSZYSTKIM z POLAND-L

jutro wylatuje do Polski , Ania



Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-25 Wątek Anonymous

Marek:

[..]
 A co do kawalow o Niemcach to moze pan jakis zacytowac, bo ja moge o
 Polakach,
 "kaum gestohlen schon in Polen", nieciekawy prawda?
 na pewno slyszal pan juz wiele razy...

To sie chyba odnosi do samochodow kradzionych.. (tlum.: przed
chwila okradziono, a juz w Polsce).
Czy moze Pan ma jakis pomysl, skad sie wzielo to? Bo ten
'powiedzonek' jest dosyc mlody, w przeciwienstwie do 'polnische
Wirtschaft'.
A moze Pan mi wytlumaczyc zwrot 'oszwabic'? Czy musze sie
obrazac, kiedy to uslysze?:-)

 Marek

Pozdrowienia
Uta



Kiszka czy Fläskepolsa

1999-06-25 Wątek Anonymous

Jak wszuscy wiemy handel poprzez Internet coraz
bardziej popularny.  Idac za  trendem ostatnio
prubowalem zakup jedzenia Polskiego i Szwedzkiego.

Zaczalem od polskiego, web udekorowany polska
flaga i polski herb, duzy napis welcome i  inne narodowe
hasla,   adres, telefony i e-mail podane.Zamowilem
elektronicznie I wielkie  NIC, po kilku dniach dzwonie
 telefon nie dziala, wysylam  kilka e-mail wszystkie doszly
 ale brak odpowiedzi.  Ot polska handlowa kultura...

Poszlem do szwedzkiego, niema hasel narodowych, prosto
do listy produktow.  Zamowilem elektrobicznie. Na drugi
dzien otrzymalem odnich telefon  potwierdzajacy order
I  jedzenie bedzie przed  4th of July jak chcialem.
Ot szwedzka handlowa kultura...

Moral taki (nawiazujac do uprzedniej dyskusji  o wejsciu
Polakow do  Uni Europejskiej)  Polska nie bedzie  zadnym
rownym partnerem  a tylko mlodszym czeladnikiem
przyuczajacym sie do zawodu...

Pogodnie
Seweryn



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-25 Wątek Anonymous

Pan Marek Kowalewski (komarek) wtraca :

 Ostatnio czytalem ciekawy artykul w "Angorze" w ktorym jeden z ksiezy
 jezuitow (nie pamietam teraz nazwiska) wypowiadal sie na temat finan-
 sow KK a takze kultu JP II w Polsce. Nie mam teraz tego tekstu ale wy-
 razil sie on troche krytycznie o niektorych formach tego kultu jakim np
 sa pomniki Ojca Swietego, jest ich w Polsce ponad sto, natomiast wedlug
 niego pieniadze ktore zostaly przez nie pochloniete w rownie szlachetny
 sposob moglyby byc zainwestowanie w katolickie przedszkola lub inne
 osrodki pomocy spolecznej.

Nie uwazam "Angory" za powazne pismo. To co Pan ma na mysli, to nie
byl artykul, ale wywiad. Nie w tym jednak rzecz.

Jezeli Pan czytal migawki z papieskiej wizyty, to pewnie przypomni Pan
sobie, ze sam papiez tez nie przepada za wazeliniarstwem i pomnikami.
Natomiast jesli idzie o wydawanie pieniedzy, to nalezaloby zawsze zapytac:
czyje to sa pieniadze. Zasada powinna byc prosta: wlasciciel pieniedzy
ofiarowuje je na taki cel, na ktory chce je przeznaczyc. Kropka.

Jesli idzie o to, co Pan nazywa "kultem JP II", to pozwole sobie zwrocic
Panu uwage np. na takie oto slowa owego ksiedza jezuity :

   Relacje papieza z biskupami, mimo calowania w pierscien
   i przyklekania przed nim, nie sa oparte na modelu szef kon-
   cernu - dyrektorzy poszczegolnych filii, zwlaszcza, ze kazdy
   biskup sprawuje swa wladze, jako nastepca apostolow.

 Poruszyl tez sprawy finansow KK, ktore jak okreslil, w Polsce sa pry-
 watna sprawa danego proboszcza parafii, podal jednoczesnie przykla-
 dy z innych krajow jak np Francji , gdzie to ogolnie przyjete jest ze
 proboszcz parafii wywiesza co tydzien liste z ujetymi finansami i prze-
 znaczeniem zebranych pieniedzy z cotygodniowej mszy. Jest to wiec
 sprawa normalna i nikt nie odczuwa zadnych negatywnych reakcji z
 tym zwiazanych.

Pamiec Pana zawodzi. Ten jezuita (no zdradze, ze chodzi o ksiedza
Stanislawa Musiala) powiedzial o powyzszym tak:

   W sferze koscielnych bilansow cos zaczyna sie zmieniac.
   Kilku biskupow opublikowalo juz cos na ksztalt budzetu die-
   cezji. Czy dla przecietnego parafianina jest to czytelna ra-
   chunkowosc, tego nie wiem.

Nie uzyl slow "sprawy finansow KK ... sa prywatna sprawa proboszcza
parafii". To jest Pana prywatna tworczosc.;-)

Natomiast red. Krzysztof Rozycki, ktory, jak powszechnie wiadomo, jest
wojujacym ateista, po przedstawionym przez ks.Musiala przykladzie pro-
boszczow katolickich parafii w USA (nie we Francji), dodal wlasna odre-
daktorska uwage :

   Nie bardzo wyobrazam sobie polskiego wiejskiego proboszcza,
   ktory zdradza ludziom wszelkie swoje finansowe sekrety.

Na przyszlosc poprosze o rzetelnosc.

 Zachodzi wiec pytanie czy podobne rzeczy sa mozliwe w Polsce, a jesli
 tak to kiedy, tego typu postawienie sprawy na pewno zmieniloby spojrze-
 nie na temat finansowania wizyty papieskiej i dyskusja o pieniadzach
 zwiazanych z KK bylaby taka sama i tyle budzilaby emocji co dyskusja
 na temat finansowania przedsiewziec gminy czy miasta.

Ja mysle tak: finanse parafii sa przede wszystkim sprawa parafian, ktorzy
na rzecz parafii loza swoje srodki. U nas proboszcz co tydzien wywiesza
w gablotce wszystkie wydatki, a budzet parafii przyjmuje i zatwierdza rada
parafialna. Nie widze wiec powodu, zeby miec kompleksy np. w stosunku
do opisanych przez ks.Musiala katolickich parafii w USA.

Natomiast paradoksalne jest to, ze o kase polskich parafii martwia sie naj-
bardziej ci, ktorzy nie czuja sie czlonkami tej wspolnoty. Oni glownie.
Nie chce przez to powiedziec, ze wszedzie w Polsce jest z tym dobrze
i nie moze byc lepiej. Ale jednak nie przesadzajmy...

Finansowanie wizyty papieskiej w czesci dotyczacej budzetu panstwa po-
winno byc przedmiotem nadzoru organow konstytucyjnych panstwa. To sa-
mo dotyczy organow samorzadowych miast i gmin. M.in. po to je wybiera-
no. To wszystko.


Malgorzata



Re: Dama z fallusem

1999-06-25 Wątek Anonymous

Pan Bartek konczy swoj list :

 Po tym co dokonala p. Kozyra, jedyne co pozostaje do obnazenia
 to intymnosc w toalecie. Jednym slowem lamanie konwencji weszlo
 w slepa uliczke ludzkiej cielesnosci i fizjologii osiagajac samo
 dno.

  Poznalismy mniej wiecej argumenty przemawiajace za stanowiskiem
  sprowadzajacym sie do stwierdzenia, ze pani artystka, mowiac nieco
  przesadnie, dokonala zamachu na ludzka godnosc i prawo do intymno-
  sci, pogwalcila moralne zakazy, zerowala na niezdrowej sensacji etc.

  Pomyslalam, ze dla urozmaicenia dobrze bedzie przedstawic jeszcze
  jakies odmienne stanowisko. W ostatnim numerze "+Plus-Minusa" (z 19
  czerwca) - w czesci "papierowej" (niedostepnej w sieci) - znalazlam
  opinie Moniki Malkowskiej. Malkowska posiada w tym dodatku staly
  kacik pt."Kroniki Moniki M."

  Malkowska nawiazuje do zawirowan zwiazanych ze schylkowymi okresami
  roznych epok. Zawirowania te objawiaja sie paradoksalnie odrzucaniem
  uznanych systemow wartosci i jednoczesnym powrotem do tradycji.
  Pisze, ze :

Niewiele osob przyznaje sie do "niezdrowej" checi wcielenia
sie - chocby na krotko - w przedstawiciela przeciwnej plci.
A takie pragnienie jest tak stare, jak ludzkosc, lub przy-
najmniej tak stare, jak wysoko rozwiniete cywilizacje. Ze
szczegolna zas moca pytanie o odmiennosci i podobienstwa
psychiczno-fizyczne kobiet i mezczyzn pojawiaja sie w schyl-
kowych, dekadenckich okresach roznych epok. Zblizajacy sie
przelom tysiacleci do takich przelomow nalezy. Sprzyja roz-
nego typu zawirowaniom, odrzucaniu dawnych systemow wartosci,
tradycji.

Jednoczesnie ciagle napiecie, lek i stresy sklaniaja ludzi
do poszukiwania stalych wartosci, do odbudowywania tradycji.
I tak spoleczenstwa konca XX wieku balansuja miedzy cynizmem
a fanatyzmem. Ta emocjonalna amplituda znajduje tez odzwier-
ciedlenie w sztuce. Rozchwianie widac zarowno w samej formie,
jak i w okresleniu sensu artystycznych dzialan.

Jak na tym tle plasuja sie dokonania Kozyry ? Wbrew pozorom
blisko tradycji.

  Wniosek, jak widac, smialy. A na czym opiera autorka jego uzasadnie-
  nie ? Otoz Malkowska opiera swoje stanowisko na wartosciach estety-
  cznych brzydoty.

Odrazajace ciala nagich starcow i staruch sluzyly artystom
gotyku jako umoralniajace symbole. W makabrycznych wizjach
obnazonych, rozkladajacych sie truchel, zestawionych z uro-
dziwymi pannami czy dorodnymi mlodziencami tkwila przestroga
przed grzechem. Tworcow renesansu kalectwo i szpetota intry-
gowaly jako godne odnotowania "wybryki natury". W dobie ba-
roku brzydota, starosc, a nawet uposledzenie psychiczne uz-
nano za tematy malarskie, choc gorszego gatunku. Dewiacje
i odchylenia od psychicznej normy fascynowaly romantykow.

W XIX wieku niektorzy artysci zwrocili uwage na... wartosci
estetyczne brzydoty. W kazdym sensie: fizycznej, umyslowej,
duchowej. Tym razem nie chodzilo o moralizowanie, lecz o
zaakceptowanie ludzkiej ulomnosci. Antybohater musial byc
naturalny w gestach, chocby najbardziej wulgarnych. Nagi,
musial zachowywac sie tak, jakby byl przyodziany. To byla
estetyczna i etyczna rewolucja, ktorej skutki obserwujemy
do dzis.

Pierwsi poszukiwacze "krytycznego punktu brzydoty" nie spo-
tkali sie z aprobata ich wspolczesnych. Toulouse-Lautrec,
odtwarzajac wyglad pensjonariuszek domow publicznych w sy-
tuacjach "niezawodowych", ostentacyjnie lekcewazyl publi-
cznosc. Takze Edgar Degas portretowal "panienki" obnazone,
ale bynajmniej nie uwodzicielskie. Podobnie nieatrakcyjne
bywaly odtwarzane przez niego baletnice czy myjace sie
kobiety. Jego prace przypominaja migawkowe zdjecia, robione
bez wiedzy bohaterek. Ta niewiedza pozwala im przybierac
swobodne pozy. Zdaja sie byc nieswiadome tego, ze ktos je
obserwuje i - uwiecznia na rysunku.

Ciekawe, ze plastyczna wartosc brzydoty nie zdewaluowala
sie do dzis. Kazdy kandydat na artyste w czasie studiow
przechodzi przez... kurs estetyzmu. Na uczelniach plastycz-
nych do aktow pozuja ludzie starzy, zdeformowani chorobami.
Ale nie krepuje ich nagosc, nie maja kompleksow zwiazanych
z wygladem. Pogodzeni ze swa fizycznoscia, oswojeni z obser-
wowaniem, zachowuja sie calkowicie naturalnie. I o taka
wlasnie nagosc chodzi Katarzynie Kozyrze.

  Czyli, jesli dobrze zrozumialam, technika i narzedzia, ktorymi po-
  sluguje sie artysta, sa malo wazne w porownaniu z intencja autora
  i przeslaniem jego dziela. Tylko czy przecietnie wrazliwy odbiorca
  jest w stanie te intencje i przeslanie autora wlasciwie odczytac ?


Izabella



Grabowska o pogrzebie przerwanym porodem

1999-06-25 Wątek Anonymous

  Wladyslaw Gomulka powiedzial do Stanislawa Mikolajczyka: -"Raz zdo-
  bytej wladzy nikomu nie oddamy". I co? Kiedy 27 stycznia 1990 roku
  rozpoczynal sie w Warszawie ostatni, likwidacyjny, XI Zjazd Polskiej
  Zjednoczonej Partii Robotniczej, dziennik "Rzeczpospolita" napisal:
  "PZPR konczy w stylu, na jaki zasluzyla. Pracowala na to 40 lat
  na posadzie partii panstwowej. Nie udala sie proba zapanowania
  nad historia". Juz po raz drugi w ciagu niespelna 10 lat nieboszczka
  PZPR przeksztalca sie w inna partie po to, by uratowac swoj majatek.

  "Pogrzeb przerwany porodem" - okreslil wtedy to wydarzenie Jerzy
  Szperkowicz w "Gazecie Wyborczej": "Nieboszczka zorientowala sie,
  ze nie ma komu zostawic majatku, wiec przystapila do rodzenia".
  Bylo tak: najpierw XI Zjazd sie zaczal. O godzinie 20.45 zostal
  zawieszony. O godzinie 21.30 ci sami delegaci rozpoczeli obrady
  juz jako "Kongres Zalozycielski SdRP". Kontynuowano go nastepnego
  dnia, przerwano jednak zaraz po przyjeciu statutu, nazwy "SdRP"
  i deklaracji programowej. O polnocy z niedzieli na poniedzialek
  wznowiono XI Zjazd PZPR, ktory uchwalil zakonczenie dzialalnosci
  PZPR. Wowczas znow wznowiono Kongres Zalozycielski SdRP.

  Odbywalo sie to wiec w rytmie: Zjazd-Kongres-Zjazd-Kongres. Bylo
  to zas potrzebne tylko w jednym jedynym celu: aby nie utracic rosz-
  czen do majatku, nalezacego do dawnej PZPR. W mysl przepisow, gdyby
  PZPR rozwiazala sie przed utworzeniem innej partii, ktora przejmuje
  jej aktywa i pasywa - to caly majatek partyjny automatycznie prze-
  szedlby na wlasnosc panstwa. Kiedy delegaci dowiedzieli sie o tej
  sytuacji prawnej, szybko znalezli wyjscie. I tak oto PZPR jeszcze
  formalnie istniala, gdy powolano do zycia Socjaldemokracje Rzecz-
  pospolitej Polskiej. Dopiero wtedy mozna bylo porzadnie pogrzebac
  nieboszczke i przejac jej aktywa majatkowe. Z sali wyprowadzono
  sztandar PZPR, a zebrani delegaci pod batuta ostatniego Pierwszego
  Sekretarza Mieczyslawa Rakowskiego odspiewali Miedzynarodowke, a
  sztandar - wyniesiono. Niektorzy delegaci ocierali lzy z powiek..

  Podczas gdy w Palacu Kultury w Warszawie obradowaly na zmiane Zjazd
  Likwidacyjny PZPR i Kongres Zalozycielski SdRP, pod gmachem groma-
  dzila sie radykalna mlodziez, wznoszac okrzyki w rodzaju "Precz z
  komunizmem". Doszlo do starc z milicja. Nowy przywodca SdRP Aleksan-
  der Kwasniewski powiedzial w zwiazku z tymi zajsciami na konferencji
  prasowej o swojej nowej partii: "Zaczynamy tak, jak przed dwoma
  tysiacami lat zaczynali pierwsi chrzescijanie w Rzymie".

  Pierwsi chrzescijanie nie mieli jednak chyba tylu problemow z upo-
  rzadkowaniem spraw majatkowych.

  Oswiadczenie Lecha Walesy z 29.01.1990: "Bezprawnie zgromadzony ma-
  jatek bylej PZPR stanowi wlasnosc calego spoleczenstwa. Dlatego zad-
  na z nowo tworzacych sie partii nie ma prawa do dobr materialnych
  po PZPR. Przejecie majatku przez ktorakolwiek partie bedzie aktem
  politycznej arogancji...".

  Ale SdRP nigdy nie rozliczyla sie publicznie z przejetych dochodow,
  uzyskanych przez lata funkcjonowania partii - matki jako jedynego
  wlasciciela panstwa. Gdyby gesty dobrej woli ze strony bylej PZPR,
  nastepnie bylej SdRP, a obecnie SLD byly wiarygodne - opinia publiczna
  powinna otrzymac do wiadomosci takie szczegolowe rozliczenie z lat
  1944-1990.

  Delegaci na ostatni Zjazd PZPR energicznie domagali sie "zaprzesta-
  nia rozliczen". Ostrzegali przed "terrorem prawicy". Postulat ten
  nie moze jednak w zadnym przypadku dotyczyc zaprzestania rozliczen
  majatku, ktory najpierw zgromadzila PZPR, nastepnie odziedziczyla
  SdRP, a obecnie SLD ma nadzieje pozbyc sie raz na zawsze wszystkich
  zwiazanych z tym klopotow.

(C) Alina Grabowska, Dziennik Polski, 1999



Re: New Age na prawicy

1999-06-25 Wątek Anonymous

Andrzej Migdalski napisal:

  Organizacja ta potepiala chrzescijanstwo jako "obce
  germanskiej duszy" i splamione zydowskim dziedzictwem.
  Jakby tego bylo malo, jednym z czlonkow lozy Thule byl sam
  Adolf Hitler (i kilku wazniejszych ideologow Nazi-partii).

 Dosc ryzykownie Pan to polaczyl, zwazywszy, ze (rzeczywiscie
 przedchrzescijanski, ale nie germanski) mit o Thule w kulturze Zachodu
 ustepuje miejsca chyba tylko mitowi o Atlantydzie. Wylacznie na
 podstawie nazwy mozna by te grupe tak samo dobrze powiazac z np. Henry
 W. Longfellow, odkrywcami polnocnych rejonow Ziemi, czy tez Eskimosami
 zamieszkujacymi miejscowosc Thule na Grenlandii.

Wiem czym jest dla kultury Zachodu mit Thule i szczerze mowiac nie
przecenialbym jego wartosci. Interesujace jest to, ze ostatnimi czasy
pojawias sie on jedynie w kontekscie integralnego tradycjonalizmu (np. u
J. Evoli) lub tez wprost w ideologiach otwarcie czerpiacych z faszyzmu lub
nazizmu. Nie chce uzywac tych terminow jako etykietek, tylko po prostu
jako nazw nurtow politycznych. Mit Thule jest dla tychze nurtow kluczowy,
wiec nie przypadkowo mielismy np. loze "Thule" i nie przypadkowo mam teraz
np. http://www.thulenet.com. (wszystkim polandelowiczom sugeruje
odwiedzic...)

Mit Sw. Graala (co do jego istotnosci chyba dyskusji nie ma) rowniez
wystepowal poczatkowo w filozofi tradycjonalizmu integralnego odgrywajac
dosyc istotne znaczenie (Otto Rahn). W chwili obecnej jednak spadkobiercy
tej ideologi na tyle daleko odeszli od wszelkich tradycji kultury
judeo-chrzescijanskiej, ze predzej mozna znalezc u Mlodzierzy
Wszechpolskiej "Thule" i "Nowa Prawice" niz Swietego Graala.

Oczywiscie nie chce demonizowac wspolczesnego rewolucyjnego neo-faszyzmu,
ktory jest zjawiskiem interesujacym i czerpie pelnymi garsciami z tego co
w tradycjonalizmie integralnym (i faszyzmie) bylo najlepsze (Julius Evola,
Ernst Junger, Oswald Spengler), ale nie widze powodu by dac sobie robic
wode z mozgu, ze ten prad myslowy ma cokolwiek wspolnego z
chrzescijanstwem (lub katolicyzmem w szczegolnosci). Jezeli wystepuja tu
jakiekolwiek relacje to chyba tylko zaprzeczenia i odrzucenia tradycji. Ja
sadze, ze osoby, ktore w Polsce z opisana ideologia sie utozsamiaja dobrze
o tym fakcie wiedza, zas hasla narodowo-katolickie sa dla nich jedynie
przykrywka. Idea, ktora maja w gebie oraz (jak mawial Lec) w pobliskim
nosie.

By zajsc z oblokow na ziemie powiem tylko tyle, ze zapominajac o calej
dyskusji ideologicznej wystarczy trzymac sie zasady "po owocach ich czynow
poznacie ich" by wiedziec doskonale kto co reprezentuje.

Pozdrawiam,

Bartek Rajwa

PS: Faktu, ze jednym z polecanych "linkow" ze strony Mlodzierzy
Wszechpolskiej jest Ku Klux Klan chyba nie warto komentowac...


--
[EMAIL PROTECTED]

Purdue University Cytometry Laboratories
1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette
IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757



Re: New Age na prawicy

1999-06-25 Wątek Anonymous

Mlodziez - panie Bartku - mlodziez przez z z kropka. Jeden raz uwazalabym za
lizerowke, ale Pan to powtorzyl dwukrotnie.

Alicja Zielinska

 .Mit Sw. Graala (co do jego istotnosci chyba dyskusji nie ma) rowniez
 wystepowal poczatkowo w filozofi tradycjonalizmu integralnego odgrywajac
 dosyc istotne znaczenie (Otto Rahn). W chwili obecnej jednak spadkobiercy
 tej ideologi na tyle daleko odeszli od wszelkich tradycji kultury
 judeo-chrzescijanskiej, ze predzej mozna znalezc u Mlodzierzy
 Wszechpolskiej "Thule" i "Nowa Prawice" niz Swietego Graala.

 .
 .

 Pozdrawiam,

 Bartek Rajwa

 PS: Faktu, ze jednym z polecanych "linkow" ze strony Mlodzierzy
 Wszechpolskiej jest Ku Klux Klan chyba nie warto komentowac...

 --
 .



Re: Dama z fallusem

1999-06-25 Wątek Anonymous

Z artykulu pani Moniki Malkowskiej :

Ciekawe, ze plastyczna wartosc brzydoty nie zdewaluowala
sie do dzis. Kazdy kandydat na artyste w czasie studiow
przechodzi przez... kurs estetyzmu. Na uczelniach plastycz-
nych do aktow pozuja ludzie starzy, zdeformowani chorobami.
Ale nie krepuje ich nagosc, nie maja kompleksow zwiazanych
z wygladem. Pogodzeni ze swa fizycznoscia, oswojeni z obser-
wowaniem, zachowuja sie calkowicie naturalnie. I o taka
wlasnie nagosc chodzi Katarzynie Kozyrze.

Ja jeszcze moge dodac kilka zdan z wywiadu dyrektorki Panstwowej
Galerii Sztuki Zacheta - pani Andy Rottenberg dla "Zycia" :

+ Czy moglaby Pani wyjasnic, w czym lezy wartosc dziela pani Kozyry ?

* Chce pan ze mna rozmawiac o sztuce ? Rozumiem, ze ma pan odpo-
  wiednie wyksztalcenie.

+ Chcialbym sie dowiedziec jakie jest przeslanie dziela, pokazujacego
   pania Kozyre z przyklejonym penisem w meskiej lazni. Czy mogla by
   to pani w kilku slowach wyjasnic ?

* Nie mozna w kilku slowach wyjasnic wielkosci Leonarda da Vinci i na
  przyklad tajemnicy usmiechu Giocondy.

+ Pani porownuje dziela pani Kozyry do dziel Leonarda da Vinci ?

* Tego nie wiem. To czas pokaze. Mowie przykladowo. Moze chcialby pan,
   zebym panu wyjasnila zasady sztuki Pipilotti Rist ? Moze bysmy ja poro-
   wnali do Tacity Dean ?

+ Bardzo mozliwe, ze taka pani faktycznie istnieje, ale my sie caly czas
   nie rozumiemy. [...]

* To po co pan tu przyszedl ?

+ Dzielo Katarzyny Kozyry reprezentuje Polske - a wiec i mnie - za grani-
   ca. Dlatego uwazam, ze mam prawo zapytac, jakie wartosci sa w tym
   dziele ?

* Ono jest zwiazane z pojeciem tozsamosci. Z proba wcielenia sie w inna
   tozsamosc i zobaczenia, po pierwsze, czy jest to mozliwe i, po drugie,
   czy istotnie takie wcielenie jest rozroznialne publicznie.

+ Produkcja dziela pani Kozyry jest sponsorowana przez miesiecznik
   "Max". Podobno bez pomocy tego pisma Polska w ogole nie bylaby
   reprezentowana na biennale.

*  Poniewaz nie mozna byloby stworzyc dziela. Nie byloby za co. Ale dzielo
   bylo zaplanowane, zanim pojawil sie miesiecznik "Max". Byl konkurs na
   osobe artysty, a nie na konkretne dzielo.

+ Czy uwaza Pani, ze dzielo pani Kozyry jest kontrowersyjne, czy tez,
   jesli sie komus nie podoba, jest to swiadectwem jakichs uprzedzen ?

*  Kazda sztuka ma swoich wyznawcow i wrogow. Nie ma przymusu, zeby
   ktos lubil takie lub inne dzielo sztuki. Pojecie dobrego smaku sie zmienia.
   Wszystko zalezy od tego jak je rozumiemy. Ta prawidlowosc dotyczy
   nie tylko sztuki, ale wszystkiego. Ja bym jednak nie mowila o smaku,
   w przypadku tego co robi Katarzyna Kozyra. To jest tak, jak z tworczos-
   cia Witkacego. Jego dziela nie byly zwiazane z kwestia smaku.

+ To znaczy, ze mozna wlasciwie zrobic wszystko, sfilmowac to i bedzie
   to poza smakiem i kategoriami umozliwiajacymi ocene ? Czyli gdybym
   ja zaplanowal jakis performance, cos na przyklad, co robi sie w WC,
   to tez moglbym powiedziec, ze to jest sztuka ?

*  To juz bylo 40 lat temu. Nawet polaczone z konsumpcja w filmie Passo-
   liniego. Musialby pan zrobic cos bardzo osobistego. Ale nie na zasadzie
   wyliczanki - musialby pan miec cos do powiedzenia i znalezc do tego
   forme.


Hmm... Bardzo niesmaczne zakonczenie...;-)

Ale nie rozumiem, czy pani Kozyrze chodzilo o taka nagosc, o ktorej pisze
pani Malkowska (nalezy chyba zalozyc, ze panowie w lazni raczej nie byli
"oswojeni z obserwowaniem"), czy o wcielenie sie w inna tozsamosc, jak
mowi pani Rottenberg ? Ach, ci artysci...

O co by jej nie chodzilo, wiceminister kultury Slawomir Ratajski powiedzial
dzis, ze dzielo Katarzyny Kozyry bylo sponsorowane przez jego ministers-
two suma przekraczajaca 200 tysiecy zlotych. W promocji brali udzial pra-
cownicy szacownych instytucji publicznych. Nie chce krakac, ale Male Zie-
lone z pewnoscia wezma ich pod lupe...


Malgorzata



Re: Dama z fallusem

1999-06-25 Wątek Anonymous

Malgorzata Zajac przytoczyla fragmenty wywiadu z p. Rottenberg:

 + Czy moglaby Pani wyjasnic, w czym lezy wartosc dziela pani Kozyry ?

 * Chce pan ze mna rozmawiac o sztuce ? Rozumiem, ze ma pan odpo-
   wiednie wyksztalcenie.

Piekne. Po prostu piekne! By rozmawic o sztuce trzeba miec "odpowiednie
wyksztalcenie". Przypomina mi sie oczywiscie od razu moja analogia
pomiedzy stanem sztuki wspolczesnej i kondycja nauk humanistycznych.
Belkot zostal tam awansowany do miary "naukowego zargonu" (ktorego
oczywioscie nie moga zrozumiec profani). Sztuka zamiast docierac do
nas poprzez wrazenia estetyczne jest wysoce wymyslna forma dzialalnosci,
ktora mozna studiowac o ile sie ma "odpowiednie wyksztalcenie".

Pani Rottenberg nie wie zapewne, ze np. w muzyce fakt, ze odbieramy pewne
zestawienia dzwiekow jako dysonanse nie wynika z naszych upodoban
kulturowych, ale... z budowy ucha wewnetrznego. Mimo, ze podobnie prostych
zaleznosci trudno sie doszukiwac w sztukach plastycznych, to jednak trzeba
pamietac, ze nawet i tu sztuka nie moze byc oderwana od zmyslow odbiorcy i
podlegac jedynie "analizie" zamiast odbiorowi zmyslowemu.

 + Chcialbym sie dowiedziec jakie jest przeslanie dziela, pokazujacego
pania Kozyre z przyklejonym penisem w meskiej lazni. Czy mogla by
to pani w kilku slowach wyjasnic ?

 * Nie mozna w kilku slowach wyjasnic wielkosci Leonarda da Vinci i na
   przyklad tajemnicy usmiechu Giocondy.

Ble, ble, ble. Az sie prosi by przytoczyc przesmiewcze teksty Sokala,
ktory przypominal jak to socjolodzy postmodernistyczni powaznie
zapewniaja, ze nie da sie w kilku zdaniach wyjasnic pomyslu przyrownania
meskiego czlonka do pierwiastka z minus jeden (autentyczne!), podobnie jak
nie da sie wyjasnic prosto teorii wzglednosci.

Drodzy Panstwo, kto sie da na to nabrac? Nawet najbardziej skomplikowane
pomysly fizyki, matematyki i biologi maja swoich popularyzatorow, ktorzy
potrafia, bez naruszania meritum przekazac sedno problemu byle profanowi.
Nawet najwieksze dokonania sztuk plastycznych minionych setek lat maja
prosta nieprzemijajaca wartosc estetyczna, ktora moze odczuc debil z
IQ=70. Wielkosci Leonarda nie trzeba wyjasniac. Podobie do odczucia jego
geniuszu w zaden sposob nie jest potrzeba "wyjasnienie" usmiechu Giocondy.
Notobene: czy ktos ten usmiech "wyjasnil"?  Moze p. Rottenberg??


 + Pani porownuje dziela pani Kozyry do dziel Leonarda da Vinci ?

 * Tego nie wiem. To czas pokaze. Mowie przykladowo. Moze chcialby pan,
zebym panu wyjasnila zasady sztuki Pipilotti Rist ? Moze bysmy ja poro-
wnali do Tacity Dean ?

ROTFL, ROTFL, ROTFL

 + Bardzo mozliwe, ze taka pani faktycznie istnieje, ale my sie caly czas
nie rozumiemy. [...]

 * To po co pan tu przyszedl ?

Agresja typowa dla przedstawicieli kultury belkotu

 + Dzielo Katarzyny Kozyry reprezentuje Polske - a wiec i mnie - za grani-
ca. Dlatego uwazam, ze mam prawo zapytac, jakie wartosci sa w tym
dziele ?

 * Ono jest zwiazane z pojeciem tozsamosci. Z proba wcielenia sie w inna
tozsamosc i zobaczenia, po pierwsze, czy jest to mozliwe i, po drugie,
czy istotnie takie wcielenie jest rozroznialne publicznie.

Niezwykle... To do tego trzeba az wydac kupe szmalu i samemu sobie
przyklejac gumowego panisa? Istnieje cala bogata literatura na temat
zjawisk gender identity disorder (cross-derssing, transsexualizm, etc)
poruszajaca to zagadnienie zarowno od strony medycznej jak i
psychologicznej. Przeprowadzono setki obserwacj, ktore tworza dosc
wyczerpujaca statystyke. Wystarczylo pojsc do biblioteki. Czy p.
Rottenberg naprawde wierzy, ze "dzielo" Katarzyny Kozyry wnioslo
jakikolwiek istotny wklad do dyskusje o tozsamosci???

 + To znaczy, ze mozna wlasciwie zrobic wszystko, sfilmowac to i bedzie
to poza smakiem i kategoriami umozliwiajacymi ocene ? Czyli gdybym
ja zaplanowal jakis performance, cos na przyklad, co robi sie w WC,
to tez moglbym powiedziec, ze to jest sztuka ?

 *  To juz bylo 40 lat temu. Nawet polaczone z konsumpcja w filmie Passo-
liniego. Musialby pan zrobic cos bardzo osobistego. Ale nie na zasadzie
wyliczanki - musialby pan miec cos do powiedzenia i znalezc do tego
forme.

No wlasnie. Trzeba miec cos do powiedzenia. Pssolini mial cos do
powiedzenia. Podobnie mieli inni skandalisci, czy to Aubrey Breadsley
(sp?) czy Henry Miller. Prowadzacemu wywiad nie udalo sie jednak
dowiedziec co p. Kozyra miala do powiedzenia. Co do formy, to wszyscy
wiemy jak owa forma wyglada. Moim skromnym zdaniem p. Kozyra po prostu nic
nie miala do powiedzenia. Nie ma sie co napuszac i nadymac. Nie ma tez z
czego robic afery. W koncu mamy setki grafomanow, pacykarzy i zwyczajnych
wariatow, ktorzy twierdza, ze sa artystami.

 O co by jej nie chodzilo, wiceminister kultury Slawomir Ratajski powiedzial
 dzis, ze dzielo Katarzyny Kozyry bylo sponsorowane przez jego ministers-
 two suma przekraczajaca 200 tysiecy zlotych. W promocji brali udzial pra-
 cownicy szacownych instytucji publicznych. Nie chce 

Moralnosc pani Nawrockiej (Poszukiwany-Poszukiwana)

1999-06-25 Wątek Anonymous

Przepraszam za zawracanie glowy "pyskowkami" pani Nawrockiej piszacej do
mnie w stylu:
[cytuje Nawrocka]:

 napluje bezkarnie w twarz.

 obrzydliwa, pelna hipokryzji falszywka!

 Prosze tylko uwazac, by nie przegrzac glowki i sie, bron Boze, nie
 utopic.
[koniec cytatu]

Normalnie nie odpowiadam na tego rodzaju "chamstwo i porobstwo", ale
pewna osoba z Polandela wyslala mi list domagajacy sie przeproszenia
pani Nawrockiej - wyglada na to, ze jednak musze wyjasnic.

Zanim odpowiem na atak pani Nawrockiej na moja osobe, pozwole sobie
przypomniec krotki epizod z sympatycznej i bardzo onegdaj
popularnej komedii pod tytulem "Poszukiwany-Poszukiwana": mamy taka oto
scene gdy anonimowy facet (Lazuka), na przystanku autobusowym zagaduje
atrakcyjna kobiete (Pokora), grzecznie, inteligentnie, milusienko, tii-ta,
tii-taa, ou-eu-proszeu, panie tego sie zaleca. Potem bardzo grzecznie
przepuszcza ja do autobusu i - widzi to inna kobieta, starsza i z
wielkim koszem jaj, (zapewne na sprzedaz, zapewne ze wsi) i tez
pospiesznie probuje wejsc do autobusu, wtedy jednak Lazuka, w oka
mgnieniu, zamienia sie w ordynarnego chama, cos tam wulgarnie
krzyczy, wypycha nieszczesna kobiete z drzwi, kopiac ja przy tym i
rzucajac na odchodnym: "nie lubie chamstwa" - zaraz potem, rowniez
w oka mgnieniu, zamienia sie w grzecznego kulturalnego pana i prowadzi
grzeczna konwersacje z Pokora (przebranym za kobiete).
Taak. Podobnie pani Nawrocka - jesli uwaza, ze sie oplaca zachowuje sie
kulturalnie i przybiera poze osoby wrazliwej i kulturalnej (troszczy sie
o moralnosc mlodziezy licealnej, chwali sie jak to dobrze wychowuje swoje
dzieci). Jednak czasem, zwlaszcza gdy ktos osmieli sie ja skrytykowac,
pani Nawrocka pokazuje swoja inna twarz, wykrzywiona przez pogarde i
nienawisc, wykrzykujaca obelgi, wyzwiska i grozby (ach, strach :-).
Ktora "twarz" pani Nawrockiej jest prawdziwa? Nie wiem, byc moze obie :-)
Ale... do rzeczy...

On Sun, 20 Jun 1999, Magdalena Nawrocka wrote:
[...]
 wyloze kawe na lawe. Zaczal mnie Pan atakowac, gdy administrator
 Listy Polska wyrzucil Pana z tego grona, bo narobil Pan tam i to w
 krotkim czasie wiele niepotrzebnego smrodu.

 A ja zostalam na obu Listach - i wlasnie tego nie moze mi Pan
 darowac. Zawistnie chce Pan doprowadzic, bym odeszla chociaz z
 Polandela. Daremne zale, prozny trud, Drogi Panie Mezynski.
[...]
Powyzsze jest kompletna bzdura, oszczerstwo i paranoja. Pani Nawrocka
wciska mi "instynkty" ktore zapewne nie sa JEJ obce, rzucajac tym
samym nieco swiatla na JEJ wlasna osobowosc i motywy postepowania.
Przede wszystkim oszczerstwem jest, ze "doprowadzam" - najwyrazniej
zakneblowac mnie pani Nawrocka chce (lub ukatrupic).  Po drugie, tak,
pan Wiechowski usunal mnie ze swojej prywatnej listy za przesylanie
na "tamta" liste jego wybrykow na Polandelu.  Ale, ja nawet nie
pamietam, czy pani Nawrocka tam byla (przykro mi, ale nie zwrocilem uwagi
:-), pamietam natomiast pana Glowackiego, pamietam, ze mnie ostro
atakowal (aczkolwiek nie bluzgal jak Nawrocka yyy... chcialem
powiedziec, nie bluzgal jak szewc :-) i wcale przeciez go nie
"doprowadzam" do odejscia z Polandela, a nawet, po okresie gniewu,
uwazam pana Glowackiego za gentelmena (nawet w stosunku do mnie, chaciaz
przeciez [co tu kryc] kobieta [ani aniolkiem] nie jestem).
Gdyby bluzgal jak szewc, albo w jakis inny sposob jego postepowanie
mnie razilo, zapewne bym go krytykowal.  Krytykowalem natomiast pana
Szymoszka, chociaz na ogol go lubie i (o ile pamietam) na "wiechowskie"
listy nie zachodzi :-)
Coz ja jeszcze moge powiedziec "na usprawiedliwienie"?
Prosze pomyslec, jakich argumentow mogliby panstwo uzywac, gdyby ktos
"zgadywal" wasze intencje i robil wam z tych "przeczuc" zarzuty? :-)
Cie choroba.. :-)

Pani Nawrocka przelewa tez krokodyle lzy nad przezwiskami jakimi ja
jakoby "przepedzam z Polandela":

 "Grafomanka", "miernota" to tylko dwa epitety, ktore przytaczam ze
 swiezej pamieci, zapewniam Pana, ze trzymam kompletne archiwum,
 gdzie znajdzie sie zapewne wiecej takich kwiatkow.

Jesli chodzi o "miernote" to nigdy pani Nawrockiej miernota nie nazwalem.
Czyli klamie pani, pani Nawrocka.  Jesli zas chodzi o grafomanke, to
rzeczywiscie, zasypywany stekiem bluzgow i szyderstw, powiedzialem raz
(a moze dwa?) co o wypracowaniach pani Nawrockiej mysle.  Jest to moj gust
i zdaje sobie sprawe, ze nie powinienem byl jej tego mowic - racja, ale...
jesli mnie pani Nawrocka za znacznie wieksza liczbe wyzwisk i szyderstw
jakich ja od niej zaznalem, jesli pani Nawrocka nie przeprosi tez za
grozby (i nie odwola) jakie pod moim adresem posyla, ja tez jej nie
przeprosze.  I basta!

I to by bylo na tyle,
Wasza dzielna baba z koszem kopnieta w jaja,
[i, prosze wykreslic, lepiej bedzie]:

Wasza dzielna baba z jajami kopnieta w kosz,  [...tez nie, prosze
wykreslic]
Wasz "zapluty [przez Nawrocka] karzel" inteligencji polskiej

ASM



Polish holocaust survivors file suit against Poland for assets seized (fwd)

1999-06-25 Wątek Anonymous

-- Forwarded message --
Date: Fri, 18 Jun 1999 20:20:11 PDT
From: AFP [EMAIL PROTECTED]
Newsgroups: clari.living.history, clari.world.europe.central, clari.living,
clari.world.europe
Subject: Polish holocaust survivors file suit against Poland for assets seized


   NEW YORK, June 18 (AFP) - A group of Polish holocaust survivors
and their heirs filed a class action suit against Poland Friday in
an attempt to recover property and assets they charge were illegally
seized during World War II.
   The lawsuit, filed in the US District Court in Brooklyn, seeks
to represent thousands of survivors and their relatives who lost
more than 100,000 parcels of property, now worth billions of
dollars, seized by the Nazis during the holocaust.
   The lawsuit also attempts to stop the Polish government from
selling off the assets or pay the survivors and heirs compensation
for the property.
   "We're not seeking money, we're seeking to expedite a fair
system for these properties to be returned," said Mel Urbach, one of
the plaintiffs' lawyers.
   "Our clients have been unable to get their property back through
the Polish system and they've asked us to assist them."
   According to Urbach, the properties were taken over by the
Polish government after World War II, under the theory that the
assets were abandoned and could be legally confiscated.
   But the suit charges that holocaust survivors were forced to
give up any attempt to retrieve or manage the properties.
   It also charges that since the war, the Polish government has
commercially managed the property, developing it, renting and
selling the assets that does not belong to it.
   Because the government has acted in a "private capacity," Urbach
claims it is no longer covered by foreign sovereign immunity.
   Lawyers in the suit estimate the class of plaintiffs could
eventually be as large as between 50,000-60,000 survivors and
heirs.
   Urbach added that Poland maintains ledger books of property
owners but has barred plaintiffs access to them in order to prove
ownership claims.
   Ed Klein, another lawyer in the case, said six of the 11 named
plaintiffs are from New York City and Long Island, but include
others such as Peter Koppenheim, a British citizen who lives in
Manchester, England.
   The case has been assigned to US District Court Judge Edward
Korman, who last summer negotiated a 125-billion-dollar settlement
between holocaust survivors and Swiss banks over assets seized by
Nazis and never returned.



Re: filmy

1999-06-24 Wątek Anonymous

Bartek Rajwa:


 Szybciutko, moja fimowa klasyfikacja:
 (...)
 W przypadku kina zagranicznego wybor jest duzo trudniejszy.


a to moja:

Jak byc kochana
Ziemia obiecana
Seksmisja
Eroica
Rejs
Zezowate szczescie
Kanal
Pasazerka
Zywot Mateusza
Rekopis znaleziony w Saragossie

Kiedys chyba z  5 lat temu zrobilismy podobny plebiscyt na Polandii
z Michalem Niewiadomskim, odzew byl minimalny i wygrala, o ile
pamietam, bo nie szukalam w Buffalo - Ziemia Obiecana

Filmy zagraniczne w nastepnym liscie...


Serdecznie
Magda



Re: filmy

1999-06-24 Wątek Anonymous

On Thu, 24 Jun 1999, Magdalena Lenarczyk wrote:

 Bartek Rajwa:


  Szybciutko, moja fimowa klasyfikacja:
  (...)
 a to moja:



a oto nasza:

Gwiezdne Wojny I
Gwiezdne Wojny II
Gwiezdne Wojny III
Gwiezdne Wojny IV
ET
Armagedon
Park Jurajski



Grtxy


W celu przezwyciezenia problemu ciazenie oraz pozbycia sie pypcia na nosie
zaleca sie przyspieszenie tempa prywatyzacji.



Re: Dama z fallusem -Reply

1999-06-24 Wątek Anonymous

 Bartek Rajwa [EMAIL PROTECTED] 06/23/99 05:56pm 
.

Tez mam takie wrazenie! Mam nadzieje, ze nasz dwuglos w sprawie sztuki
wspolczesnej zacheci innych uczestinkow poland-l do wyrazenia swojej
opinii.

Moj glos na temat  sztuki   ( malarstwa) bedzie glosem zwyklego zjadacza chleba ktory 
gdy idzie do muzeum czy na wernisaz to lubi ogladac i cieszyc sie obrazami ktore 
przedstawiaja to co maja przedstawiac. Gdy np  obraz zatytuowany jest czlowiek to 
patrzac na to dzielo widze - czlowieka,  gdy drzewo to widze- drzewo itd. I dlatego 
gdy mielismy w Ottawie wystawe obrazow Renoira to spedzilam w galerii kilka godzin 
napawajac sie pieknem jego obrazow. Gdy z kolei byla wystawa Picassa  to bylam 
absolutnie rozczarowana ( przepraszam za to bluznierstwo :-), :-)  ).   A slynna  
"rzezba" kozy   Picassa to juz zupelnie mnie szyderczo ubawila. Teraz z kolei mamy 
wystawe  irysow Van Gogha jeszcze nie bylam, ale wiem ze gdy pojde to bedzie mi sie 
podobala. 
Z Polski pamietam kontrowersje ( przynajmniej poczatkowo)  wokol rzezb Hasiora.   Te 
zardzewiale druty i powyginane rurki byly ponoc dzielami sztuki. Mnie one sie nie 
podobaly, ale jak mowil moj znajomy: Twoja mala glowka nie  jest w stanie pojac 
artyzmu  nowoczesnej sztuki.

Teraz jak widze sztuka ma szokowac widza . Zyjemy w czasach, gdy namalowany  kwiatek 
czy zwierzaczek nie robi wrazenia, ale dama z fallusem czy gentelman bez niego to jest 
dopiero sztuka!  Oczywiscie nowoczesna. 

Niestety nic nie slyszalam o p. Kozyrze  moze to i dobrze.


..

Pozdrawiam serdecznie!

Bartek Rajwa

--
Ania 



Re: Opinie o wizycie

1999-06-24 Wątek Anonymous

Pan Bartek Rajwa pyta :

 Ciekawi mnie, czy przy okazji pielgrzymki papieskiej ktokolwiek podjal
 polemike z pogladami JP II czy tez wszyscy panowie lewicowcy ogra-
 niczyli sie do podobnych "analiz" jakie wyprodukowali Redlinski i Lub-
 czynski?

W czasie wizyty papieskiej wykupywalam wszystkie ogolnopolskie i kra-
kowskie dzienniki i powazne tygodniki. Nigdzie nie natknelam sie na po-
wazna polemike z homiliami papieza. Nie tylko ja, moj dziadek jest na
glebokiej emeryturze i czyta prawie wszystko od deski do deski. On tez
nie widzial. Byc moze w czasie wizyty bylo na to za wczesnie.

Najczestsza reakcja wszystkich pism zwiazanych z SLD jest reakcja typu
towarzysza-rewidenta (szacuje ja na 90% wszystkich ich reakcji). Kloci
sie ona z wynikami badania opinii publicznej, z ktorych wynika, ze okolo
93% obywateli RP przyjelo wizyte Jana Pawla II jako wazna i pozyteczna
( rozumiem, ze ci respondenci uwazaja, ze bilans wizyty, uzywajac ter-
minologii Malgorzaty Szejnert, jest bez watpienia dodatni ). Pan Toeplitz
(KTT) w ostatnim swoim felietonie w "Przegladzie Tygodniowym" podzie-
kowal pani Szejnert za reakcje. Podziekowanie bylo kwasne, ale na nim
sie skonczylo. Zadnych kontrargumentow nie bylo.

"Trybuna", ktora poczatkowo prezentowala poglady red.Lubczynskiego,
czy tez Redlinskiego, lub zblizone, w ostatnich dniach pielgrzymki zlago-
dzila nieco te ataki i wlasciwie ograniczyla sie do postawy towarzysza-
rewidenta. Urban, jak zwykle, szedl na calosc.

Jedyne powazne akcenty polemiczne w stosunku do tresci papieskich
homilii znalazlam w "Gazecie Wyborczej", w artykulach Michnika i Pa-
cewicza, artykulach napisanych bez, zwyklego u komunistow z "Trybu-
ny", "Przegladu Tygodniowego", "Bez dogmatu" itp., wylewania zolci.
Bylo to juz po wyjezdzie papieza.

Odszukalam artykul Michnika, ktory sklada sie z dziesieciu punktow
poprzedzonych wstepem. Polemiczny jest wlasciwie tylko punkt siodmy,
ktorego najbardziej istotny fragment zacytuje :

   Naleze do tych, ktorzy Jana Pawla II podziwiaja i admiruja,
   choc jestem w sporze z pewnymi aspektami jego papieskie-
   go przeslania. Rozumiem naturalnie, ze Papiez kladzie tak
   wielki nacisk na obecnosc chrzescijanskich korzeni kultury
   polskiej i ich katolickich dokonan. Wszelako zastanawiam
   sie: czym by byla dzis kultura polska, gdyby usunac z niej
   tych wszystkich tworcow, ktorzy nie miescili sie zadna miara
   w nurcie katolickiej ortodoksji? Mysle, ze bylaby znacznie
   mniej bogata i interesujaca, wielobarwna.

   Papiez Jan Pawel II, ktory tak czesto, jak zaden inny, prosil
   o przebaczenie za grzechy Kosciola roznych epok (przypo-
   mnial o tym ostatnio w pieknej ksiazce Luigi Accattoli, znany
   komentator), tu w Polsce kladl nacisk na zaslugi, dokonania,
   ofiary ludzi Kosciola. Czy zatem polski Kosciol nie ma zadnej
   potrzeby do krytycznej samorefleksji? Czy ow historyczny
   zrost religii z poczuciem narodowym, ktory stworzyl wzor
   Polaka-katolika, nie mial rowniez swojej brzydkiej twarzy?
   Czy zatem Kosciol katolicki w Polsce nie powinien krytycznie
   przejrzec swej historii chocby w XX wieku, gdy nierzadko
   uslyszec mozna bylo z ambony slowa odlegle od ewangelicz-
   nego milosierdzia?

  Papiez czesto powtarzal, ze tylko chrzescijanstwo nadac
  moze sens ludzkiemu zyciu. Jakze nie zgodzic sie z teza,
  ze czlowiek nie moze zyc bez wiary w jakis absolutny sens
  aksjologiczny swojego swiata. Znaczy to jednak, ze nie mo-
  zna zyc, bedac przeswiadczonym o braku sensu. Ale czyz
  nie jest sensem wlasnie poszukiwanie sensu? Czy nie jest
  tak, ze zycie sensowne to zycie, gdzie ma sie pewnosc
  szukania chocby bez pewnosci odnalezienia sensu?
  Rozni sa w Polsce katolicy. Wspolnota katolicka - banalne
  to spostrzezenie - jest taka jak cale spoleczenstwo. Jest
  w niej to, co w tym spoleczenstwie najlepsze, ale tez i to,
  co w tym spoleczenstwie najgorsze. Czyz zatem jakas pro-
  sba Papieza do katolikow o tolerancje wobec innych nie
  bylaby znaczacym gestem na rzecz wspolnego dobra?

Jesli chodzi o mnie, to odpowiem pytaniem na ostatnie pytanie: a czyz
nie jest taka prosba wezwanie papieskie o umacnianie ducha milosci ?
A czyz nie sa taka prosba slowa papieza o tym, ze w Polsce nie moze
byc miejsca na dyskryminacje kogokolwiek, zarowno w sprawach sumie-
nia, jak i z powodow ekonomicznych ?

O polskim dorobku kulturalnym mieszcza sie od wiekow roznorakie nurty,
i papiez bez watpienia doskonale zdaje sobie z tego sprawe. Nieporozu-
mienie polega prawdopodobnie na tym, ze papiez wcale nie ogranicza
polskiego dorobku kulturalnego do "tworcow, ktorzy nie mieszcza sie zad-
na miara w nurcie katolickiej ortodoksji". Po prostu tak sie sklada, ze cze-
sto wielkie dziela powstawaly i powstaja na styku kultur, i nawet tworcy
odlegli od katolickiej ortodoksji tworzyli chcac nie chcac pod jakims wply-
wem kultury chrzescijanskiej i na odwrot. I takze w ten sposob odbieram
wplyw chrzescijanstwa na polska kulture. Poza tym razi mnie w tym kon-

Re: filmy i sitcomy

1999-06-24 Wątek Anonymous

Niektorym PT Listowiczom zachciewalo sie ostatnio polskich
  ksiazek. Dorzucilem filmy, oglaszajac wyniki plebiscytu "Polityki".
  Teraz zas pora na cos jeszcze bardziej wspolczesnego, a mianowicie
  sitcom.

Sitcom to skrot od angielskiego "situation comedy". Charakteryzuje
  sie tym, ze jak ogladamy go w telewizji, to slyszymy w odpowiednich
  miejscach nagrany na tasme smiech widowni, tak jakby ogladala ona
  akcje "live". 99% telewidzow powie, iz ten smiech ich denerwuje,
  i w ogole co to za podpowiadanie, w ktorym miejscu nalezy sie
  smiac. Ale ogladaja sitcomy. Inna sprawa, ze telewidzowie aktywni
  w internecie, zwlaszcza chodzi tu o poczte elektroniczna ze
  szczegolnym uwzglednieniem list dyskusyjnych, nie powinni
  wybrzydzac, sami bowiem stosuja smiech "z tasmy" w rodzaju
  tych wszystkich :-), ;) itp.

Najbardziej znane seriale z tego gatunku to "Alf" czy "Cosby
  Show". Sa to pozycje amerykanskie, sitcom jako gatunek narodzil
  sie wlasnie w Stanach Zjednoczonych. A ostatnio probuja swoich
  sil rowniez polscy tworcy. Palme pierwszenstwa nalezy przyznac
  Maciejowi Slesickiemu, rezyserowi zgrabnego filmu "Tato", gdzie
  jedna z glownych rol zagral Cezary Pazura. Ten aktor nie okazal
  sie typem twardziela w stylu Linda, choc gral u jego boku
  u Pasikowskiego, ale uznanie zdobyl przede wszystkim jako
  komik ("Kiler" Machulskiego) i w tym charakterze, bo tez
  i w jakim innym moglby zrobic kariere w sitcomie, objawil
  sie jako glowny bohater serialu "Trzynasty posterunek".

Zawsze chetnie smiejemy sie z policjantow, z tych polglowkow-
  policjantow, dodajmy. Amerykanie tez- narobili iles tam odcinkow
  "Akademii policyjnej". A my nasz swojski "Trzynasty Posterunek".
  Trafia tam posterunkowy- nieudacznik, nazywa sie Cezary Cezary
  (jego wlasnie gra Cezary Pazura) i przez swoja glupote,
  bezczelnosc i niewyparzony jezyk prowokuje rozne smieszne
  sytuacje, ale zawsze jakos wychodzi na swoje.

Aha, zeby nie bylo watpliwosci: dowcip z tego pierwszego polskiego
  sitcomu nie jest specjalnie wybredny, taki mozna powiedziec
  "nie dla kazdego". Oto probka w wykonaniu glownego bohatera:
  na posterunek przychodzi potezny Murzyn, koszykarz polskiej ligi,
  calkiem lysy,  ze skarga na polskich rasistow, ze go pobili.
  Policjanci, w tym Cezary, zajeci sa ogladaniem transmisji meczu
  bokserskiego, walczy Polak (aluzja do Andrzeja Goloty) i zawodnik
  ciemnoskory. Koszykarz sklada na policji zazalenie na rasistow,
  a tu slyszy jak policjant drze sie (nie widzac, ze przed
  telewizorem): "Lej czarnego w lysa pale"...Tak jak tylko Pazura
  moglby to powiedziec.

Inny przyklad: ogladajac ten sam mecz Cezary doszedl do wniosku,
  ze sedzia "jest slepy", bo nie zauwazyl czegos, co mogloby
  zaszkodzic zwyciestwu Polaka. I pelen wdziecznosci krzyczy: "Ten
  sedzia jest slepy! Dam pieniadze na zaklad dla ociemnialych!"

Moze nie slepy, ale bardzo niedowidzacy, jest policjant Stepien,
  brawurowa rola Marka Walczewskiego. Na przyklad gra on w strzalki,
  czyli darts, tarcza wisi gdzie indziej, a on trafia w fotel,
  na ktorym siedzi pewna wazna osoba. Cezary mowi o nim tak:
  "Jesli on mowi, ze cos tam jest...to tego tam nie ma".

A komendant posterunku to po dlugiej nieobecnosci Marek
  Perepeczko. Nabral przez lata wygladu "komendantowego", a skad
  go znamy? Zgrabnie o sobie przypomina w jednej ze scen, jak
  mu ktos chce powiesic w gabinecie zdjecie Schwarzeneggera:
  kaze zastapic go Janosikiem.

Mamy tez w serialu kobiety. Policjantka Kasia (Aleksandra
  Wozniak, fantastycznie dlugie nogi) jest zakochana beznadziejnie
  w Czarku. Ten jednak, choc przyglup, umiejetnie ja zbywa
  i podaje sie za narzeczonego Jolki, dziwki co od czasu do czasu
  trafia na posterunek z powodow z jakich te panie trafiaja.
  Ruda Jolke gra Dorota Chotecka, prywatnie dziewczyna brata
  Pazury Radoslawa, z ktorym nawet powazyla sie na sesje zdjeciowa
  dla Playboya, tzn. oboje razem, nie widzialem. I przyznala
  jeszcze ta dziewczyna, ktora dla potrzeb filmu stara sie miec
  odpowiednio kurewska urode, ze jak np. przekroczy szybkosc
  i policjant ja zatrzyma, to nie tyle przekupi go egzemplarzem
  "Playboya" ze swymi zdjeciami, ile autografem Jolki z "Trzynastego".
  Policjanci bowiem lubia ten serial, mimo ze nie przedstawia ich
  w zbyt korzystnym swietle. Sa pewnie dumni, ze sam Pazura gra
  ich kolege po fachu.

"Trzecia kobieta" Czarka jest jego serialowa siostra Agnieszka
  (Agnieszka Wlodarczyk, znana z drugiego filmu fabularnego
  Slesickiego pt. "Sara"), ktora on sie opiekuje, jako ze
  sa sierotami. Ta "opieka" tez jest polem do popisu dla specow
  od efektow komicznych.

 Zaloge posterunku uzupelniaja: doswiadczona policjantka Zofia (to
  znaczy, sa dwie rozne Zofie, jedna odchodzi po kilku poczatkowych
  odcinkach, a na jej miejsce przychodzi nastepna, nazwiska aktorek
  Ewa Szykulska i Joanna Sienkiewicz, kazda z Zofii probuje
  z roznym skutkiem wniesc troche ladu 

Re: filmy

1999-06-24 Wątek Anonymous

Grtxy:


a oto nasza:

Gwiezdne Wojny I
Gwiezdne Wojny II
Gwiezdne Wojny III
Gwiezdne Wojny IV
ET
Armagedon
Park Jurajski



- a jakze by inaczej. Polecam takze "Bliskie spotkania" oraz
"Body snatchers" nie mowiac o "Solaris", "Na srebrym globie"
czy Flash Gordon.

Oto moje tipki:

"Osiem i pol" Frederico Fellini
"Kochanek lady Chaterlay" (z Danielle Darrieux - czy ktos pamieta?)
"Deszczowa piosenka"
"Help" (ciagle smieszy)
"Jak zabic starsza pania" (Lady killers - z cudownym mlodziutkim Alec
Guiness)
"Garsoniera"
"Pol zartem pol serio" (Some like it hot - Billy Wilder0
Ich noce (Claudette Colbert i Clark Gable)

...oops wyglada na komediowy ranking...

takze Zlodzieje rowerow  i tyle innych swietnych filmow z mego
dziecinstwa - a westerny "Winchester 73" czy "Ostatni walka Apacza"
ktoz dzis pamieta te filmy.

Rozmarzyla sie
Kinomanka Magda



Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-24 Wątek Anonymous

On 23 Jun 99 at 17:43, Irek Zablocki wrote:


Oni, te Teutony cos mi chyba do piwa sypia, ze ja juz nie
wyczuwam. ;-)

Albo steutoniales.

 Andrzeju, problem w tym, ze ilekroc Niemiec
krytykuje kogos kto przypadkiem jest Polakiem, wyciaga sie
przeszlosc. Podobne sytuacje znam z doswiadczenia, bo przy okazji
i mi sie obrywa. "Panie, ja nie wiem czy pan jest Polak, czy ktos tam
ale my Niemcow znamy... " itd. A poszlo o to, ze przypadkiem
niemiecki szef smial spytac polskiego podwladnego, ktoremu nota
bene dobrze placil, dlaczego nie wywiazuje sie ze swoich
obowiazkow. Wowczas "hrabia" nie dosc, ze zaczal stare upiory
wywolywac to jeszcze i mnie zaczal obrazac, mimo, ze bylem
jedynie tlumaczem. Jasne, ze po tej stronie Odry tez cos takiego
mozna spotkac. Ale, jesli do mnie ktos mial pretensje, to mojej
narodowosci nie ruszal i to mi sie podobalo. A jesli juz ruszyl to
dostawal nawet od tych, ktorzy akurat mnie nie popierali.

 Tak. Tylko czy to tak na pewno jest. Musisz byc uczciwy,
   podajac te swoje zastrzezenia.

Ale czyz nie jest tak, ze
   "ci z Zachodu" traktuja nas troche jako istoty kulturowo
   nizsze? Ot, "polnische Wirtschaft", czy cos w tym stylu.

Szymoszku, prosze! Traktuja tylko wowczas jesli sobie na to
pozwalamy. Jasne jesli masz do czynienia z oszolomami, czy
drobnomieszczanami zadufanymi w sobie, to mozesz jakie chcesz
dyplomy przedstawiac, dla nich nadal bedziesz bucem. Co zas sie
tyczy "polskiej gospodarki, gospodarzenia" to termin ten coraz
bardziej traci na znaczeniu, bo Polska wyrasta na prymusa wsrod
bylych "demoludow".

 Ona tak wyrasta i wyrasta i wyrosnac nie moze.


 Ostanio spotykam to okreslenie, tylko jako
przeciwstawienie do tego co sie do tej pory sadzilo o Polsce.

  To bardzo wazne. Bardzo byloby dobrze, gdyby tak bylo. Musisz
spojrzec uczciwie, sam sobie postawic to pytanie, i na nie
odpowiedziec.

  Bo wiedzieli, ze jestes Polak, to chcieli byc uprzejmi ;)

No to, jak to ma w koncu byc z tymi Niemcami? Maja nas za nic ale
uprzejmie? ;-)

 Tak, bo oni do Ciebie to beda uprzejmi, wiesz.

 Wiesz co Andrzeju, jak ja tam do Ciebie kiedys
wpadne to Ci ten "Poradnik ksenofoba - Niemcy" zabiore i do Odry
wyrzuce. Wybierz Ty sie za Odre, napij sie z Helmutami piwa i
udowodnij im, zes im rowny kulturowo a nawet wyzszy.


 Udowodnilem co najmniej jednemu to, co stwierdzil w sprawie meczu
  RFN-Polska we Frankfurcie w 1974 roku: eigentlich haette Polen
  gewinnen muessen.

Bylem za Odra. Piwo pilem. Oni zreszta sie dziwili, ze
  pije piwo "in Dienstzeit".


Irek

   Andrzej



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-24 Wątek Anonymous

Ewa:
A czy Pepsi mniej truje? Moze sie przerzuce...

Jak sie dowiedzielismy z listu Irka Zablockiego, one obie sa siebie warte.
Ja tam pije herbate na filtrowanej wodzie i soki nie zawierajace zadnych
sztucznych dodatkow.
Przynajmniej umre zdrowsza ;-)

Marzena



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-24 Wątek Anonymous


   Ale widac zarowno czesc szerzycieli dziennikarstwa w Polsce,
   a takze czesc ich publicznosci, jeszcze do takiej normalnosci nie dostaja.

 W takim razie ja gratuluje Panu tej normalnosci, z drobna jednakowoz uwaga:
 pensjonariuszom Kulparkowa, Kobierzyna i Tworek przewaznie zdaje sie, ze
 to wlasnie oni sa normalni...

 Jednym slowem, ostroznie...

 Malgorzata

Przepraszam ze sie wtrace, ostra ta Pani Malgorzata, mysle ze my Polacy
rozrzutni juz jestesmy z natury i do tego mamy co najmniej dwa bardzo
znane przyslowia na ten temat: gosc w dom Bog w dom, jak rowniez,
postaw sie i zastaw sie, ale nie o to tu chyba w tym wypadku chodzi, chodzi chyba 
nie o wielkosc sumy ale o to czy powinno sie takie tematy poruszac i czy jest to na 
granicy dobrego smaku czy tez nie.
Ostatnio czytalem ciekawy artykul w "Angorze" w ktorym jeden z ksiezy
jezuitow (nie pamietam teraz nazwiska) wypowiadal sie na temat finansow
KK a takze kultu JP II w Polsce.
Nie mam teraz tego tekstu ale wyrazil sie on troche krytycznie o
niektorych formach tego kultu jakim np sa pomniki Ojca Swietego, jest
ich w Polsce ponad sto, natomiast wedlug niego pieniadze ktore zostaly
przez nie pochloniete w rownie szlachetny sposob moglyby byc
zainwestowanie w katolickie przedszkola lub inne osrodki pomocy
spolecznej.
Poruszyl tez sprawy finansow KK, ktore jak okreslil w Polsce sa prywatna
sprawa danego proboszcza parafii, podal jednoczesnie przyklady z innych
krajow jak np Francji , gdzie to ogolnie przyjete jest ze proboszcz
parafii wywiesza co tydzien liste z ujetymi finansami i przeznaczeniem
zebranych pieniedzy z cotygodniowej mszy.
Jest to wiec sprawa normalna i nikt nie odczuwa zadnych negatywnych
reakcji z tym zwiazanych.
Zachodzi wiec pytanie czy podobne rzeczy sa mozliwe w Polsce, a jesli
tak to kiedy, tego typu postawienie sprawy na pewno zmieniloby
spojrzenie na temat finansowania wizyty papieskiej i dyskusja o
pieniadzach zwiazanych z KK bylaby taka sama i tyle budzilaby emocji co
dyskusja na temat finansowania przedsiewziec gminy czy miasta.

Pozdrawiam
--
Marek Kowalewski
http://www.komarek.w.pl
...UIN 23313485...



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-24 Wątek Anonymous

Malgorzata Zajac schrieb:

  Z punktu widzenia retoryki: szczytowe osiagniecie!
  Pani Malgorzata jeszcze raz to potwierzdziala, co Pan Piotr
  zkrytykowal:-))

 Strasznie Pani zawzieta

 Pani Uto, w poblizu Wlodawy grasuje krokodyl. Dobry poczatek aby
 i na P-L zalozyc Park Jurajski. No i haslo "krokodyla daj mi luby"
 moze nieoczekiwanie doczekac sie realizacji. Jest okazja, moznaby
 poprosic jakiegos pana...

 Tymczasem tam u Pani w Zjednoczonej Europie trwa nagonka na truja-
 ce produkty koncernu Coca-Cola. Niech Pani patrzy, co za ironia losu.
 Nasi dziadkowie byli swiadkami przed laty, ze partyjni bonzowie wszech-
 wladnego systemu twierdzili, ze ta cala Coca-Cola to jest wredna "stonka
 imperializmu".

 Czy Pani wie, ze budowa Parku Rozrywki w Warszawie ma od paru dni
 szanse wreszcie ruszyc z kopyta ? Duza nadzieje stwarza fakt, ze
 glownodowodzacy operacja na Balkanach nazywa sie Michael Jackson...

 Retorycznie,

 Malgorzata

A co z kurczakami, bo Coci to ja juz dawno nie pije, ale drobiu nie
moglem sobie do tej pory odmowic, teraz sie dopiero okazalo ze to tez
"zaplute karly reakcji".

--
Marek Kowalewski
http://www.komarek.w.pl
http://come.to/teleshop
...UIN 23313485...



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-24 Wątek Anonymous


 On Sun, 20 Jun 1999 21:05:48 +0200, Milosz Zielinski wrote:

 Moj komentarz i troche dodatkowych informacji, moze sie przydadza
 osobom, ktore jada w lecie do Polski:
 

 
 Sporo polskich wydawnictw ma swoje strony na internecie, gdzie
 mozna znalezc informacje o najnowszych ksiazkach, jest tez polska
 ksiegarnia internetowa, ale nie znam namiarow. Mysle, ze moze
 ktos mieszkajacy w Polsce moglby je podac.
 

 Dzieki, Pani Alicjo! To bylo wlasnie to, czego mi tak bardzo
 potrzeba. Rewanzuje sie adresami polskich ksiegarni internetowych,
 ktorymi mnie poratowano na innej Liscie:

 Nepo: http://www.nepo.kom.pl/
mailto: [EMAIL PROTECTED]
 (Zdobeda kazda dostepna na rynku ksiazke, jesli maja wystarczajace
 dane)

 Netbook: http://www.medianet.com.pl/~books/
mailto: [EMAIL PROTECTED]
 (Jak wyzej)

 Elefant: http://www.elefant.krakow.pl
mailto: [EMAIL PROTECTED]

 Ksiegarnia im. Boleslawa Prusa: http://www.gkn-prus.com.pl/
mailto: [EMAIL PROTECTED]
 (Tak, to wlasnie ta, z Krakowskiego Przedmiescia; mozna rowniez
 zaabonowac czasopisma)

 Fenix: http://www.feniks.com.pl/
mailto: [EMAIL PROTECTED]

Chcialbym zaprosic serdecznie uczestnikow listy, zwlaszcza rodakow,
mieszkajacych poza granicami kraju i nie majacych na codzien dostepu do
literatury polskojezycznej, na strone o bestsellerach ksiazkowych, ktora
to ostatnio pozwolilem sobie stworzyc, znajduja sie tam zarowno pozycje
z literatury pieknej jak np. Opowiadania biograficzne Marka Hlaski, jak
i pozycje dokumentalne jak np. "Mowi Jozef Swiatlo" relacja wysokiego
urzednika sluzb bezpieczenstwa PRL, zbieglego na Zachod w latach
50-tych.

http://www.ginko.de/user/komarek/ksiazka.htm

Rowniez zainteresowanych zapraszam na strony ksiegarni internetowej,
gdzie oprocz moich propozycji znajduja sie inne listy z bestsellerami
ksiazkowymi.

http://www.feniks.com.pl/best/

Pozdrawiam

-
Marek Kowalewski
http://www.komarek.w.pl



Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-24 Wątek Anonymous

  On 18 Jun 99 at 17:04, Irek Zablocki wrote:


 Narodowosc Jana Pawla II nie ma tu znaczenia. Niemieckim
 katolikom jest obojetne czy polecenia wydaje im polski czy
 jakikolwiek inny papiez. Spor dotyczy dokumentu bez ktorego
 kobiety w RFN nie moga usunac ciazy. Wczoraj odbylo sie
 spotkanie biskupow niemieckich. Przed budynkiem w ktorym
 debatowali demonstrowali przeciwnicy i zwolennicy listu Papieza.
 Czy popierajacy intencje papieskie pozbawieni sa kompleksow?
 Czesto rozmawiam z ludzmi krytykujacymi posuniecia Jana Pawla
 II. Nigdy nie slyszalem okreslen, jakie Ty sugerujesz, ze mogliby
 powiedziec. Byly jedynie rzeczowe zarzuty. Niemiec, ktory tak by
 sie wyrazil skazalby siebie na opinie neonazisty itd.

Przepraszam ze sie tu wtrace w ta dosc ciekawa dyskusje, ale przypomina
mi sie pewne zdarzenie z mego krotkiego zycia i jego pewnej czesci
spedzonej do tej pory na emigracji w Niemczech, kiedy to w pewien dosc
prowokacyjny sposob Niemcy wysmiewali sie wlasnie z JPII , a nie
chodzilo tu wcale o zadne Abtreibungsscheine czy cos w tym stylu, bylo
to tylko proste i glupie wysmiewanie sie z osoby, ktora nie cieszy sie
tu zbytnia popularnoscia i nie wiem czy po czesci tez z powodu jej
narodowosci. Pojecie neonazisty jest dosc spore i ogolne, a wlasciwie
nic dzis za bardzo chyba nie oznacza, bo czy szeroko rozpowszechnione w
Niemczech kawaly o Polakach "zlodziejach" i "nierobach" ktore nawet
znalazly swoje miejsce w popularnych talkschowach (np. late night schow)
swiadcza juz o neonazizmie, jesli tak to co najmniej polowa Niemcow to
neonazisci.

Pozdrawiam
--
Marek Kowalewski
http://www.komarek.w.pl
http://come.to/teleshop
...UIN 23313485...



Re: filmy i sitcomy

1999-06-24 Wątek Anonymous

Andrzej Szymoszek pisze:

Sitcom to skrot od angielskiego "situation comedy". Charakteryzuje
  sie tym, ze jak ogladamy go w telewizji, to slyszymy w odpowiednich
  miejscach nagrany na tasme smiech widowni, tak jakby ogladala ona
  akcje "live".

Andrzejowi i wszyskim zainteresowanym spiesze wyjasnic, ze odcinki sitcomow
rzeczywiscie sa nagrywane w obecnosci publicznosci i smiech jest szczery i
autentyczny. Nie wiem jakie amerykanskie sitcomy leca w Polsce, ale na
niektorych amerykanskich pod koniec kazdego odcinka kamera odjezdza i
pokazuje scene otoczona amfiteatralna widownia wypelniona po brzegi zywymi,
rozbawionymi ludzmi.

O czym donosi
Marzena



Re: cola, lato

1999-06-24 Wątek Anonymous

On 23 Jun 99 at 11:42, Marzena Romanowicz wrote:

 Ewa:
 A czy Pepsi mniej truje? Moze sie przerzuce...

 Jak sie dowiedzielismy z listu Irka Zablockiego, one obie sa siebie warte.
 Ja tam pije herbate na filtrowanej wodzie i soki nie zawierajace zadnych
 sztucznych dodatkow.
 Przynajmniej umre zdrowsza ;-)

 Marzena

   Ja oczywiscie proponuje picie jak najwiekszej ilosci spirytusu
 etylowego. Ta zacna substancja zdezynfekuje wszelkie coca-cole
 i tej podobne. A najlepiej zrobic sobie tzw. drinka, czyli
 zmieszac cole ze spirytusem etylowym zmieszanym z woda, co sie
 nazywa wodka. Bo cos takiego jest lepsze w smaku zarowno od
 wody, jak i coli, czy tez wodki w postaci czystej.

   Nie musi byc oczywiscie coca- cola, ani nawet pepsi- cola.
 Osobiscie czesto kupuje polskie cole, jest np. hoop- cola,
 calkiem o.k.

   Taki rysunek widzialem ostatnio: ludozercy w poplochu:
 zjedlismy BELGA!

   A w ogole to nikt nie zauwazyl, ze przyszlo LATO. Cytujac
 klasyka:

   -Ladne mamy lato- rozpoczal Brettschneider swoja powazna rozmowe.
   -Wszystko to gowno warte- odpowiedzial Palivec.

  Albo pomniejszych artystow:

   To juz lato,
   to juz lato,
   sloneczniej serca bija
   i wakacyjna milosc...

   (Kabaret OTTO)

   czy tez:

   Lato, lato wszedzie,
   zwariowalo, oszalalo moje serce

   (Formacja Niezywych Schabuff)

Na razie troche deszczowe to lato. Na to tez jest piosenka:

   Lato, deszczowe lato,
   na przekor ludziom, na przekor kwiatom,
   lato, deszczowe lato,
   ze nawet swierszcze nie moga grac

   A to jakis taki turystyczny anonim. W kazdym razie, cieszmy
  sie latem.

Andrzej Szymoszek



Re: Moskale u wrot Krakowa

1999-06-24 Wątek Anonymous

Pani Malgorzata Zajac przypomniala nam wydarzenie I Wojny Swiatowej
zdecydowanie podnoszac moj patriotyczny nastroj. Najjasniejszy Pan bylby
dumny z Pani Malgorzaty Zajac!

Warto tu wskazac, ze wbrew tekstom znanego czeskiego defetysty i szydercy
(ktorego przytoczyl nam przed chwila A. Szymoszek pod pretekstem pisania o
porach roku, a tak naprawde w celu oslabienia naszej czujnosci i
patriotycznej gotowosci) armia Austro-Wegierska wcale nie byla
zbiorowiskiem maruderow i kombinatorow. KuK artyleria (Skoda!) byla
najnowoczesniejsza formacja tego typu w owym czasie. Flota
Austro-Wegierska nie pozostawila zas zludzen zdradzieckim Wlochom, kto
panuje na Adriatyku.

Pozne Austro-Wegry tworzyly unikalny konklomerat narodowo-panstwowy. Nigdy
pozniej podobne panstwo w dziejach Europy srodkowej nie zaistnialo. W
najlepszym wypadku federacje konczyly tak jak Czecho-Slowacja, zas w
najgorszym jak Jugoslawia. Dziedzictwo i tradycja Austro-Wegier powinno
byc pamietane i szanowane, gdyz to faktycznie jedyny wzorzec, do ktorego
mozemy sie odwolac budujac nowa Srodkowa Europe.

...o czym przypomina dumny ze swego przodka, ktory sluzyl dla
Najjasniejszego Pana (w ramach K.u.K. Kriegsmarine; Sebenico, Dalmacja)

Bartek Rajwa

--
[EMAIL PROTECTED]

Purdue University Cytometry Laboratories
1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette
IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757



Bez dogmatu i Lewa noga (bylo: Opinie o wizycie)

1999-06-24 Wątek Anonymous

Andrew M. Sikorski napisal:

 Mnie ciekawi kto tam w tej dzisiejszej Polsce czyta owych Lubczynskich czy
 Redlinskich.  Byc moze pisza oni pod spoleczne zapotrzebowanie?

Co do Redlinskiego to naprawde trudno mi powiedziec ktoz moze jego
"dziela" bez irytacji (lub nawet obrzydzenia) czytac. Jesli chodzi o
drugiego z autorow, a raczej o pismo ktore reprezentuje - "Bez dogmatu" -
to sprawa jest bardziej skomplikowana.

Kwartalniki "Bez dogmatu" oraz "Lewa noga" z zalozenia mialy byc czyms w
rodzaju "bruLionu" i "Frondy" dla lewicowow. Poki co jedyna obserwowalna
przewaga tych pierwszych nad drugimi objawia sie w regularnosci wydawania.
Tak sie bowiem sklada, ze wokol "bruLionu" wyrosl caly nowy ruch
literacki, pojawili sie najciekawsi poeci i prozaicy ostatnich lat, a
obecnie wydawnictwo "bruLion" dostarcza nam coraz to nowych porcji
swietnej poezji i prozy. "Fronda" jest zas przystania mlodej, agresywnej
ale i inteligentnej polskiej prawicy zwiazanej z takimi eseistami jak np.
Cezary Michalski. "Fronda" porusza tematy , ktorych zadne inne pisma nie
odwazylyby sie poruszyc, uznajac je albo za tabu, albo za zbyt hermetyczne
dla przecietnego czytelnika.

Tymczasem lewicowe pisemka przesiakniete sa swoja pusta ideologia do cna i
czytanie ich moze sprawiac przyjemnosc tylko komus, kogo horyzont myslowy
jest ograniczony do Che i Lenina. Pisma te nie sprowokowaly dotad zadnej
powaznej dyskusji politycznej, a obiegu polskiej kultury po prostu nie
istnieja. Warto przypomniec, ze nawet ulubiona (dla jednych) a
znienawidzona (dla innych) skandalista M. Gretkowska debiutowala w...
"bruLionie".

Kto wiec czyta "Bez dogmatu" oraz "Lewa noga"? Przede wszystkim Ci, ktorzy
tam pisuja (jak np. P. Ikonowicz). Warto w tym miejscu polecic artykul
Ikonowicza "Czy biedni przeglosuja bogatych"? (w "Lewa noga"). Jest to
tekst bardzo symptomatyczny dla wspolczesnej polskiej (i nie tylko)
lewicy: zasadniczym (aczkolwiek jeszcze u Ikonowicza nie do konca jawnym)
zalozeniem jest negatywna rola postepu. Tak, tak... Doczekalismy tego, ze
lewica jest anty-postepowa, anty-scjentystyczna i jedyne co potrafi
zaoferowac to wylewanie zolci i biadolenie, ze swiat idzie do przodu, a
oni zostali na poboczu. Dlatego tez, czytaja takie artykuly Ci, ktorzy
wspolczesnosci nie rozumieja i obarczaja ja wina za swoja marna sytuacje.
Ci wszyscy, ktorzy nie pojmuja poteznej dynamiki z jaka zmienia sie swiat,
kultura oraz technika i probuja aplikowac XIX recepty wobec nowych
problemow.

Z lewica mozna sie nie zgadzac, ale trzeba lewicy przyznac, ze od lat
potrafila prowokowac do dyskusji i podnosic tematy wazne i budzace
kontrowersje. To co dzieje sie (stalo sie?) z polska lewica jest bardzo
smutne. Trudno jest wskazac tzw "lewicowych intelektualistow", zas
lewicowe widzenie swiata jest po prostu anachroniczne. W tej sytuacji za
"lewicowa" musi robic "Gazeta Wyborcza" a czasem i "Polityka". Gdyby
Michnik nie ratowal honoru lewicy jako sensownego partnera w dyskusji cala
ta formacja (w sensie intelektualnym) juz dawno trafilaby na smietnik.

 Smutna prawda jest chyba taka, ze Polak pali Panu Bogu swieczke, a diablu
 ogarek i po wysluchaniu dogmatow biegnie z kosciola do kiosku po nowy
 numer "Bez Dogmatu".  Przynajmniej w nastepna niedziele bedzie mial sie z
 czego spowiadac.

Jezeli juz Polak po wyskuchaniu kazania biegnie do kiosku, to raczej po
urbanowe "Nie" niz po "Bez Dogmatu". Powod dla, ktorego "Nie" cieszy sie
popularnoscia nie ma nic wspolnego z ideologia lewicowa. "Nie" sie
sprzedaje na takiej samej zasadzie jak "Sun" w Wielkiej Brytani.

B. Rajwa

Ps: Adresy WWW "Bez dogmatu" i "Lewa noga": http://www.medianet.pl/~kip/


--
[EMAIL PROTECTED]

Purdue University Cytometry Laboratories
1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette
IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757



Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-24 Wątek Anonymous
Andrzej Szymoszek:

> On 23 Jun 99 at 17:43, Irek Zablocki wrote:
>
>
> Oni, te Teutony cos mi chyba do piwa sypia, ze ja juz nie
> wyczuwam. ;-)
>
> Albo steutoniales.

Nie bede usilnie zaprzeczal. Kto z kim przestaje, takim sie staje.;-)
>
>  Andrzeju, problem w tym, ze ilekroc Niemiec
> krytykuje kogos kto przypadkiem jest Polakiem, wyciaga sie
> przeszlosc. [...]
>  Tak. Tylko czy to tak na pewno jest. Musisz byc uczciwy,
>podajac te swoje zastrzezenia.
>
Moglbym podac wiecej przykladow. Ale czy o to chodzi? O przytaczanie
historii za i przeciw? Utrudnialo by mi to wspolzycie gdybym ciagle
wyskakiwal z tekstami typu: "To typowe dla was Niemcow" albo "Czego tu
sie po Turkach spodziewac mozna", itd.
>
> Szymoszku, prosze! Traktuja tylko wowczas jesli sobie na to
> pozwalamy. Jasne jesli masz do czynienia z oszolomami, czy
> drobnomieszczanami zadufanymi w sobie, to mozesz jakie chcesz
> dyplomy przedstawiac, dla nich nadal bedziesz bucem. Co zas sie
> tyczy "polskiej gospodarki, gospodarzenia" to termin ten coraz
> bardziej traci na znaczeniu, bo Polska wyrasta na prymusa wsrod
> bylych "demoludow".
>
>  Ona tak wyrasta i wyrasta i wyrosnac nie moze.
>
Krakow tez nie od razu zbudowano. Czy to zly przyklad? ;-)
>
>  Ostanio spotykam to okreslenie, tylko jako
> przeciwstawienie do tego co sie do tej pory sadzilo o Polsce.
>
>   To bardzo wazne. Bardzo byloby dobrze, gdyby tak bylo. Musisz
> spojrzec uczciwie, sam sobie postawic to pytanie, i na nie
> odpowiedziec.

Tu nie chodzi o to zeby sobie stawiac pytania, czy Niemcy tak o nas mysla, czy tez maja prawo tak myslec. Rzecz w tym zeby nie mieli powodu. I nie tylko oni. A najlepiej chrzanic co mysla inni i robic swoje.
>
> No to, jak to ma w koncu byc z tymi Niemcami? Maja nas za nic ale
> uprzejmie? ;-)
>
>  Tak, bo oni do Ciebie to beda uprzejmi, wiesz.

A niby z jakiej racji? Bo mam zone Niemke? Za to nie dostaje sie taryfy ulgowej. Za moj jezor tez nie.

>  Udowodnilem co najmniej jednemu to, co stwierdzil w sprawie meczu
>   RFN-Polska we Frankfurcie w 1974 roku: eigentlich haette Polen
>   gewinnen muessen.

Ty musisz wszystko zepsuc. Wiesz, ze mam alergie na sport? Przy pomocy takich chwytow chcesz ze mna dyskutowac?
>
> Bylem za Odra. Piwo pilem. Oni zreszta sie dziwili, ze
>   pije piwo "in Dienstzeit".
>
Andrzeju ty jestes taki sam, jak te Nie m c e. Publicznie powtarzasz cos, co jest niczym innym, jak uprzedzeniem do naszych zachodnich sasiadow.;-) Otoz Niemcy pija i to jeszcze jak! Na klar! Dienst ist dienst, und Schnaps ist Schnaps. Ale tak bylo. To sa nasze wyobrazenia o porzadnych Niemcach. Pewnie, ze nie wszedzie ale ja juz sie tutaj niczemu nie dziwie.
>
>
>Andrzej
Irek




Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-24 Wątek Anonymous

komarek:

   On 18 Jun 99 at 17:04, Irek Zablocki wrote:

 
  Narodowosc Jana Pawla II nie ma tu znaczenia. Niemieckim
  katolikom jest obojetne czy polecenia wydaje im polski czy
  jakikolwiek inny papiez. Spor dotyczy dokumentu bez ktorego
  kobiety w RFN nie moga usunac ciazy. Wczoraj odbylo sie
  spotkanie biskupow niemieckich. Przed budynkiem w ktorym
  debatowali demonstrowali przeciwnicy i zwolennicy listu Papieza.
  Czy popierajacy intencje papieskie pozbawieni sa kompleksow?
  Czesto rozmawiam z ludzmi krytykujacymi posuniecia Jana Pawla
  II. Nigdy nie slyszalem okreslen, jakie Ty sugerujesz, ze mogliby
  powiedziec. Byly jedynie rzeczowe zarzuty. Niemiec, ktory tak by
  sie wyrazil skazalby siebie na opinie neonazisty itd.

 Przepraszam ze sie tu wtrace w ta dosc ciekawa dyskusje, ale przypomina
 mi sie pewne zdarzenie z mego krotkiego zycia i jego pewnej czesci
 spedzonej do tej pory na emigracji w Niemczech, kiedy to w pewien dosc
 prowokacyjny sposob Niemcy wysmiewali sie wlasnie z JPII , a nie
 chodzilo tu wcale o zadne Abtreibungsscheine czy cos w tym stylu, bylo
 to tylko proste i glupie wysmiewanie sie z osoby, ktora nie cieszy sie
 tu zbytnia popularnoscia i nie wiem czy po czesci tez z powodu jej
 narodowosci.

Jesli juz za cos przepraszac to za zdania a la Thomas Mann. :-)
Na calym swiecie ktos z kogos sie wysmiewa. Podejrzewam, ze
wysmiewaliby sie rowniez z wloskiego papieza, czy jakiegokolwiek
innego. Trudno wymagac od inaczej myslacych, ze zawsze
szanowac beda to co dla nas swiete. Powazne czasopisma pisza
zartobliwie o JP II np. w zwiazku z wydaniem papieskiego CD.
Podejrzewam, ze Papiez sam usmiechnalby sie po przeczytaniu
tegoz. Pewna Irlandka porwala publicznie zdjecie JP II komentujac
to dosyc zdecydowanie. Czy to rownie Pana oburza, czy nieco
mniej bo to nie Niemka?

 Pojecie neonazisty jest dosc spore i ogolne, a wlasciwie
 nic dzis za bardzo chyba nie oznacza, bo czy szeroko rozpowszechnione w
 Niemczech kawaly o Polakach "zlodziejach" i "nierobach" ktore nawet
 znalazly swoje miejsce w popularnych talkschowach (np. late night schow)
 swiadcza juz o neonazizmie, jesli tak to co najmniej polowa Niemcow to
 neonazisci.

To kto w takim razie uratowal niemieckie szparagi? Niemieccy
hodowcy wprost potwierdzaja, ze bez Polakow przepadliby z
kretesem. A czy w Polsce nie opowiada sie kawalow o Niemcach,
w ktorych jeden glupszy od drugiego. A kto broni w polskiej
telewizji te kawaly opowiadac? Na ulicy sie ludzie smieja to i na
ekranie byloby wesolo. Z dziecinstwa pamietam, ze te dowcipy
byly niezwykle popularne. A moze wcale nam nie do smiechu?
I szczerze mowiac bez przesady. Nie tylko z Polakow sie smieja.

 Pozdrawiam
 --
 Marek Kowalewski
 http://www.komarek.w.pl
 http://come.to/teleshop
 ...UIN 23313485...

Irek



Re: cola, lato

1999-06-24 Wątek Anonymous

Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
W czwartek, 24 czerwca 1999 o godzinie 7:30 po poludniu
Pan Andrzej Szymoszek napisal:

 Ja oczywiscie proponuje picie jak najwiekszej ilosci spirytusu
 etylowego. Ta zacna substancja zdezynfekuje wszelkie
 coca-cole i tej podobne. A najlepiej zrobic sobie tzw.
 drinka, czyli zmieszac cole ze spirytusem etylowym zmieszanym
 z woda, co sie nazywa wodka. Bo cos takiego jest lepsze w
 smaku zarowno od wody, jak i coli, czy tez wodki w postaci
 czystej.
 (...)

Na to tez mam aforyzm:

"Wodka, to bardzo niedobry napoj. Szczegolnie niedobra wodka."

Bernard Shaw

Z powazaniem,
Grzegorz Swiderski
http://www.datapolis.pl/grzes/



Re: Pobozna Unia Europejska ? -Reply

1999-06-24 Wątek Anonymous

 Irek Zablocki [EMAIL PROTECTED] 06/24/99 01:31pm 

 Pewna Irlandka porwala publicznie zdjecie JP II komentujac
to dosyc zdecydowanie. Czy to rownie Pana oburza, czy nieco
mniej bo to nie Niemka?

@@@

Ale gdy ta Irlandka ( chodzi Tobie o piosenkarke O'Connor, prawda?) ochlonela to 
kajala sie, ze tak glupio zrobila.

Ania



Irek



Re: filmy i sitcomy

1999-06-24 Wątek Anonymous

On Thu, 24 Jun 1999 11:35:29 -0400, Marzena Romanowicz wrote:

Andrzejowi i wszyskim zainteresowanym spiesze wyjasnic, ze odcinki
sitcomow rzeczywiscie sa nagrywane w obecnosci publicznosci i smiech jest
szczery i autentyczny. Nie wiem jakie amerykanskie sitcomy leca w Polsce,
ale na niektorych amerykanskich pod koniec kazdego odcinka kamera
odjezdza i pokazuje scene otoczona amfiteatralna widownia wypelniona po
brzegi zywymi, rozbawionymi ludzmi.


Moje dzieciaki tez byly niedawno na nagraniu odcinka swojego wiecej niz
ulubionego serialu. Wejscie darmowe, trzeba sie tylko wczesniej
telefonicznie zapisac. W tym wypadku przewidziany byl limit na trzysta
mlodych ludzi. Dorotka podarowala swojemu idolowi maskotke, za co ja
ucalowal w lewy policzek. Chodzila dumna jak paw i nie myla twarzy ze
cztery dni. Oboje wrocili z przesympatycznymi autografami, obdarowani
koszulkami reklamujacymi serial, bardzo zreszta popularny wsrod
francuskiej mlodziezy, z ogromnym plakatem glownego bohatera. W czasie
nagrania mloda publicznosc czestowana byla napojami i slodkosciami. Bylo
to dla nich naprawde superekstra przezycie. Ogladajac odcinek w TV,
wszyscy rozpoznawalismy dosc charakterystyczny, bardzo zywiolowy smiech
Michala. Dorotka byla widac bardziej dyskretna, ale ona podkochuje sie w
idolu, wiec zrozumiale.:-)))


serdecznie,


Magda N



New Age na prawicy

1999-06-24 Wątek Anonymous

Ci ktorzy sadza, ze szalenstwo pod nazwa New Age dotknelo
tylko i wylacznie lewicy sa w bledzie. Od dluzszego czasu
roznego rodzaju ruchy ezoteryczne odwolujace sie do
neo-poganskich mitow zdobywaja popularnosc w srodowiskach
chcacych uchodzic za prawicowe. W przypadku sceny
politycznej Europy Zachodzniej jest to zjawisko znane,
ciekawym jest natomiast to, ze powoli dociera takze do nas.

New Age zarazil nawet takich twardzieli jak "Mlodziez
Wszechpolska". Na ich stronie WWW znajdujemy interesujace
odnosnki: Narodowa Scena Rockowa oraz Przeglad Prasy
Narodowej. Gdy kliknemy na pierwszy z nich, naszym oczom
ukaze sie spis narodowo i katolicko "slusznych" piosenek.
Fakt, ze niektorzy wykonawcy maja tak sympatyczne nazwy jak
"Deportacja 68", "Brutal Attack" pozostawie bez komentarza.
Nie bede sie takze rozwodzil nad faktem, ze narodowi
katolicy spiewaja pisenke pod tytulem "Pelni nienawisci".
Interesujace jest bardziej to, ze na liscie majacej
imprimatur Mlodziezy Wszechpolskiej, liscie ktora zawiera
(cytat) "piosenki [...] nienaruszajace zasad wiary
katolickiej" zznajdujemy takie kwiatki jak grupa o nazwie
"Ultima Thule" lub tytuly typu "Bramy Valhalli". Czym jest
Valhalla i co ma wspolnego z wiara katolicka to pewnie
wszyscy wiedza, natomiast warte przypomnienia jest, ze loza
"Thule" byla to organizacja niemieckich tradycjonalistow
integralnych bawiacych sie w odgrzebywanie starogermanskich
mitow i legend oraz aryjskiej ezoteryki i mitologii.
Organizacja ta potepiala chrzescijanstwo jako "obce
germanskiej duszy" i splamione zydowskim dziedzictwem.
Jakby tego bylo malo, jednym z czlonkow lozy Thule byl sam
Adolf Hitler (i kilku wazniejszych ideologow Nazi-partii).

Mlodziez Wszechpolska lubi muzyke i dlatego proponuje nam
(w innym miejscu swej strony WWW) bysmy posluchali co
dzieje sie na wloskiej scenie muzycznej. Otoz dzieje sie
tam duzo ciekawego. Pomijam normalne "katolickie" zespoly
tworzone przez wloskich skinheadow, ktorzy, jak autor
artykulu pisze z sympatia przestali sie ograniczac wreszcie
do "piwa i pilki noznej, a zajeli sie polityka" (niezle,
co?). Warte odnotowania jest natomiast, ze polityczne
inspiracje o ktorych sie dowiadujemy do tzw. "Nowa
Prawica", o ktorej za moment. Nie moze oczywiscie zabraknac
takich nazw grup jak "Terra di Thule" czy "Tributo a Janus"
(superkatolicko, nieprawdaz?)

Wsrod tematow muzycznych mamy tez wywiad z czlonkami
francuskiej grupy "Fraction Hexagone", ktora zalozyli byli
muzycy innych symatycznych grup o nazwach "Septembre
Noir" (na czesc terrorystow palestynskich) i "Freikorps".
Ach, jakze katolicko! Czlonkowie "Fraction..." o muzyce
mowia malo, za to sporo o swych idolach. Wsrod wymienionych
jest... Che Guevara i bracia Strasserowie!!

Wrocmy teraz do "Nowej Prawicy". Osoby zainteresowane
tematem wiedza, ze ruch tzw. "Nowej Prawicy" rozwijajacy
sie we Francji, Hiszpanii i Wloszech jest w mocnej opozycji
do jakiejkolwiek tradycji chrzescijanskiej. Od Rene Guenona
(piewcy islamskiego fundamentalizmu, jako najlepszego
nosnika aryjskiej tradycji) do de Benoista cala "Nowa
Prawica" stanowi zaprzeczenie katolicyzmu jak i ogolniej
chrzescijanstwa. Co ciekawe "Nowa Prawica" pojawia sie nie
tylko w aspekcie muzycznym. Jest to bowiem kierunek
polityczny lansowany przez pismo "Szczerbiec", oczywiscie
polecane przez "Mlodziez Wszechpolska" w dziale... Przeglad
Prasy Narodowej! "Nowa Prawica" jest takze inspiracja
dla takich ruchow politycznych jak Parta Narodowo-Bolszewicka
Alexandra Dugina, ktory uwaza, ze kazde dzialanie pomagajace
rozbic jednosc Kosciola Katolickiego jest godne pochwaly.

Odnotowane fakty to oczywiscie drobiazgi. Nieporownywalne
do np. cyklu artykulow w Szczerbcu, gdzie "Nowa Prawica"
jest przedstawiona jako sensowna alternatywa polityczna.
Mysle jednak, ze drobiazgi te godne sa odnotowania, jako
przyczynek do opisu postepujacej degeneracji polskiej
prawicy.

Z usmiechem,

Bartek Rajwa

--
[EMAIL PROTECTED]

Purdue University Cytometry Laboratories
1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette
IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757



Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-23 Wątek Anonymous

On Tue, 22 Jun 1999 20:55:32 +0200, Grzegorz Swiderski wrote:

Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
We wtorek, 22 czerwca 1999 o godzinie 4:14 po poludniu
Pan Andrew M. Sikorski napisal:

 Magdo,
 Podalas nam wielka porcje swojej duszy dowodzac tolerancji
 wobec homo. Ale z tolerancja, to jak z dobrymi manierami:
 jesli musisz udowadniac ze je posiadasz, to znaczy ze ich nie
 masz.

 Sa na to inne sprawdziany niz deklaracje.:-) albo raczej :-(

A propos tolerancji przesylam aforyzm:

"Tolerowac nie znaczy zapomniec, ze to co tolerujemy na nic
wiecej nie zasluguje."

Mikolaj Gomez Davilla


Nieladny ten aforyzm!:-( Zaklada perioratywna ocene tej postawy -
toleruj zlo konieczne.
Dla mnie to, co toleruje nie musi byc gorsze ani lepsze. Jest
"inne"! Bo nie musi byc wcale takie jak ja. Jak ten przykladowy
kat czy lesbijka. Ich zycie, ich wybory.

Andrzejowi: dobrych manier to sie u mnie tak czy inaczej nie
dopatrzysz.;-) Natomiast co do tolerancji niczego nie
udawadnialam, a jedynie - sprowokowana - poszerzylam moj punkt
widzenia. "Moja tolerancja" to sprawa wylacznie mojego wgladu na
pewne aspekty zycia. Oraz mojego sumienia, a drugiemu od mojego
sumienia wara. Nie wciskam nikomu wlasnego punktu widzenia na sile
i nie zgadzam sie, aby ktokolwiek bral mnie na bezczelne
cenzurowanie. I wlasnie to wkurzylo mnie najbardziej, ze ktos
zmuszal mnie do uzasadniania czegos, co tak, jak mowisz, albo jest
albo nie ma. Nikomu nie jestem winna tak zwanego zdania racji.

z pozdrowieniem dla obu Panow,


Magda N



Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-23 Wątek Anonymous

Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
W srode, 23 czerwca 1999 o godzinie 8:31 rano
Pani Magdalena Nawrocka napisala:

 On Tue, 22 Jun 1999 20:55:32 +0200, Grzegorz Swiderski wrote:
 (...)
  A propos tolerancji przesylam aforyzm:
 
  "Tolerowac nie znaczy zapomniec, ze to co tolerujemy na nic
  wiecej nie zasluguje."
 
  Mikolaj Gomez Davilla

 Nieladny ten aforyzm!:-( Zaklada perioratywna ocene tej
 postawy - toleruj zlo konieczne.
 Dla mnie to, co toleruje nie musi byc gorsze ani lepsze. Jest
 "inne"! Bo nie musi byc wcale takie jak ja. Jak ten
 przykladowy kat czy lesbijka. Ich zycie, ich wybory.
 (...)

No to przesylam nastepny aforyzm:

"Kto twierdzi o sobie, ze szanuje wszystkie idee, ten oglasza
gotowosc zdrady swoich przekonan."

Mikolaj Gomez Davilla

Z powazaniem,
Grzegorz Swiderski
http://www.datapolis.pl/grzes/



Re: Dama z fallusem

1999-06-23 Wątek Anonymous

Jacek via Izabella:

Z literatura moze byc jeszcze trudniej. Tutaj bede zwiezly: dla
mnie literatura pani Tokarczuk (skadinad sympatycznej pani) to
czysta grafomania. A najlepszymi pisarzami ostatnich lat sa
Huelle i Pilch. Chyba rozumiesz o co chodzi w moich ocenach!
Szkoda, ze ten pierwszy wydaje sie, ze zlamal pioro.

- tu  musze zparotestowac, stajac w obronie autorki "Prawieku".
To jest naprawde dobra, poczytna i zrozumiala powiesc. Nie znam
wczesnych powiesci Tokarczuk, ale to jest znakomite pisanie i wizja
swiata. Ostatnie jej dzielo, ktore rowniez mi sie podobalo
"Dom dzienny, dom nocny" moze byc trudniejsze w odbiorze, ale rowniez
smakowite.

 Pilcha tez cenie, a szczegolnie "Inne rozkosze" i ciagle
czekam na jego wielkie dzielo. Zdaje sie, ze niegydysiejszy
publicysta TP rozmienia a raczej rozciencza swoj talent.
Czytales "Tysiac kamiennych miast", jego ostatnia powiesc?
Ilez tam mozliwosci, pomyslow, przemyslen, refleksji, dowcipu.

Do czytania pani Gretkowskiej nie ponizylem sie.

- probowalam, ba malo tego domagano sie ode mnie zachwytow, ale z
trudem zmeczylam jeden tomik.Kazda epoka ma swoja
skandalistke,  nasza lubuje sie w wyzwoleniu kobiet i to najlepiej z
podwojna lechtaczka...Ma racje Bartek, ze humanistyka schodzi na psy
(na suki?), ale taki to duch czasWyklete cory ziemi, powstancie
bo Wasz nadszedl czas...

A kto chce znurzyc sie w polszczyznie matczyznie polecam "Widnokrag"
Mysliwskiego..Moze to juz ostatni co tak jezykiem wlada..

Magda




.



Re: Dama z fallusem

1999-06-23 Wątek Anonymous

Przesylam glos w dyskusji pochodzacy od bylego dlugoletniego subskry-
benta Poland-L, ktory otrzymalam prywatnie. Autor odnosi sie do wypo-
wiedzi pana Bartka.

I.W.

-- Forwarded message --

Date: Wed, 23 Jun 1999 11:22:48 +0200
From: Jacek Arkuszewski [EMAIL PROTECTED]

Swieta racja, Bartku. Tak naprzyklad "prawdziwi" kompozytorzy
i wiekszosc "prawdziwych" krytykow za nic maja tworczosc Philipa
Glassa oraz Zbigniewa Preisnera. A sa to z pewnoscia mistrzowie!

W sztukach plastycznych oceny sa bezwzglednie trudniejsze,
bowiem - IMHO - plastyka powinna przede wszystkim wywolywac silne
wrazenia: czy to w dobra czy w zla strone. Ale musi tam byc jakis
bardzo wyrazny przekaz i to tym wyrazniejszy im bardziej forma
owego obrazu, rzezby, happeningu jest dziwaczniejsza. Ogladalem
kilka "dziel" pani Kozyry i niestety tego przekazu niesposob
znalezc, to sa rzeczy zrobione pod zblazowanych jurorow nastepnego
festiwalu czy biennale ("to jest takie jakies!"), ktorzy juz
utracili jakikolwiek zwiazek z rzeczywistoscia.

Z literatura moze byc jeszcze trudniej. Tutaj bede zwiezly: dla
mnie literatura pani Tokarczuk (skadinad sympatycznej pani) to
czysta grafomania. A najlepszymi pisarzami ostatnich lat sa
Huelle i Pilch. Chyba rozumiesz o co chodzi w moich ocenach!
Szkoda, ze ten pierwszy wydaje sie, ze zlamal pioro.

Do czytania pani Gretkowskiej nie ponizylem sie.

Klaniam sie

Jacek A.

-- End of forwarded message --



Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-23 Wątek Anonymous

On Wed, 23 Jun 1999 11:34:45 +0200, Grzegorz Swiderski wrote:


No to przesylam nastepny aforyzm:

"Kto twierdzi o sobie, ze szanuje wszystkie idee, ten oglasza
gotowosc zdrady swoich przekonan."

Mikolaj Gomez Davilla

Ale Pan ma wybor tych aforyzmow, Panie Grzegorzu - jakby
specjalnie, nic po mojej mysli.;-(
Nie wszystkie jak leci idee szanuje. Kazda z nich, ktora mi sie
napatoczy przymierzam do siebie i tego, co mi pasuje. Niekiedy, po
przemysleniu niezbitych argumentow, jestem w stanie odstapic od
swoich przekonan. Nie nazwalabym tego jednak "zdrada". Chociaz dla
upartego i zlosliwego... Nie takie latki juz mi przypinano.;-)


Magda N



Re: Dama z fallusem

1999-06-23 Wątek Anonymous

Bartek Rajwa napisal jeden z najciekawszych tekstow na tej liscie. Rozszerzyl
problem braku wyraznych kryteriow w sztuce nie tylko na literature i muzyke,
ale i na nauki humanistyczne. Zabieram jednak glos nie tylko po to, zeby go
pochwalic. Takze - i przede wszystkim - dlatego, ze te sprawy widze troche
inaczej.

Piszesz w konkluzji:  "Prawdziwa sztuka jest gdzie indziej. Im szybciej to
zauwazymy tym lepiej." Ale nie podajesz gdzie jej szukac (przyklad Libery jest
dyskusyjny, rozumiem, ze chodzi o przeslanie "moralne" czy "spoleczne" jego
instalacji, ale tam tez, podobnie jak u Kozyry, rzecz polega na wstrzasie, na
operowaniu szokujacym pomyslem, a nie na jakosci czysto artystycznej, nawet
tworzywo jest liche, sztampowe). I tu tkwi chyba sedno sprawy. Nie ma jednej
prawdziwej sztuki dla wszystkich, podobnie jak nie ma jednej muzyki i jednej
literatury dla wszystkich (z naukami humanistycznymi bylbym ostrozniejszy, ale
i tu mozna sobie wybierac tendencje). Dzis sytuacja jest taka, ze kazdy moze
sobie wybrac to, co mu odpowiada. Nie do wszystkiego rownie latwo dotrzec, ale
teoretycznie mozliwosc jest.

To samo w pewnym sensie dotyczy sztuki dawnej. Historia muyzki wprowadzila
pewne hierarchie, ale nadal gust indywidualny ma pole wyboru wedle wlasnych
preferencji. Jeden bedzie sluchal Bacha, innemu bardziej pasuje Buxtehude.
Znow jest to kwestia latwosci dotarcia do nagran, ale paleta jest dosc
szeroka. Jest to tez oczywiscie zwiazane z wejsciem w dana dziedzine, z
zainwestowaniem czasu w zorientowanie sie w tym, co jest i w dopasowaniu tego
do wlasnych preferencji. Mnie na przyklad ostatnio w Muzeum Watykanskim
zafascynowal obraz siedemnastowiecznego malarza wloskiego o brzydkim nazwisku
Bigot, przedstawiajacy swieta Agate, ktora opatruje rany swietemu
Sebastianowi. Swietne operowanie swiatlem i cieniem (lampa podswietla profil
sluzacej i pada na twarz swietej i na ramie Sebastiana, ale jego twarz, pelna
bolu, kryje sie w polcieniu), plastyczne wyobrazenie cierpienia i wspolczucia.
Myslalem po powrocie z Rzymu, ze sobie kupie album Bigota, ale chyba nie ma -
na razie przynajmniej nie znalazlem. Mam jednak liste jego obrazow i przy
kolejnych podrozach bede ich szukal w muzeach i kosciolach.Obcowanie ze
sztuka, wspolczesna czy dawna, jest wiec tylko kwestia wyraznych gustow
wlasnych, cierpliwosci, konsekwencji, czasu, ewentualnie pieniedzy.

A propos pieniedzy, nie demonizowalbym sprawy rzekomego marnowania czy
szastania pieniedzmi podatnika. Tak juz jest ten system ulozony, ze pieniadze
podatnika przeznaczone na kulture musza byc (poza wyjatkowymi sytuacjami klesk
zywiolowych) na kulture wydane, nikt ich podatnikowi nie zwroci. Wiec nie ma
co rozdzierac szans, z punktu widzenia pojedynczych podatnikow to sa i tak
"stracone" pieniadze.

Natomiast instalacja Kozyry odegrala moim zdaniem olbrzymia role
kulturotworcza. Od dawna tak wiele nie pisano i nie mowiono w Polsce na temat
dziela sztuki nowoczesnej. Libera (tez w swoim czasie wysylany przez Ande
Rottenberg do Wenecji) nie mial nawet w przyblizeniu porownywalnego echa w
srodkach masowego przekazu. Zaczynajaca sie dyskusja na liscie tez jest
poniekad odpryskiem jej tworczosci. Ludzie sie zastanawiaja, zajmuja
stanowisko, kloca na ten temat pzry piwie. Innym razem ci, co unikaja galerii
sztuki wspolczesnej moze wejda, widzac na afiszu nazwisko Kozyry. Chocby, zeby
sie po raz drugi oburzyc. A gdyby do Wenecji poslano prace jakiegos
powszechnie cenionego, ale niekontrowersyjnego i nikomu nie wadzacego malarza,
nikt by na to nie zwrocil uwagi.

I jeszcze jedno. Miedzy krytykowanymi a krytykujacymi istnieje bezposredni
zwiazek. Ksiazka "Impostures Intellectuelles" ("Fashionable Nonsense:
Postmodern Intellectuals' Abuse of Science") nigdy by nie powstala, gdyby nie
przegiecia w naukach humanistycznych, ktore ja sprowokowaly. Tak samo, jak nie
byloby (t.p.g.) obecnej dyskusji, gdyby nie instalacja Kozyry. Proponujesz,
zebysmy przestali brac udzial w tej zabawie. OK, zalozmy, ze to wykonalne.
Tylko wtedy sami siebie skazujemy na zubozenie. Skoro odrzucimy a priori
wszystko, co nam proponuje krytyka artystczna, ryzykujemy, ze przegapimy cos,
co moze najglebiej odpowiadac naszym potrzebom i oczekiwaniom estetycznym.
Dlatego ja opowiadam sie za innym rozwiazaniem: nie potepiac w czambul, tylko
smialo wybierac. Wybor jest duzy, az za duzy. Internet na razie jeszcze, przy
w miare szybkiej przegladarce, pomaga sie zorientowac w tym, co sie dzieje w
sztuce wspolczesnej. Bierzmy, co nam sie podoba.

Jan Zielinski



Re: Dama z fallusem -Reply

1999-06-23 Wątek Anonymous

 Izabella Wroblewska [EMAIL PROTECTED] 06/23/99 06:12am 
Przesylam glos w dyskusji pochodzacy od bylego dlugoletniego subskry-
benta Poland-L, ktory otrzymalam prywatnie. Autor odnosi sie do wypo-
wiedzi pana Bartka.

I.W.

-- Forwarded message --

Date: Wed, 23 Jun 1999 11:22:48 +0200
From: Jacek Arkuszewski [EMAIL PROTECTED]




Ja musze sie przyznac, ze Jacek Arkuszewski jest osoba ktorej np mnie bardzo brakuje 
na liscie .   SZKODA, ze wypisal sie z POLAND-L naprawde !

Ania



Re: filmy

1999-06-23 Wątek Anonymous

On 27 Apr 99 at 13:26, Andrzej Szymoszek wrote:

Tak? No to dobra. To zobaczymy, co kto lubi. Akurat "Polityka"
  urzadza kolejny plebiscyt, tym razem na film XX wieku, w kategorii
  polskiej i zagranicznej. Myslalem ostatnio nad swoja polska
  "dycha".

 Juz sa wyniki. Popatrzmy na nie przez pryzmat Szymoszkowego
   wyboru, o.k.? Tym bardziej ze nikt inny nie zglosil swoich
   propozycji.

Z okresu przedwojennego nic nie daje, bo bez przesady, szkoda
  dziesiatki ;) Potem mamy tzw. szkole polska. "Popiol i diament"
  prawde mowiac troche po mnie splynal, zreszta "ksiazka byla
  lepsza" (tak powiedziala krowa zujac tasme filmowa ;)

 PiD o dziwo nie wygral, miejsce 7.

  i z tego
  okresu wybieram "Zezowate szczescie" Munka.

 Miejsce 16.

Wajde spostponowalem? Alez nie, to wielki rezyser i nie potrafi
  wlasciwie robic zlych filmow. Dwa jego dziela wprowadzam:
  "Czlowieka z marmuru", za oryginalny pomysl, to sie znakomicie
  wpisuje w styl i blichtr lat 70-tych,

 Raz moja dycha zgadza sie z powszechna: miejsce 9.

  a jest przeciez tak
  dokladnie pod prad...Oraz "Korczaka", bo to bardzo piekny,
  bardzo wzruszajacy obraz, przed ktorym dlugo sie bronilem,
  ale w koncu skapitulowalem.

 Ten zas film nie zdobyl uznania. W pierwszej setce jest
   9 filmow Wajdy, ale najpozniejszy to "Czlowiek z Zelaza"
   z roku 1981, "Korczak" byl potem. Szkoda.

Rowniez dlugo bronilem sie przed filmami Kieslowskiego.
  Wlasciwie dopiero jak Go zabraklo...Dajemy "Przypadek",
  to i Linda od razu z glowy ;) Mamy zatem 4.

 "Trzy kolory" pozycja 6., Weronika 20., o zabijaniu 22.,
   Amator 27., i jest "Przypadek"- miejsce 50. W sumie 7 filmow
   w setce, ale "Polityka" podaje tylko pierwsza 50-tke.

Jaka jest definicja filmu kultowego? Najprosciej: film
  kultowy to taki, z ktorego cytaty nadaja sie do sypania
  nimi w roznych sytuacjach. Za kultowy nr 1 uchodzi
  w Polsce rzecz jasna "Rejs" Piwowskiego,

 I to jest sensacyjny zwyciezca plebiscytu! 2759 glosow,
   co stanowi 55.65 % wszystkich. Gdybym wyslal swoje typy,
   bylbym w mniejszosci.

  ale ja wybieram
  cos, z czym zaprzyjaznilem sie znacznie blizej: "Misia"
  Stanislawa Barei.

 A, to drugi raz sie zgadzamy: "Mis" pozycja 8.

Co jeszcze musi byc? Ano bezwzglednie "Nadzor" Wieslawa
  Saniewskiego,


Oczywiscie nie ma

Rownie osobista historia z "Ostatnim dzwonkiem" Magdaleny
  Lazarkiewicz...a wiec mamy i reprezentantke plci pieknej.

Tez nie ma. Z plci pieknej najlepiej wypadly Dorota Kedzierzawska
  ("Wrony" miejsce 39) i Wanda Jakubowska ("Ostatni etap" 45.).

Coraz trudniej na cos sie zdecydowac, a wszystko inne
  odrzucic. Niech bedzie zatem "Zazdrosc i medycyna",
  na podstawie powiesci Michala Choromanskiego, w rezyserii
  Janusza Majewskiego.

 Ani widu, ani slychu, nic o Majewskim.

I co? No dobra, pojde na latwizne: bardzo dobra robota cechuje
  filmy Juliusza Machulskiego, sa to swietne komedie, a wiec
  wybieram "Kilera", bo chyba bardziej sie smialem niz na "Seksmisji".
  No i w obu jest Stuhr, ale tylko tu Pazura.

 "Seksmisja" pozycja 3., "Vabank" 40., "Kiler" 48.

Last but not least: no dobra. "Ogniem i mieczem" Hoffmana.

 Miejsce 14. A "Potop" 5., tyle z Hoffmana.

   I co jeszcze? Komedie lubiane sa w kraju: 3 pierwsze miejsca
zajely, miedzy "Rejsem" a "Seksmisja" sa "Sami swoi" Checinskiego.
"Ziemia obiecana" o krok od podium. Na miejscu 10. sa "Krzyzacy"
Aleksandra Forda.

   Plebiscyt byl rowniez na filmy zagraniczne, gdzie nie podawalem
typow, takze szybciutko tylko pierwsza dycha: "Ojciec chrzestny",
"Lot nad kukulczym gniazdem", "Casablanca", "Przeminelo
z wiatrem", "Grek Zorba", "Ptaki", "Forrest Gump", "Kabaret",
"Lista Schindlera", "Pol zartem, pol serio". Moim zdaniem,
dziwna to stawka, ale kazda inna tez bylaby taka.


 Andrzej Szymoszek



Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-23 Wątek Anonymous

On 22 Jun 99 at 15:27, Irek Zablocki wrote:


 Narodowosc Jana Pawla II nie ma tu znaczenia. Niemieckim
 katolikom jest obojetne czy polecenia wydaje im polski czy
 jakikolwiek inny papiez.

Ja wyczuwam tu jednak pewien podtekst, ale jesli
  Ty tak piszesz, i nie wyczuwasz po tylu latach pobytu,
  to moze i cos w tym jest. Ale czyz nie jest tak, ze
  "ci z Zachodu" traktuja nas troche jako istoty kulturowo
  nizsze? Ot, "polnische Wirtschaft", czy cos w tym stylu.

 Spor dotyczy dokumentu bez ktorego
 kobiety w RFN nie moga usunac ciazy. Wczoraj odbylo sie
 spotkanie biskupow niemieckich. Przed budynkiem w ktorym
 debatowali demonstrowali przeciwnicy i zwolennicy listu Papieza.

 Jesli dobrze rozumiem (bo, prawde mowiac, nie wyjasniasz
  dokladnie, o co chodzi), kobieta w Niemczech zeby usunac
  ciaze musi przedstawic zaswiadczenie z poradni o odbytych
  tam konsultacjach. I czesc poradni firmuje w jakis tam
  sposob Kosciol katolicki. Jesli kobieta tam trafi, oczywiscie
  zostanie pouczona i potraktowana argumentami, zeby nie przerywac
  ciazy. Ale dostanie zaswiadczenie ze byla, i jesli dalej chce,
  to poradnia dajac to zaswiadczenie niejako umozliwia jej
  aborcje. Czyli moze tam pojsc po prostu dla picu, dac sie
  odfajkowac, i zdobyc papierek. Ach ta niemiecka biurokracja ;)

 Nie jest to prosty problem ani moralny, ani prawny. Moim
  zdaniem, przyczyna jego powstania jest zbyt liberalna ustawa
  aborcyjna. Zyciem, w koncu ludzkim, rzadza papierki.

 Czy popierajacy intencje papieskie pozbawieni sa kompleksow?
 Czesto rozmawiam z ludzmi krytykujacymi posuniecia Jana Pawla
 II. Nigdy nie slyszalem okreslen, jakie Ty sugerujesz, ze mogliby
 powiedziec.

 Bo wiedzieli, ze jestes Polak, to chcieli byc uprzejmi ;)


   Irek
 
 Andrzej

Andrzej



Re: Prywata (telefony, telefony)

1999-06-23 Wątek Anonymous

Ja kupilem pare kart kiedy wybieralem sie na konferencje, gdzie hotele
kaza sobie za polaczenia miedzymiastowe slono placic.  Gdzie? Hmm, nigdy
nie zamawialem, ot po prostu w Sam's Club (ponizej 10 centow za minute),
lub w jakims duzym supermarkecie (moznazazadac zwrotu, jesli cos nie
dziala tak jak obiecane [nigdy mi sie nie zdazylo]).
Jesli dzwoni sie z domu, mozna uzyc 10-10-220, 99 centow za 20 minut, 10
za kazda nastepna, lub 10-10-636 5 centow za minute, minimum 25 centow,
lub jeszcze moze jakies inne tam "numery", ktorych nie znam, bo te dwa
powyzsze calkowicie mi wystarczaja.

Majacy nadzieje, ze powiedzial cos madrego :-)

ASM


On Mon, 21 Jun 1999, Bartek Rajwa wrote:

 Szanowni Panstwo,

 Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA:
 coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych
 _bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne
 (przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa
 naprawde zachecajace i duzo nizsze niz mozna dostac od
 "duzy", "znanych" firm. Problem w tym, ze jak wiadomo
 podawanie numeru karty kred. byle komu nie jest rozsadne.
 W zwiazku z tym pytanie: czy ktos z Panstwa moze polecic
 naprawde tanie karty telefoniczne od dystrybuowane przez
 firme od ktorej mozna _bezpiecznie_ je kupic?

 Bede wdzieczny za informacje...

 Bartek Rajwa

 --
 [EMAIL PROTECTED]
 Purdue University Cytometry Laboratories
 1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette
 IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757




Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-23 Wątek Anonymous

Andrzej Szymoszek:

 On 22 Jun 99 at 15:27, Irek Zablocki wrote:

 
  Narodowosc Jana Pawla II nie ma tu znaczenia. Niemieckim
  katolikom jest obojetne czy polecenia wydaje im polski czy
  jakikolwiek inny papiez.

 Ja wyczuwam tu jednak pewien podtekst, ale jesli
   Ty tak piszesz, i nie wyczuwasz po tylu latach pobytu,
   to moze i cos w tym jest.

Oni, te Teutony cos mi chyba do piwa sypia, ze ja juz nie
wyczuwam. ;-) Andrzeju, problem w tym, ze ilekroc Niemiec
krytykuje kogos kto przypadkiem jest Polakiem, wyciaga sie
przeszlosc. Podobne sytuacje znam z doswiadczenia, bo przy okazji
i mi sie obrywa. "Panie, ja nie wiem czy pan jest Polak, czy ktos tam
ale my Niemcow znamy... " itd. A poszlo o to, ze przypadkiem
niemiecki szef smial spytac polskiego podwladnego, ktoremu nota
bene dobrze placil, dlaczego nie wywiazuje sie ze swoich
obowiazkow. Wowczas "hrabia" nie dosc, ze zaczal stare upiory
wywolywac to jeszcze i mnie zaczal obrazac, mimo, ze bylem
jedynie tlumaczem. Jasne, ze po tej stronie Odry tez cos takiego
mozna spotkac. Ale, jesli do mnie ktos mial pretensje, to mojej
narodowosci nie ruszal i to mi sie podobalo. A jesli juz ruszyl to
dostawal nawet od tych, ktorzy akurat mnie nie popierali.

Ale czyz nie jest tak, ze
   "ci z Zachodu" traktuja nas troche jako istoty kulturowo
   nizsze? Ot, "polnische Wirtschaft", czy cos w tym stylu.

Szymoszku, prosze! Traktuja tylko wowczas jesli sobie na to
pozwalamy. Jasne jesli masz do czynienia z oszolomami, czy
drobnomieszczanami zadufanymi w sobie, to mozesz jakie chcesz
dyplomy przedstawiac, dla nich nadal bedziesz bucem. Co zas sie
tyczy "polskiej gospodarki, gospodarzenia" to termin ten coraz
bardziej traci na znaczeniu, bo Polska wyrasta na prymusa wsrod
bylych "demoludow". Ostanio spotykam to okreslenie, tylko jako
przeciwstawienie do tego co sie do tej pory sadzilo o Polsce.


  Spor dotyczy dokumentu bez ktorego
  kobiety w RFN nie moga usunac ciazy. Wczoraj odbylo sie
  spotkanie biskupow niemieckich. Przed budynkiem w ktorym
  debatowali demonstrowali przeciwnicy i zwolennicy listu Papieza.

  Jesli dobrze rozumiem (bo, prawde mowiac, nie wyjasniasz
   dokladnie, o co chodzi), kobieta w Niemczech zeby usunac
   ciaze musi przedstawic zaswiadczenie z poradni o odbytych
   tam konsultacjach. I czesc poradni firmuje w jakis tam
   sposob Kosciol katolicki. Jesli kobieta tam trafi, oczywiscie
   zostanie pouczona i potraktowana argumentami, zeby nie przerywac
   ciazy. Ale dostanie zaswiadczenie ze byla, i jesli dalej chce,
   to poradnia dajac to zaswiadczenie niejako umozliwia jej
   aborcje. Czyli moze tam pojsc po prostu dla picu, dac sie
   odfajkowac, i zdobyc papierek. Ach ta niemiecka biurokracja ;)

Mniej wiecej o to chodzi. Rzeczpospolita o tym pisze. Ta biurokracja
do tej pory uratowala wiele istnien ludzkich. Jesli jakas kobieta chce
usunac to i tak to zrobi, idac do tej czy innej poradni lub jadac za
granice.

  Nie jest to prosty problem ani moralny, ani prawny. Moim
   zdaniem, przyczyna jego powstania jest zbyt liberalna ustawa
   aborcyjna. Zyciem, w koncu ludzkim, rzadza papierki.

Ta ustawa jest przedmiotem sporu juz od wielu lat. Takie jest prawo
w Niemczech i obowiazuje ono wszystkich. Problem moralny polega
na tym, ze czesc katolikow niemieckich nie chce wydawania
zaswiadczen, jak to okresliles dla picu. Inni uwazaja, ze warto
wystawiac, bo realia sa takie a nie inne, a wszelkie zakazy, nic tu
nie pomoga.

  Czy popierajacy intencje papieskie pozbawieni sa kompleksow?
  Czesto rozmawiam z ludzmi krytykujacymi posuniecia Jana Pawla
  II. Nigdy nie slyszalem okreslen, jakie Ty sugerujesz, ze mogliby
  powiedziec.

  Bo wiedzieli, ze jestes Polak, to chcieli byc uprzejmi ;)

No to, jak to ma w koncu byc z tymi Niemcami? Maja nas za nic ale
uprzejmie? ;-) Wiesz co Andrzeju, jak ja tam do Ciebie kiedys
wpadne to Ci ten "Poradnik ksenofoba - Niemcy" zabiore i do Odry
wyrzuce. Wybierz Ty sie za Odre, napij sie z Helmutami piwa i
udowodnij im, zes im rowny kulturowo a nawet wyzszy.


 Andrzej
Irek



Re: Dama z fallusem

1999-06-23 Wątek Anonymous

Milosz Zielinski napisal:

 Piszesz w konkluzji:  "Prawdziwa sztuka jest gdzie indziej. Im szybciej to
 zauwazymy tym lepiej." Ale nie podajesz gdzie jej szukac (przyklad Libery jest
 dyskusyjny, rozumiem, ze chodzi o przeslanie "moralne" czy "spoleczne" jego
 instalacji, ale tam tez, podobnie jak u Kozyry, rzecz polega na wstrzasie, na
 operowaniu szokujacym pomyslem, a nie na jakosci czysto artystycznej, nawet
 tworzywo jest liche, sztampowe).

Poza Zbigniewem Libera pada jednak kilka nazwisk. Sygnalizuja one
kierunki, ktore moim zdaniem warte sa zainteresowania. Piszac o muzyce
nieprzypadkowo wymienilem artystow najczesciej identyfikowanych z jazzem
(choc ich tworczosc raczej wykracza poza typowe klasyfikacje). Ten gatunek
muzyki w najwiekszym stopniu chyba odcisnal swoj slad na wszystkim czego
obecnie sluchamy - od wytworow pop-kultury, az po sale koncertowe. To
chyba tez najbardziej zywy i tworczy rodzaj muzycznych poszukiwan. Myslacy
krytycy, ktorzy doszukuja sie paraleli pomiedzy pewnymi odmianami jazzu i
muzyka baroku, nie sa pewnie dalecy od sedna sprawy...

Wracajac do sztuk plastycznych: naiwny konceptualizm (typu p. Kozyra) jest
dla mnie zenujaco pusty intelektualnie z kilku powodow. Najwazniejszym z
nich jest fakt, ze jesli sama koncepcja ma byc sztuka, to musi byc to
koncepcja wykraczajaca poza zwykla (choc czasem wojeurystyczna)
obserwacje. Jesli koncepcja (na miare sztuki) jest rejestracja zachowan
panow w meskiej lazni, to podobnie artystyczna koncepcja wydaja sie byc
niektore strony w Internecie, oferujace zapis w RealVideo czynnosci
fizjologicznych w publicznych toaletach. Przyklad Libery byl przywolany po
to, by pokazac, ze nawet jesli zredukujemy sztuke do _koncepcji_, to
bywaja koncepcje naprawde wstrzacajace i odkrywcze. Niestety p. Kozyra
takich nie posiada. Jej koncepcja jest bliska temu co na adult-sites
nazywa sie hidden-cams.

 I tu tkwi chyba sedno sprawy. Nie ma jednej
 prawdziwej sztuki dla wszystkich, podobnie jak nie ma jednej muzyki i jednej
 literatury dla wszystkich (z naukami humanistycznymi bylbym ostrozniejszy, ale
 i tu mozna sobie wybierac tendencje). Dzis sytuacja jest taka, ze kazdy moze
 sobie wybrac to, co mu odpowiada. Nie do wszystkiego rownie latwo dotrzec, ale
 teoretycznie mozliwosc jest.

Oczywiscie nie ma "sztuki dla wszystkich". Jak rozumiem, stwierdzenie
takie to po prostu rozwiniecie spostrzezenia, mowiacego ze o gustach sie
nie dyskutuje. Tylko, ze w przypadku p. Kozyry (a takze w wielu innych
przpadkach) mamy do czynienia ze "sztuka" dla naprawde nielicznych. Kim sa
owi "nieliczni"? Byc moze to krytycy, jesli zalozymy, iz naprawde wierza w
to co pisza. Watpie by znalazlo sie wielu takich, ktorym film o meskiej
lazni dostarczyl wrazen estetycznych. Wielu takich, ktorzy zareagowali
na dzielo Kozyry podobnie ja Ty widzac obraz Bigota.

Inny przyklad: dla mnie sztuka, przez duze (ogromne) S jest... sztuka
kulinarna. To nie jest zart. Naprawde uwazam, ze wrazenia zmyslowe
dostarczane naszemu podniebieniu nie sa w zadnej mierze "gorsze" o wrazen,
ktore odbieraja nasze oczy lub uszy. "Nie gorsze" w sensie dostarczania
bodzcow artystycznych. Oczywiscie rozumiem, ze sztuka kulinarna zawsze
bedzie traktowana z przymruzeniem oka, bo laczy sie z fizjologia. Zapeniam
jednak wszystkich, ze zapach dobrego porto jest tysiace razy blizszy temu
co zwie sie dzielem sztuki niz wypchane zwierzaki Pani Kozyry.

 To samo w pewnym sensie dotyczy sztuki dawnej. Historia muyzki wprowadzila
 pewne hierarchie, ale nadal gust indywidualny ma pole wyboru wedle wlasnych
 preferencji. Jeden bedzie sluchal Bacha, innemu bardziej pasuje Buxtehude.

To jest oczywiscie temat na odobna dyskusje, ale moim zdaniem zalazkiem
kryzysu jest odrzucenie wartosci uzytkowych, ktore sztuka moze niesc.
Jesli J. S. Bach (naj.. naj.. naj... muzyki) pisal dziela uzytkowe, to
niech sie Pan kompozytor, za przeproszeniem, Dysonansinski nie wymadrza,
ze pisanie dla teatru lub filmu jest "be", a jego pisanie pod krytyke
snobistycznych festiwali jest "cacy". Odrzucenie uzytkowosci spowodowalo,
iz zamiast poszykiwan wyrafinowania i coraz do subtelniejszych form
przekazu doznan wielu artystow poszlo najlatwiejsza droga - lamania
konwencji. Problem w tym, ze juz nie ma zadnych konwencji ktore mozna
zlamac. Postalo sie tylko babrac w tym dziecinnym konkonformizmie.

 A propos pieniedzy, nie demonizowalbym sprawy rzekomego marnowania czy
 szastania pieniedzmi podatnika. Tak juz jest ten system ulozony, ze pieniadze
 podatnika przeznaczone na kulture musza byc (poza wyjatkowymi sytuacjami klesk
 zywiolowych) na kulture wydane, nikt ich podatnikowi nie zwroci. Wiec nie ma
 co rozdzierac szans, z punktu widzenia pojedynczych podatnikow to sa i tak
 "stracone" pieniadze.

Ja nie mam nic przeciwko temu, by pieniadze na kulture wydawac. Ale jesli
rozdzial tych pieniedzy ma nadal przebiegac w ten sposob jak dotychczas,
to ja sie zglaszam do Ministerstwa z prosba o dotacje, bo (nie zartuje)
wielu plastykow 

Re: filmy

1999-06-23 Wątek Anonymous

Szybciutko, moja fimowa klasyfikacja:

5. "Krotki film o milosci"
4. "Noz w wodzie"
3. "Rejs"
2. "Pamietnik znaleziony w Saragossie"
1. "Ziemia obiecana" - w kazdej kategorii: jako film polski, jako dziela
kina "w ogole", jako film kultowy


W przypadku kina zagranicznego wybor jest duzo trudniejszy. Na razie wiec
tylko filmy polskie...

B. Rajwa


--
[EMAIL PROTECTED]

Purdue University Cytometry Laboratories
1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette
IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757



Re: Opinie o wizycie

1999-06-23 Wątek Anonymous

Panie Malgorzata Zajac przytoczyla pracowe echa papieskiej wizyty.
Interesujace jest to ze krytycy, delikatnie mowiac, niezbyt zachwycone
osoba Papieza nie podejmuja zadnej polemiki z jego pogladami, nie probuja
w jakikolwiek spsob nawiazac z nim dyskusji, lecz po prostu obrazaja go.

Jest wiele punktow w nauce Kosciola i w papieskich pogladach, ktore
prowokuja do dyskusji, ktore wywoluja spory i warte sa zastanowienia.
Panowie Redlinski i Lubczynski nie sa jednak w stanie wspiac sie na
poziom wyzszy niz zalosne ujadanie. To mowi wiecej o kondycji
intelektualnej polskiej lewicy niz 5-godzinny wywiad z prof. Wiatrem.

 *  Krzysztof Lubczynski - piszacy w Trybunie (cytat pochodzi z SLD-ow-
skiego "Bez Dogmatu") :

   Ten coraz bardziej zalosny festiwal zachwytu nad papiezem Karolem
   Wojtyla, ktory z wiekszym lub mniejszym natezeniem trwa w Polsce od
   20 lat, moze juz naprawde obrzydnac. Na Zachodzie na ogol szybko po-
   znali sie na wartosci towaru, u nas ciagle uprawia sie obrzydliwy spek-
   takl wiernopoddanczy, godny gogolowskiego "Rewizora"...

Bardzo charakterystycza cecha dla spsobu myslenia naszych komunistow:
kazda filozofia i kazde przeslanie moralne to "towar". Oczywiscie slowo
"towar" pojawia sie dlatego, ze mamy rok 1999, wiec trzeba szukac
odniesien zrozumialych. To samo nazywalo sie nigdys "progaganda". Nie ma
tu slowa zastanowienia, coz to wlasciwie za "towar" Papiez probuje
sprzedac podrozujac jak komiwojazer po swiecie. Panu Lubczynskiemu
wystarczy, ze to nie jest "jego" towar. A kto nie znami - ten nasz wrog.
Wazne dla Pana Lubczynskiego jest tez, to czy "na Zachodzi" publika ow
"towar" kupuje czy odrzuca. Biorac pod uwage fakt, ze dziadkowie owej
publicznosci znakomicie przyjmowali "towar" takich oratorow jak kanclerz
Hitler czy premier Mussolini, nie odwazylbym sie sugerowac prostego
zwiazku pomiedzy entuzjastycznym odbiorem i wartoscia przeslania. Ale
komunista wiec, ze tlum ma zawsze racje (o ile jest to tlum odpowiednio
zmanipulowany, oczywiscie).

   Na tlumy przybywajace na papieskie imprezy mozna sie zzymac, ale
   trzeba je potraktowac, sine ira et studio, jako zjawisko socjologiczne,
   jako erupcje plebejskiej ciekawosci, by zobaczyc te slawna postac na
   wlasne oczy.

Ja zwyle mala dawka typowego psychoblabla. Ja sie czegos nie rozumie to
nazywa sie to "zjawiskiem socjologicznym". Zalosne.

   Czym innym jest jednak postawa elit i tego ich glupiego,
   niepotrzebnego, niesmacznego i egzaltowanego serwilizmu...

Pan Lubczynski i inni komunistyczni pismacy oczywiscie dobrze wiedza, co
to jest potrzebny i niepotrzebny serwilizm. Ten "potrzebny" sa w stanie
bez obrzydzenia uprawiac na zawolanie (maja praktyke). Intrygujace jest
jednak to, ze uznanie wyzszosci moralnej czy intelektualnej innej osoby
Pan Lubczynski nazywa serwilizmem. Jesli przyjac taka definicje, to
dzialanie komunistycznych pismakow wobec ich wodzow nalezaloby (by
zachowac skale) nazwac gleboki lizaniem odbytu az po kraniec cienkiego
jelita (przepraszam wszystkich za te slowa. Bije sie w piersi, ale nie
cofne tego zdanie...)

   Widok
   intelektualistow i ludzi kultury ustawiajacych sie w szeregu do ucalowa-
   nia pierscienia wodza religijnego i skladajacych mu ofiare z wolnosci
   wlasnego myslenia, jest czyms, od czego chce sie z zazenowaniem
   odwrocic glowe...

Ciekawe jak Pan Lubczynski definiuje "wolnosc myslenia", ale to pewnie
musi miesc cos wspolnego z mrozkowska "prawdziwa wolnoscia", ktora jak
wiadomo jest tam gdzie nie ma "zwyczajnej wolnosci". Polscy komunisci
sprzedawali sie za takie smieszne drobiazgi jak talon na samochod, czy
wczasy w Bulgarii, wiec ich pouczenia na temat "wolnosci" sa warte tyle
ile kazanie dworcowej k...y o godnosci i honorze. Teraz takze, gdyby Panu
Lubczynskiemu (lub innym) rzucic jakis ochlap, pewnie bylby gotowy
ucalowac nie jeden pierscionek i sprzedac swoje myslenie. Niestety - mocno
uzywane sumienie nie jest w cenie. Pozostaje wiec pisac do "Bez dogmatu" i
pozowac na lewicowego, niezaleznego intelektualiste.

 *  Edward Redlinski - pisarz, ulubieniec postkomunistycznego "Przegla-
 du Tygodniowego")

   Pontyfikat Jana Pawla II zatrzymal duchowy rozwoj narodu. Polacy,
   narod okropny, acz niepozbawiony kilku zalet, byl zawsze... narodem
   leniwym umyslowo... I oto na dodatek przyszedl pan Karol Wojtyla,
   wpedzil leniwych Lechitow w jeszcze wieksze lenistwo umyslowe...
   A lenistwo to na dluzsza mete bedzie prowadzic do degeneracji tkanki
   spolecznej, do uwiadu kultury. Takie sa zawsze skutki wiernopoddan-
   czych holdow dla rozmaitych faraonow.

Ha! Na szczescie jest na swiecie pan Redlinski, ktory nas z tego
umyslowego lenistwa wyzwoli! Pewnie pierwszym krokiem do tego jest jego
Ewangelia wg. Redlinskiego o Wojciechu Jezusie Jaruzelskim, ktora niektore
lewicowe pisma zdarzyly okrzyknac "kontrowersyjna", "swiadczaca o
podziale spolecznej opinii w sprawie stanu wojennego" a nawet "wybitna,
jedna z niewielu ksiazek 

Re: Opinie o wizycie

1999-06-23 Wątek Anonymous

Pani Malgorzata Zajac przytoczyla prasowe echa papieskiej wizyty, a Pan
Rajwa skomentowal je trafnie i dowcipnie.
Mnie ciekawi kto tam w tej dzisiejszej Polsce czyta owych Lubczynskich czy
Redlinskich.  Byc moze pisza oni pod spoleczne zapotrzebowanie?
Wolnosc slowa nie jest przeciez za darmo.  Ddyby tym panom nie starczalo
na chleb z odcinania kuponow od komunistycznego doswiadczenia, to pewnie
sytuacja materialna by ich zmusila do zmiany zajecia, jesli nie pogladow.
Pisac tez by pewnie mogli najwyzej do sponsorowanego pisemka "Niewidomy
Czytelnik", bo to i tak wszystko jedno co by w nim pisali.

Moje poparcie wiec dla wolnosci slowa w Polsce moze byc tak silne jak
tolerancja Magdy dla "innych" - tak mi dobrze jak dlugo pilnuja wlasnego tylka i
nie ingeruja w  zycie tych "innych inaczej".

Smutna prawda jest chyba taka, ze Polak pali Panu Bogu swieczke, a diablu
ogarek i po wysluchaniu dogmatow biegnie z kosciola do kiosku po nowy
numer "Bez Dogmatu".  Przynajmniej w nastepna niedziele bedzie mial sie z
czego spowiadac.

AS



Re: Dama z fallusem

1999-06-23 Wątek Anonymous

Bartku, mysle, ze jest nam ze soba w pogladach na sztuke blizej niz dalej.
Nie chcac monopolizowac dyskusji, kilka rzeczy chcialbym jednak wyjasnic.

Bartek Rajwa wrote:

 Poza Zbigniewem Libera pada jednak kilka nazwisk. Sygnalizuja one
 kierunki, ktore moim zdaniem warte sa zainteresowania. Piszac o muzyce
 nieprzypadkowo wymienilem artystow najczesciej identyfikowanych z jazzem
 (choc ich tworczosc raczej wykracza poza typowe klasyfikacje). Ten gatunek
 muzyki w najwiekszym stopniu chyba odcisnal swoj slad na wszystkim czego
 obecnie sluchamy - od wytworow pop-kultury, az po sale koncertowe. To
 chyba tez najbardziej zywy i tworczy rodzaj muzycznych poszukiwan. Myslacy
 krytycy, ktorzy doszukuja sie paraleli pomiedzy pewnymi odmianami jazzu i
 muzyka baroku, nie sa pewnie dalecy od sedna sprawy...

Oczywiscie. Sam jestem wielbicielem i Garbarka, ktorego slucham na okraglo, i
Jarretta, ktorego slucham od swieta. Wspominajac Buxtehudego mialem na mysli wlasnie
ten rodzaj muzyki dawnej, do ktorego oni obaj mniej czy bardziej swiadomie
nawiazuja: mrocznego, mistycznego baroku. Jednak  ze sztuk plastycznych i za
pierwszym i za drugim razem piszesz tylko o Liberze.

 (...) koncepcje naprawde wstrzacajace i odkrywcze. Niestety p. Kozyra
 takich nie posiada. Jej koncepcja jest bliska temu co na adult-sites
 nazywa sie hidden-cams.


W zasadzie zgoda, tylko bylbym ostrozny w szermowaniu argumentami klozetowymi, ktore
zawsze sciagaja dyskusje w dol.


  I tu tkwi chyba sedno sprawy. Nie ma jednej
  prawdziwej sztuki dla wszystkich, podobnie jak nie ma jednej muzyki (...)

 Oczywiscie nie ma "sztuki dla wszystkich". Jak rozumiem, stwierdzenie
 takie to po prostu rozwiniecie spostrzezenia, mowiacego ze o gustach sie
 nie dyskutuje.

Nie, chodzilo mi o to, zeby nie demonizowac przypadku Kozyry, nie rozciagac go na
cala sztuke wspolczesna. Tyle innych ciekawych rzeczy sie dzieje, zeby nie byc
goloslownym tylko kilka przykladow bliskich mojemu dosc eklektycznemu gustowi:
rzezuchy Teresy Murak, magiczne obrazy Henryka Wanka, funeralne rzezby Aliski
Lahusen, szufladkowe obrazy Rylkego, blaszany swiat Jerzego Kaliny. Zamkniete
niestety przedwczesnie dzielo Lebensteina. Itd. (Zeby juz nie zaliczac do malarstwa
polskiego jeszcze zupelnie innego, z innej jakby epoki, Balthusa.)


 Inny przyklad: dla mnie sztuka, przez duze (ogromne) S jest... sztuka
 kulinarna.

Nie podzielam, ale rozumiem.


 (...) ja sie zglaszam do Ministerstwa z prosba o dotacje, bo (nie zartuje)
 wielu plastykow stwierdzilo, iz moje fotografie komorek nowotworowych
 uzyskane przy pomocy mikroskopu konfokalnego z powodzeniem moznaby
 wystawic w galerii.


Dotacja dotacja/, ale czemu nie sprobujesz pokazac tych zdjec jako dziel sztuki?
Chocby w internecie. Moj mlodszy syn robil kiedys w szkole dokumentacje
fotograficzna sekcji szczura. Wyszla z tego seria wspanialych plastycznie zdjec, w
ktorych nie bylo ani cienia makabry czy okrucienstwa, tylko barwne plamy i
symetryczne ksztalty. Namawialem go, zeby te zdjecia upublicznic, ale jakos nic z
tego nie wyszlo. Zaluje.

(...) Gdyby Pani Kozyra sfilmowala defekacje i pokazala owe

 dzielo w Wenecji, takze mielibysmy role kulturotworcza.

jw.



 Malarze nie sa po to by "wadzic".

Wcale nie pisalem, ze maja ,,wadzic''.

  Moja koncepcja jest inna - poszukujmy
 wartosci aktywnie, nie dajmy sie karmic papka, ktora proponuja nam
 "krytycy" i caly estabilishmen zwiazany z rynkiem sztuki.

Pelna zgoda. A zatem - do dziela (w podwojnym tego slowa znaczeniu).

Pozdrawiam

jz



Re: Dama z fallusem

1999-06-23 Wątek Anonymous

Milosz Zielinski napisal

 Bartku, mysle, ze jest nam ze soba w pogladach na sztuke blizej niz dalej.
 Nie chcac monopolizowac dyskusji, kilka rzeczy chcialbym jednak wyjasnic.

Tez mam takie wrazenie! Mam nadzieje, ze nasz dwuglos w sprawie sztuki
wspolczesnej zacheci innych uczestinkow poland-l do wyrazenia swojej
opinii.

 Oczywiscie. Sam jestem wielbicielem i Garbarka, ktorego slucham na okraglo, i
 Jarretta, ktorego slucham od swieta. Wspominajac Buxtehudego mialem na mysli wlasnie
 ten rodzaj muzyki dawnej, do ktorego oni obaj mniej czy bardziej swiadomie
 nawiazuja: mrocznego, mistycznego baroku. Jednak  ze sztuk plastycznych i za
 pierwszym i za drugim razem piszesz tylko o Liberze.

Pisalem o Liberze dlatego, ze sytuuje sie on dokladnie w tej samej sferze
sztuki nowoczesnej co p. Kozyra. Mam na mysli to, ze operuje szokujaca
koncepcja i prowokacja. Dlatego mozna go do Kozyry porownac. I oczywiscie
to porownanie wypada mocno na niekorzysc Pani Kozyry. Gdybym podal
przyklady mniej "kontrowersyjnych" tworcow (ktorych Ty wymieniasz) moglbym
zostac posadzony o "tradycjonalizm" i niezrozumienie "nowych pradow"...

  (...) koncepcje naprawde wstrzacajace i odkrywcze. Niestety p. Kozyra
  takich nie posiada. Jej koncepcja jest bliska temu co na adult-sites
  nazywa sie hidden-cams.
 
 W zasadzie zgoda, tylko bylbym ostrozny w szermowaniu argumentami klozetowymi, ktore
 zawsze sciagaja dyskusje w dol.

Wlasnie na tym polega problem! Po tym co dokonala p. Kozyra, jedyne co
pozostaje do obnazenia to intymnosc w toalecie. Jednym slowem lamanie
konwencji weszlo w slepa uliczke ludzkiej cielesnosci i fizjologii
osiagajac samo dno.

Pozdrawiam serdecznie!

Bartek Rajwa

--
[EMAIL PROTECTED]

Purdue University Cytometry Laboratories
1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette
IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757



Re: Dama z fallusem -Reply

1999-06-23 Wątek Anonymous

On Wed, 23 Jun 1999 08:06:26 -0400, Anna Romanowska wrote:

Ja musze sie przyznac, ze Jacek Arkuszewski jest osoba ktorej np
mie bardzo brakuje na liscie .   SZKODA, ze wypisal sie z
POLAND-L naprawde !

Podzielam szczerze te strate. Jak zreszta innych, bardzo wiele
wnoszacych do dyskusji i ogolnej atmosfery Uczestnikow tej Listy.
A moze gdyby udalo sie dociec faktycznych powodow tego prawie
masowego odwrotu, udaloby sie jakos zalagodzic konflikt, jaki
zapewne zaistnial (przypuszczalnie z moderatorem Listy?) i goraco
namawiac ich do powrotu. Mial byc jakis "mediator", pamietam, ze w
goracym okresie, Pan Owoc rzucil taka propozycje czy sugestie?
Tylko cos go nie widac, a tracimy na tym my wszyscy. Czy
faktycznie nic nie da sie w tej sprawie zrobic? Strasznie nie
lubie pozakulisowych gierek, spuszczonej na amen kurtyny nawet bez
grzecznosciowego wyjasnienia, dlaczego oczekiwani i lubieni
aktorzy poszli lub zostali wyslani do domu, pozostawiajac
zdezorientowana i zawiedziona publicznosc.
Wybaczcie te teatralne porownania, widac aktualnie poruszany temat
sztuki podniosl moje dotad nad wyraz skromne kulturowe
ambicje.;-)))

z serdecznym pozdrowieniem,


Magda N



Re: filmy

1999-06-23 Wątek Anonymous

Jak byc kochana z Barbara Kraftowna
Sami Swoi
Noce i Dnie
Dziewczyny do wziecia
Rejs
-Original Message-
From: Bartek Rajwa [EMAIL PROTECTED]
To: [EMAIL PROTECTED] [EMAIL PROTECTED]
Date: Wednesday, June 23, 1999 12:06 PM
Subject: Re: filmy


Szybciutko, moja fimowa klasyfikacja:

5. "Krotki film o milosci"
4. "Noz w wodzie"
3. "Rejs"
2. "Pamietnik znaleziony w Saragossie"
1. "Ziemia obiecana" - w kazdej kategorii: jako film polski, jako dziela
kina "w ogole", jako film kultowy


W przypadku kina zagranicznego wybor jest duzo trudniejszy. Na razie wiec
tylko filmy polskie...

B. Rajwa


--
[EMAIL PROTECTED]

Purdue University Cytometry Laboratories
1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette
IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757




W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-23 Wątek Anonymous

Dla mnie to, co toleruje nie musi byc gorsze ani lepsze. Jest
"inne"!

Magda N



Ma pani racje pani Magdo. Pani postawa jest charakterystyczna ludziom o
duzym doswiadczeniu i silnej osobowosci. Pani czyjas innosc nie zagraza. Nie
tylko nie zagraza fundamentalnym zasadom ale i tym drobnym wierzeniom i
przyjemnosciom. Kiedys przeczytalam stwierdzenie ze ludzie o slabej
strukturze wewnetrzenej zeby przebrnac przez zycie wszczepiaja sie w juz
silnie uzbrojone w zasady i prawidla organizacje. Przykladem moze byc armia.
Ustalony porzadek, wiadomo co dobre co zle i co najwazniejsze zawsze jest
ktos kto ustawi dzien i podsumuje go. Nie trzeba myslec, miec watpliwosci
...Nie trzeba szukac odpowiedzie. Na wszystko jest odpowiedz... Nie trzeba
myslec, miec watpliwosci...

Czy pamieta pani bajke o wilku i psie?. Nie zrozumie suty glodnego. Nie
zrozumie zniewolony wolnej natury. Mam nadzieje ( na podstawie tekstow ktore
pani przedtem pisala) iz odczyta pani moj list tak jak napisalam.

Sliwka Prunka



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-22 Wątek Anonymous

Pani Malgorzata retorycznie:

  Z punktu widzenia retoryki: szczytowe osiagniecie!
  Pani Malgorzata jeszcze raz to potwierzdziala, co Pan Piotr
  zkrytykowal:-))

 Strasznie Pani zawzieta

...taka juz moja natura, i nie tylko moja:-)
Mam tylko nadzieje, ze sie przez to nie tworzy 'lekka mania
przesladowcza':-)
Jezyk niemiecki jest nieco precyzyjniej, jesli chodzi o wyjasnienia
slowa 'zawzieta'. Wybralam lagodniejsze: zawolana/zapalona.

 Pani Uto, w poblizu Wlodawy grasuje krokodyl. Dobry poczatek aby
 i na P-L zalozyc Park Jurajski. No i haslo "krokodyla daj mi luby"
 moze nieoczekiwanie doczekac sie realizacji. Jest okazja, moznaby
 poprosic jakiegos pana...

 Tymczasem tam u Pani w Zjednoczonej Europie trwa nagonka na truja-
 ce produkty koncernu Coca-Cola. Niech Pani patrzy, co za ironia losu.
 Nasi dziadkowie byli swiadkami przed laty, ze partyjni bonzowie wszech-
 wladnego systemu twierdzili, ze ta cala Coca-Cola to jest wredna "stonka
 imperializmu".

 Czy Pani wie, ze budowa Parku Rozrywki w Warszawie ma od paru dni
 szanse wreszcie ruszyc z kopyta ? Duza nadzieje stwarza fakt, ze
 glownodowodzacy operacja na Balkanach nazywa sie Michael Jackson...

Nie chce byc 'zlosliwa' i nie bede cytowac moich klasykow. Tego
od 'krokodyla' akurat znam;-)
Po odczytaniu aluzji, jedyne skojarzenia, jakie mi do glowy
przychodza, to te smaczne do krecacego sie.

Uta



Moskale u wrot Krakowa

1999-06-22 Wątek Anonymous

Momentami rzesisty deszcz pada w Krakowie od okolo 24 godzin. Na razie
nic nie zapowiada, ze przestanie. W rejonach Skawiny, Wadowic i Oswie-
cimia woda zalala juz niektore drogi. Ogloszono alarm przeciwpowodziowy.
W ogole sluzby przeciwpowodziowe prawie w calej Malopolsce sa w stanie
pogotowia. Tak wyglada w tym roku galicyjski pierwszy dzien lata - 22 czer-
wca 1999 roku.

O czym by tu dzisiaj ...

Przenosze sie myslami o 85 lat - do lata 1914 roku. Wtedy niemal cala Eu-
rope opanowala goraczka przygotowan do wielkiej wojny, w ktorej jedna ze
stron konfliktu miala byc monarchia austro-wegierska. Jej obywatelami byli
moi : prababcie i pradziadkowie.

Jak ogolnie wiadomo, cesarstwo Franciszka Jozefa uwiklane bylo w owcze-
sna skomplikowana sytuacje na Balkanach, jako jeden z glownych rywali
Rosji na tym terenie. Cesarski sztab zakladal, ze w razie wybuchu wojny
panstwo carow bedzie sie staralo przyjsc z pomoca swojej sojuszniczce
na poludniu Europy - Serbii, niejako przy okazji zajmujac ukrainskie i gali-
cyjskie ziemie ck Austrii.

Aby przeciwstawic sie spodziewanemu atakowi wschodniego mocarstwa,
w austriackich biurach sztabowych juz w polowie XIX wieku zdecydowano
zbudowac na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej dwie twierdze: w Prze-
myslu i Krakowie. Ich strategicznym zadaniem bylo zablokowanie przejsc
prowadzacych przez karpackie przelecze do Budapesztu i Wiednia.

Tym ktorzy historie znaja dosc srednio przypomne, ze Krakow zostal wla-
czony do Austrii w 1846 roku. Austriackie wojsko od razu wprowadzilo sie
na Wawel. Niewatpliwie glownym celem garnizonu bylo wtedy - po stlumie-
niu powstania krakowskiego Edwarda Dembowskiego - trzymanie w sza-
chu ludnosci miasta. Objawilo sie to juz dwa lata pozniej, kiedy w zarodku
stlumiono rewolucyjne wrzenie Wiosny Ludow 1948 roku, terrorystycznie
ostrzeliwujac z dzial artyleryjskich buntujace sie miasto.

W nastepnym dziesiecioleciu miasto, ktorego funkcja strategiczna zostala
przez Austriakow nalezycie doceniona, zostalo zamienione w twierdze.
Kilkukrotnie modernizowana i rozbudowywana, byla ona jedna z najwiek-
szych i najnowoczesniejszych twierdz cesarstwa. Wyposazenie fortow
bylo na swiatowym poziomie. Olbrzymie armaty byly starannie ukryte
pod pancernymi kopulami, a ich zalogi rozmieszczone byly w betonowych
schronach.

Taki stan trwal do lata 1914 roku i Krakow byl doskonale przygotowany do
obrony. Zewnetrzny pierscien fortow zostal polaczony zygzakiem okopow
i zasiekow. Rdzen twierdzy, ktory tworzyly duze forty pod kopcem Kos-
ciuszki, w Bronowicach, w Czyzynach i pod kopcem Krakusa, dodatkowo
wzmocniono fortyfikacjami polowymi. Dla usprawnienia komunikacji wew-
natrz twierdzy zbudowano dwa prowizoryczne mosty na Wisle. W sumie
obsade twierdzy stanowilo 150 tysiecy zolnierzy i 900 dzial.

Jak sie wkrotce okazalo, przygotowania mialy swoj sens, bo juz na jesieni
1914 roku front niebezpiecznie przyblizyl sie do Krakowa. Wprawdzie w
lecie Austriacy odniesli kilka zwyciestw nad Rosjanami na Lubelszczyznie,
ale juz z poczatkiem jesieni przeciwnik dokonczyl mobilizacje i jego wielkie
armie wkroczyly do Galicji. Wkrotce zajely Lwow i szybko posuwaly sie
na Zachod okrazajac Przemysl i zajmujac Tarnow.

Na wypadek calkowitego okrazenia Krakowa austriackie wladze wojs-
kowe zarzadzily czesciowa ewakuacje cywilow. Poczatkowo byla ona
dobrowolna. Decydowaly sie na nia glownie osoby zamozne, ktore mo-
gly sobie pozwolic na utrzymanie poza domem. Wiekszosc nie chciala
opuszczac Krakowa. Wtedy wojsko zarzadzilo ewakuacje przymusowa.
Do polowy listopada Krakow opuscilo okolo 60 tys.mieszkancow, czyli
okolo 1/3 ludnosci. Przewieziono ich do Czech i Austrii. Pozostali mu-
sieli wylegitymowac sie trzymiesiecznym zapasem zywnosci.

W listopadzie rosyjskie patrole zwiadowcze zaczely docierac do podkra-
kowskich wiosek. Poprzedzaly one 4 i 9 armie rosyjska, zamierzajaca
okrazyc twierdze od polnocy. Kontratakowala austriacka 4 armia, wspo-
magana przez artylerie polowa i forteczna twierdzy. Pierwsze starcie
trwalo od 16 do 22 listopada 1914 roku. Z przekazow rodzinnych wiem,
ze ludnosc miasta nasluchiwala huku armat, ktore rozbrzmiewaly najglo-
sniej 21 i 22 listopada. Ludzie wydrapywali sie wtedy masowo na Wzgo-
rze sw. Bronislawy, skad rozciagal sie widok na polnoc. Pogoda byla
dobra i mozna bylo dostrzec stamtad nawet dymy wybuchow pociskow
armatnich.

Austriacka nawala ogniowa przyniosla straszne skutki po stronie rosyj-
skiej. Wies Michalowice zostala zrownana z ziemia. Z tamtejszych gos-
podarstw zostaly tylko studnie. Do miasta wjezdzaly stamtad transporty
rannych i wchodzily kolumny rosyjskich jencow. Wsrod nich nie brako-
walo oczywiscie Polakow - m.in. jencow z guberni suwalskiej.

Po tym krwawym odparciu pierwszego rosyjskiego ataku krakowianie
na krotko odetchneli. Ponownie otwarto sklepy, szynki, bary i restau-
racje, co mialo tez znaczenie psychologiczne. Dokonczono tez zabez-
pieczenie bezcennych zabytkow. Na 36 gmachach wywieszono biale
choragwie z niebieskimi 

Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-22 Wątek Anonymous

Magdo,
Podalas nam wielka porcje swojej duszy dowodzac tolerancji wobec homo.
Ale z tolerancja, to jak z dobrymi manierami:  jesli musisz udowadniac ze je
posiadasz, to znaczy ze ich nie masz.

Sa na to inne sprawdziany niz deklaracje.:-) albo raczej :-(

Andrzej



Z dziennika Jerzego Zawieyskiego

1999-06-22 Wątek Anonymous

  Kilka dni temu minela 30 rocznica tragicznej smierci Jerzego
  Zawieyskiego. Z tej okazji "Wyborcza" przedrukowala ( z pewnymi
  skrotami ) z Kwartalnika Politycznego "Krytyka" (nr 7/1980)
  nieznane szerzej fragmenty dziennika pisarza. Przedrukowala tez
  slowo wstepne Stefana Kisielewskiego.

  Zalaczam istotne fragmenty dziennika Jerzego Zawieyskiego doty-
  czace: rozmowy kardynala Wyszynskiego z Gomulka i Cyrankiewiczem
  w styczniu 1958 roku, oraz jego indywidualnej rozmowy z Gomulka
  w pazdzierniku tego samego roku.


Izabella

   * * *

  18 stycznia 1958 roku

  Zaszlo wazne wydarzenie: spotkanie ks.Prymasa z Gomulka i Cyran-
  kiewiczem. Rozmowa ta trwala od 5-ej po poludniu do godz. 4-tej
  rano, czyli 11 godzin, i odbywala sie w Prezydium Rady Ministrow
  przy Al.Ujazdowskich.

  Tematem rozmow byl caloksztalt stosunkow miedzy Kosciolem
  a Panstwem. Rozmowa miala przebieg wysoce dramatyczny, ale
  zakonczyla sie raczej pojednawczo. W toku rozmowy Gomulka
  uniosl sie i swoim zwyczajem krzyczal, na co zareagowal ks.
  Prymas, proszac go o znizenie tonu. Tak samo przywolal ks.
  Prymas do porzadku Cyrankiewicza, ktory wysuwal zarzuty pod
  adresem Prymasa i Kosciola.

  Ks.Prymas mniej wiecej tak zareagowal:

 Nie przyszedlem tu jako oskarzony i ja tez nie oskar-
 zam, lecz przedstawiam fakty. Z panem mam porachunki
 nie zalatwione. To, ze nie poruszam w dotychczasowych
 rozmowach krzywdy osobistej, nie oznacza, bym o niej
 zapomnial. Jezeli pan zechce wrocic do metod oskarzen,
 ja najpierw musialbym oskarzyc pana i pana Ochaba i
 zadac publicznej rehabilitacji, ktora pograzylaby was
 w oczach narodu i calego swiata.

  Przy omawianiu spraw szkolnych Gomulka ostro wystapil przeciwko
  zawieszaniu krzyzy na scianach. Jego namietnosc i jego atak byly
  najbolesniejsze dla ks.Prymasa. Gomulka krzyczal :

 Krzyz na scianie drazni mlodziez niewierzaca.

  Ks.Prymas pytal:

 A ile jest tej niewierzacej mlodziezy ?

  Gomulka odpowiadal :

 No, powiedzmy, 10 procent.

  Na to ks.Prymas :

 Ja panu dodam jeszcze 10 procent. Niech bedzie 20 procent.
 Pozostaje reszta, czyli 80 procent mlodziezy. Otoz zapowia-
 dam panom, ze ja dla tych 80 procent bede walczyl o krzyz
 i w tej walce nie ustane.

  Ksiadz Prymas przy sposobnosci omawiania roznych spraw wyglosil
  Gomulce i Cyrankiewiczowi dwa wyklady: o katolickiej nauce spole-
  cznej i o socjalizmie ateistycznym. Nastroj momentami byl grozny.
  Gomulka nie dowierzal faktom, wiec ks.Prymas, swietnie przygoto-
  wany do tej rozmowy, od razu fakty przedstawial na pismie.

  Ks.Prymas poruszyl 12 spraw:

  1. organizowana przy pomocy panstwowej administracji walka z
 religia,
  2. dyskryminacja katolikow i duchowienstwa w panstwowych urzedach
 administracji publicznej,
  3. dekret o obsadzaniu stanowisk koscielnych,
  4. nowe parafie,
  5. szkola swiecka a nauczanie religii,
  6. stowarzyszenia dla mlodziezy,
  7. prasa i wydawnictwa katolickie,
  8. cenzura,
  9. polskie radio,
  10. sprawa dobroczynnosci katolickiej w Polsce,
  11. precjoza koscielne,
  12. sprawa stypendystow polskich - wyjazdy duchownych za granice,

  Gomulka stale odpieral zarzuty, zwlaszcza dotyczace walki z religia,
  dekretu o obsadzaniu stanowisk koscielnych i szkol swieckich. Tutaj
  byl agresywny i wytaczal zarzuty ze swej strony, zwlaszcza bolaly
  go: przemowienie ks.Prymasa na Jasnej Gorze i przemowienie ks.Prymasa
  na Pasterce w Katedrze.

  Ksiadz Prymas w calosci powtorzyl przemowienie w Katedrze, ktore
  - okazuje sie - inaczej wygladalo, niz pisala prasa zagraniczna.
  Te wyjasnienia przyjeli dygnitarze do wiadomosci.

  Inne sprawy obiecano przemyslec i zbadac. Od reki zalatwiono trzy
  sprawy: zwolniono od cla dary, ktore nadeszly na adres Prymasa z
  Ameryki, postanowiono dac zezwolenie na niektore wydawnictwa i nie-
  ktore pisma oraz oddano w calosci precjoza koscielne. Co do stypen-
  dystow, obiecano rozpatrzyc na nowo te sprawe.

  Ks.Prymas w tych dwunastu punktach przedstawil ogol stosunkow pomie-
  dzy Kosciolem a Panstwem. Te stosunki pogorszyly sie znacznie i budza
  powazne obawy, jak bedzie dalej ? Mimo ze co do niektorych punktow
  stanowisko Gomulki bylo twarde i nieustepliwe, nalezy sadzic, ze
  poprzez czeste kontakty osobiste dadza sie i one pomyslnie zalatwic.

  Sensacja bylo zakonczenie rozmowy.

  Okazuje sie, ze ks.Prymas, jadac do Rzymu, zobowiazal sie przedsta-
  wic w Watykanie mozliwosc zawarcia konkordatu. Gomulka i Cyrankiewicz
  prosili o wiadomosc w tej sprawie. Ks.Prymas wyjasnil, ze propozycja
  zostala wzieta pod rozwage i nie odpowiedziano w Watykanie "nie".
  Wykorzystujac ten moment, ks.Prymas zapytal swoich rozmowcow, czy
  w swietle tych licznych pretensji i krzywd ze strony Kosciola mozna
  myslec o konkordacie. Obaj rozmowcy ks.Prymasa nie odpowiedzieli nic
  na to, ale prosili, aby ks.Prymas sprawe konkordatu ponownie przed-

Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-22 Wątek Anonymous

Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
We wtorek, 22 czerwca 1999 o godzinie 4:14 po poludniu
Pan Andrew M. Sikorski napisal:

 Magdo,
 Podalas nam wielka porcje swojej duszy dowodzac tolerancji
 wobec homo. Ale z tolerancja, to jak z dobrymi manierami:
 jesli musisz udowadniac ze je posiadasz, to znaczy ze ich nie
 masz.

 Sa na to inne sprawdziany niz deklaracje.:-) albo raczej :-(

A propos tolerancji przesylam aforyzm:

"Tolerowac nie znaczy zapomniec, ze to co tolerujemy na nic
wiecej nie zasluguje."

Mikolaj Gomez Davilla

Z powazaniem,
Grzegorz Swiderski
http://www.datapolis.pl/grzes/



Re: Dama z fallusem

1999-06-22 Wątek Anonymous

Izabella Wroblewska napisala:

   Narzekamy od pewnego czasu na upadek kryteriow w ocenie wartosci
   artystycznej sztuki. Przyznajemy przy tym, ze o ile w literaturze
   czy muzyce pewne kryteria nadal mimo wszystko obowiazuja, to w pla-
   styce panuje kompletne bezholowie estetyczne, co pozwala nie tylko
   na pojawianie sie rozmaitych artystycznych naciagaczy, ale tworzy
   establishment w postaci krytykow, wlascicieli galerii, handlarzy
   i biurokratow, dla ktorych taki stan rzeczy jest niezwykle wygodny.

Bardzo sie ciesze, ze Pani Izabella poruszyla na poland-l tak niezwykle
ciekawy temat. Pozwole sobie przeslac kilka moich uwag, majac nadzieje, ze
sprowokuja one dyskusje:

1) Problem braku sensownych kryteriow oceny nie jest tylko i wylacznie
problemem sztuk plastycznych. Optymistyczna uwaga iz w literaturze i
muzyce jednak jakies kryteria obowiazuja ma sie niestety nijak do tych
obszarow tychze sztuk, ktore uchodzic maja za "ambitne" lub "awangardowe".

Z jakiegos tajemniczego powodu, artysta-muzyk, uprawiajacy tzw.
wspolczesna muzyke powazna, gdy tylko popelni dzielo nadajace sie do
sluchania (tzn. nie powodujace estetycznego szoku i oparte na
przeswiadczeniu, iz celem muzyka nie powinno byc zmuszenie sluchacza do
opuszczenia filharmonii) jest momentalnie klasyfikowany jako ktos
"niepowazny" piszacy "komercyjne" chaltury, nie reprezentujacy
"prawdziwej" sztuki... Prosze zauwazyc jaki los wsrod "powaznych" krytykow
spotkal M. Nymana. Kompozytor ten reprezentuje przy okazji najbardziej
pogardzana przez "powaznych" artystow dziedzine, mianowicie sztuke
uzytkowa (piszac od czasu do czasu muzyke fimowa, np. dla P. Greenewaya).
Prosze przypomniec sobie co na przyklad p. Penderecki mowil i mowi na
temat kompozytorow tworzacych dla filmu! Artysci rzeczywiscie
przekraczajacy bariery, wirtuozi odnajdujacy nowe wartosci w muzyce i
laczacy gatunki w sposob swiadczacy zarowno o smaku jak i wyrafinowaniu
(K. Jarett, J. Garbarek) sa w najlepszym wypadku uznani za "troche lepszy
pop".

Literatura wspolczesna cierpi na podobne schorzenie - grafomania bardzo
szybko zostaje uznana na "awangarde", zas rzetelne rzemioslo jest
degradowane przed krytykow do rangi "czytadel". Pisarze i poeci zarazeni
wirusem narcyzmu bardzo szybko odnajduja sie w nowych rolach, jako
wszystko wiedzacy, samomianujacy sie eksperci od literatury, mody i
kultury (jak np. p. Gretkowska) zapominajac, ze to nie czytelnicy, a tzw.
"krytyka" jest faktycznym tworca ich sukcesu. Preferencje krytyki i
czytelnikow nigdy tak bardzo nie rozmijaly sie ze soba jak obecnie, gdy
czynnikiem decydujacym o pozytywnej czy negatywnej recenzji sa czesto...
poglady polityczne pisarza, a nie jego warsztat i styl. Przypadek Polski
nie jest tu w zadnej mierze szczegolny, gdyz wiekszosc krajow, zapatrzona
slepo w postomdernistyczny belkot dobiegajacy z Francji i USA, ma slabe
pojecie o tym, tworzacy tam guru - podziwiani "kultowi" awangardzisci
dawno juz (jak mawial o innej "awangardzie" J. Cortazar) wytrzepuja
jedynie mole z kamizelek i sa w najlepszym wypadku jedynie ariergarda
awangardy. Postmodernistyczna "literatura" okazala sie tak jalowa, ze
coraz czesciej na gwalt probuje sie do jej szyldu podczepic innych tworcow
liczac, ze termin ciagle jeszcze bedzie traktowany powaznie. Czasem
zabiegi takie sa minimalnie, ale jednak czesciwo usporawiedliwione (gdy
np. mianuje sie postmodernista T. Pynchona), czasem zas zupelnie zalosne,
gdy czytamy, ze "Sledztwo" Lema, to przyklad... postmodernistycznej
dekonstrukcji powiesci kryminalne (ble, ble, ble)..


2) Gdyby chodzilo tylko o sztuke, to cale to zamieszanie mozna by i tak
uznac za problem marginalny. Rzecz jest powazniejsza. To samo co dzieje
sie w sztuce, dzieje sie przeciez (a moze raczej dzialo sie?) w naukach
humanistycznych. Mamy tu wiec (postmodernistyczne) kuturoznawstwo, nauki o
plci (gender studies), socjologie, itp, itd. 99% produkcji tychze "nauk",
ma sie tak samo do rzetelnosci naukowej jak dama z fallusem do plastyki.
Jak bardzo puste i belkotliwe byli i sa hasla i cele owej
"postmodernistycznej" nauki mozna bylo zaobaczyc, gdy doslownie dwie
ksiazki zmiotly caly, wydawac by sie moglo solidny, gmach tego
intelektualnie pustego pozerstwa. Oczywiscie mam na mysl najpierw
publikacje Grossa i Levita, potem publikacje Sokala w "Social Text" i
wreszcie coup de grace - czyli "Impostures Intellectuelles" ("Fashionable
Nonsense: Postmodern Intellectuals' Abuse of Science") Sokala i Jean'a
Bricmont'a.

3) Nie dajmy sie oszukiwac! To najwazniejsze. Zarowno wspolczesna
plastyka jak i muzyka czy literatura przynosza dziela wartosciowe i
prowokujace. Dla mnie w tej kategori miesci sie chocby Zbigniew Libera
(jesli chodzi o plastyke). Jego ostatnie dokonania mowia wiecej o
dziwacznym i moralnie podejrzanym romansie pomiedzy pop-kultura i
fascynacja smiercia niz 100 rozpraw socjologicznych.

W chwili obecnej "tradycyjna" krytyka, instytucje oficjalnych galerii i
muzycznych festiwali osiagnely taki stopien 

Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-22 Wątek Anonymous

Marzena:
 Dawna socjalistyczna nagonka na wszystko, co z wrazego imperializmu
 pochodzi nie ma sie akurat nijak do dzisiejszej "nagonki". Produkty Coca
 Coli truja rzeczywiscie i dzisiaj jest to powszechnie znana rzecz. U nasz w
 Hameryce Coka Cole uzywa sie do odrdzewiania metalu (np. stare czesci od
 roweru) i zamiast WD40 (taki smar w aerozolu). W Coca Coli moczy sie sruby,
 ktorych nie mozna odkrecic i pomaga rewelacyjnie. Pod tym wzgledem musze
 przyznac racje fanom Coca Coli. Nie ma bez niej zycia.
A czy Pepsi mniej truje? Moze sie przerzuce...

 Ze stolarskim pozdrowieniem
 Marzena

Ewa



Cola (bylo:Re: Towarzysze-rewidenci)

1999-06-22 Wątek Anonymous

Marzena oderwawszy sie od hebla:-))

 Dawna socjalistyczna nagonka na wszystko, co z wrazego imperializmu
 pochodzi nie ma sie akurat nijak do dzisiejszej "nagonki". Produkty Coca
 Coli truja rzeczywiscie i dzisiaj jest to powszechnie znana rzecz. U nasz w
 Hameryce Coka Cole uzywa sie do odrdzewiania metalu (np. stare czesci od
 roweru) i zamiast WD40 (taki smar w aerozolu). W Coca Coli moczy sie sruby,
 ktorych nie mozna odkrecic i pomaga rewelacyjnie. Pod tym wzgledem musze
 przyznac racje fanom Coca Coli. Nie ma bez niej zycia.

 Ze stolarskim pozdrowieniem
 Marzena

Nie moze byc! Malo sie ze zdumienia westfalska parowka, popita
takimz piwem nie udlawilem. Ja juz myslalem, ze tylko Pepsi jest w
stanie zadzialac tam, gdzie plyn hamulcowy R-4(?) rady nie da. :-))
Pamietam z wroclawskiego Polmosu, ze nie tylko do popijania
wodeczki ale tez do poluzowywania srub Pepsi uzywano i to z
powodzeniem. A najstarsi pracownicy wspominali, jak to w stanie
wojennym czesc zalogi, swinki sobie odpadkami z kuchni i Pepsi
tuczyla. Ludzie wtedy wszystko jedli, nie wybierali, ale watroby od
tych swiniakow nikt nie ruszyl - same dziury byly.
A takie Niemcy to ostatnio wybadali, ze piwo w umiarze, jest
zdrowsze niz nam sie wydaje. Niestety, prym wiedzie bawarskie,
ciemne, pszeniczne, ktore nie wszedzie w swiecie jest do dostania i
nie kazdemu smakuje.

Na dann Prost!

Irek



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-21 Wątek Anonymous

Jeszcze wiecej przydatnych adresow:

 [EMAIL PROTECTED]

 [EMAIL PROTECTED]

- po zapisaniu,  informacje o nowosciach wydawniczych beda wpadac do
Twego okienka.

Dobrym zrodlem jest:  dodatek do Rzeczpospolitej- on line [mozna
tam tez zaglosowac na najwazniejsza ksiazke stulecia] oraz dobre
recenzje i recenzyjki przynosi rubryka "Noty i knoty" Kingi Dunin w
miesieczniku "Exlibris-on line" http://www.exlibris.pol.pl/

Pmyslnych lowow w polskich ksiegarniach
zyczy

Magda



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-21 Wątek Anonymous

Po podanym przeze mnie cytacie z informacji rzecznika MSW :

- Bezpieczenstwa wiernych pilnowalo 12 tysiecy policjantow, ktorzy
  przemieszczali sie 16 wagonami wynajetymi od PKP

pelen podziwu dla PKP pan Lukasz Salwinski blyskawicznie przeliczyl:

 hmm... wypada po 750 sztuk/wagon...
 wiedzialem, ze w wagonie sporo ludzi sie zmiesci, ale ze az tyle ?

To sie nazywa czujnosc... Dziekuje za to pytanie.;-)
Zareagowalismy podobnie, ja tez zastanawialam sie jak sie to odbywalo.
Oczywiscie nie jezdzili wszyscy na raz. Policjanci obslugiwali 4 miejsca
(miasta) na raz, byli podzieleni na grupy. Wagony kursowaly jednocze-
snie na roznych trasach, jak trzeba bylo to kilka razy w ciagu doby.

Male Zielone z upodobaniem myla nazwisko znanej w Polsce autorki re-
portazy Malgorzaty Szejnert (a nie Sznejert !!!). Czy to zlosliwosc, czy
wtorny analfabetyzm ? ;-)

Pan Piotr Palacz o wypowiedzi Malgorzaty Szejnert, krytykujacej publi-
cyste "Przegladu Tygodniowego" Krzysztofa Teodora Toeplitza ma wyro-
bione zdanie :

  Jest to zakaskakujaco zalosna "odpowiedz".
  Pielgrzymka wiazala sie ze sporymi kosztami bezposrednimi,
  a jeszcze wiekszymi posrednimi. W normalnych krajach o takich rze-
  czach wolno pisac, bez wzgledu na przeszlosc polityczna i bez wzgle-
  du na to, czy i w jakim stopniu bylo to wydarzenie istotne dla sporej
  czesci spoleczenstwa.

Ja rozumiem, ze Pan juz sie zadomowil tam, w normalnym kraju, ktory
tym normalnym krajem dlugi czas jest. Ale niech Pan przypomni sobie,
ze PRL normalnym krajem nie byl, a do tego pan Toeplitz nie byl zwyklym
obywatelem tego kraju, tylko beneficjentem panujacego totalitarnego sy-
stemu, ktory roztrwonil znacznie wiekszy dorobek dwoch pokolen wspol-
obywateli drugiej kategorii. Dlatego Panskiego "bez wzgledu na przeszlosc
polityczna" nie biore powaznie.

A o kosztach papieskiej pielgrzymki pisac w Polsce moze kazdy, tyle ze
ja, pani Szejnert i inni, mozemy sobie przy tej okazji dworowac z towarzy-
szy-rewidentow ;-)

  Ale widac zarowno czesc szerzycieli dziennikarstwa w Polsce,
  a takze czesc ich publicznosci, jeszcze do takiej normalnosci nie dostaja.

W takim razie ja gratuluje Panu tej normalnosci, z drobna jednakowoz uwaga:
pensjonariuszom Kulparkowa, Kobierzyna i Tworek przewaznie zdaje sie, ze
to wlasnie oni sa normalni...

Jednym slowem, ostroznie...


Malgorzata



Re: Obrazony medrzec

1999-06-21 Wątek Anonymous

Na temat opisanej przeze mnie wymiany uprzejmosci pomiedzy Gustawem
Herlingiem-Grudzinskim i o.Maciejem Zieba pan Piotr Palacz pisze :

  Pytanie chyba raczej powinno brzmiec: co powoduje, ze z ww. bzdury
  robi sie takie zamieszanie?

Jaka bzdura ? Jakie zamieszanie ?

Zadnego zamieszania nie ma. W Polsce na razie nie ma reakcji innych
gazet. Jest to wewnetrzna wymiana opinii w "Rzeczpospolitej". Nic tez na
ten temat nie slyszalam ani w radio, ani w telewizji. Wszystko rozegralo
sie wylacznie w PlusMinusie.

Sama pozbieralam to w kupe i wyslalam w calosci na liste, zeby ja troche
urozmaicic. Przeciez nic nie wskazywalo na to, ze pan Piotr cos ciekawe-
go napisze.

Tymczasem pana Piotra po prostu denerwuje zjawisko spoleczne

 Gorsza jest glupota jako zjawisko spoleczne. Medrcy, nawet zgryzliwi
 i obrazalscy, zasluguja na ochrone ze strony panstwa na prawach gina-
 cego gatunku.

Wie pan dobrze, ze Herling-Grudzinski nie potrzebuje w kraju zadnej och-
rony. Nie o to tu chodzi.

Byloby lepiej, gdyby napisal Pan wprost, co Panu lezy na watrobie.


Malgorzata



Dama z fallusem

1999-06-21 Wątek Anonymous

  Narzekamy od pewnego czasu na upadek kryteriow w ocenie wartosci
  artystycznej sztuki. Przyznajemy przy tym, ze o ile w literaturze
  czy muzyce pewne kryteria nadal mimo wszystko obowiazuja, to w pla-
  styce panuje kompletne bezholowie estetyczne, co pozwala nie tylko
  na pojawianie sie rozmaitych artystycznych naciagaczy, ale tworzy
  establishment w postaci krytykow, wlascicieli galerii, handlarzy
  i biurokratow, dla ktorych taki stan rzeczy jest niezwykle wygodny.

  Przed dwoma z gora laty pewien polski marchand opublikowal na
  lamach "Zycia" ostry atak na polskie srodowisko artystyczne,
  zarzucajac mu kumoterstwo, niszczenie mlodych talentow, tole-
  rowanie miernot etc. O dziwo, wtedy nie bylo zadnej reakcji
  tak zwanego srodowiska.

  W ostatnim "Tygodniku Powszechnym" profesor Jacek Wozniakowski,
  widocznie zbulwersowany ostatnimi wydarzeniami, zajal sie sztuka
  wspolczesna. Zaczal usprawiedliwiajac sie :

 Nie jest przyjemnie wystepowac w roli zrzedliwego starucha,
 wiec dawno temu przestalem pisac o wspolczesnej sztuce.
 Ogromna czesc jej wytworow wydawala mi sie bowiem smier-
 telnie nudna, niezliczone instalacje i aranzacje, ktore
 powtarzaja w roznych mutacjach pomysly, moze zabawne,
 inspirujace, lub szokujace przed I wojna swiatowa - ale,
 jak wiadomo, pierwszy poeta, co porownal kobiete do rozy,
 byl geniuszem, a drugi byl cymbalem, wzglednie plagiato-
 rem. Takze kiedy nie chodzi o kobiete i roze, tylko o
 uznanie za dzielo sztuki muszli klozetowej, puszek po
 konserwach, preparatu w formalinie, babki z piasku lub
 byle jakiej fotografii, zwlaszcza naruszajacej czyjes
 prawo do wstydu i dyskrecji.

  Intrygujacy poczatek, ale przejdzmy do rzeczy. Artykul Wozniakow-
  skiego ma zwiazek z szumem, jaki nasilil sie wokol skandalizujacej
  tworczosci Katarzyny Kozyry, po przyznaniu jej nagrody na tegorocz-
  nym Biennale w Wenecji. Profesor pisze :

 Bywaja sytuacje, kiedy milczec trudno. Trzeba glosowac,
 chocby nawet nikt nie pytal czlowieka o zdanie, a poje-
 dynczy glos mial zginac w ogolnym rozgwarze. Zatem glosu-
 je przeciw temu, zeby polska sztuke (!) na Biennale w
 Wenecji reprezentowaly fotografie golych panow, wykona-
 ne ukryta kamera w lazni.

 Dowiaduje sie o tym pomysle za granica, z fragmentow pol-
 skiej prasy, wiec pewno czegos nie pojmuje. Ale ta sama
 poczta przynosi mi jeszcze kilka przykrych wiadomosci.
 Wiadomosc pierwsza: laziebna fotografka, pani Kozyra,
 ma w swoim dorobku arcydzielo pt."Piramida zwierzat"
 (wypchane zwierzeta jedno na drugim). Otoz admiratorzy
 owego utworu moga - jak czytam obejrzec przy okazji film
 rejestrujacy zarzynanie konia, na potrzeby jej piramidy.

 Uwazam to za pornografie, bodaj rownie paskudna jak cza-
 sopismo pt. "Czereja", ktorego numer przyslal mi kiedys
 nieznany ofiarodawca. Czym zawinil Oskar Milosz (bo chy-
 ba on wlasnie spedzil czesc mlodosci w Czerei), ze go
 nieunikniona pani Kozyra (redaktorka czy wspolredaktor-
 ka pisma) tak uhonorowala szeregiem obrzydliwych rycin
 i tekstow ?

  Wypada zgodzic sie z Jackiem Wozniakowskim. Znane mi dziela Katarzyny
  Kozyry to rzeczywiscie pretensjonalne paskudztwa, ktore, jak widac,
  stanowia nadal dobry sposob robienia kariery. Okazuje sie, ze przy-
  czepienie sobie przez artystke gumowego fallusa, wchodzenie w tym
  przebraniu do meskiej lazni i filmowanie golych panow, to studiowanie
  problemu tozsamosci, ktorego artyzm i finezje docenic moga jedynie
  prawdziwie subtelne umysly autentycznych koneserow sztuki.

  Indagowana przez dziennikarzy szefowa Zachety Anda Rottenberg, goraca
  entuzjastka dziel Kozyry, przypisala krytykujacym dziela artystki
  umyslowa tepote. Poczynania Katarzyny Kozyry docenila tez "Polityka"
  przyznajac jej swa nagrode.

  Jacek Wozniakowski tymczasem kontunuuje :

 Wracajac do dzisiejszej mojej poczty: znajduje w niej dzi-
 waczna korespondencje przeslana mi uprzejmie do wiadomosci,
 miedzy Zarzadem Polskiej Sekcji Miedzynarodowego Stowarzy-
 szenia Krytykow Sztuki AICA a pania Anda Rottenberg, ktora
 (jesli mnie pamiec nie myli) taz polska AICA proponowala
 ongis na stanowisko prezydenta calej AICA. Teraz jest dyre-
 ktorka "Zachety" i prezeska Fundacji "Instytut Promocji
 Sztuki".

 Otoz ow Zarzad wyraza zaniepokojenie kosztorysem Kongresu
 AICA przygotowanym przez Fundacje i przedstawionym Radzie
 Sztuki przy ministrze kultury (w oczach sie troi od tylu
 waznych cial). I rzeczywiscie - honorarium szefa biura
 kongresowego w wysokosci 16 200 zl albo lunch w Starmach
 Gallery w Krakowie za 20 000 zl budza zdziwienie, ale
 chcialoby sie wiedziec, przez jak dlugi czas pracowac ma
 ow szef i ile osob zaproszono na lunch.

 Tymczasem w swej odpowiedzi pani Anda Rottenberg, rozzalo-
 na, wycofuje sie z organizacji Kongresu, wylicza 

Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-21 Wątek Anonymous

 Z punktu widzenia retoryki: szczytowe osiagniecie!
 Pani Malgorzata jeszcze raz to potwierzdziala, co Pan Piotr
 zkrytykowal:-))

Strasznie Pani zawzieta

Pani Uto, w poblizu Wlodawy grasuje krokodyl. Dobry poczatek aby
i na P-L zalozyc Park Jurajski. No i haslo "krokodyla daj mi luby"
moze nieoczekiwanie doczekac sie realizacji. Jest okazja, moznaby
poprosic jakiegos pana...

Tymczasem tam u Pani w Zjednoczonej Europie trwa nagonka na truja-
ce produkty koncernu Coca-Cola. Niech Pani patrzy, co za ironia losu.
Nasi dziadkowie byli swiadkami przed laty, ze partyjni bonzowie wszech-
wladnego systemu twierdzili, ze ta cala Coca-Cola to jest wredna "stonka
imperializmu".

Czy Pani wie, ze budowa Parku Rozrywki w Warszawie ma od paru dni
szanse wreszcie ruszyc z kopyta ? Duza nadzieje stwarza fakt, ze
glownodowodzacy operacja na Balkanach nazywa sie Michael Jackson...

Retorycznie,

Malgorzata



Wychowanie a moralnosc

1999-06-21 Wątek Anonymous

Ta   dyskusja   zaczela   sie  od  czyjegos   skomentowania
zacytowanegoprzezemnieaforyzmuJ.W.Goethe'go
stwierdzajacego,  ze  mielibysmy  doskonale  wychowane  dzieci,
gdyby  ich  rodzice byli dobrze wychowani. Jeden z  dyskutantow
mowi  do mnie - "Sluchaj, Magda, prawde powiedziawszy, to maslo
maslane.  Bedziemy tak siegac do rodzicow, dziadow,  pradziadow
az do jaskiniowcow albo i jeszcze dalej? A gdzies przeciez musi
byc poczatek?..." Ta watpliwosc, przyznaje, dala mi do myslenia
i mysle sobie tak:

Nie  takie  znow  maslo maslane. Raczej  sila  uwarunkowan,
konsekwencje  takich,  a nie innych czynnikow  wplywajacych  na
wychowanie.  Jak  byli  wychowywani rodzice  naszych  rodzicow?
Zaleznieodobowiazujacego,"powszechnego" systemu
edukacyjnego. Od czego zalezy system edukacyjny?  Od  aktualnej
polityki  i jej wytycznych. I to sie zmienia, niekoniecznie  na
lepsze, co latwo mozemy zauwazyc.

Ale  jest  rowniez cos, co pozostaje stale lub,  jesli  sie
zmienia  to bardzo powoli - tradycja rodzinna - przekazywana  z
pradziada na dziada, ktora ksztaltuje charakter rodziny  z  jej
etycznym kodeksem i wychowawczymi zalozeniami. Drugim, niemniej
waznym  i  rownie  stalym  czynnikiem i wykladnikiem  moralnego
rozwoju czlowieka jest religia.

Dlatego  w  okresach  najwiekszego  balaganu  politycznego,
dyktujacego  edukacyjne byle co, wezmy chocby  przyklad  naszej
rodzimej  komuny, tylko rodzina i kosciol mogly stanac  okoniem
wobecmodnych,   modernych,   nic   nie   wartych   "tryndow
wychowawczych"  (to  z Gomulki), stawaly w obronie  zachwianych
lub wrecz zdyskredytowanych etycznych wartosci.

Rodzina  slaba  ulegnie  i podda sie narzuconym  "tryndom".
Nawet  kosciol  wewnetrznie oslabiony zachwieje  sie  w  swoich
posadach i swoim zagubionym owieczkom nie bedzie mial  wiele  w
sensie  duchowego przewodnictwa do zaproponowania. Ale  rodzina
scalona  tradycja, kosciol wewnetrznie spojny nawet  w  czasach
najwiekszego chaosu pozostaja dla wychowania ostoja i baza. Tak
to widze.

Tradycja  rodzinna, w szerszym ujeciu -  kulturowa  -  oraz
religia  jako bastion ponadczasowych humanistycznych  wartosci.
Wartosci,  ktore  powinny byc wprzegniete w wychowanie  kazdego
kolejnego   mlodego   pokolenia.  Nie   mowilibysmy   wtedy   o
degradacji,  demoralizacji  i  etycznym  marazmie,   a   wprost
przeciwnie,zbieralibysmy   owoce   wiernosci,   kontynuacji
prastarym  humanistycznym  zasadom.  I  bylaby  to  wychowawcza
ewolucja w calym tego slowa znaczeniu - kontynuacja i postep, a
nie poczatek konca, ktorego dzisiaj przychodzi nam sie bac.

No  i tu sie rzucili na mnie dwaj powazni adwersarze. Jeden
walil   na   kosciol  -  religia  jest  wlasnie  najzdradliwsza
przyczyna  oglupienia, robi ludziom wode z mozgu, jest  jedynie
zrodlem  zla i marazmu. Drugi na to, ze dzisiejsze zwyrodnienie
swiata  jest  dzielem wychowania przez tradycyjne  rodziny.  Im
sprawniejsza  manipulacja tradycyjnymi  idealami,  tym  wieksze
zwyrodnienie.

Krotko  mowiac, wyszlo na to, ze jestem zacofanym koltunem,
ze  tesknie  za  dogmatem,  ze jestem  falszywa,  jadowita,  ze
powinnam  sie  wstydzic, bo niby umiem sklecic poprawnie  kilka
zdan,  a  daje sie omamic "czarnej propagandzie". Tu mi zaczeli
jeszcze   opowiadac,  jak  to  od  wiekow  humanizm  walczy   z
kosciolem,  a  kosciol  z  humanizmem,  wychodzilo  na  to,  ze
wzajemnie  wyszarpuja sobie zwolennikow czy cos w tym  rodzaju.
Kazali  mi  zajrzec do encyklopedii lub szukac w  teologicznych
zrodlach,  tam  sie  dowiem,  jak  to  z  tym  humanizmem  bylo
naprawde.   Tu  sie  troche  przylamalam,  przyznaje,   bo   do
zapalonych   szperaczy   nie  naleze,  posluguje   sie   raczej
obserwacjami i zdrowym rozsadkiem.

Co  z  ta tradycyjna rodzina? Moj rozmowca dobitnie orzekl,
ze  wspolczesna  rodzina, a raczej jej wrak  jest  konsekwencja
zaklamania   i   demoralizacji  naszej  kultury   wyroslej   na
wychowaniu chrzescijanskim. Zycie rodzinne powinno opierac  sie
na naturalnych prawach, na intuicji, nie byloby tego, co mamy.

Tu  bym sie nawet zgodzila. Niekiedy lubie sie zgadzac. Ale
nie  ze  wszystkim. Dzisiejsze zwyrodnienie swiata jest dzielem
wychowania nie tyle przez tradycyjne rodziny, co przez  rodziny
"zwyrodniale".  Takie  rodziny,  ktore  funkcjonuja  tylko   na
zasadzie wspolnego albo juz nawet rozbitego dachu nad  glowa  i
jakos  tam  wypelnionej michy z zarciem. Nie dajace  dzieciakom
milosci  ani przejawiajace troski o ich psychiczne,  a  wiec  i
moralne zaplecze.

Rodzina  naturalna,  oparta na zdrowej intuicji,  jakie  to
ladne.  Szkoda tylko, ze i te naturalnosc, i te intuicje  szlak
trafil.  Ludzie  pedza  otumanieni  za  groszem  -  konsumowac!
dorabiac  sie!  robic  kariere! - mysle,  ze  czesto  sa  nawet
nieswiadomi, ze tworza jakas rodzine i ze to, co robia  powinno
byc  przede  wszystkim  w jej interesie. Tez  jestem  przeciwna
mieszania  sie  jakichkolwiek  zewnetrznych  

  1   2   >