Re: Dama z fallusem
Jacek via Izabella: Z literatura moze byc jeszcze trudniej. Tutaj bede zwiezly: dla mnie literatura pani Tokarczuk (skadinad sympatycznej pani) to czysta grafomania. A najlepszymi pisarzami ostatnich lat sa Huelle i Pilch. Chyba rozumiesz o co chodzi w moich ocenach! Szkoda, ze ten pierwszy wydaje sie, ze zlamal pioro. - tu musze zparotestowac, stajac w obronie autorki "Prawieku". To jest naprawde dobra, poczytna i zrozumiala powiesc. Nie znam wczesnych powiesci Tokarczuk, ale to jest znakomite pisanie i wizja swiata. Ostatnie jej dzielo, ktore rowniez mi sie podobalo "Dom dzienny, dom nocny" moze byc trudniejsze w odbiorze, ale rowniez smakowite. Pilcha tez cenie, a szczegolnie "Inne rozkosze" i ciagle czekam na jego wielkie dzielo. Zdaje sie, ze niegydysiejszy publicysta TP rozmienia a raczej rozciencza swoj talent. Czytales "Tysiac kamiennych miast", jego ostatnia powiesc? Ilez tam mozliwosci, pomyslow, przemyslen, refleksji, dowcipu. Do czytania pani Gretkowskiej nie ponizylem sie. - probowalam, ba malo tego domagano sie ode mnie zachwytow, ale z trudem zmeczylam jeden tomik.Kazda epoka ma swoja skandalistke, nasza lubuje sie w wyzwoleniu kobiet i to najlepiej z podwojna lechtaczka...Ma racje Bartek, ze humanistyka schodzi na psy (na suki?), ale taki to duch czasWyklete cory ziemi, powstancie bo Wasz nadszedl czas... A kto chce znurzyc sie w polszczyznie matczyznie polecam "Widnokrag" Mysliwskiego..Moze to juz ostatni co tak jezykiem wlada.. Magda .
Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)
Pozdrawia Grzegorz Swiderski! W srode, 23 czerwca 1999 o godzinie 8:31 rano Pani Magdalena Nawrocka napisala: > On Tue, 22 Jun 1999 20:55:32 +0200, Grzegorz Swiderski wrote: > (...) > > A propos tolerancji przesylam aforyzm: > > > > "Tolerowac nie znaczy zapomniec, ze to co tolerujemy na nic > > wiecej nie zasluguje." > > > > Mikolaj Gomez Davilla > > Nieladny ten aforyzm!:-( Zaklada perioratywna ocene tej > postawy - toleruj zlo konieczne. > Dla mnie to, co toleruje nie musi byc gorsze ani lepsze. Jest > "inne"! Bo nie musi byc wcale takie jak ja. Jak ten > przykladowy kat czy lesbijka. Ich zycie, ich wybory. > (...) No to przesylam nastepny aforyzm: "Kto twierdzi o sobie, ze szanuje wszystkie idee, ten oglasza gotowosc zdrady swoich przekonan." Mikolaj Gomez Davilla Z powazaniem, Grzegorz Swiderski http://www.datapolis.pl/grzes/
Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)
On Tue, 22 Jun 1999 20:55:32 +0200, Grzegorz Swiderski wrote: >Pozdrawia Grzegorz Swiderski! >We wtorek, 22 czerwca 1999 o godzinie 4:14 po poludniu >Pan Andrew M. Sikorski napisal: > >> Magdo, >> Podalas nam wielka porcje swojej duszy dowodzac tolerancji >> wobec homo. Ale z tolerancja, to jak z dobrymi manierami: >> jesli musisz udowadniac ze je posiadasz, to znaczy ze ich nie >> masz. >> >> Sa na to inne sprawdziany niz deklaracje.:-) albo raczej :-( > >A propos tolerancji przesylam aforyzm: > >"Tolerowac nie znaczy zapomniec, ze to co tolerujemy na nic >wiecej nie zasluguje." > >Mikolaj Gomez Davilla > Nieladny ten aforyzm!:-( Zaklada perioratywna ocene tej postawy - toleruj zlo konieczne. Dla mnie to, co toleruje nie musi byc gorsze ani lepsze. Jest "inne"! Bo nie musi byc wcale takie jak ja. Jak ten przykladowy kat czy lesbijka. Ich zycie, ich wybory. Andrzejowi: dobrych manier to sie u mnie tak czy inaczej nie dopatrzysz.;-) Natomiast co do tolerancji niczego nie udawadnialam, a jedynie - sprowokowana - poszerzylam moj punkt widzenia. "Moja tolerancja" to sprawa wylacznie mojego wgladu na pewne aspekty zycia. Oraz mojego sumienia, a drugiemu od mojego sumienia wara. Nie wciskam nikomu wlasnego punktu widzenia na sile i nie zgadzam sie, aby ktokolwiek bral mnie na bezczelne cenzurowanie. I wlasnie to wkurzylo mnie najbardziej, ze ktos zmuszal mnie do uzasadniania czegos, co tak, jak mowisz, albo jest albo nie ma. Nikomu nie jestem winna tak zwanego zdania racji. z pozdrowieniem dla obu Panow, Magda N
Cola (bylo:Re: Towarzysze-rewidenci)
Marzena oderwawszy sie od hebla:-)) > > Dawna socjalistyczna nagonka na wszystko, co z wrazego imperializmu > pochodzi nie ma sie akurat nijak do dzisiejszej "nagonki". Produkty Coca > Coli truja rzeczywiscie i dzisiaj jest to powszechnie znana rzecz. U nasz w > Hameryce Coka Cole uzywa sie do odrdzewiania metalu (np. stare czesci od > roweru) i zamiast WD40 (taki smar w aerozolu). W Coca Coli moczy sie sruby, > ktorych nie mozna odkrecic i pomaga rewelacyjnie. Pod tym wzgledem musze > przyznac racje fanom Coca Coli. Nie ma bez niej zycia. > > Ze stolarskim pozdrowieniem > Marzena Nie moze byc! Malo sie ze zdumienia westfalska parowka, popita takimz piwem nie udlawilem. Ja juz myslalem, ze tylko Pepsi jest w stanie zadzialac tam, gdzie plyn hamulcowy R-4(?) rady nie da. :-)) Pamietam z wroclawskiego Polmosu, ze nie tylko do popijania wodeczki ale tez do poluzowywania srub Pepsi uzywano i to z powodzeniem. A najstarsi pracownicy wspominali, jak to w stanie wojennym czesc zalogi, swinki sobie odpadkami z kuchni i Pepsi tuczyla. Ludzie wtedy wszystko jedli, nie wybierali, ale watroby od tych swiniakow nikt nie ruszyl - same dziury byly. A takie Niemcy to ostatnio wybadali, ze piwo w umiarze, jest zdrowsze niz nam sie wydaje. Niestety, prym wiedzie bawarskie, ciemne, pszeniczne, ktore nie wszedzie w swiecie jest do dostania i nie kazdemu smakuje. Na dann Prost! Irek
Re: Towarzysze-rewidenci
Marzena: > Dawna socjalistyczna nagonka na wszystko, co z wrazego imperializmu > pochodzi nie ma sie akurat nijak do dzisiejszej "nagonki". Produkty Coca > Coli truja rzeczywiscie i dzisiaj jest to powszechnie znana rzecz. U nasz w > Hameryce Coka Cole uzywa sie do odrdzewiania metalu (np. stare czesci od > roweru) i zamiast WD40 (taki smar w aerozolu). W Coca Coli moczy sie sruby, > ktorych nie mozna odkrecic i pomaga rewelacyjnie. Pod tym wzgledem musze > przyznac racje fanom Coca Coli. Nie ma bez niej zycia. A czy Pepsi mniej truje? Moze sie przerzuce... > Ze stolarskim pozdrowieniem > Marzena Ewa
Re: Dama z fallusem
Izabella Wroblewska napisala: > Narzekamy od pewnego czasu na upadek kryteriow w ocenie wartosci > artystycznej sztuki. Przyznajemy przy tym, ze o ile w literaturze > czy muzyce pewne kryteria nadal mimo wszystko obowiazuja, to w pla- > styce panuje kompletne bezholowie estetyczne, co pozwala nie tylko > na pojawianie sie rozmaitych artystycznych naciagaczy, ale tworzy > establishment w postaci krytykow, wlascicieli galerii, handlarzy > i biurokratow, dla ktorych taki stan rzeczy jest niezwykle wygodny. Bardzo sie ciesze, ze Pani Izabella poruszyla na poland-l tak niezwykle ciekawy temat. Pozwole sobie przeslac kilka moich uwag, majac nadzieje, ze sprowokuja one dyskusje: 1) Problem braku sensownych kryteriow oceny nie jest tylko i wylacznie problemem sztuk plastycznych. Optymistyczna uwaga iz w literaturze i muzyce jednak jakies kryteria obowiazuja ma sie niestety nijak do tych obszarow tychze sztuk, ktore uchodzic maja za "ambitne" lub "awangardowe". Z jakiegos tajemniczego powodu, artysta-muzyk, uprawiajacy tzw. wspolczesna muzyke powazna, gdy tylko popelni dzielo nadajace sie do sluchania (tzn. nie powodujace estetycznego szoku i oparte na przeswiadczeniu, iz celem muzyka nie powinno byc zmuszenie sluchacza do opuszczenia filharmonii) jest momentalnie klasyfikowany jako ktos "niepowazny" piszacy "komercyjne" chaltury, nie reprezentujacy "prawdziwej" sztuki... Prosze zauwazyc jaki los wsrod "powaznych" krytykow spotkal M. Nymana. Kompozytor ten reprezentuje przy okazji najbardziej pogardzana przez "powaznych" artystow dziedzine, mianowicie sztuke uzytkowa (piszac od czasu do czasu muzyke fimowa, np. dla P. Greenewaya). Prosze przypomniec sobie co na przyklad p. Penderecki mowil i mowi na temat kompozytorow tworzacych dla filmu! Artysci rzeczywiscie przekraczajacy bariery, wirtuozi odnajdujacy nowe wartosci w muzyce i laczacy gatunki w sposob swiadczacy zarowno o smaku jak i wyrafinowaniu (K. Jarett, J. Garbarek) sa w najlepszym wypadku uznani za "troche lepszy pop". Literatura wspolczesna cierpi na podobne schorzenie - grafomania bardzo szybko zostaje uznana na "awangarde", zas rzetelne rzemioslo jest degradowane przed krytykow do rangi "czytadel". Pisarze i poeci zarazeni wirusem narcyzmu bardzo szybko odnajduja sie w nowych rolach, jako wszystko wiedzacy, samomianujacy sie eksperci od literatury, mody i kultury (jak np. p. Gretkowska) zapominajac, ze to nie czytelnicy, a tzw. "krytyka" jest faktycznym tworca ich sukcesu. Preferencje krytyki i czytelnikow nigdy tak bardzo nie rozmijaly sie ze soba jak obecnie, gdy czynnikiem decydujacym o pozytywnej czy negatywnej recenzji sa czesto... poglady polityczne pisarza, a nie jego warsztat i styl. Przypadek Polski nie jest tu w zadnej mierze szczegolny, gdyz wiekszosc krajow, zapatrzona slepo w postomdernistyczny belkot dobiegajacy z Francji i USA, ma slabe pojecie o tym, tworzacy tam guru - podziwiani "kultowi" awangardzisci dawno juz (jak mawial o innej "awangardzie" J. Cortazar) wytrzepuja jedynie mole z kamizelek i sa w najlepszym wypadku jedynie ariergarda awangardy. Postmodernistyczna "literatura" okazala sie tak jalowa, ze coraz czesciej na gwalt probuje sie do jej szyldu podczepic innych tworcow liczac, ze termin ciagle jeszcze bedzie traktowany powaznie. Czasem zabiegi takie sa minimalnie, ale jednak czesciwo usporawiedliwione (gdy np. mianuje sie postmodernista T. Pynchona), czasem zas zupelnie zalosne, gdy czytamy, ze "Sledztwo" Lema, to przyklad... postmodernistycznej dekonstrukcji powiesci kryminalne (ble, ble, ble).. 2) Gdyby chodzilo tylko o sztuke, to cale to zamieszanie mozna by i tak uznac za problem marginalny. Rzecz jest powazniejsza. To samo co dzieje sie w sztuce, dzieje sie przeciez (a moze raczej dzialo sie?) w naukach humanistycznych. Mamy tu wiec (postmodernistyczne) kuturoznawstwo, nauki o plci (gender studies), socjologie, itp, itd. 99% produkcji tychze "nauk", ma sie tak samo do rzetelnosci naukowej jak dama z fallusem do plastyki. Jak bardzo puste i belkotliwe byli i sa hasla i cele owej "postmodernistycznej" nauki mozna bylo zaobaczyc, gdy doslownie dwie ksiazki zmiotly caly, wydawac by sie moglo solidny, gmach tego intelektualnie pustego pozerstwa. Oczywiscie mam na mysl najpierw publikacje Grossa i Levita, potem publikacje Sokala w "Social Text" i wreszcie coup de grace - czyli "Impostures Intellectuelles" ("Fashionable Nonsense: Postmodern Intellectuals' Abuse of Science") Sokala i Jean'a Bricmont'a. 3) Nie dajmy sie oszukiwac! To najwazniejsze. Zarowno wspolczesna plastyka jak i muzyka czy literatura przynosza dziela wartosciowe i prowokujace. Dla mnie w tej kategori miesci sie chocby Zbigniew Libera (jesli chodzi o plastyke). Jego ostatnie dokonania mowia wiecej o dziwacznym i moralnie podejrzanym romansie pomiedzy pop-kultura i fascynacja smiercia niz 100 rozpraw socjologicznych. W chwili obecnej "tradycyjna" krytyka, instytucje oficjalnych galerii i muzycznych festiwali osiagnely taki stopien degen
Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)
Pozdrawia Grzegorz Swiderski! We wtorek, 22 czerwca 1999 o godzinie 4:14 po poludniu Pan Andrew M. Sikorski napisal: > Magdo, > Podalas nam wielka porcje swojej duszy dowodzac tolerancji > wobec homo. Ale z tolerancja, to jak z dobrymi manierami: > jesli musisz udowadniac ze je posiadasz, to znaczy ze ich nie > masz. > > Sa na to inne sprawdziany niz deklaracje.:-) albo raczej :-( A propos tolerancji przesylam aforyzm: "Tolerowac nie znaczy zapomniec, ze to co tolerujemy na nic wiecej nie zasluguje." Mikolaj Gomez Davilla Z powazaniem, Grzegorz Swiderski http://www.datapolis.pl/grzes/
Z dziennika Jerzego Zawieyskiego
Kilka dni temu minela 30 rocznica tragicznej smierci Jerzego Zawieyskiego. Z tej okazji "Wyborcza" przedrukowala ( z pewnymi skrotami ) z Kwartalnika Politycznego "Krytyka" (nr 7/1980) nieznane szerzej fragmenty dziennika pisarza. Przedrukowala tez slowo wstepne Stefana Kisielewskiego. Zalaczam istotne fragmenty dziennika Jerzego Zawieyskiego doty- czace: rozmowy kardynala Wyszynskiego z Gomulka i Cyrankiewiczem w styczniu 1958 roku, oraz jego indywidualnej rozmowy z Gomulka w pazdzierniku tego samego roku. Izabella * * * 18 stycznia 1958 roku Zaszlo wazne wydarzenie: spotkanie ks.Prymasa z Gomulka i Cyran- kiewiczem. Rozmowa ta trwala od 5-ej po poludniu do godz. 4-tej rano, czyli 11 godzin, i odbywala sie w Prezydium Rady Ministrow przy Al.Ujazdowskich. Tematem rozmow byl caloksztalt stosunkow miedzy Kosciolem a Panstwem. Rozmowa miala przebieg wysoce dramatyczny, ale zakonczyla sie raczej pojednawczo. W toku rozmowy Gomulka uniosl sie i swoim zwyczajem krzyczal, na co zareagowal ks. Prymas, proszac go o znizenie tonu. Tak samo przywolal ks. Prymas do porzadku Cyrankiewicza, ktory wysuwal zarzuty pod adresem Prymasa i Kosciola. Ks.Prymas mniej wiecej tak zareagowal: Nie przyszedlem tu jako oskarzony i ja tez nie oskar- zam, lecz przedstawiam fakty. Z panem mam porachunki nie zalatwione. To, ze nie poruszam w dotychczasowych rozmowach krzywdy osobistej, nie oznacza, bym o niej zapomnial. Jezeli pan zechce wrocic do metod oskarzen, ja najpierw musialbym oskarzyc pana i pana Ochaba i zadac publicznej rehabilitacji, ktora pograzylaby was w oczach narodu i calego swiata. Przy omawianiu spraw szkolnych Gomulka ostro wystapil przeciwko zawieszaniu krzyzy na scianach. Jego namietnosc i jego atak byly najbolesniejsze dla ks.Prymasa. Gomulka krzyczal : Krzyz na scianie drazni mlodziez niewierzaca. Ks.Prymas pytal: A ile jest tej niewierzacej mlodziezy ? Gomulka odpowiadal : No, powiedzmy, 10 procent. Na to ks.Prymas : Ja panu dodam jeszcze 10 procent. Niech bedzie 20 procent. Pozostaje reszta, czyli 80 procent mlodziezy. Otoz zapowia- dam panom, ze ja dla tych 80 procent bede walczyl o krzyz i w tej walce nie ustane. Ksiadz Prymas przy sposobnosci omawiania roznych spraw wyglosil Gomulce i Cyrankiewiczowi dwa wyklady: o katolickiej nauce spole- cznej i o socjalizmie ateistycznym. Nastroj momentami byl grozny. Gomulka nie dowierzal faktom, wiec ks.Prymas, swietnie przygoto- wany do tej rozmowy, od razu fakty przedstawial na pismie. Ks.Prymas poruszyl 12 spraw: 1. organizowana przy pomocy panstwowej administracji walka z religia, 2. dyskryminacja katolikow i duchowienstwa w panstwowych urzedach administracji publicznej, 3. dekret o obsadzaniu stanowisk koscielnych, 4. nowe parafie, 5. szkola swiecka a nauczanie religii, 6. stowarzyszenia dla mlodziezy, 7. prasa i wydawnictwa katolickie, 8. cenzura, 9. polskie radio, 10. sprawa dobroczynnosci katolickiej w Polsce, 11. precjoza koscielne, 12. sprawa stypendystow polskich - wyjazdy duchownych za granice, Gomulka stale odpieral zarzuty, zwlaszcza dotyczace walki z religia, dekretu o obsadzaniu stanowisk koscielnych i szkol swieckich. Tutaj byl agresywny i wytaczal zarzuty ze swej strony, zwlaszcza bolaly go: przemowienie ks.Prymasa na Jasnej Gorze i przemowienie ks.Prymasa na Pasterce w Katedrze. Ksiadz Prymas w calosci powtorzyl przemowienie w Katedrze, ktore - okazuje sie - inaczej wygladalo, niz pisala prasa zagraniczna. Te wyjasnienia przyjeli dygnitarze do wiadomosci. Inne sprawy obiecano przemyslec i zbadac. Od reki zalatwiono trzy sprawy: zwolniono od cla dary, ktore nadeszly na adres Prymasa z Ameryki, postanowiono dac zezwolenie na niektore wydawnictwa i nie- ktore pisma oraz oddano w calosci precjoza koscielne. Co do stypen- dystow, obiecano rozpatrzyc na nowo te sprawe. Ks.Prymas w tych dwunastu punktach przedstawil ogol stosunkow pomie- dzy Kosciolem a Panstwem. Te stosunki pogorszyly sie znacznie i budza powazne obawy, jak bedzie dalej ? Mimo ze co do niektorych punktow stanowisko Gomulki bylo twarde i nieustepliwe, nalezy sadzic, ze poprzez czeste kontakty osobiste dadza sie i one pomyslnie zalatwic. Sensacja bylo zakonczenie rozmowy. Okazuje sie, ze ks.Prymas, jadac do Rzymu, zobowiazal sie przedsta- wic w Watykanie mozliwosc zawarcia konkordatu. Gomulka i Cyrankiewicz prosili o wiadomosc w tej sprawie. Ks.Prymas wyjasnil, ze propozycja zostala wzieta pod rozwage i nie odpowiedziano w Watykanie "nie". Wykorzystujac ten moment, ks.Prymas zapytal swoich rozmowcow, czy w swietle tych licznych pretensji i krzywd ze strony Kosciola mozna myslec o konkordacie. Obaj rozmowcy ks.Prymasa nie odpowiedzieli nic na to, ale prosili, aby ks.Prymas sprawe konkordatu ponownie przed-
Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)
Magdo, Podalas nam wielka porcje swojej duszy dowodzac tolerancji wobec homo. Ale z tolerancja, to jak z dobrymi manierami: jesli musisz udowadniac ze je posiadasz, to znaczy ze ich nie masz. Sa na to inne sprawdziany niz deklaracje.:-) albo raczej :-( Andrzej
Moskale u wrot Krakowa
Momentami rzesisty deszcz pada w Krakowie od okolo 24 godzin. Na razie nic nie zapowiada, ze przestanie. W rejonach Skawiny, Wadowic i Oswie- cimia woda zalala juz niektore drogi. Ogloszono alarm przeciwpowodziowy. W ogole sluzby przeciwpowodziowe prawie w calej Malopolsce sa w stanie pogotowia. Tak wyglada w tym roku galicyjski pierwszy dzien lata - 22 czer- wca 1999 roku. O czym by tu dzisiaj ... Przenosze sie myslami o 85 lat - do lata 1914 roku. Wtedy niemal cala Eu- rope opanowala goraczka przygotowan do wielkiej wojny, w ktorej jedna ze stron konfliktu miala byc monarchia austro-wegierska. Jej obywatelami byli moi : prababcie i pradziadkowie. Jak ogolnie wiadomo, cesarstwo Franciszka Jozefa uwiklane bylo w owcze- sna skomplikowana sytuacje na Balkanach, jako jeden z glownych rywali Rosji na tym terenie. Cesarski sztab zakladal, ze w razie wybuchu wojny panstwo carow bedzie sie staralo przyjsc z pomoca swojej sojuszniczce na poludniu Europy - Serbii, niejako przy okazji zajmujac ukrainskie i gali- cyjskie ziemie ck Austrii. Aby przeciwstawic sie spodziewanemu atakowi wschodniego mocarstwa, w austriackich biurach sztabowych juz w polowie XIX wieku zdecydowano zbudowac na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej dwie twierdze: w Prze- myslu i Krakowie. Ich strategicznym zadaniem bylo zablokowanie przejsc prowadzacych przez karpackie przelecze do Budapesztu i Wiednia. Tym ktorzy historie znaja dosc srednio przypomne, ze Krakow zostal wla- czony do Austrii w 1846 roku. Austriackie wojsko od razu wprowadzilo sie na Wawel. Niewatpliwie glownym celem garnizonu bylo wtedy - po stlumie- niu powstania krakowskiego Edwarda Dembowskiego - trzymanie w sza- chu ludnosci miasta. Objawilo sie to juz dwa lata pozniej, kiedy w zarodku stlumiono rewolucyjne wrzenie Wiosny Ludow 1948 roku, terrorystycznie ostrzeliwujac z dzial artyleryjskich buntujace sie miasto. W nastepnym dziesiecioleciu miasto, ktorego funkcja strategiczna zostala przez Austriakow nalezycie doceniona, zostalo zamienione w twierdze. Kilkukrotnie modernizowana i rozbudowywana, byla ona jedna z najwiek- szych i najnowoczesniejszych twierdz cesarstwa. Wyposazenie fortow bylo na swiatowym poziomie. Olbrzymie armaty byly starannie ukryte pod pancernymi kopulami, a ich zalogi rozmieszczone byly w betonowych schronach. Taki stan trwal do lata 1914 roku i Krakow byl doskonale przygotowany do obrony. Zewnetrzny pierscien fortow zostal polaczony zygzakiem okopow i zasiekow. Rdzen twierdzy, ktory tworzyly duze forty pod kopcem Kos- ciuszki, w Bronowicach, w Czyzynach i pod kopcem Krakusa, dodatkowo wzmocniono fortyfikacjami polowymi. Dla usprawnienia komunikacji wew- natrz twierdzy zbudowano dwa prowizoryczne mosty na Wisle. W sumie obsade twierdzy stanowilo 150 tysiecy zolnierzy i 900 dzial. Jak sie wkrotce okazalo, przygotowania mialy swoj sens, bo juz na jesieni 1914 roku front niebezpiecznie przyblizyl sie do Krakowa. Wprawdzie w lecie Austriacy odniesli kilka zwyciestw nad Rosjanami na Lubelszczyznie, ale juz z poczatkiem jesieni przeciwnik dokonczyl mobilizacje i jego wielkie armie wkroczyly do Galicji. Wkrotce zajely Lwow i szybko posuwaly sie na Zachod okrazajac Przemysl i zajmujac Tarnow. Na wypadek calkowitego okrazenia Krakowa austriackie wladze wojs- kowe zarzadzily czesciowa ewakuacje cywilow. Poczatkowo byla ona dobrowolna. Decydowaly sie na nia glownie osoby zamozne, ktore mo- gly sobie pozwolic na utrzymanie poza domem. Wiekszosc nie chciala opuszczac Krakowa. Wtedy wojsko zarzadzilo ewakuacje przymusowa. Do polowy listopada Krakow opuscilo okolo 60 tys.mieszkancow, czyli okolo 1/3 ludnosci. Przewieziono ich do Czech i Austrii. Pozostali mu- sieli wylegitymowac sie trzymiesiecznym zapasem zywnosci. W listopadzie rosyjskie patrole zwiadowcze zaczely docierac do podkra- kowskich wiosek. Poprzedzaly one 4 i 9 armie rosyjska, zamierzajaca okrazyc twierdze od polnocy. Kontratakowala austriacka 4 armia, wspo- magana przez artylerie polowa i forteczna twierdzy. Pierwsze starcie trwalo od 16 do 22 listopada 1914 roku. Z przekazow rodzinnych wiem, ze ludnosc miasta nasluchiwala huku armat, ktore rozbrzmiewaly najglo- sniej 21 i 22 listopada. Ludzie wydrapywali sie wtedy masowo na Wzgo- rze sw. Bronislawy, skad rozciagal sie widok na polnoc. Pogoda byla dobra i mozna bylo dostrzec stamtad nawet dymy wybuchow pociskow armatnich. Austriacka nawala ogniowa przyniosla straszne skutki po stronie rosyj- skiej. Wies Michalowice zostala zrownana z ziemia. Z tamtejszych gos- podarstw zostaly tylko studnie. Do miasta wjezdzaly stamtad transporty rannych i wchodzily kolumny rosyjskich jencow. Wsrod nich nie brako- walo oczywiscie Polakow - m.in. jencow z guberni suwalskiej. Po tym krwawym odparciu pierwszego rosyjskiego ataku krakowianie na krotko odetchneli. Ponownie otwarto sklepy, szynki, bary i restau- racje, co mialo tez znaczenie psychologiczne. Dokonczono tez zabez- pieczenie bezcennych zabytkow. Na 36 gmachach wywieszono biale choragwie z niebieskimi pa
Re: Towarzysze-rewidenci
Malgorzata do Uty: > >Tymczasem tam u Pani w Zjednoczonej Europie trwa nagonka na truja- >ce produkty koncernu Coca-Cola. Niech Pani patrzy, co za ironia losu. >Nasi dziadkowie byli swiadkami przed laty, ze partyjni bonzowie wszech- >wladnego systemu twierdzili, ze ta cala Coca-Cola to jest wredna "stonka >imperializmu". >Malgorzata Dawna socjalistyczna nagonka na wszystko, co z wrazego imperializmu pochodzi nie ma sie akurat nijak do dzisiejszej "nagonki". Produkty Coca Coli truja rzeczywiscie i dzisiaj jest to powszechnie znana rzecz. U nasz w Hameryce Coka Cole uzywa sie do odrdzewiania metalu (np. stare czesci od roweru) i zamiast WD40 (taki smar w aerozolu). W Coca Coli moczy sie sruby, ktorych nie mozna odkrecic i pomaga rewelacyjnie. Pod tym wzgledem musze przyznac racje fanom Coca Coli. Nie ma bez niej zycia. Ze stolarskim pozdrowieniem Marzena
Re: Pobozna Unia Europejska ?
> On 18 Jun 99 at 17:04, Irek Zablocki wrote: > > Dobra no, o co my sie w koncu tu spieramy. > Dlatego ciach, ciach i po klopocie. :-) Tylko to jeszcze: > > Mialem > > watpliwa przyjemnosc pracowania z przestepcami (Wrozamet) i pijakami > > (Polmos). > > Rozbawilo mnie to, jesli bowiem pijacy pracowali w tym Polmosie > "dla siebie", to jaki przestepca mogl uczynic uzytek z kuchenki > gazowej badz elektrycznej ;) Mnie to wowczas nie bawilo, musialem miec oczy nawet z tylu. :-( Chodzilo mi jedynie o podkreslenie moich doswiadczen. Wowczas czesto zastanawialem sie, jak ci ludzie mogli tak nisko upasc. [...] > > > Raczej jestem pewien tego, ze moj bardzo mlody przyjaciel nie trafi > > do przyszlych wydan "Zywotow Swietych", ani ze spotkam go tanczacego > > i spiewajacego "Hari Kriszna". Nawet nastolatki maja uksztaltowane > > swiatopoglady a sam zauwazyles, jak to niektorych doroslych nawrocilo > > po 89-tym. > > No i przeczysz sobie. Nastolatki guzik tam maja, kto wie, czy > wlasnie jako dorosly nie "nawroci sie" w te lub we wte. Niech Ci bedzie! Nastolatki maja we lbie guziki a na starosc tancza na rynku i wala w bebenki albo udaja sie w pielgrzymke w te czy tamte strone. :-)) [...] > > Ta Twoim zdaniem "czesc chrzescijanstwa mocno stojaca na ziemi" > > utracila na rzecz "innych czesci" tylko w Niemczech dwa miliony > > wiernych. Sa teraz wierni inaczej i to m.in. z powodu Jana Pawla II. > > Wiesz co? Ja Ci powiem: to jest taki troszke kompleks Niemcow, > ze Polak zostal Papiezem. I nie bedzie im jakis Polak dyktowal. > Po drugie, ja nie wiem kto tu na czyja rzecz utracil, i czy > to jest wlasnie tak jak piszesz, bo slyszalem tez, ze ludzie > pragnacy jasnych zasad i oddzielenia dobra od zla przyszli > do Kosciola katolickiego. Narodowosc Jana Pawla II nie ma tu znaczenia. Niemieckim katolikom jest obojetne czy polecenia wydaje im polski czy jakikolwiek inny papiez. Spor dotyczy dokumentu bez ktorego kobiety w RFN nie moga usunac ciazy. Wczoraj odbylo sie spotkanie biskupow niemieckich. Przed budynkiem w ktorym debatowali demonstrowali przeciwnicy i zwolennicy listu Papieza. Czy popierajacy intencje papieskie pozbawieni sa kompleksow? Czesto rozmawiam z ludzmi krytykujacymi posuniecia Jana Pawla II. Nigdy nie slyszalem okreslen, jakie Ty sugerujesz, ze mogliby powiedziec. Byly jedynie rzeczowe zarzuty. Niemiec, ktory tak by sie wyrazil skazalby siebie na opinie neonazisty itd. > > > Po ostatnim liscie Papieza, skierowanym do biskupow niemieckich w > > sprawie poradni dla kobiet chcacych usunac ciaze, moze dojsc do > > kolejnych wystapien z K.K. > > No to trudno, ale to nie jest powod, zeby Papiez zmienil zdanie, > no nie? Na razie ponoc zlagodzil zdanie. List nadal pozostaje tajemnica. Czesc katolikow twierdzi, ze to umywanie rak. Statystyki mowia, ze poradnie prowadzone przez katolikow ratowaly ok. 30% nienarodzonych istnien. Co bedzie, jesli po liscie papieskim niemiecki K.K.wycofa sie z uczestnictwa w poradniach. Wprawdzie konserwatywni twierdza, ze nie chca jedynie wydawac zaswiadczen o tym, iz Frau taka czy owaka zglosila sie do nich, bo taki jest wymog prawny. Moich znajomych katolikow powoli diabli biora. Zadaja wiecej demokracji wewnatrzkoscielnej i "zejscia na ziemie". Naturalnie nie wszyscy. Jesli mi wolno cos powiedziec, mimo ze to nie moja sprawa, to tez proponowalbym dialog. Ale czy Rzym gotow jest dyskutowac z niemiecka baza? [...] > Moze slowo "pedofil" nie charakteryzuje az tak bardzo obyczajow > wiekszosci przywodcow sekt, niemniej przyznaj: w Kosciele > przynajmniej jest cos takiego jak hierarchia i jakiegos ksiedza > zawsze moze utracic biskup. Biskupa papiez. A taki nawiedzony, > co to uwaza, ze ma specjalne przeslanie od Pana Boga, nie jest > kontrolowany przez nikogo. > Dla ofiar to marna pociecha, czy ich gnebiciel zostanie utracony czy nie i wszystko jedno czy przez prawo czy papieza. > > > [...]Faktem jest (moim zdaniem) - Papiez > > nie wchodzi z butami, za to niektorzy papiescy sludzy - tak. I nie > > uwazam aby to specjalnie Europie na dobre wyszlo. > > Wchodza? Moze raczej: chcieliby wejsc? W Niemczech tak > bardzo wchodza, masz jakies problemy z nimi? Ja tu nawet ze swoimi > tak bardzo nie mam ;) Bos sam papista! :-) Kruk krukowi...:-))) > > > Irek > >Andrzej Irek
Telefony do Polski - kto da mniej
At 1:58 AM -0400 6/22/99, Lukasz Salwinski wrote: >>Szanowni Panstwo, >> >>Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA: >>coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych >>_bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne >>(przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa > >_bardzo_ tanie to znaczy po ile ? znaczaco mniej niz 30c/min ? > >przez MCI place w tej chwili jakies 32c/min. 'z karty' (po uwzglednieniu >$1 za uzycie karty) wychodzilo mi tyle samo. tansze (28 czy 29c/min) jest >krecenie przez 10-xxx- (nie pamietam numery, jest pare takich). > >lukasz Wielu z nas dzwoni do Polski dosc regularnie placac rozne, rozniste ceny. JEZELI to nie wykracza poza zakres tematyczny Poland-L chcialbym zaproponowac male akcje "kto znajdzie tansze polaczenie do Polski" Byc moze zaoszczedzi to sporo dla wielu osob - stawiam wirtualne piwo albo dwa dla zwyciezcy (ewentualnie, tradycyjne "real beer" w Ann Arbor, Michigan). Darek
Re: Towarzysze-rewidenci
On Mon, 21 Jun 1999 18:58:56 -0700, W.Glowacki wrote: >Pani Malgosiu, >Zostalem zaszokowany wrecz ponizszym-:)).Skad u licha, biorac pod >uwage Pani wiek znajomosc miejsca o nazwie Kulparkow? >Lwowianin w momencie poczecia, > A Dziadek, Wilhelmie?! Dziadek! ;-) Magda N
Re: Towarzysze-rewidenci
Pani Malgorzata retorycznie: > > Z punktu widzenia retoryki: szczytowe osiagniecie! > > Pani Malgorzata jeszcze raz to potwierzdziala, co Pan Piotr > > zkrytykowal:-)) > > Strasznie Pani zawzieta ...taka juz moja natura, i nie tylko moja:-) Mam tylko nadzieje, ze sie przez to nie tworzy 'lekka mania przesladowcza':-) Jezyk niemiecki jest nieco precyzyjniej, jesli chodzi o wyjasnienia slowa 'zawzieta'. Wybralam lagodniejsze: zawolana/zapalona. > Pani Uto, w poblizu Wlodawy grasuje krokodyl. Dobry poczatek aby > i na P-L zalozyc Park Jurajski. No i haslo "krokodyla daj mi luby" > moze nieoczekiwanie doczekac sie realizacji. Jest okazja, moznaby > poprosic jakiegos pana... > Tymczasem tam u Pani w Zjednoczonej Europie trwa nagonka na truja- > ce produkty koncernu Coca-Cola. Niech Pani patrzy, co za ironia losu. > Nasi dziadkowie byli swiadkami przed laty, ze partyjni bonzowie wszech- > wladnego systemu twierdzili, ze ta cala Coca-Cola to jest wredna "stonka > imperializmu". > > Czy Pani wie, ze budowa Parku Rozrywki w Warszawie ma od paru dni > szanse wreszcie ruszyc z kopyta ? Duza nadzieje stwarza fakt, ze > glownodowodzacy operacja na Balkanach nazywa sie Michael Jackson... Nie chce byc 'zlosliwa' i nie bede cytowac moich klasykow. Tego od 'krokodyla' akurat znam;-) Po odczytaniu aluzji, jedyne skojarzenia, jakie mi do glowy przychodza, to te smaczne do krecacego sie. Uta
Re: Prywata (telefony, telefony)
>Szanowni Panstwo, > >Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA: >coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych >_bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne >(przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa _bardzo_ tanie to znaczy po ile ? znaczaco mniej niz 30c/min ? przez MCI place w tej chwili jakies 32c/min. 'z karty' (po uwzglednieniu $1 za uzycie karty) wychodzilo mi tyle samo. tansze (28 czy 29c/min) jest krecenie przez 10-xxx- (nie pamietam numery, jest pare takich). lukasz
"Zwoje" 4/17, 1999 (fwd)
-- Forwarded message -- Nowe, bogato ilustrowane wydanie "Zwojow" 4/17, 1999, ukazalo sie juz na Internecie pod adresem: http://www.math.ualberta.ca/~amk/zwoje/ Pod tym adresem URL znajduje sie najnowszy numer "Zwojow" i kompletne archiwum wszystkich poprzednich numerow oraz pelny, podzielony na kategorie tematyczne, Indeks Tresci Zwojow. Znajduja sie pod tym adresem wydania zarowno z polskimi znakami diakrytycznymi, jak i bez nich. Przeskok pomiedzy nimi nastepuje ze strony glownej, albo z indeksow indywidualnych numerow "Zwojow." Podstawowe nawigowanie odbywa sie poprzez klikniecie na odpowiednie "przyciski" na glownej stronie. Ponadto, indeksy poszczegolnych numerow i poszczegolne artykuly (zawsze pod tekstem) oferuja nawigowanie zarowno wewnatrz numeru, jak i przeskok do archiwum. Podobnie, strona wejsciowa do archiwum oferuje wybor pomiedzy dwiema wersjami tekstow archiwalnych oraz przeskok do pelnego Indeksu Tresci "Zwojow". Indeks Tresci umozliwia bezposredni przeskok (link) do kazdego artykulu. ("Ramkowy" Indeks Tresci "Zwojow" nie zostal jeszcze uzupelniony). Ze strony glownej istnieje rowniez mozliwosc przeskoku (links) do innych, niezaleznych stron (adresow), zwiazanych ze "Zwojami" albo z nimi "zaprzyjaznionymi." Kompletny zestaw Zwojow (archiwum wlaczajac) znajduje sie rowniez pod adresem krakowskim: http://wom1.bci.pl/zwoje/ Na glownej stronie "Zwojow" pod nowym adresem znajduje sie przycisk "KRAKOW," ktory umozliwia przeskok (link) do adresu krakowskiego "Zwojow." Dziekujemy za zinteresowanie "Zwojami." Zyczymy Panstwu milej lektury. Andrzej M. Kobos Maciej Jakubowski
bzdury i zamieszanie, bylo: Re: Obrazony medrzec
- Original Message - From: Malgorzata Zajac <[EMAIL PROTECTED]> To: <[EMAIL PROTECTED]> Sent: Monday, June 21, 1999 9:48 AM Subject: Re: Obrazony medrzec > Na temat opisanej przeze mnie wymiany uprzejmosci pomiedzy Gustawem > Herlingiem-Grudzinskim i o.Maciejem Zieba pan Piotr Palacz pisze : > > > Pytanie chyba raczej powinno brzmiec: co powoduje, ze z ww. bzdury > > robi sie takie zamieszanie? > > Jaka bzdura ? Jakie zamieszanie ? Bzdura jest przedmiot relacjonowanej "wymiany uprzejmosci": przedmiot jawny, czyli owa kwestia "osobistego przejecia nadchodzacym koncem tysiaclecia", oraz przedmiot mniej jawny, czyli to, czy Herling-Grudzinski ma prawo wypowiadac negatywne sady o papiezu. "Zamieszaniem" jest poswiecanie tym sprawom 160 wierszy, gwoli przekazania na taka sama modle przekonania, ktore bylo juz walkowane w kilkunastu wypowiedziach - niekrytykowalnosci papieza. [...] > > Sama pozbieralam to w kupe i wyslalam w calosci na liste, zeby ja troche > urozmaicic. Przeciez nic nie wskazywalo na to, ze pan Piotr cos ciekawe- > go napisze. ;-) > > Tymczasem pana Piotra po prostu denerwuje zjawisko spoleczne > > > Gorsza jest glupota jako zjawisko spoleczne. Medrcy, nawet zgryzliwi > > i obrazalscy, zasluguja na ochrone ze strony panstwa na prawach gina- > > cego gatunku. > Kwestia mojego osobistego stosunku do "zjawiska spolecznego" - czy tez jego braku - nie ma tu nic do rzeczy ... > Wie pan dobrze, ze Herling-Grudzinski nie potrzebuje w kraju zadnej och- > rony. Wcale dobrze nie wiem. Nie prowadze rejestrow notowan swietych krow w Polsce. >Nie o to tu chodzi. A o co ? > > Byloby lepiej, gdyby napisal Pan wprost, co Panu lezy na watrobie. > Wlasnie do tego dojrzewam, ale zrobie to osobno. Piotr
Re: Towarzysze-rewidenci
Pani Malgosiu, Zostalem zaszokowany wrecz ponizszym-:)).Skad u licha, biorac pod uwage Pani wiek znajomosc miejsca o nazwie Kulparkow? Lwowianin w momencie poczecia, Wilhelm Glowacki === At 07:04 AM 6/21/99 , you wrote: [..] > >W takim razie ja gratuluje Panu tej normalnosci, z drobna jednakowoz uwaga: >pensjonariuszom Kulparkowa, Kobierzyna i Tworek przewaznie zdaje sie, ze >to wlasnie oni sa normalni... > >Jednym slowem, ostroznie... > > >Malgorzata >
Re: Prywata (telefony, telefony)
Niestety pan Zbigniew ma racje. Nie mozna chyba polecic zadnej z tych malych firm gdyz nieuczciwi ludzie wkrasc moga sie wszedzie, nawet do tych duzych. Czytalem o przypadkach, ze pracownicy duzych sklepow nagrywali jakies kody tkansakcji dokonywanych normalnie placac karta kradytowa na dyskietki a nastepnie falszowali inne transakcje, podszywajac sie pod inforacje zawarte w tej karcie. To samo moze spotkac delokwentow placacych przez internet, ale zlodziejstwo isnieje wszedzie, bank moze zostac obrabowany, to co nie bedziemy z niego kozystac??? Jacek Kupinski Zbigniew J Koziol wrote: > Co to znaczy "bezpiecznie"? Tutaj, zdaje mi sie, ze ten kowboj wygrywa, > ktory szybciej strzela. Jesli Pan sie uprze, to zadne wiza nie zabierze > Panu pieniedzy nieuczciwie wyzyskanych. Jesli zas wiza sie uprze, to > lepiej bedzie, jesli Pan poswieci te swoje kilkadziesiat dolarow na konto > przegranej. zB. > > Bartek Rajwa wrote: > > > > Szanowni Panstwo, > > > > Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA: > > coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych > > _bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne > > (przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa > > naprawde zachecajace i duzo nizsze niz mozna dostac od > > "duzy", "znanych" firm. Problem w tym, ze jak wiadomo > > podawanie numeru karty kred. byle komu nie jest rozsadne. > > W zwiazku z tym pytanie: czy ktos z Panstwa moze polecic > > naprawde tanie karty telefoniczne od dystrybuowane przez > > firme od ktorej mozna _bezpiecznie_ je kupic?
Re: Prywata (telefony, telefony)
Co to znaczy "bezpiecznie"? Tutaj, zdaje mi sie, ze ten kowboj wygrywa, ktory szybciej strzela. Jesli Pan sie uprze, to zadne wiza nie zabierze Panu pieniedzy nieuczciwie wyzyskanych. Jesli zas wiza sie uprze, to lepiej bedzie, jesli Pan poswieci te swoje kilkadziesiat dolarow na konto przegranej. zB. Bartek Rajwa wrote: > > Szanowni Panstwo, > > Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA: > coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych > _bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne > (przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa > naprawde zachecajace i duzo nizsze niz mozna dostac od > "duzy", "znanych" firm. Problem w tym, ze jak wiadomo > podawanie numeru karty kred. byle komu nie jest rozsadne. > W zwiazku z tym pytanie: czy ktos z Panstwa moze polecic > naprawde tanie karty telefoniczne od dystrybuowane przez > firme od ktorej mozna _bezpiecznie_ je kupic?
Prywata (telefony, telefony)
Szanowni Panstwo, Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA: coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych _bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne (przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa naprawde zachecajace i duzo nizsze niz mozna dostac od "duzy", "znanych" firm. Problem w tym, ze jak wiadomo podawanie numeru karty kred. byle komu nie jest rozsadne. W zwiazku z tym pytanie: czy ktos z Panstwa moze polecic naprawde tanie karty telefoniczne od dystrybuowane przez firme od ktorej mozna _bezpiecznie_ je kupic? Bede wdzieczny za informacje... Bartek Rajwa -- [EMAIL PROTECTED] Purdue University Cytometry Laboratories 1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757
byle do konca
Warto pomyslec od czasu do czasu o tych ludziach,ktorzy pozytywnie na nas wplyneli i to w jakis sposob uksztaltowalo nasze charaktery. Zawsze unikalem osobnikow pysznych i zapobiegliwych co do wlasnej kariery , rozgladajacych sie ciagle wokol komu przylozyc z nienacka,tak aby nawet nie zorientowal sie kto go uderzyl. Pamietam jeszcze z przed wojny wycieczke gimnazjalna katowickiego gdy wieczorem w pokoju zbiorowym jeden z kolegow niby do zabawy zaczal boksowac sie ze mna a faktycznie dotkliwie mnie pobil gdyz ja w przeciwienstwie do niego nie mialem zadnego przygotowania bokserskiego. Moze potem gdzies zginal w bitwie jako zolnierz niemiecki? Takze i potem, zwlaszcza w Polsce socjalizmu sowietopodobnego, musialem wspolpracowac jako podwladny z roznymi cwaniakami podpierajacymi rzadzaca wszechwladnie partia niby robotnicza. Byli wsrod nich osobnicy po prostu tchorzliwi i poza tym lasi na roznego rodzaju przywileje;dla tych wlasnie osobnikow owczesna rzeczywistosc byla po prostu rajem. Wzajemne uzaleznienie na zasadzie "mam i ja cos na ciebie!" bylo bardzo istotnym czynnikiem rownowagi systemu wladania spoleczenstwem,ale jednoczesnie to zakrywalo mniej lub bardziej szczelnie cala prawde o tym systemie.Jak powszechnie wiadomo mnostwo rzeczy bylo na niby, z odwieczna przyjaznia polsko-rosyjska wlacznie. W tym morzu bagna i chronicznej niemoznosci trzeba bylo byc niemal bohaterem aby zachowac prawosc.A przeciez mialem szczescie spotkac sporo takich wlasnie ludzi zwlaszcza wsrod moich nauczycieli. W Uniwersytecie Jagiellonskim uczyl mnie wybitny spoldzielca ktorego wladza nastepnie zredukowala do roli roznosiciela ksiazek beletrystycznych w spoldzielniach krakowskich. Szereg tamtejszych profesorow wspominam nadzwyczaj mile jak na przyklad geografa Romera,ktory bardzo czesto chodzil z nami na wycieczki naukowe w okolicach Krakowa. W warszawskim UW oboje socjologowie Ossowscy i T.Kotarbinski sa do dzis w mojej jak najlepszej pamieci.A przeciez w uczelniach bylo tez sporo karierowiczow albo osobnikow wrecz zastraszonych aby nie stracic cieplej posadki,za pomoca ktorych wladza komunistyczna realizowala swoj dyktat. Mialem wielkie szczescie zarowno gdy jakims cudem pozwolono mi na wyzyskanie amerykanskiego stypendium (ja odwazylem sie o nie poprosic),jak tez po kategorycznym odmowieniu mi profesury wypuszczono mnie do Zambii.Gdy stamtad dostalem dalsza prace profesorska w Kanadzie tak pospieszono sie z wyrzuceniem mnie z UW ze nawet nie poczekano kilka tygodni do konca udzielonego mi urlopu na prace za granica. Swoja droga zasluzylem na zawisc politycznie ustosunkowanych kolegow i kolezanek publikujac w Polsce szereg ksiazek socjologicznych opartych na moich studiach amerykanskich,jak rowniez intensywnie uczac organizacji polskie kadry techniczne(w ramach Tow.Naukowego Organizacji i Kierownictwa). Podsumowujac mialem wiecej szczescia niz rozumu lacznie z poblazliwym potraktowaniem przez policje kanadyjska donosu na mnie ze strony rodakow w Kanadzie ze jakoby bylem naslana wtyczka komunistyczna. Pozorem do tego wlasnie byl fakt mojego mojego zaangazowania w promowanie polskich spraw kulturalnych,z drukowanie artykulow w "Kulturze" paryskiej wlacznie. Jakos tak bylo ze ominely mnie wszelkie polonijne zaszczyty ale to i lepiej, bo nie przewrocilo mi sie w glowie(zona nie jest tego pewna) choc mozna mnie niekiedy podejrzewac o chroniczne niedopieszczenie na polu polskosci. Szczegolnie brak mi jakiegos odzewu na krotkie moje pogadanki juz od lat nadawane dwa razy na tydzien w dziale polskim programu radiowego CKER w Edmontonie. Alexander J.Matejko University of Alberta fax (403)4927196
W obronie wlasnej tolerancji (2)
"To co tu "spiewasz" na temat homoseksualizmu jest mieszanka uprzedzen, insynuacji, nieprecyzyjnosci, zbednej emocjonalnosci. Co tu duzo mowic - zaklamanie i wrogosc. Trudno sie z kims takim dyskutuje. Twoja tolerancja jest pozorna, sprowadzajaca sie do stwierdzenia - twoj tylek, twoj klopot." Ja: Moze malo elegancko powiedziane, ze skrucha przyznaje, ale przeciez do tego cala sprawa w gruncie rzeczy sie sprowadza. Nic mi do tego, kto z kim spi i z jakich powodow. To sprawa najbardziej prywatna i intymna kazdego z nas, to nasz wolny wybor i kwita. Tego samego zreszta oczekuje od innych wobec siebie, tez nie zgodzilabym sie, by moje lozkowe uklady (chocby heteroseksualne - zadna roznica!) stanely naglena cenzurowanym. Bo niby z jakiej racji? Uprzedzenia - z reka na sercu do takowych sie nie przyznaje. Mozesz mi wierzyc lub nie, Twoj problem. Uprzedzenie to nieuzasadniona niechec, to niczym nie poparte negatywne nastawienie powstale jedynie na podstawie powzietych z gory przekonan. Nie stwierdzam u siebie zadnych negatywnych nastawien bez pokrycia. Do kogokolwiek! Bez najmniejszego oporu nie tylko, ze konstatuje, ale i autentycznie respektuje czyjs odmienny od mojego sposob na zycie. Chyba ze, na podstawie konkretnych faktow albo obserwacji ocenie, ze taki to a taki sposob bycia nie jest zgodny z moim wlasnym kodeksem moralnym, by dac przyklad - czyjes falszerstwo, zlodziejstwo, itp. Wtedy nie tylko, ze nie bede szanowac takiego czlowieka, najprawdopodobniej nie bede chciala miec z nim w ogole do czynienia, a gdyby okradl mnie osobiscie, nazwe rzecz po imieniu i wskaze go palcem (zloze skarge). Czy mam do tego prawo? Jesli chodzi o dyskutowany tu homoseksualizm, wydaje mi sie, ze jestem faktycznie tolerancyjna, natomiast obserwuje pewne przejawy (jak na przyklad to nagabywanie, podrywanie mlodych chlopcow - chciales, zebym byla bardziej precyzyjna), ktore mi sie absolutnie nie podobaja i nie mysle "tolerancyjnie" przymykac na nie oczu. Wprost przeciwnie - demaskowac, i gdyby tylko pojawily sie na moim prywatnym podworku, bezceremonialnie przeciwstawiac sie im i je zwalczac. Czy mam do tego prawo? Insynuacje - bo Ty je tak chcesz widziec, a ja Ci powiem - obserwacje! Do najglupszych w koncu nie naleze, troche czytam, troche podpatruje, tak sie tez akurat sklada, ze mieszkam pod Paryzem, ktory jest nie takim znowu zasciankiem. Wprost przeciwnie, Paryz jest miastem zlotowym dla wiekszosci francuskich prowincjonalnych homoseksualistow, jako ze o "wolnosc" tu latwiej - tak sami twierdza, slyszalam na wlasne uszy. Nieprecyzyjnosc - moglabym gladko zbic ten zarzut, tlumaczac sie, ze nie znam blizej tego srodowiska. Nie byloby to jednak stuprocentowa prawda, bo znow tak sie akurat sklada, ze mialam nieprzyjemnosc poznania pewnych faktow i mechanizmow z tak zwanego pozakulisowego albo, jak wolisz, "nocnego zycia" tych ludzi i tylko dlatego o tym tu nie mowie, ze sa to sprawy zenujaco szpetne. Emocjonalnosc - tu juz nic nie poradze, jestem taka emocjonalnie naladowana od urodzenia. A szczegolnie, gdy cos mi lezy na sercu albo cos mnie wkurzy. Dla zalagodzenia moge tylko wyznac, ze nie wkurzam sie znowu tak czesto. A co do wrogosci, zycze wszystkim homoseksualistom, by spotykali na swej drodze tylko az "takich wrogow" jak ja. A w heterofobii widze wrogosc. Tyle tylko, ze homoseksualisci wedlug mnie tez sa ksenofobami. Nie tolerowani- nietolerancyjni! I tak sie kolo zamyka. Czy widzisz z niego jakies wyjscie? "Twojatolerancjajest"wyintelektualizowana"w "gazetowyborczym" stylu. Pani Autorka toleruje "odmiencow", ale tylko wtedy, gdy "odmience" zachowuja sie tak, jak Pani Autorka sobie zyczy." Ja (tu juz naprawde wkurzona): Wiesz, co Ci powiem? Chyba troche niepotrzebnie i malo ostroznie wysililes sie na te zlosliwosc z przekasem pod moim adresem - "autorka"! Z duzej litery w dodatku, zeby wyrazisciej wylazla Twoja pogarda. Dziecinada! Nie podobal Ci sie moj "spiewny" felietonik o tolerancji, to rypne Ci po chlopsku (tak chyba lubisz?), co jeszcze moglabym dorzucic na temat tolerancji. W gruncie rzeczy homoseksualisci maja w pupie tolerancje - to dla nich juz stanowczo za malo! To, co dzisiaj z ich strony widzimy, to eskalacja coraz to nowych i coraz dalej idacych zadan. Malo im kluby, dyskoteki, kawiarnie, marsze i przemarsze, chca wiecej. A beda chcieli jeszcze wiecej! W Paryzu w krotkim czasie powstala dzielnica, mozna juz powiedziec: "tylko dla homo". Maja swoja organizacje, bogatych sponsorow, duzo inwencji i nieograniczone ambicje. Ida na calosc, ida na chama, chca walki i walcza. O ile wiem, wyparli juz z tej dzielnicy prawie wszystko, c
W obronie wlasnej tolerancji - homoseksualizm (1)
W OBRONIE WLASNEJ TOLERANCJI (homoseksualizm) Ze tez ja musze zawsze sie wdac w jakas internetowa awanture. Tym razem poszlo o moja tolerancje wobec homoseksualizmu. Dotad myslalam, ze jestem tolerancyjna. Normalnie. Byli nawet tacy, ktorzy mnie ostrzegali, ze za bardzo, ze jakby troche przesadzam, co mnie uspokajalo - jest jak trzeba. I co sie okazuje - ta cala moja tolerancja to jedna wielka lipa. Tandeta. Fuszerka. Nagle nalecieli na mnie, chyba sami zorientowani seksualnie inaczej i dawaj mi dokladac. Co do ich orientacji tylko sie domyslam, bo zadnych deklaracji nie bylo, a ja nie z tych, zeby o takie rzeczy kogos obcesowo wypytywac. W kazdym razie rozjuszylam towarzystwo, ktore rzucilo sie na mnie ze wscieklymi zarzutami. Brzmialo to mniej wiecej w tym stylu: swoimi "spiewajacymi postingami" zapewniam o tolerancji, a w gruncie rzeczy mydle wszystkim oczy, bo w stosunku do homoseksualistow jestem z gruntu zle nastawiona, przeciwna ich nagabywaniom heteroseksualnych mlodzieniaszkow, moze i ich toleruje, ale tylko jak sa z daleka od mojego prywatnego podworka, na pewno nie zaprosilabym homoseksualisty do domu, ekshibicjoniste wyslalabym jak nic do kamieniolomow, od razu widac, ze podskornie homo nie lubie, chociaz twierdze zupelnie coinnego. Falszywa, obludna, zaklamana, niepoprawna heteroseksualistka ze mnie. I tyle. Prawde powiedziawszy, wkurzylo mnie trochetakie kontrowersyjne wobec mojego punktu widzenia gwaltowne "naloty" od wielu dyskutantow jednoczesnie. Poczulam sie nagle nie tylko, ze falszywie i jedynie powierzchownie tolerancyjna - hipokrytka straszna! - ale tez razaco "inna", bo nieszczesliwie akurat hetero. Dodatkowa okolicznosc, ze wracajac z pracy dopiero o dziesiatej wieczorem, zabieralam sie do odpisywania na posty adresowane do mnie bardzo pozna noca. Od kilku dni przez ten cholerny Internet nie kladlam sie spac przed trzecia nad ranem - moze i stad to moje poddenerwowanie? ;-) Odpowiadalam wiec troche nerwowo. Bez zbednej skruchy zreszta, jako ze czulam sie zaatakowana. By bylo jakies uporzadkowanie tej dyskusji, formuluje zagadnienie-pytanie rozmowcy, probujac oddac sens jego wypowiedzi wlasnymi slowami. Pytania dla przejrzystosci tekstu wstawiam wprawdzie w cudzyslow, chociaz celowo unikalam cytatow. Dalej przytaczam moja odpowiedz, juz doslowna. "Czyzaprosilabys homoseksualiste dodomu,czy zaprzyjaznilabys sie z nim?" Ja: Moze tu juz kiedys mowilam, jesli byla rozmowa o moralnym aspekcie kary smierci, ktorej to jestem zdecydowana przeciwniczka: nie zaprosilabym na przyklad do wlasnego domu robotnego kata, chociaz dobrze wiem, ze tylko wykonuje swoj zawod. Mysle, ze mimo wszystko mialabym silny moralny szkopul, by zaprzyjaznic sie z tym czlowiekiem. Na pewno jednak nie mialabymnajmniejszych oporow, by wejsc w blizsze, przyjacielskie ukladyzhomoseksualista. Mlodego, przesympatycznego chlopaka, z ktorym pracuje, a ktory jest homo wprost uwielbiam. Oboje sie cieszymy, gdy przychodzi pracowac nam razem na tzw. jednej zmianie, dyskutujemy ze soba otwarcie i o wszystkim godzinami. Jest to przecudowny facet, od kilku lat uprawiajacy psychoanalize, w ktorej to doszukal sie "genezy" swojej homoseksualnej orientacji - dominujaca w rodzinie, nadopiekuncza matka, ktora od zawsze robila wszystko, co mozliwe, by zdyskredytowac ojca w oczach syna. Skutecznie! "Ale przyznasz, ze homoseksualista bardziej "odstepuje od normy" w odroznieniu od tego przykladowego kata?" Ja: Kat od niczego nie odstepuje - wykonuje swoja robote i tyle. Nigdy, ale to nigdy nie twierdzilam, ze homoseksualizm jest jakims odstepstwem od "normy". Czym zreszta jest norma? Umiesz ja zdefiniowac, bo ja nie. W mojej niecheci do kata wchodza w gre jedynie moje wlasne normy moralne, z ktorych priorytetowa dotyczy ochrony ludzkiego zycia. Zadnych kar smierci, zadnych wojen, moj osobisty bunt wobec aborcji, sprzeciwienie sie eutanazji, itd. "A co ma ze soba zrobic nieszczesny ekshibicjonista? A jak baba pokazuje sie z cycem na wierzchu, karmiac swego berbecia na publicznym widoku - to nie przestepstwo, to nie ekshibicjonizm?" Ja: Ekshibicjonizm jest powazna dewiacja wynikajaca z glebokich zaburzen psychicznych i nie leczony moze doprowadzic dojeszcze powazniejszych w konsekwencjachodchylen postepowania - od pasywnego wymuszania do uzycia sily. Moge uznac jego problem, co nie jest sprzeczne, ze bede takiego jegomoscia unikac. Psychiatra, ktory bedzie go leczyl naswietli mechanizm tej patologii i na pewno jest w stanie takiego osobnika zrozumiec. Nikt jednak nie moze wymagac ani
W obronie wlasnej tolerancji - cd.
*** Tutaj na szczescie znalazl sie inny rozmowca o opiniach bardziej wywazonych, zadawajacy mi pytania bez zbednego skakania zaraz do oczu tylko dlatego, ze mysle inaczej. Dyskusja z nim byla prawdziwa ulga, gdyby nie powaga samego tematu, powiedzialabym - przyjemnoscia. "No wlasnie, skoro w Paryzu "o wolnosc latwiej", to gdzies o nia musi byc trudniej. Czy mozesz sobie wyobrazic jak jest z tym w Polsce?" Ja: No, na pewno we Francji nie jest az tak drastycznie pod tym wzgledem jak w Polsce, gdzie stare dewoty potrafia jeszcze splunac z pogarda nawet na zbyt odwaznie ubrana mloda dziewczyne, w zeszlym roku widzialam to na wlasne oczy. To, co dopiero mowic o ujawnionym homoseksualizmie?! W przypadku Francji,uciekajacy z prowincjinajczesciejmlodzi homoseksualisci podaja jako motyw nie tyle jakiekolwiek "szykany" ze strony, jakby nie bylo, malej, znajacej sie na wskros, odizolowanej spolecznosci, co wlasne opory wobec swoich rodzin, w obawie przed ich reakcja. W reportazu, o ktorym juz wspominalam wypowiadali sie rodzice, ktorzy zaakceptowali homoseksualizm wlasnego dziecka, argumentujac jego prawem do wolnosci wyboru, rodzice, ktorzy uznali ten "rodzinny problem" jako zlo konieczne, ktore, by nie stracic kontaktu z dzieckiem sa zmuszeni zaaprobowac, byli tez jednak rodzice, ktorzy wykleli "wyrodne dziecko", sami wymagajac, by odeszlo z prowincjonalnej wioski czy malego miasteczka, bo im przynosi hanbe i wstyd. Tak czy inaczej, mysle, ze nagle odkryty homoseksualizm dziecka jest prawie zawsze mocnym wewnetrznym konfliktem, jakims tam dylematem rowniez dla rodzicow. Co bylo jeszcze w tym reportazu bardzo ciekawe - ci "rodzice akceptujacy" stworzyli cos w rodzaju stowarzyszenia, by wspolnie "trawic" pojawiajacysiew ich rodzinie najczesciejdosyc niespodziewanie (a wiec szok) "problem" oraz, by przychodzic z moralna pomoca rodzicom majacym trudnosci z zaakceptowaniem zaistnialego stanu rzeczy. Podtrzymywac sie wzajemnie na duchu, cos w tym stylu. Argument, ktory padal w przytoczonej "cierpiacym" rodzicom perswazji - to wasze dziecko, ktore chce zyc tak, a nie inaczej. Najwazniejsze teraz, by nie poczulo sie odtracone, by za wszelka cene zachowac rodzinna wiez. "Czy czyjs jawny homoseksualizm moglby utrudnic danej osobie np. znalezienie pracy (na przyklad w szkole podstawowej), awans, kariere polityczna, itp.?" Ja: Musze odniesc Twoje pytanie do warunkow zycia we Francji, bo zyjac od lat na obczyznie, po prostu nie znam realiow zycia w kraju. Chodzi Ci na przyklad o homoseksualistow wykonujacych nauczycielski zawod? Tak, sa tu. Jak najbardziej. Wiadomo o nich, jacy sa, oczywiscie jedynie z przytlumionego szu-szu-szu. Nikt tu nie odwazy sie zapytac wprost. Francuska dyskrecja posunieta jest niemal do niepisanego zakazu - czyjes zycie prywatne jest tylko i wylacznie jego sprawa. Pracujenawet z ludzmi zorientowanymi seksualnie "inaczej". A jest to praca, jakby nie bylo reedukacyjna, psychoterapeutyczna. Mowie - ludzie, bo znam nie tylko mezczyzn, ale i kobiety, a ze sa to ludzie mlodzi wcale sie ze swoja "innoscia" nie kryja. Sa cenieni w ekipach (gdyby nie byli cenieni, dawno by juz wylecieli w podskokach) za mily sposob bycia, gotowosc do wspolpracy, za solidnosc, rzetelnosc i zawodowe kompetencje. I to juz jest wszystko jako kryterium oceny pracownika przez dyrekcje i kolegow z ekipy. Nie ma nic ponadto, bo byc nie powinno. Sprawy lozkowe nie wchodza w zakres obowiazkow pracownika, a wiec nie one maja wplywac na jego ocene czy opinie o nim. "Jakie reakcje wzbudzilyby w tobie, czy ogolnie - Francuzach pary homo obejmujace sie, calujace. Parom hetera najwyrazniej to uchodzi, czy widzisz jakas roznice?" Ja: Nie wiem. W ogole nie jestem za zbyt manifestacyjnym okazywaniem uczuc w miejscu publicznym. Podkreslam - zbyt! Francuzi sa albo przyzwyczajeni, bo przechodza obok takich par bez najmniejszego wrazenia, a ci mniej tolerancyjni pewnie beda udawac, ze nie widza. Nigdy tu nie zaobserwowalam jakiejs wyraznie okazanej dezaprobaty. "Opowiedzialas o tej dzielnicy "tylko dla homo". Lacze to zjawisko bardziej z kapitalizmem niz z homoseksualizmem, co ty na to? Ja: Masz zupelna racje - kapitalizm umozliwil tego typu przedsiewziecie, zreszta jak najbardziej zgodnie z prawem. Bylo to jednak ze strony homoseksualistow przedsiewziecie z gory zalozone, najzupelniej celowe i swiadome. Mozna sie wiec tylko zastanowic nad motywami takiego wlasnie planu: stworzyc getto dla homo, zgrupowac sie, by czuc sie bezpieczniej, zamanifestowac swa liczebnosc i sile?... Samo pojecie getta stanowczo mi nie lezy. Na ich miejsc
Wychowanie a moralnosc
Ta dyskusja zaczela sie od czyjegos skomentowania zacytowanegoprzezemnieaforyzmuJ.W.Goethe'go stwierdzajacego, ze mielibysmy doskonale wychowane dzieci, gdyby ich rodzice byli dobrze wychowani. Jeden z dyskutantow mowi do mnie - "Sluchaj, Magda, prawde powiedziawszy, to maslo maslane. Bedziemy tak siegac do rodzicow, dziadow, pradziadow az do jaskiniowcow albo i jeszcze dalej? A gdzies przeciez musi byc poczatek?..." Ta watpliwosc, przyznaje, dala mi do myslenia i mysle sobie tak: Nie takie znow maslo maslane. Raczej sila uwarunkowan, konsekwencje takich, a nie innych czynnikow wplywajacych na wychowanie. Jak byli wychowywani rodzice naszych rodzicow? Zaleznieodobowiazujacego,"powszechnego" systemu edukacyjnego. Od czego zalezy system edukacyjny? Od aktualnej polityki i jej wytycznych. I to sie zmienia, niekoniecznie na lepsze, co latwo mozemy zauwazyc. Ale jest rowniez cos, co pozostaje stale lub, jesli sie zmienia to bardzo powoli - tradycja rodzinna - przekazywana z pradziada na dziada, ktora ksztaltuje charakter rodziny z jej etycznym kodeksem i wychowawczymi zalozeniami. Drugim, niemniej waznym i rownie stalym czynnikiem i wykladnikiem moralnego rozwoju czlowieka jest religia. Dlatego w okresach najwiekszego balaganu politycznego, dyktujacego edukacyjne byle co, wezmy chocby przyklad naszej rodzimej komuny, tylko rodzina i kosciol mogly stanac okoniem wobecmodnych, modernych, nic nie wartych "tryndow wychowawczych" (to z Gomulki), stawaly w obronie zachwianych lub wrecz zdyskredytowanych etycznych wartosci. Rodzina slaba ulegnie i podda sie narzuconym "tryndom". Nawet kosciol wewnetrznie oslabiony zachwieje sie w swoich posadach i swoim zagubionym owieczkom nie bedzie mial wiele w sensie duchowego przewodnictwa do zaproponowania. Ale rodzina scalona tradycja, kosciol wewnetrznie spojny nawet w czasach najwiekszego chaosu pozostaja dla wychowania ostoja i baza. Tak to widze. Tradycja rodzinna, w szerszym ujeciu - kulturowa - oraz religia jako bastion ponadczasowych humanistycznych wartosci. Wartosci, ktore powinny byc wprzegniete w wychowanie kazdego kolejnego mlodego pokolenia. Nie mowilibysmy wtedy o degradacji, demoralizacji i etycznym marazmie, a wprost przeciwnie,zbieralibysmy owoce wiernosci, kontynuacji prastarym humanistycznym zasadom. I bylaby to wychowawcza ewolucja w calym tego slowa znaczeniu - kontynuacja i postep, a nie poczatek konca, ktorego dzisiaj przychodzi nam sie bac. No i tu sie rzucili na mnie dwaj powazni adwersarze. Jeden walil na kosciol - religia jest wlasnie najzdradliwsza przyczyna oglupienia, robi ludziom wode z mozgu, jest jedynie zrodlem zla i marazmu. Drugi na to, ze dzisiejsze zwyrodnienie swiata jest dzielem wychowania przez tradycyjne rodziny. Im sprawniejsza manipulacja tradycyjnymi idealami, tym wieksze zwyrodnienie. Krotko mowiac, wyszlo na to, ze jestem zacofanym koltunem, ze tesknie za dogmatem, ze jestem falszywa, jadowita, ze powinnam sie wstydzic, bo niby umiem sklecic poprawnie kilka zdan, a daje sie omamic "czarnej propagandzie". Tu mi zaczeli jeszcze opowiadac, jak to od wiekow humanizm walczy z kosciolem, a kosciol z humanizmem, wychodzilo na to, ze wzajemnie wyszarpuja sobie zwolennikow czy cos w tym rodzaju. Kazali mi zajrzec do encyklopedii lub szukac w teologicznych zrodlach, tam sie dowiem, jak to z tym humanizmem bylo naprawde. Tu sie troche przylamalam, przyznaje, bo do zapalonych szperaczy nie naleze, posluguje sie raczej obserwacjami i zdrowym rozsadkiem. Co z ta tradycyjna rodzina? Moj rozmowca dobitnie orzekl, ze wspolczesna rodzina, a raczej jej wrak jest konsekwencja zaklamania i demoralizacji naszej kultury wyroslej na wychowaniu chrzescijanskim. Zycie rodzinne powinno opierac sie na naturalnych prawach, na intuicji, nie byloby tego, co mamy. Tu bym sie nawet zgodzila. Niekiedy lubie sie zgadzac. Ale nie ze wszystkim. Dzisiejsze zwyrodnienie swiata jest dzielem wychowania nie tyle przez tradycyjne rodziny, co przez rodziny "zwyrodniale". Takie rodziny, ktore funkcjonuja tylko na zasadzie wspolnego albo juz nawet rozbitego dachu nad glowa i jakos tam wypelnionej michy z zarciem. Nie dajace dzieciakom milosci ani przejawiajace troski o ich psychiczne, a wiec i moralne zaplecze. Rodzina naturalna, oparta na zdrowej intuicji, jakie to ladne. Szkoda tylko, ze i te naturalnosc, i te intuicje szlak trafil. Ludzie pedza otumanieni za groszem - konsumowac! dorabiac sie! robic kariere! - mysle, ze czesto sa nawet nieswiadomi, ze tworza jakas rodzine i ze to, co robia powinno byc przede wszystkim w jej interesie. Tez jestem przeciwna mieszania sie jakichkolwiek zewnetrznych st
Re: Towarzysze-rewidenci
> Z punktu widzenia retoryki: szczytowe osiagniecie! > Pani Malgorzata jeszcze raz to potwierzdziala, co Pan Piotr > zkrytykowal:-)) Strasznie Pani zawzieta Pani Uto, w poblizu Wlodawy grasuje krokodyl. Dobry poczatek aby i na P-L zalozyc Park Jurajski. No i haslo "krokodyla daj mi luby" moze nieoczekiwanie doczekac sie realizacji. Jest okazja, moznaby poprosic jakiegos pana... Tymczasem tam u Pani w Zjednoczonej Europie trwa nagonka na truja- ce produkty koncernu Coca-Cola. Niech Pani patrzy, co za ironia losu. Nasi dziadkowie byli swiadkami przed laty, ze partyjni bonzowie wszech- wladnego systemu twierdzili, ze ta cala Coca-Cola to jest wredna "stonka imperializmu". Czy Pani wie, ze budowa Parku Rozrywki w Warszawie ma od paru dni szanse wreszcie ruszyc z kopyta ? Duza nadzieje stwarza fakt, ze glownodowodzacy operacja na Balkanach nazywa sie Michael Jackson... Retorycznie, Malgorzata
Dama z fallusem
Narzekamy od pewnego czasu na upadek kryteriow w ocenie wartosci artystycznej sztuki. Przyznajemy przy tym, ze o ile w literaturze czy muzyce pewne kryteria nadal mimo wszystko obowiazuja, to w pla- styce panuje kompletne bezholowie estetyczne, co pozwala nie tylko na pojawianie sie rozmaitych artystycznych naciagaczy, ale tworzy establishment w postaci krytykow, wlascicieli galerii, handlarzy i biurokratow, dla ktorych taki stan rzeczy jest niezwykle wygodny. Przed dwoma z gora laty pewien polski marchand opublikowal na lamach "Zycia" ostry atak na polskie srodowisko artystyczne, zarzucajac mu kumoterstwo, niszczenie mlodych talentow, tole- rowanie miernot etc. O dziwo, wtedy nie bylo zadnej reakcji tak zwanego srodowiska. W ostatnim "Tygodniku Powszechnym" profesor Jacek Wozniakowski, widocznie zbulwersowany ostatnimi wydarzeniami, zajal sie sztuka wspolczesna. Zaczal usprawiedliwiajac sie : Nie jest przyjemnie wystepowac w roli zrzedliwego starucha, wiec dawno temu przestalem pisac o wspolczesnej sztuce. Ogromna czesc jej wytworow wydawala mi sie bowiem smier- telnie nudna, niezliczone instalacje i aranzacje, ktore powtarzaja w roznych mutacjach pomysly, moze zabawne, inspirujace, lub szokujace przed I wojna swiatowa - ale, jak wiadomo, pierwszy poeta, co porownal kobiete do rozy, byl geniuszem, a drugi byl cymbalem, wzglednie plagiato- rem. Takze kiedy nie chodzi o kobiete i roze, tylko o uznanie za dzielo sztuki muszli klozetowej, puszek po konserwach, preparatu w formalinie, babki z piasku lub byle jakiej fotografii, zwlaszcza naruszajacej czyjes prawo do wstydu i dyskrecji. Intrygujacy poczatek, ale przejdzmy do rzeczy. Artykul Wozniakow- skiego ma zwiazek z szumem, jaki nasilil sie wokol skandalizujacej tworczosci Katarzyny Kozyry, po przyznaniu jej nagrody na tegorocz- nym Biennale w Wenecji. Profesor pisze : Bywaja sytuacje, kiedy milczec trudno. Trzeba glosowac, chocby nawet nikt nie pytal czlowieka o zdanie, a poje- dynczy glos mial zginac w ogolnym rozgwarze. Zatem glosu- je przeciw temu, zeby polska sztuke (!) na Biennale w Wenecji reprezentowaly fotografie golych panow, wykona- ne ukryta kamera w lazni. Dowiaduje sie o tym pomysle za granica, z fragmentow pol- skiej prasy, wiec pewno czegos nie pojmuje. Ale ta sama poczta przynosi mi jeszcze kilka przykrych wiadomosci. Wiadomosc pierwsza: laziebna fotografka, pani Kozyra, ma w swoim dorobku arcydzielo pt."Piramida zwierzat" (wypchane zwierzeta jedno na drugim). Otoz admiratorzy owego utworu moga - jak czytam obejrzec przy okazji film rejestrujacy zarzynanie konia, na potrzeby jej piramidy. Uwazam to za pornografie, bodaj rownie paskudna jak cza- sopismo pt. "Czereja", ktorego numer przyslal mi kiedys nieznany ofiarodawca. Czym zawinil Oskar Milosz (bo chy- ba on wlasnie spedzil czesc mlodosci w Czerei), ze go nieunikniona pani Kozyra (redaktorka czy wspolredaktor- ka pisma) tak uhonorowala szeregiem obrzydliwych rycin i tekstow ? Wypada zgodzic sie z Jackiem Wozniakowskim. Znane mi dziela Katarzyny Kozyry to rzeczywiscie pretensjonalne paskudztwa, ktore, jak widac, stanowia nadal dobry sposob robienia kariery. Okazuje sie, ze przy- czepienie sobie przez artystke gumowego fallusa, wchodzenie w tym przebraniu do meskiej lazni i filmowanie golych panow, to studiowanie problemu tozsamosci, ktorego artyzm i finezje docenic moga jedynie prawdziwie subtelne umysly autentycznych koneserow sztuki. Indagowana przez dziennikarzy szefowa Zachety Anda Rottenberg, goraca entuzjastka dziel Kozyry, przypisala krytykujacym dziela artystki umyslowa tepote. Poczynania Katarzyny Kozyry docenila tez "Polityka" przyznajac jej swa nagrode. Jacek Wozniakowski tymczasem kontunuuje : Wracajac do dzisiejszej mojej poczty: znajduje w niej dzi- waczna korespondencje przeslana mi uprzejmie do wiadomosci, miedzy Zarzadem Polskiej Sekcji Miedzynarodowego Stowarzy- szenia Krytykow Sztuki AICA a pania Anda Rottenberg, ktora (jesli mnie pamiec nie myli) taz polska AICA proponowala ongis na stanowisko prezydenta calej AICA. Teraz jest dyre- ktorka "Zachety" i prezeska Fundacji "Instytut Promocji Sztuki". Otoz ow Zarzad wyraza zaniepokojenie kosztorysem Kongresu AICA przygotowanym przez Fundacje i przedstawionym Radzie Sztuki przy ministrze kultury (w oczach sie troi od tylu waznych cial). I rzeczywiscie - honorarium szefa biura kongresowego w wysokosci 16 200 zl albo lunch w Starmach Gallery w Krakowie za 20 000 zl budza zdziwienie, ale chcialoby sie wiedziec, przez jak dlugi czas pracowac ma ow szef i ile osob zaproszono na lunch. Tymczasem w swej odpowiedzi pani Anda Rottenberg, rozzalo- na, wycofuje sie z organizacji Kongresu, wylicza trzydzies
Re: Moje polowanie na ksiazki
Pani Magdo, czy Pani adres prywatny jest: [EMAIL PROTECTED] ? Wyslalam do Pani dwa maile, ale nie mam zadnego potwierdzenia, ze je Pani dostala. Pozdrowienia Alicja Zielinska
Re: Moje polowanie na ksiazki
On Mon, 21 Jun 1999 07:27:54 -0400, Marcin Mankowski wrote: > >Pani Magdalena Nawrocka podala pare takich przykladow: > >"2)."Widnokrag" - Wieslaw Mysliwski, "Galeria" > > >Dzieje sie to w Polsce? Czy odnosi sie do ostatnich >lat? > Tak, w Polsce. Migawki z wojny i powojenne lata. > >Bardzo prosze o wiecej. > >Dziekuje z gory. > Nawet myslalam kiedys o takim skatalogowaniu na wlasny uzytek, ksiazek, ktore zrobily na mnie mocne wrazenie - zawsze ten brak czasu. Co do tegorocznego lupu, solennie obiecuje.;-) z pozdrowieniem, Magda N
Re: Towarzysze-rewidenci
Malgorzata Zajac: > Pan Piotr Palacz o wypowiedzi Malgorzaty Szejnert, krytykujacej publi- > cyste "Przegladu Tygodniowego" Krzysztofa Teodora Toeplitza ma wyro- > bione zdanie : > > > Jest to zakaskakujaco zalosna "odpowiedz". > > Pielgrzymka wiazala sie ze sporymi kosztami bezposrednimi, > > a jeszcze wiekszymi posrednimi. W normalnych krajach o takich rze- > > czach wolno pisac, bez wzgledu na przeszlosc polityczna i bez wzgle- > > du na to, czy i w jakim stopniu bylo to wydarzenie istotne dla sporej > > czesci spoleczenstwa. > > Ja rozumiem, ze Pan juz sie zadomowil tam, w normalnym kraju, ktory > tym normalnym krajem dlugi czas jest. Ale niech Pan przypomni sobie, > ze PRL normalnym krajem nie byl, a do tego pan Toeplitz nie byl zwyklym > obywatelem tego kraju, tylko beneficjentem panujacego totalitarnego sy- > stemu, ktory roztrwonil znacznie wiekszy dorobek dwoch pokolen wspol- > obywateli drugiej kategorii. Dlatego Panskiego "bez wzgledu na przeszlosc > polityczna" nie biore powaznie. > Z punktu widzenia retoryki: szczytowe osiagniecie! Pani Malgorzata jeszcze raz to potwierzdziala, co Pan Piotr zkrytykowal:-)) Pozdrowienia Uta
Re: Obrazony medrzec
Na temat opisanej przeze mnie wymiany uprzejmosci pomiedzy Gustawem Herlingiem-Grudzinskim i o.Maciejem Zieba pan Piotr Palacz pisze : > Pytanie chyba raczej powinno brzmiec: co powoduje, ze z ww. bzdury > robi sie takie zamieszanie? Jaka bzdura ? Jakie zamieszanie ? Zadnego zamieszania nie ma. W Polsce na razie nie ma reakcji innych gazet. Jest to wewnetrzna wymiana opinii w "Rzeczpospolitej". Nic tez na ten temat nie slyszalam ani w radio, ani w telewizji. Wszystko rozegralo sie wylacznie w PlusMinusie. Sama pozbieralam to w kupe i wyslalam w calosci na liste, zeby ja troche urozmaicic. Przeciez nic nie wskazywalo na to, ze pan Piotr cos ciekawe- go napisze. Tymczasem pana Piotra po prostu denerwuje zjawisko spoleczne > Gorsza jest glupota jako zjawisko spoleczne. Medrcy, nawet zgryzliwi > i obrazalscy, zasluguja na ochrone ze strony panstwa na prawach gina- > cego gatunku. Wie pan dobrze, ze Herling-Grudzinski nie potrzebuje w kraju zadnej och- rony. Nie o to tu chodzi. Byloby lepiej, gdyby napisal Pan wprost, co Panu lezy na watrobie. Malgorzata
Re: Towarzysze-rewidenci
Po podanym przeze mnie cytacie z informacji rzecznika MSW : >- Bezpieczenstwa wiernych pilnowalo 12 tysiecy policjantow, ktorzy > przemieszczali sie 16 wagonami wynajetymi od PKP pelen podziwu dla PKP pan Lukasz Salwinski blyskawicznie przeliczyl: > hmm... wypada po 750 sztuk/wagon... > wiedzialem, ze w wagonie sporo ludzi sie zmiesci, ale ze az tyle ? To sie nazywa czujnosc... Dziekuje za to pytanie.;-) Zareagowalismy podobnie, ja tez zastanawialam sie jak sie to odbywalo. Oczywiscie nie jezdzili wszyscy na raz. Policjanci obslugiwali 4 miejsca (miasta) na raz, byli podzieleni na grupy. Wagony kursowaly jednocze- snie na roznych trasach, jak trzeba bylo to kilka razy w ciagu doby. Male Zielone z upodobaniem myla nazwisko znanej w Polsce autorki re- portazy Malgorzaty Szejnert (a nie Sznejert !!!). Czy to zlosliwosc, czy wtorny analfabetyzm ? ;-) Pan Piotr Palacz o wypowiedzi Malgorzaty Szejnert, krytykujacej publi- cyste "Przegladu Tygodniowego" Krzysztofa Teodora Toeplitza ma wyro- bione zdanie : > Jest to zakaskakujaco zalosna "odpowiedz". > Pielgrzymka wiazala sie ze sporymi kosztami bezposrednimi, > a jeszcze wiekszymi posrednimi. W normalnych krajach o takich rze- > czach wolno pisac, bez wzgledu na przeszlosc polityczna i bez wzgle- > du na to, czy i w jakim stopniu bylo to wydarzenie istotne dla sporej > czesci spoleczenstwa. Ja rozumiem, ze Pan juz sie zadomowil tam, w normalnym kraju, ktory tym normalnym krajem dlugi czas jest. Ale niech Pan przypomni sobie, ze PRL normalnym krajem nie byl, a do tego pan Toeplitz nie byl zwyklym obywatelem tego kraju, tylko beneficjentem panujacego totalitarnego sy- stemu, ktory roztrwonil znacznie wiekszy dorobek dwoch pokolen wspol- obywateli drugiej kategorii. Dlatego Panskiego "bez wzgledu na przeszlosc polityczna" nie biore powaznie. A o kosztach papieskiej pielgrzymki pisac w Polsce moze kazdy, tyle ze ja, pani Szejnert i inni, mozemy sobie przy tej okazji dworowac z towarzy- szy-rewidentow ;-) > Ale widac zarowno czesc szerzycieli dziennikarstwa w Polsce, > a takze czesc ich publicznosci, jeszcze do takiej normalnosci nie dostaja. W takim razie ja gratuluje Panu tej normalnosci, z drobna jednakowoz uwaga: pensjonariuszom Kulparkowa, Kobierzyna i Tworek przewaznie zdaje sie, ze to wlasnie oni sa normalni... Jednym slowem, ostroznie... Malgorzata
Re: Moje polowanie na ksiazki
> Jeszcze wiecej przydatnych adresow: > > [EMAIL PROTECTED] > > [EMAIL PROTECTED] A mozna poprosic o wiecej osobistych rekomendacji (z rozwinieciem) odnoszacych sie do ksiazek o wspolczesnej Polsce? Rozne katalogi i ogloszenia sa dobre do zamawiania ale nawet ze znacznym wysilkiem nie zawsze udaje sie odsiac ziarno od plewy. Fajnie by bylo, jesli by ktos sie jeszcze swoim osobistym doswiadczeniem podzielil. Pani Magdalena Nawrocka podala pare takich przykladow: "2)."Widnokrag" - Wieslaw Mysliwski, "Galeria" Powiesc Wieslawa Mysliwskiego, uhonorowana Nagroda Literacka Nike 1997, jest utworem, ktory przywraca mocno ostatnio nadszarpnieta wiare w mozliwosci kreacyjne wspolczesnej prozy narracyjnej. Jest zapisem poszerzenia granic osobistego widnokregu czlowieka jego kolejnymi zyciowymi doswiadczeniami. To zarowno doswiadczenia [...]" Dzieje sie to w Polsce? Czy odnosi sie do ostatnich lat? "5)."Tego lata w Zawrociu" - Hanna Kowalewska (nagroda za najlepsza powiesc 1997 roku), "Zysk i S-ka" "Tego lata w Zawrociu" to powiesc o wyprawie w nieznane, w pelna tajemnic przeszlosc rodzinna. Glowna bohaterka, Matylda, mieszkajaca w miejskim blokowisku, otrzymuje pewnego dnia w spadku po babce malowniczo polozony dom na prowincji. Odkrywa w nim lakoniczne zapiski z zycia dziadkow, ktore pobudzaja jej ciekawosc [...]" To chyba jest cos czego szukam. Ja jestem zainteresowany osobistymi rekomendacjami ksiazek ktore zawieraja literacji obraz wspolczesnej Polski. Cos co moze zastapic (na ile literatura to potrafi) kontakt z krajem. Pod pewnymi wzgledami moze to byc nawet lepsze od naocznego doswiadczenia jesli ta ambicja artysty osiaga swoj cel. Bardzo prosze o wiecej. Dziekuje z gory. Marcin Mankowski
Re: Pobozna Unia Europejska ?
On 18 Jun 99 at 17:04, Irek Zablocki wrote: > Andrzej Szymoszek: > > >Aha. Kiedys na roznych oazach itp, pamietam, dawalo sie swiadectwo > > wiary. Mozesz dac "swiadectwo niewiary" ;) > > Ach, Andrzeju, dlaczego "wy wierzacy" ;-) uwazacie, ze "my > niewierzacy" musimy tak jak to "waszym" zwyczajem jest, dawac jakies > swiadectwa? :-)) O, tu jest dobry przyklad. Ja napisalem "mozesz", a Ty, ze "musimy". To "muszenie" bylo tez w zwiazku z Papiezem, o ile pamietam... > > z krzyzem. Tacy jak mowisz, istnieja, ale sa nieliczni. > > Nie sadze, aby az tak nieliczni byli. A te "szczegolne przypadki" to > tylko odwazniejsi, ktorzy nie poddali sie presji rodziny lub > otoczenia. Reszta czeka az "starzyki wymra" i nikt im nie bedzie > "truc" albo "dawanie swiadectw" przestanie miec znaczenie. Dobra no, o co my sie w koncu tu spieramy. > >Oczywiscie pijaczki czy przestepcy to sa katolicy w wiekszosci... > > Albo Cyganie. > > Ej, nie wkladaj mi w usta tego, czego nie powiedzialem. Nie, to ja powiedzialem. Serio. Pijaczki i przestepcy pochodza z katolickich rodzin, sa ochrzczeni... > Mialem > watpliwa przyjemnosc pracowania z przestepcami (Wrozamet) i pijakami > (Polmos). Rozbawilo mnie to, jesli bowiem pijacy pracowali w tym Polmosie "dla siebie", to jaki przestepca mogl uczynic uzytek z kuchenki gazowej badz elektrycznej ;) > O Bogu czy religii slowa nie slyszalem. Jesli ktos czasu > lub ochoty nie ma na obcowanie z Bogiem - to niekoniecznie musi to > byc syn milicjanta czy karierowicz. To nie tak. Ja tylko pisze, ze najprawdopodobniej taki ktos wywodzi sie z katolickiego domu, byl ochrzczony, ze jak odszedl, to od tego odszedl. A jak nawet nie, to spytal sie w sumieniu, czy moze w tej religii jednak czegos nie ma- i religie chrzescijanska mial na mysli, nie "egzotyczny" islam czy cos. > Raczej jestem pewien tego, ze moj bardzo mlody przyjaciel nie trafi > do przyszlych wydan "Zywotow Swietych", ani ze spotkam go tanczacego > i spiewajacego "Hari Kriszna". Nawet nastolatki maja uksztaltowane > swiatopoglady a sam zauwazyles, jak to niektorych doroslych nawrocilo > po 89-tym. No i przeczysz sobie. Nastolatki guzik tam maja, kto wie, czy wlasnie jako dorosly nie "nawroci sie" w te lub we wte. > > > Tyle, ze Papiez jest tylko szefem czesci chrzescijanstwa i to tej > > > najmniej chodzacej po ziemi. Z religiami w naszych czasach to troche > > > jak z tredami w sztuce i modzie, raz to jest "in" raz tamto. > > > > Alez nie- to jest czesc chrzescijanstwa bardzo mocno stojaca > >na ziemi. I chodzaca, jak wolisz. Inne "czesci" albo popadaja > >w jakies uniewaznienie samych siebie, uniewaznienie religii, > >w koncu wszystko wolno, no nie- po to, by zyskac przychylnosc > >wiernych. A nie zyskuja. Z kolei jeszcze inne popadaja w fanatyzm, > >sekciarstwo. Nie maja Papieza, tylko jakiegos palanta czy innego > >pedofila... > > Ta Twoim zdaniem "czesc chrzescijanstwa mocno stojaca na ziemi" > utracila na rzecz "innych czesci" tylko w Niemczech dwa miliony > wiernych. Sa teraz wierni inaczej i to m.in. z powodu Jana Pawla II. Wiesz co? Ja Ci powiem: to jest taki troszke kompleks Niemcow, ze Polak zostal Papiezem. I nie bedzie im jakis Polak dyktowal. Po drugie, ja nie wiem kto tu na czyja rzecz utracil, i czy to jest wlasnie tak jak piszesz, bo slyszalem tez, ze ludzie pragnacy jasnych zasad i oddzielenia dobra od zla przyszli do Kosciola katolickiego. > Po ostatnim liscie Papieza, skierowanym do biskupow niemieckich w > sprawie poradni dla kobiet chcacych usunac ciaze, moze dojsc do > kolejnych wystapien z K.K. No to trudno, ale to nie jest powod, zeby Papiez zmienil zdanie, no nie? > Sprawa jest w toku i nikt do konca nie > jest pewny, jak biskupi wobec listu sie zachowaja. Ciekawe jak jest > we Francji? I jeszcze cos: Mam nadzieje, ze nie bedziemy sie > licytowac, ktory kosciol, religia czy sekta ma wiecej pedofili i temu > podobnych. Niesmaczne to, pelne niespodzianek i z tematem niewiele ma > wspolnego. Moze slowo "pedofil" nie charakteryzuje az tak bardzo obyczajow wiekszosci przywodcow sekt, niemniej przyznaj: w Kosciele przynajmniej jest cos takiego jak hierarchia i jakiegos ksiedza zawsze moze utracic biskup. Biskupa papiez. A taki nawiedzony, co to uwaza, ze ma specjalne przeslanie od Pana Boga, nie jest kontrolowany przez nikogo. > > Zgadzam sie, bo tez i zauwaz, w ostatecznym rachunku tak to > >wlasnie jest. I Papiez Ci z butami w to nie wejdzie. A ze jest, > >i robi to co robi, no to juz wybacz. > > Kim ja jestem zeby wybaczac?;-) Faktem jest (moim zdaniem) - Papiez > nie wchodzi z butami, za to niektorzy papiescy sludzy - tak. I nie > uwazam aby to specjalnie Europie na dobre wyszlo. Wchodza? Moze raczej: chcieliby wejsc? W Niemczech tak bardzo wchodza, masz jakies problemy z nimi? Ja tu nawet ze swoimi tak bardzo nie mam ;) > Irek Andrzej
Re: Moje polowanie na ksiazki
Jeszcze wiecej przydatnych adresow: [EMAIL PROTECTED] [EMAIL PROTECTED] - po zapisaniu, informacje o nowosciach wydawniczych beda wpadac do Twego okienka. Dobrym zrodlem jest: dodatek do Rzeczpospolitej- on line [mozna tam tez zaglosowac na najwazniejsza ksiazke stulecia] oraz dobre recenzje i recenzyjki przynosi rubryka "Noty i knoty" Kingi Dunin w miesieczniku "Exlibris-on line" http://www.exlibris.pol.pl/ Pmyslnych lowow w polskich ksiegarniach zyczy Magda
Re: Moje polowanie na ksiazki
On Sun, 20 Jun 1999 11:00:14 -0700, Sliwka Prunka wrote: > >Dziekuje za ciekawe felietony. Prawie zawsze czytam je od dechy >do dechy. Prosze pisac > >Prunka SLiwka > To ja dziekuje, intrygujaca i przemila, Prunko Sliwko.:-) Bardzo mnie cieszy Twoja obecnosc na tej Liscie. Zalaczam moc pozdrowien i do milego, Magda N
Re: Moje polowanie na ksiazki
On Sun, 20 Jun 1999 21:05:48 +0200, Milosz Zielinski wrote: >Moj komentarz i troche dodatkowych informacji, moze sie przydadza >osobom, ktore jada w lecie do Polski: > > >Sporo polskich wydawnictw ma swoje strony na internecie, gdzie >mozna znalezc informacje o najnowszych ksiazkach, jest tez polska >ksiegarnia internetowa, ale nie znam namiarow. Mysle, ze moze >ktos mieszkajacy w Polsce moglby je podac. > Dzieki, Pani Alicjo! To bylo wlasnie to, czego mi tak bardzo potrzeba. Rewanzuje sie adresami polskich ksiegarni internetowych, ktorymi mnie poratowano na innej Liscie: Nepo: http://www.nepo.kom.pl/ mailto: [EMAIL PROTECTED] (Zdobeda kazda dostepna na rynku ksiazke, jesli maja wystarczajace dane) Netbook: http://www.medianet.com.pl/~books/ mailto: [EMAIL PROTECTED] (Jak wyzej) Elefant: http://www.elefant.krakow.pl mailto: [EMAIL PROTECTED] Ksiegarnia im. Boleslawa Prusa: http://www.gkn-prus.com.pl/ mailto: [EMAIL PROTECTED] (Tak, to wlasnie ta, z Krakowskiego Przedmiescia; mozna rowniez zaabonowac czasopisma) Fenix: http://www.feniks.com.pl/ mailto: [EMAIL PROTECTED] Helion: http://www.helion.com.pl mailto: [EMAIL PROTECTED] exLibris: http://www.exlibris.com.pl/ mailto: Xiegarnia Polska w Wiedniu: http://www.ksiegarnia-polska.com/ mailto: [EMAIL PROTECTED] > >A teraz zupelna prywata: w najblizszych dniach ukaze sie nakladem >wyd. "Rytm" ksiazka pt. "Nasza Szwajcaria. Przewodnik po polskich >sladach", ktora napisal moj maz, Jan Zielinski. > Gratuluje Panu Janowi Zielinskiemu wydania tak ciekawej ksiazki. Mam nadzieje dorwac ja w sierpniu w warszawskich ksiegarniach?;-) pozdrawiam najsedeczniej oboje Panstwa i do nastepnego, Magda N
IRCQ Chat IYP
Jesli poprosze o wysluchanie tego ogloszenia. Otoz dla zabawy, ku pozytkowi wspolnemu oraz reklamy IYP a takze 3w3 utworzylem kanal na IRCQ o nazwie IYP. IRCQ to nowa rzecz. Firma ktora stworzyla ICQ, fenomenalnie popularny i rozwijajacy sie program do komunikacji wzajemnej w czasie rzeczywistym udostepnila do uzytku specjalne serwery pracujace w sposob podobny jak IRC, ale korzystajace z oprogramowania w Java. W tej chwili zalozenie czatu na www problemem nie jest. Jest natomiast problemem znalezienie kogokolwiek na takim czacie do wspolnej rozmowy, szczegolnie po polsku. Pomyslalem wiec, ze nalezy postawic na IRCQ ze wzgledu na popularnosc ICQ. Zawsze wiec, gdy bedziecie Panstwo miec chec rozmawiac z kims po polsku, korzystajac z www, zapraszam na te strone: http://www.iyp.org/chat/ircq.html Powyzszy adres dostepny jest takze ze strony http://www.iyp.org/icq/ Kanal IYP zostal zarejestrowany w ICQ i bedzie mogl byc chroniony przed niepozadanymi wizytami, o ile znajdzie sie troche osob chetnych do sprawowania funkcji tzw. opow. Do korzystania z tego czatu nie jest potrzebne instalowanie ICQ u siebie, wystarczy posiadanie jednej z nowszych wersji przegladarek w rodzaju IE 4+ lub Netscape 4+. Pozdrawiam, zB.
Re: Moje polowanie na ksiazki
Drodzy, Wy tu sobie o ksiazkach opowiadacie, a ja w tym czasie zamiescilem na www ladne strony z poezja z Polski autorstwa Zbigniewa Barteczki: http://www.iyp.org/pegasus/barteczka/ Strony sa o tyle ciekawe, iz zawieraja oprocz wierszy takze muzyke w formacie midi oraz ladna grafike tegoz samego autora - calkiem multimedialnie odbiera sie je. Co wiecej, autor bardzo lubi dostawac listy e-mail (adres mozna znalezc na wymienionych stronach). Zapraszam wiec bardzo. W przygotowaniu mam trzy nastepne kolekcje. Z pewnoscia nie zapomne pochwalic sie nimi, gdy beda gotowe. Pozdrawiam, zB.
Re: Moje polowanie na ksiazki
Moj komentarz i troche dodatkowych informacji, moze sie przydadza osobom, ktore jada w lecie do Polski: 1. Olga Tokarczuk - obecnie jedna z najlepszych pisarek mlodego pokolenia, mnie osobiscie najbardziej podobaly sie "Prawiek i inne czasy" oraz jej najnowsza ksiazka (nominowana w tym roku do nagrody "Nike") - "Dom dzienny, dom nocny". 2. William Wharton - pisarz, ktory nigdzie na swiecie nie cieszy sie taka popularnoscia jak w Polsce (przyjezdzal juz kilka razy, ostatnio chyba w maju na Miedzynarodowe Targi Ksiazki). Jego najnowsza wydana w Polsce powiesc nazywa sie "Al" i jest kontynuacja "Ptaska" - pierwszej, wydanej w Polsce juz dobre 10 lat temu albo wiecej i do dzis chyba najbardziej popularnej. 3. Wydawnictwo Dolnoslaskie wydaje serie pn. "A to Polska wlasnie". W tej serii ostatnio ukazala sie ksiazka A.S. Kowalczyka pt. "Giedroyc i ``Kultura``", ktora jest pieknie graficznie i ilustracyjnie wydana opowiescia. Komponuje sie z wydanymi w ostatnich dwoch latach ksiazkami "Czytelnika" w serii "Archiwum Kultury" (Autobiografia na cztery rece Giedroycia i kilka zbiorow korespondencji). W serii "A to Polska..." ukazaly sie ostatnio ksiazki "Kisiel", "Kantor", "Lacina w kulturze polskiej", "Przy polskim stole", "Pielgrzymowanie", "Galczynski", "My z Napoleonem". 4. Wyd. W.A.B. wydaje od niedawna serie z zegarem. Ukazala sie ksiazka Joanny Rudnianskiej "Miejsca", niedlugo sie ukaza lub ukazaly sie w tych dniach: Tomasza Mirkowicza- "Pielgrzymka do Ziemi Swietej Egiptu" i Marka Bukowskiego - "Wyslannik szatana". 5. Wlodzimierz Odojewski, dlugoletni pracownik Wolnej Europy, po dlugiej przerwie wydal powiesc "Oksana" - tez nominowana do "Nike". Jest autorem ksiazek dziejacych sie na kresach, w okresie II wojny swiatowej, bardzo anybolszewickich, z ktorych najbardziej chyba znana to: "Zasypie wszystko, zawieje...". Sporo polskich wydawnictw ma swoje strony na internecie, gdzie mozna znalezc informacje o najnowszych ksiazkach, jest tez polska ksiegarnia internetowa, ale nie znam namiarow. Mysle, ze moze ktos mieszkajacy w Polsce moglby je podac. Jesli czlonkowie naszej listy byliby zainteresowani, moglabym - w miare mozliwosci, w koncu mieszkam w Szwajcarii, choc mam dostep do roznych informacji - od czasu do czasu podsylac taka sciagawke z najnowszych wydawnictw. A teraz zupelna prywata: w najblizszych dniach ukaze sie nakladem wyd. "Rytm" ksiazka pt. "Nasza Szwajcaria. Przewodnik po polskich sladach", ktora napisal moj maz, Jan Zielinski. Alicja Zielinska
Re: Moje polowanie na ksiazki
On Sun, 20 Jun 1999 08:54:05 -0400, Marcin Mankowski wrote: > >Czy moglaby Pani sie podzielic informacja na temat tych powiesci? > Alez oczywiscie! Zastrzegam sie tylko, ze to sa ksiazki na "moj literacki gust".:-) Sciagam z obwolut, zeby bylo obiektywniej: 1)."Spoznieni kochankowie" - William Wharton, "Salamandra"; Jack - amerykanski biznesmen - porzuca swiat interesow, aby na powrot odkryc swoje zycie, malujac ulice Paryza i zyjac jak kloszard. Spotkanie z Mirabelle, niewidoma siedemdziesiecioletnia kobieta, odmienia cale jego zycie. Zwiazek, ktory sie miedzy nimi rodzi, okazuje sie zaskakujacy: potezny, niewinny, a jednoczesnie gleboko erotyczny. "Spoznieni kochankowie" to cudownie ciepla opowiesc o milosci, ktora pokonuje wszelkie bariery, nawet barire smierci. 2)."Widnokrag" - Wieslaw Mysliwski, "Galeria" Powiesc Wieslawa Mysliwskiego, uhonorowana Nagroda Literacka Nike 1997, jest utworem, ktory przywraca mocno ostatnio nadszarpnieta wiare w mozliwosci kreacyjne wspolczesnej prozy narracyjnej. Jest zapisem poszerzenia granic osobistego widnokregu czlowieka jego kolejnymi zyciowymi doswiadczeniami. To zarowno doswiadczenia pierwszej rozpaczy, jak i pierwszej milosci, doswiadczenia pierwszej libacji i odkrywanie dwoistosci prawdy o ludziach. Pamiec wszystko wydobywa z zapomnienia, ale nie jest to pamiec porzadkujaca. Narrator poddaje sie jej, w niczym nie sprzeciwia ani nie zamierza nia kierowac. 3)."E. E." - Olga Tokarczuk, "PIW" Olga Tokarczuk pokazuje swiat, w ktorym tajemnica otaczajaca ludzka kondycje, nature materii i psychiki objawila sie w postaci dziwnych zdolnosci dorastajacej dziewczynki, a nastepnie ulotnila sie wraz z jej wchodzeniem w dojrzalosc - i wraz z ewolucja swiata, sprezonego do wojennych zapasow (Jerzy Jarzebski, "Tygodnik Powszechny") 4)."Tato" - William Wharton, "Salamandra" "Wielbiciele tworczosci Williama Whartona uciesza sie widzac, jak autor "Ptaska" ponownie obejmuje swoim przenikliwym, niemal hipnotycznym spojrzeniem waski, prawie zamkniety krag bohaterow." - "The times Literary Supplement" 5)."Tego lata w Zawrociu" - Hanna Kowalewska (nagroda za najlepsza powiesc 1997 roku), "Zysk i S-ka" "Tego lata w Zawrociu" to powiesc o wyprawie w nieznane, w pelna tajemnic przeszlosc rodzinna. Glowna bohaterka, Matylda, mieszkajaca w miejskim blokowisku, otrzymuje pewnego dnia w spadku po babce malowniczo polozony dom na prowincji. Odkrywa w nim lakoniczne zapiski z zycia dziadkow, ktore pobudzaja jej ciekawosc i sprawiaja, ze czytelnikowi powiesc zaczyna sie jawic jak ukladanka. Narratorka, krok po kroku, stara sie odslonic tajemnice przeszlosci. Stary dom wciaga Matylde w swoje dziwne, intrygujace sprawy, wikla w uklady rodzinne. W miare jak poznaje zlozone relacje miedzy ludzmi zwiazanymi z dziejami domu w Zawrociu, zmienia sie sama i inaczej zaczyna patrzec na siebie i swoje zycie. Nagrodzona powiesc - bogata jezykowo, poetycka, sugestywna w nastroju, pelna trafnie uchwyconych i subtelnie nakreslonych obserwacji - jest jedna z najhlepiej napisanych ksiazek ostatnich lat." Ode mnie: wspaniale oddana metamorfoza mlodej, zdawaloby sie plytkiej, zblazowanej troche dziewczyny zmuszonej niejako przez "zlosliwa babke" do dosyc kompleksowych refleksji. Dla mnie - literacki rarytas! serdecznie pozdrawiam, Magda N
Moje polowanie na ksiazki
Zeby juz dalej nie przynudzac, powiem Wam >jedno: kazda z tych ksiazek mimo, ze byla tak rozna, >niepowtarzalna w swojej tematyce i stylu, byla jednoczesnie >poruszajaca, autentycznie wspaniala. Zdecydowanie zadam tytulow!!!:) Polska daleko a rodzina zawsze ma problemy z prezentami. Ja lubie ksiazki i z reguly wracam do Kanaday obladowana jak wielblad. Problem polega na tym, ze jezdze w czasie swiat a wiec wtedy kiedy ksiegarnie odwiedzaja tlumy a najlepszych pozycji juz od dawna brakuje. Mnostwa autorow nie znam i nie bardzo wiem co kupic. Mysle, ze twoje ksiazki i mnie by sie podobaly. Ostatnio przeczytalam 'Plaze dla psow Kaczmarskiego' i. bardzo mi sie podobala. Ciekawa jest tez pozycja Milosza 'Moje szukanie ojczyzny' - troche nudna jak sam Milosz ale ciekawa dla mnie jako drugiego ..pokolenia kresowiakow na dobrowolnej emigracji. Glownie porusza problem tozsamosci, kultury i jezyka. Dziekuje za ciekawe felietony. Prawie zawsze czytam je od dechy do dechy. Prosze pisac Prunka SLiwka
Re: Obrazony medrzec
Malgorzata Zajac cytuje o.Macieja Ziebe: > [...] > > Rozbrajajace jest strapienie Herlinga-Grudzinskiego zmartwione- > go tym, ze nie wie gdzie na Polwyspie Apeninskim (wraz z przy- > leglymi wyspami !) mozna pomiescic 2 miliony osob. Niech sie > jednak nie zamartwia. Jezeli podczas pobytu Jana Pawla II uda- > lo sie pomiescic podobnej wielkosci zgromadzenie w centrum > Paryza, jezeli udaje sie to uczynic w centrum Krakowa, to z pe- > wnoscia Wlosi sobie poradza. I to bez polskiego doradztwa. Do tego problemu pare zdan z niemieckich gazet, w ktorych mozna czesto czytac podobne opinie, jak te 'obrazonego medrca': Spodziewano sie w Rzymie 30 milionow ludzi, a dzienna koncentacja gosci oszacowano na 1,5 miliona. 70 lozek mozna w okolicy (3 h) Rzymu wynajac. 6 milionow chce przyjechac samochodem, podczas gdy juz teraz nie ma parkingow i na ulicach panuje staly chaos. Spodziewa sie 120 ton i 30 litrow smieci i odpadow (w szczytowych dniach do 280 ton), i nie wiadomo dokad z tym. Jak pisze 'Der Spiegel': "II Papa, Jan Pawel II., jest najwiekszym fanem "2000-go swieta. Oficjalne komunikaty Watykanu, szacuja nadchodzace uroczystosc jubileuszowa jako szczyt calosci jego pelnego pielgrzymek i przezyc pontyfikatu. "Swieta Brama jubileuszowego roku 2000-go", triumfuje Jan Pawel II sam. bedzie "symbolicznie wieksza, niz poprzednie". Ostatecznie zostawia ludzkosc za soba "nie tylko stulecie ale tysiaclecie". [..] Pozdrowienia Uta
Re: Moje polowanie na ksiazki
Magdalena Nawrocka <[EMAIL PROTECTED]> napisala: [...] > Kilka z zakupionych ksiazek zabralam do przeczytania na > srodziemnomorskie wakacje. Poza literatura fachowa, wybralam > cztery powiesci. Zeby juz dalej nie przynudzac, powiem Wam > jedno: kazda z tych ksiazek mimo, ze byla tak rozna, > niepowtarzalna w swojej tematyce i stylu, byla jednoczesnie > poruszajaca, autentycznie wspaniala. Czulam sie, jakbym wygrala > glowny los na loterii. Co tu duzo mowic, "odchorowalam" duchowo > kazda z nich. Az mnie zatkalo - wejsc z marszu do ksiegarni i > trafic za jednym zamachem tyle literackich wspanialosci?! Czy moglaby Pani sie podzielic informacja na temat tych powiesci? Mam takze prosbe do innych, prosze zarekomendowac polskie ksiazki z ostatnich paru lat, tak aby osoby zamieszkale za granica mogly zapoznac sie z tym co najlepsze a takze aby zapoznac sie z literackim "przedstawieniem rzeczywistosci" obecnej Polski. Prosze podac krotki opis zawartosci oczywiscie, i jesli mozna wydawce. Marcin Mankowski
Re: Towarzysze-rewidenci
On Sat, 19 Jun 1999, Malgorzata Zajac wrote: > W postkomunistycznym "Przegladzie Tygodniowym" z 16 czerwca br. > Krzysztof Teodor Toeplitz opublikowal felieton, w ktorym zajal sie kosz- > tami pobytu papieza w Polsce. Zadluzone gminy i miasta stanowily glow- > > W "Gazecie Wyborczej" [z 18 czerwca] odpowiedziala mu Malgorzata > Szejnert : > >pielgrzymka papieza do Polski moze miec wartosc >nieoszacowana. A my zielone w zgryzliwym postkomunistycznym nastroju pytamy was, ludzkich, chociaz po prawdzie to mamy kupe wlasnych smiesznostek do obmarudzenia, oto pytamy sie: dlaczego nieoszacowana?, kto zaniedbal obowiazku oszacowania i kto z tego powodu wylecial z biur szacunkowych? > >Czy istnieje jakas materialna cena, ktorej nie nalezalo >zaplacic za pierwsza pielgrzymke ? A czy istnieje piernik, ktory ma cos wspolnego z tym wiatrakiem? >Niech wiec KTT sie nie martwi, ze ta ostatnia, ktorej >znaczenia jeszcze nie znamy, zostawila jakies gminy >i miasta z dziura w budzecie. Jest cos takiego jak >bilans. Kto nie bierze pod uwage tego pojecia, nie >powinien robic z siebie rewidenta. Nie ma bilansu bez oszacowania. A ta ziemska Sznejert niech sobie zrobi dziure w swoim budzecie i sie nie martwi (a jak nie potrafi, to my zielone z przyjemnoscia to dla niej zrobimy; niewiele mamy talentow, ale do tago to akurat mamy). Najlepiej to uczynic nie piszac artykulow do prasy i nie kasujac wierszowki. > > > Malgorzata > > > P.S. Jako zalacznik - pielgrzymka w liczbach : > Hej, a jednak ktos oszacowal. Ech, szutniki z tych ludzkich: > - Wedlug danych Komendy Glownej Policji w spotkaniach z papiezem > uczestniczylo 10 milionow wiernych, okolo 5,5 miliona witalo go na > trasach podrozy [ podal Pawel Biedziak - rzecznik KG Policji ] I dalej nastepuje wylicznka w skali Mega. . Nie bardzo to rozumiemy, bo do duzych liczb to my nie mamy glow, a z kolei dla neszgo debilnego komputera pokladowego sa to liczby za male, ale moze jakie ziemskie, ktore ma glowe do sportu (my nie mamy odkad zaprzestano produkcji fajek 'Sport') dokonaloby dla nas porownania powyzszych numerkow z kosztami zorganizowania tych calych waszych Olimpiad. Zas ktos inny, przeprowdzilby analize tego, jak swiadczy to o powszechnosci religijnosci poganskiej w stylu starogreckim wsrod ludzkich calego tego waszego pozalsieboze swiata. Poza tym, gdy chodzi o duze liczby i spotkania, to cos nam sie zdaje, ze u was codziennie na spotkanie z nedza i bezrobociem wychodzi od 3 do kilkunastu milionow Polakow (zalezy jak liczyc). Ciekawismy ile i jakich dziur budzetowych pozostawiaja po sobie te bliskie spotkania, bo liczba zaangazowanych policjantow akurat moze byc w tym wypadku porownywalna jak dojdzie do bardziej zewnetrznych form dawania swiadectwa. Ciekawe tezjak to swiadczy o wzrastajaceym zaangazowaniu wiernych w kult Niewidzialnej Reki Rynku? Sorry, ze mieszamy sie do waszych ziemskich sparaw, ale to wina tego idioty komputera, ktory z nudow wlaczyl na pelen gaz antygrawitony i troche nas ponioslo. Grtxy P.S. No a tak poza tym pragniemy pannom Malgorzacie i Katarzynie wyrazic i nawolac do dalszego wzmozonego wysilku. Zwracamy uwage, ze czynimy to po raz czwarty, a wiec co najmniej o jeden raz wiecej od najbardziej aktywnych nawolujacych. Ach, a jednak panna K postanowila zniknac na wakacje. No coz potwierdza to nasza opinie o tym, ze znikac nie jest latwo. Takie tam znikniecie na wakacje! Sprobowalby panna zniknac na przynajmnej jeden semestr! W celu przezwyciezenia problemu red. Sznejert oraz pozbycia sie pypcia na nosie zaleca sie przyspieszenie tempa prywatyzacji.
Re: Obrazki z Polski i Kultura Internetowa
R. Antoszewski: > > Date: Fri, 18 Jun 1999 11:51:22 +0200 > > From: Uta Zablocki-Berlin <[EMAIL PROTECTED]> > > > > > Bardzo ciekawe strony, panie Antoszewski. Interesujace tez sa > > panskie artykuly o subkulturze internetowej, i dokladnie to samo > > rowniez obserwowalam na roznych 'listach'. > > Artykuly sa z ubieglego roku, ale nadal aktualne. > > Dziekuje za mile slowa. > Bardzo zapraszam do napisania czegos dla 'Kultury Internetowej'. > Zreszta niektore Pani wypowiedzi takze sa dobrymi obrazkami z Polski, > choc pisane w Berlinie. > Moze Pani zasugeruje, co zamiescic w wyborze obrazkowym? Dziekuje za zaproszenie. Jesli w przyslosci moj polski bedzie lepszy a znajde ciekawy temat (moze cos o Polsce z niemieckiej perspektywy..) to chetnie napisze. Nie pisze niestety juz z Berlina (z mojego rodzinnego miasta), lecz z westfalskiej prowincji:-( > Chcialem napisac 'Mit sozialist.. Gr..', ale zlapalem sie za > klawiature! > Pozdrawiam serdecznie - > > Roman Antoszewski Chcialam rownie dowcipnie pozdrowic, ale ciagle musze sie trzymac za brzuch:-)) Pozdrowienia Uta
Re: Historycznie
On Sat, 19 Jun 1999 17:22:36 -0500, Andrzej Mezynski wrote: > >Oj, nadaza pani, pani Nawrocka, nadaza - pani agresywnosic nieraz >mialem okazje "posmakowac" rowniez "podgryzliwa" pani potrafi >byc, oj--jjojjj... krokodyle lzy pani to przelewa.. nad kultura w >wypowiedzi na Polandelui i w ogole. > Widze doskonale wlasna agresywnosc (no moze jednak nie na kazdym kroku?) i uciekam sie do niej swiadomie, ale tylko w stosunku do ludzi, ktorzy niesprawiedliwie lub najpierw sami z siebie atakuja mnie przy kazdej okazji. Mam dosyc robienia z siebie"kulturalnej ofiary", ktorej kazdy, komu sie spodoba napluje bezkarnie w twarz. Pan nalezy wlasnie do takich, ktory sobie w tym upodobal i posuwa sie Pan w swych atakach wobec mnie zdecydowanie coraz dalej. "Grafomanka", "miernota" to tylko dwa epitety, ktore przytaczam ze swiezej pamieci, zapewniam Pana, ze trzymam kompletne archiwum, gdzie znajdzie sie zapewne wiecej takich kwiatkow. A to w obronie kogos, a to bo jakies tam moje slowko sie Panu nie podoba, a to w trosce o mlodziez, ktora swymi tekstami podobno tak demoralizuje. Wszystko u Pana "po prostu", wszystko z jakiegos "powodu" - obrzydliwa, pelna hipokryzji falszywka! A ja Panu wyloze kawe na lawe. Zaczal mnie Pan atakowac, gdy administrator Listy Polska wyrzucil Pana z tego grona, bo narobil Pan tam i to w krotkim czasie wiele niepotrzebnego smrodu. A ja zostalam na obu Listach - i wlasnie tego nie moze mi Pan darowac. Zawistnie chce Pan doprowadzic, bym odeszla chociaz z Polandela. Daremne zale, prozny trud, Drogi Panie Mezynski. Odejde, gdy sama o tym zadecyduje lub gdy wyrazna wiekszosc Uczestnikow podzieli Panska az tak niepochlebna o mnie opinie. Nie wczesniej! Natomiast, jesli Pan nie zaprzestanie tych malo zabawnych i coraz wredniejszych na mnie atakow, zloze na Pana publiczna i oficjalna skarge do administratora Listy. Sprawdzimy czy i jak dziala przesylany nam regularnie i ostrzegawczo przez Pana Owoca "regulamin". Oto jego slowa z 29.03.99: "Chuliganom nie ! Ja obiecuje ze swojej strony nie tylko obrone granic, ale i skuteczny wymiar sprawiedliwosci." podpisane: Witold Owoc >Jak zwykle niezwykle zalatany (plaza czeka :-) Prosze tylko uwazac, by nie przegrzac glowki i sie, bron Boze, nie utopic. Pan taki zabiegany, zafrasowany o moralnosc poprawnosc wszystkich wokol, a mojej skromnej osoby w szczegolnosci, ze az sie niepokoje o Pana.;-( milego dnia zycze, Magda N
Re: Obrazki z Polski i Kultura Internetowa
> Date: Fri, 18 Jun 1999 11:51:22 +0200 > From: Uta Zablocki-Berlin <[EMAIL PROTECTED]> > > Bardzo ciekawe strony, panie Antoszewski. Interesujace tez sa > panskie artykuly o subkulturze internetowej, i dokladnie to samo > rowniez obserwowalam na roznych 'listach'. > Artykuly sa z ubieglego roku, ale nadal aktualne. Dziekuje za mile slowa. Bardzo zapraszam do napisania czegos dla 'Kultury Internetowej'. Zreszta niektore Pani wypowiedzi takze sa dobrymi obrazkami z Polski, choc pisane w Berlinie. Moze Pani zasugeruje, co zamiescic w wyborze obrazkowym? Chcialem napisac 'Mit sozialist.. Gr..', ale zlapalem sie za klawiature! Pozdrawiam serdecznie - Roman Antoszewski - Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207 e-mail: [EMAIL PROTECTED] OR [EMAIL PROTECTED] homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora
Re: Obrazony medrzec
Pani Malgosiu, Pozwoli Pani najpierw na slowo mojego komentarza, poniekad zwiazanego z Pani obecnym postingiem, a rowniez dotyczacym osoby GHG: -kiedys, stosunkowo niedawno, tu na tej liscie, skomentowalem jego wypowiedz jako "przepowiadanie przeszlosci", podobnie zreszta, jak i wypowiedzi bylego dyrektora Free Europe. Dostalo mi sie zdrowo, zreszta niewazne od kogo( i tak wszyscy wiemy, od kogo). -konkluzyjnie teraz, chcialem tylko skromnie napomknac, ze Pani posting tylko potwierdzil moje poprzednie stwierdzenie. Oczywiscie jest roznica gatunkowa miedzy HGH a pewnym bylym glownym rabinem, ale tak na dobra sprawe, to moznaby postawic znak rownosci. Dla mnie kazda osoba, ktora podwaza pewne rzeczy, nieosiagalne dla niej, rowna sie wartosciowo tyle, co osoba piszaca donos w ramach "ratowania" dobra ogolu, np. listy dyskusyjnej. Z szacunkiem, Wilhelm Glowacki zgryzliwy starzec, tudziez w przeszlosci dinozaur-:)) ps. piszcie Panie jak najwiecej, a nie zapominajta o komentarzach At 11:49 AM 6/19/99 , you wrote: >Gustaw Herling-Grudzinski zapytany niedawno przez Elzbiete Sawicka >o to, czy jest osobiscie przejety nadchodzacym koncem stulecia i tysiac- >lecia powiedzial [Plus/Minus nr 21/99] : > [...] >Poza tym nie lubie zgryzliwych i obrazalskich medrcow.;-) > > >Malgorzata >
General, bylo: Towarzysze-rewidenci
- Original Message - From: Malgorzata Zajac <[EMAIL PROTECTED]> To: <[EMAIL PROTECTED]> Sent: Saturday, June 19, 1999 2:59 PM Subject: Towarzysze-rewidenci > - W ostatnim dniu pielgrzymki, dowodca wojsk lotniczych i obrony > powietrznej kraju gen.Kazimierz Dziok niespodziewanie zazyczyl > sobie, zeby smiglowiec z eskadry papieskiej przewiozl go z Kra- > kowa do Czestochowy i z powrotem. Zrobil to, by w Czestochowie > odebrac podziekowanie od Ojca Swietego za bezpieczna podroz > lotnicza po kraju. Ale zrobil to wbrew ustaleniom, ze w czasie wi- > zyty smiglowcami dysponuje wylacznie dowodca eskadry papie- > skiej. Smigowce papieskie byly w stanie podwyzszonej gotowosci, > i gen.Dziok teoretycznie nie mial tam prawa wstepu. Pirotechnicy > musieli dodatkowo sprawdzac smiglowiec po zwolnieniu go przez > gen. Dzioka. Minister obrony przedstawi w tej sprawie raport pre- > zydentowi, ktory podejmie decyzje, czy i ewentualnie jak ukarac > gen.Dzioka. To prawdziwy skandal ... Jesli general na tak istotnym stanowisku nie wie, co wchodzi w zakres jego obowiazkow i uprawnien, a co nie, to nadaje sie wylacznie do zwolnienia. Piotr
Re: Towarzysze-rewidenci
- Original Message - From: Malgorzata Zajac <[EMAIL PROTECTED]> To: <[EMAIL PROTECTED]> Sent: Saturday, June 19, 1999 2:59 PM Subject: Towarzysze-rewidenci > W postkomunistycznym "Przegladzie Tygodniowym" z 16 czerwca br. > Krzysztof Teodor Toeplitz opublikowal felieton, w ktorym zajal sie kosz- > tami pobytu papieza w Polsce. Zadluzone gminy i miasta stanowily glow- > ne tlo. Na tym tle gigantyczne dekoracje i oltarze, ktore za niedlugo trze- > ba bedzie rozbierac i za ktore placic beda mieszkancy. Ta "bizantyjska > strona podrozy papieskiej" niezwykle mocno strapila zasluzonego felie- > toniste "Przegladu Tygodniowego". > > W "Gazecie Wyborczej" [z 18 czerwca] odpowiedziala mu Malgorzata > Szejnert : > >KTT widzial (a nawet chyba w nich uczestniczyl) wiele >ceremonii, jakie urzadzano w PRL - pochodow, defilad, >wizyt sasiedzkich, pogrzebow panstwowych. Do nich >wlasnie mozna bylo zastosowac slowo "bizantyjski", >bo laczy ono przepych z arogancja wladzy, ktora sie >przepychu domaga. > >Przygotowan do pielgrzymki papieskiej nikt w Polsce >nie wymuszal. Uczestniczyly w nich miliony ludzi. To >swieto bylo oczekiwane i upragnione, a wydatki na nie >- aprobowane, bo istnieje powszechna wiedza, ze >pielgrzymka papieza do Polski moze miec wartosc >nieoszacowana. > >Czy istnieje jakas materialna cena, ktorej nie nalezalo >zaplacic za pierwsza pielgrzymke ? > >Niech wiec KTT sie nie martwi, ze ta ostatnia, ktorej >znaczenia jeszcze nie znamy, zostawila jakies gminy >i miasta z dziura w budzecie. Jest cos takiego jak >bilans. Kto nie bierze pod uwage tego pojecia, nie >powinien robic z siebie rewidenta. > Jest to zakaskakujaco zalosna "odpowiedz". Pielgrzymka wiazala sie ze sporymi kosztami bezposrednimi, a jeszcze wiekszymi posrednimi. W normalnych krajach o takich rzeczach wolno pisac, bez wzgledu na przeszlosc polityczna i bez wzgledu na to, czy i w jakim stopniu bylo to wydarzenie istotne dla sporej czesci spoleczenstwa. Ale widac zarowno czesc szerzycieli dziennikarstwa w Polsce, a takze czesc ich publicznosci, jeszcze do takiej normalnosci nie dostaja. Piotr
Re: Obrazony medrzec
- Original Message - From: Malgorzata Zajac <[EMAIL PROTECTED]> To: <[EMAIL PROTECTED]> Sent: Saturday, June 19, 1999 1:49 PM Subject: Obrazony medrzec [.. 160 wierszy wyciectych ..] > A moze gleboka refleksja intelektualisty nie jest az tak gleboka, jakby = > sie na pierwszy rzut oka wydawalo ? Pytanie chyba raczej powinno brzmiec: co powoduje, ze z ww. bzdury robi sie takie zamieszanie? > Poza tym nie lubie zgryzliwych i obrazalskich medrcow.;-) Gorsza jest glupota jako zjawisko spoleczne. Medrcy, nawet zgryzliwi i obrazalscy, zasluguja na ochrone ze strony panstwa na prawach ginacego gatunku. Piotr
Re: Towarzysze-rewidenci
>Malgorzata > >P.S. Jako zalacznik - pielgrzymka w liczbach : > [...] > >- Bezpieczenstwa wiernych pilnowalo 12 tysiecy policjantow, ktorzy > przemieszczali sie 16 wagonami wynajetymi od PKP hmm... wypada po 750 sztuk/wagon... wiedzialem, ze w wagonie sporo ludzi sie zmiesci, ale ze az tyle ? pelen podziwu dla PKP ;o) lukasz
Re: Historycznie
On Thu, 17 Jun 1999, Magdalena Nawrocka wrote: > Szkoda, ze w tym Waszym tak > znakomitym liceum nie ucza Was tzw. kultury dyskusji. Zbedny > relikt, godny pozalowania przezytek? Mlodziez przebojowa, butna, > ze wszystkim pewna siebie i swoich racji, agresywnie podgryzajaca, > gdy trzeba?! Inaczej wychowuje wlasne dzieci. Najwyrazniej nie > nadazam, oj, nie nadazam... > > > Magda N > Oj, nadaza pani, pani Nawrocka, nadaza - pani agresywnosic nieraz mialem okazje "posmakowac" rowniez "podgryzliwa" pani potrafi byc, oj--jjojjj... krokodyle lzy pani to przelewa.. nad kultura w wypowiedzi na Polandelui i w ogole. Moze pani wysnuc wniosek, ze pania nienawidze i atakuje, ale ja po prostu (chociaz czasu nie mam) nie moge uwierzyc, ze nie chce lub nie potrafi pani spojrzec na siebie krytycznie. A... wspomniala pani o wychowywaniu dzieci - nie wiem jak w domu, ale mlodziez czytajaca Polandel moze zapoznac sie (poczytac, zaznac) z agresja omalze na kazdym kroku - czy na prawde pani tego nie widzi? I nie chodzi tylko o bluzgi (ktorych "enpe" pan Swietoszek i pani uzywacie na liscie) ale wlasnie ten ton, ataki oskarzenia "itepe" :-) Zadziwia mnie pani... na[]prawde. Jak zwykle niezwykle zalatany (plaza czeka :-) a tu pranie nie skonczone :-( ASM
Towarzysze-rewidenci
W postkomunistycznym "Przegladzie Tygodniowym" z 16 czerwca br. Krzysztof Teodor Toeplitz opublikowal felieton, w ktorym zajal sie kosz- tami pobytu papieza w Polsce. Zadluzone gminy i miasta stanowily glow- ne tlo. Na tym tle gigantyczne dekoracje i oltarze, ktore za niedlugo trze- ba bedzie rozbierac i za ktore placic beda mieszkancy. Ta "bizantyjska strona podrozy papieskiej" niezwykle mocno strapila zasluzonego felie- toniste "Przegladu Tygodniowego". W "Gazecie Wyborczej" [z 18 czerwca] odpowiedziala mu Malgorzata Szejnert : KTT widzial (a nawet chyba w nich uczestniczyl) wiele ceremonii, jakie urzadzano w PRL - pochodow, defilad, wizyt sasiedzkich, pogrzebow panstwowych. Do nich wlasnie mozna bylo zastosowac slowo "bizantyjski", bo laczy ono przepych z arogancja wladzy, ktora sie przepychu domaga. Przygotowan do pielgrzymki papieskiej nikt w Polsce nie wymuszal. Uczestniczyly w nich miliony ludzi. To swieto bylo oczekiwane i upragnione, a wydatki na nie - aprobowane, bo istnieje powszechna wiedza, ze pielgrzymka papieza do Polski moze miec wartosc nieoszacowana. Czy istnieje jakas materialna cena, ktorej nie nalezalo zaplacic za pierwsza pielgrzymke ? Niech wiec KTT sie nie martwi, ze ta ostatnia, ktorej znaczenia jeszcze nie znamy, zostawila jakies gminy i miasta z dziura w budzecie. Jest cos takiego jak bilans. Kto nie bierze pod uwage tego pojecia, nie powinien robic z siebie rewidenta. Malgorzata P.S. Jako zalacznik - pielgrzymka w liczbach : - Wedlug danych Komendy Glownej Policji w spotkaniach z papiezem uczestniczylo 10 milionow wiernych, okolo 5,5 miliona witalo go na trasach podrozy [ podal Pawel Biedziak - rzecznik KG Policji ] - Najwiekszy tlum - okolo 1,5 miliona wiernych zgromadzil sie na kra- kowskich Bloniach, choc papieza tam nie bylo, - Na plac Pilsudskiego i przylegle ulice w Warszawie stawil sie 1 milion wiernych, - Na sopockim hipodromie witalo papieza 700 tysiecy wiernych, - Na malym wadowickim rynku zebralo sie ponad 100 tysiecy wiernych, razem z tymi co cierpliwie stali na drogach dojazdowych do rynku - 180 tys. - Telewizyjna transmisje z pozegnania papieza na podkrakowskim lotni- sku w Balicach ogladalo ponad 10,5 miliona widzow, - Powitanie na lotnisku Rebiechowo w Gdansku ogladalo 7 milionow telewidzow, - Msze sw. w Pelplinie ogladalo 7 milionow telewidzow, - Pogawedke Ojca Swietego z wadowiczanami ogladalo 5,3 miliona te- lewidzow, - Bezpieczenstwa papieza pilnowalo 550 funkcjonariuszy BOR-u, - Bezpieczenstwa wiernych pilnowalo 12 tysiecy policjantow, ktorzy przemieszczali sie 16 wagonami wynajetymi od PKP, - W miejscu pobytu papieza przestepczosc spadala o 25-50 %, - Na kilka dni przed przyjazdem papieza policja znalazla imitacje ladunku wybuchowego w meblach przygotowanych dla klasztoru w Wigrach. Zartowniciem okazal sie pewien 19-latek z Suwalk. - Przed przybyciem papieza do Bydgoszczy deportowano dwoch obcokrajowcow poszukiwanych przez Interpol. Policja dostala "cynk", ze moga oni probowac zaklocic porzadek podczas wizyty, - W ostatnim dniu pielgrzymki, dowodca wojsk lotniczych i obrony powietrznej kraju gen.Kazimierz Dziok niespodziewanie zazyczyl sobie, zeby smiglowiec z eskadry papieskiej przewiozl go z Kra- kowa do Czestochowy i z powrotem. Zrobil to, by w Czestochowie odebrac podziekowanie od Ojca Swietego za bezpieczna podroz lotnicza po kraju. Ale zrobil to wbrew ustaleniom, ze w czasie wi- zyty smiglowcami dysponuje wylacznie dowodca eskadry papie- skiej. Smigowce papieskie byly w stanie podwyzszonej gotowosci, i gen.Dziok teoretycznie nie mial tam prawa wstepu. Pirotechnicy musieli dodatkowo sprawdzac smiglowiec po zwolnieniu go przez gen. Dzioka. Minister obrony przedstawi w tej sprawie raport pre- zydentowi, ktory podejmie decyzje, czy i ewentualnie jak ukarac gen.Dzioka.
Obrazony medrzec
Gustaw Herling-Grudzinski zapytany niedawno przez Elzbiete Sawicka o to, czy jest osobiscie przejety nadchodzacym koncem stulecia i tysiac- lecia powiedzial [Plus/Minus nr 21/99] : Uwazam, ze wejscie do nowego tysiaclecia, które wydawalo sie czyms waznym, nowym, istotnym, wlasciwie niewiele zmienia. Nawet nie dostrzegam tego przejscia, szczerze mówiac. Ci, kto- rzy twierdzili, ze konczy sie historia, jak ten wariant japonski z Ameryki Fukuyama, czy inni, po prostu bladza. Przechodzimy do nowego tysiaclecia nie przy dzwieku dzwonow koscielnych i piesni poboznych, ale przy huku spadajacych w Serbii bomb i na tle calego narodu wygnanego ze swojej ojczyzny, z Kosowa, prawie dwoch milionow ludzi meczonych po drodze. Nie sadze, zeby mozna bylo z otucha patrzec w nadchodzacy dwutysieczny rok. W Kosciele katolickim bedzie to jubileuszowy Rok Swiety. Nale- ze do osob, ktore zgadzaja sie z twierdzeniem Andre Malraux, ze przyszle stulecie bedzie stuleciem religijnym albo go wcale nie bedzie. Czuje jakies zagubienie wsrod ludzi, brak orientacji, szukanie punktu oparcia. Tak, mozna sie zgodzic z Malraux. Natomiast jest cos, co budzi moj sprzeciw. Papiez jest czlowie- kiem zaslugujacym na powszechna admiracje. I jest podziwiany. Ale ma jedna ceche, która bym nazwal - wiem, ze smialo - bzikiem. To jest ten bzik wielkich liczb, spotkan "oceanicznych". Bylbym ostrozny... Nie jest tak, ze jezeli zbierze sie milion ludzi poboznych, to wszyscy oni sa gleboko religijni. Po czesci przy- chodza po prostu po to, zeby przyjrzec sie papiezowi. Czesto o wiele bardziej religijni sa ci nieliczni, zgromadzeni w jakims niewielkim kosciolku. Natomiast papiez przywiazuje do tych masowych zgromadzen ogromna wage. Dowiedzialem sie, ze zyczy sobie, aby w Roku Swietym odbylo sie spotkanie ekumeniczne w obecnosci dwoch milionow ludzi! Pamietajac zapewne, ze takie spotkanie odbylo sie kiedys na pustyni w Nigerii. Ale we Wloszech trudno znalezc miejsce, w ktorym moglyby sie zebrac dwa miliony ludzi ! Nie wiem, czy w ogole mozliwe. To jest naprawde przesadne. Jes- tem zdania, ze Rok Swiety powinien byc o wiele skromniejszy i nie uciekac sie do tych masowych zgromadzen "oceanicznych". [...] Figura stylistyczna, w ktorej Herling-Grudzinski przeciwstawia wiernych w dwumilionowym tlumie wiernym w kosciolku nie swiadczy dobrze o lo- gice jego myslenia. Ani on, ani nikt inny na ziemi nie jest w stanie zmie- rzyc "poziomu religijnosci" wiernych na spotkaniu z papiezem i na przy- klad na mszy w malym goralskim kosciolku pod gorczanskim szczytem Turbacza. Jest to pisarska filipka, ktora nie moze byc argumentem za poparciem tezy o "bziku wielkich liczb". Uzycie przez pisarza slowa "bzik" w stosunku do ogromnej wagi, jaka pa- piez Jan Pawel II przywiazuje do organizacji wielkich zgromadzen, musialo spowodowac reakcje. W 23 numerze Plusa/Minusa Herlingowi-Grudzinskie- mu odpowiedzial Prowincjal Dominikanow o.Maciej Zieba. Przytocze najbar- dziej istotne fragmenty jego wypowiedzi : Jestem wyznawca chyba niezbyt dzis popularnego pogladu, ze nawet najwybitniejszych intelektualistow obowiazuje rzetelnosc myslenia oraz powsciagliwosc w szafowaniu epitetami. Niestety w wywiadzie udzielonym PlusowiMinusowi pan Herling-Grudzin- ski nie spelnil tych kryteriow. Po biednym profesorze [Francis Fukuyama - M.Z.] dostaje sie nastepnie Janowi Pawlowi II, ktory - jak stwierdza Herling-Gru- dzinski - ma "bzika". Nawiasem mowiac, ze smutkiem stwierdzam, ze to nie pierwszy raz ow wybitny polski prozaik wykrzywia i pu- blicznie postponuje poglady Ojca Swietego. Mam nadzieje, ze nie plynie to z jego osobistych uprzedzen, bo zarazem deklaru- je tez swa "admiracje" dla Jana Pawla II. Ale fakt pozostaje fak- tem. Ow "bzik" przypisany Janowi Pawlowi II jest "bzikiem" wiel- kich liczb. [...] Rozbrajajace jest strapienie Herlinga-Grudzinskiego zmartwione- go tym, ze nie wie gdzie na Polwyspie Apeninskim (wraz z przy- leglymi wyspami !) mozna pomiescic 2 miliony osob. Niech sie jednak nie zamartwia. Jezeli podczas pobytu Jana Pawla II uda- lo sie pomiescic podobnej wielkosci zgromadzenie w centrum Paryza, jezeli udaje sie to uczynic w centrum Krakowa, to z pe- wnoscia Wlosi sobie poradza. I to bez polskiego doradztwa. Natomiast sugerowanie, ze papiezowi myla sie Wlochy z Niger- ia, oraz, ze "zyczy sobie" dwumilionowego kontyngentu wiernych na spotkanie ekumeniczne jest po prostu niesmaczne. To nie jest tak, panie Gustawie, ze papiez "zyczy sobie" tlumu i natychmiast w parafiach zaczyna sie lapanka oraz podstawianie autokarow dowozacych wiernych scisle wedlug ustalonego rozdzielnika. Moze sie to Panu wydac dziwne, ale ci chrzescijanie (a niekiedy i niechrzescijanie) naprawde chca sie modlic z Janem Pawlem II. Mozna co prawda zarzucac uczestnikom takich zgromadzen, ze - jak Pan pisze - "po czesci przychodza po prostu po to,
Never ending story
UNENDING DEMANDS By Edward J. Moskal When Jewish organizations demanded the removal of the first crosses that were placed outside the former Nazi concentration camp at Auschwitz, the Polish American Congress voted to support their placement. Later, when the number of crosses became excessive, in an attempt to be conciliatory, we recognized that the great number of crosses could be construed as a purposeful provocation. At the same time, however, we noted that bowing to the request for removal would only lead to additional demands. It is the old story of "give an inch and they will demand a yard." Now, having seen the pictures of PolandÂ’s Chief Rabbi, Menachem Joskowicz, pointing his finger at Pope John Paul IIÂ’s face, we cannot help but observe that our fears were justified. That very day, June 11, the Holy Father prayed for martyred Jews at the site of what was the Warsaw Ghetto under German occupation. Likewise, The Polish Church has bent over backwards in an effort to avoid conflict with the Jewish community. Bowing to Jewish demands on May 28, Polish authorities ordered the removal of the small crosses. Nothing, however, seems to be enough. The mood of goodwill was broken when Rabbi Joskowicz broke protocol when he approached the Pontiff, addressing him as "Mr. Pope," a salutation that is as improper in Polish as it is in English. Speaking of the remaining large crucifix, he then asked him "to give the order to your men to remove this last cross, as well," an additional choice of words that was, to say the least, unfortunate. The object of which he spoke was, of course, the cross that had been erected during the papal trip of 1979. There have been numerous comments in the past from Jewish leaders about the need for "sensitivity," yet they feel no need for that quality on their part. Neither the devotion of Poles to church and cross, nor the weighty symbolism of the papal cross at Auschwitz appear worthy of their consideration. Those who believed the removal of Christian symbols from the Auschwitz site would satisfy Jewish demands have now uncovered the insatiable appetite of the historical revisionists. The cross, the Pope, Polish martyrdom Â… are mere objects to be buried and forgotten to the self-possessed extremists. Adding to the offensive nature of the situation are some members of PolandÂ’s Catholic hierarchy and certain factions of PolandÂ’s press, who are willing to surrender the cross in a mistaken notion of conciliation. Goodwill is certainly valuable, but the early Christian martyrs did not forsake their values and beliefs in return for conciliation with the ruling emperors. Instead, they gained an honored place on earth and in heaven for standing steadfastly with the cross. If these present-day clerics are unwilling or unable to uphold Christianity, or if they find other forms of religiosity more attractive, it may be appropriate for them to find their particular brand of salvation by replacing the Roman collar with the yarmulke. Press agencies reported that the RabbiÂ’s inappropriate demand would renew the controversy surrounding the cross at Auschwitz, as well as exacerbate the continuing rift in Polish-Jewish relations. That is not necessarily true. The issue of the cross will be concluded at such time as the Polish authorities discover their backbones, affirm the sovereignty of Poland over its own land, recall the suffering of all Poles--both Christian and Jew--at the hands of GermanyÂ’s Nazis and insist upon respect for Polish values. Having stood as firmly and honorably as those who preceded them, PolandÂ’s leaders will have broadcast the message that Poland will not be threatened and bullied. PolandÂ’s honor having been upheld, Polish-Jewish relations may then move forward, notice having been served that Polish interests must be placed on an equal footing with Jewish issues. = To tyle od szefa Kongresu Polonii Amerykanskiej. serdecznie Irek
Re: Obrazki z Polski i Kultura Internetowa
> Date: Fri, 18 Jun 1999 00:07:29 -0700 > Reply-to: Discussion of Polish Culture list > Zdjecia, zdjecia p.profesorze. Gdzie sa zdjecia-:))) > A tak na marginesie, calosc jest REWELACYJNA.Tylko pogratulowac. > Wilhelm Glowacki Alez Drogi Panie Wilhelmie, ja nie pisalem o zdjeciach. Zamiescilem podobizny, a to zupelnie co innego! (Pani Romanowska tez pewnie sie ze mna zgodzi!). Skad na tym koncu swiata mam wziac zdjecia Szanownych Dyskutantek? Moze Autorki wezma pod uwage zyczenia czytelnikow (takze i moje) i przekaza mi swoje zdjecia. Chetnie zeskanuje i umieszcze w sieci! Poki co, sa dwa mile zwierzatka na motywie figurynek Faberge i hieroglif egipski dla osoby, ktora na pewno jest starsza od swoich Coreczek. Pozdrawiam - RA - Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207 e-mail: [EMAIL PROTECTED] OR [EMAIL PROTECTED] homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora
Uwierzyc w siebie
"Kazdy czlowiek ma jakies dobre strony. Trzeba tylko przekartkowac zle." - Ernst Junger Na jednej z internetowych grup dyskusyjnych stanal ciekawy problem, a mianowicie: potrzeba wiary w siebie. Problem ten podniosl mlody czlowiek, nazwe go "ktosiem", gdyz zalezalo mu na pelnej anonimowosci, a ktorego, od razu przyznaje, bardzo trudno bylo przekonac. Nie tylko, ze mial o sobie wyjatkowo niskie mniemanie, absolutnie nie wierzyl, by moglby taki stan rzeczy w jakikolwiek sposob poprawic. Skusilam sie, by mu powiedziec jak ja sama to widze. Przede wszystkim w ogole nie widzialabym jakiegokolwiek problemu z waznoscia poczucia wlasnej wartosci, gdybym go nie stracila gwaltownie i w sposob bardzo zdeterminowany na dlugie, dlugie lata. Ale te historie juz pewnie znacie. Zycie bez wiary w siebie jest bez sensu. Nawet sie nie zabieraj za byle gowienko, bo i tak ci nic z tego nie wyjdzie. Najmniejszy problem cie przerasta. Najmniejsza nieprzyjemnosc przygniata od razu do dechy. Kazda trudnosc jest ponad twoje sily. Bo ty juz z gory skazales wszystkie swoje poczynania na niepowodzenie, wmawiajac sobie i wszystkim wokol, z calym zreszta przekonaniem, ze jestes nieudacznikiem, pechowcem i kompletnym zerem. Kazdy najdrobniejszy blad, potkniecie bez znaczenia, male niepowodzenie, to tylko dla ciebie potwierdzenie twojej wlasnej wypaczonej, falszywej, niesprawiedliwej, krzywdzacej, za to bardzo znaczacej w skutkach, samoopinii. Nikt cie nie przekona, ze sie mylisz, ze w sumie jestes kims jak najbardziej w porzadku. Takie zapewnienia przyjmujesz za falszywa monete. Wydales na siebie werdykt - jestem do luftu! Do luftu z taka samoocena, do kitu z takim zyciem, z ktorym przyjdzie ci sie zmagac. Wszystko z bezowocnym wysilkiem, wszystko pod gorke bez widocznego skutku. Jestes jak ten glupi Syzyf wprzegniety w beznadzieje syzyfowej pracy. Musisz z tym skonczyc! I moze ci sie to udac, zechciej tylko sprobowac. Mowilam juz, ze jestem cholernie niefotogieniczna. To znaczy ja sobie tylko ten brak fotogienicznosci wmawiam, zeby sie nie przyznac, ze po prostu jestem malo ladna albo wrecz brzydka. ;-) A co tam bede sie przyznawac? Kto mnie nie zna, nie widzi mojej brzydoty, kto mnie zna, polubi mnie moze akurat za cos innego, jesli sie czegos takiego doszuka. A zdjecie? Dobry fotograf nawet z maszkarnej geby zrobi fotke, na ktorej wyglada sie, no moze nie od razu na pierwsza strone do "Playboy'a", ale zupelnie niczego sobie. Fotograf ma swoje wyprobowane sposobiki: korzystne oswietlenie, dobrze dobrane tlo, maly, dyskretny retusz i przede wszystkim, chec zrobienia dobrej roboty - na tym zdjeciu jego klient ma wygladac ladnie. Identycznie lub prawie identycznie ma przebiegac twoja wlasna praca nad przywroceniem poczucia twojej wlasnej wartosci. Chciej wykonac dobra robote - spojrz na siebie mniej krytycznym, laskawszym okiem. Twoje nastawienie do samego siebie to moment krytyczny, punkt wyjscia. Pomniejsz swoje wady i bledy - a kto z nas, do choroby, jest swietym za zycia?! Wiec, co z tego, ze zdarzaly ci sie potyczki, glupoty i omskniecia, najwazniejsze, ze wyszedles z nich obronna reka i wyciagnales lub dzis sobie postanawiasz, ze z nich jeszcze wyciagniesz jakies nieglupie wnioski na przyszlosc. Wygrzeb za wszelka cene, chocbys mial ciagnac za przyslowiowe uszy, jakies swoje walory, dobre strony. Nie miej skrupulow, ze bedzie to troche na wyrost, naciagane. A co, myslisz, ze wszyscy sa tacy krysztalowi, pokazujac siebie z najlepszej strony? A ilu to mitomanow, hipokrytow, nabuzowanych pewnoscia siebie "pewniakow" bez pokrycia?! Aby do pierwszego, chocby malego sukcesu: skutecznego dzialania, pochwaly z czyjejs strony, zadowolenia z samego siebie - to bardzo wazne! Pozniejjuz nie bedziesz musial niczego "naciagac, "retuszowac". Z chwila, gdy uwierzysz w siebie - sam sie zdziwisz! - te same sprawy, problemy, sytuacje, zadania, ktore z gory skazane byly na fiasko, teraz beda ci szly jak z platka. Obiecuje. A jak ci nie wyjdzie, mozesz mnie publicznie z blotem zmieszac, taka jestem pewna tego, co mowie, o... :- Ale niedowiarek nie dowierza. Drazy dalej: "Dlaczego niby to moje nastawienie do siebie samego ma byc zaraz punktem krytycznym? Pstryk-myk i wszystko od razu robi sie ladne i latwe?" Bo zmienisz stosunek do samego siebie. Przestaniesz sie zarzynac nieustannym malkontenctwem wobec wlasnej osoby, zmienisz swoj stosunek do oceny twojej osoby przez innych. Ta zmiana nastawienia do siebie ma to byc: lagodniejsze traktowanie wlasnych bledow i wad, troche wyrozumialosci dla samego siebie. Taka apelacja do wewnetrznego cenzora - superego - o "lagodniejszy wymiar kary". :-) Doszukanie sie w
Re: Pobozna Unia Europejska ?
Andrzej Szymoszek: >Aha. Kiedys na roznych oazach itp, pamietam, dawalo sie swiadectwo > wiary. Mozesz dac "swiadectwo niewiary" ;) Ach, Andrzeju, dlaczego "wy wierzacy" ;-) uwazacie, ze "my niewierzacy" musimy tak jak to "waszym" zwyczajem jest, dawac jakies swiadectwa? :-)) > > > Wprawdzie te "srodowiska" poprzedziles skrotem "np.", nie mniej > > jednak, dziecko jakie przeczyta i pomysli, ze w Polsce jak nie > > wierzacy, to komuch wojskowo-milicyjno-partyjny. Wielu moich > > przyjaciol lub znajomych z najzwyklejszych rodzin pochodzilo, bez > > obciazen, o ktorych wspominasz i bylo ateistami. > >Oczywiscie tak, zawsze sie szczegolne przypadki znajda. Ale > ja tak oceniam procentowo po liczbie chrzczonych dzieci, po > liczbie chodzacych na religie, wreszcie po liczbie grobow > z krzyzem. Tacy jak mowisz, istnieja, ale sa nieliczni. Nie sadze, aby az tak nieliczni byli. A te "szczegolne przypadki" to tylko odwazniejsi, ktorzy nie poddali sie presji rodziny lub otoczenia. Reszta czeka az "starzyki wymra" i nikt im nie bedzie "truc" albo "dawanie swiadectw" przestanie miec znaczenie. > > > A co, Andrzejku, z pijakami, narkomanami, przestepcami? Co w koncu z > > tymi, ktorzy w pogoni za tym drobnym groszem, nawet na miano > > "naznaczonych" nie zasluguja. Spotykalem juz zaganianych > > pracocholikow - pytali sie, czy tu w okolicy msze w jezyku polskim > > sie odprawiaja. > >Oczywiscie pijaczki czy przestepcy to sa katolicy w wiekszosci... > Albo Cyganie. Ej, nie wkladaj mi w usta tego, czego nie powiedzialem. Mialem watpliwa przyjemnosc pracowania z przestepcami (Wrozamet) i pijakami (Polmos). O Bogu czy religii slowa nie slyszalem. Jesli ktos czasu lub ochoty nie ma na obcowanie z Bogiem - to niekoniecznie musi to byc syn milicjanta czy karierowicz. > > > > Starszy brat panienki nie poddal sie > > presji otoczenia i nic nie wskazuje na to, by w przyszlosci > > do jakiejkolwiek religii "dochodzil". > > Skad Ty to teraz mozesz wiedziec, co tam w przyszlosci. Raczej jestem pewien tego, ze moj bardzo mlody przyjaciel nie trafi do przyszlych wydan "Zywotow Swietych", ani ze spotkam go tanczacego i spiewajacego "Hari Kriszna". Nawet nastolatki maja uksztaltowane swiatopoglady a sam zauwazyles, jak to niektorych doroslych nawrocilo po 89-tym. > > > > > Tyle, ze Papiez jest tylko szefem czesci chrzescijanstwa i to tej > > najmniej chodzacej po ziemi. Z religiami w naszych czasach to troche > > jak z tredami w sztuce i modzie, raz to jest "in" raz tamto. > > Alez nie- to jest czesc chrzescijanstwa bardzo mocno stojaca >na ziemi. I chodzaca, jak wolisz. Inne "czesci" albo popadaja >w jakies uniewaznienie samych siebie, uniewaznienie religii, >w koncu wszystko wolno, no nie- po to, by zyskac przychylnosc >wiernych. A nie zyskuja. Z kolei jeszcze inne popadaja w fanatyzm, >sekciarstwo. Nie maja Papieza, tylko jakiegos palanta czy innego >pedofila... Ta Twoim zdaniem "czesc chrzescijanstwa mocno stojaca na ziemi" utracila na rzecz "innych czesci" tylko w Niemczech dwa miliony wiernych. Sa teraz wierni inaczej i to m.in. z powodu Jana Pawla II. Po ostatnim liscie Papieza, skierowanym do biskupow niemieckich w sprawie poradni dla kobiet chcacych usunac ciaze, moze dojsc do kolejnych wystapien z K.K. Sprawa jest w toku i nikt do konca nie jest pewny, jak biskupi wobec listu sie zachowaja. Ciekawe jak jest we Francji? I jeszcze cos: Mam nadzieje, ze nie bedziemy sie licytowac, ktory kosciol, religia czy sekta ma wiecej pedofili i temu podobnych. Niesmaczne to, pelne niespodzianek i z tematem niewiele ma wspolnego. > > Inne wcale nie sa takie zle i z "papieskim" maja wiele wspolnego. > > Moja unizonosc pragnelaby dla Europy m.in. aby religia stala sie > > sprawa osobista kazdego. To strasznie ulatwia i tak skomplikowane > > zycie. > > Zgadzam sie, bo tez i zauwaz, w ostatecznym rachunku tak to >wlasnie jest. I Papiez Ci z butami w to nie wejdzie. A ze jest, >i robi to co robi, no to juz wybacz. Kim ja jestem zeby wybaczac?;-) Faktem jest (moim zdaniem) - Papiez nie wchodzi z butami, za to niektorzy papiescy sludzy - tak. I nie uwazam aby to specjalnie Europie na dobre wyszlo. > > > Andrzej > Irek
Obrazki z Polski i Kultura Internetowa -Reply
Wityna Sieciowa DOSKONALA!!!, ale gdzie sa podobizny autorek? Pozdrowienia, Ania >>> "R. Antoszewski" <[EMAIL PROTECTED]> 06/18/99 02:05pm >>> Szanowni Panstwo, Wypowiedzi Panien Z. i Ich Mamy (Kasi i Malgosi Zajac oraz Izabelli Wroblewskiej) na liscie Poland uwazam za bardzo interesujace 'Obrazki z Polski'. Za wiedza i zgoda Autorek zamieszczam wazniejsze Ich wypowiedzi w mojej witrynie sieciowej pod adresem: http://homepages.ihug.co.nz/~antora/KULTINT/SPIS.HTM Rzecz jest dostepna takze z mojej strony domowej: http://homepages.ihug.co.nz/~antora Znajduja sie tam takze podobizny Autorek. W zamierzeniu nie ma to byc tylko strona ograniczajaca sie do listow wymienionych Autorek. Otwieram ja dla wszelkich interesujacych, rzeczowych, kulturalnych wypowiedzi na temat Polski, kultury polskiej i emigracji. Bardzo prosze o sugestie i propozycje. Dolaczylem do tej strony takze kilka wypowiedzi dotyczacych ogolnie spraw internetu i kultury internetowej. Po wielu probach z szeregiem osob nie udalo sie uruchomic sieciowego pisma 'Kultura Internetowa'. Zmarlo ono w stadium embrionalnym po numerze 00. Otwieram takze moja strone dla rzeczowych artkylow na tematy szeroko pojetej kultury internetowej i subkultury elektronicznej. Z antypodalnymi pozdtrowieniami - Roman Antoszewski - Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207 e-mail: [EMAIL PROTECTED] OR [EMAIL PROTECTED] homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora
Re: Obrazki z Polski i Kultura Internetowa
R. Antoszewski: [..] > > http://homepages.ihug.co.nz/~antora/KULTINT/SPIS.HTM > > Rzecz jest dostepna takze z mojej strony domowej: > > http://homepages.ihug.co.nz/~antora > [..] Bardzo ciekawe strony, panie Antoszewski. Interesujace tez sa panskie artykuly o subkulturze internetowej, i dokladnie to samo rowniez obserwowalam na roznych 'listach'. Artykuly sa z ubieglego roku, ale nadal aktualne. Pozwole sobie cytowac z artykulu 'Subkultura Elektroniczna': 'Istnieje pewien schemat stopniowego zwyradniania sie tematow dyskusyjnych. Najpierw znajduje sie adwersarz podwazajacy nie meritum, ale intencje inicjatora dyskusji. Inicjator zaczyna sie bronic podwazajac intencje oponenta. Do sprawy wkrotce mieszaja sie inni, czesto nie ze wzgledu na meritum rzeczy, ale zeby przy okazji komus dolozyc, kogos zbesztac i zgnoic, a czasem tez wylozyc swoje racje. Po kilku wymianach listow ('postingow', jak to przyjelo sie nazywac) okazuje sie, ze dyskutanci po obu stronach barykady to chamy i ignoranci, komuchy lub lewaki, niewolnicyzakrystii, w najlepszym zas razie to zwykli zdrajcy ojczyzny.' Bardzo dobrze zaobserwowane!! Pozdrowienia Uta
Re: Czy zazdroscic mlodym
On Fri, 18 Jun 1999 13:40:38 +0200, Milosz Zielinski wrote: > >Piszac o wychowaniu mialam na mysli raczej wplyw na poglady >naszych dzieci. > >Glownie zas chodzilo mi o to, ze mlodosc charakteryzuje sie >checia prowokacji, widzeniem wszystkiego w czarno-bialych >kolorach, negowaniem doswiadczenia starszych i przekonaniem o >wlasnej nieomylnosci. Tyle. > Alez ja to doskonale zrozumialam i sie z tym jak najbardziej zgadzam. >Nie zabieralam glosu na temat dobrych manier p. Zajac i nie >zajmowalam sie zagadnieniem PRL a grzecznosc na co dzien. > Ten posting nie dotyczyl Uczestniczek naszej Listy. Co mialam do powiedzenia, powiedzialam wczesniej. Natomiast grzecznosc mlodziezy na co dzien, uwazam, pozostaje ciekawym tematem. >Jesli chodzi natomiast o bardzo interesujacy i wazny list p. >Magdy N. to chetnie napisze do niej na adres prywatny, jesli >pozwoli. > Czekam z niecierpliwoscia, pozdrawiajac serdecznie, Magda N
Re: Czy zazdroscic mlodym
W tym, co napisalam nie chodzilo mi o tzw. dobre maniery. Dobre maniery czy "kindersztube" wynosi sie na ogol (albo nie) z domu i bez dobrego przykladu rodzicow i dziadkow trudno sie ich nauczyc w szkole czy na jakichs kursach savoir vivre'u, choc byly kiedys takie dla dyplomatow, a dzis sa dla biznesmenow. Piszac o wychowaniu mialam na mysli raczej wplyw na poglady naszych dzieci. Glownie zas chodzilo mi o to, ze mlodosc charakteryzuje sie checia prowokacji, widzeniem wszystkiego w czarno-bialych kolorach, negowaniem doswiadczenia starszych i przekonaniem o wlasnej nieomylnosci. Tyle. Nie zabieralam glosu na temat dobrych manier p. Zajac i nie zajmowalam sie zagadnieniem PRL a grzecznosc na co dzien. Jesli chodzi natomiast o bardzo interesujacy i wazny list p. Magdy N. to chetnie napisze do niej na adres prywatny, jesli pozwoli. Alicja Zielinska .
Re: Historycznie
On 17 Jun 99 at 18:56, Alicja Zielinska wrote: > A zatem nie denerwujac sie pozostawajmy z dystansem, bo mlodosc ma to do > siebie, ze mija predko i nieodwolalnie. Zreszta chyba p. Szymoszek > szczegolnie sie nie przejmuje (moze tez ma akurat dzieci w tym wieku). > > Alicja Zielinska Oj nie, na Boga ;) Moje corki sa jeszcze dlugo nie w tym wieku. Ale kiedys beda, totez patrze i ucze sie. Andrzej
Re: Obrazki z Polski i Kultura Internetowa
Zdjecia, zdjecia p.profesorze. Gdzie sa zdjecia-:))) A tak na marginesie, calosc jest REWELACYJNA.Tylko pogratulowac. Wilhelm Glowacki === At 11:05 AM 6/18/99 , you wrote: >Szanowni Panstwo, > >Wypowiedzi Panien Z. i Ich Mamy (Kasi i Malgosi Zajac oraz Izabelli >Wroblewskiej) na liscie Poland uwazam za bardzo interesujace 'Obrazki >z Polski'. >Za wiedza i zgoda Autorek zamieszczam wazniejsze Ich >wypowiedzi w mojej witrynie sieciowej pod adresem: > >http://homepages.ihug.co.nz/~antora/KULTINT/SPIS.HTM > >Rzecz jest dostepna takze z mojej strony domowej: > >http://homepages.ihug.co.nz/~antora > >Znajduja sie tam takze podobizny Autorek. > [...] > >Z antypodalnymi pozdtrowieniami - > >Roman Antoszewski > >- >Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand >tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207 >e-mail: [EMAIL PROTECTED] OR [EMAIL PROTECTED] >homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora >
Obrazki z Polski i Kultura Internetowa
Szanowni Panstwo, Wypowiedzi Panien Z. i Ich Mamy (Kasi i Malgosi Zajac oraz Izabelli Wroblewskiej) na liscie Poland uwazam za bardzo interesujace 'Obrazki z Polski'. Za wiedza i zgoda Autorek zamieszczam wazniejsze Ich wypowiedzi w mojej witrynie sieciowej pod adresem: http://homepages.ihug.co.nz/~antora/KULTINT/SPIS.HTM Rzecz jest dostepna takze z mojej strony domowej: http://homepages.ihug.co.nz/~antora Znajduja sie tam takze podobizny Autorek. W zamierzeniu nie ma to byc tylko strona ograniczajaca sie do listow wymienionych Autorek. Otwieram ja dla wszelkich interesujacych, rzeczowych, kulturalnych wypowiedzi na temat Polski, kultury polskiej i emigracji. Bardzo prosze o sugestie i propozycje. Dolaczylem do tej strony takze kilka wypowiedzi dotyczacych ogolnie spraw internetu i kultury internetowej. Po wielu probach z szeregiem osob nie udalo sie uruchomic sieciowego pisma 'Kultura Internetowa'. Zmarlo ono w stadium embrionalnym po numerze 00. Otwieram takze moja strone dla rzeczowych artkylow na tematy szeroko pojetej kultury internetowej i subkultury elektronicznej. Z antypodalnymi pozdtrowieniami - Roman Antoszewski - Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207 e-mail: [EMAIL PROTECTED] OR [EMAIL PROTECTED] homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora
Re: Czy zazdroscic mlodym
Raz jeszcze glosuje za... mlodymi ;) Serdecznosci dla wszystkich jednak, zB. P.s.: uzasadnienia: byc moze kiedys...
Re: Czy zazdroscic mlodym
> On Thu, 17 Jun 1999 18:56:39 +0200, Milosz Zielinski wrote: > > >Wydaje mi sie, ze mimo wszystko jest to jednak kwestia wieku > >dyskutantow. Rozmyslam sobie nad roznymi glosami w dyskusji juz > >od jakiegos czasu i doszlam do wniosku, ze sposob wypowiadania > >sie (niegrzeczny w naszym - starych - odczuciu ton, pewnosc > >siebie, brak jakichkolwiek watpliwosci co do wlasnej slusznosci, > >itp.) bierze sie wlasnie z wieku. Tak samo mniej wiecej zachowuja > >sie moi synowie, a przeciez - teoretycznie - mialam jakis wplyw > >na ich wychowanie. U nich dochodzi jeszcze przekonanie, ze my > >jestesmy nieodwolalnie skrzywieni wychowaniem, dorastaniem i w > >ogole zyciem w PRL (podczas gdy oni ponad polowe swego zycia > >spedzili na tzw. Zachodzie, a panny Z. ponad polowe swego zycia > >tez przezyly juz poza PRL). A co ma do tego wychowanie w PRL czy nie? Grzecznosc nie ma nic wspolnego z systemem, chociaz jak tak sie przejsc po polskich urzedach i porownac je z urzedami australijskimi, to widzi mi sie, ze to raczej PRL nas przyzwyczajal do niegrzecznosci. > No to trudno, wychodzi na to, ze ja wychowuje moje dzieci na > "skrzywione". Az boje sie pomyslec o ich konfrontacji z dzisiejsza > mlodzieza, tu mam chec podwedzic Panu Wilhelmowi okreslenie - > "wychowanymi inaczej".;-) > Ma Pani racje, mozna to wytlumaczyc zarowno wiekiem, jak i > wreszcie mozliwoscia zycia w "normalnych", zakladajacych wolnosc > przekonan, swobode wypowiedzi, itp. warunkach. Mozna tez > usprawiedliwic. Mozna tez przeczekac, jak sama Pani mowi, mlodosc > szybko i bezpowrotnie przemija. Jak dalece jednak ustepowac i czy > nie nalezaloby sie obawiac, ze znarowiony mlody czlowiek stanie > sie znarowionym dojrzalym czlowiekiem? Tak sobie tylko pytam, > pewnie zeby usprawiedliwic te "wedzidla", ktore uparcie nakladam > wlasnym, nieszczesnym dzieciakom. Od malego ucze ich kultury > wspolzycia z innymi, bo wierze, ze wlasnie w ten sposob zyskaja > sobie wiecej przyjaciol, beda po prostu szczesliwsze. Ale pewnie > sie myle.:-( Mam nadzieje, ze nie!! Ja tak samo chce wychowywac swoje dzieci, bo sama z takimi ludzmi wole przebywac. A sama naleze do mlodszego niz Ty Magdo pokolenia. Ewa
Czy zazdroscic mlodym
On Thu, 17 Jun 1999 18:56:39 +0200, Milosz Zielinski wrote: >Wydaje mi sie, ze mimo wszystko jest to jednak kwestia wieku >dyskutantow. Rozmyslam sobie nad roznymi glosami w dyskusji juz >od jakiegos czasu i doszlam do wniosku, ze sposob wypowiadania >sie (niegrzeczny w naszym - starych - odczuciu ton, pewnosc >siebie, brak jakichkolwiek watpliwosci co do wlasnej slusznosci, >itp.) bierze sie wlasnie z wieku. Tak samo mniej wiecej zachowuja >sie moi synowie, a przeciez - teoretycznie - mialam jakis wplyw >na ich wychowanie. U nich dochodzi jeszcze przekonanie, ze my >jestesmy nieodwolalnie skrzywieni wychowaniem, dorastaniem i w >ogole zyciem w PRL (podczas gdy oni ponad polowe swego zycia >spedzili na tzw. Zachodzie, a panny Z. ponad polowe swego zycia >tez przezyly juz poza PRL). > No to trudno, wychodzi na to, ze ja wychowuje moje dzieci na "skrzywione". Az boje sie pomyslec o ich konfrontacji z dzisiejsza mlodzieza, tu mam chec podwedzic Panu Wilhelmowi okreslenie - "wychowanymi inaczej".;-) Ma Pani racje, mozna to wytlumaczyc zarowno wiekiem, jak i wreszcie mozliwoscia zycia w "normalnych", zakladajacych wolnosc przekonan, swobode wypowiedzi, itp. warunkach. Mozna tez usprawiedliwic. Mozna tez przeczekac, jak sama Pani mowi, mlodosc szybko i bezpowrotnie przemija. Jak dalece jednak ustepowac i czy nie nalezaloby sie obawiac, ze znarowiony mlody czlowiek stanie sie znarowionym dojrzalym czlowiekiem? Tak sobie tylko pytam, pewnie zeby usprawiedliwic te "wedzidla", ktore uparcie nakladam wlasnym, nieszczesnym dzieciakom. Od malego ucze ich kultury wspolzycia z innymi, bo wierze, ze wlasnie w ten sposob zyskaja sobie wiecej przyjaciol, beda po prostu szczesliwsze. Ale pewnie sie myle.:-( Chociaz z drugiej strony, mowiac o mlodziezy ogolnie, powiem Pani cos, cos jak najbardziej na serio, i jak zwykle, osobiscie zreszta. Chociaz wiem, ze bardzo czesto, moze szczegolnie kobiety, a moze nie ma zadnej szczegolnosci - kobiety i mezczyzni jednakowo - bronia sie przed wiekiem dojrzalym, zaluja przemijania mlodosci. A ja wcale. Gdy sobie pomysle, ze mialabym w dzisiejszych warunkach zaczynac wszystko od poczatku: ksztalcenie sie, zdobycie zawodu, szukanie partnera na cale zycie, ktory bylby dobrym ojcem dla moich dzieci, itd, odczuwam po prostu ulge, ze to wszystko mam juz za soba. Brzmi to moze i troche falszywie, ale tak jest naprawde. Jestem bardzo blisko z mlodzieza, obserwuje ich zycie, ich perspektywy, problemy i wie Pani, co Pani powiem - im jest o wiele, wiele trudniej niz nam wychowanym w ubogim i politycznie pieprznietym kraju. Brzmi to paradoksalnie, tak jednak to widze. Mimo cywilizacji, wzrostu poziomu zycia, postepu medycyny, szkol i karier z pozoru stojacych przed nimi otworem - i co by tu jeszcze nie wyliczyl - zycie ludzi mlodych jest przepelnione permanentnym stresem, bezwzgledna rywalizacja, czyhajacymi zewszad zasadzkami, takimi, jak narkotyk, alkohol, jakies sekty czy np. neofaszystowskie grupy, nie mowiac juz o coraz to nowych chorobach ze smiercionosnym AIDSem w szczegolnosci. Co to musi byc za koszmar, zaczynac zycie seksualne z nieufnoscia, z uzasadniona obawa - a nuz moj partner jest nosicielem? A ilu mlodych ludzi jest po prostu nieswiadomych tych wszystkich niebezpieczenstw i pakuje sie w najrozniejsze powiklania? W duzej mierze, to nie mlodzi sa winni tych wszystkich swoich zyciowych "powiklan". To my, ludzie dorosli, ktorzy stworzylismy im takie, a nie inne warunki zycia, a nie przygotowalismy ich do tego wystarczajaco lub wcale, ponosimy odpowiedzialnosc za gros problemow, w jakie wikla sie dzisiejsza mlodziez. Mowie my, a mysle: rodzina, szkola, organizacje mlodziezowe (jak np. dawniej doskonale spelniajace swoja wychowawcza role harcerstwo), no i oczywiscie kosciol dla ludzi wierzacych. Mialam ostatnio okazje ostro skrzyzowac opinie z pewnym mlodym czlowiekiem, strszliwie zbuntowanym. Atakowal zgredow okropnie. To oni daja mlodym zly przyklad: gorzala, kombinatorstwo, zyciowe wygodnictwo, pazernosc na szmal, karierowiczostwo, konformizm... Wychowanie, czyli oparcie sie na wartosciach proponowanych przez starszych to skostnienie, regres nawet. Zreszta wychowawca to treser od razu srogi i napuszony, jesli "zbuntowany" odrzuca jego zasady. Bunt i jeszcze raz bunt! - tylko to moze wyzwolic mlodziez. Mlodzi ludzie powinni odrzucac nauki starszych i isc wlasna droga, ufni w swoja wartosc i wolnosc. Tak mniej wiecej brzmiala "zbuntowana" wypowiedz mojego "zbuntowanego" rozmowcy. Sluchalam tego wszystkiego z przerazeniem, ale przyznaje, ze w nie jednym musialam przyznac "mlodemu zbuntowanemu" pelna racje. Ile w tym prawdy! Jakze czesto ta "zbuntowana mlodziez" nie ma szczescia do takich doroslych, ktorzy mogliby im wskazac troche ladniejsze wzorce. Tylko ten bunt? Bunt chaotyczny, zgeneralizowany. Bunt przeciwko czemu? Bunt w oparciu o co? Bunt jak daleko idacy i do czego prowadzacy? Gdyby wzorce proponowane przez starszych bylyby cos warte, "zbuntowany mlody", nie mowilby pew
Historia pewnej przyjazni
HISTORIA PEWNEJ PRZYJAZNI "Nie szukaj przyjaciol wsrod ludzi zakochanych w sobie." - Czeslaw Blach Zastanawialismy sie wspolnie, co jest wazniejsze w zyciu czlowieka: przyjazn, milosc czy seks. Czy mozna te trzy uczucia pogodzic, dlaczego niekiedy przyjazn przechodzaca w milosc przetwarza sie w brzydka nienawisc? Bo i tak bywa, niestety. Opowiedzialam tu historie, ktora poznalam niedawno, dotyczy syna moich przyjaciol. Chlopak wyjechal na studia za granice, mysle, ze przynajmniej na poczatku musial sie czuc bardzo wyobcowany i samotny. Do tej pory nie przezyl prawdziwej historii milosnej, zawsze pasjonowalo go tysiace innych rzeczy, gdy koledzy umawiali sie na randki, on lecial do starych zgredow do radio- klubu albo sleczal przed komputerem, jako ze straszny z niego informatyczny zapaleniec. Przyjaciolek albo tylko kumpelek mial zawsze na kopy, dziewczyny od serca zadnej. Jesli juz spotkal jakas dziewczyne - zawsze, ale to zawsze byly to "przypadki" nieprawdopodobnie skomplikowane. A to jakis dramat rodzinny, a to nieszczesliwa milosc pozostawiajaca po sobie pustke i brak zaufania do mezczyzn albo wykorzystanie seksualne w dziecinstwie, maltretujacy ojciec albo brat-narkoman... Zawsze jakis zyciowy koszmar. Karol - chlopak przesympatyczny otwarty, wrazliwy, uczynny, i co by jeszcze najlepszego o nim powiedziec, przyciagal wszystkie dziewczyny z "problemem" do siebie jak miod. Ze swoja przeogromna zyczliwoscia do ludzi, inspirujacym optymizmem byl swietnym moralnym oparciem - wyrozumialym i wspomagajacym. Ale on sam szukal milosci. Wejscie w akademickie srodowisko dawalo mu te szanse. Spotkal dziewczyne, jak zwykle, z bardzo powaznymi problemami - matka i brat w sekcie manipulujacy na wszystkie strony Agata, by wciagnac i ja, czemu sie cala soba opierala, nienawisc do ojca za jego biernosc, obojetnosc i brak moralnego wsparcia, nieudana proba samobojstwa, na szczescie, i wreszcie ucieczka mlodej dziewczyny na studia za granice, gdzie zreszta mysli pozostac na stale. Aby jak najdalej od rodzinnego domu! Trudno sie dziwic. Karola Agata wyroznila wsrod wszystkich mlodych chlopakow od razu. Rzadko o tak wrazliwego, sympatycznego rowiesnika. Spedzaja ze soba coraz to wiecej czasu - wspolne posilki, wspolna nauka, przegadane az do switu noce. Oboje sa soba zachwyceni. Agata znalazla przyjaciela od serca, ktoremu powierza nie ujawnione dotad nikomu przezycia i odczucia. Karol nie czuje sie juz samotny, bardzo ceni sobie zaufanie, ktorym obdarzyla go Agata. Czuja sie swietnie razem, laczy ich piekna oparta na szczerosci i prawdziwym zaufaniu przyjazn. Idylla. Ale zycie nie lubi latwizny, woli komplikacje. Wszystko sie komplikuje, gdy Karol zakochuje sie w dziewczynie, z ktora przestaje dzien w dzien i wiekszosc nocy. Poczatkowo obawia sie ujawnic swoje uczucia, wie, ze dziewczyna nie jest gotowa zaakceptowac czegos wiecej, a on boi sie stracic w niej przyjaciela, ktorego bardzo sobie ceni. Sytuacja staje sie jednak dla niego zbyt trudna, niemozliwa do kontynuowania. Deklaruje Agacie swa milosc. I tu sie zaczyna dramat. Dziewczyna odrzuca nie tylko stanowczo, ale dosyc brutalnie sentymenty chlopaka. Jest to dla niego bolesny cios. Nie moze zrozumiec, dlaczego w sytuacji, gdy jest im razem tak dobrze, Agata nie akceptuje idacego dalej, prawdziwego z nim wspolzycia. Ale ona nie chce. On sie buntuje, staje sie dla niej bardzo niemily, bardzo, bardzo niemily. Cierpi, moze i chce, by i ona cierpiala? Dochodzi do zerwania. Kazde z nich cierpi teraz osobno. Nie trwa to jednak dlugo. Agacie potrzebny jest przyjaciel, zdaje sobie sprawe, ze bez jego oparcia nie da sobie rady. Karol ja kocha, pewnie sie ludzi, ze po jakims czasie dziewczyna odpowie mu tym samym. Gdy wiec nachodzi go "moment slabosci", idzie pozna bezsenna noca do Agaty, by przyjac bez zadnych zastrzezen postawione przez nia warunki. Wspolne zycie pod jednym dachem, wynajecie razem pokoju, wspolne obiadki, wspolne gadki, osobne lozka. Aby byc razem! Agata urazona w swej dumie niedawnym nieprzyjemnym zachowaniem Karola, odrzuca go. Ten prosi, blaga, ale ona jest nieugieta. Wie, ze czym bolesniej chlopak zrozumie, co mogl stracic, bedac gotowym zyc z daleka od niej, tym bedzie pozniej latwiejszy do "manipulowania". Jak w sekcie, do cholery! Ona byla manipulowana, tak samo teraz postepuje ze swoim "przyjacielem". Rodzice chlopaka zaczynaja bic na alarm. Widza, ze ich syn wlazi w bagno po uszy, probuja mu perswadowac, wskazac mu niekorzystne konsekwencje takiego opartego na dwoch roznych oczekiwaniach - z jednej strony przyjazn, z drugiej strony milosc - zwiazku dwojga ludzi. Kochajac dziewczy
Bulimia
Zyczac Pani Kasi milych wakacji i biorac sobie do serca jej przestroge przed nuda, postanawilam przeslac kilka historyjek z zycia wzietych. Wizyta papieza w Polsce dobiegla juz konca, co Klintus nowego wymysli na razie trudno wyczuc, poki co wysylam te kilka postingow na zasadzie - zapchac dziure.;-) z serdecznym pozdrowieniem, Magda N BULIMIA Na ktorejs z grup dyskusyjnych, mloda dziewczyna opisala objawy symptomatyczne dla anoreksji, zrobila to jednak bardzo zdawkowo i trudno sie bylo rozeznac, o co jej wlasciwie chodzi. Czy faktycznie szuka pomocy, czy tez bawi sie naszym kosztem? Bo i tak bywa. Z pewnym zazenowaniem przyznaje, ze na poczatku zignorowalam te wypowiedz, a uczynilam to z dwoch powodow. Po pierwsze, podejrzewalam brzydko, ze jest to z czyjejs strony makabryczny zart, po drugie, aktualnie przezywam wlasnie bulimie mlodej, przesympatycznej dziewczyny, z ktora pracuje i przyznaje, ze jestem ta choroba do glebi wstrzasnieta. Nie zdawalam sobie do tej pory sprawy, co to za przeklenstwo i jakze trudno z tego wylezc. Myslalam - przesadzone lakomstwo, lagodzenie stresow wyzerka. Sama pozeram kilogramy czekolady, gdy jest mi cos nie tak. Ale ta choroba nie jest niewinnym lakomstwem - gdzie tam! Psycholodzy twierdza, ze pokarm, zwlaszcza slodycze, kojarzy sie z obrazem matki i czuloscia. Jest wiec to jakby zapelnianie uczuciowej pustki. Ja tam psychologom wierze. Podloze psychiczne tej choroby jest tak glebokie i zlozone, a "oszukancza gra" chorego tak diabolicznie zmyslna, ze prognoza na wyjscie z tego lajna jest naprawde mizerna albo bardzo problematyczna i dlugotrwala. We Francji sa specjalne osrodki dla anoreksykow i bulemikow, nie wiem jak jest z gdzie indziej, nie mowiac juz on Polsce. Wiem jedno - zaczyna sie od problemow psychologicznych, czesto bardzo gleboko ukrytych, sam rezim prowadzacy do glodowej smierci lub ekscesy jedzenia sa tylko pretekstem lub bardziej symptomem, natomiast konsekwencje jednego i drugiego bywaja fatalne. Dziewczyna, o ktorej mowie ma 25 lat i od dluzszego czasu powazne ze soba klopoty. Podobno byla nawet na kilku spotkaniach z psychiatra, zdecydowanie jednak odmowila kontynuacji leczenia, argumentujac dobitnie, ze jej nic, ale to nic nie jest. Pomoze sobie, gdy zmieni najnowszego faceta na jeszcze nowszego, zrezygnuje z pracy w naszym osrodku, ktora to praca jest faktycznie dosyc psychicznie wyczerpujaca albo zajmie sie na powaznie tancem, bo taniec uwielbia. Niby trzymalo sie to wszystko kupy. Zaczela tanczyc tyle tylko, ze na drugim treningu padla nieprzytomna na parkiecie. Facetom z pogotowia wciskala, ze sie wziela za ostro, zemdlala ze zmeczenia, brak wprawy. Lekarz przelknal jej wersje, a i nie mogl jej przeciez zmusic, by dala sie odwiezc do szpitala na obserwacje i badania. Z poczatku nikt z otoczenia nie zauwazal anomalii. Jadla duzo i z wyrazna przyjemnoscia - ludzie mlodzi potrzebuja zjesc. Dopiero po jakims czasie zaobserwowalam, ze przy przygotowaniu posilku dla pensjonariuszy, gdy zostaje w kuchni sama, myslac, ze jej nikt nie widzi, wpycha w siebie byle co, jak leci. Na przyklad raz ja przylapalam, jak opychala sie garsciami jeszcze zamrozonej zapiekanki. To mna ostro ruszylo, przyznaje. W kilka minut potem zamykanie sie w toalecie. Puszcza glosno muzyke, w przerwach miedzy torsjami podspiewuje, ze niby wszystko jest w jak najlepszym porzadku. Guzik w porzadku! Jej stan jest juz wlasciwie alarmujacy. Od wielu miesiecy nie ma miesiaczki, juz tylko rutynowe robione nam rokrocznie w pracy badania, wykazaly, ze wyniszczyla swoj organizm na maksa, brakuje jej szczegolnie potasu i zelaza. Caly metabolizm ma juz pochrzaniony. Traci wlosy, ma problemy z zebami. Straszliwie zbrzydla, a chuda jest jak szczapa. Dawniej nazywalismy ja "Barbie". Jest podobna do pieknej lalki. Sliczna twarz, duze, niebieskie oczy, wysoka, swietnie zbudowana, super modnie ubrana. Teraz przestalismy ja tak nazywac. To nie ta sama dziewczyna. Ale uparcie gra komedie. Swietnie gra. Nic wiec dziwnego, ze przez dluzszy czas nie kojarzylam faktow i nie rozumialam, o co chodzi. Teraz juz wiem i jestem swiadoma, ze dzieje sie z nia fatalnie. Nie jestesmy jednak na tyle blisko, bym mogla z nia wprost na ten temat porozmawiac, ostrzec ja, do czego w szybkim tempie sie doprowadzi. Niespodziewanie w sukurs przyszla mi moja corka, Dorotka, ktorej opowiadalam o problemach naszej "Barbie". Ktoregos razu, gdy bylam w pracy nagrala z mysla o mnie i tej opowiadanej przeze mnie historii bardzo ciekawy i wstrzasajacy program, ktory ogladam zawsze, o ile tylko moge. Zatytulowany jest "Nawet o tym mozna podyskutowac" i faktyc
Re: Historycznie
Wydaje mi sie, ze mimo wszystko jest to jednak kwestia wieku dyskutantow. Rozmyslam sobie nad roznymi glosami w dyskusji juz od jakiegos czasu i doszlam do wniosku, ze sposob wypowiadania sie (niegrzeczny w naszym - starych - odczuciu ton, pewnosc siebie, brak jakichkolwiek watpliwosci co do wlasnej slusznosci, itp.) bierze sie wlasnie z wieku. Tak samo mniej wiecej zachowuja sie moi synowie, a przeciez - teoretycznie - mialam jakis wplyw na ich wychowanie. U nich dochodzi jeszcze przekonanie, ze my jestesmy nieodwolalnie skrzywieni wychowaniem, dorastaniem i w ogole zyciem w PRL (podczas gdy oni ponad polowe swego zycia spedzili na tzw. Zachodzie, a panny Z. ponad polowe swego zycia tez przezyly juz poza PRL). W swoim czasie kupilismy nawet starszemu synowi tabliczke z napisem: "Hire a teenager, while he still knows everything" (Wynajmij sobie/Zatrudnij nastolatka poki jeszcze wszystko wie). My chyba myslelismy tak samo tylko nie mielismy okazji, zeby to uzewnetrznic - do rodzicow, w ogole do starszych, w naszych zamierzchlych czasach sie nie pyskowalo, internetu nie bylo, ze studiow za nadmierne wymadrzanie sie mozna bylo szybko wyleciec (zaczynalam kilka miesiecy po marcu) i pozostawalo jedynie narzekanie w gronie przyjaciol. A zatem nie denerwujac sie pozostawajmy z dystansem, bo mlodosc ma to do siebie, ze mija predko i nieodwolalnie. Zreszta chyba p. Szymoszek szczegolnie sie nie przejmuje (moze tez ma akurat dzieci w tym wieku). Alicja Zielinska
Re: Historycznie
Malgorzata Zajac: [..] > A poza tym, czy jest on juz swietym, ktory nie podlega krytyce ? > Czy rzeczywiscie nie mozna skrytykowac na P-L pogladow kogos o kilka > lat starszego, zeby sie nie narazic na zarzut zarozumialstwa ? Pani nie krytykowala pogladow, tylko sama osobe. Kazdy argument odnosil sie do osoby, a nie do pogladow: 1. > Rzecz w tym, ze teraz widac na czym pan Andrzej opiera swoje > wyksztal- cenie historyczne; na filmach fabularnych. 2. > Tylko taki poziom wyksztalcenia, jaki prezentuje pan Andrzej,.. 3. > Oprocz pana Andrzeja sa w Polsce specjalisci od podobnych porownan.. 4. > Ale czemu pan Andrzej z uporem maniaka.. 5. > Jesli idzie o historie, to powinien Pan wziac sie powaznie za jakies > samo- ksztalcenie.. Czy to jest napewno potrzebne w dyskusji? Czy nie wystarczy swiadomosc o tym, ze to moze kogos obrazac? Albo ma sie dobre argumenty, to uwagi ad persona sa zbedne, albo sie je nie ma - wtedy to tylko polemika. Jesli Pani chce przykonac Pana Szymoszka, i chyba o to chodzi, to napewno nie ta droga. [..] > Ktos, kto w przywoluje jako zrodlo historyczne film fabularny, nie moze > byc traktowany powaznie nawet przez licealistow. .. i znowu: zamiast argumentow - polemika. Mam nadzieje, ze Pani > to rozumie. Moj wiek nie ma tu nic do rzeczy. Nie bylo mowa o wieku. Pozdrowienia Uta
Pozegnanie
Rozpoczynaja sie wakacje. Czas opuscic Poland-L. Wszystkim Wspoldyskutantom dziekuje i zycze ozywionej i tworczej dyskusji, bez nudy, bo ta - jak sie zdazylam zorientowac - jest najwieksza zmora list dyskusyjnych. Katarzyna
Re: Historycznie
> >Proponuje Pani czytac teksty z nalezyta uwaga. > >Ktos, kto w przywoluje jako zrodlo historyczne film fabularny, >nie moze byc traktowany powaznie nawet przez licealistow. Mam >nadzieje, ze Pani to rozumie. Moj wiek nie ma tu nic do rzeczy. > > Pani wiek jest Pani niezaprzeczalnym atutem wobec niezaprzeczalnej wiedzy i konsekwencji w obronie swojego punktu widzenia i przekonan. Nie wtracilam sie tez ze wzgledu na merytoryczny przedmiot dyskusji. Chodzi mi o forme, ktora delikatnie mowiac, jest co najmniej niesympatyczna. Szkoda, ze w tym Waszym tak znakomitym liceum nie ucza Was tzw. kultury dyskusji. Zbedny relikt, godny pozalowania przezytek? Mlodziez przebojowa, butna, ze wszystkim pewna siebie i swoich racji, agresywnie podgryzajaca, gdy trzeba?! Inaczej wychowuje wlasne dzieci. Najwyrazniej nie nadazam, oj, nie nadazam... Magda N
Re: Historycznie
Pani Magdalena Nawrocka : > Zarozumialstwo. Zbedna w konstruktywnej dyskusji zlosliwosc. Brak > rzeczowych kontrargumentow, bo to, ze przykladowo babcia mieszkala > w domu Kawalerowicza to tez zaden "historyczny" argument. Ton > wiecej niz niegrzeczny. Skoro Pani Magdalena wlaczyla sie do dyskusji, to ja pozwole sobie zadac Pani Magdalenie jedno proste pytanie : Czy pani Magdalena rozumie co czyta ? Bo odnosze wrazenie, ze nie. Proponuje na chwile zapomniec o moim wieku i zastanowic sie o co w dyskusji chodzi. Pan Andrzej z uporem maniaka serwuje uszczypli- wosci w stosunku do Ligi Republikanskiej. Brak argumentow popiera klamstwami, wylewaniem zolci, przywolywaniem filmow fabularnych w charakterze zrodel historycznych itp. Przy tym daje dowody ignorancji zarowno jesli chodzi o historie, jak i znajomosc dzisiejszych polskich realiow (z wyjatkiem sportu). Ostatnie dni daly namacalny dowod jego naiwnosci i ignorancji w postaci uchwaly KRRiTV. Czy powaznie mozna brac kogos, kto uzywa wlasciwie jednego argumentu, ze partner widzi swiat "czarno-bialo" ? A moze rzeczywiscie Pan Andrzej powinien troche postudiowac, poczytac, pokontemplowac ? A poza tym, czy jest on juz swietym, ktory nie podlega krytyce ? Czy rzeczywiscie nie mozna skrytykowac na P-L pogladow kogos o kilka lat starszego, zeby sie nie narazic na zarzut zarozumialstwa ? > A teraz prosze wszystkich wielbicieli naszej elokwentnej Panny > Malgorzaty o burzliwe i gorace oklaski. Proponuje Pani czytac teksty z nalezyta uwaga. Kawalerowicz byl argumen- tem w tym sensie, ze jego film nie moze byc historycznym argumentem w tym sporze. A babcia byla po to, zeby bylo wiadomo, ze jesli chodzi o war- tosc historyczna filmu, sam rezyser przyznaje, ze jest ona umiarkowana. Ktos, kto w przywoluje jako zrodlo historyczne film fabularny, nie moze byc traktowany powaznie nawet przez licealistow. Mam nadzieje, ze Pani to rozumie. Moj wiek nie ma tu nic do rzeczy. Malgorzata
Re: Historycznie
On Thu, 17 Jun 1999 15:05:22 +0100, Malgorzata Zajac wrote: Panna Malgorzata do Andrzeja Szymoszka: > >Rzecz w tym, ze teraz widac na czym pan Andrzej opiera swoje >wyksztalcenie historyczne; na filmach fabularnych. I do tego na >filmach fabularnych z okresu komuny > >Ogladanie takich filmow to moze jest poziom asystentury na chemii >Uniwersytetu Wroclawskiego, ale na pewno nie poziom licealistow w >stolecznym miescie Krakowie ;-) > > >Jesli idzie o historie, to powinien Pan wziac sie powaznie za >jakies samoksztalcenie. Natomiast jesli chodzi o polityke, to aby >wyrobic sobie opinie warto korzystac z wielu roznorodnych zrodel >i wlaczac przynajmniej od czasu do czasu dzialanie szarych >komorek. > >Czego Panu serdecznie zycze. > Zarozumialstwo. Zbedna w konstruktywnej dyskusji zlosliwosc. Brak rzeczowych kontrargumentow, bo to, ze przykladowo babcia mieszkala w domu Kawalerowicza to tez zaden "historyczny" argument. Ton wiecej niz niegrzeczny. A teraz prosze wszystkich wielbicieli naszej elokwentnej Panny Malgorzaty o burzliwe i gorace oklaski. Magda N
Wizyta "od kuchni"
Juz za dwie godziny Jan Pawel II odleci z krakowskiego lotniska do Rzymu. Pilotem samolotu, ktorym Ojciec Swiety wroci do Rzymu, bedzie kpt.Antoni Zeman z LOT-u. Samolot juz czeka. Dzisiejszy dzien jest dla Niego tez bardzo wyczerpujacy. W tej chwili gdy to pisze papiez je obiad u Paulinow na Jasnej Gorze. Rano odprawil msze w katedrze wawelskiej, potem zjadl sniadanie u koscielnego na Wawelu. Pozniej przejechal Grodzka, Franciszkanska, 3 Maja, Pilsudskiego i Al. Trzech Wieszczow pod AGH, gdzie zatrzymal sie na kilkanascie minut, aby poswiecic figure sw.Barbary na dachu Budynku Glownego uczelni. Przywital go rektor AGH prof.Ryszard Tadeusiewicz. Przyjechal tez mini- ster Handke. AGH konczy wlasnie w tym roku 80-lat. Potem papiez wstapil do Akademii Ekonomicznej, ktora tez swieci jubileusz. Nastepnie udal sie na Cmentarz Rakowicki, gdzie w podczas kropiacego deszczu modlil sie przy grobie swoich rodzicow i brata. Potem polecial z nieplanowana uprzednio wizyta do Gliwic. Tam zdazono juz czesciowo rozmontowac oltarz, trzeba go wiec bylo w trybie pilnym zmontowac jeszcze raz. Wierni dowiedzieli sie o wizycie papieza dzis rano. Mimo tak krotkiego czasu, na gliwickie lotnisko przybylo ponad pol miliona ludzi. Ogladalam. Slazacy stworzyli tam naprawde wspaniala atmo- sfera. Papiez byl w doskonalym humorze, bardzo mu sie podobaly pies- ni. Tak, Slazacy pieknie spiewali. Po 13-tej odbylo sie spotkanie papieza z wiernymi na jasnogorskich wa- lach. Przybylo okolo 300 tys. ludzi. Byly spiewy, byla goralska muzyka. Potem papiez modlil sie w Kaplicy przed obrazem Matki Boskiej Czesto- chowskiej. A teraz troche "od kuchni". Ekipa papieska lata w kraju szescioma helikopterami. Papieskiemu towa- rzysza inne. W trzech podrozuje tzw. papieska swita, a w dwoch ochrona. Po wyladowaniu pierwsi wyskakuja z helikoptera antyterrorysci, przebie- gaja ladowisko i znikaja. Pozniej juz prawie nie sa widoczni, zeby ich dostrzec w tlumie trzeba sie dobrze rozgladac. Ks.Adam Boniecki opisuje w "Tygodniku Powszechnym" ceremonial po- witan po wyladowaniu. Kazdego z witajacych przedstawia papiezowi bis- kup miejsca. Ma ich oczywiscie wszystkich spisanych na kartce i usta- wionych tak, zeby wszystko sie zgadzalo z kartka. Ks.Boniecki pisze: Nie wiem, czy Ojciec Swiety spamieta tych wszystkich pre- zydentow miast, wojewodow, kustoszow, proboszczow itd. Kilkakrotnie mialem okazje ze zdumieniem stwierdzic, ze - przynajmniej niektorych - pamieta. Chociaz w Licheniu troche zamieszania zrobil Ksiadz Kus- tosz. Raz biskup Dembowski przedstawil go jako wojewode wielkopolskiego, bo podszedl w nie swojej kolejnosci. Ojciec Swiety nie wydawal sie szczegolnie zaskoczony, zwlaszcza ze kustosza spotykal podczas tego pobytu wszedzie. Okrzyki i spiewy na czesc papieza, w chwili gdy on jedzie papamobilem, musza od jego strony brzmiec nieco monotonnie. Ale to juz taki Jego los. Najfajniejsze sa okrzyki i spiewy spontaniczne. Ale nie wyglada dobrze, kiedy odbywaja sie pod dyktando jakiegos wodzireja. A tak niekiedy by- walo. Mozna przypuszczac, ze Karola Wojtyle, ktory przezyl w Polsce epoke kultu jednostki, to moze nie zachwycac. Ks.Boniecki przypuszcza, ze takie zachowanie nadgorliwego ksiedza przy mikrofonie moze papieza nawet martwic. Faktem jest, ze papiez sobie z tego od czasu do czasu dobrotliwie zartuje. Oto wspomnienie ks.Bonieckiego z Lichenia : Ojciec Swiety ustawil sie z nami do wspolnej fotografii, udzielil blogoslawienstwa i czujac oczekiwanie zgroma- dzonych, a jednoczesnie wiedzac, ze ma malo czasu powiedzial, ze slyszac powitalne okrzyki "Witaj w Liche- niu" byl poczatkowo przekonany, ze wierni wolaja "Wi- taj ty leniu". Jan Pawel II nigdy niczego nie mowi ot tak sobie. Zastanawialam sie, czemu sluza te dobrotliwe zarty z okrzykow i poniekad z siebie. Moj brat twierdzi, ze sluza do przebijania balonu. Jan Pawel II wyraznie nie lubi byc traktowany ja Pawel i Barnaba w Listrze. I slusznie. Kolacje papiez zje w samolocie. Przygotowuje sie kwasne mleko i ziem- niaki z koperkiem. Wprawdzie nie bedzie pomaturalnych kremowek z cukierni na wadowickim rynku, ale na pewno bedzie smakowalo. Malgorzata
[donos z] pso-l PBS szuka glosow (fwd)
-- Forwarded message -- Date: Wed, 16 Jun 1999 16:42:23 -0400 (EDT) From: Katarzyna Stanclik <[EMAIL PROTECTED]> Reply-To: [EMAIL PROTECTED] To: [EMAIL PROTECTED] Subject: pso-l PBS szuka glosow PBS, ktore zrobilo film dokumentalny na temat papieza, szuka Polakow (1 kobieta, 3 mezczyzni) do przeczytania angielskiego tlumaczenia wypowiedzi kilku osob, z ktorymi przeprowadzono wywiad na potrzeby filmu. Osoby te to starzy znajomi papieza z lat szkolnych, dobrze by wiec bylo, zeby byly to glosy "dojrzale". PBS chce, by byly to osoby, ktore po pierwsze rozumieja bardzo dobrze angielski i potrafia reagowac na polecenia rezysera ("szybciej", "wiecej powagi, smutku", "dynamiczniej" itp), a po drugie potrafia wczuc sie w wypowiedz znajomych papieza. Zajecie jest platne i nie powinno to zajac wiecej niz jeden dzien (zapewne kilka godzin). Kontakt: Murial Soenens (212) 533-9194 Babka brzmiala bardzo aympatycznie. Jeszcze jedno: wspomnialam, ze sporo z nas jest na wizie F-1 i powiedziala, ze nie stanowilo to dla nich problemu w podobnych wypadkach. Kasia
Re: Historycznie
Pan Andrzej Szymoszek obwiescil byl z duma, ze wlasnie obejrzal film Jerzego Kawalerowicza z 1977 roku > Film widzialem wczoraj w TV Polonia, historyczny, "Smierc prezydenta", > czyli o tym, jak to owczesna "liga republikanska" uprzyjemniala czas > prezydentury, a zarazem ostatnie dni zycia Gabriela Narutowicza. > Narutowicza gral Mrozewski, Niewiadomskiego (Eligiusza ;-) > Walczewski (dla mlodych: Stepien z XIII Posterunku), rezyseria > Kawalerowicz. Ciekawy film. Film, jak film. Widzialam go juz kilka razy, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, ze teraz widac na czym pan Andrzej opiera swoje wyksztal- cenie historyczne; na filmach fabularnych. I do tego na filmach fabular- nych z okresu komuny (nic nie ujmujac Jerzemu Kawalerowiczowi, ktory jest rezyserem bardzo dobrym i do tego znajomym mojej babci). Tylko taki poziom wyksztalcenia, jaki prezentuje pan Andrzej, moze pro- wadzic do porownan dzisiejszej Ligi Republikanskiej z endeckimi fanaty- kami z konca 1922 roku. Oprocz pana Andrzeja sa w Polsce specjalisci od podobnych porownan, uprawiajacy publicystyke pseudohistoryczna w charakterze oreza w po- litycznych przepychankach. Ale czemu pan Andrzej z uporem maniaka powiela te bzdury, trudno mi doprawdy zrozumiec. Poza tym, nie ma potrzeby przyblizac mlodym Marka Walczewskiego. A zupelnym nieporozumieniem jest podawanie mlodym za przyklad jakie- gos bzdurnego filmu dla opornych typu "XIII posterunek". Ogladanie ta- kich filmow to moze jest poziom asystentury na chemii Uniwersytetu Wroclawskiego, ale na pewno nie poziom licealistow w stolecznym miescie Krakowie ;-) Zarowno Jerzy Kawalerowicz, jak Ignacy Mrozewski, oraz Marek Wal- czewski byli blisko zwiazani z Krakowem. Kawalerowicz byl nawet wlas- cicielem domu, w ktorym przez kilkanascie lat mieszkala rodzina mojej babci i pamietamy korowody jakie mial, usilujac w tamtych czasach utrzymac zgodnosc fabuly filmu z prawda historyczna. Jesli idzie o historie, to powinien Pan wziac sie powaznie za jakies samo- ksztalcenie. Natomiast jesli chodzi o polityke, to aby wyrobic sobie opinie warto korzystac z wielu roznorodnych zrodel i wlaczac przynajmniej od czasu do czasu dzialanie szarych komorek. Czego Panu serdecznie zycze. Malgorzata
Re: Historycznie
Historycznie? No dobra, niech bedzie. Film widzialem wczoraj w TV Polonia, historyczny, "Smierc prezydenta", czyli o tym, jak to owczesna "liga republikanska" uprzyjemniala czas prezydentury, a zarazem ostatnie dni zycia Gabriela Narutowicza. Narutowicza gral Mrozewski, Niewiadomskiego (Eligiusza ;-) Walczewski (dla mlodych: Stepien z XIII Posterunku), rezyseria Kawalerowicz. Ciekawy film. Tymczasem Papiez historycznie, jak najbardziej, "popisywal sie" w Wadowicach ku uciesze setek sluchaczy, bardzo spontanicznych, w ktorych okrzykach radosci bylo cos takiego, ze az ciarki po plecach przechodzily, taka "wzruszajaca radosc". Balem sie tylko wybuchu spontanicznych oklaskow, jak Papiez wspomnial o Zydach wadowickich, ktorzy pewnie nie przezyli wojny. Ale zapadla cisza. Aha, trzeba tego nie widziec, albo byc daleko, zeby sie przejac trescia jakiegos tam transparentu. A Krakow we wtorek to mial przerabane. Nie dosc ze lalo, ze Papiez nie stawil sie na Bloniach, to jeszcze UEFA podjela ostateczna decyzje o niedopuszczeniu Wisly do Ligi Mistrzow. Zamiast bedzie Widzew Lodz. A zamiast Papieza byl kardynal Sodano, nawet sobie na tronie "papieskim" usiadl, co moglo oznaczac, ze sie przymierza. Tu Wisla, tam Widzew, sa dobre krakowskie rodziny, sa i dobre lodzkie rodziny. Z jednej zdaje sie pochodzi minister profesor Bronislaw Geremek. On to jak spotkal Papieza w palacu prezydenckim, oznajmil mu (w imieniu NATO?), ze jest nadzieja na pokoj w Kosowie, po czym dodal: "ale jak mawia kardynal Sodano, diabel tkwi w szczegolach". Sprytny, z religijnej rodziny pochodzi, a tak sie dystansuje od istnienia diabla, na kardynala Sodano zrzuca... Najlepsze ze "dobra lodzka rodzina" to byli dla odmiany Poznanscy. Ot, historycznie... Andrzej Szymoszek
Re: Pobozna Unia Europejska ?
On 15 Jun 99 at 15:24, Irek Zablocki wrote: > Ty mi, Andrzeju zapewne odpiszesz, ze ja sie do szczegolow... Ty juz > wiesz co. Ale to stawanie sie bezwyznaniowym nieco inaczej widze. Aha. Kiedys na roznych oazach itp, pamietam, dawalo sie swiadectwo wiary. Mozesz dac "swiadectwo niewiary" ;) > Wprawdzie te "srodowiska" poprzedziles skrotem "np.", nie mniej > jednak, dziecko jakie przeczyta i pomysli, ze w Polsce jak nie > wierzacy, to komuch wojskowo-milicyjno-partyjny. Wielu moich > przyjaciol lub znajomych z najzwyklejszych rodzin pochodzilo, bez > obciazen, o ktorych wspominasz i bylo ateistami. Oczywiscie tak, zawsze sie szczegolne przypadki znajda. Ale ja tak oceniam procentowo po liczbie chrzczonych dzieci, po liczbie chodzacych na religie, wreszcie po liczbie grobow z krzyzem. Tacy jak mowisz, istnieja, ale sa nieliczni. > A co, Andrzejku, z pijakami, narkomanami, przestepcami? Co w koncu z > tymi, ktorzy w pogoni za tym drobnym groszem, nawet na miano > "naznaczonych" nie zasluguja. Spotykalem juz zaganianych > pracocholikow - pytali sie, czy tu w okolicy msze w jezyku polskim > sie odprawiaja. Oczywiscie pijaczki czy przestepcy to sa katolicy w wiekszosci... Albo Cyganie. > > Dokladnie tak jest, (wydaje mi sie). Szesnastoletnia corka moich > przyjaciol trafila do kosciola, "bo wszystkie kolezanki juz tam sa". > A kto juz chce stac z boku. Starszy brat panienki nie poddal sie > presji otoczenia i nic nie wskazuje na to, by w przyszlosci > do jakiejkolwiek religii "dochodzil". Skad Ty to teraz mozesz wiedziec, co tam w przyszlosci. > > Mysle, ze Papiezowi zalezy bardzo na zywej obecnosci > > chrzescijanstwa w tych krajach, tak aby czlowiek w razie > > czego mial je "na podoredziu", a nie musial gdzies szukac. > > Aby nie byly to kraje "postchrzescijanskie", tylko > > chrzescijanskie chocby w takim sensie, jak dzisiejsza > > Polska. > > Tyle, ze Papiez jest tylko szefem czesci chrzescijanstwa i to tej > najmniej chodzacej po ziemi. Z religiami w naszych czasach to troche > jak z tredami w sztuce i modzie, raz to jest "in" raz tamto. Alez nie- to jest czesc chrzescijanstwa bardzo mocno stojaca na ziemi. I chodzaca, jak wolisz. Inne "czesci" albo popadaja w jakies uniewaznienie samych siebie, uniewaznienie religii, w koncu wszystko wolno, no nie- po to, by zyskac przychylnosc wiernych. A nie zyskuja. Z kolei jeszcze inne popadaja w fanatyzm, sekciarstwo. Nie maja Papieza, tylko jakiegos palanta czy innego pedofila... > > Papiez chce tego dla dobra Europy tak jak on je > > rozumie: zgodnie z wyznawana przez siebie prawda i wyplywajacym > > z niej kodeksem moralnym, ktory on uwaza za najlepszy, bo nikt > > lepszego nie wymyslil. > > > Inne wcale nie sa takie zle i z "papieskim" maja wiele wspolnego. > Moja unizonosc pragnelaby dla Europy m.in. aby religia stala sie > sprawa osobista kazdego. To strasznie ulatwia i tak skomplikowane > zycie. Zgadzam sie, bo tez i zauwaz, w ostatecznym rachunku tak to wlasnie jest. I Papiez Ci z butami w to nie wejdzie. A ze jest, i robi to co robi, no to juz wybacz. > Irek Andrzej
(fwd) Prof. Przystawa
Korzenie drzewa cudow Jerzy Przystawa Nie moze drzewo zle dobrych owocow rodzic (Ewangelia wg. Sw. Lukasza r.6 w.43) Pamiec o moralnych przeslaniach "Solidarnosci" powinna wplywac w wiekszym stopniu na jakosc polskiego zycia publicznego (Jan Pawel II, 11 czerwca 1999, w Sejmie RP) Od dwudziestu lat, podczas kazdej kolejnej wizyty Ojca Swietego, na kazdym spotkaniu Papieza z kolejna rzesza wiernych, pierwsze rzedy pielgrzymich tlumow zajete sa przez aktualna elite polityczna kraju, przez najwyzszych dostojnikow panstwa. Dwadziescia lat temu z nieukrywana ciekawoscia, wypatrywalismy, jak zachowuja sie podczas mszy swietej, podczas obrzedow religijnych, ludzie, ktorzy przez tyle lat stali na czele walki z Kosciolem i religia, pierwsi dostojnicy komunistycznego panstwa? Z satysfakcja obserwowalismy wyrazne skrepowanie Gierka, Jaruzelskiego i ich politycznych eskort, mielismy swiadomosc tego, ze te pierwsze miejsca dla nich wymusza wylacznie uklad polityczny, obowiazki dyplomatyczne. Dzisiaj jest inaczej. Elita polityczna ulegla transformacji i pierwsze rzedy pielgrzymich szeregow, zajmuje juz elita przetransformowana, i kiedy Kwasniewski czy Oleksy padaja na kolana i bija sie w piersi, to wiemy, ze to juz nie zadna dyplomacja, tylko b. komunisci, cudownie przemienieni w prawdziwych, od dziecka, Polakow - katolikow, wielbicieli Ojca Swietego. Kazdy z nich podkresla w wywiadach swoje katolickie korzenie, religijna rodzine, znajomosc ministrantury. A Ojciec Swiety ma wszelkie podstawy do radosci, albowiem wieksza jest w Niebie radosc z jednego nawroconego niz z 99 sprawiedliwych. Coz dopiero, gdy nawroconym jest ktos taki jak Kwasniewski, Jaruzelski czy Miller! Pewne w/atpliwosci budzic moze postac Profesora Jerzego Buzka, bo on, jako heretyk od urodzenia, za Polaka - katolika uchodzic nie moze, jednakze jego religijne uniesienie i rozmodlenie sa tak szczere i przekonywujace, ze i w jego przypadku gotowi jestesmy uwierzyc w szybko zblizajace sie nawrocenie. Jest rzecza ustalona, ze Polska jest krajem demokratycznym, a to oznacza przede wszystkim, ze wladze sprawuja ludzie, ktorzy swoj mandat otrzymali z woli wiekszosci, w odpowiednich, i zaaprobowanych przez te wiekszosc, procedurach demokratycznych. Ojciec Swiety upomnial sie w Sejmie o moralne przeslania Solidarnosci}, mozemy wiec smialo zacytowac Uchwale Programowa I Krajowego Zjazdu NSZZ "Solidarnosc", ktora stwierdzala: fundamentem zycia Zwiazku jest demokracja. Nie bedzie wiec od rzeczy, jesli po dziesieciu latach demokracji sprobujemy przyjrzec sie, jak ten fundament realizowal sie w praktyce? Korzen pierwszy: Okragly Stol Okragly Stol uznany zostal powszechnie za wzor i przyklad, natchnienie narodow, dowod, ze z komunizmu wychodzic mozna w sposob wrecz idealny i prawie bezkonfliktowy, dowod madrosci i dalekowzrocznosci Polakow. Ale czy mial cos wspolnego z demokracja i wola wiekszosci? Zwiazek Solidarnosc, skupiajacy ok. 11 milionow czlonkow, posiadal demokratycznie wybrane wladze krajowe, upowaznione do wystepowania w jego imieniu. Wsrod ok. 250 uczestnikow OS reprezentujacych tzw. strone solidarnosciowa, z czlonkow wladz krajowych NSZZ Solidarnosc, znalazlo sie zaledwie 12, a wiec mniej niz 5%. Kogo reprezentowalo pozostale 95% pozostaje tajemnica, o ktorej historycy tych lat, poki co, nie usiluja sie wypowiadac. Ten wielki, ponad 500-osobowy "parlament" pracowal ciezko, od switu do nocy, przez wiele dni, radosnie i mozolnie przygotowujac setki uchwal, odezw, postulatow, "uzgodnien", obejmujacych cale, ogromne spektrum naszego zycia zbiorowego. Z tych opaslych tomow dokumentow wszystko juz dawno poszlo na makulature, pozostajac bez znaczenia dla pozniejszych dzialan. Tylko dwa "uzgodnienia" zostaly wprowadzone w zycie i one odegraly niezwykle istotna role w rozwoju wydarzen: (1) Legalizacja i rejestracja NSZZ Solidarnosc i (2) Decyzja o przeprowadzeniu wyborow powszechnych i ordynacja wyborcza. Warto przypomniec, jak te dwa korzenie demokracji w Polsce zostaly osadzone. Korzen drugi: "Solidarnosc" W dniu 19 kwietnia, Sad Wojewodzki w Warszawie, przywrocil legalny status Solidarnosci i zatwierdzil jej statut i wladze. Ani ten statut, ani te wladze nie odpowiadaly temu, co uchwalil i zatwierdzil I Krajowy Zjazd. Statut zostal w istotnych punktach zmieniony, a najistotniejszym z tych punktow byl fakt uznania za wladze zwiazkowe, na szczeblu krajowym, regionalnym i zakladowym, nowych struktur, dokooptowanych w procesie przemian, nie majacych prawie nic wspolnego ze "starymi" wladzami Zwiazku. Krotko mowiac, w NSZZ Solidarnosc dokonana zostala czystka i wyeliminowano zen wszystkich, ktorzy tego dyktatu przyjac nie chcieli. Do nowego Zwiazku, wstapilo nie wiecej niz 20 % czlonkow "starej" Solidarnosci. Zostali oni ogloszeni elita spoleczenstwa, w sensie podobnym jak ongis PZPR elita klasy robotniczej. Korzen trzeci: czerwcowe wybory 1989 Uczestnicy OS uchwalili ordynacje wyborcza czerwcowych wyborow, w mysl ktorej 2/3 mandatow przypasc mia
Re: Katolicy na liscie
At 03:43 PM 15/06/99 -0600, Witek Owoc pisal: >Sadze, ze mamy teraz okazje pomodlic sie w intencji >powrotu Papieza do zdrowia. Nic innego nie pozostaje jak podziekowac Poland-L'owcow. Pomoglo - papiez zdrowszy. CzP
cos dla Polakow z Toronto (i nie tylko)
OTTAWA, MONTREAL i QUEEBC CITY Z POLSKIM PRZEWODNIKIEM Dosc ciekawy jest pomysl zorganizowania wycieczki przez Queen-Syrena Travel z Toronto z mysla o gosciach z Polski, lub tych z nas, ktorzy woleliby zwiedzac te miasta z polskim przewodnikiem. Przyjezdza do nas przyjaciolka z Polski i prosila, zeby zarezerwowac jej wycieczke do Montrealu i Quebec City. Wprawdzie ona zna francuski i troche angielski, ale pomyslelismy czemu nie sprobowac spytac w polskich biurach podrozy. Zaczelismy od nasze- go ottawskiego Nelson Travel. Pan Baraniak poinformowal nas, ze w zasadzie oni nie robia takich wycieczek, gdyz za malo potencjalnych wycieczkowiczow z okolic Ottawy, ale zaproponowal nam rozejrzenie sie w polskich biurach podrozy w Toronto. Znalezlismy dokladnie taka wycieczke, ktora powinna od- powiadac naszej przyjaciolce. Chce sie podzielic informacjami z czytelnikami Komunikatow, bo moze ktos z Panstwa, lub z Waszych znajomych moze byc zainteresowany. Taka wycieczka ma wiele plusow. Nasz gosc z Polski bedzie sie czuc bardzo samodzielna podrozujac w polskim towarzystwie i sluchac komentarzy prze- wodnika po polsku. My nie musimy brac dodatkowego urlopu, zeby towarzyszyc naszemu gosciowi. Bylyby to rowniez dodatkowe koszta naszych przejazdow, restauracji, hoteli i strata urlopu, ktory musimy podzielic miedzy dwoch gosci z Polski. Tak mamy zorganizowany odlot naszego pierwszego goscia, ze tego samego dnia i tym samym samolotem przylatuje do Toronto nastepna osoba z Polski. Wracajac do wycieczki. Wycieczka jest w dniach od 12 do 16 lipca. Rozpoczy- na sie zwiedzaniem Ottawy, wiec nasz gosc dolaczy do wycieczki w Ottawie. Wprawdzie bedziemy pokazywac gosciowi nasza stolice, ale z naszego wspolne- go zwiedzania wykreslimy te atrakcje, ktore beda w wycieczce, jak na przy- klad zwiedzanie Parlamentu w srodku, itp. Pozniej jada do Montrealu, gdzie spedza dwa dni. Zwiedza najciekawsze miejsca w Montrealu. Maja czas na za- kupy (chyba w kazdym miescie). Podobnie w Quebec City. Przekonany jestem, ze sami nie bylibysmy w stanie pokazac jej tyle, ile zobaczy w ramach tej pieciodniowej wycieczki. A my z nia i tak sporo bedziemy podrozowac po naszej okolicy i Ontario. Wycieczke organizuje Queen-Syrena Travel Inc, 133 Roncesvalles Ave., Toronto, ON M6R 2L2. Telefon: (416) 531-4800, fax: (416) 531-0886. Koszt wycieczki: $499.- W tym przejazdy, hotele, posilki, przewodnik, bilety wstepu do zwiedzanych obiektow, itd. Gdy policzyc te wszystkie koszta, to cena wycieczki wydaje sie bardzo rozsadna. Data: 12-16 lipca. CzP
W Wadowicach wspomnienia
Dzis po poludniu na rynku w Wadowicach papiez wspominal dlugo swoja mlodosc w tym miescie. Opisywal gdzie za jego czasow byl jaki sklep, gdzie jaka szkola, gdzie kosciol, wspominal tez po nazwiskach swoich ko- legow. Przypominal nawet wlascicieli poszczegolnych kamienic na rynku. Wspomnial tez znajome rodziny zydowskie, ktore nie przezyly wojny. Teraz wraca helikopterem do Krakowa. Chyba poczul sie lepiej, bo zapo- wiedzial, ze wieczorem odwiedzi Bazylike Mariacka, Kosciol Dominikanow, i grekokatolikow na Wislnej. Juz widze z okna helikoptery jak nadlatuja nad krakowskie blonia. Stamtad papiez pojedzie autem do rynku. Na ulice stare- go miasta wyleglo juz pelno ludzi. Ksiadz Malinski (przyjaciel papieza) tele- fonowal do radia, ze nie moze sie dostac pod kurie. Zreszta nie tylko on. Przed chwila zapowiedziano, ze papiez powroci do palacu biskupiego do- piero okolo 22,30. Jutro o 18-tej ma odleciec do Watykanu. Moim zdaniem bohaterem tej wizyty jest bez watpienia biskup Chrapek, ktory jest glownym odpowiedzialnym za sprawy organizacyjne i wykazuje sie nie tylko zdumiewajaca cierpliwoscia, ale energia, zdecydowaniem i znakomitym opanowaniem sytuacji. Malgorzata
Wizyta papieza wedlug tow.Waniek i spolki
Czy jest jeszcze cos takiego jak klasa polityka ? Podczas wizyty papieza w parlamencie przedstawiano mu szefostwa klu- bow, co pokazywano na zywo w telewizji. Izabella Sierakowska, kiedy przyszla na nia kolej, wycedzila "dzien dobry", po czym demonstracyj- nie odwrocila sie w druga strone, okazujac niechec do Goscia. A prze- ciez przymusu powitania sie nie bylo. Wystarczyloby, aby pani posel zasiegnela rady swoich partyjnych kolegow, absolwentow Moskiewskiej Szkoly Dyplomacji, przyuczonych jak nalezy sie zachowac w podobnych sytuacjach. Na przyklad towarzysze: Cimoszewicz i Borowski po prostu nie przyszli na spotkanie z Janem Pawlem II. Czolowa dzialaczka SLD tak komentuje w "Trybunie" wizyte papieza : Jestem zadowolona z tego, co powiedzial papiez o biednych. Odebralam to tym lepiej, ze rzad tego problemu w ogole nie zauwaza. Jezeli nawet przymusi sie go do wypowiedzi na ten temat, to wine za taki obrot sprawy zrzuca na poprzednikow. Mam nadzieje, ze to wskazanie papieza bylo skierowane nie tylko do ludzi swieckich, ale rowniez do hierarchii koscie- lnej, ktora - gdyby chciala - moglaby na tym polu wiele do- brego zrobic. Mysle jednak, ze dygnitarze koscielni po prostu lubia kapitalizm wokol siebie. Papiez zachowal sie inaczej. Sluchajac Jana Pawla II myslalam o wysokich kosztach tej wizyty. Mam nadzieje, ze papiez zdaje sobie sprawe z tego, ze wladze, ktore od lat nie dysponowaly u nas takimi srod- kami, mialy jednak wybor, na co te pieniadze przeznaczyc. A najczesciej przekazywaly je na rzecz organizowania tej wizyty. Dla ubogich na pewno nie wystarczy. Wyglada na to, ze w trosce o ubogich nikt, nawet papiez, nie jest w sta- nie przescignac towarzyszy z likwidowanej w ekspresowym tempie SdRP. Ale zauwazam pewien postep, zwazywszy na fakt, ze towarzysze nie pisza juz o papiezu per "prostacki wikary z Niegowici". Katarzyna
Re: Papieskie nauczanie wedlug Pawla Hertza
Witold Owoc: > Uta Zablocki-Berlin <[EMAIL PROTECTED]> > } Chrzescijanstwo [] > } Nie moze byc wiec ogolnoludzkie, jak n.p. humanizm. > Humanizm ograniczyl sie do Europy Srodkowej (Polska, Czechy) > i Zachodniej. Wiekszosci swiata byl i jest nieznany. > ..ale w Kanadzie widocznie jest znany:-) Humanizm byl n.p. tez jednym z glownych aspektow rewolucji amerykanskiej w 18-tym wieku. Pozdrowienie Uta
Re: Hucpa pana rabina
Ja nie napisalem listu do pana Bartka, tylko na liste. To moja Netszkapa dodaje staly zwrot przy korzystaniu z funkcji "Reply", poslugujac sie automatycznie nazwa nadawcy listu (a tym byl pan Rajwa) i wpisujac zawsze "XXX wrote". W moim tekscie nie ma odniesienia do pana Bartka, pytanie rzucilem retorycznie do tych Listowiczow, ktorzy popieraja "zgorszenie" zydow widokiem krzyza z perspektywy obozu. Zatem - z calym odwzajemnionym szacunkiem (ale sie Wersal zrobil...) - nie przyznaje sie do bledu ! Pozdrawiam Krzysztof Borowiak __ "Andrew M. Sikorski" wrote: > > Pan Borowiak cytujac list Pana Rajwy popelnil blad. > To nie sa slowa Pana Rajwy, ale przytoczony przez Pana Rajwe cytat slow ks. > Musiala. > W oryginale tekstu (R) byl cudzyslow i zdanie wyjasniajace. > Bardzo szanujac Panskie wypowiedzi, Panie Borowiak, pozwole sobie jednak > na uwage, ze polemiczne slowa powinny odnosic sie do wypowiedzi ksiedza > nie czyniac z Pana Rajwy "polakozercy". > > > Bartek Rajwa wrote: > > > > > Nie jestem wrogiem > > > krzyza, jestem wrogiem tego krzyza, postawionego tam, by pokazac Zydom, > > > ze to my jestesmy panami miejsca. Ten krzyz widoczny jest terenu obozu, > > > > > Z miejsc tych widac co najmniej kilka wiez koscielnych w Oswiecimiu. > > Czy nalezy je poobcinac ? Na ich szczytach bowiem tez jest krzyz... > > > > Retorycznie > > > > Krzysztof Borowiak > > AS
Re: Papieskie nauczanie wedlug Pawla Hertza
Uta Zablocki-Berlin <[EMAIL PROTECTED]> } Chrzescijanstwo [] } Nie moze byc wiec ogolnoludzkie, jak n.p. humanizm. Humanizm ograniczyl sie do Europy Srodkowej (Polska, Czechy) i Zachodniej. Wiekszosci swiata byl i jest nieznany.
Re: Papieskie nauczanie wedlug Pawla Hertza
Grzegorz Swiderski: [..] > Chrzescijanstwo bylo zawsze ponad > wszelkimi wspolnotami, narodami, rasami itd... Chrzescijanstwo > jest ogolnoludzkie. Mysle, ze nie. Chrzescijanstwo jako pojecie okresla tylko droge, ale nie cel. Kazdy moze ten cel interpretowac, jak chce.To rowniez pokazuje 2000-letnia tradycji chrzecianstwa, do ktorych tez naleza n.p. wyprawy krzyzowe. Nie moze byc wiec ogolnoludzkie, jak n.p. humanizm. > Na przykladzie wspolczesnych wojen widac filozofie dzialania > takich nowoczesnych praw czlowieka. Najpierw wmawia sie > ludziom, ze istnieje jakies "prawo narodow do samostanowienia", > potem ludzie omamieni tym prawem czuja moralne > usprawiedliwienie stosowania terroryzmu i mordowania w imie > tego prawa, a potem interweniuje sie w takim panstwie z > zewnatrz pod pretekstem obrony praw czlowieka. W ten sposob w > polityke i wojny wmieszany jest kazdy: pospolstwo, cywile, > kobiety i dzieci - czy chca czy nie chca. Tez mam pocucie, ze cala ta filozofia jest sprzeczna. A moze dlatego, ze pojecie 'narod' i 'narodowosc' nie pasuja do dzisiejszego czasu (nie odmawiac historyczne znaczenie). [..] Pozdrowienia Uta
Re: Papieskie nauczanie wedlug Pawla Hertza
Pozdrawia Grzegorz Swiderski! W srode, 16 czerwca 1999 o godzinie 10:07 rano Pani Uta Zablocki-Berlin napisala: > Izabella Wroblewska cytuje z 'Zycia': > > [..] > > Wlasnie przyjmujac chrzest poszczegolne plemiona Europy > > stawaly sie narodami. To chrzescijanstwo sprawilo, ze > > Polacy stali sie Polakami. Narod jest czyms wiecej niz > > plemie, narodowosc jest wlasnie tym wyzszym stadium > > stworzo- nym przez chrzescijanstwo. > [..] > Identifkacja calej(!) ludnosci z jednym narodem i emancypacja > od starych mitow lojalnosci i poddanosci zaczelo sie dopiero > 200 - 300 lat temu. Wtedy dopiero tworzyly sie panstwa > narodowe. Katalyzatorami byly francuska i amerykanska > rewolucja. Dopiero wtedy pojecie 'natio' (=narod) sie > zmienilo. Wszesniej narod to wszystkie mieszkancy jednego > obszaru, prowincji lub ksiestwa i mialo nic wspolnego z > panstwem, a raczej z dynastia. Czasami nawet wliczono tylko > tych, ktorze mieli 'status politicus', wiec byli zwiazani z > korona lub kosciolem (Mozna to dobrze sprawdzac w starych > slownikach). Wiekszosc ludnosci nie nalezalo do nich. Tak jest. Pojecie narodu jest nowe i rowniez prawo narodow do samostanowienia jest dosc mlodym zabobonem. Ten zabobon nie ma nic wspolnego z chrzescijanstwem. A na dodatek zabobon ten niesie za soba wiele zla. Chrzescijanstwo bylo zawsze ponad wszelkimi wspolnotami, narodami, rasami itd... Chrzescijanstwo jest ogolnoludzkie. Na przykladzie wspolczesnych wojen widac filozofie dzialania takich nowoczesnych praw czlowieka. Najpierw wmawia sie ludziom, ze istnieje jakies "prawo narodow do samostanowienia", potem ludzie omamieni tym prawem czuja moralne usprawiedliwienie stosowania terroryzmu i mordowania w imie tego prawa, a potem interweniuje sie w takim panstwie z zewnatrz pod pretekstem obrony praw czlowieka. W ten sposob w polityke i wojny wmieszany jest kazdy: pospolstwo, cywile, kobiety i dzieci - czy chca czy nie chca. Demokracja, prawa czlowieka i pojecie narodu sprzyjaja totalizacji i barbaryzacji wojen. Z powazaniem, Grzegorz Swiderski http://www.datapolis.pl/grzes/
Re: Papieskie nauczanie wedlug Pawla Hertza
Izabella Wroblewska cytuje z 'Zycia': [..] Wlasnie przyjmujac chrzest poszczegolne plemiona > Europy stawaly sie narodami. To chrzescijanstwo sprawilo, > ze Polacy stali sie Polakami. Narod jest czyms wiecej niz > plemie, narodowosc jest wlasnie tym wyzszym stadium stworzo- > nym przez chrzescijanstwo. [..] Identifkacja calej(!) ludnosci z jednym narodem i emancypacja od starych mitow lojalnosci i poddanosci zaczelo sie dopiero 200 - 300 lat temu. Wtedy dopiero tworzyly sie panstwa narodowe. Katalyzatorami byly francuska i amerykanska rewolucja. Dopiero wtedy pojecie 'natio' (=narod) sie zmienilo. Wszesniej narod to wszystkie mieszkancy jednego obszaru, prowincji lub ksiestwa i mialo nic wspolnego z panstwem, a raczej z dynastia. Czasami nawet wliczono tylko tych, ktorze mieli 'status politicus', wiec byli zwiazani z korona lub kosciolem (Mozna to dobrze sprawdzac w starych slownikach). Wiekszosc ludnosci nie nalezalo do nich. Pozdrowienia Uta
Papiez oglada Beskidy z samochodu
O 8-mej rano papiez wyjechal samochodem z krakowskiej kurii do Starego Sacza. Jedzie przez Myslenice, Mszane Dolna i Limanowa. Po drodze obled. Wszystkie wioski wylegly na drogi. Caly czas kropi deszcz, a moze raczej deszczyk. Ale jest bardzo cieplo. Pogoda sie kisi. To nie jest dobra pogoda na Jego zdrowie. Trzeba Go powitac, ale trzeba Go tez oszczedzac, bo wczoraj wie- czorem nie wygladal dobrze. Widac bylo, ze dokucza mu infekcja gornych drog oddechowych. Moze byc problem z dojazdem na miejsce, bo kolezanka telefonowala, ze okolice Starego Sacza sa kompletnie nieprzejezdne. Wszedzie ogromne tlumy ludzi, takze Slowakow i Ukraincow. Na miejscu celebry kanonizacyjnej Kingi jest juz okolo 800 tys. ludzi. Czekaja. Malgorzata
Czy to moze byc prawda?
Jestem z Wroclawia i na stale mieszkam w Kanadzie. Z jakiegos tam powodu zazadano abym zrobila przeswietlenie na TB. Wynik? Dodatni. Moja pani doktor powiedziala, ze to z powodu szczepionki przeciwko gruzlicy, co nie znaczy ze na gruzlice jestem chora. Sprawa na tym sie skonczyla, a przeswietlenia nie kazano mi zrobic. Co do 'reszty europy' nie wiem. Moze to i prawda. Nie ma co sie obrazac. Nasz szczepili i dobrze. W Kanadzie nie szczepia i maja od czasu do czasu galopujaca gruzlice, szczegolnie w szkolach gdzie zjezdzaja sie ludzie ze wszystkich stron swiata. Dodatnia Prunka
Re: Czy to moze byc prawda?
W 1989, (kiedy przybylem do USA) ja, i wiekszosc Polakow z "naszego transportu" musiala przejsc przeswietlenie pluc po tescie skornym, gdyz "srednica" zaczerwienionego kolka przekraczala jakas tam norme, byc moze wiec jest to prawda? ASM On Tue, 15 Jun 1999, Steve Pec wrote: > Moja znajoma z Polski, lat 41, obecnie juz 3 lata w USA. > Byla u amerykanskiego lekarza I to mnie pisze: > Dostalam wyniki z zastrzyku na TB > > wynik pokazal ze jestem positive co nie jest > dobrze i musialam miec przeswietlenie pluc > to przeswietlenie > To po polsku suchoty czy > gruzlica,onpowiedzial ze ja nnie jestem > chora tylko bylam "expose" co za roznica??? > Powiedzial ze wiekszosc ludzi z europy maja > positive ,czy to prawda czy nie niewiem,co > myslisz? > > Nigdy nic takiego nie slyszalem WIEKSZOSC > LUDZI Z EUROPY MA POSITIVE??? > Wszelkie uwagi mile widziane > Pogodnie > Seweryn >
Katolicy na liscie
Sadze, ze mamy teraz okazje pomodlic sie w intencji powrotu Papieza do zdrowia.