Re: Dama z fallusem

1999-06-23 Wątek Anonymous

Jacek via Izabella:

Z literatura moze byc jeszcze trudniej. Tutaj bede zwiezly: dla
mnie literatura pani Tokarczuk (skadinad sympatycznej pani) to
czysta grafomania. A najlepszymi pisarzami ostatnich lat sa
Huelle i Pilch. Chyba rozumiesz o co chodzi w moich ocenach!
Szkoda, ze ten pierwszy wydaje sie, ze zlamal pioro.

- tu  musze zparotestowac, stajac w obronie autorki "Prawieku".
To jest naprawde dobra, poczytna i zrozumiala powiesc. Nie znam
wczesnych powiesci Tokarczuk, ale to jest znakomite pisanie i wizja
swiata. Ostatnie jej dzielo, ktore rowniez mi sie podobalo
"Dom dzienny, dom nocny" moze byc trudniejsze w odbiorze, ale rowniez
smakowite.

 Pilcha tez cenie, a szczegolnie "Inne rozkosze" i ciagle
czekam na jego wielkie dzielo. Zdaje sie, ze niegydysiejszy
publicysta TP rozmienia a raczej rozciencza swoj talent.
Czytales "Tysiac kamiennych miast", jego ostatnia powiesc?
Ilez tam mozliwosci, pomyslow, przemyslen, refleksji, dowcipu.

Do czytania pani Gretkowskiej nie ponizylem sie.

- probowalam, ba malo tego domagano sie ode mnie zachwytow, ale z
trudem zmeczylam jeden tomik.Kazda epoka ma swoja
skandalistke,  nasza lubuje sie w wyzwoleniu kobiet i to najlepiej z
podwojna lechtaczka...Ma racje Bartek, ze humanistyka schodzi na psy
(na suki?), ale taki to duch czasWyklete cory ziemi, powstancie
bo Wasz nadszedl czas...

A kto chce znurzyc sie w polszczyznie matczyznie polecam "Widnokrag"
Mysliwskiego..Moze to juz ostatni co tak jezykiem wlada..

Magda




.



Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-23 Wątek Anonymous

Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
W srode, 23 czerwca 1999 o godzinie 8:31 rano
Pani Magdalena Nawrocka napisala:

> On Tue, 22 Jun 1999 20:55:32 +0200, Grzegorz Swiderski wrote:
> (...)
> > A propos tolerancji przesylam aforyzm:
> >
> > "Tolerowac nie znaczy zapomniec, ze to co tolerujemy na nic
> > wiecej nie zasluguje."
> >
> > Mikolaj Gomez Davilla
>
> Nieladny ten aforyzm!:-( Zaklada perioratywna ocene tej
> postawy - toleruj zlo konieczne.
> Dla mnie to, co toleruje nie musi byc gorsze ani lepsze. Jest
> "inne"! Bo nie musi byc wcale takie jak ja. Jak ten
> przykladowy kat czy lesbijka. Ich zycie, ich wybory.
> (...)

No to przesylam nastepny aforyzm:

"Kto twierdzi o sobie, ze szanuje wszystkie idee, ten oglasza
gotowosc zdrady swoich przekonan."

Mikolaj Gomez Davilla

Z powazaniem,
Grzegorz Swiderski
http://www.datapolis.pl/grzes/



Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-22 Wątek Anonymous

On Tue, 22 Jun 1999 20:55:32 +0200, Grzegorz Swiderski wrote:

>Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
>We wtorek, 22 czerwca 1999 o godzinie 4:14 po poludniu
>Pan Andrew M. Sikorski napisal:
>
>> Magdo,
>> Podalas nam wielka porcje swojej duszy dowodzac tolerancji
>> wobec homo. Ale z tolerancja, to jak z dobrymi manierami:
>> jesli musisz udowadniac ze je posiadasz, to znaczy ze ich nie
>> masz.
>>
>> Sa na to inne sprawdziany niz deklaracje.:-) albo raczej :-(
>
>A propos tolerancji przesylam aforyzm:
>
>"Tolerowac nie znaczy zapomniec, ze to co tolerujemy na nic
>wiecej nie zasluguje."
>
>Mikolaj Gomez Davilla
>

Nieladny ten aforyzm!:-( Zaklada perioratywna ocene tej postawy -
toleruj zlo konieczne.
Dla mnie to, co toleruje nie musi byc gorsze ani lepsze. Jest
"inne"! Bo nie musi byc wcale takie jak ja. Jak ten przykladowy
kat czy lesbijka. Ich zycie, ich wybory.

Andrzejowi: dobrych manier to sie u mnie tak czy inaczej nie
dopatrzysz.;-) Natomiast co do tolerancji niczego nie
udawadnialam, a jedynie - sprowokowana - poszerzylam moj punkt
widzenia. "Moja tolerancja" to sprawa wylacznie mojego wgladu na
pewne aspekty zycia. Oraz mojego sumienia, a drugiemu od mojego
sumienia wara. Nie wciskam nikomu wlasnego punktu widzenia na sile
i nie zgadzam sie, aby ktokolwiek bral mnie na bezczelne
cenzurowanie. I wlasnie to wkurzylo mnie najbardziej, ze ktos
zmuszal mnie do uzasadniania czegos, co tak, jak mowisz, albo jest
albo nie ma. Nikomu nie jestem winna tak zwanego zdania racji.

z pozdrowieniem dla obu Panow,


Magda N



Cola (bylo:Re: Towarzysze-rewidenci)

1999-06-22 Wątek Anonymous

Marzena oderwawszy sie od hebla:-))
>
> Dawna socjalistyczna nagonka na wszystko, co z wrazego imperializmu
> pochodzi nie ma sie akurat nijak do dzisiejszej "nagonki". Produkty Coca
> Coli truja rzeczywiscie i dzisiaj jest to powszechnie znana rzecz. U nasz w
> Hameryce Coka Cole uzywa sie do odrdzewiania metalu (np. stare czesci od
> roweru) i zamiast WD40 (taki smar w aerozolu). W Coca Coli moczy sie sruby,
> ktorych nie mozna odkrecic i pomaga rewelacyjnie. Pod tym wzgledem musze
> przyznac racje fanom Coca Coli. Nie ma bez niej zycia.
>
> Ze stolarskim pozdrowieniem
> Marzena

Nie moze byc! Malo sie ze zdumienia westfalska parowka, popita
takimz piwem nie udlawilem. Ja juz myslalem, ze tylko Pepsi jest w
stanie zadzialac tam, gdzie plyn hamulcowy R-4(?) rady nie da. :-))
Pamietam z wroclawskiego Polmosu, ze nie tylko do popijania
wodeczki ale tez do poluzowywania srub Pepsi uzywano i to z
powodzeniem. A najstarsi pracownicy wspominali, jak to w stanie
wojennym czesc zalogi, swinki sobie odpadkami z kuchni i Pepsi
tuczyla. Ludzie wtedy wszystko jedli, nie wybierali, ale watroby od
tych swiniakow nikt nie ruszyl - same dziury byly.
A takie Niemcy to ostatnio wybadali, ze piwo w umiarze, jest
zdrowsze niz nam sie wydaje. Niestety, prym wiedzie bawarskie,
ciemne, pszeniczne, ktore nie wszedzie w swiecie jest do dostania i
nie kazdemu smakuje.

Na dann Prost!

Irek



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-22 Wątek Anonymous

Marzena:
> Dawna socjalistyczna nagonka na wszystko, co z wrazego imperializmu
> pochodzi nie ma sie akurat nijak do dzisiejszej "nagonki". Produkty Coca
> Coli truja rzeczywiscie i dzisiaj jest to powszechnie znana rzecz. U nasz w
> Hameryce Coka Cole uzywa sie do odrdzewiania metalu (np. stare czesci od
> roweru) i zamiast WD40 (taki smar w aerozolu). W Coca Coli moczy sie sruby,
> ktorych nie mozna odkrecic i pomaga rewelacyjnie. Pod tym wzgledem musze
> przyznac racje fanom Coca Coli. Nie ma bez niej zycia.
A czy Pepsi mniej truje? Moze sie przerzuce...

> Ze stolarskim pozdrowieniem
> Marzena

Ewa



Re: Dama z fallusem

1999-06-22 Wątek Anonymous

Izabella Wroblewska napisala:

>   Narzekamy od pewnego czasu na upadek kryteriow w ocenie wartosci
>   artystycznej sztuki. Przyznajemy przy tym, ze o ile w literaturze
>   czy muzyce pewne kryteria nadal mimo wszystko obowiazuja, to w pla-
>   styce panuje kompletne bezholowie estetyczne, co pozwala nie tylko
>   na pojawianie sie rozmaitych artystycznych naciagaczy, ale tworzy
>   establishment w postaci krytykow, wlascicieli galerii, handlarzy
>   i biurokratow, dla ktorych taki stan rzeczy jest niezwykle wygodny.

Bardzo sie ciesze, ze Pani Izabella poruszyla na poland-l tak niezwykle
ciekawy temat. Pozwole sobie przeslac kilka moich uwag, majac nadzieje, ze
sprowokuja one dyskusje:

1) Problem braku sensownych kryteriow oceny nie jest tylko i wylacznie
problemem sztuk plastycznych. Optymistyczna uwaga iz w literaturze i
muzyce jednak jakies kryteria obowiazuja ma sie niestety nijak do tych
obszarow tychze sztuk, ktore uchodzic maja za "ambitne" lub "awangardowe".

Z jakiegos tajemniczego powodu, artysta-muzyk, uprawiajacy tzw.
wspolczesna muzyke powazna, gdy tylko popelni dzielo nadajace sie do
sluchania (tzn. nie powodujace estetycznego szoku i oparte na
przeswiadczeniu, iz celem muzyka nie powinno byc zmuszenie sluchacza do
opuszczenia filharmonii) jest momentalnie klasyfikowany jako ktos
"niepowazny" piszacy "komercyjne" chaltury, nie reprezentujacy
"prawdziwej" sztuki... Prosze zauwazyc jaki los wsrod "powaznych" krytykow
spotkal M. Nymana. Kompozytor ten reprezentuje przy okazji najbardziej
pogardzana przez "powaznych" artystow dziedzine, mianowicie sztuke
uzytkowa (piszac od czasu do czasu muzyke fimowa, np. dla P. Greenewaya).
Prosze przypomniec sobie co na przyklad p. Penderecki mowil i mowi na
temat kompozytorow tworzacych dla filmu! Artysci rzeczywiscie
przekraczajacy bariery, wirtuozi odnajdujacy nowe wartosci w muzyce i
laczacy gatunki w sposob swiadczacy zarowno o smaku jak i wyrafinowaniu
(K. Jarett, J. Garbarek) sa w najlepszym wypadku uznani za "troche lepszy
pop".

Literatura wspolczesna cierpi na podobne schorzenie - grafomania bardzo
szybko zostaje uznana na "awangarde", zas rzetelne rzemioslo jest
degradowane przed krytykow do rangi "czytadel". Pisarze i poeci zarazeni
wirusem narcyzmu bardzo szybko odnajduja sie w nowych rolach, jako
wszystko wiedzacy, samomianujacy sie eksperci od literatury, mody i
kultury (jak np. p. Gretkowska) zapominajac, ze to nie czytelnicy, a tzw.
"krytyka" jest faktycznym tworca ich sukcesu. Preferencje krytyki i
czytelnikow nigdy tak bardzo nie rozmijaly sie ze soba jak obecnie, gdy
czynnikiem decydujacym o pozytywnej czy negatywnej recenzji sa czesto...
poglady polityczne pisarza, a nie jego warsztat i styl. Przypadek Polski
nie jest tu w zadnej mierze szczegolny, gdyz wiekszosc krajow, zapatrzona
slepo w postomdernistyczny belkot dobiegajacy z Francji i USA, ma slabe
pojecie o tym, tworzacy tam guru - podziwiani "kultowi" awangardzisci
dawno juz (jak mawial o innej "awangardzie" J. Cortazar) wytrzepuja
jedynie mole z kamizelek i sa w najlepszym wypadku jedynie ariergarda
awangardy. Postmodernistyczna "literatura" okazala sie tak jalowa, ze
coraz czesciej na gwalt probuje sie do jej szyldu podczepic innych tworcow
liczac, ze termin ciagle jeszcze bedzie traktowany powaznie. Czasem
zabiegi takie sa minimalnie, ale jednak czesciwo usporawiedliwione (gdy
np. mianuje sie postmodernista T. Pynchona), czasem zas zupelnie zalosne,
gdy czytamy, ze "Sledztwo" Lema, to przyklad... postmodernistycznej
dekonstrukcji powiesci kryminalne (ble, ble, ble)..


2) Gdyby chodzilo tylko o sztuke, to cale to zamieszanie mozna by i tak
uznac za problem marginalny. Rzecz jest powazniejsza. To samo co dzieje
sie w sztuce, dzieje sie przeciez (a moze raczej dzialo sie?) w naukach
humanistycznych. Mamy tu wiec (postmodernistyczne) kuturoznawstwo, nauki o
plci (gender studies), socjologie, itp, itd. 99% produkcji tychze "nauk",
ma sie tak samo do rzetelnosci naukowej jak dama z fallusem do plastyki.
Jak bardzo puste i belkotliwe byli i sa hasla i cele owej
"postmodernistycznej" nauki mozna bylo zaobaczyc, gdy doslownie dwie
ksiazki zmiotly caly, wydawac by sie moglo solidny, gmach tego
intelektualnie pustego pozerstwa. Oczywiscie mam na mysl najpierw
publikacje Grossa i Levita, potem publikacje Sokala w "Social Text" i
wreszcie coup de grace - czyli "Impostures Intellectuelles" ("Fashionable
Nonsense: Postmodern Intellectuals' Abuse of Science") Sokala i Jean'a
Bricmont'a.

3) Nie dajmy sie oszukiwac! To najwazniejsze. Zarowno wspolczesna
plastyka jak i muzyka czy literatura przynosza dziela wartosciowe i
prowokujace. Dla mnie w tej kategori miesci sie chocby Zbigniew Libera
(jesli chodzi o plastyke). Jego ostatnie dokonania mowia wiecej o
dziwacznym i moralnie podejrzanym romansie pomiedzy pop-kultura i
fascynacja smiercia niz 100 rozpraw socjologicznych.

W chwili obecnej "tradycyjna" krytyka, instytucje oficjalnych galerii i
muzycznych festiwali osiagnely taki stopien degen

Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-22 Wątek Anonymous

Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
We wtorek, 22 czerwca 1999 o godzinie 4:14 po poludniu
Pan Andrew M. Sikorski napisal:

> Magdo,
> Podalas nam wielka porcje swojej duszy dowodzac tolerancji
> wobec homo. Ale z tolerancja, to jak z dobrymi manierami:
> jesli musisz udowadniac ze je posiadasz, to znaczy ze ich nie
> masz.
>
> Sa na to inne sprawdziany niz deklaracje.:-) albo raczej :-(

A propos tolerancji przesylam aforyzm:

"Tolerowac nie znaczy zapomniec, ze to co tolerujemy na nic
wiecej nie zasluguje."

Mikolaj Gomez Davilla

Z powazaniem,
Grzegorz Swiderski
http://www.datapolis.pl/grzes/



Z dziennika Jerzego Zawieyskiego

1999-06-22 Wątek Anonymous

  Kilka dni temu minela 30 rocznica tragicznej smierci Jerzego
  Zawieyskiego. Z tej okazji "Wyborcza" przedrukowala ( z pewnymi
  skrotami ) z Kwartalnika Politycznego "Krytyka" (nr 7/1980)
  nieznane szerzej fragmenty dziennika pisarza. Przedrukowala tez
  slowo wstepne Stefana Kisielewskiego.

  Zalaczam istotne fragmenty dziennika Jerzego Zawieyskiego doty-
  czace: rozmowy kardynala Wyszynskiego z Gomulka i Cyrankiewiczem
  w styczniu 1958 roku, oraz jego indywidualnej rozmowy z Gomulka
  w pazdzierniku tego samego roku.


Izabella

   * * *

  18 stycznia 1958 roku

  Zaszlo wazne wydarzenie: spotkanie ks.Prymasa z Gomulka i Cyran-
  kiewiczem. Rozmowa ta trwala od 5-ej po poludniu do godz. 4-tej
  rano, czyli 11 godzin, i odbywala sie w Prezydium Rady Ministrow
  przy Al.Ujazdowskich.

  Tematem rozmow byl caloksztalt stosunkow miedzy Kosciolem
  a Panstwem. Rozmowa miala przebieg wysoce dramatyczny, ale
  zakonczyla sie raczej pojednawczo. W toku rozmowy Gomulka
  uniosl sie i swoim zwyczajem krzyczal, na co zareagowal ks.
  Prymas, proszac go o znizenie tonu. Tak samo przywolal ks.
  Prymas do porzadku Cyrankiewicza, ktory wysuwal zarzuty pod
  adresem Prymasa i Kosciola.

  Ks.Prymas mniej wiecej tak zareagowal:

 Nie przyszedlem tu jako oskarzony i ja tez nie oskar-
 zam, lecz przedstawiam fakty. Z panem mam porachunki
 nie zalatwione. To, ze nie poruszam w dotychczasowych
 rozmowach krzywdy osobistej, nie oznacza, bym o niej
 zapomnial. Jezeli pan zechce wrocic do metod oskarzen,
 ja najpierw musialbym oskarzyc pana i pana Ochaba i
 zadac publicznej rehabilitacji, ktora pograzylaby was
 w oczach narodu i calego swiata.

  Przy omawianiu spraw szkolnych Gomulka ostro wystapil przeciwko
  zawieszaniu krzyzy na scianach. Jego namietnosc i jego atak byly
  najbolesniejsze dla ks.Prymasa. Gomulka krzyczal :

 Krzyz na scianie drazni mlodziez niewierzaca.

  Ks.Prymas pytal:

 A ile jest tej niewierzacej mlodziezy ?

  Gomulka odpowiadal :

 No, powiedzmy, 10 procent.

  Na to ks.Prymas :

 Ja panu dodam jeszcze 10 procent. Niech bedzie 20 procent.
 Pozostaje reszta, czyli 80 procent mlodziezy. Otoz zapowia-
 dam panom, ze ja dla tych 80 procent bede walczyl o krzyz
 i w tej walce nie ustane.

  Ksiadz Prymas przy sposobnosci omawiania roznych spraw wyglosil
  Gomulce i Cyrankiewiczowi dwa wyklady: o katolickiej nauce spole-
  cznej i o socjalizmie ateistycznym. Nastroj momentami byl grozny.
  Gomulka nie dowierzal faktom, wiec ks.Prymas, swietnie przygoto-
  wany do tej rozmowy, od razu fakty przedstawial na pismie.

  Ks.Prymas poruszyl 12 spraw:

  1. organizowana przy pomocy panstwowej administracji walka z
 religia,
  2. dyskryminacja katolikow i duchowienstwa w panstwowych urzedach
 administracji publicznej,
  3. dekret o obsadzaniu stanowisk koscielnych,
  4. nowe parafie,
  5. szkola swiecka a nauczanie religii,
  6. stowarzyszenia dla mlodziezy,
  7. prasa i wydawnictwa katolickie,
  8. cenzura,
  9. polskie radio,
  10. sprawa dobroczynnosci katolickiej w Polsce,
  11. precjoza koscielne,
  12. sprawa stypendystow polskich - wyjazdy duchownych za granice,

  Gomulka stale odpieral zarzuty, zwlaszcza dotyczace walki z religia,
  dekretu o obsadzaniu stanowisk koscielnych i szkol swieckich. Tutaj
  byl agresywny i wytaczal zarzuty ze swej strony, zwlaszcza bolaly
  go: przemowienie ks.Prymasa na Jasnej Gorze i przemowienie ks.Prymasa
  na Pasterce w Katedrze.

  Ksiadz Prymas w calosci powtorzyl przemowienie w Katedrze, ktore
  - okazuje sie - inaczej wygladalo, niz pisala prasa zagraniczna.
  Te wyjasnienia przyjeli dygnitarze do wiadomosci.

  Inne sprawy obiecano przemyslec i zbadac. Od reki zalatwiono trzy
  sprawy: zwolniono od cla dary, ktore nadeszly na adres Prymasa z
  Ameryki, postanowiono dac zezwolenie na niektore wydawnictwa i nie-
  ktore pisma oraz oddano w calosci precjoza koscielne. Co do stypen-
  dystow, obiecano rozpatrzyc na nowo te sprawe.

  Ks.Prymas w tych dwunastu punktach przedstawil ogol stosunkow pomie-
  dzy Kosciolem a Panstwem. Te stosunki pogorszyly sie znacznie i budza
  powazne obawy, jak bedzie dalej ? Mimo ze co do niektorych punktow
  stanowisko Gomulki bylo twarde i nieustepliwe, nalezy sadzic, ze
  poprzez czeste kontakty osobiste dadza sie i one pomyslnie zalatwic.

  Sensacja bylo zakonczenie rozmowy.

  Okazuje sie, ze ks.Prymas, jadac do Rzymu, zobowiazal sie przedsta-
  wic w Watykanie mozliwosc zawarcia konkordatu. Gomulka i Cyrankiewicz
  prosili o wiadomosc w tej sprawie. Ks.Prymas wyjasnil, ze propozycja
  zostala wzieta pod rozwage i nie odpowiedziano w Watykanie "nie".
  Wykorzystujac ten moment, ks.Prymas zapytal swoich rozmowcow, czy
  w swietle tych licznych pretensji i krzywd ze strony Kosciola mozna
  myslec o konkordacie. Obaj rozmowcy ks.Prymasa nie odpowiedzieli nic
  na to, ale prosili, aby ks.Prymas sprawe konkordatu ponownie przed-

Re: W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-22 Wątek Anonymous

Magdo,
Podalas nam wielka porcje swojej duszy dowodzac tolerancji wobec homo.
Ale z tolerancja, to jak z dobrymi manierami:  jesli musisz udowadniac ze je
posiadasz, to znaczy ze ich nie masz.

Sa na to inne sprawdziany niz deklaracje.:-) albo raczej :-(

Andrzej



Moskale u wrot Krakowa

1999-06-22 Wątek Anonymous

Momentami rzesisty deszcz pada w Krakowie od okolo 24 godzin. Na razie
nic nie zapowiada, ze przestanie. W rejonach Skawiny, Wadowic i Oswie-
cimia woda zalala juz niektore drogi. Ogloszono alarm przeciwpowodziowy.
W ogole sluzby przeciwpowodziowe prawie w calej Malopolsce sa w stanie
pogotowia. Tak wyglada w tym roku galicyjski pierwszy dzien lata - 22 czer-
wca 1999 roku.

O czym by tu dzisiaj ...

Przenosze sie myslami o 85 lat - do lata 1914 roku. Wtedy niemal cala Eu-
rope opanowala goraczka przygotowan do wielkiej wojny, w ktorej jedna ze
stron konfliktu miala byc monarchia austro-wegierska. Jej obywatelami byli
moi : prababcie i pradziadkowie.

Jak ogolnie wiadomo, cesarstwo Franciszka Jozefa uwiklane bylo w owcze-
sna skomplikowana sytuacje na Balkanach, jako jeden z glownych rywali
Rosji na tym terenie. Cesarski sztab zakladal, ze w razie wybuchu wojny
panstwo carow bedzie sie staralo przyjsc z pomoca swojej sojuszniczce
na poludniu Europy - Serbii, niejako przy okazji zajmujac ukrainskie i gali-
cyjskie ziemie ck Austrii.

Aby przeciwstawic sie spodziewanemu atakowi wschodniego mocarstwa,
w austriackich biurach sztabowych juz w polowie XIX wieku zdecydowano
zbudowac na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej dwie twierdze: w Prze-
myslu i Krakowie. Ich strategicznym zadaniem bylo zablokowanie przejsc
prowadzacych przez karpackie przelecze do Budapesztu i Wiednia.

Tym ktorzy historie znaja dosc srednio przypomne, ze Krakow zostal wla-
czony do Austrii w 1846 roku. Austriackie wojsko od razu wprowadzilo sie
na Wawel. Niewatpliwie glownym celem garnizonu bylo wtedy - po stlumie-
niu powstania krakowskiego Edwarda Dembowskiego - trzymanie w sza-
chu ludnosci miasta. Objawilo sie to juz dwa lata pozniej, kiedy w zarodku
stlumiono rewolucyjne wrzenie Wiosny Ludow 1948 roku, terrorystycznie
ostrzeliwujac z dzial artyleryjskich buntujace sie miasto.

W nastepnym dziesiecioleciu miasto, ktorego funkcja strategiczna zostala
przez Austriakow nalezycie doceniona, zostalo zamienione w twierdze.
Kilkukrotnie modernizowana i rozbudowywana, byla ona jedna z najwiek-
szych i najnowoczesniejszych twierdz cesarstwa. Wyposazenie fortow
bylo na swiatowym poziomie. Olbrzymie armaty byly starannie ukryte
pod pancernymi kopulami, a ich zalogi rozmieszczone byly w betonowych
schronach.

Taki stan trwal do lata 1914 roku i Krakow byl doskonale przygotowany do
obrony. Zewnetrzny pierscien fortow zostal polaczony zygzakiem okopow
i zasiekow. Rdzen twierdzy, ktory tworzyly duze forty pod kopcem Kos-
ciuszki, w Bronowicach, w Czyzynach i pod kopcem Krakusa, dodatkowo
wzmocniono fortyfikacjami polowymi. Dla usprawnienia komunikacji wew-
natrz twierdzy zbudowano dwa prowizoryczne mosty na Wisle. W sumie
obsade twierdzy stanowilo 150 tysiecy zolnierzy i 900 dzial.

Jak sie wkrotce okazalo, przygotowania mialy swoj sens, bo juz na jesieni
1914 roku front niebezpiecznie przyblizyl sie do Krakowa. Wprawdzie w
lecie Austriacy odniesli kilka zwyciestw nad Rosjanami na Lubelszczyznie,
ale juz z poczatkiem jesieni przeciwnik dokonczyl mobilizacje i jego wielkie
armie wkroczyly do Galicji. Wkrotce zajely Lwow i szybko posuwaly sie
na Zachod okrazajac Przemysl i zajmujac Tarnow.

Na wypadek calkowitego okrazenia Krakowa austriackie wladze wojs-
kowe zarzadzily czesciowa ewakuacje cywilow. Poczatkowo byla ona
dobrowolna. Decydowaly sie na nia glownie osoby zamozne, ktore mo-
gly sobie pozwolic na utrzymanie poza domem. Wiekszosc nie chciala
opuszczac Krakowa. Wtedy wojsko zarzadzilo ewakuacje przymusowa.
Do polowy listopada Krakow opuscilo okolo 60 tys.mieszkancow, czyli
okolo 1/3 ludnosci. Przewieziono ich do Czech i Austrii. Pozostali mu-
sieli wylegitymowac sie trzymiesiecznym zapasem zywnosci.

W listopadzie rosyjskie patrole zwiadowcze zaczely docierac do podkra-
kowskich wiosek. Poprzedzaly one 4 i 9 armie rosyjska, zamierzajaca
okrazyc twierdze od polnocy. Kontratakowala austriacka 4 armia, wspo-
magana przez artylerie polowa i forteczna twierdzy. Pierwsze starcie
trwalo od 16 do 22 listopada 1914 roku. Z przekazow rodzinnych wiem,
ze ludnosc miasta nasluchiwala huku armat, ktore rozbrzmiewaly najglo-
sniej 21 i 22 listopada. Ludzie wydrapywali sie wtedy masowo na Wzgo-
rze sw. Bronislawy, skad rozciagal sie widok na polnoc. Pogoda byla
dobra i mozna bylo dostrzec stamtad nawet dymy wybuchow pociskow
armatnich.

Austriacka nawala ogniowa przyniosla straszne skutki po stronie rosyj-
skiej. Wies Michalowice zostala zrownana z ziemia. Z tamtejszych gos-
podarstw zostaly tylko studnie. Do miasta wjezdzaly stamtad transporty
rannych i wchodzily kolumny rosyjskich jencow. Wsrod nich nie brako-
walo oczywiscie Polakow - m.in. jencow z guberni suwalskiej.

Po tym krwawym odparciu pierwszego rosyjskiego ataku krakowianie
na krotko odetchneli. Ponownie otwarto sklepy, szynki, bary i restau-
racje, co mialo tez znaczenie psychologiczne. Dokonczono tez zabez-
pieczenie bezcennych zabytkow. Na 36 gmachach wywieszono biale
choragwie z niebieskimi pa

Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-22 Wątek Anonymous

Malgorzata do Uty:
>
>Tymczasem tam u Pani w Zjednoczonej Europie trwa nagonka na truja-
>ce produkty koncernu Coca-Cola. Niech Pani patrzy, co za ironia losu.
>Nasi dziadkowie byli swiadkami przed laty, ze partyjni bonzowie wszech-
>wladnego systemu twierdzili, ze ta cala Coca-Cola to jest wredna "stonka
>imperializmu".
>Malgorzata

Dawna socjalistyczna nagonka na wszystko, co z wrazego imperializmu
pochodzi nie ma sie akurat nijak do dzisiejszej "nagonki". Produkty Coca
Coli truja rzeczywiscie i dzisiaj jest to powszechnie znana rzecz. U nasz w
Hameryce Coka Cole uzywa sie do odrdzewiania metalu (np. stare czesci od
roweru) i zamiast WD40 (taki smar w aerozolu). W Coca Coli moczy sie sruby,
ktorych nie mozna odkrecic i pomaga rewelacyjnie. Pod tym wzgledem musze
przyznac racje fanom Coca Coli. Nie ma bez niej zycia.

Ze stolarskim pozdrowieniem
Marzena



Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-22 Wątek Anonymous


> On 18 Jun 99 at 17:04, Irek Zablocki wrote:

>
> Dobra no, o co my sie w koncu tu spieramy.
>
Dlatego ciach, ciach i po klopocie. :-) Tylko to jeszcze:
> > Mialem
> > watpliwa przyjemnosc pracowania z przestepcami (Wrozamet) i pijakami
> > (Polmos).
>
>  Rozbawilo mnie to, jesli bowiem pijacy pracowali w tym Polmosie
>   "dla siebie", to jaki przestepca mogl uczynic uzytek z kuchenki
>   gazowej badz elektrycznej ;)

Mnie to wowczas nie bawilo, musialem miec oczy nawet z tylu. :-(
Chodzilo mi jedynie o podkreslenie moich doswiadczen. Wowczas
czesto zastanawialem sie, jak ci ludzie mogli tak nisko upasc.
[...]
>
> > Raczej jestem pewien tego, ze moj bardzo mlody przyjaciel nie trafi
> > do przyszlych wydan "Zywotow Swietych", ani ze spotkam go tanczacego
> > i spiewajacego "Hari Kriszna". Nawet nastolatki maja uksztaltowane
> > swiatopoglady a sam zauwazyles, jak to niektorych doroslych nawrocilo
> > po 89-tym.
>
> No i przeczysz sobie. Nastolatki guzik tam maja, kto wie, czy
>   wlasnie jako dorosly nie "nawroci sie" w te lub we wte.

Niech Ci bedzie! Nastolatki maja we lbie guziki a na starosc tancza
na rynku i wala w bebenki albo udaja sie w pielgrzymke w te czy
tamte strone. :-))
[...]
> > Ta Twoim zdaniem "czesc chrzescijanstwa mocno stojaca na ziemi"
> > utracila na rzecz "innych czesci" tylko w Niemczech dwa miliony
> > wiernych. Sa teraz wierni inaczej i to m.in. z powodu Jana Pawla II.
>
> Wiesz co? Ja Ci powiem: to jest taki troszke kompleks Niemcow,
>   ze Polak zostal Papiezem. I nie bedzie im jakis Polak dyktowal.
>   Po drugie, ja nie wiem kto tu na czyja rzecz utracil, i czy
>   to jest wlasnie tak jak piszesz, bo slyszalem tez, ze ludzie
>   pragnacy jasnych zasad i oddzielenia dobra od zla przyszli
>   do Kosciola katolickiego.

Narodowosc Jana Pawla II nie ma tu znaczenia. Niemieckim
katolikom jest obojetne czy polecenia wydaje im polski czy
jakikolwiek inny papiez. Spor dotyczy dokumentu bez ktorego
kobiety w RFN nie moga usunac ciazy. Wczoraj odbylo sie
spotkanie biskupow niemieckich. Przed budynkiem w ktorym
debatowali demonstrowali przeciwnicy i zwolennicy listu Papieza.
Czy popierajacy intencje papieskie pozbawieni sa kompleksow?
Czesto rozmawiam z ludzmi krytykujacymi posuniecia Jana Pawla
II. Nigdy nie slyszalem okreslen, jakie Ty sugerujesz, ze mogliby
powiedziec. Byly jedynie rzeczowe zarzuty. Niemiec, ktory tak by
sie wyrazil skazalby siebie na opinie neonazisty itd.
>
> > Po ostatnim liscie Papieza, skierowanym do biskupow niemieckich w
> > sprawie poradni dla kobiet chcacych usunac ciaze, moze dojsc do
> > kolejnych wystapien z K.K.
>
> No to trudno, ale to nie jest powod, zeby Papiez zmienil zdanie,
>   no nie?

Na razie ponoc zlagodzil zdanie. List nadal pozostaje tajemnica.
Czesc katolikow twierdzi, ze to umywanie rak. Statystyki mowia, ze
poradnie prowadzone przez katolikow ratowaly ok. 30%
nienarodzonych istnien. Co bedzie, jesli po liscie papieskim
niemiecki K.K.wycofa sie z uczestnictwa w poradniach. Wprawdzie
konserwatywni twierdza, ze nie chca jedynie wydawac zaswiadczen
o tym, iz Frau taka czy owaka zglosila sie do nich, bo taki jest
wymog prawny. Moich znajomych katolikow powoli diabli biora.
Zadaja wiecej demokracji wewnatrzkoscielnej i "zejscia na ziemie".
Naturalnie nie wszyscy. Jesli mi wolno cos powiedziec, mimo ze to
nie moja sprawa, to tez proponowalbym dialog. Ale czy Rzym gotow
jest dyskutowac z niemiecka baza?
[...]
> Moze slowo "pedofil" nie charakteryzuje az tak bardzo obyczajow
>  wiekszosci przywodcow sekt, niemniej przyznaj: w Kosciele
>  przynajmniej jest cos takiego jak hierarchia i jakiegos ksiedza
>  zawsze moze utracic biskup. Biskupa papiez. A taki nawiedzony,
>  co to uwaza, ze ma specjalne przeslanie od Pana Boga, nie jest
>  kontrolowany przez nikogo.
>
Dla ofiar to marna pociecha, czy ich gnebiciel zostanie utracony
czy nie i wszystko jedno czy przez prawo czy papieza.
>

> > [...]Faktem jest (moim zdaniem) - Papiez
> > nie wchodzi z butami, za to niektorzy papiescy sludzy - tak. I nie
> > uwazam aby to specjalnie Europie na dobre wyszlo.
>
> Wchodza? Moze raczej: chcieliby wejsc? W Niemczech tak
>   bardzo wchodza, masz jakies problemy z nimi? Ja tu nawet ze swoimi
>   tak bardzo nie mam ;)

Bos sam papista! :-) Kruk krukowi...:-)))
>
> > Irek
>
>Andrzej
Irek



Telefony do Polski - kto da mniej

1999-06-22 Wątek Anonymous

At 1:58 AM -0400 6/22/99, Lukasz Salwinski wrote:
>>Szanowni Panstwo,
>>
>>Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA:
>>coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych
>>_bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne
>>(przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa
>
>_bardzo_ tanie to znaczy po ile ?  znaczaco mniej niz 30c/min ?
>
>przez MCI place w tej chwili jakies 32c/min. 'z karty' (po uwzglednieniu
>$1 za uzycie karty) wychodzilo mi tyle samo. tansze (28 czy 29c/min) jest
>krecenie przez 10-xxx- (nie pamietam numery, jest pare takich).
>
>lukasz


Wielu z nas dzwoni do Polski dosc regularnie placac rozne, rozniste ceny.
JEZELI to nie wykracza poza zakres tematyczny Poland-L chcialbym
zaproponowac male akcje "kto znajdzie tansze polaczenie do Polski"
Byc moze zaoszczedzi to sporo dla wielu osob - stawiam wirtualne piwo albo
dwa dla zwyciezcy (ewentualnie, tradycyjne "real beer" w Ann Arbor,
Michigan).

Darek



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-21 Wątek Anonymous

On Mon, 21 Jun 1999 18:58:56 -0700, W.Glowacki wrote:

>Pani Malgosiu,
>Zostalem zaszokowany wrecz ponizszym-:)).Skad u licha, biorac pod
>uwage Pani wiek znajomosc miejsca o nazwie Kulparkow?
>Lwowianin w momencie poczecia,
>

A Dziadek, Wilhelmie?! Dziadek!
;-)


Magda N



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-21 Wątek Anonymous

Pani Malgorzata retorycznie:

> > Z punktu widzenia retoryki: szczytowe osiagniecie!
> > Pani Malgorzata jeszcze raz to potwierzdziala, co Pan Piotr
> > zkrytykowal:-))
>
> Strasznie Pani zawzieta

...taka juz moja natura, i nie tylko moja:-)
Mam tylko nadzieje, ze sie przez to nie tworzy 'lekka mania
przesladowcza':-)
Jezyk niemiecki jest nieco precyzyjniej, jesli chodzi o wyjasnienia
slowa 'zawzieta'. Wybralam lagodniejsze: zawolana/zapalona.

> Pani Uto, w poblizu Wlodawy grasuje krokodyl. Dobry poczatek aby
> i na P-L zalozyc Park Jurajski. No i haslo "krokodyla daj mi luby"
> moze nieoczekiwanie doczekac sie realizacji. Jest okazja, moznaby
> poprosic jakiegos pana...

> Tymczasem tam u Pani w Zjednoczonej Europie trwa nagonka na truja-
> ce produkty koncernu Coca-Cola. Niech Pani patrzy, co za ironia losu.
> Nasi dziadkowie byli swiadkami przed laty, ze partyjni bonzowie wszech-
> wladnego systemu twierdzili, ze ta cala Coca-Cola to jest wredna "stonka
> imperializmu".
>
> Czy Pani wie, ze budowa Parku Rozrywki w Warszawie ma od paru dni
> szanse wreszcie ruszyc z kopyta ? Duza nadzieje stwarza fakt, ze
> glownodowodzacy operacja na Balkanach nazywa sie Michael Jackson...

Nie chce byc 'zlosliwa' i nie bede cytowac moich klasykow. Tego
od 'krokodyla' akurat znam;-)
Po odczytaniu aluzji, jedyne skojarzenia, jakie mi do glowy
przychodza, to te smaczne do krecacego sie.

Uta



Re: Prywata (telefony, telefony)

1999-06-21 Wątek Anonymous

>Szanowni Panstwo,
>
>Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA:
>coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych
>_bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne
>(przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa

_bardzo_ tanie to znaczy po ile ?  znaczaco mniej niz 30c/min ?

przez MCI place w tej chwili jakies 32c/min. 'z karty' (po uwzglednieniu
$1 za uzycie karty) wychodzilo mi tyle samo. tansze (28 czy 29c/min) jest
krecenie przez 10-xxx- (nie pamietam numery, jest pare takich).

lukasz



"Zwoje" 4/17, 1999 (fwd)

1999-06-21 Wątek Anonymous

-- Forwarded message --



Nowe, bogato ilustrowane wydanie "Zwojow" 4/17, 1999, ukazalo sie juz na
Internecie pod adresem:

http://www.math.ualberta.ca/~amk/zwoje/




Pod tym adresem URL znajduje sie najnowszy numer "Zwojow" i kompletne
archiwum wszystkich poprzednich numerow oraz pelny, podzielony na kategorie
tematyczne, Indeks Tresci Zwojow.

Znajduja sie pod tym adresem wydania zarowno z polskimi znakami
diakrytycznymi, jak i bez nich. Przeskok pomiedzy nimi nastepuje ze strony
glownej, albo z indeksow indywidualnych numerow "Zwojow."

Podstawowe nawigowanie odbywa sie poprzez klikniecie na odpowiednie
"przyciski" na glownej stronie. Ponadto, indeksy poszczegolnych numerow i
poszczegolne artykuly (zawsze pod tekstem) oferuja nawigowanie zarowno
wewnatrz numeru, jak i przeskok do archiwum.

Podobnie, strona wejsciowa do archiwum oferuje wybor pomiedzy dwiema
wersjami tekstow archiwalnych oraz przeskok do pelnego Indeksu Tresci "Zwojow".
Indeks Tresci umozliwia bezposredni przeskok (link) do kazdego artykulu.
("Ramkowy" Indeks Tresci "Zwojow" nie zostal jeszcze uzupelniony).

Ze strony glownej istnieje rowniez mozliwosc przeskoku (links) do innych,
niezaleznych stron (adresow), zwiazanych ze "Zwojami" albo z nimi
"zaprzyjaznionymi."

Kompletny zestaw Zwojow (archiwum wlaczajac) znajduje sie rowniez pod
adresem krakowskim:

http://wom1.bci.pl/zwoje/


Na glownej stronie "Zwojow" pod nowym adresem znajduje sie przycisk "KRAKOW,"
ktory umozliwia przeskok (link) do adresu krakowskiego "Zwojow."

Dziekujemy za zinteresowanie "Zwojami." Zyczymy Panstwu milej lektury.


Andrzej M. Kobos
Maciej Jakubowski



bzdury i zamieszanie, bylo: Re: Obrazony medrzec

1999-06-21 Wątek Anonymous

- Original Message -
From: Malgorzata Zajac <[EMAIL PROTECTED]>
To: <[EMAIL PROTECTED]>
Sent: Monday, June 21, 1999 9:48 AM
Subject: Re: Obrazony medrzec


> Na temat opisanej przeze mnie wymiany uprzejmosci pomiedzy Gustawem
> Herlingiem-Grudzinskim i o.Maciejem Zieba pan Piotr Palacz pisze :
>
> >  Pytanie chyba raczej powinno brzmiec: co powoduje, ze z ww. bzdury
> >  robi sie takie zamieszanie?
>
> Jaka bzdura ? Jakie zamieszanie ?

Bzdura jest przedmiot relacjonowanej "wymiany uprzejmosci":
przedmiot jawny,  czyli owa kwestia "osobistego przejecia nadchodzacym
koncem tysiaclecia",
oraz przedmiot mniej jawny, czyli to, czy Herling-Grudzinski ma prawo
wypowiadac negatywne sady o papiezu.

"Zamieszaniem" jest poswiecanie tym sprawom 160 wierszy,
gwoli przekazania na taka sama modle przekonania, ktore bylo juz walkowane
w kilkunastu wypowiedziach - niekrytykowalnosci papieza.

[...]
>
> Sama pozbieralam to w kupe i wyslalam w calosci na liste, zeby ja troche
> urozmaicic. Przeciez nic nie wskazywalo na to, ze pan Piotr cos ciekawe-
> go napisze.

;-)

>
> Tymczasem pana Piotra po prostu denerwuje zjawisko spoleczne
>
> > Gorsza jest glupota jako zjawisko spoleczne. Medrcy, nawet zgryzliwi
> > i obrazalscy, zasluguja na ochrone ze strony panstwa na prawach gina-
> > cego gatunku.
>

Kwestia mojego osobistego stosunku do "zjawiska spolecznego"
- czy tez jego braku - nie ma tu nic do rzeczy ...

> Wie pan dobrze, ze Herling-Grudzinski nie potrzebuje w kraju zadnej och-
> rony.

Wcale dobrze nie wiem. Nie prowadze rejestrow notowan swietych krow
w Polsce.

>Nie o to tu chodzi.

A o co ?

>
> Byloby lepiej, gdyby napisal Pan wprost, co Panu lezy na watrobie.
>

Wlasnie do tego dojrzewam, ale zrobie to osobno.

Piotr



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-21 Wątek Anonymous

Pani Malgosiu,
Zostalem zaszokowany wrecz ponizszym-:)).Skad u licha, biorac pod uwage
Pani wiek znajomosc miejsca o nazwie Kulparkow?
Lwowianin w momencie poczecia,
Wilhelm Glowacki
===

At 07:04 AM 6/21/99 , you wrote:
[..]
>
>W takim razie ja gratuluje Panu tej normalnosci, z drobna jednakowoz uwaga:
>pensjonariuszom Kulparkowa, Kobierzyna i Tworek przewaznie zdaje sie, ze
>to wlasnie oni sa normalni...
>
>Jednym slowem, ostroznie...
>
>
>Malgorzata
>



Re: Prywata (telefony, telefony)

1999-06-21 Wątek Anonymous

Niestety pan Zbigniew ma racje. Nie mozna chyba polecic zadnej z tych malych
firm gdyz nieuczciwi ludzie wkrasc moga sie wszedzie, nawet do tych duzych.
Czytalem o przypadkach, ze pracownicy duzych sklepow nagrywali jakies kody
tkansakcji dokonywanych normalnie placac karta kradytowa na dyskietki a
nastepnie falszowali inne transakcje, podszywajac sie pod inforacje zawarte w
tej karcie. To samo moze spotkac delokwentow placacych przez internet, ale
zlodziejstwo isnieje wszedzie, bank moze zostac obrabowany, to co nie
bedziemy z niego kozystac???

Jacek Kupinski

Zbigniew J Koziol wrote:

> Co to znaczy "bezpiecznie"? Tutaj, zdaje mi sie, ze ten kowboj wygrywa,
> ktory szybciej strzela. Jesli Pan sie uprze, to zadne wiza nie zabierze
> Panu pieniedzy nieuczciwie wyzyskanych. Jesli zas wiza sie uprze, to
> lepiej bedzie, jesli Pan poswieci te swoje kilkadziesiat dolarow na konto
> przegranej. zB.
>
> Bartek Rajwa wrote:
> >
> > Szanowni Panstwo,
> >
> > Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA:
> > coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych
> > _bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne
> > (przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa
> > naprawde zachecajace i duzo nizsze niz mozna dostac od
> > "duzy", "znanych" firm. Problem w tym, ze jak wiadomo
> > podawanie numeru karty kred. byle komu nie jest rozsadne.
> > W zwiazku z tym pytanie: czy ktos z Panstwa moze polecic
> > naprawde tanie karty telefoniczne od dystrybuowane przez
> > firme od ktorej mozna _bezpiecznie_ je kupic?



Re: Prywata (telefony, telefony)

1999-06-21 Wątek Anonymous

Co to znaczy "bezpiecznie"? Tutaj, zdaje mi sie, ze ten kowboj wygrywa,
ktory szybciej strzela. Jesli Pan sie uprze, to zadne wiza nie zabierze
Panu pieniedzy nieuczciwie wyzyskanych. Jesli zas wiza sie uprze, to
lepiej bedzie, jesli Pan poswieci te swoje kilkadziesiat dolarow na konto
przegranej. zB.

Bartek Rajwa wrote:
>
> Szanowni Panstwo,
>
> Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA:
> coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych
> _bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne
> (przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa
> naprawde zachecajace i duzo nizsze niz mozna dostac od
> "duzy", "znanych" firm. Problem w tym, ze jak wiadomo
> podawanie numeru karty kred. byle komu nie jest rozsadne.
> W zwiazku z tym pytanie: czy ktos z Panstwa moze polecic
> naprawde tanie karty telefoniczne od dystrybuowane przez
> firme od ktorej mozna _bezpiecznie_ je kupic?



Prywata (telefony, telefony)

1999-06-21 Wątek Anonymous

Szanowni Panstwo,

Mam pytanie do osob miekszajacych w Kanadzie badz USA:
coraz wiecej mozna znalezc stron WWW firm oferujacych
_bardzo_ tanie miedzynarodowe polaczenia telefoniczne
(przez prepaid calling cards). Niektore ceny sa
naprawde zachecajace i duzo nizsze niz mozna dostac od
"duzy", "znanych" firm. Problem w tym, ze jak wiadomo
podawanie numeru karty kred. byle komu nie jest rozsadne.
W zwiazku z tym pytanie: czy ktos z Panstwa moze polecic
naprawde tanie karty telefoniczne od dystrybuowane przez
firme od ktorej mozna _bezpiecznie_ je kupic?

Bede wdzieczny za informacje...

Bartek Rajwa

--
[EMAIL PROTECTED]
Purdue University Cytometry Laboratories
1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette
IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757



byle do konca

1999-06-21 Wątek Anonymous

 Warto pomyslec od czasu do czasu o
tych  ludziach,ktorzy pozytywnie na
nas wplyneli i to w jakis sposob
 uksztaltowalo nasze charaktery.

 Zawsze unikalem osobnikow pysznych i
zapobiegliwych co do wlasnej kariery ,
rozgladajacych sie ciagle wokol komu
przylozyc z nienacka,tak aby nawet
 nie zorientowal sie kto go uderzyl.
Pamietam jeszcze z przed wojny wycieczke
 gimnazjalna katowickiego gdy wieczorem
w pokoju zbiorowym jeden z kolegow
 niby do zabawy zaczal boksowac sie ze
mna  a faktycznie dotkliwie mnie pobil
gdyz ja w przeciwienstwie do niego
nie mialem zadnego przygotowania bokserskiego.
 Moze potem gdzies zginal w bitwie jako
zolnierz niemiecki?  Takze  i potem,
zwlaszcza w Polsce socjalizmu sowietopodobnego,
  musialem wspolpracowac jako podwladny
z roznymi cwaniakami podpierajacymi
rzadzaca wszechwladnie partia niby
robotnicza.  Byli wsrod nich osobnicy po
 prostu tchorzliwi i poza tym lasi na
 roznego rodzaju przywileje;dla tych
wlasnie osobnikow owczesna rzeczywistosc
byla po prostu rajem.

 Wzajemne uzaleznienie na zasadzie "mam i
 ja cos na ciebie!" bylo bardzo istotnym
czynnikiem rownowagi systemu wladania
spoleczenstwem,ale jednoczesnie to
zakrywalo mniej lub bardziej szczelnie
cala prawde o tym systemie.Jak powszechnie
wiadomo mnostwo rzeczy bylo na niby,
z odwieczna przyjaznia polsko-rosyjska
wlacznie.

  W tym morzu bagna  i chronicznej niemoznosci
 trzeba bylo byc niemal bohaterem aby
 zachowac prawosc.A przeciez mialem
szczescie spotkac sporo takich wlasnie
ludzi  zwlaszcza wsrod moich nauczycieli.
 W Uniwersytecie Jagiellonskim uczyl mnie
wybitny spoldzielca ktorego wladza
 nastepnie zredukowala do roli roznosiciela
 ksiazek beletrystycznych w spoldzielniach
 krakowskich. Szereg tamtejszych profesorow
 wspominam nadzwyczaj mile jak na przyklad
geografa  Romera,ktory bardzo czesto
 chodzil z nami na wycieczki naukowe
w okolicach Krakowa.

 W warszawskim UW oboje socjologowie
Ossowscy i T.Kotarbinski sa do dzis
 w mojej jak najlepszej pamieci.A przeciez
w uczelniach bylo tez sporo karierowiczow
albo osobnikow wrecz zastraszonych
aby nie stracic cieplej posadki,za pomoca
 ktorych wladza komunistyczna realizowala
swoj dyktat. Mialem wielkie szczescie
zarowno gdy jakims cudem pozwolono mi
na wyzyskanie amerykanskiego stypendium (ja
 odwazylem sie o nie poprosic),jak tez po
kategorycznym odmowieniu mi profesury
wypuszczono mnie  do Zambii.Gdy stamtad
dostalem dalsza prace profesorska w Kanadzie
 tak pospieszono sie z wyrzuceniem mnie z UW
ze nawet nie poczekano kilka tygodni do
 konca udzielonego mi urlopu na prace za
granica.

 Swoja droga zasluzylem na zawisc
politycznie ustosunkowanych kolegow
 i kolezanek publikujac w Polsce
 szereg ksiazek socjologicznych opartych
 na moich studiach amerykanskich,jak
 rowniez intensywnie uczac organizacji
 polskie kadry techniczne(w ramach
Tow.Naukowego Organizacji i Kierownictwa).

  Podsumowujac mialem wiecej szczescia
niz rozumu lacznie z  poblazliwym
potraktowaniem przez policje kanadyjska
 donosu na mnie ze strony  rodakow w
Kanadzie ze jakoby bylem naslana wtyczka
komunistyczna. Pozorem do tego wlasnie
 byl fakt mojego mojego zaangazowania w
promowanie  polskich spraw kulturalnych,z
drukowanie artykulow w "Kulturze" paryskiej
 wlacznie. Jakos tak bylo ze ominely
 mnie wszelkie polonijne zaszczyty ale to
 i lepiej, bo nie przewrocilo mi sie w
glowie(zona nie jest tego pewna)  choc
 mozna mnie niekiedy podejrzewac o chroniczne
 niedopieszczenie na polu polskosci.
 Szczegolnie brak mi jakiegos odzewu na
 krotkie moje pogadanki juz od lat
nadawane dwa razy na tydzien w dziale
polskim programu radiowego CKER w Edmontonie.


 Alexander J.Matejko
University of Alberta
 fax (403)4927196



W obronie wlasnej tolerancji (2)

1999-06-21 Wątek Anonymous

"To   co  tu  "spiewasz"  na  temat  homoseksualizmu   jest
mieszanka  uprzedzen,  insynuacji,  nieprecyzyjnosci,   zbednej
emocjonalnosci. Co tu duzo mowic - zaklamanie i wrogosc. Trudno
sie  z  kims  takim dyskutuje. Twoja tolerancja  jest  pozorna,
sprowadzajaca sie do stwierdzenia - twoj tylek, twoj klopot."

Ja:
Moze malo elegancko powiedziane, ze skrucha przyznaje,  ale
przeciez  do  tego cala sprawa w gruncie rzeczy sie  sprowadza.
Nic  mi  do  tego, kto z kim spi i z jakich powodow. To  sprawa
najbardziej  prywatna i intymna kazdego z nas,  to  nasz  wolny
wybor  i  kwita. Tego samego zreszta oczekuje od  innych  wobec
siebie, tez nie zgodzilabym sie, by moje lozkowe uklady (chocby
heteroseksualne   -   zadna   roznica!)   stanely   naglena
cenzurowanym. Bo niby z jakiej racji?

Uprzedzenia  -  z  reka  na  sercu  do  takowych  sie   nie
przyznaje. Mozesz mi wierzyc lub nie, Twoj problem. Uprzedzenie
to  nieuzasadniona  niechec, to niczym  nie  poparte  negatywne
nastawienie  powstale jedynie na podstawie  powzietych  z  gory
przekonan.   Nie   stwierdzam  u  siebie  zadnych   negatywnych
nastawien bez pokrycia. Do kogokolwiek! Bez najmniejszego oporu
nie  tylko, ze konstatuje, ale i autentycznie respektuje  czyjs
odmienny  od  mojego sposob na zycie. Chyba  ze,  na  podstawie
konkretnych faktow albo obserwacji ocenie, ze taki  to  a  taki
sposob  bycia nie jest zgodny z moim wlasnym kodeksem moralnym,
by  dac przyklad - czyjes falszerstwo, zlodziejstwo, itp. Wtedy
nie   tylko,   ze   nie   bede  szanowac   takiego   czlowieka,
najprawdopodobniej  nie bede chciala miec  z  nim  w  ogole  do
czynienia,  a  gdyby  okradl  mnie osobiscie,  nazwe  rzecz  po
imieniu  i  wskaze go palcem (zloze skarge). Czy  mam  do  tego
prawo?

Jesli  chodzi  o dyskutowany tu homoseksualizm,  wydaje  mi
sie,  ze  jestem  faktycznie tolerancyjna, natomiast  obserwuje
pewne  przejawy  (jak  na  przyklad to nagabywanie,  podrywanie
mlodych  chlopcow - chciales, zebym byla bardziej  precyzyjna),
ktore   mi   sie   absolutnie  nie   podobaja   i   nie   mysle
"tolerancyjnie"  przymykac  na nie oczu.  Wprost  przeciwnie  -
demaskowac,  i  gdyby  tylko pojawily  sie  na  moim  prywatnym
podworku, bezceremonialnie przeciwstawiac sie im i je zwalczac.
Czy mam do tego prawo?

Insynuacje - bo Ty je tak chcesz widziec, a ja Ci powiem  -
obserwacje! Do najglupszych w koncu nie naleze, troche  czytam,
troche  podpatruje, tak sie tez akurat sklada, ze mieszkam  pod
Paryzem,  ktory  jest  nie  takim  znowu  zasciankiem.   Wprost
przeciwnie,   Paryz  jest  miastem  zlotowym   dla   wiekszosci
francuskich  prowincjonalnych  homoseksualistow,  jako   ze   o
"wolnosc"  tu latwiej - tak sami twierdza, slyszalam na  wlasne
uszy.

Nieprecyzyjnosc   -  moglabym  gladko  zbic   ten   zarzut,
tlumaczac  sie, ze nie znam blizej tego srodowiska. Nie  byloby
to  jednak stuprocentowa prawda, bo znow tak sie akurat sklada,
ze  mialam nieprzyjemnosc poznania pewnych faktow i mechanizmow
z  tak zwanego pozakulisowego albo, jak wolisz, "nocnego zycia"
tych  ludzi i tylko dlatego o tym tu nie mowie, ze sa to sprawy
zenujaco szpetne.

Emocjonalnosc  -  tu  juz  nic  nie  poradze,  jestem  taka
emocjonalnie naladowana od urodzenia. A szczegolnie, gdy cos mi
lezy na sercu albo cos mnie wkurzy. Dla zalagodzenia moge tylko
wyznac, ze nie wkurzam sie znowu tak czesto.

A  co  do  wrogosci,  zycze wszystkim homoseksualistom,  by
spotykali na swej drodze tylko az "takich wrogow" jak ja.  A  w
heterofobii  widze  wrogosc.  Tyle  tylko,  ze  homoseksualisci
wedlug   mnie   tez   sa   ksenofobami.   Nie   tolerowani-
nietolerancyjni!  I tak sie kolo zamyka. Czy  widzisz  z  niego
jakies wyjscie?

"Twojatolerancjajest"wyintelektualizowana"w
"gazetowyborczym" stylu. Pani Autorka toleruje "odmiencow", ale
tylko wtedy, gdy "odmience" zachowuja sie tak, jak Pani Autorka
sobie zyczy."

Ja (tu juz naprawde wkurzona):
Wiesz,  co  Ci  powiem? Chyba troche niepotrzebnie  i  malo
ostroznie wysililes sie na te zlosliwosc z przekasem  pod  moim
adresem - "autorka"! Z duzej litery w dodatku, zeby wyrazisciej
wylazla Twoja pogarda. Dziecinada!

Nie  podobal  Ci sie moj "spiewny" felietonik o tolerancji,
to  rypne  Ci  po  chlopsku  (tak chyba  lubisz?),  co  jeszcze
moglabym dorzucic na temat tolerancji.

W  gruncie rzeczy homoseksualisci maja w pupie tolerancje -
to  dla nich juz stanowczo za malo! To, co dzisiaj z ich strony
widzimy,  to  eskalacja coraz to nowych i coraz  dalej  idacych
zadan.   Malo   im  kluby,  dyskoteki,  kawiarnie,   marsze   i
przemarsze, chca wiecej. A beda chcieli jeszcze wiecej!

W  Paryzu  w krotkim czasie powstala dzielnica,  mozna  juz
powiedziec: "tylko dla homo". Maja swoja organizacje,  bogatych
sponsorow,  duzo  inwencji  i nieograniczone  ambicje.  Ida  na
calosc,  ida na chama, chca walki i walcza. O ile wiem, wyparli
juz  z  tej dzielnicy prawie wszystko, c

W obronie wlasnej tolerancji - homoseksualizm (1)

1999-06-21 Wątek Anonymous

 W OBRONIE WLASNEJ TOLERANCJI

   (homoseksualizm)



Ze  tez  ja  musze  zawsze  sie wdac  w  jakas  internetowa
awanture.   Tym   razem   poszlo  o   moja   tolerancje   wobec
homoseksualizmu.   Dotad  myslalam,  ze  jestem   tolerancyjna.
Normalnie.  Byli  nawet  tacy, ktorzy mnie  ostrzegali,  ze  za
bardzo, ze jakby troche przesadzam, co mnie uspokajalo  -  jest
jak trzeba. I co sie okazuje - ta cala moja tolerancja to jedna
wielka lipa. Tandeta. Fuszerka.

Nagle   nalecieli   na   mnie,  chyba   sami   zorientowani
seksualnie  inaczej i dawaj mi dokladac. Co do  ich  orientacji
tylko sie domyslam, bo zadnych deklaracji nie bylo, a ja nie  z
tych,  zeby o takie rzeczy kogos obcesowo wypytywac.  W  kazdym
razie  rozjuszylam towarzystwo, ktore rzucilo sie  na  mnie  ze
wscieklymi  zarzutami. Brzmialo to mniej wiecej  w  tym  stylu:
swoimi  "spiewajacymi postingami" zapewniam o tolerancji,  a  w
gruncie   rzeczy  mydle  wszystkim  oczy,  bo  w  stosunku   do
homoseksualistow jestem z gruntu zle nastawiona, przeciwna  ich
nagabywaniom  heteroseksualnych  mlodzieniaszkow,  moze  i  ich
toleruje,  ale  tylko  jak  sa z daleka  od  mojego  prywatnego
podworka,  na pewno nie zaprosilabym homoseksualisty  do  domu,
ekshibicjoniste  wyslalabym jak nic do kamieniolomow,  od  razu
widac,  ze podskornie homo nie lubie, chociaz twierdze zupelnie
coinnego.   Falszywa,   obludna,   zaklamana,   niepoprawna
heteroseksualistka ze mnie. I tyle.

Prawde   powiedziawszy,   wkurzylo   mnie   trochetakie
kontrowersyjne wobec mojego punktu widzenia gwaltowne  "naloty"
od  wielu  dyskutantow  jednoczesnie. Poczulam  sie  nagle  nie
tylko,  ze  falszywie i jedynie powierzchownie  tolerancyjna  -
hipokrytka straszna! - ale tez razaco "inna", bo nieszczesliwie
akurat  hetero.  Dodatkowa okolicznosc,  ze  wracajac  z  pracy
dopiero  o  dziesiatej wieczorem, zabieralam sie do odpisywania
na  posty  adresowane do mnie bardzo pozna noca. Od  kilku  dni
przez  ten cholerny Internet nie kladlam sie spac przed trzecia
nad ranem - moze i stad to moje poddenerwowanie? ;-)

Odpowiadalam  wiec  troche  nerwowo.  Bez  zbednej  skruchy
zreszta,  jako  ze  czulam  sie  zaatakowana.  By  bylo  jakies
uporzadkowanie   tej  dyskusji,  formuluje  zagadnienie-pytanie
rozmowcy, probujac oddac sens jego wypowiedzi wlasnymi slowami.
Pytania   dla   przejrzystosci  tekstu  wstawiam  wprawdzie   w
cudzyslow,  chociaz celowo unikalam cytatow.  Dalej  przytaczam
moja odpowiedz, juz doslowna.

"Czyzaprosilabys   homoseksualiste   dodomu,czy
zaprzyjaznilabys sie z nim?"

Ja:
Moze  tu  juz kiedys mowilam, jesli byla rozmowa o moralnym
aspekcie   kary   smierci,   ktorej   to   jestem   zdecydowana
przeciwniczka:  nie zaprosilabym na przyklad do  wlasnego  domu
robotnego  kata,  chociaz dobrze wiem, ze tylko  wykonuje  swoj
zawod.  Mysle, ze mimo wszystko mialabym silny moralny szkopul,
by  zaprzyjaznic  sie z tym czlowiekiem. Na  pewno  jednak  nie
mialabymnajmniejszych   oporow,   by   wejsc   w   blizsze,
przyjacielskie ukladyzhomoseksualista. Mlodego,
przesympatycznego chlopaka, z ktorym pracuje, a ktory jest homo
wprost  uwielbiam. Oboje sie cieszymy, gdy przychodzi  pracowac
nam  razem na tzw. jednej zmianie, dyskutujemy ze soba otwarcie
i  o  wszystkim godzinami. Jest to przecudowny facet, od  kilku
lat   uprawiajacy  psychoanalize,  w  ktorej  to  doszukal  sie
"genezy"  swojej  homoseksualnej  orientacji  -  dominujaca   w
rodzinie, nadopiekuncza matka, ktora od zawsze robila wszystko,
co mozliwe, by zdyskredytowac ojca w oczach syna. Skutecznie!

"Ale  przyznasz, ze homoseksualista bardziej "odstepuje  od
normy" w odroznieniu od tego przykladowego kata?"

Ja:
Kat  od  niczego  nie odstepuje - wykonuje swoja  robote  i
tyle.  Nigdy,  ale to nigdy nie twierdzilam, ze  homoseksualizm
jest  jakims  odstepstwem od "normy". Czym zreszta jest  norma?
Umiesz  ja  zdefiniowac, bo ja nie. W mojej  niecheci  do  kata
wchodza  w  gre  jedynie moje wlasne normy moralne,  z  ktorych
priorytetowa  dotyczy  ochrony  ludzkiego  zycia.  Zadnych  kar
smierci,  zadnych  wojen,  moj  osobisty  bunt  wobec  aborcji,
sprzeciwienie sie eutanazji, itd.

"A  co ma ze soba zrobic nieszczesny ekshibicjonista? A jak
baba  pokazuje sie z cycem na wierzchu, karmiac swego  berbecia
na   publicznym   widoku   -  to  nie  przestepstwo,   to   nie
ekshibicjonizm?"

Ja:
Ekshibicjonizm   jest   powazna   dewiacja   wynikajaca   z
glebokich  zaburzen psychicznych i nie leczony moze doprowadzic
dojeszcze   powazniejszych   w   konsekwencjachodchylen
postepowania  -  od pasywnego wymuszania do uzycia  sily.  Moge
uznac  jego  problem, co nie jest sprzeczne,  ze  bede  takiego
jegomoscia unikac. Psychiatra, ktory bedzie go leczyl naswietli
mechanizm  tej  patologii  i na pewno  jest  w  stanie  takiego
osobnika zrozumiec. Nikt jednak nie moze wymagac ani

W obronie wlasnej tolerancji - cd.

1999-06-21 Wątek Anonymous

  ***

Tutaj  na  szczescie znalazl sie inny rozmowca  o  opiniach
bardziej   wywazonych,  zadawajacy  mi  pytania  bez   zbednego
skakania  zaraz  do  oczu  tylko  dlatego,  ze  mysle  inaczej.
Dyskusja  z  nim byla prawdziwa ulga, gdyby nie  powaga  samego
tematu, powiedzialabym - przyjemnoscia.

"No  wlasnie, skoro w Paryzu "o wolnosc latwiej", to gdzies
o  nia musi byc trudniej. Czy mozesz sobie wyobrazic jak jest z
tym w Polsce?"

Ja:
No,  na  pewno  we Francji nie jest az tak drastycznie  pod
tym  wzgledem jak w Polsce, gdzie stare dewoty potrafia jeszcze
splunac   z  pogarda  nawet  na  zbyt  odwaznie  ubrana   mloda
dziewczyne, w zeszlym roku widzialam to na wlasne oczy. To,  co
dopiero  mowic  o  ujawnionym  homoseksualizmie?!  W  przypadku
Francji,uciekajacy   z   prowincjinajczesciejmlodzi
homoseksualisci   podaja  jako  motyw  nie  tyle   jakiekolwiek
"szykany"  ze  strony, jakby nie bylo, malej, znajacej  sie  na
wskros, odizolowanej spolecznosci, co wlasne opory wobec swoich
rodzin,  w obawie przed ich reakcja. W reportazu, o ktorym  juz
wspominalam   wypowiadali  sie  rodzice,  ktorzy  zaakceptowali
homoseksualizm  wlasnego dziecka, argumentujac jego  prawem  do
wolnosci  wyboru, rodzice, ktorzy uznali ten "rodzinny problem"
jako  zlo konieczne, ktore, by nie stracic kontaktu z dzieckiem
sa  zmuszeni  zaaprobowac,  byli  tez  jednak  rodzice,  ktorzy
wykleli  "wyrodne  dziecko",  sami  wymagajac,  by  odeszlo   z
prowincjonalnej wioski czy malego miasteczka,  bo  im  przynosi
hanbe i wstyd.

Tak  czy  inaczej,  mysle, ze nagle odkryty  homoseksualizm
dziecka  jest  prawie  zawsze  mocnym  wewnetrznym  konfliktem,
jakims  tam dylematem rowniez dla rodzicow. Co bylo  jeszcze  w
tym   reportazu  bardzo  ciekawe  -  ci  "rodzice  akceptujacy"
stworzyli  cos  w rodzaju stowarzyszenia, by wspolnie  "trawic"
pojawiajacysiew   ich   rodzinie   najczesciejdosyc
niespodziewanie (a wiec szok) "problem" oraz, by przychodzic  z
moralna  pomoca  rodzicom majacym trudnosci  z  zaakceptowaniem
zaistnialego stanu rzeczy. Podtrzymywac sie wzajemnie na duchu,
cos   w   tym  stylu.  Argument,  ktory  padal  w  przytoczonej
"cierpiacym" rodzicom perswazji - to wasze dziecko, ktore  chce
zyc tak, a nie inaczej. Najwazniejsze teraz, by nie poczulo sie
odtracone, by za wszelka cene zachowac rodzinna wiez.

"Czy  czyjs  jawny  homoseksualizm  moglby  utrudnic  danej
osobie   np.   znalezienie  pracy   (na   przyklad   w   szkole
podstawowej), awans, kariere polityczna, itp.?"

Ja:
Musze  odniesc Twoje pytanie do warunkow zycia we  Francji,
bo  zyjac od lat na obczyznie, po prostu nie znam realiow zycia
w  kraju. Chodzi Ci na przyklad o homoseksualistow wykonujacych
nauczycielski  zawod?  Tak, sa tu. Jak najbardziej.  Wiadomo  o
nich, jacy sa, oczywiscie jedynie z przytlumionego szu-szu-szu.
Nikt  tu  nie  odwazy  sie zapytac wprost. Francuska  dyskrecja
posunieta  jest  niemal do niepisanego zakazu  -  czyjes  zycie
prywatne jest tylko i wylacznie jego sprawa.

Pracujenawet   z   ludzmi   zorientowanymi   seksualnie
"inaczej".  A  jest  to  praca, jakby  nie  bylo  reedukacyjna,
psychoterapeutyczna.  Mowie  -  ludzie,  bo  znam   nie   tylko
mezczyzn, ale i kobiety, a ze sa to ludzie mlodzi wcale sie  ze
swoja  "innoscia"  nie kryja. Sa cenieni w ekipach  (gdyby  nie
byli  cenieni,  dawno  by juz wylecieli w podskokach)  za  mily
sposob  bycia, gotowosc do wspolpracy, za solidnosc, rzetelnosc
i  zawodowe kompetencje. I to juz jest wszystko jako  kryterium
oceny  pracownika przez dyrekcje i kolegow z ekipy. Nie ma  nic
ponadto,  bo  byc  nie powinno. Sprawy lozkowe  nie  wchodza  w
zakres  obowiazkow pracownika, a wiec nie one maja  wplywac  na
jego ocene czy opinie o nim.

"Jakie   reakcje  wzbudzilyby  w  tobie,  czy   ogolnie   -
Francuzach  pary  homo obejmujace sie, calujace.  Parom  hetera
najwyrazniej to uchodzi, czy widzisz jakas roznice?"

Ja:
Nie  wiem.  W  ogole  nie  jestem za  zbyt  manifestacyjnym
okazywaniem  uczuc  w miejscu publicznym.  Podkreslam  -  zbyt!
Francuzi sa albo przyzwyczajeni, bo przechodza obok takich  par
bez najmniejszego wrazenia, a ci mniej tolerancyjni pewnie beda
udawac,  ze  nie  widza.  Nigdy tu nie  zaobserwowalam  jakiejs
wyraznie okazanej dezaprobaty.

"Opowiedzialas o tej dzielnicy "tylko dla homo".  Lacze  to
zjawisko bardziej z kapitalizmem niz z homoseksualizmem, co  ty
na to?

Ja:
Masz   zupelna  racje  -  kapitalizm  umozliwil  tego  typu
przedsiewziecie, zreszta jak najbardziej zgodnie z prawem. Bylo
to  jednak  ze strony homoseksualistow przedsiewziecie  z  gory
zalozone, najzupelniej celowe i swiadome. Mozna sie wiec  tylko
zastanowic  nad motywami takiego wlasnie planu: stworzyc  getto
dla   homo,   zgrupowac   sie,  by   czuc   sie   bezpieczniej,
zamanifestowac  swa  liczebnosc i sile?... Samo  pojecie  getta
stanowczo  mi  nie  lezy.  Na ich miejsc

Wychowanie a moralnosc

1999-06-21 Wątek Anonymous

Ta   dyskusja   zaczela   sie  od  czyjegos   skomentowania
zacytowanegoprzezemnieaforyzmuJ.W.Goethe'go
stwierdzajacego,  ze  mielibysmy  doskonale  wychowane  dzieci,
gdyby  ich  rodzice byli dobrze wychowani. Jeden z  dyskutantow
mowi  do mnie - "Sluchaj, Magda, prawde powiedziawszy, to maslo
maslane.  Bedziemy tak siegac do rodzicow, dziadow,  pradziadow
az do jaskiniowcow albo i jeszcze dalej? A gdzies przeciez musi
byc poczatek?..." Ta watpliwosc, przyznaje, dala mi do myslenia
i mysle sobie tak:

Nie  takie  znow  maslo maslane. Raczej  sila  uwarunkowan,
konsekwencje  takich,  a nie innych czynnikow  wplywajacych  na
wychowanie.  Jak  byli  wychowywani rodzice  naszych  rodzicow?
Zaleznieodobowiazujacego,"powszechnego" systemu
edukacyjnego. Od czego zalezy system edukacyjny?  Od  aktualnej
polityki  i jej wytycznych. I to sie zmienia, niekoniecznie  na
lepsze, co latwo mozemy zauwazyc.

Ale  jest  rowniez cos, co pozostaje stale lub,  jesli  sie
zmienia  to bardzo powoli - tradycja rodzinna - przekazywana  z
pradziada na dziada, ktora ksztaltuje charakter rodziny  z  jej
etycznym kodeksem i wychowawczymi zalozeniami. Drugim, niemniej
waznym  i  rownie  stalym  czynnikiem i wykladnikiem  moralnego
rozwoju czlowieka jest religia.

Dlatego  w  okresach  najwiekszego  balaganu  politycznego,
dyktujacego  edukacyjne byle co, wezmy chocby  przyklad  naszej
rodzimej  komuny, tylko rodzina i kosciol mogly stanac  okoniem
wobecmodnych,   modernych,   nic   nie   wartych   "tryndow
wychowawczych"  (to  z Gomulki), stawaly w obronie  zachwianych
lub wrecz zdyskredytowanych etycznych wartosci.

Rodzina  slaba  ulegnie  i podda sie narzuconym  "tryndom".
Nawet  kosciol  wewnetrznie oslabiony zachwieje  sie  w  swoich
posadach i swoim zagubionym owieczkom nie bedzie mial  wiele  w
sensie  duchowego przewodnictwa do zaproponowania. Ale  rodzina
scalona  tradycja, kosciol wewnetrznie spojny nawet  w  czasach
najwiekszego chaosu pozostaja dla wychowania ostoja i baza. Tak
to widze.

Tradycja  rodzinna, w szerszym ujeciu -  kulturowa  -  oraz
religia  jako bastion ponadczasowych humanistycznych  wartosci.
Wartosci,  ktore  powinny byc wprzegniete w wychowanie  kazdego
kolejnego   mlodego   pokolenia.  Nie   mowilibysmy   wtedy   o
degradacji,  demoralizacji  i  etycznym  marazmie,   a   wprost
przeciwnie,zbieralibysmy   owoce   wiernosci,   kontynuacji
prastarym  humanistycznym  zasadom.  I  bylaby  to  wychowawcza
ewolucja w calym tego slowa znaczeniu - kontynuacja i postep, a
nie poczatek konca, ktorego dzisiaj przychodzi nam sie bac.

No  i tu sie rzucili na mnie dwaj powazni adwersarze. Jeden
walil   na   kosciol  -  religia  jest  wlasnie  najzdradliwsza
przyczyna  oglupienia, robi ludziom wode z mozgu, jest  jedynie
zrodlem  zla i marazmu. Drugi na to, ze dzisiejsze zwyrodnienie
swiata  jest  dzielem wychowania przez tradycyjne  rodziny.  Im
sprawniejsza  manipulacja tradycyjnymi  idealami,  tym  wieksze
zwyrodnienie.

Krotko  mowiac, wyszlo na to, ze jestem zacofanym koltunem,
ze  tesknie  za  dogmatem,  ze jestem  falszywa,  jadowita,  ze
powinnam  sie  wstydzic, bo niby umiem sklecic poprawnie  kilka
zdan,  a  daje sie omamic "czarnej propagandzie". Tu mi zaczeli
jeszcze   opowiadac,  jak  to  od  wiekow  humanizm  walczy   z
kosciolem,  a  kosciol  z  humanizmem,  wychodzilo  na  to,  ze
wzajemnie  wyszarpuja sobie zwolennikow czy cos w tym  rodzaju.
Kazali  mi  zajrzec do encyklopedii lub szukac w  teologicznych
zrodlach,  tam  sie  dowiem,  jak  to  z  tym  humanizmem  bylo
naprawde.   Tu  sie  troche  przylamalam,  przyznaje,   bo   do
zapalonych   szperaczy   nie  naleze,  posluguje   sie   raczej
obserwacjami i zdrowym rozsadkiem.

Co  z  ta tradycyjna rodzina? Moj rozmowca dobitnie orzekl,
ze  wspolczesna  rodzina, a raczej jej wrak  jest  konsekwencja
zaklamania   i   demoralizacji  naszej  kultury   wyroslej   na
wychowaniu chrzescijanskim. Zycie rodzinne powinno opierac  sie
na naturalnych prawach, na intuicji, nie byloby tego, co mamy.

Tu  bym sie nawet zgodzila. Niekiedy lubie sie zgadzac. Ale
nie  ze  wszystkim. Dzisiejsze zwyrodnienie swiata jest dzielem
wychowania nie tyle przez tradycyjne rodziny, co przez  rodziny
"zwyrodniale".  Takie  rodziny,  ktore  funkcjonuja  tylko   na
zasadzie wspolnego albo juz nawet rozbitego dachu nad  glowa  i
jakos  tam  wypelnionej michy z zarciem. Nie dajace  dzieciakom
milosci  ani przejawiajace troski o ich psychiczne,  a  wiec  i
moralne zaplecze.

Rodzina  naturalna,  oparta na zdrowej intuicji,  jakie  to
ladne.  Szkoda tylko, ze i te naturalnosc, i te intuicje  szlak
trafil.  Ludzie  pedza  otumanieni  za  groszem  -  konsumowac!
dorabiac  sie!  robic  kariere! - mysle,  ze  czesto  sa  nawet
nieswiadomi, ze tworza jakas rodzine i ze to, co robia  powinno
byc  przede  wszystkim  w jej interesie. Tez  jestem  przeciwna
mieszania  sie  jakichkolwiek  zewnetrznych  st

Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-21 Wątek Anonymous

> Z punktu widzenia retoryki: szczytowe osiagniecie!
> Pani Malgorzata jeszcze raz to potwierzdziala, co Pan Piotr
> zkrytykowal:-))

Strasznie Pani zawzieta

Pani Uto, w poblizu Wlodawy grasuje krokodyl. Dobry poczatek aby
i na P-L zalozyc Park Jurajski. No i haslo "krokodyla daj mi luby"
moze nieoczekiwanie doczekac sie realizacji. Jest okazja, moznaby
poprosic jakiegos pana...

Tymczasem tam u Pani w Zjednoczonej Europie trwa nagonka na truja-
ce produkty koncernu Coca-Cola. Niech Pani patrzy, co za ironia losu.
Nasi dziadkowie byli swiadkami przed laty, ze partyjni bonzowie wszech-
wladnego systemu twierdzili, ze ta cala Coca-Cola to jest wredna "stonka
imperializmu".

Czy Pani wie, ze budowa Parku Rozrywki w Warszawie ma od paru dni
szanse wreszcie ruszyc z kopyta ? Duza nadzieje stwarza fakt, ze
glownodowodzacy operacja na Balkanach nazywa sie Michael Jackson...

Retorycznie,

Malgorzata



Dama z fallusem

1999-06-21 Wątek Anonymous

  Narzekamy od pewnego czasu na upadek kryteriow w ocenie wartosci
  artystycznej sztuki. Przyznajemy przy tym, ze o ile w literaturze
  czy muzyce pewne kryteria nadal mimo wszystko obowiazuja, to w pla-
  styce panuje kompletne bezholowie estetyczne, co pozwala nie tylko
  na pojawianie sie rozmaitych artystycznych naciagaczy, ale tworzy
  establishment w postaci krytykow, wlascicieli galerii, handlarzy
  i biurokratow, dla ktorych taki stan rzeczy jest niezwykle wygodny.

  Przed dwoma z gora laty pewien polski marchand opublikowal na
  lamach "Zycia" ostry atak na polskie srodowisko artystyczne,
  zarzucajac mu kumoterstwo, niszczenie mlodych talentow, tole-
  rowanie miernot etc. O dziwo, wtedy nie bylo zadnej reakcji
  tak zwanego srodowiska.

  W ostatnim "Tygodniku Powszechnym" profesor Jacek Wozniakowski,
  widocznie zbulwersowany ostatnimi wydarzeniami, zajal sie sztuka
  wspolczesna. Zaczal usprawiedliwiajac sie :

 Nie jest przyjemnie wystepowac w roli zrzedliwego starucha,
 wiec dawno temu przestalem pisac o wspolczesnej sztuce.
 Ogromna czesc jej wytworow wydawala mi sie bowiem smier-
 telnie nudna, niezliczone instalacje i aranzacje, ktore
 powtarzaja w roznych mutacjach pomysly, moze zabawne,
 inspirujace, lub szokujace przed I wojna swiatowa - ale,
 jak wiadomo, pierwszy poeta, co porownal kobiete do rozy,
 byl geniuszem, a drugi byl cymbalem, wzglednie plagiato-
 rem. Takze kiedy nie chodzi o kobiete i roze, tylko o
 uznanie za dzielo sztuki muszli klozetowej, puszek po
 konserwach, preparatu w formalinie, babki z piasku lub
 byle jakiej fotografii, zwlaszcza naruszajacej czyjes
 prawo do wstydu i dyskrecji.

  Intrygujacy poczatek, ale przejdzmy do rzeczy. Artykul Wozniakow-
  skiego ma zwiazek z szumem, jaki nasilil sie wokol skandalizujacej
  tworczosci Katarzyny Kozyry, po przyznaniu jej nagrody na tegorocz-
  nym Biennale w Wenecji. Profesor pisze :

 Bywaja sytuacje, kiedy milczec trudno. Trzeba glosowac,
 chocby nawet nikt nie pytal czlowieka o zdanie, a poje-
 dynczy glos mial zginac w ogolnym rozgwarze. Zatem glosu-
 je przeciw temu, zeby polska sztuke (!) na Biennale w
 Wenecji reprezentowaly fotografie golych panow, wykona-
 ne ukryta kamera w lazni.

 Dowiaduje sie o tym pomysle za granica, z fragmentow pol-
 skiej prasy, wiec pewno czegos nie pojmuje. Ale ta sama
 poczta przynosi mi jeszcze kilka przykrych wiadomosci.
 Wiadomosc pierwsza: laziebna fotografka, pani Kozyra,
 ma w swoim dorobku arcydzielo pt."Piramida zwierzat"
 (wypchane zwierzeta jedno na drugim). Otoz admiratorzy
 owego utworu moga - jak czytam obejrzec przy okazji film
 rejestrujacy zarzynanie konia, na potrzeby jej piramidy.

 Uwazam to za pornografie, bodaj rownie paskudna jak cza-
 sopismo pt. "Czereja", ktorego numer przyslal mi kiedys
 nieznany ofiarodawca. Czym zawinil Oskar Milosz (bo chy-
 ba on wlasnie spedzil czesc mlodosci w Czerei), ze go
 nieunikniona pani Kozyra (redaktorka czy wspolredaktor-
 ka pisma) tak uhonorowala szeregiem obrzydliwych rycin
 i tekstow ?

  Wypada zgodzic sie z Jackiem Wozniakowskim. Znane mi dziela Katarzyny
  Kozyry to rzeczywiscie pretensjonalne paskudztwa, ktore, jak widac,
  stanowia nadal dobry sposob robienia kariery. Okazuje sie, ze przy-
  czepienie sobie przez artystke gumowego fallusa, wchodzenie w tym
  przebraniu do meskiej lazni i filmowanie golych panow, to studiowanie
  problemu tozsamosci, ktorego artyzm i finezje docenic moga jedynie
  prawdziwie subtelne umysly autentycznych koneserow sztuki.

  Indagowana przez dziennikarzy szefowa Zachety Anda Rottenberg, goraca
  entuzjastka dziel Kozyry, przypisala krytykujacym dziela artystki
  umyslowa tepote. Poczynania Katarzyny Kozyry docenila tez "Polityka"
  przyznajac jej swa nagrode.

  Jacek Wozniakowski tymczasem kontunuuje :

 Wracajac do dzisiejszej mojej poczty: znajduje w niej dzi-
 waczna korespondencje przeslana mi uprzejmie do wiadomosci,
 miedzy Zarzadem Polskiej Sekcji Miedzynarodowego Stowarzy-
 szenia Krytykow Sztuki AICA a pania Anda Rottenberg, ktora
 (jesli mnie pamiec nie myli) taz polska AICA proponowala
 ongis na stanowisko prezydenta calej AICA. Teraz jest dyre-
 ktorka "Zachety" i prezeska Fundacji "Instytut Promocji
 Sztuki".

 Otoz ow Zarzad wyraza zaniepokojenie kosztorysem Kongresu
 AICA przygotowanym przez Fundacje i przedstawionym Radzie
 Sztuki przy ministrze kultury (w oczach sie troi od tylu
 waznych cial). I rzeczywiscie - honorarium szefa biura
 kongresowego w wysokosci 16 200 zl albo lunch w Starmach
 Gallery w Krakowie za 20 000 zl budza zdziwienie, ale
 chcialoby sie wiedziec, przez jak dlugi czas pracowac ma
 ow szef i ile osob zaproszono na lunch.

 Tymczasem w swej odpowiedzi pani Anda Rottenberg, rozzalo-
 na, wycofuje sie z organizacji Kongresu, wylicza trzydzies

Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-21 Wątek Anonymous

Pani Magdo,
czy Pani adres prywatny jest: [EMAIL PROTECTED] ?
Wyslalam do Pani dwa maile, ale nie mam zadnego potwierdzenia, ze je
Pani dostala.
Pozdrowienia
Alicja Zielinska



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-21 Wątek Anonymous

On Mon, 21 Jun 1999 07:27:54 -0400, Marcin Mankowski wrote:

>
>Pani Magdalena Nawrocka podala pare takich przykladow:
>
>"2)."Widnokrag" - Wieslaw Mysliwski, "Galeria"
>
>
>Dzieje sie to w Polsce? Czy odnosi sie do ostatnich
>lat?
>

Tak, w Polsce. Migawki z wojny i powojenne lata.

>
>Bardzo prosze o wiecej.
>
>Dziekuje z gory.
>

Nawet myslalam kiedys o takim skatalogowaniu na wlasny uzytek,
ksiazek, ktore zrobily na mnie mocne wrazenie - zawsze ten brak
czasu. Co do tegorocznego lupu, solennie obiecuje.;-)

z pozdrowieniem,


Magda N



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-21 Wątek Anonymous

Malgorzata Zajac:


> Pan Piotr Palacz o wypowiedzi Malgorzaty Szejnert, krytykujacej publi-
> cyste "Przegladu Tygodniowego" Krzysztofa Teodora Toeplitza ma wyro-
> bione zdanie :
>
> >  Jest to zakaskakujaco zalosna "odpowiedz".
> >  Pielgrzymka wiazala sie ze sporymi kosztami bezposrednimi,
> >  a jeszcze wiekszymi posrednimi. W normalnych krajach o takich rze-
> >  czach wolno pisac, bez wzgledu na przeszlosc polityczna i bez wzgle-
> >  du na to, czy i w jakim stopniu bylo to wydarzenie istotne dla sporej
> >  czesci spoleczenstwa.
>
> Ja rozumiem, ze Pan juz sie zadomowil tam, w normalnym kraju, ktory
> tym normalnym krajem dlugi czas jest. Ale niech Pan przypomni sobie,
> ze PRL normalnym krajem nie byl, a do tego pan Toeplitz nie byl zwyklym
> obywatelem tego kraju, tylko beneficjentem panujacego totalitarnego sy-
> stemu, ktory roztrwonil znacznie wiekszy dorobek dwoch pokolen wspol-
> obywateli drugiej kategorii. Dlatego Panskiego "bez wzgledu na przeszlosc
> polityczna" nie biore powaznie.
>
Z punktu widzenia retoryki: szczytowe osiagniecie!
Pani Malgorzata jeszcze raz to potwierzdziala, co Pan Piotr
zkrytykowal:-))

Pozdrowienia
Uta



Re: Obrazony medrzec

1999-06-21 Wątek Anonymous

Na temat opisanej przeze mnie wymiany uprzejmosci pomiedzy Gustawem
Herlingiem-Grudzinskim i o.Maciejem Zieba pan Piotr Palacz pisze :

>  Pytanie chyba raczej powinno brzmiec: co powoduje, ze z ww. bzdury
>  robi sie takie zamieszanie?

Jaka bzdura ? Jakie zamieszanie ?

Zadnego zamieszania nie ma. W Polsce na razie nie ma reakcji innych
gazet. Jest to wewnetrzna wymiana opinii w "Rzeczpospolitej". Nic tez na
ten temat nie slyszalam ani w radio, ani w telewizji. Wszystko rozegralo
sie wylacznie w PlusMinusie.

Sama pozbieralam to w kupe i wyslalam w calosci na liste, zeby ja troche
urozmaicic. Przeciez nic nie wskazywalo na to, ze pan Piotr cos ciekawe-
go napisze.

Tymczasem pana Piotra po prostu denerwuje zjawisko spoleczne

> Gorsza jest glupota jako zjawisko spoleczne. Medrcy, nawet zgryzliwi
> i obrazalscy, zasluguja na ochrone ze strony panstwa na prawach gina-
> cego gatunku.

Wie pan dobrze, ze Herling-Grudzinski nie potrzebuje w kraju zadnej och-
rony. Nie o to tu chodzi.

Byloby lepiej, gdyby napisal Pan wprost, co Panu lezy na watrobie.


Malgorzata



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-21 Wątek Anonymous

Po podanym przeze mnie cytacie z informacji rzecznika MSW :

>- Bezpieczenstwa wiernych pilnowalo 12 tysiecy policjantow, ktorzy
>  przemieszczali sie 16 wagonami wynajetymi od PKP

pelen podziwu dla PKP pan Lukasz Salwinski blyskawicznie przeliczyl:

> hmm... wypada po 750 sztuk/wagon...
> wiedzialem, ze w wagonie sporo ludzi sie zmiesci, ale ze az tyle ?

To sie nazywa czujnosc... Dziekuje za to pytanie.;-)
Zareagowalismy podobnie, ja tez zastanawialam sie jak sie to odbywalo.
Oczywiscie nie jezdzili wszyscy na raz. Policjanci obslugiwali 4 miejsca
(miasta) na raz, byli podzieleni na grupy. Wagony kursowaly jednocze-
snie na roznych trasach, jak trzeba bylo to kilka razy w ciagu doby.

Male Zielone z upodobaniem myla nazwisko znanej w Polsce autorki re-
portazy Malgorzaty Szejnert (a nie Sznejert !!!). Czy to zlosliwosc, czy
wtorny analfabetyzm ? ;-)

Pan Piotr Palacz o wypowiedzi Malgorzaty Szejnert, krytykujacej publi-
cyste "Przegladu Tygodniowego" Krzysztofa Teodora Toeplitza ma wyro-
bione zdanie :

>  Jest to zakaskakujaco zalosna "odpowiedz".
>  Pielgrzymka wiazala sie ze sporymi kosztami bezposrednimi,
>  a jeszcze wiekszymi posrednimi. W normalnych krajach o takich rze-
>  czach wolno pisac, bez wzgledu na przeszlosc polityczna i bez wzgle-
>  du na to, czy i w jakim stopniu bylo to wydarzenie istotne dla sporej
>  czesci spoleczenstwa.

Ja rozumiem, ze Pan juz sie zadomowil tam, w normalnym kraju, ktory
tym normalnym krajem dlugi czas jest. Ale niech Pan przypomni sobie,
ze PRL normalnym krajem nie byl, a do tego pan Toeplitz nie byl zwyklym
obywatelem tego kraju, tylko beneficjentem panujacego totalitarnego sy-
stemu, ktory roztrwonil znacznie wiekszy dorobek dwoch pokolen wspol-
obywateli drugiej kategorii. Dlatego Panskiego "bez wzgledu na przeszlosc
polityczna" nie biore powaznie.

A o kosztach papieskiej pielgrzymki pisac w Polsce moze kazdy, tyle ze
ja, pani Szejnert i inni, mozemy sobie przy tej okazji dworowac z towarzy-
szy-rewidentow ;-)

>  Ale widac zarowno czesc szerzycieli dziennikarstwa w Polsce,
>  a takze czesc ich publicznosci, jeszcze do takiej normalnosci nie dostaja.

W takim razie ja gratuluje Panu tej normalnosci, z drobna jednakowoz uwaga:
pensjonariuszom Kulparkowa, Kobierzyna i Tworek przewaznie zdaje sie, ze
to wlasnie oni sa normalni...

Jednym slowem, ostroznie...


Malgorzata



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-21 Wątek Anonymous

> Jeszcze wiecej przydatnych adresow:
>
>  [EMAIL PROTECTED]
>
>  [EMAIL PROTECTED]

A mozna poprosic o wiecej osobistych rekomendacji (z rozwinieciem)
odnoszacych sie do ksiazek o wspolczesnej Polsce?
Rozne katalogi i ogloszenia sa dobre do zamawiania ale nawet ze znacznym
wysilkiem nie zawsze udaje sie odsiac ziarno od plewy.

Fajnie by bylo, jesli by ktos sie jeszcze swoim osobistym doswiadczeniem
podzielil.

Pani Magdalena Nawrocka podala pare takich przykladow:

"2)."Widnokrag" - Wieslaw Mysliwski, "Galeria"

Powiesc Wieslawa Mysliwskiego, uhonorowana Nagroda Literacka Nike
1997, jest utworem, ktory przywraca mocno ostatnio nadszarpnieta
wiare w mozliwosci kreacyjne wspolczesnej prozy narracyjnej. Jest
zapisem poszerzenia granic osobistego widnokregu czlowieka jego
kolejnymi zyciowymi doswiadczeniami. To zarowno doswiadczenia
[...]"

Dzieje sie to w Polsce? Czy odnosi sie do ostatnich
lat?

"5)."Tego lata w Zawrociu" - Hanna Kowalewska (nagroda za najlepsza
powiesc 1997 roku), "Zysk i S-ka"

"Tego lata w Zawrociu" to powiesc o wyprawie w nieznane, w pelna
tajemnic przeszlosc rodzinna. Glowna bohaterka, Matylda,
mieszkajaca w miejskim blokowisku, otrzymuje pewnego dnia w spadku
po babce malowniczo polozony dom na prowincji. Odkrywa w nim
lakoniczne zapiski z zycia dziadkow, ktore pobudzaja jej ciekawosc
[...]"

To chyba jest cos czego szukam. Ja jestem zainteresowany osobistymi
rekomendacjami ksiazek ktore zawieraja literacji obraz wspolczesnej
Polski. Cos co moze zastapic (na ile literatura to potrafi) kontakt z
krajem. Pod pewnymi wzgledami moze to byc nawet lepsze od
naocznego doswiadczenia jesli ta ambicja artysty osiaga swoj cel.

Bardzo prosze o wiecej.

Dziekuje z gory.

Marcin Mankowski



Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-21 Wątek Anonymous

On 18 Jun 99 at 17:04, Irek Zablocki wrote:

> Andrzej Szymoszek:
>
> >Aha. Kiedys na roznych oazach itp, pamietam, dawalo sie swiadectwo
> >  wiary. Mozesz dac "swiadectwo niewiary" ;)
>
> Ach, Andrzeju, dlaczego "wy wierzacy" ;-) uwazacie, ze "my
> niewierzacy" musimy tak jak to "waszym" zwyczajem jest, dawac jakies
> swiadectwa? :-))

O, tu jest dobry przyklad. Ja napisalem "mozesz", a Ty, ze
  "musimy". To "muszenie" bylo tez w zwiazku z Papiezem, o ile
  pamietam...

> >  z krzyzem. Tacy jak mowisz, istnieja, ale sa nieliczni.
>
> Nie sadze, aby az tak nieliczni byli. A te "szczegolne przypadki" to
> tylko odwazniejsi, ktorzy nie poddali sie presji rodziny lub
> otoczenia. Reszta czeka az "starzyki wymra" i nikt im nie bedzie
> "truc" albo "dawanie swiadectw" przestanie miec znaczenie.

Dobra no, o co my sie w koncu tu spieramy.

> >Oczywiscie pijaczki czy przestepcy to sa katolicy w wiekszosci...
> >  Albo Cyganie.
>
> Ej, nie wkladaj mi w usta tego, czego nie powiedzialem.

 Nie, to ja powiedzialem. Serio. Pijaczki i przestepcy pochodza
   z katolickich rodzin, sa ochrzczeni...

> Mialem
> watpliwa przyjemnosc pracowania z przestepcami (Wrozamet) i pijakami
> (Polmos).

 Rozbawilo mnie to, jesli bowiem pijacy pracowali w tym Polmosie
  "dla siebie", to jaki przestepca mogl uczynic uzytek z kuchenki
  gazowej badz elektrycznej ;)

> O Bogu czy religii slowa nie slyszalem. Jesli ktos czasu
> lub ochoty nie ma na obcowanie z Bogiem - to niekoniecznie musi to
> byc syn milicjanta czy karierowicz.

 To nie tak. Ja tylko pisze, ze najprawdopodobniej taki ktos
   wywodzi sie z katolickiego domu, byl ochrzczony, ze jak
   odszedl, to od tego odszedl. A jak nawet nie, to spytal sie
   w sumieniu, czy moze w tej religii jednak czegos nie ma-
   i religie chrzescijanska mial na mysli, nie "egzotyczny"
   islam czy cos.

> Raczej jestem pewien tego, ze moj bardzo mlody przyjaciel nie trafi
> do przyszlych wydan "Zywotow Swietych", ani ze spotkam go tanczacego
> i spiewajacego "Hari Kriszna". Nawet nastolatki maja uksztaltowane
> swiatopoglady a sam zauwazyles, jak to niektorych doroslych nawrocilo
> po 89-tym.

No i przeczysz sobie. Nastolatki guzik tam maja, kto wie, czy
  wlasnie jako dorosly nie "nawroci sie" w te lub we wte.

> > > Tyle, ze Papiez jest tylko szefem czesci chrzescijanstwa i to tej
> > > najmniej chodzacej po ziemi. Z religiami w naszych czasach to troche
> > > jak z tredami w sztuce i modzie, raz to jest "in" raz tamto.
> >
> >  Alez nie- to jest czesc chrzescijanstwa bardzo mocno stojaca
> >na ziemi. I chodzaca, jak wolisz. Inne "czesci" albo popadaja
> >w jakies uniewaznienie samych siebie, uniewaznienie religii,
> >w koncu wszystko wolno, no nie- po to, by zyskac przychylnosc
> >wiernych. A nie zyskuja. Z kolei jeszcze inne popadaja w fanatyzm,
> >sekciarstwo. Nie maja Papieza, tylko jakiegos palanta czy innego
> >pedofila...
>
> Ta Twoim zdaniem "czesc chrzescijanstwa mocno stojaca na ziemi"
> utracila na rzecz "innych czesci" tylko w Niemczech dwa miliony
> wiernych. Sa teraz wierni inaczej i to m.in. z powodu Jana Pawla II.

Wiesz co? Ja Ci powiem: to jest taki troszke kompleks Niemcow,
  ze Polak zostal Papiezem. I nie bedzie im jakis Polak dyktowal.
  Po drugie, ja nie wiem kto tu na czyja rzecz utracil, i czy
  to jest wlasnie tak jak piszesz, bo slyszalem tez, ze ludzie
  pragnacy jasnych zasad i oddzielenia dobra od zla przyszli
  do Kosciola katolickiego.

> Po ostatnim liscie Papieza, skierowanym do biskupow niemieckich w
> sprawie poradni dla kobiet chcacych usunac ciaze, moze dojsc do
> kolejnych wystapien z K.K.

No to trudno, ale to nie jest powod, zeby Papiez zmienil zdanie,
  no nie?

> Sprawa jest w toku i nikt do konca nie
> jest pewny, jak biskupi wobec listu sie zachowaja. Ciekawe jak jest
> we Francji? I jeszcze cos: Mam nadzieje, ze nie bedziemy sie
> licytowac, ktory kosciol, religia czy sekta ma wiecej pedofili i temu
> podobnych. Niesmaczne to, pelne niespodzianek i z tematem niewiele ma
> wspolnego.

Moze slowo "pedofil" nie charakteryzuje az tak bardzo obyczajow
 wiekszosci przywodcow sekt, niemniej przyznaj: w Kosciele
 przynajmniej jest cos takiego jak hierarchia i jakiegos ksiedza
 zawsze moze utracic biskup. Biskupa papiez. A taki nawiedzony,
 co to uwaza, ze ma specjalne przeslanie od Pana Boga, nie jest
 kontrolowany przez nikogo.


> >  Zgadzam sie, bo tez i zauwaz, w ostatecznym rachunku tak to
> >wlasnie jest. I Papiez Ci z butami w to nie wejdzie. A ze jest,
> >i robi to co robi, no to juz wybacz.
>
> Kim ja jestem zeby wybaczac?;-) Faktem jest (moim zdaniem) - Papiez
> nie wchodzi z butami, za to niektorzy papiescy sludzy - tak. I nie
> uwazam aby to specjalnie Europie na dobre wyszlo.

Wchodza? Moze raczej: chcieliby wejsc? W Niemczech tak
  bardzo wchodza, masz jakies problemy z nimi? Ja tu nawet ze swoimi
  tak bardzo nie mam ;)

> Irek

   Andrzej



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-21 Wątek Anonymous

Jeszcze wiecej przydatnych adresow:

 [EMAIL PROTECTED]

 [EMAIL PROTECTED]

- po zapisaniu,  informacje o nowosciach wydawniczych beda wpadac do
Twego okienka.

Dobrym zrodlem jest:  dodatek do Rzeczpospolitej- on line [mozna
tam tez zaglosowac na najwazniejsza ksiazke stulecia] oraz dobre
recenzje i recenzyjki przynosi rubryka "Noty i knoty" Kingi Dunin w
miesieczniku "Exlibris-on line" http://www.exlibris.pol.pl/

Pmyslnych lowow w polskich ksiegarniach
zyczy

Magda



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-20 Wątek Anonymous

On Sun, 20 Jun 1999 11:00:14 -0700, Sliwka Prunka wrote:

>
>Dziekuje za ciekawe felietony. Prawie zawsze czytam je od dechy
>do dechy. Prosze pisac
>
>Prunka SLiwka
>

To ja dziekuje, intrygujaca i przemila, Prunko Sliwko.:-) Bardzo
mnie cieszy Twoja obecnosc na tej Liscie. Zalaczam moc pozdrowien
i do milego,


Magda N



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-20 Wątek Anonymous

On Sun, 20 Jun 1999 21:05:48 +0200, Milosz Zielinski wrote:

>Moj komentarz i troche dodatkowych informacji, moze sie przydadza
>osobom, ktore jada w lecie do Polski:
>

>
>Sporo polskich wydawnictw ma swoje strony na internecie, gdzie
>mozna znalezc informacje o najnowszych ksiazkach, jest tez polska
>ksiegarnia internetowa, ale nie znam namiarow. Mysle, ze moze
>ktos mieszkajacy w Polsce moglby je podac.
>

Dzieki, Pani Alicjo! To bylo wlasnie to, czego mi tak bardzo
potrzeba. Rewanzuje sie adresami polskich ksiegarni internetowych,
ktorymi mnie poratowano na innej Liscie:

Nepo: http://www.nepo.kom.pl/
   mailto: [EMAIL PROTECTED]
(Zdobeda kazda dostepna na rynku ksiazke, jesli maja wystarczajace
dane)


Netbook: http://www.medianet.com.pl/~books/
   mailto: [EMAIL PROTECTED]
(Jak wyzej)


Elefant: http://www.elefant.krakow.pl
   mailto: [EMAIL PROTECTED]


Ksiegarnia im. Boleslawa Prusa: http://www.gkn-prus.com.pl/
   mailto: [EMAIL PROTECTED]
(Tak, to wlasnie ta, z Krakowskiego Przedmiescia; mozna rowniez
zaabonowac czasopisma)


Fenix: http://www.feniks.com.pl/
   mailto: [EMAIL PROTECTED]


Helion: http://www.helion.com.pl
   mailto: [EMAIL PROTECTED]


exLibris: http://www.exlibris.com.pl/
   mailto:


Xiegarnia Polska w Wiedniu: http://www.ksiegarnia-polska.com/
   mailto: [EMAIL PROTECTED]

>
>A teraz zupelna prywata: w najblizszych dniach ukaze sie nakladem
>wyd. "Rytm" ksiazka pt. "Nasza Szwajcaria. Przewodnik po polskich
>sladach", ktora napisal moj maz, Jan Zielinski.
>

Gratuluje Panu Janowi Zielinskiemu wydania tak ciekawej ksiazki.
Mam nadzieje dorwac ja w sierpniu w warszawskich ksiegarniach?;-)


pozdrawiam najsedeczniej oboje Panstwa i do nastepnego,


Magda N



IRCQ Chat IYP

1999-06-20 Wątek Anonymous

Jesli poprosze o wysluchanie tego ogloszenia.

Otoz dla zabawy, ku pozytkowi wspolnemu oraz reklamy IYP a takze 3w3
utworzylem kanal na IRCQ o nazwie IYP.

IRCQ to nowa rzecz. Firma ktora stworzyla ICQ, fenomenalnie popularny i
rozwijajacy sie program do komunikacji wzajemnej w czasie rzeczywistym
udostepnila do uzytku specjalne serwery pracujace w sposob podobny jak
IRC, ale korzystajace z oprogramowania w Java. W tej chwili zalozenie
czatu na www problemem nie jest. Jest natomiast problemem znalezienie
kogokolwiek na takim czacie do wspolnej rozmowy, szczegolnie po polsku.
Pomyslalem wiec, ze nalezy postawic na IRCQ ze wzgledu na popularnosc
ICQ.

Zawsze wiec, gdy bedziecie Panstwo miec chec rozmawiac z kims po polsku,
korzystajac z www, zapraszam na te strone:

http://www.iyp.org/chat/ircq.html

Powyzszy adres dostepny jest takze ze strony

http://www.iyp.org/icq/

Kanal IYP zostal zarejestrowany w ICQ i bedzie mogl byc chroniony przed
niepozadanymi wizytami, o ile znajdzie sie troche osob chetnych do
sprawowania funkcji tzw. opow. Do korzystania z tego czatu nie jest
potrzebne instalowanie ICQ u siebie, wystarczy posiadanie jednej z
nowszych wersji przegladarek w rodzaju IE 4+ lub Netscape 4+.

Pozdrawiam,
zB.



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-20 Wątek Anonymous

Drodzy,

Wy tu sobie o ksiazkach opowiadacie, a ja w tym czasie zamiescilem na www
ladne strony z poezja z Polski autorstwa Zbigniewa Barteczki:

http://www.iyp.org/pegasus/barteczka/

Strony sa o tyle ciekawe, iz zawieraja oprocz wierszy takze muzyke w
formacie midi oraz ladna grafike tegoz samego autora - calkiem
multimedialnie odbiera sie je. Co wiecej, autor bardzo lubi dostawac listy
e-mail (adres mozna znalezc na wymienionych stronach). Zapraszam wiec
bardzo.

W przygotowaniu mam trzy nastepne kolekcje. Z pewnoscia nie zapomne
pochwalic sie nimi, gdy beda gotowe.

Pozdrawiam,
zB.



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-20 Wątek Anonymous

Moj komentarz i troche dodatkowych informacji, moze sie przydadza
osobom, ktore jada w lecie do Polski:

1. Olga Tokarczuk - obecnie jedna z najlepszych pisarek mlodego
pokolenia, mnie osobiscie najbardziej podobaly sie "Prawiek i inne
czasy" oraz jej najnowsza ksiazka (nominowana w tym roku do nagrody
"Nike") - "Dom dzienny, dom nocny".

2. William Wharton - pisarz, ktory nigdzie na swiecie nie cieszy sie
taka popularnoscia jak w Polsce (przyjezdzal juz kilka razy, ostatnio
chyba w maju na Miedzynarodowe Targi Ksiazki). Jego najnowsza wydana w
Polsce powiesc nazywa sie "Al" i jest kontynuacja "Ptaska" - pierwszej,
wydanej w Polsce juz dobre 10 lat temu albo wiecej i do dzis chyba
najbardziej popularnej.

3. Wydawnictwo Dolnoslaskie wydaje serie pn. "A to Polska wlasnie". W
tej serii ostatnio ukazala sie ksiazka A.S. Kowalczyka pt. "Giedroyc i
``Kultura``", ktora jest pieknie graficznie i ilustracyjnie wydana
opowiescia. Komponuje sie z wydanymi w ostatnich dwoch latach ksiazkami
"Czytelnika" w serii "Archiwum Kultury" (Autobiografia na cztery rece
Giedroycia i kilka zbiorow korespondencji).
W serii "A to Polska..." ukazaly sie ostatnio ksiazki "Kisiel",
"Kantor", "Lacina w kulturze polskiej", "Przy polskim stole",
"Pielgrzymowanie", "Galczynski", "My z Napoleonem".

4. Wyd. W.A.B. wydaje od niedawna serie z zegarem. Ukazala sie ksiazka
Joanny Rudnianskiej "Miejsca", niedlugo sie ukaza lub ukazaly sie w tych
dniach: Tomasza Mirkowicza- "Pielgrzymka do Ziemi Swietej Egiptu" i
Marka Bukowskiego - "Wyslannik szatana".

5. Wlodzimierz Odojewski, dlugoletni pracownik Wolnej Europy, po dlugiej
przerwie wydal powiesc "Oksana" - tez nominowana do "Nike". Jest autorem
ksiazek dziejacych sie na kresach, w okresie II wojny swiatowej, bardzo
anybolszewickich, z ktorych najbardziej chyba znana to: "Zasypie
wszystko, zawieje...".

Sporo polskich wydawnictw ma swoje strony na internecie, gdzie mozna
znalezc informacje o najnowszych ksiazkach, jest tez polska ksiegarnia
internetowa, ale nie znam namiarow. Mysle, ze moze ktos mieszkajacy w
Polsce moglby je podac.

Jesli czlonkowie naszej listy byliby zainteresowani, moglabym - w miare
mozliwosci, w koncu mieszkam w Szwajcarii, choc mam dostep do roznych
informacji - od czasu do czasu podsylac taka sciagawke z najnowszych
wydawnictw.

A teraz zupelna prywata: w najblizszych dniach ukaze sie nakladem wyd.
"Rytm" ksiazka pt. "Nasza Szwajcaria. Przewodnik po polskich sladach",
ktora napisal moj maz, Jan Zielinski.

Alicja Zielinska



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-20 Wątek Anonymous

On Sun, 20 Jun 1999 08:54:05 -0400, Marcin Mankowski wrote:

>
>Czy moglaby Pani sie podzielic informacja na temat tych powiesci?
>

Alez oczywiscie! Zastrzegam sie tylko, ze to sa ksiazki na "moj
literacki gust".:-)

Sciagam z obwolut, zeby bylo obiektywniej:

1)."Spoznieni kochankowie" - William Wharton, "Salamandra";

Jack - amerykanski biznesmen - porzuca swiat interesow, aby na
powrot odkryc swoje zycie, malujac ulice Paryza i zyjac jak
kloszard. Spotkanie z Mirabelle, niewidoma siedemdziesiecioletnia
kobieta, odmienia cale jego zycie. Zwiazek, ktory sie miedzy nimi
rodzi, okazuje sie zaskakujacy: potezny, niewinny, a jednoczesnie
gleboko erotyczny. "Spoznieni kochankowie" to cudownie ciepla
opowiesc o milosci, ktora pokonuje wszelkie bariery, nawet barire
smierci.

2)."Widnokrag" - Wieslaw Mysliwski, "Galeria"

Powiesc Wieslawa Mysliwskiego, uhonorowana Nagroda Literacka Nike
1997, jest utworem, ktory przywraca mocno ostatnio nadszarpnieta
wiare w mozliwosci kreacyjne wspolczesnej prozy narracyjnej. Jest
zapisem poszerzenia granic osobistego widnokregu czlowieka jego
kolejnymi zyciowymi doswiadczeniami. To zarowno doswiadczenia
pierwszej rozpaczy, jak i pierwszej milosci, doswiadczenia
pierwszej libacji i odkrywanie dwoistosci prawdy o ludziach.
Pamiec wszystko wydobywa z zapomnienia, ale nie jest to pamiec
porzadkujaca. Narrator poddaje sie jej, w niczym nie sprzeciwia
ani nie zamierza nia kierowac.

3)."E. E." - Olga Tokarczuk, "PIW"

Olga Tokarczuk pokazuje swiat, w ktorym tajemnica otaczajaca
ludzka kondycje, nature materii i psychiki objawila sie w postaci
dziwnych zdolnosci dorastajacej dziewczynki, a nastepnie ulotnila
sie wraz z jej wchodzeniem w dojrzalosc - i wraz z ewolucja
swiata, sprezonego do wojennych zapasow (Jerzy Jarzebski,
"Tygodnik Powszechny")


4)."Tato" - William Wharton, "Salamandra"

"Wielbiciele tworczosci Williama Whartona uciesza sie widzac, jak
autor "Ptaska" ponownie obejmuje swoim przenikliwym, niemal
hipnotycznym spojrzeniem waski, prawie zamkniety krag bohaterow."
- "The times Literary Supplement"


5)."Tego lata w Zawrociu" - Hanna Kowalewska (nagroda za najlepsza
powiesc 1997 roku), "Zysk i S-ka"

"Tego lata w Zawrociu" to powiesc o wyprawie w nieznane, w pelna
tajemnic przeszlosc rodzinna. Glowna bohaterka, Matylda,
mieszkajaca w miejskim blokowisku, otrzymuje pewnego dnia w spadku
po babce malowniczo polozony dom na prowincji. Odkrywa w nim
lakoniczne zapiski z zycia dziadkow, ktore pobudzaja jej ciekawosc
i sprawiaja, ze czytelnikowi powiesc zaczyna sie jawic jak
ukladanka. Narratorka, krok po kroku, stara sie odslonic tajemnice
przeszlosci. Stary dom wciaga Matylde w swoje dziwne, intrygujace
sprawy, wikla w uklady rodzinne. W miare jak poznaje zlozone
relacje miedzy ludzmi zwiazanymi z dziejami domu w Zawrociu,
zmienia sie sama i inaczej zaczyna patrzec na siebie i swoje
zycie.

Nagrodzona powiesc - bogata jezykowo, poetycka, sugestywna w
nastroju, pelna trafnie uchwyconych i subtelnie nakreslonych
obserwacji - jest jedna z najhlepiej napisanych ksiazek ostatnich
lat."

Ode mnie: wspaniale oddana metamorfoza mlodej, zdawaloby sie
plytkiej, zblazowanej troche dziewczyny zmuszonej niejako przez
"zlosliwa babke" do dosyc kompleksowych refleksji. Dla mnie -
literacki rarytas!

serdecznie pozdrawiam,


Magda N



Moje polowanie na ksiazki

1999-06-20 Wątek Anonymous

 Zeby  juz dalej nie przynudzac,  powiem  Wam
>jedno:   kazda  z  tych  ksiazek  mimo,  ze  byla  tak   rozna,
>niepowtarzalna  w  swojej tematyce i stylu,  byla  jednoczesnie
>poruszajaca, autentycznie wspaniala.



Zdecydowanie zadam tytulow!!!:)  Polska daleko a rodzina zawsze ma
problemy z prezentami. Ja lubie ksiazki i z reguly wracam do Kanaday
obladowana jak wielblad. Problem polega na tym, ze jezdze w czasie swiat  a
wiec wtedy kiedy ksiegarnie odwiedzaja tlumy a najlepszych pozycji juz od
dawna brakuje. Mnostwa autorow nie znam i nie bardzo wiem co kupic. Mysle,
ze twoje ksiazki i mnie by sie podobaly.

Ostatnio przeczytalam 'Plaze dla psow Kaczmarskiego' i. bardzo mi sie
podobala. Ciekawa jest tez pozycja Milosza 'Moje szukanie ojczyzny' - troche
nudna jak sam Milosz ale ciekawa dla mnie jako drugiego ..pokolenia
kresowiakow na dobrowolnej emigracji. Glownie porusza problem tozsamosci,
kultury i jezyka.


Dziekuje za ciekawe felietony. Prawie zawsze czytam je od dechy do dechy.
Prosze pisac

Prunka SLiwka



Re: Obrazony medrzec

1999-06-20 Wątek Anonymous

Malgorzata Zajac cytuje  o.Macieja Ziebe:
>
 [...]
>
>   Rozbrajajace jest strapienie Herlinga-Grudzinskiego zmartwione-
>   go tym, ze nie wie gdzie na Polwyspie Apeninskim (wraz z przy-
>   leglymi wyspami !) mozna pomiescic 2 miliony osob. Niech sie
>   jednak nie zamartwia. Jezeli podczas pobytu Jana Pawla II uda-
>   lo sie pomiescic podobnej wielkosci zgromadzenie w centrum
>   Paryza, jezeli udaje sie to uczynic w centrum Krakowa, to z pe-
>   wnoscia Wlosi sobie poradza. I to bez polskiego doradztwa.

Do tego problemu pare zdan z niemieckich gazet, w ktorych mozna
czesto czytac podobne opinie, jak te 'obrazonego medrca':

Spodziewano sie w Rzymie 30 milionow ludzi, a dzienna koncentacja
gosci oszacowano na 1,5 miliona.
70 lozek mozna w okolicy (3 h) Rzymu wynajac.
6 milionow chce przyjechac samochodem, podczas gdy juz teraz nie ma
parkingow i na ulicach panuje staly chaos.
Spodziewa sie 120 ton i 30 litrow smieci i odpadow  (w
szczytowych dniach do 280 ton), i nie wiadomo dokad z tym.

Jak pisze 'Der Spiegel':
"II Papa, Jan Pawel II., jest najwiekszym fanem "2000-go swieta.
Oficjalne komunikaty Watykanu, szacuja nadchodzace uroczystosc
jubileuszowa jako szczyt calosci jego pelnego pielgrzymek i przezyc
pontyfikatu. "Swieta Brama jubileuszowego roku 2000-go", triumfuje
Jan Pawel II sam. bedzie "symbolicznie wieksza, niz poprzednie".
Ostatecznie zostawia ludzkosc za soba "nie tylko stulecie ale
tysiaclecie".

 [..]


Pozdrowienia
Uta



Re: Moje polowanie na ksiazki

1999-06-20 Wątek Anonymous

Magdalena Nawrocka <[EMAIL PROTECTED]> napisala:
[...]
> Kilka  z  zakupionych ksiazek zabralam do  przeczytania  na
> srodziemnomorskie  wakacje. Poza literatura  fachowa,  wybralam
> cztery  powiesci.  Zeby  juz dalej nie przynudzac,  powiem  Wam
> jedno:   kazda  z  tych  ksiazek  mimo,  ze  byla  tak   rozna,
> niepowtarzalna  w  swojej tematyce i stylu,  byla  jednoczesnie
> poruszajaca, autentycznie wspaniala. Czulam sie, jakbym wygrala
> glowny los na loterii. Co tu duzo mowic, "odchorowalam" duchowo
> kazda  z nich. Az mnie zatkalo - wejsc z marszu do ksiegarni  i
> trafic za jednym zamachem tyle literackich wspanialosci?!

Czy moglaby Pani sie podzielic informacja na temat tych powiesci?

Mam takze prosbe do innych, prosze zarekomendowac polskie
ksiazki z ostatnich paru lat, tak aby osoby zamieszkale za granica
mogly zapoznac sie z tym co najlepsze a takze aby zapoznac
sie z literackim "przedstawieniem rzeczywistosci" obecnej
Polski. Prosze podac krotki opis zawartosci oczywiscie, i jesli mozna
wydawce.

Marcin Mankowski



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-20 Wątek Anonymous

On Sat, 19 Jun 1999, Malgorzata Zajac wrote:

> W postkomunistycznym "Przegladzie Tygodniowym" z 16 czerwca br.
> Krzysztof Teodor Toeplitz opublikowal felieton, w ktorym zajal sie kosz-
> tami pobytu papieza w Polsce. Zadluzone gminy i miasta stanowily glow-
>
> W "Gazecie Wyborczej" [z 18 czerwca] odpowiedziala mu Malgorzata
> Szejnert :
>
>pielgrzymka papieza do Polski moze miec wartosc
>nieoszacowana.

A my zielone w zgryzliwym postkomunistycznym nastroju pytamy was,
ludzkich, chociaz po prawdzie to mamy kupe wlasnych smiesznostek
do obmarudzenia, oto pytamy sie: dlaczego nieoszacowana?, kto zaniedbal
obowiazku oszacowania i kto z tego powodu wylecial z biur szacunkowych?

>
>Czy istnieje jakas materialna cena, ktorej nie nalezalo
>zaplacic za pierwsza pielgrzymke ?

A czy istnieje piernik, ktory ma cos wspolnego z tym wiatrakiem?

>Niech wiec KTT sie nie martwi, ze ta ostatnia, ktorej
>znaczenia jeszcze nie znamy, zostawila jakies gminy
>i miasta z dziura w budzecie. Jest cos takiego jak
>bilans. Kto nie bierze pod uwage tego pojecia, nie
>powinien robic z siebie rewidenta.


Nie ma bilansu bez oszacowania. A ta ziemska Sznejert niech sobie zrobi
dziure w swoim budzecie i sie nie martwi (a jak nie potrafi, to my zielone
z przyjemnoscia to dla niej zrobimy; niewiele mamy talentow, ale do tago
to akurat mamy). Najlepiej to uczynic nie piszac artykulow do prasy i nie
kasujac wierszowki.


>
>
> Malgorzata
>
>
> P.S.   Jako zalacznik - pielgrzymka w liczbach :
>

Hej, a jednak ktos oszacowal. Ech, szutniki z tych ludzkich:




> - Wedlug danych Komendy Glownej Policji w spotkaniach z papiezem
>   uczestniczylo 10 milionow wiernych, okolo 5,5 miliona witalo go na
>   trasach podrozy [ podal Pawel Biedziak - rzecznik KG Policji ]

I dalej nastepuje wylicznka w skali Mega. . Nie bardzo to rozumiemy, bo do
duzych liczb to my nie mamy glow, a z kolei dla neszgo debilnego komputera
pokladowego sa to liczby za male, ale moze jakie ziemskie, ktore ma glowe
do sportu (my nie mamy odkad zaprzestano produkcji fajek 'Sport')
dokonaloby dla nas porownania powyzszych numerkow z kosztami
zorganizowania tych calych waszych Olimpiad. Zas ktos inny, przeprowdzilby
analize tego, jak swiadczy to o powszechnosci religijnosci poganskiej w
stylu starogreckim wsrod ludzkich calego tego waszego pozalsieboze swiata.

Poza tym, gdy chodzi o duze liczby i spotkania, to cos nam sie zdaje, ze u
was codziennie na spotkanie z nedza i bezrobociem wychodzi od 3 do
kilkunastu milionow Polakow (zalezy jak liczyc). Ciekawismy ile i jakich
dziur budzetowych pozostawiaja po sobie te bliskie spotkania, bo liczba
zaangazowanych policjantow akurat moze byc w tym wypadku porownywalna jak
dojdzie do bardziej zewnetrznych form dawania swiadectwa. Ciekawe tezjak
to swiadczy o wzrastajaceym zaangazowaniu wiernych w kult Niewidzialnej
Reki Rynku?

Sorry, ze mieszamy sie do waszych ziemskich sparaw, ale to wina tego
idioty komputera, ktory z nudow wlaczyl na pelen gaz antygrawitony i
troche nas ponioslo.


Grtxy

P.S. No a tak poza tym pragniemy pannom Malgorzacie i Katarzynie wyrazic i
nawolac do dalszego wzmozonego wysilku. Zwracamy uwage, ze czynimy to po
raz czwarty, a wiec co najmniej o jeden raz wiecej od najbardziej aktywnych
nawolujacych.

Ach, a jednak panna K postanowila zniknac na wakacje. No coz potwierdza to
nasza opinie o tym, ze znikac nie jest latwo. Takie tam znikniecie na
wakacje! Sprobowalby panna zniknac na przynajmnej jeden semestr!


W celu przezwyciezenia problemu red. Sznejert  oraz pozbycia sie pypcia na
nosie zaleca sie przyspieszenie tempa prywatyzacji.



Re: Obrazki z Polski i Kultura Internetowa

1999-06-20 Wątek Anonymous

R. Antoszewski:

> > Date:  Fri, 18 Jun 1999 11:51:22 +0200
> > From:  Uta Zablocki-Berlin <[EMAIL PROTECTED]>
>
> >
> > Bardzo ciekawe strony, panie Antoszewski. Interesujace tez sa
> > panskie artykuly o subkulturze internetowej, i dokladnie to samo
> > rowniez obserwowalam na roznych 'listach'.
> > Artykuly sa z ubieglego roku, ale nadal aktualne.
>
> Dziekuje za mile slowa.
> Bardzo zapraszam do napisania czegos dla 'Kultury Internetowej'.
> Zreszta niektore Pani wypowiedzi takze sa dobrymi obrazkami z Polski,
> choc pisane w Berlinie.
> Moze Pani zasugeruje, co zamiescic w wyborze obrazkowym?

Dziekuje za zaproszenie. Jesli w przyslosci moj polski bedzie lepszy
a znajde ciekawy temat (moze cos o Polsce z niemieckiej
perspektywy..) to chetnie napisze.
Nie pisze niestety juz z Berlina (z mojego rodzinnego miasta), lecz z
westfalskiej prowincji:-(

> Chcialem napisac 'Mit sozialist.. Gr..', ale zlapalem sie za
> klawiature!

> Pozdrawiam serdecznie -
>
> Roman Antoszewski

Chcialam rownie dowcipnie pozdrowic, ale ciagle musze sie trzymac za
brzuch:-))

Pozdrowienia
Uta



Re: Historycznie

1999-06-20 Wątek Anonymous

On Sat, 19 Jun 1999 17:22:36 -0500, Andrzej Mezynski wrote:

>
>Oj, nadaza pani, pani Nawrocka, nadaza - pani agresywnosic nieraz
>mialem okazje "posmakowac" rowniez "podgryzliwa" pani potrafi
>byc, oj--jjojjj... krokodyle lzy pani to przelewa.. nad kultura w
>wypowiedzi na Polandelui i w ogole.
>

Widze doskonale wlasna agresywnosc (no moze jednak nie na kazdym
kroku?) i uciekam sie do niej swiadomie, ale tylko w stosunku do
ludzi, ktorzy niesprawiedliwie lub najpierw sami z siebie atakuja
mnie przy kazdej okazji. Mam dosyc robienia z siebie"kulturalnej
ofiary", ktorej kazdy, komu sie spodoba napluje bezkarnie w twarz.
Pan nalezy wlasnie do takich, ktory sobie w tym upodobal i posuwa
sie Pan w swych atakach wobec mnie zdecydowanie coraz dalej.
"Grafomanka", "miernota" to tylko dwa epitety, ktore przytaczam ze
swiezej pamieci, zapewniam Pana, ze trzymam kompletne archiwum,
gdzie znajdzie sie zapewne wiecej takich kwiatkow.

A to w obronie kogos, a to bo jakies tam moje slowko sie Panu nie
podoba, a to w trosce o mlodziez, ktora swymi tekstami podobno tak
demoralizuje. Wszystko u Pana "po prostu", wszystko z jakiegos
"powodu" - obrzydliwa, pelna hipokryzji falszywka! A ja Panu
wyloze kawe na lawe. Zaczal mnie Pan atakowac, gdy administrator
Listy Polska wyrzucil Pana z tego grona, bo narobil Pan tam i to w
krotkim czasie wiele niepotrzebnego smrodu.

A ja zostalam na obu Listach - i wlasnie tego nie moze mi Pan
darowac. Zawistnie chce Pan doprowadzic, bym odeszla chociaz z
Polandela. Daremne zale, prozny trud, Drogi Panie Mezynski.
Odejde, gdy sama o tym zadecyduje lub gdy wyrazna wiekszosc
Uczestnikow podzieli Panska az tak niepochlebna o mnie opinie. Nie
wczesniej!

Natomiast, jesli Pan nie zaprzestanie tych malo zabawnych i coraz
wredniejszych na mnie atakow, zloze na Pana publiczna i oficjalna
skarge do administratora Listy. Sprawdzimy czy i jak dziala
przesylany nam regularnie i ostrzegawczo przez Pana Owoca
"regulamin". Oto jego slowa z 29.03.99:

"Chuliganom nie !

Ja obiecuje ze swojej strony nie tylko obrone granic, ale
i skuteczny wymiar sprawiedliwosci."

podpisane: Witold Owoc

>Jak zwykle niezwykle zalatany (plaza czeka :-)

Prosze tylko uwazac, by nie przegrzac glowki i sie, bron Boze, nie
utopic. Pan taki zabiegany, zafrasowany o moralnosc poprawnosc
wszystkich wokol, a mojej skromnej osoby w szczegolnosci, ze az
sie niepokoje o Pana.;-(

milego dnia zycze,



Magda N



Re: Obrazki z Polski i Kultura Internetowa

1999-06-19 Wątek Anonymous

> Date:  Fri, 18 Jun 1999 11:51:22 +0200
> From:  Uta Zablocki-Berlin <[EMAIL PROTECTED]>

>
> Bardzo ciekawe strony, panie Antoszewski. Interesujace tez sa
> panskie artykuly o subkulturze internetowej, i dokladnie to samo
> rowniez obserwowalam na roznych 'listach'.
> Artykuly sa z ubieglego roku, ale nadal aktualne.

Dziekuje za mile slowa.
Bardzo zapraszam do napisania czegos dla 'Kultury Internetowej'.
Zreszta niektore Pani wypowiedzi takze sa dobrymi obrazkami z Polski,
choc pisane w Berlinie.
Moze Pani zasugeruje, co zamiescic w wyborze obrazkowym?

Chcialem napisac 'Mit sozialist.. Gr..', ale zlapalem sie za
klawiature!

Pozdrawiam serdecznie -

Roman Antoszewski

-
Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand
tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207
e-mail: [EMAIL PROTECTED]  OR [EMAIL PROTECTED]
homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora



Re: Obrazony medrzec

1999-06-19 Wątek Anonymous

Pani Malgosiu,
Pozwoli Pani najpierw na slowo mojego komentarza, poniekad zwiazanego z
Pani obecnym postingiem, a rowniez dotyczacym osoby GHG:
-kiedys, stosunkowo niedawno, tu na tej liscie, skomentowalem jego
wypowiedz jako "przepowiadanie przeszlosci", podobnie zreszta, jak i
wypowiedzi bylego dyrektora Free Europe. Dostalo mi sie zdrowo, zreszta
niewazne od kogo( i tak wszyscy wiemy, od kogo).
-konkluzyjnie teraz, chcialem tylko skromnie napomknac, ze Pani posting
tylko potwierdzil moje poprzednie stwierdzenie. Oczywiscie jest roznica
gatunkowa miedzy HGH a pewnym bylym glownym rabinem, ale tak na dobra
sprawe, to moznaby postawic znak rownosci. Dla mnie kazda osoba, ktora
podwaza pewne rzeczy, nieosiagalne dla niej, rowna sie wartosciowo tyle, co
osoba piszaca donos w ramach "ratowania" dobra ogolu, np. listy dyskusyjnej.
Z szacunkiem,
Wilhelm Glowacki
zgryzliwy starzec, tudziez w przeszlosci dinozaur-:))
ps. piszcie Panie jak najwiecej, a nie zapominajta o komentarzach


At 11:49 AM 6/19/99 , you wrote:
>Gustaw Herling-Grudzinski zapytany niedawno przez Elzbiete Sawicka
>o to, czy jest osobiscie przejety nadchodzacym koncem stulecia i tysiac-
>lecia powiedzial [Plus/Minus nr 21/99] :
>
[...]
>Poza tym nie lubie zgryzliwych i obrazalskich medrcow.;-)
>
>
>Malgorzata
>



General, bylo: Towarzysze-rewidenci

1999-06-19 Wątek Anonymous

- Original Message -
From: Malgorzata Zajac <[EMAIL PROTECTED]>
To: <[EMAIL PROTECTED]>
Sent: Saturday, June 19, 1999 2:59 PM
Subject: Towarzysze-rewidenci


> - W ostatnim dniu pielgrzymki, dowodca wojsk lotniczych i obrony
>   powietrznej kraju gen.Kazimierz Dziok niespodziewanie zazyczyl
>   sobie, zeby smiglowiec z eskadry papieskiej przewiozl go z Kra-
>   kowa do Czestochowy i z powrotem. Zrobil to, by w Czestochowie
>   odebrac podziekowanie od Ojca Swietego za bezpieczna podroz
>   lotnicza po kraju. Ale zrobil to wbrew ustaleniom, ze w czasie wi-
>   zyty smiglowcami dysponuje wylacznie dowodca eskadry papie-
>   skiej. Smigowce papieskie byly w stanie podwyzszonej gotowosci,
>   i gen.Dziok teoretycznie nie mial tam prawa wstepu. Pirotechnicy
>   musieli dodatkowo sprawdzac smiglowiec po zwolnieniu go przez
>   gen. Dzioka. Minister obrony przedstawi w tej sprawie raport pre-
>   zydentowi, ktory podejmie decyzje, czy i ewentualnie jak ukarac
>   gen.Dzioka.

To prawdziwy skandal ...
Jesli general na tak istotnym stanowisku nie wie, co wchodzi w zakres jego
obowiazkow i uprawnien, a co nie, to nadaje sie wylacznie do zwolnienia.

Piotr



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-19 Wątek Anonymous

- Original Message -
From: Malgorzata Zajac <[EMAIL PROTECTED]>
To: <[EMAIL PROTECTED]>
Sent: Saturday, June 19, 1999 2:59 PM
Subject: Towarzysze-rewidenci


> W postkomunistycznym "Przegladzie Tygodniowym" z 16 czerwca br.
> Krzysztof Teodor Toeplitz opublikowal felieton, w ktorym zajal sie kosz-
> tami pobytu papieza w Polsce. Zadluzone gminy i miasta stanowily glow-
> ne tlo. Na tym tle gigantyczne dekoracje i oltarze, ktore za niedlugo
trze-
> ba bedzie rozbierac i za ktore placic beda mieszkancy. Ta "bizantyjska
> strona podrozy papieskiej" niezwykle mocno strapila zasluzonego felie-
> toniste "Przegladu Tygodniowego".
>
> W "Gazecie Wyborczej" [z 18 czerwca] odpowiedziala mu Malgorzata
> Szejnert :
>
>KTT widzial (a nawet chyba w nich uczestniczyl) wiele
>ceremonii, jakie urzadzano w PRL - pochodow, defilad,
>wizyt sasiedzkich, pogrzebow panstwowych. Do nich
>wlasnie mozna bylo zastosowac slowo "bizantyjski",
>bo laczy ono przepych z arogancja wladzy, ktora sie
>przepychu domaga.
>
>Przygotowan do pielgrzymki papieskiej nikt w Polsce
>nie wymuszal. Uczestniczyly w nich miliony ludzi. To
>swieto bylo oczekiwane i upragnione, a wydatki na nie
>- aprobowane, bo istnieje powszechna wiedza, ze
>pielgrzymka papieza do Polski moze miec wartosc
>nieoszacowana.
>
>Czy istnieje jakas materialna cena, ktorej nie nalezalo
>zaplacic za pierwsza pielgrzymke ?
>
>Niech wiec KTT sie nie martwi, ze ta ostatnia, ktorej
>znaczenia jeszcze nie znamy, zostawila jakies gminy
>i miasta z dziura w budzecie. Jest cos takiego jak
>bilans. Kto nie bierze pod uwage tego pojecia, nie
>powinien robic z siebie rewidenta.
>

Jest to zakaskakujaco zalosna "odpowiedz".

Pielgrzymka wiazala sie ze sporymi kosztami bezposrednimi,
a jeszcze wiekszymi posrednimi. W normalnych krajach
o takich rzeczach wolno pisac, bez wzgledu na przeszlosc polityczna
i bez wzgledu na to, czy i w jakim stopniu bylo to wydarzenie istotne
dla sporej czesci spoleczenstwa.

Ale widac zarowno czesc szerzycieli dziennikarstwa w Polsce,
a takze czesc ich publicznosci, jeszcze do takiej normalnosci nie dostaja.

Piotr



Re: Obrazony medrzec

1999-06-19 Wątek Anonymous

- Original Message -
From: Malgorzata Zajac <[EMAIL PROTECTED]>
To: <[EMAIL PROTECTED]>
Sent: Saturday, June 19, 1999 1:49 PM
Subject: Obrazony medrzec


[.. 160 wierszy wyciectych ..]

> A moze gleboka refleksja intelektualisty nie jest az tak gleboka, jakby =
> sie na pierwszy rzut oka wydawalo ?

Pytanie chyba raczej powinno brzmiec:
co powoduje, ze z ww. bzdury robi sie takie zamieszanie?

> Poza tym nie lubie zgryzliwych i obrazalskich medrcow.;-)

Gorsza jest glupota jako zjawisko spoleczne.
Medrcy, nawet zgryzliwi i obrazalscy,
zasluguja na ochrone ze strony panstwa na prawach ginacego gatunku.

Piotr



Re: Towarzysze-rewidenci

1999-06-19 Wątek Anonymous

>Malgorzata
>
>P.S.   Jako zalacznik - pielgrzymka w liczbach :
> [...]
>
>- Bezpieczenstwa wiernych pilnowalo 12 tysiecy policjantow, ktorzy
>  przemieszczali sie 16 wagonami wynajetymi od PKP

hmm... wypada po 750 sztuk/wagon...
wiedzialem, ze w wagonie sporo ludzi sie zmiesci, ale ze az tyle ?

pelen podziwu dla PKP ;o)

lukasz



Re: Historycznie

1999-06-19 Wątek Anonymous

On Thu, 17 Jun 1999, Magdalena Nawrocka wrote:

> Szkoda, ze w tym Waszym tak
> znakomitym liceum nie ucza Was tzw. kultury dyskusji. Zbedny
> relikt, godny pozalowania przezytek? Mlodziez przebojowa, butna,
> ze wszystkim pewna siebie i swoich racji, agresywnie podgryzajaca,
> gdy trzeba?! Inaczej wychowuje wlasne dzieci. Najwyrazniej nie
> nadazam, oj, nie nadazam...
>
>
> Magda N
>

Oj, nadaza pani, pani Nawrocka, nadaza - pani agresywnosic nieraz
mialem okazje "posmakowac" rowniez "podgryzliwa" pani potrafi
byc, oj--jjojjj... krokodyle lzy pani to przelewa.. nad kultura w
wypowiedzi na Polandelui i w ogole.
Moze pani wysnuc wniosek, ze pania nienawidze i atakuje, ale ja
po prostu (chociaz czasu nie mam) nie moge uwierzyc, ze nie chce
lub nie potrafi pani spojrzec na siebie krytycznie.
A... wspomniala pani o wychowywaniu dzieci - nie wiem jak w domu,
ale mlodziez czytajaca Polandel moze zapoznac sie (poczytac, zaznac)
z agresja omalze na kazdym kroku - czy na prawde pani tego nie widzi?
I nie chodzi tylko o bluzgi (ktorych "enpe" pan Swietoszek i pani
uzywacie na liscie) ale wlasnie ten ton, ataki oskarzenia "itepe" :-)
Zadziwia mnie pani... na[]prawde.

Jak zwykle niezwykle zalatany (plaza czeka :-)
a tu pranie nie skonczone :-(

ASM



Towarzysze-rewidenci

1999-06-19 Wątek Anonymous

W postkomunistycznym "Przegladzie Tygodniowym" z 16 czerwca br.
Krzysztof Teodor Toeplitz opublikowal felieton, w ktorym zajal sie kosz-
tami pobytu papieza w Polsce. Zadluzone gminy i miasta stanowily glow-
ne tlo. Na tym tle gigantyczne dekoracje i oltarze, ktore za niedlugo trze-
ba bedzie rozbierac i za ktore placic beda mieszkancy. Ta "bizantyjska
strona podrozy papieskiej" niezwykle mocno strapila zasluzonego felie-
toniste "Przegladu Tygodniowego".

W "Gazecie Wyborczej" [z 18 czerwca] odpowiedziala mu Malgorzata
Szejnert :

   KTT widzial (a nawet chyba w nich uczestniczyl) wiele
   ceremonii, jakie urzadzano w PRL - pochodow, defilad,
   wizyt sasiedzkich, pogrzebow panstwowych. Do nich
   wlasnie mozna bylo zastosowac slowo "bizantyjski",
   bo laczy ono przepych z arogancja wladzy, ktora sie
   przepychu domaga.

   Przygotowan do pielgrzymki papieskiej nikt w Polsce
   nie wymuszal. Uczestniczyly w nich miliony ludzi. To
   swieto bylo oczekiwane i upragnione, a wydatki na nie
   - aprobowane, bo istnieje powszechna wiedza, ze
   pielgrzymka papieza do Polski moze miec wartosc
   nieoszacowana.

   Czy istnieje jakas materialna cena, ktorej nie nalezalo
   zaplacic za pierwsza pielgrzymke ?

   Niech wiec KTT sie nie martwi, ze ta ostatnia, ktorej
   znaczenia jeszcze nie znamy, zostawila jakies gminy
   i miasta z dziura w budzecie. Jest cos takiego jak
   bilans. Kto nie bierze pod uwage tego pojecia, nie
   powinien robic z siebie rewidenta.


Malgorzata


P.S.   Jako zalacznik - pielgrzymka w liczbach :

- Wedlug danych Komendy Glownej Policji w spotkaniach z papiezem
  uczestniczylo 10 milionow wiernych, okolo 5,5 miliona witalo go na
  trasach podrozy [ podal Pawel Biedziak - rzecznik KG Policji ]

- Najwiekszy tlum - okolo 1,5 miliona wiernych zgromadzil sie na kra-
  kowskich Bloniach, choc papieza tam nie bylo,

- Na plac Pilsudskiego i przylegle ulice w Warszawie stawil sie 1 milion
  wiernych,

- Na sopockim hipodromie witalo papieza 700 tysiecy wiernych,

- Na malym wadowickim rynku zebralo sie ponad 100 tysiecy wiernych,
  razem z tymi co cierpliwie stali na drogach dojazdowych do rynku -
  180 tys.

- Telewizyjna transmisje z pozegnania papieza na podkrakowskim lotni-
  sku w Balicach ogladalo ponad 10,5 miliona widzow,

- Powitanie na lotnisku Rebiechowo w Gdansku ogladalo 7 milionow
  telewidzow,

- Msze sw. w Pelplinie ogladalo 7 milionow telewidzow,

- Pogawedke Ojca Swietego z wadowiczanami ogladalo 5,3 miliona te-
  lewidzow,

- Bezpieczenstwa papieza pilnowalo 550 funkcjonariuszy BOR-u,

- Bezpieczenstwa wiernych pilnowalo 12 tysiecy policjantow, ktorzy
  przemieszczali sie 16 wagonami wynajetymi od PKP,

- W miejscu pobytu papieza przestepczosc spadala o 25-50 %,

- Na kilka dni przed przyjazdem papieza policja znalazla imitacje
  ladunku wybuchowego w meblach przygotowanych dla klasztoru
  w Wigrach. Zartowniciem okazal sie pewien 19-latek z Suwalk.

- Przed przybyciem papieza do Bydgoszczy deportowano dwoch
  obcokrajowcow poszukiwanych przez Interpol. Policja dostala
  "cynk", ze moga oni probowac zaklocic porzadek podczas wizyty,

- W ostatnim dniu pielgrzymki, dowodca wojsk lotniczych i obrony
  powietrznej kraju gen.Kazimierz Dziok niespodziewanie zazyczyl
  sobie, zeby smiglowiec z eskadry papieskiej przewiozl go z Kra-
  kowa do Czestochowy i z powrotem. Zrobil to, by w Czestochowie
  odebrac podziekowanie od Ojca Swietego za bezpieczna podroz
  lotnicza po kraju. Ale zrobil to wbrew ustaleniom, ze w czasie wi-
  zyty smiglowcami dysponuje wylacznie dowodca eskadry papie-
  skiej. Smigowce papieskie byly w stanie podwyzszonej gotowosci,
  i gen.Dziok teoretycznie nie mial tam prawa wstepu. Pirotechnicy
  musieli dodatkowo sprawdzac smiglowiec po zwolnieniu go przez
  gen. Dzioka. Minister obrony przedstawi w tej sprawie raport pre-
  zydentowi, ktory podejmie decyzje, czy i ewentualnie jak ukarac
  gen.Dzioka.



Obrazony medrzec

1999-06-19 Wątek Anonymous

Gustaw Herling-Grudzinski zapytany niedawno przez Elzbiete Sawicka 
o to, czy jest osobiscie przejety nadchodzacym koncem stulecia i tysiac-
lecia powiedzial [Plus/Minus nr 21/99] :

  Uwazam, ze wejscie do nowego tysiaclecia, które wydawalo sie
  czyms waznym, nowym, istotnym, wlasciwie niewiele zmienia. 
  Nawet nie dostrzegam tego przejscia, szczerze mówiac. Ci, kto-
  rzy twierdzili, ze konczy sie historia, jak ten wariant japonski 
  z Ameryki Fukuyama, czy inni, po prostu bladza. Przechodzimy
  do nowego tysiaclecia nie przy dzwieku dzwonow koscielnych 
  i piesni poboznych, ale przy huku spadajacych w Serbii bomb 
  i na tle calego narodu wygnanego ze swojej ojczyzny, z Kosowa,
  prawie dwoch milionow ludzi meczonych po drodze. Nie sadze, 
  zeby mozna bylo z otucha patrzec w nadchodzacy dwutysieczny 
  rok.

  W Kosciele katolickim bedzie to jubileuszowy Rok Swiety. Nale-
  ze do osob, ktore zgadzaja sie z twierdzeniem Andre Malraux, 
  ze przyszle stulecie bedzie stuleciem religijnym albo go wcale 
  nie bedzie. Czuje jakies zagubienie wsrod ludzi, brak orientacji,
  szukanie punktu oparcia. Tak, mozna sie zgodzic z Malraux. 

  Natomiast jest cos, co budzi moj sprzeciw. Papiez jest czlowie-
  kiem zaslugujacym na powszechna admiracje. I jest podziwiany.
  Ale ma jedna ceche, która bym nazwal - wiem, ze smialo - 
  bzikiem. To jest ten bzik wielkich liczb, spotkan "oceanicznych".
  Bylbym ostrozny... Nie jest tak, ze jezeli zbierze sie milion ludzi
  poboznych, to wszyscy oni sa gleboko religijni. Po czesci przy-
  chodza po prostu po to, zeby przyjrzec sie papiezowi. Czesto 
  o wiele bardziej religijni sa ci nieliczni, zgromadzeni w jakims 
  niewielkim kosciolku. 

  Natomiast papiez przywiazuje do tych masowych zgromadzen 
  ogromna wage. Dowiedzialem sie, ze zyczy sobie, aby w Roku
  Swietym odbylo sie spotkanie ekumeniczne w obecnosci dwoch
  milionow ludzi! Pamietajac zapewne, ze takie spotkanie odbylo
  sie kiedys na pustyni w Nigerii. Ale we Wloszech trudno znalezc
  miejsce, w ktorym moglyby sie zebrac dwa miliony ludzi !  Nie 
  wiem, czy w ogole mozliwe. To  jest naprawde przesadne. Jes-
  tem zdania, ze Rok Swiety powinien byc o wiele skromniejszy 
  i nie uciekac sie do tych masowych zgromadzen "oceanicznych".
  [...]

Figura stylistyczna, w ktorej Herling-Grudzinski przeciwstawia wiernych
w dwumilionowym tlumie wiernym w kosciolku nie swiadczy dobrze o lo-
gice jego myslenia. Ani on, ani nikt inny na ziemi nie jest w stanie zmie-
rzyc "poziomu religijnosci" wiernych na spotkaniu z papiezem i na przy-
klad na mszy w malym goralskim kosciolku pod gorczanskim szczytem 
Turbacza. Jest to pisarska filipka, ktora nie moze byc argumentem za 
poparciem tezy o "bziku wielkich liczb".

Uzycie przez pisarza slowa "bzik" w stosunku do ogromnej wagi, jaka pa-
piez Jan Pawel II przywiazuje do organizacji wielkich zgromadzen, musialo
spowodowac reakcje. W 23 numerze Plusa/Minusa Herlingowi-Grudzinskie-
mu odpowiedzial Prowincjal Dominikanow o.Maciej Zieba. Przytocze najbar-
dziej istotne fragmenty jego wypowiedzi :

  Jestem wyznawca chyba niezbyt dzis popularnego pogladu, ze
  nawet najwybitniejszych intelektualistow obowiazuje rzetelnosc
  myslenia oraz powsciagliwosc w szafowaniu epitetami. Niestety
  w wywiadzie udzielonym PlusowiMinusowi pan Herling-Grudzin-
  ski nie spelnil tych kryteriow. 

  Po biednym profesorze [Francis Fukuyama - M.Z.] dostaje sie
  nastepnie Janowi Pawlowi II, ktory - jak stwierdza Herling-Gru-
  dzinski - ma "bzika". Nawiasem mowiac, ze smutkiem stwierdzam,
  ze to nie pierwszy raz ow wybitny polski prozaik wykrzywia i pu-
  blicznie postponuje poglady Ojca Swietego. Mam nadzieje, ze 
  nie plynie to z jego osobistych uprzedzen, bo zarazem deklaru-
  je tez swa "admiracje" dla Jana Pawla II. Ale fakt pozostaje fak-
  tem. Ow "bzik" przypisany Janowi Pawlowi II jest "bzikiem" wiel-
  kich liczb. [...]

  Rozbrajajace jest strapienie Herlinga-Grudzinskiego zmartwione-
  go tym, ze nie wie gdzie na Polwyspie Apeninskim (wraz z przy-
  leglymi wyspami !) mozna pomiescic 2 miliony osob. Niech sie
  jednak nie zamartwia. Jezeli podczas pobytu Jana Pawla II uda-
  lo sie pomiescic podobnej wielkosci zgromadzenie w centrum
  Paryza, jezeli udaje sie to uczynic w centrum Krakowa, to z pe-
  wnoscia Wlosi sobie poradza. I to bez polskiego doradztwa.

  Natomiast sugerowanie, ze papiezowi myla sie Wlochy z Niger-
  ia, oraz, ze "zyczy sobie" dwumilionowego kontyngentu wiernych
  na spotkanie ekumeniczne jest po prostu niesmaczne. To nie jest
  tak, panie Gustawie, ze papiez "zyczy sobie" tlumu i natychmiast
  w parafiach zaczyna sie lapanka oraz podstawianie autokarow 
  dowozacych wiernych scisle wedlug ustalonego rozdzielnika.
  Moze sie to Panu wydac dziwne, ale ci chrzescijanie (a niekiedy
  i niechrzescijanie) naprawde chca sie modlic z Janem Pawlem II.

  Mozna co prawda zarzucac uczestnikom takich zgromadzen, ze
  - jak Pan pisze - "po czesci przychodza po prostu po to,

Never ending story

1999-06-19 Wątek Anonymous

UNENDING DEMANDS

By Edward J. Moskal

When Jewish organizations demanded the removal of the first crosses that
were placed
outside the former Nazi concentration camp at Auschwitz, the Polish American
Congress voted to support their placement. Later, when the number of
crosses became
excessive, in an attempt to be conciliatory, we recognized that the great
number of
crosses could be construed as a purposeful provocation. At the same time,
however,
we noted that bowing to the request for removal would only lead to
additional demands.
It is the old story of "give an inch and they will demand a yard."

Now, having seen the pictures of PolandÂ’s Chief Rabbi, Menachem Joskowicz,
pointing
his finger at Pope John Paul IIÂ’s face, we cannot help but observe that our
fears were
justified.

That very day, June 11, the Holy Father prayed for martyred Jews at the
site of what was
the Warsaw Ghetto under German occupation. Likewise, The Polish Church has
bent
over backwards in an effort to avoid conflict with the Jewish community.
Bowing to
Jewish demands on May 28, Polish authorities ordered the removal of the small
crosses. Nothing, however, seems to be enough.

The mood of goodwill was broken when Rabbi Joskowicz broke protocol when he
approached the Pontiff, addressing him as "Mr. Pope," a salutation that is
as improper
in Polish as it is in English. Speaking of the remaining large crucifix, he
then asked him
"to give the order to your men to remove this last cross, as well," an
additional choice of
words that was, to say the least, unfortunate. The object of which he spoke
was, of
course, the cross that had been erected during the papal trip of 1979.

There have been numerous comments in the past from Jewish leaders about the
need
for "sensitivity," yet they feel no need for that quality on their part.
Neither the devotion of
Poles to church and cross, nor the weighty symbolism of the papal cross at
Auschwitz
appear worthy of their consideration. Those who believed the removal of
Christian
symbols from the Auschwitz site would satisfy Jewish demands have now
uncovered the
insatiable appetite of the historical revisionists. The cross, the Pope,
Polish martyrdom
Â… are mere objects to be buried and forgotten to the self-possessed
extremists.

Adding to the offensive nature of the situation are some members of
PolandÂ’s Catholic
hierarchy and certain factions of PolandÂ’s press, who are willing to
surrender the cross
in a mistaken notion of conciliation. Goodwill is certainly valuable, but
the early Christian
martyrs did not forsake their values and beliefs in return for conciliation
with the ruling
emperors. Instead, they gained an honored place on earth and in heaven for
standing
steadfastly with the cross. If these present-day clerics are unwilling or
unable to uphold
Christianity, or if they find other forms of religiosity more attractive,
it may be
appropriate for them to find their particular brand of salvation by
replacing the Roman
collar with the yarmulke.

Press agencies reported that the RabbiÂ’s inappropriate demand would renew the
controversy surrounding the cross at Auschwitz, as well as exacerbate the
continuing rift
in Polish-Jewish relations. That is not necessarily true. The issue of the
cross will be
concluded at such time as the Polish authorities discover their backbones,
affirm the
sovereignty of Poland over its own land, recall the suffering of all
Poles--both Christian
and Jew--at the hands of GermanyÂ’s Nazis and insist upon respect for Polish
values.
Having stood as firmly and honorably as those who preceded them, PolandÂ’s
leaders
will have broadcast the message that Poland will not be threatened and
bullied.

PolandÂ’s honor having been upheld, Polish-Jewish relations may then move
forward,
notice having been served that Polish interests must be placed on an equal
footing with
Jewish issues.

=

To tyle od szefa Kongresu Polonii Amerykanskiej.

serdecznie

Irek



Re: Obrazki z Polski i Kultura Internetowa

1999-06-18 Wątek Anonymous

> Date:  Fri, 18 Jun 1999 00:07:29 -0700
> Reply-to:  Discussion of Polish Culture list


> Zdjecia, zdjecia p.profesorze. Gdzie sa zdjecia-:)))
> A tak na marginesie, calosc jest REWELACYJNA.Tylko pogratulowac.
> Wilhelm Glowacki

Alez Drogi Panie Wilhelmie,
ja nie pisalem o zdjeciach.
Zamiescilem podobizny, a to zupelnie co innego!
(Pani Romanowska tez pewnie sie ze mna zgodzi!).
Skad na tym koncu swiata mam wziac zdjecia Szanownych Dyskutantek?
Moze Autorki wezma pod uwage zyczenia czytelnikow (takze i moje) i
przekaza mi swoje zdjecia. Chetnie zeskanuje i umieszcze w sieci!

Poki co, sa dwa mile zwierzatka na motywie figurynek Faberge i
hieroglif egipski dla osoby, ktora na pewno jest starsza od swoich
Coreczek.


Pozdrawiam -

RA

-
Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand
tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207
e-mail: [EMAIL PROTECTED]  OR [EMAIL PROTECTED]
homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora



Uwierzyc w siebie

1999-06-18 Wątek Anonymous

"Kazdy czlowiek ma jakies dobre strony.
 Trzeba tylko przekartkowac zle."
 - Ernst Junger



Na  jednej z internetowych grup dyskusyjnych stanal ciekawy
problem,  a  mianowicie: potrzeba wiary w siebie.  Problem  ten
podniosl  mlody czlowiek, nazwe go "ktosiem", gdyz zalezalo  mu
na  pelnej  anonimowosci, a ktorego, od razu przyznaje,  bardzo
trudno  bylo  przekonac. Nie tylko, ze mial o  sobie  wyjatkowo
niskie  mniemanie, absolutnie nie wierzyl, by moglby taki  stan
rzeczy w jakikolwiek sposob poprawic.

Skusilam  sie,  by  mu powiedziec jak  ja  sama  to  widze.
Przede   wszystkim  w  ogole  nie  widzialabym   jakiegokolwiek
problemu z waznoscia poczucia wlasnej wartosci, gdybym  go  nie
stracila gwaltownie i w sposob bardzo zdeterminowany na dlugie,
dlugie lata. Ale te historie juz pewnie znacie.

Zycie  bez  wiary w siebie jest bez sensu.  Nawet  sie  nie
zabieraj  za byle gowienko, bo i tak ci nic z tego nie wyjdzie.
Najmniejszy  problem cie przerasta. Najmniejsza  nieprzyjemnosc
przygniata  od razu do dechy. Kazda trudnosc jest  ponad  twoje
sily.  Bo ty juz z gory skazales wszystkie swoje poczynania  na
niepowodzenie,  wmawiajac  sobie i  wszystkim  wokol,  z  calym
zreszta  przekonaniem,  ze jestes nieudacznikiem,  pechowcem  i
kompletnym zerem.

Kazdy  najdrobniejszy blad, potkniecie bez znaczenia,  male
niepowodzenie, to tylko dla ciebie potwierdzenie twojej wlasnej
wypaczonej,  falszywej, niesprawiedliwej,  krzywdzacej,  za  to
bardzo znaczacej w skutkach, samoopinii. Nikt cie nie przekona,
ze  sie  mylisz,  ze  w  sumie jestes kims  jak  najbardziej  w
porzadku.  Takie  zapewnienia przyjmujesz za  falszywa  monete.
Wydales na siebie werdykt - jestem do luftu!

Do  luftu  z  taka  samoocena, do kitu z  takim  zyciem,  z
ktorym   przyjdzie  ci  sie  zmagac.  Wszystko   z   bezowocnym
wysilkiem, wszystko pod gorke bez widocznego skutku. Jestes jak
ten  glupi  Syzyf  wprzegniety w beznadzieje  syzyfowej  pracy.
Musisz  z  tym skonczyc! I moze ci sie to udac, zechciej  tylko
sprobowac.

Mowilam  juz,  ze  jestem  cholernie  niefotogieniczna.  To
znaczy  ja sobie tylko ten brak fotogienicznosci wmawiam,  zeby
sie  nie  przyznac, ze po prostu jestem malo ladna  albo  wrecz
brzydka.  ;-) A co tam bede sie przyznawac? Kto mnie  nie  zna,
nie widzi mojej brzydoty, kto mnie zna, polubi mnie moze akurat
za  cos  innego, jesli sie czegos takiego doszuka.  A  zdjecie?
Dobry  fotograf nawet z maszkarnej geby zrobi fotke, na  ktorej
wyglada  sie,  no  moze  nie  od razu  na  pierwsza  strone  do
"Playboy'a", ale zupelnie niczego sobie.

Fotograf   ma   swoje   wyprobowane  sposobiki:   korzystne
oswietlenie,  dobrze  dobrane tlo,  maly,  dyskretny  retusz  i
przede wszystkim, chec zrobienia dobrej roboty - na tym zdjeciu
jego   klient  ma  wygladac  ladnie.  Identycznie  lub   prawie
identycznie  ma przebiegac twoja wlasna praca nad przywroceniem
poczucia twojej wlasnej wartosci.

Chciej  wykonac  dobra  robote -  spojrz  na  siebie  mniej
krytycznym,  laskawszym  okiem.  Twoje  nastawienie  do  samego
siebie to moment krytyczny, punkt wyjscia. Pomniejsz swoje wady
i  bledy  -  a kto z nas, do choroby, jest swietym  za  zycia?!
Wiec,  co  z  tego,  ze  zdarzaly ci sie  potyczki,  glupoty  i
omskniecia, najwazniejsze, ze wyszedles z nich obronna  reka  i
wyciagnales  lub  dzis sobie postanawiasz, ze  z  nich  jeszcze
wyciagniesz jakies nieglupie wnioski na przyszlosc.

Wygrzeb   za   wszelka  cene,  chocbys  mial   ciagnac   za
przyslowiowe uszy, jakies swoje walory, dobre strony. Nie  miej
skrupulow,  ze  bedzie to troche na wyrost,  naciagane.  A  co,
myslisz,  ze  wszyscy sa tacy krysztalowi, pokazujac  siebie  z
najlepszej strony? A ilu to mitomanow, hipokrytow, nabuzowanych
pewnoscia  siebie "pewniakow" bez pokrycia?! Aby do pierwszego,
chocby  malego  sukcesu:  skutecznego  dzialania,  pochwaly   z
czyjejs strony, zadowolenia z samego siebie - to bardzo  wazne!
Pozniejjuz   nie   bedziesz   musial   niczego   "naciagac,
"retuszowac".  Z  chwila, gdy uwierzysz  w  siebie  -  sam  sie
zdziwisz! - te same sprawy, problemy, sytuacje, zadania,  ktore
z gory skazane byly na fiasko, teraz beda ci szly jak z platka.
Obiecuje. A jak ci nie wyjdzie, mozesz mnie publicznie z blotem
zmieszac, taka jestem pewna tego, co mowie, o... :-

Ale niedowiarek nie dowierza. Drazy dalej:
"Dlaczego niby to moje nastawienie do siebie samego ma  byc
zaraz  punktem krytycznym? Pstryk-myk i wszystko od  razu  robi
sie ladne i latwe?"

Bo  zmienisz  stosunek do samego siebie.  Przestaniesz  sie
zarzynac   nieustannym  malkontenctwem  wobec  wlasnej   osoby,
zmienisz  swoj stosunek do oceny twojej osoby przez innych.  Ta
zmiana   nastawienia   do  siebie  ma  to   byc:   lagodniejsze
traktowanie  wlasnych bledow i wad, troche  wyrozumialosci  dla
samego siebie. Taka apelacja do wewnetrznego cenzora - superego
-  o  "lagodniejszy wymiar kary". :-) Doszukanie sie  w  

Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-18 Wątek Anonymous

Andrzej Szymoszek:

>Aha. Kiedys na roznych oazach itp, pamietam, dawalo sie swiadectwo
>  wiary. Mozesz dac "swiadectwo niewiary" ;)

Ach, Andrzeju, dlaczego "wy wierzacy" ;-) uwazacie, ze "my
niewierzacy" musimy tak jak to "waszym" zwyczajem jest, dawac jakies
swiadectwa? :-))
>
> > Wprawdzie te "srodowiska" poprzedziles skrotem "np.", nie mniej
> > jednak, dziecko jakie przeczyta i pomysli, ze w Polsce jak nie
> > wierzacy, to komuch wojskowo-milicyjno-partyjny. Wielu moich
> > przyjaciol lub znajomych z najzwyklejszych rodzin pochodzilo, bez
> > obciazen, o ktorych wspominasz i bylo ateistami.
>
>Oczywiscie tak, zawsze sie szczegolne przypadki znajda. Ale
>  ja tak oceniam procentowo po liczbie chrzczonych dzieci, po
>  liczbie chodzacych na religie, wreszcie po liczbie grobow
>  z krzyzem. Tacy jak mowisz, istnieja, ale sa nieliczni.

Nie sadze, aby az tak nieliczni byli. A te "szczegolne przypadki" to
tylko odwazniejsi, ktorzy nie poddali sie presji rodziny lub
otoczenia. Reszta czeka az "starzyki wymra" i nikt im nie bedzie
"truc" albo "dawanie swiadectw" przestanie miec znaczenie.
>
> > A co, Andrzejku, z pijakami, narkomanami, przestepcami? Co w koncu z
> > tymi, ktorzy w pogoni za tym drobnym groszem, nawet na miano
> > "naznaczonych" nie zasluguja. Spotykalem juz zaganianych
> > pracocholikow - pytali sie, czy tu w okolicy msze w jezyku polskim
> > sie odprawiaja.
>
>Oczywiscie pijaczki czy przestepcy to sa katolicy w wiekszosci...
>  Albo Cyganie.

Ej, nie wkladaj mi w usta tego, czego nie powiedzialem. Mialem
watpliwa przyjemnosc pracowania z przestepcami (Wrozamet) i pijakami
(Polmos). O Bogu czy religii slowa nie slyszalem. Jesli ktos czasu
lub ochoty nie ma na obcowanie z Bogiem - to niekoniecznie musi to
byc syn milicjanta czy karierowicz.
> >
> >  Starszy brat panienki nie poddal sie
> > presji otoczenia i nic nie wskazuje na to, by w przyszlosci
> > do jakiejkolwiek religii "dochodzil".
>
> Skad Ty to teraz mozesz wiedziec, co tam w przyszlosci.

Raczej jestem pewien tego, ze moj bardzo mlody przyjaciel nie trafi
do przyszlych wydan "Zywotow Swietych", ani ze spotkam go tanczacego
i spiewajacego "Hari Kriszna". Nawet nastolatki maja uksztaltowane
swiatopoglady a sam zauwazyles, jak to niektorych doroslych nawrocilo
po 89-tym.
>
> >
> > Tyle, ze Papiez jest tylko szefem czesci chrzescijanstwa i to tej
> > najmniej chodzacej po ziemi. Z religiami w naszych czasach to troche
> > jak z tredami w sztuce i modzie, raz to jest "in" raz tamto.
>
>  Alez nie- to jest czesc chrzescijanstwa bardzo mocno stojaca
>na ziemi. I chodzaca, jak wolisz. Inne "czesci" albo popadaja
>w jakies uniewaznienie samych siebie, uniewaznienie religii,
>w koncu wszystko wolno, no nie- po to, by zyskac przychylnosc
>wiernych. A nie zyskuja. Z kolei jeszcze inne popadaja w fanatyzm,
>sekciarstwo. Nie maja Papieza, tylko jakiegos palanta czy innego
>pedofila...

Ta Twoim zdaniem "czesc chrzescijanstwa mocno stojaca na ziemi"
utracila na rzecz "innych czesci" tylko w Niemczech dwa miliony
wiernych. Sa teraz wierni inaczej i to m.in. z powodu Jana Pawla II.
Po ostatnim liscie Papieza, skierowanym do biskupow niemieckich w
sprawie poradni dla kobiet chcacych usunac ciaze, moze dojsc do
kolejnych wystapien z K.K. Sprawa jest w toku i nikt do konca nie
jest pewny, jak biskupi wobec listu sie zachowaja. Ciekawe jak jest
we Francji? I jeszcze cos: Mam nadzieje, ze nie bedziemy sie
licytowac, ktory kosciol, religia czy sekta ma wiecej pedofili i temu
podobnych. Niesmaczne to, pelne niespodzianek i z tematem niewiele ma
wspolnego.

> > Inne wcale nie sa takie zle i z "papieskim" maja wiele wspolnego.
> > Moja unizonosc pragnelaby dla Europy m.in. aby religia stala sie
> > sprawa osobista kazdego. To strasznie ulatwia i tak skomplikowane
> > zycie.
>
>  Zgadzam sie, bo tez i zauwaz, w ostatecznym rachunku tak to
>wlasnie jest. I Papiez Ci z butami w to nie wejdzie. A ze jest,
>i robi to co robi, no to juz wybacz.

Kim ja jestem zeby wybaczac?;-) Faktem jest (moim zdaniem) - Papiez
nie wchodzi z butami, za to niektorzy papiescy sludzy - tak. I nie
uwazam aby to specjalnie Europie na dobre wyszlo.
>
>
>  Andrzej
>
Irek



Obrazki z Polski i Kultura Internetowa -Reply

1999-06-18 Wątek Anonymous

Wityna Sieciowa DOSKONALA!!!, ale gdzie sa podobizny
autorek?

Pozdrowienia, Ania




>>> "R. Antoszewski" <[EMAIL PROTECTED]> 06/18/99 02:05pm >>>
Szanowni Panstwo,

Wypowiedzi Panien Z. i Ich Mamy (Kasi i Malgosi Zajac oraz Izabelli
Wroblewskiej) na liscie Poland uwazam za bardzo interesujace 'Obrazki
z Polski'.
Za wiedza i zgoda Autorek zamieszczam wazniejsze Ich
wypowiedzi w mojej witrynie sieciowej pod adresem:

http://homepages.ihug.co.nz/~antora/KULTINT/SPIS.HTM

Rzecz jest dostepna takze z mojej strony domowej:

http://homepages.ihug.co.nz/~antora

Znajduja sie tam takze podobizny Autorek.

W zamierzeniu nie ma to byc tylko strona ograniczajaca sie do
listow wymienionych Autorek. Otwieram ja dla wszelkich
interesujacych, rzeczowych, kulturalnych wypowiedzi na temat Polski,
kultury polskiej i emigracji. Bardzo prosze o sugestie i propozycje.

Dolaczylem do tej strony takze  kilka wypowiedzi dotyczacych ogolnie
spraw internetu i kultury internetowej.
Po wielu probach z szeregiem osob nie udalo sie uruchomic sieciowego
pisma 'Kultura Internetowa'. Zmarlo ono w stadium embrionalnym po
numerze 00.
Otwieram takze moja strone dla rzeczowych artkylow na
tematy szeroko pojetej kultury internetowej i subkultury
elektronicznej.

Z antypodalnymi pozdtrowieniami -

Roman Antoszewski

-
Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand
tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207
e-mail: [EMAIL PROTECTED]  OR [EMAIL PROTECTED]
homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora



Re: Obrazki z Polski i Kultura Internetowa

1999-06-18 Wątek Anonymous

R. Antoszewski:

[..]
>
> http://homepages.ihug.co.nz/~antora/KULTINT/SPIS.HTM
>
> Rzecz jest dostepna takze z mojej strony domowej:
>
> http://homepages.ihug.co.nz/~antora
>
[..]

Bardzo ciekawe strony, panie Antoszewski. Interesujace tez sa
panskie artykuly o subkulturze internetowej, i dokladnie to samo
rowniez obserwowalam na roznych 'listach'.
Artykuly sa z ubieglego roku, ale nadal aktualne. Pozwole sobie
cytowac z artykulu 'Subkultura Elektroniczna':

'Istnieje pewien schemat stopniowego zwyradniania sie tematow
dyskusyjnych. Najpierw znajduje sie adwersarz podwazajacy nie
meritum, ale intencje inicjatora dyskusji. Inicjator zaczyna sie
bronic podwazajac intencje oponenta. Do sprawy wkrotce mieszaja
sie inni, czesto nie ze wzgledu na meritum rzeczy, ale zeby przy
okazji komus dolozyc, kogos zbesztac i zgnoic, a czasem tez
wylozyc swoje racje. Po kilku wymianach listow ('postingow', jak to
przyjelo sie nazywac) okazuje sie, ze dyskutanci po obu stronach
barykady to chamy i ignoranci, komuchy lub lewaki,
niewolnicyzakrystii, w najlepszym zas razie to zwykli zdrajcy
ojczyzny.'

Bardzo dobrze zaobserwowane!!

Pozdrowienia
Uta



Re: Czy zazdroscic mlodym

1999-06-18 Wątek Anonymous

On Fri, 18 Jun 1999 13:40:38 +0200, Milosz Zielinski wrote:

>
>Piszac o wychowaniu mialam na mysli raczej wplyw na poglady
>naszych dzieci.
>
>Glownie zas chodzilo mi o to, ze mlodosc charakteryzuje sie
>checia prowokacji, widzeniem wszystkiego w czarno-bialych
>kolorach,  negowaniem doswiadczenia starszych i przekonaniem o
>wlasnej nieomylnosci.  Tyle.
>

Alez ja to doskonale zrozumialam i sie z tym jak najbardziej
zgadzam.

>Nie zabieralam glosu na temat dobrych manier p. Zajac i nie
>zajmowalam sie zagadnieniem PRL a grzecznosc na co dzien.
>

Ten posting nie dotyczyl Uczestniczek naszej Listy. Co mialam do
powiedzenia, powiedzialam wczesniej. Natomiast grzecznosc
mlodziezy na co dzien, uwazam, pozostaje ciekawym tematem.


>Jesli chodzi natomiast o bardzo interesujacy i wazny list p.
>Magdy N. to chetnie napisze do niej na adres prywatny, jesli
>pozwoli.
>

Czekam z niecierpliwoscia, pozdrawiajac serdecznie,


Magda N



Re: Czy zazdroscic mlodym

1999-06-18 Wątek Anonymous

W tym, co napisalam nie chodzilo mi o tzw. dobre maniery. Dobre maniery
czy "kindersztube" wynosi sie na ogol (albo nie) z domu i bez dobrego
przykladu rodzicow i dziadkow trudno sie ich nauczyc w szkole czy na
jakichs kursach savoir vivre'u, choc byly kiedys takie dla dyplomatow, a
dzis sa dla biznesmenow.

Piszac o wychowaniu mialam na mysli raczej wplyw na poglady naszych
dzieci.

Glownie zas chodzilo mi o to, ze mlodosc charakteryzuje sie checia
prowokacji, widzeniem wszystkiego w czarno-bialych kolorach,  negowaniem
doswiadczenia starszych i przekonaniem o wlasnej nieomylnosci.  Tyle.
Nie zabieralam glosu na temat dobrych manier p. Zajac i nie zajmowalam
sie zagadnieniem PRL a grzecznosc na co dzien.

Jesli chodzi natomiast o bardzo interesujacy i wazny list p. Magdy N. to
chetnie napisze do niej na adres prywatny, jesli pozwoli.

Alicja Zielinska

.



Re: Historycznie

1999-06-18 Wątek Anonymous

On 17 Jun 99 at 18:56, Alicja Zielinska wrote:

> A zatem nie denerwujac sie pozostawajmy z dystansem, bo mlodosc ma to do
> siebie, ze mija predko i nieodwolalnie. Zreszta chyba p. Szymoszek
> szczegolnie sie nie przejmuje (moze tez ma akurat dzieci w tym wieku).
>
> Alicja Zielinska

   Oj nie, na Boga ;) Moje corki sa jeszcze dlugo nie w tym wieku.
 Ale kiedys beda, totez patrze i ucze sie.

 Andrzej



Re: Obrazki z Polski i Kultura Internetowa

1999-06-17 Wątek Anonymous

Zdjecia, zdjecia p.profesorze. Gdzie sa zdjecia-:)))
A tak na marginesie, calosc jest REWELACYJNA.Tylko pogratulowac.
Wilhelm Glowacki
===

At 11:05 AM 6/18/99 , you wrote:
>Szanowni Panstwo,
>
>Wypowiedzi Panien Z. i Ich Mamy (Kasi i Malgosi Zajac oraz Izabelli
>Wroblewskiej) na liscie Poland uwazam za bardzo interesujace 'Obrazki
>z Polski'.
>Za wiedza i zgoda Autorek zamieszczam wazniejsze Ich
>wypowiedzi w mojej witrynie sieciowej pod adresem:
>
>http://homepages.ihug.co.nz/~antora/KULTINT/SPIS.HTM
>
>Rzecz jest dostepna takze z mojej strony domowej:
>
>http://homepages.ihug.co.nz/~antora
>
>Znajduja sie tam takze podobizny Autorek.
>
[...]
>
>Z antypodalnymi pozdtrowieniami -
>
>Roman Antoszewski
>
>-
>Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand
>tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207
>e-mail: [EMAIL PROTECTED]  OR [EMAIL PROTECTED]
>homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora
>



Obrazki z Polski i Kultura Internetowa

1999-06-17 Wątek Anonymous

Szanowni Panstwo,

Wypowiedzi Panien Z. i Ich Mamy (Kasi i Malgosi Zajac oraz Izabelli
Wroblewskiej) na liscie Poland uwazam za bardzo interesujace 'Obrazki
z Polski'.
Za wiedza i zgoda Autorek zamieszczam wazniejsze Ich
wypowiedzi w mojej witrynie sieciowej pod adresem:

http://homepages.ihug.co.nz/~antora/KULTINT/SPIS.HTM

Rzecz jest dostepna takze z mojej strony domowej:

http://homepages.ihug.co.nz/~antora

Znajduja sie tam takze podobizny Autorek.

W zamierzeniu nie ma to byc tylko strona ograniczajaca sie do
listow wymienionych Autorek. Otwieram ja dla wszelkich
interesujacych, rzeczowych, kulturalnych wypowiedzi na temat Polski,
kultury polskiej i emigracji. Bardzo prosze o sugestie i propozycje.

Dolaczylem do tej strony takze  kilka wypowiedzi dotyczacych ogolnie
spraw internetu i kultury internetowej.
Po wielu probach z szeregiem osob nie udalo sie uruchomic sieciowego
pisma 'Kultura Internetowa'. Zmarlo ono w stadium embrionalnym po
numerze 00.
Otwieram takze moja strone dla rzeczowych artkylow na
tematy szeroko pojetej kultury internetowej i subkultury
elektronicznej.

Z antypodalnymi pozdtrowieniami -

Roman Antoszewski

-
Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand
tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207
e-mail: [EMAIL PROTECTED]  OR [EMAIL PROTECTED]
homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora



Re: Czy zazdroscic mlodym

1999-06-17 Wątek Anonymous

Raz jeszcze glosuje za...

mlodymi ;)

Serdecznosci dla wszystkich jednak,
zB.
P.s.: uzasadnienia: byc moze kiedys...



Re: Czy zazdroscic mlodym

1999-06-17 Wątek Anonymous

> On Thu, 17 Jun 1999 18:56:39 +0200, Milosz Zielinski wrote:
>
> >Wydaje mi sie, ze mimo wszystko jest to jednak kwestia wieku
> >dyskutantow. Rozmyslam sobie nad roznymi glosami w dyskusji juz
> >od jakiegos czasu i doszlam do wniosku, ze sposob wypowiadania
> >sie (niegrzeczny w naszym - starych - odczuciu ton, pewnosc
> >siebie, brak jakichkolwiek watpliwosci co do wlasnej slusznosci,
> >itp.) bierze sie wlasnie z wieku. Tak samo mniej wiecej zachowuja
> >sie moi synowie, a przeciez - teoretycznie - mialam jakis wplyw
> >na ich wychowanie. U nich dochodzi jeszcze przekonanie, ze my
> >jestesmy nieodwolalnie skrzywieni wychowaniem, dorastaniem i w
> >ogole zyciem w PRL (podczas gdy oni ponad polowe swego zycia
> >spedzili na tzw. Zachodzie, a panny Z. ponad polowe swego zycia
> >tez przezyly juz poza PRL).

A co ma do tego wychowanie w PRL czy nie? Grzecznosc nie ma
nic wspolnego z systemem, chociaz jak tak sie przejsc po polskich
urzedach i porownac je z urzedami australijskimi, to widzi
mi sie, ze to raczej PRL nas przyzwyczajal do niegrzecznosci.

> No to trudno, wychodzi na to, ze ja wychowuje moje dzieci na
> "skrzywione". Az boje sie pomyslec o ich konfrontacji z dzisiejsza
> mlodzieza, tu mam chec podwedzic Panu Wilhelmowi okreslenie -
> "wychowanymi inaczej".;-)
> Ma Pani racje, mozna to wytlumaczyc zarowno wiekiem, jak i
> wreszcie mozliwoscia zycia w "normalnych", zakladajacych wolnosc
> przekonan, swobode wypowiedzi, itp. warunkach. Mozna tez
> usprawiedliwic. Mozna tez przeczekac, jak sama Pani mowi, mlodosc
> szybko i bezpowrotnie przemija. Jak dalece jednak ustepowac i czy
> nie nalezaloby sie obawiac, ze znarowiony mlody czlowiek stanie
> sie znarowionym dojrzalym czlowiekiem? Tak sobie tylko pytam,
> pewnie zeby usprawiedliwic te "wedzidla", ktore uparcie nakladam
> wlasnym, nieszczesnym dzieciakom. Od malego ucze ich kultury
> wspolzycia z innymi, bo wierze, ze wlasnie w ten sposob zyskaja
> sobie wiecej przyjaciol, beda po prostu szczesliwsze. Ale pewnie
> sie myle.:-(
Mam nadzieje, ze nie!! Ja tak samo chce wychowywac swoje dzieci,
bo sama z takimi ludzmi wole przebywac. A sama naleze do mlodszego
niz Ty Magdo pokolenia.

Ewa



Czy zazdroscic mlodym

1999-06-17 Wątek Anonymous

On Thu, 17 Jun 1999 18:56:39 +0200, Milosz Zielinski wrote:

>Wydaje mi sie, ze mimo wszystko jest to jednak kwestia wieku
>dyskutantow. Rozmyslam sobie nad roznymi glosami w dyskusji juz
>od jakiegos czasu i doszlam do wniosku, ze sposob wypowiadania
>sie (niegrzeczny w naszym - starych - odczuciu ton, pewnosc
>siebie, brak jakichkolwiek watpliwosci co do wlasnej slusznosci,
>itp.) bierze sie wlasnie z wieku. Tak samo mniej wiecej zachowuja
>sie moi synowie, a przeciez - teoretycznie - mialam jakis wplyw
>na ich wychowanie. U nich dochodzi jeszcze przekonanie, ze my
>jestesmy nieodwolalnie skrzywieni wychowaniem, dorastaniem i w
>ogole zyciem w PRL (podczas gdy oni ponad polowe swego zycia
>spedzili na tzw. Zachodzie, a panny Z. ponad polowe swego zycia
>tez przezyly juz poza PRL).
>

No to trudno, wychodzi na to, ze ja wychowuje moje dzieci na
"skrzywione". Az boje sie pomyslec o ich konfrontacji z dzisiejsza
mlodzieza, tu mam chec podwedzic Panu Wilhelmowi okreslenie -
"wychowanymi inaczej".;-)

Ma Pani racje, mozna to wytlumaczyc zarowno wiekiem, jak i
wreszcie mozliwoscia zycia w "normalnych", zakladajacych wolnosc
przekonan, swobode wypowiedzi, itp. warunkach. Mozna tez
usprawiedliwic. Mozna tez przeczekac, jak sama Pani mowi, mlodosc
szybko i bezpowrotnie przemija. Jak dalece jednak ustepowac i czy
nie nalezaloby sie obawiac, ze znarowiony mlody czlowiek stanie
sie znarowionym dojrzalym czlowiekiem? Tak sobie tylko pytam,
pewnie zeby usprawiedliwic te "wedzidla", ktore uparcie nakladam
wlasnym, nieszczesnym dzieciakom. Od malego ucze ich kultury
wspolzycia z innymi, bo wierze, ze wlasnie w ten sposob zyskaja
sobie wiecej przyjaciol, beda po prostu szczesliwsze. Ale pewnie
sie myle.:-(

Chociaz z drugiej strony, mowiac o mlodziezy ogolnie, powiem Pani
cos, cos jak najbardziej na serio, i jak zwykle, osobiscie
zreszta. Chociaz wiem, ze bardzo czesto, moze szczegolnie kobiety,
a moze nie ma zadnej szczegolnosci - kobiety i mezczyzni jednakowo
- bronia sie przed wiekiem dojrzalym, zaluja przemijania mlodosci.
A ja wcale. Gdy sobie pomysle, ze mialabym w dzisiejszych
warunkach zaczynac wszystko od poczatku: ksztalcenie sie, zdobycie
zawodu, szukanie partnera na cale zycie, ktory bylby dobrym ojcem
dla moich dzieci, itd, odczuwam po prostu ulge, ze to wszystko mam
juz za soba. Brzmi to moze i troche falszywie, ale tak jest
naprawde.

Jestem bardzo blisko z mlodzieza, obserwuje ich zycie, ich
perspektywy, problemy i wie Pani, co Pani powiem - im jest o
wiele, wiele trudniej niz nam wychowanym w ubogim i politycznie
pieprznietym kraju. Brzmi to paradoksalnie, tak jednak to widze.
Mimo cywilizacji, wzrostu poziomu zycia, postepu medycyny, szkol i
karier z pozoru stojacych przed nimi otworem - i co by tu jeszcze
nie wyliczyl - zycie ludzi mlodych jest przepelnione permanentnym
stresem, bezwzgledna rywalizacja, czyhajacymi zewszad zasadzkami,
takimi, jak narkotyk, alkohol, jakies sekty czy np.
neofaszystowskie grupy, nie mowiac juz o coraz to nowych chorobach
ze smiercionosnym AIDSem w szczegolnosci. Co to musi byc za
koszmar, zaczynac zycie seksualne z nieufnoscia, z uzasadniona
obawa - a nuz moj partner jest nosicielem? A ilu mlodych ludzi
jest po prostu nieswiadomych tych wszystkich niebezpieczenstw i
pakuje sie w najrozniejsze powiklania?

W duzej mierze, to nie mlodzi sa winni tych wszystkich swoich
zyciowych "powiklan". To my, ludzie dorosli, ktorzy stworzylismy
im takie, a nie inne warunki zycia, a nie przygotowalismy ich do
tego wystarczajaco lub wcale, ponosimy odpowiedzialnosc za gros
problemow, w jakie wikla sie dzisiejsza mlodziez. Mowie my, a
mysle: rodzina, szkola, organizacje mlodziezowe (jak np. dawniej
doskonale spelniajace swoja wychowawcza role harcerstwo), no i
oczywiscie kosciol dla ludzi wierzacych.

Mialam ostatnio okazje ostro skrzyzowac opinie z pewnym mlodym
czlowiekiem, strszliwie zbuntowanym. Atakowal zgredow
okropnie. To oni daja mlodym zly przyklad: gorzala,
kombinatorstwo, zyciowe wygodnictwo, pazernosc na szmal,
karierowiczostwo, konformizm... Wychowanie, czyli oparcie sie na
wartosciach proponowanych przez starszych to skostnienie, regres
nawet. Zreszta wychowawca to treser od razu srogi i napuszony,
jesli "zbuntowany" odrzuca jego zasady. Bunt i jeszcze raz bunt! -
tylko to moze wyzwolic mlodziez. Mlodzi ludzie powinni odrzucac
nauki starszych i isc wlasna droga, ufni w swoja wartosc i
wolnosc. Tak mniej wiecej brzmiala "zbuntowana" wypowiedz mojego
"zbuntowanego" rozmowcy.

Sluchalam tego wszystkiego z przerazeniem, ale przyznaje, ze w nie
jednym musialam przyznac "mlodemu zbuntowanemu" pelna racje. Ile w
tym prawdy! Jakze czesto ta "zbuntowana mlodziez" nie ma szczescia
do takich doroslych, ktorzy mogliby im wskazac troche ladniejsze
wzorce. Tylko ten bunt? Bunt chaotyczny, zgeneralizowany. Bunt
przeciwko czemu? Bunt w oparciu o co? Bunt jak daleko idacy i do
czego prowadzacy? Gdyby wzorce proponowane przez starszych bylyby
cos warte, "zbuntowany mlody", nie mowilby pew

Historia pewnej przyjazni

1999-06-17 Wątek Anonymous

   HISTORIA PEWNEJ PRZYJAZNI


"Nie szukaj przyjaciol wsrod ludzi zakochanych w sobie."
 - Czeslaw Blach



Zastanawialismy  sie wspolnie, co jest wazniejsze  w  zyciu
czlowieka: przyjazn, milosc czy seks. Czy mozna te trzy uczucia
pogodzic,  dlaczego  niekiedy przyjazn  przechodzaca  w  milosc
przetwarza  sie  w brzydka nienawisc? Bo i tak bywa,  niestety.
Opowiedzialam  tu  historie, ktora poznalam  niedawno,  dotyczy
syna moich przyjaciol.

Chlopak   wyjechal   na  studia  za  granice,   mysle,   ze
przynajmniej  na poczatku musial sie czuc bardzo  wyobcowany  i
samotny.  Do tej pory nie przezyl prawdziwej historii milosnej,
zawsze  pasjonowalo  go  tysiace  innych  rzeczy,  gdy  koledzy
umawiali sie na randki, on lecial do starych zgredow do  radio-
klubu  albo sleczal przed komputerem, jako ze straszny z  niego
informatyczny zapaleniec.

Przyjaciolek  albo  tylko kumpelek  mial  zawsze  na  kopy,
dziewczyny  od serca zadnej. Jesli juz spotkal jakas dziewczyne
-  zawsze,  ale to zawsze byly to "przypadki" nieprawdopodobnie
skomplikowane.  A to jakis dramat rodzinny, a to  nieszczesliwa
milosc  pozostawiajaca  po  sobie pustke  i  brak  zaufania  do
mezczyzn   albo   wykorzystanie   seksualne   w   dziecinstwie,
maltretujacy ojciec albo brat-narkoman... Zawsze jakis  zyciowy
koszmar.

Karol   -   chlopak   przesympatyczny  otwarty,   wrazliwy,
uczynny,   i  co  by  jeszcze  najlepszego  o  nim  powiedziec,
przyciagal  wszystkie dziewczyny z "problemem"  do  siebie  jak
miod.  Ze swoja przeogromna zyczliwoscia do ludzi, inspirujacym
optymizmem  byl  swietnym moralnym oparciem  -  wyrozumialym  i
wspomagajacym. Ale on sam szukal milosci. Wejscie w akademickie
srodowisko dawalo mu te szanse.

Spotkal   dziewczyne,  jak  zwykle,  z   bardzo   powaznymi
problemami  -  matka i brat w sekcie manipulujacy na  wszystkie
strony  Agata, by wciagnac i ja, czemu sie cala soba  opierala,
nienawisc do ojca za jego biernosc, obojetnosc i brak moralnego
wsparcia, nieudana proba samobojstwa, na szczescie, i  wreszcie
ucieczka mlodej dziewczyny na studia za granice, gdzie  zreszta
mysli  pozostac na stale. Aby jak najdalej od rodzinnego  domu!
Trudno sie dziwic.

Karola  Agata wyroznila wsrod wszystkich mlodych  chlopakow
od  razu.  Rzadko  o tak wrazliwego, sympatycznego  rowiesnika.
Spedzaja  ze  soba  coraz to wiecej czasu  -  wspolne  posilki,
wspolna  nauka,  przegadane az do switu  noce.  Oboje  sa  soba
zachwyceni.  Agata  znalazla  przyjaciela  od  serca,   ktoremu
powierza nie ujawnione dotad nikomu przezycia i odczucia. Karol
nie  czuje sie juz samotny, bardzo ceni sobie zaufanie,  ktorym
obdarzyla go Agata. Czuja sie swietnie razem, laczy ich  piekna
oparta na szczerosci i prawdziwym zaufaniu przyjazn. Idylla.

Ale  zycie  nie  lubi latwizny, woli komplikacje.  Wszystko
sie  komplikuje, gdy Karol zakochuje sie w dziewczynie, z ktora
przestaje dzien w dzien i wiekszosc nocy. Poczatkowo obawia sie
ujawnic  swoje  uczucia,  wie, ze dziewczyna  nie  jest  gotowa
zaakceptowac  czegos  wiecej, a  on  boi  sie  stracic  w  niej
przyjaciela,  ktorego  bardzo sobie ceni.  Sytuacja  staje  sie
jednak  dla  niego  zbyt trudna, niemozliwa  do  kontynuowania.
Deklaruje Agacie swa milosc. I tu sie zaczyna dramat.

Dziewczyna   odrzuca   nie  tylko  stanowczo,   ale   dosyc
brutalnie sentymenty chlopaka. Jest to dla niego bolesny  cios.
Nie  moze zrozumiec, dlaczego w sytuacji, gdy jest im razem tak
dobrze,  Agata nie akceptuje idacego dalej, prawdziwego  z  nim
wspolzycia.  Ale ona nie chce. On sie buntuje,  staje  sie  dla
niej  bardzo  niemily, bardzo, bardzo niemily. Cierpi,  moze  i
chce,  by i ona cierpiala? Dochodzi do zerwania. Kazde  z  nich
cierpi teraz osobno.

Nie   trwa   to   jednak  dlugo.  Agacie   potrzebny   jest
przyjaciel,  zdaje  sobie sprawe, ze bez jego  oparcia  nie  da
sobie  rady.  Karol ja kocha, pewnie sie ludzi,  ze  po  jakims
czasie  dziewczyna odpowie mu tym samym. Gdy wiec  nachodzi  go
"moment  slabosci",  idzie pozna bezsenna  noca  do  Agaty,  by
przyjac  bez  zadnych zastrzezen postawione przez nia  warunki.
Wspolne  zycie  pod  jednym  dachem,  wynajecie  razem  pokoju,
wspolne obiadki, wspolne gadki, osobne lozka. Aby byc razem!

Agata   urazona   w  swej  dumie  niedawnym   nieprzyjemnym
zachowaniem Karola, odrzuca go. Ten prosi, blaga, ale ona  jest
nieugieta.  Wie,  ze czym bolesniej chlopak zrozumie,  co  mogl
stracic, bedac gotowym zyc z daleka od niej, tym bedzie pozniej
latwiejszy  do "manipulowania". Jak w sekcie, do  cholery!  Ona
byla   manipulowana,   tak  samo  teraz  postepuje   ze   swoim
"przyjacielem".

Rodzice chlopaka zaczynaja bic na alarm. Widza, ze ich  syn
wlazi  w  bagno  po  uszy, probuja mu perswadowac,  wskazac  mu
niekorzystne  konsekwencje takiego opartego  na  dwoch  roznych
oczekiwaniach  -  z jednej strony przyjazn,  z  drugiej  strony
milosc - zwiazku dwojga ludzi.

Kochajac  dziewczy

Bulimia

1999-06-17 Wątek Anonymous

Zyczac Pani Kasi milych wakacji i biorac sobie do serca jej
przestroge przed nuda, postanawilam przeslac kilka historyjek z
zycia wzietych. Wizyta papieza w Polsce dobiegla juz konca, co
Klintus nowego wymysli na razie trudno wyczuc, poki co wysylam te
kilka postingow na zasadzie - zapchac dziure.;-)

z serdecznym pozdrowieniem,


Magda N

 

BULIMIA



Na  ktorejs  z grup dyskusyjnych, mloda dziewczyna  opisala
objawy  symptomatyczne dla anoreksji, zrobila to jednak  bardzo
zdawkowo i trudno sie bylo rozeznac, o co jej wlasciwie chodzi.
Czy  faktycznie szuka pomocy, czy tez bawi sie naszym  kosztem?
Bo i tak bywa.

Z   pewnym   zazenowaniem   przyznaje,   ze   na   poczatku
zignorowalam te wypowiedz, a uczynilam to z dwoch  powodow.  Po
pierwsze,  podejrzewalam brzydko, ze jest to z  czyjejs  strony
makabryczny  zart,  po  drugie,  aktualnie  przezywam   wlasnie
bulimie mlodej, przesympatycznej dziewczyny, z ktora pracuje  i
przyznaje, ze jestem ta choroba do glebi wstrzasnieta.

Nie   zdawalam  sobie  do  tej  pory  sprawy,  co   to   za
przeklenstwo  i  jakze  trudno  z  tego  wylezc.   Myslalam   -
przesadzone lakomstwo, lagodzenie stresow wyzerka. Sama pozeram
kilogramy  czekolady, gdy jest mi cos nie tak. Ale  ta  choroba
nie   jest   niewinnym  lakomstwem  -  gdzie  tam!  Psycholodzy
twierdza, ze pokarm, zwlaszcza slodycze, kojarzy sie z  obrazem
matki  i  czuloscia. Jest wiec to jakby zapelnianie  uczuciowej
pustki. Ja tam psychologom wierze.

Podloze   psychiczne  tej  choroby  jest  tak  glebokie   i
zlozone,  a "oszukancza gra" chorego tak diabolicznie  zmyslna,
ze  prognoza na wyjscie z tego lajna jest naprawde mizerna albo
bardzo  problematyczna i dlugotrwala. We Francji  sa  specjalne
osrodki dla anoreksykow i bulemikow, nie wiem jak jest z  gdzie
indziej, nie mowiac juz on Polsce. Wiem jedno - zaczyna sie  od
problemow psychologicznych, czesto bardzo gleboko ukrytych, sam
rezim  prowadzacy do glodowej smierci lub ekscesy  jedzenia  sa
tylko pretekstem lub bardziej symptomem, natomiast konsekwencje
jednego i drugiego bywaja fatalne.

Dziewczyna,  o ktorej mowie ma 25 lat i od dluzszego  czasu
powazne   ze  soba  klopoty.  Podobno  byla  nawet   na   kilku
spotkaniach   z   psychiatra,  zdecydowanie   jednak   odmowila
kontynuacji leczenia, argumentujac dobitnie, ze jej nic, ale to
nic  nie  jest. Pomoze sobie, gdy zmieni najnowszego faceta  na
jeszcze nowszego, zrezygnuje z pracy w naszym osrodku, ktora to
praca  jest  faktycznie  dosyc  psychicznie  wyczerpujaca  albo
zajmie  sie  na  powaznie  tancem,  bo  taniec  uwielbia.  Niby
trzymalo  sie to wszystko kupy. Zaczela tanczyc tyle tylko,  ze
na  drugim treningu padla nieprzytomna na parkiecie. Facetom  z
pogotowia  wciskala,  ze  sie  wziela  za  ostro,  zemdlala  ze
zmeczenia, brak wprawy. Lekarz przelknal jej wersje,  a  i  nie
mogl  jej  przeciez zmusic, by dala sie odwiezc do szpitala  na
obserwacje i badania.

Z  poczatku  nikt z otoczenia nie zauwazal anomalii.  Jadla
duzo  i  z  wyrazna  przyjemnoscia - ludzie  mlodzi  potrzebuja
zjesc.  Dopiero  po  jakims  czasie  zaobserwowalam,  ze   przy
przygotowaniu posilku dla pensjonariuszy, gdy zostaje w  kuchni
sama,  myslac, ze jej nikt nie widzi, wpycha w siebie byle  co,
jak  leci.  Na  przyklad raz ja przylapalam, jak  opychala  sie
garsciami jeszcze zamrozonej zapiekanki. To mna ostro  ruszylo,
przyznaje.

W  kilka  minut  potem  zamykanie sie w  toalecie.  Puszcza
glosno muzyke, w przerwach miedzy torsjami podspiewuje, ze niby
wszystko jest w jak najlepszym porzadku. Guzik w porzadku!  Jej
stan  jest juz wlasciwie alarmujacy. Od wielu miesiecy  nie  ma
miesiaczki, juz tylko rutynowe robione nam rokrocznie  w  pracy
badania,  wykazaly,  ze  wyniszczyla swoj  organizm  na  maksa,
brakuje jej szczegolnie potasu i zelaza. Caly metabolizm ma juz
pochrzaniony.  Traci  wlosy, ma problemy z zebami.  Straszliwie
zbrzydla, a chuda jest jak szczapa.

Dawniej  nazywalismy ja "Barbie". Jest podobna  do  pieknej
lalki.  Sliczna twarz, duze, niebieskie oczy, wysoka,  swietnie
zbudowana,  super  modnie  ubrana. Teraz  przestalismy  ja  tak
nazywac.  To  nie ta sama dziewczyna. Ale uparcie gra  komedie.
Swietnie  gra.  Nic wiec dziwnego, ze przez  dluzszy  czas  nie
kojarzylam faktow i nie rozumialam, o co chodzi. Teraz juz wiem
i  jestem  swiadoma, ze dzieje sie z nia fatalnie. Nie jestesmy
jednak  na  tyle blisko, bym mogla z nia wprost  na  ten  temat
porozmawiac,  ostrzec  ja,  do  czego  w  szybkim  tempie   sie
doprowadzi.

Niespodziewanie  w sukurs przyszla mi moja corka,  Dorotka,
ktorej opowiadalam o problemach naszej "Barbie". Ktoregos razu,
gdy  bylam  w  pracy nagrala z mysla o mnie i  tej  opowiadanej
przeze  mnie  historii  bardzo ciekawy i wstrzasajacy  program,
ktory  ogladam  zawsze,  o  ile tylko moge.  Zatytulowany  jest
"Nawet o tym mozna podyskutowac" i faktyc

Re: Historycznie

1999-06-17 Wątek Anonymous

Wydaje mi sie, ze mimo wszystko jest to jednak kwestia wieku
dyskutantow. Rozmyslam sobie nad roznymi glosami w dyskusji juz od
jakiegos czasu i doszlam do wniosku, ze sposob wypowiadania sie
(niegrzeczny w naszym - starych - odczuciu ton, pewnosc siebie, brak
jakichkolwiek watpliwosci co do wlasnej slusznosci, itp.) bierze sie
wlasnie z wieku. Tak samo mniej wiecej zachowuja sie moi synowie, a
przeciez - teoretycznie - mialam jakis wplyw na ich wychowanie. U nich
dochodzi jeszcze przekonanie, ze my jestesmy nieodwolalnie skrzywieni
wychowaniem, dorastaniem i w ogole zyciem w PRL (podczas gdy oni ponad
polowe swego zycia spedzili na tzw. Zachodzie, a panny Z. ponad polowe
swego zycia tez przezyly juz poza PRL).

W swoim czasie kupilismy nawet starszemu synowi tabliczke z napisem:
"Hire a teenager, while he still knows everything" (Wynajmij
sobie/Zatrudnij nastolatka poki jeszcze wszystko wie). My chyba
myslelismy tak samo tylko nie mielismy okazji, zeby to uzewnetrznic - do
rodzicow, w ogole do starszych, w naszych zamierzchlych czasach sie nie
pyskowalo, internetu nie bylo, ze studiow za nadmierne wymadrzanie sie
mozna bylo szybko wyleciec (zaczynalam kilka miesiecy po marcu) i
pozostawalo jedynie narzekanie w gronie przyjaciol.

A zatem nie denerwujac sie pozostawajmy z dystansem, bo mlodosc ma to do
siebie, ze mija predko i nieodwolalnie. Zreszta chyba p. Szymoszek
szczegolnie sie nie przejmuje (moze tez ma akurat dzieci w tym wieku).

Alicja Zielinska



Re: Historycznie

1999-06-17 Wątek Anonymous

Malgorzata Zajac:

[..]
> A poza tym, czy jest on juz swietym, ktory nie podlega krytyce ?
> Czy rzeczywiscie nie mozna skrytykowac na P-L pogladow kogos o kilka
> lat starszego, zeby sie nie narazic na zarzut zarozumialstwa ?

Pani nie krytykowala pogladow, tylko sama osobe. Kazdy argument
odnosil sie do osoby, a nie do pogladow:
1.
> Rzecz w tym, ze teraz widac na czym pan Andrzej opiera swoje
> wyksztal- cenie historyczne; na filmach fabularnych.
2.
> Tylko taki poziom wyksztalcenia, jaki prezentuje pan Andrzej,..
3.
> Oprocz pana Andrzeja sa w Polsce specjalisci od podobnych porownan..
4.
> Ale czemu pan Andrzej z uporem maniaka..
5.
> Jesli idzie o historie, to powinien Pan wziac sie powaznie za jakies
> samo- ksztalcenie..

Czy to jest napewno potrzebne w dyskusji? Czy nie wystarczy
swiadomosc o tym, ze to moze kogos obrazac?
Albo ma sie dobre argumenty, to uwagi ad persona sa zbedne, albo sie
je nie ma - wtedy to tylko polemika.
Jesli Pani chce przykonac Pana Szymoszka, i chyba o to chodzi, to
napewno nie ta droga.

[..]
> Ktos, kto w przywoluje jako zrodlo historyczne film fabularny, nie moze
> byc traktowany powaznie nawet przez licealistow.

.. i znowu: zamiast argumentow - polemika.

Mam nadzieje, ze Pani
> to rozumie. Moj wiek nie ma tu nic do rzeczy.

Nie bylo mowa o wieku.

Pozdrowienia
Uta



Pozegnanie

1999-06-17 Wątek Anonymous

Rozpoczynaja sie wakacje. Czas opuscic Poland-L.
Wszystkim Wspoldyskutantom dziekuje i zycze ozywionej
i tworczej dyskusji, bez nudy, bo ta - jak sie zdazylam
zorientowac - jest najwieksza zmora list dyskusyjnych.

Katarzyna



Re: Historycznie

1999-06-17 Wątek Anonymous

>
>Proponuje Pani czytac teksty z nalezyta uwaga.
>
>Ktos, kto w przywoluje jako zrodlo historyczne film fabularny,
>nie moze byc traktowany powaznie nawet przez licealistow. Mam
>nadzieje, ze Pani to rozumie. Moj wiek nie ma tu nic do rzeczy.
>
>

Pani wiek jest Pani niezaprzeczalnym atutem wobec niezaprzeczalnej
wiedzy i konsekwencji w obronie swojego punktu widzenia i
przekonan. Nie wtracilam sie tez ze wzgledu na merytoryczny
przedmiot dyskusji. Chodzi mi o forme, ktora delikatnie mowiac,
jest co najmniej niesympatyczna. Szkoda, ze w tym Waszym tak
znakomitym liceum nie ucza Was tzw. kultury dyskusji. Zbedny
relikt, godny pozalowania przezytek? Mlodziez przebojowa, butna,
ze wszystkim pewna siebie i swoich racji, agresywnie podgryzajaca,
gdy trzeba?! Inaczej wychowuje wlasne dzieci. Najwyrazniej nie
nadazam, oj, nie nadazam...


Magda N



Re: Historycznie

1999-06-17 Wątek Anonymous

Pani Magdalena Nawrocka :

>  Zarozumialstwo. Zbedna w konstruktywnej dyskusji zlosliwosc. Brak
>  rzeczowych kontrargumentow, bo to, ze przykladowo babcia mieszkala
>  w domu Kawalerowicza to tez zaden "historyczny" argument. Ton
>  wiecej niz niegrzeczny.

Skoro Pani Magdalena wlaczyla sie do dyskusji, to ja pozwole sobie
zadac Pani Magdalenie jedno proste pytanie :

Czy pani Magdalena rozumie co czyta ? Bo odnosze wrazenie, ze nie.

Proponuje na chwile zapomniec o moim wieku i zastanowic sie o co
w dyskusji chodzi. Pan Andrzej z uporem maniaka serwuje uszczypli-
wosci w stosunku do Ligi Republikanskiej. Brak argumentow popiera
klamstwami, wylewaniem zolci, przywolywaniem filmow fabularnych
w charakterze zrodel historycznych itp. Przy tym daje dowody ignorancji
zarowno jesli chodzi o historie, jak i znajomosc dzisiejszych polskich
realiow (z wyjatkiem sportu). Ostatnie dni daly namacalny dowod jego
naiwnosci i ignorancji w postaci uchwaly KRRiTV.

Czy powaznie mozna brac kogos, kto uzywa wlasciwie jednego argumentu,
ze partner widzi swiat "czarno-bialo" ?  A moze rzeczywiscie Pan Andrzej
powinien troche postudiowac, poczytac, pokontemplowac ?
A poza tym, czy jest on juz swietym, ktory nie podlega krytyce ?
Czy rzeczywiscie nie mozna skrytykowac na P-L pogladow kogos o kilka
lat starszego, zeby sie nie narazic na zarzut zarozumialstwa ?

>  A teraz prosze wszystkich wielbicieli naszej elokwentnej Panny
>  Malgorzaty o burzliwe i gorace oklaski.

Proponuje Pani czytac teksty z nalezyta uwaga. Kawalerowicz byl argumen-
tem w tym sensie, ze jego film nie moze byc historycznym argumentem w
tym sporze. A babcia byla po to, zeby bylo wiadomo, ze jesli chodzi o war-
tosc historyczna filmu, sam rezyser przyznaje, ze jest ona umiarkowana.

Ktos, kto w przywoluje jako zrodlo historyczne film fabularny, nie moze
byc traktowany powaznie nawet przez licealistow. Mam nadzieje, ze Pani
to rozumie. Moj wiek nie ma tu nic do rzeczy.


Malgorzata



Re: Historycznie

1999-06-17 Wątek Anonymous

On Thu, 17 Jun 1999 15:05:22 +0100, Malgorzata Zajac wrote:

Panna Malgorzata do Andrzeja Szymoszka:

>
>Rzecz w tym, ze teraz widac na czym pan Andrzej opiera swoje
>wyksztalcenie historyczne; na filmach fabularnych. I do tego na
>filmach fabularnych z okresu komuny
>
>Ogladanie takich filmow to moze jest poziom asystentury na chemii
>Uniwersytetu Wroclawskiego, ale na pewno nie poziom licealistow w
>stolecznym miescie Krakowie ;-)
>
>
>Jesli idzie o historie, to powinien Pan wziac sie powaznie za
>jakies samoksztalcenie. Natomiast jesli chodzi o polityke, to aby
>wyrobic sobie opinie warto korzystac z wielu roznorodnych zrodel
>i wlaczac przynajmniej od czasu do czasu dzialanie szarych
>komorek.
>
>Czego Panu serdecznie zycze.
>

Zarozumialstwo. Zbedna w konstruktywnej dyskusji zlosliwosc. Brak
rzeczowych kontrargumentow, bo to, ze przykladowo babcia mieszkala
w domu Kawalerowicza to tez zaden "historyczny" argument. Ton
wiecej niz niegrzeczny.

A teraz prosze wszystkich wielbicieli naszej elokwentnej Panny
Malgorzaty o burzliwe i gorace oklaski.


Magda N



Wizyta "od kuchni"

1999-06-17 Wątek Anonymous

Juz za dwie godziny Jan Pawel II odleci z krakowskiego lotniska do Rzymu.
Pilotem samolotu, ktorym Ojciec Swiety wroci do Rzymu, bedzie kpt.Antoni
Zeman z LOT-u. Samolot juz czeka.

Dzisiejszy dzien jest dla Niego tez bardzo wyczerpujacy. W tej chwili gdy
to pisze papiez je obiad u Paulinow na Jasnej Gorze. Rano odprawil msze
w katedrze wawelskiej, potem zjadl sniadanie u koscielnego na Wawelu.
Pozniej przejechal Grodzka, Franciszkanska, 3 Maja, Pilsudskiego i Al.
Trzech Wieszczow pod AGH, gdzie zatrzymal sie na kilkanascie minut,
aby poswiecic figure sw.Barbary na dachu Budynku Glownego uczelni.
Przywital go rektor AGH prof.Ryszard Tadeusiewicz. Przyjechal tez mini-
ster Handke. AGH konczy wlasnie w tym roku 80-lat.

Potem papiez wstapil do Akademii Ekonomicznej, ktora tez swieci jubileusz.
Nastepnie udal sie na Cmentarz Rakowicki, gdzie w podczas kropiacego
deszczu modlil sie przy grobie swoich rodzicow i brata.

Potem polecial z nieplanowana uprzednio wizyta do Gliwic. Tam zdazono
juz czesciowo rozmontowac oltarz, trzeba go wiec bylo w trybie pilnym
zmontowac jeszcze raz. Wierni dowiedzieli sie o wizycie papieza dzis
rano. Mimo tak krotkiego czasu, na gliwickie lotnisko przybylo ponad pol
miliona ludzi. Ogladalam. Slazacy stworzyli tam naprawde wspaniala atmo-
sfera. Papiez byl w doskonalym humorze, bardzo mu sie podobaly pies-
ni. Tak, Slazacy pieknie spiewali.

Po 13-tej odbylo sie spotkanie papieza z wiernymi na jasnogorskich wa-
lach. Przybylo okolo 300 tys. ludzi. Byly spiewy, byla goralska muzyka.
Potem papiez modlil sie w Kaplicy przed obrazem Matki Boskiej Czesto-
chowskiej.

A teraz troche "od kuchni".

Ekipa papieska lata w kraju szescioma helikopterami. Papieskiemu towa-
rzysza inne. W trzech podrozuje tzw. papieska swita, a w dwoch ochrona.
Po wyladowaniu pierwsi wyskakuja z helikoptera antyterrorysci, przebie-
gaja ladowisko i znikaja. Pozniej juz prawie nie sa widoczni, zeby ich
dostrzec w tlumie trzeba sie dobrze rozgladac.

Ks.Adam Boniecki opisuje w "Tygodniku Powszechnym" ceremonial po-
witan po wyladowaniu. Kazdego z witajacych przedstawia papiezowi bis-
kup miejsca. Ma ich oczywiscie wszystkich spisanych na kartce i usta-
wionych tak, zeby wszystko sie zgadzalo z kartka. Ks.Boniecki pisze:

  Nie wiem, czy Ojciec Swiety spamieta tych wszystkich pre-
  zydentow miast, wojewodow, kustoszow, proboszczow itd.
  Kilkakrotnie mialem okazje ze zdumieniem stwierdzic, ze
  - przynajmniej niektorych - pamieta.

  Chociaz w Licheniu troche zamieszania zrobil Ksiadz Kus-
  tosz. Raz biskup Dembowski przedstawil go jako wojewode
  wielkopolskiego, bo podszedl w nie swojej kolejnosci. Ojciec
  Swiety nie wydawal sie szczegolnie zaskoczony, zwlaszcza
  ze kustosza spotykal podczas tego pobytu wszedzie.

Okrzyki i spiewy na czesc papieza, w chwili gdy on jedzie papamobilem,
musza od jego strony brzmiec nieco monotonnie. Ale to juz taki Jego los.
Najfajniejsze sa okrzyki i spiewy spontaniczne. Ale nie wyglada dobrze,
kiedy odbywaja sie pod dyktando jakiegos wodzireja. A tak niekiedy by-
walo. Mozna przypuszczac, ze Karola Wojtyle, ktory przezyl w Polsce
epoke kultu jednostki, to moze nie zachwycac. Ks.Boniecki przypuszcza,
ze takie zachowanie nadgorliwego ksiedza przy mikrofonie moze papieza
nawet martwic. Faktem jest, ze papiez sobie z tego od czasu do czasu
dobrotliwie zartuje.

Oto wspomnienie ks.Bonieckiego z Lichenia :

   Ojciec Swiety ustawil sie z nami do wspolnej fotografii,
   udzielil blogoslawienstwa i czujac oczekiwanie zgroma-
   dzonych, a jednoczesnie wiedzac, ze ma malo czasu
   powiedzial, ze slyszac powitalne okrzyki "Witaj w Liche-
   niu" byl poczatkowo przekonany, ze wierni wolaja "Wi-
   taj ty leniu".

   Jan Pawel II nigdy niczego nie mowi ot tak sobie.
   Zastanawialam sie, czemu sluza te dobrotliwe zarty z
   okrzykow i poniekad z siebie. Moj brat twierdzi, ze
   sluza do przebijania balonu. Jan Pawel II wyraznie
   nie lubi byc traktowany ja Pawel i Barnaba w Listrze.

I slusznie.

Kolacje papiez zje w samolocie. Przygotowuje sie kwasne mleko i ziem-
niaki z koperkiem. Wprawdzie nie bedzie pomaturalnych kremowek z
cukierni na wadowickim rynku, ale na pewno bedzie smakowalo.


Malgorzata



[donos z] pso-l PBS szuka glosow (fwd)

1999-06-17 Wątek Anonymous

-- Forwarded message --
Date: Wed, 16 Jun 1999 16:42:23 -0400 (EDT)
From: Katarzyna  Stanclik <[EMAIL PROTECTED]>
Reply-To: [EMAIL PROTECTED]
To: [EMAIL PROTECTED]
Subject: pso-l PBS szuka glosow

PBS, ktore zrobilo film dokumentalny na temat papieza, szuka Polakow (1
kobieta, 3 mezczyzni) do przeczytania angielskiego tlumaczenia wypowiedzi
kilku osob, z ktorymi przeprowadzono wywiad na potrzeby filmu. Osoby te to
starzy znajomi papieza z lat szkolnych, dobrze by wiec bylo, zeby byly to
glosy "dojrzale". PBS chce, by byly to osoby, ktore po pierwsze rozumieja
bardzo dobrze angielski i potrafia reagowac na polecenia rezysera
("szybciej", "wiecej powagi, smutku", "dynamiczniej" itp), a po drugie
potrafia wczuc sie w wypowiedz znajomych papieza. Zajecie jest platne i
nie powinno to zajac wiecej niz jeden dzien (zapewne kilka godzin).

Kontakt:

Murial Soenens
(212) 533-9194

Babka brzmiala bardzo aympatycznie.  Jeszcze jedno: wspomnialam, ze sporo
z nas jest na wizie F-1 i powiedziala, ze nie stanowilo to dla nich
problemu w podobnych wypadkach.

Kasia



Re: Historycznie

1999-06-17 Wątek Anonymous

Pan Andrzej Szymoszek obwiescil byl z duma, ze wlasnie obejrzal film
Jerzego Kawalerowicza z 1977 roku

>  Film widzialem wczoraj w TV Polonia, historyczny, "Smierc prezydenta",
>  czyli o tym, jak to owczesna "liga republikanska" uprzyjemniala czas
>  prezydentury, a zarazem ostatnie dni zycia Gabriela Narutowicza.
>  Narutowicza gral Mrozewski, Niewiadomskiego (Eligiusza ;-)
>  Walczewski (dla mlodych: Stepien z XIII Posterunku), rezyseria
>  Kawalerowicz. Ciekawy film.

Film, jak film. Widzialam go juz kilka razy, ale nie w tym rzecz.

Rzecz w tym, ze teraz widac na czym pan Andrzej opiera swoje wyksztal-
cenie historyczne; na filmach fabularnych. I do tego na filmach fabular-
nych z okresu komuny (nic nie ujmujac Jerzemu Kawalerowiczowi, ktory
jest rezyserem bardzo dobrym i do tego znajomym mojej babci).
Tylko taki poziom wyksztalcenia, jaki prezentuje pan Andrzej, moze pro-
wadzic do porownan dzisiejszej Ligi Republikanskiej z endeckimi fanaty-
kami z konca 1922 roku.

Oprocz pana Andrzeja sa w Polsce specjalisci od podobnych porownan,
uprawiajacy publicystyke pseudohistoryczna w charakterze oreza w po-
litycznych przepychankach. Ale czemu pan Andrzej z uporem maniaka
powiela te bzdury, trudno mi doprawdy zrozumiec.

Poza tym, nie ma potrzeby przyblizac mlodym Marka Walczewskiego.
A zupelnym nieporozumieniem jest podawanie mlodym za przyklad jakie-
gos bzdurnego filmu dla opornych typu "XIII posterunek". Ogladanie ta-
kich filmow to moze jest poziom asystentury na chemii Uniwersytetu
Wroclawskiego, ale na pewno nie poziom licealistow w stolecznym
miescie Krakowie ;-)

Zarowno Jerzy Kawalerowicz, jak Ignacy Mrozewski, oraz Marek Wal-
czewski byli blisko zwiazani z Krakowem. Kawalerowicz byl nawet wlas-
cicielem domu, w ktorym przez kilkanascie lat mieszkala rodzina mojej
babci i pamietamy korowody jakie mial, usilujac w tamtych czasach
utrzymac zgodnosc fabuly filmu z prawda historyczna.

Jesli idzie o historie, to powinien Pan wziac sie powaznie za jakies samo-
ksztalcenie. Natomiast jesli chodzi o polityke, to aby wyrobic sobie opinie
warto korzystac z wielu roznorodnych zrodel i wlaczac przynajmniej od
czasu do czasu dzialanie szarych komorek.

Czego Panu serdecznie zycze.

Malgorzata



Re: Historycznie

1999-06-17 Wątek Anonymous

   Historycznie? No dobra, niech bedzie. Film widzialem wczoraj
 w TV Polonia, historyczny, "Smierc prezydenta", czyli o tym,
 jak to owczesna "liga republikanska" uprzyjemniala czas
 prezydentury, a zarazem ostatnie dni zycia Gabriela Narutowicza.
 Narutowicza gral Mrozewski, Niewiadomskiego (Eligiusza ;-)
 Walczewski (dla mlodych: Stepien z XIII Posterunku), rezyseria
 Kawalerowicz. Ciekawy film.

   Tymczasem Papiez historycznie, jak najbardziej, "popisywal sie"
 w Wadowicach ku uciesze setek sluchaczy, bardzo spontanicznych,
 w ktorych okrzykach radosci bylo cos takiego, ze az ciarki po
 plecach przechodzily, taka "wzruszajaca radosc". Balem sie
 tylko wybuchu spontanicznych oklaskow, jak Papiez wspomnial
 o Zydach wadowickich, ktorzy pewnie nie przezyli wojny.
 Ale zapadla cisza. Aha, trzeba tego nie widziec, albo byc daleko,
 zeby sie przejac trescia jakiegos tam transparentu.

   A Krakow we wtorek to mial przerabane. Nie dosc ze lalo, ze
 Papiez nie stawil sie na Bloniach, to jeszcze UEFA podjela
 ostateczna decyzje o niedopuszczeniu Wisly do Ligi Mistrzow.
 Zamiast bedzie Widzew Lodz.

   A zamiast Papieza byl kardynal Sodano, nawet sobie na tronie
 "papieskim" usiadl, co moglo oznaczac, ze sie przymierza.
 Tu Wisla, tam Widzew, sa dobre krakowskie rodziny, sa i dobre
 lodzkie rodziny. Z jednej zdaje sie pochodzi minister profesor
 Bronislaw Geremek. On to jak spotkal Papieza w palacu
 prezydenckim, oznajmil mu (w imieniu NATO?), ze jest nadzieja
 na pokoj w Kosowie, po czym dodal: "ale jak mawia kardynal
 Sodano, diabel tkwi w szczegolach". Sprytny, z religijnej
 rodziny pochodzi, a tak sie dystansuje od istnienia diabla,
 na kardynala Sodano zrzuca...

   Najlepsze ze "dobra lodzka rodzina" to byli dla odmiany
 Poznanscy. Ot, historycznie...

 Andrzej Szymoszek



Re: Pobozna Unia Europejska ?

1999-06-17 Wątek Anonymous

On 15 Jun 99 at 15:24, Irek Zablocki wrote:

> Ty mi, Andrzeju zapewne odpiszesz, ze ja sie do szczegolow... Ty juz
> wiesz co. Ale to stawanie sie bezwyznaniowym nieco inaczej widze.

   Aha. Kiedys na roznych oazach itp, pamietam, dawalo sie swiadectwo
 wiary. Mozesz dac "swiadectwo niewiary" ;)

> Wprawdzie te "srodowiska" poprzedziles skrotem "np.", nie mniej
> jednak, dziecko jakie przeczyta i pomysli, ze w Polsce jak nie
> wierzacy, to komuch wojskowo-milicyjno-partyjny. Wielu moich
> przyjaciol lub znajomych z najzwyklejszych rodzin pochodzilo, bez
> obciazen, o ktorych wspominasz i bylo ateistami.

   Oczywiscie tak, zawsze sie szczegolne przypadki znajda. Ale
 ja tak oceniam procentowo po liczbie chrzczonych dzieci, po
 liczbie chodzacych na religie, wreszcie po liczbie grobow
 z krzyzem. Tacy jak mowisz, istnieja, ale sa nieliczni.

> A co, Andrzejku, z pijakami, narkomanami, przestepcami? Co w koncu z
> tymi, ktorzy w pogoni za tym drobnym groszem, nawet na miano
> "naznaczonych" nie zasluguja. Spotykalem juz zaganianych
> pracocholikow - pytali sie, czy tu w okolicy msze w jezyku polskim
> sie odprawiaja.

   Oczywiscie pijaczki czy przestepcy to sa katolicy w wiekszosci...
 Albo Cyganie.

>
> Dokladnie tak jest, (wydaje mi sie). Szesnastoletnia corka moich
> przyjaciol trafila do kosciola, "bo wszystkie kolezanki juz tam sa".
> A kto juz chce stac z boku. Starszy brat panienki nie poddal sie
> presji otoczenia i nic nie wskazuje na to, by w przyszlosci
> do jakiejkolwiek religii "dochodzil".

Skad Ty to teraz mozesz wiedziec, co tam w przyszlosci.

> >   Mysle, ze Papiezowi zalezy bardzo na zywej obecnosci
> >   chrzescijanstwa w tych krajach, tak aby czlowiek w razie
> >   czego mial je "na podoredziu", a nie musial gdzies szukac.
> >   Aby nie byly to kraje "postchrzescijanskie", tylko
> >   chrzescijanskie chocby w takim sensie, jak dzisiejsza
> >   Polska.
>
> Tyle, ze Papiez jest tylko szefem czesci chrzescijanstwa i to tej
> najmniej chodzacej po ziemi. Z religiami w naszych czasach to troche
> jak z tredami w sztuce i modzie, raz to jest "in" raz tamto.

 Alez nie- to jest czesc chrzescijanstwa bardzo mocno stojaca
   na ziemi. I chodzaca, jak wolisz. Inne "czesci" albo popadaja
   w jakies uniewaznienie samych siebie, uniewaznienie religii,
   w koncu wszystko wolno, no nie- po to, by zyskac przychylnosc
   wiernych. A nie zyskuja. Z kolei jeszcze inne popadaja w fanatyzm,
   sekciarstwo. Nie maja Papieza, tylko jakiegos palanta czy innego
   pedofila...

> >  Papiez chce tego dla dobra Europy tak jak on je
> >   rozumie: zgodnie z wyznawana przez siebie prawda i wyplywajacym
> >   z niej kodeksem moralnym, ktory on uwaza za najlepszy, bo nikt
> >   lepszego nie wymyslil.
> >
> Inne wcale nie sa takie zle i z "papieskim" maja wiele wspolnego.
> Moja unizonosc pragnelaby dla Europy m.in. aby religia stala sie
> sprawa osobista kazdego. To strasznie ulatwia i tak skomplikowane
> zycie.

 Zgadzam sie, bo tez i zauwaz, w ostatecznym rachunku tak to
   wlasnie jest. I Papiez Ci z butami w to nie wejdzie. A ze jest,
   i robi to co robi, no to juz wybacz.

> Irek

 Andrzej



(fwd) Prof. Przystawa

1999-06-16 Wątek Anonymous

Korzenie drzewa cudow
Jerzy Przystawa


Nie moze drzewo zle dobrych owocow rodzic
(Ewangelia wg. Sw. Lukasza r.6 w.43)

Pamiec o moralnych przeslaniach "Solidarnosci"
powinna wplywac w wiekszym stopniu na jakosc
polskiego zycia publicznego
(Jan Pawel II, 11 czerwca 1999, w Sejmie RP)

Od dwudziestu lat, podczas kazdej kolejnej wizyty Ojca Swietego, na
kazdym spotkaniu Papieza z kolejna rzesza wiernych, pierwsze rzedy
pielgrzymich tlumow zajete sa  przez aktualna elite polityczna kraju,
przez najwyzszych dostojnikow panstwa. Dwadziescia lat temu z
nieukrywana ciekawoscia, wypatrywalismy, jak zachowuja sie podczas mszy
swietej, podczas obrzedow religijnych, ludzie, ktorzy przez tyle lat
stali na czele walki z Kosciolem i religia, pierwsi dostojnicy
komunistycznego panstwa? Z satysfakcja obserwowalismy wyrazne
skrepowanie Gierka, Jaruzelskiego i ich politycznych eskort, mielismy
swiadomosc tego, ze te pierwsze miejsca dla nich wymusza wylacznie uklad
polityczny, obowiazki dyplomatyczne.

Dzisiaj jest inaczej. Elita polityczna ulegla transformacji i pierwsze
rzedy pielgrzymich szeregow, zajmuje juz elita przetransformowana, i
kiedy Kwasniewski czy Oleksy padaja na kolana i bija sie w piersi, to
wiemy, ze to juz nie zadna dyplomacja, tylko b. komunisci, cudownie
przemienieni w prawdziwych, od dziecka, Polakow - katolikow, wielbicieli
Ojca Swietego. Kazdy z nich podkresla w wywiadach swoje katolickie
korzenie, religijna rodzine, znajomosc ministrantury. A Ojciec Swiety ma
wszelkie podstawy do radosci, albowiem wieksza jest w Niebie radosc z
jednego nawroconego niz z 99 sprawiedliwych. Coz dopiero, gdy nawroconym
jest ktos taki jak Kwasniewski, Jaruzelski czy Miller! Pewne
w/atpliwosci budzic moze postac Profesora Jerzego Buzka, bo on, jako
heretyk od urodzenia, za Polaka - katolika uchodzic nie moze, jednakze
jego religijne uniesienie i rozmodlenie sa tak szczere i przekonywujace,
ze i w jego przypadku gotowi jestesmy uwierzyc w szybko zblizajace sie
nawrocenie.

Jest rzecza ustalona, ze Polska jest krajem demokratycznym, a to oznacza
przede wszystkim, ze wladze sprawuja ludzie, ktorzy swoj mandat
otrzymali z woli wiekszosci, w odpowiednich, i zaaprobowanych przez te
wiekszosc, procedurach demokratycznych. Ojciec Swiety upomnial sie w
Sejmie o moralne przeslania Solidarnosci}, mozemy wiec smialo zacytowac
Uchwale Programowa I Krajowego Zjazdu NSZZ "Solidarnosc", ktora
stwierdzala:  fundamentem zycia Zwiazku jest demokracja. Nie bedzie wiec
od rzeczy, jesli po dziesieciu latach demokracji sprobujemy przyjrzec
sie, jak ten fundament realizowal sie w praktyce?

Korzen pierwszy: Okragly Stol

Okragly Stol uznany zostal powszechnie za wzor i przyklad, natchnienie
narodow, dowod, ze z komunizmu wychodzic mozna w sposob wrecz idealny i
prawie bezkonfliktowy, dowod madrosci i dalekowzrocznosci Polakow. Ale
czy mial cos wspolnego z  demokracja i wola wiekszosci?

Zwiazek Solidarnosc, skupiajacy ok. 11 milionow czlonkow, posiadal
demokratycznie wybrane wladze krajowe, upowaznione do wystepowania w
jego imieniu. Wsrod ok. 250 uczestnikow OS reprezentujacych tzw. strone
solidarnosciowa, z czlonkow wladz krajowych NSZZ Solidarnosc, znalazlo
sie zaledwie 12, a wiec mniej niz 5%. Kogo reprezentowalo pozostale 95%
pozostaje tajemnica, o ktorej historycy tych lat, poki co, nie usiluja
sie wypowiadac.

Ten wielki, ponad 500-osobowy "parlament" pracowal ciezko, od switu do
nocy, przez wiele dni, radosnie i mozolnie przygotowujac setki uchwal,
odezw, postulatow,  "uzgodnien", obejmujacych cale, ogromne spektrum
naszego zycia zbiorowego. Z tych opaslych tomow dokumentow wszystko juz
dawno poszlo na makulature, pozostajac bez znaczenia dla pozniejszych
dzialan. Tylko dwa "uzgodnienia" zostaly wprowadzone w zycie i one
odegraly niezwykle istotna role w rozwoju wydarzen: (1) Legalizacja i
rejestracja NSZZ Solidarnosc i (2) Decyzja o przeprowadzeniu wyborow
powszechnych i ordynacja wyborcza. Warto przypomniec, jak te dwa
korzenie demokracji w Polsce zostaly osadzone.

Korzen drugi: "Solidarnosc"

W dniu 19 kwietnia, Sad Wojewodzki w Warszawie, przywrocil legalny
status Solidarnosci i zatwierdzil jej statut i wladze. Ani ten statut,
ani te wladze nie odpowiadaly temu, co uchwalil i zatwierdzil I Krajowy
Zjazd. Statut zostal w istotnych punktach zmieniony, a najistotniejszym
z tych punktow byl fakt uznania za wladze zwiazkowe, na szczeblu
krajowym, regionalnym i zakladowym, nowych struktur, dokooptowanych w
procesie przemian, nie majacych prawie nic wspolnego ze "starymi"
wladzami Zwiazku. Krotko mowiac, w NSZZ Solidarnosc dokonana zostala
czystka i wyeliminowano zen wszystkich, ktorzy tego dyktatu przyjac nie
chcieli. Do nowego Zwiazku, wstapilo nie wiecej niz 20 % czlonkow
"starej" Solidarnosci. Zostali oni ogloszeni elita spoleczenstwa, w
sensie podobnym jak ongis PZPR elita klasy robotniczej.

Korzen trzeci: czerwcowe wybory 1989


Uczestnicy OS uchwalili ordynacje wyborcza czerwcowych wyborow, w mysl
ktorej 2/3 mandatow przypasc mia

Re: Katolicy na liscie

1999-06-16 Wątek Anonymous

At 03:43 PM 15/06/99 -0600, Witek Owoc pisal:
>Sadze, ze mamy teraz okazje pomodlic sie w intencji
>powrotu Papieza do zdrowia.

Nic innego nie pozostaje jak podziekowac Poland-L'owcow.
Pomoglo - papiez zdrowszy.

CzP



cos dla Polakow z Toronto (i nie tylko)

1999-06-16 Wątek Anonymous

OTTAWA, MONTREAL i QUEEBC CITY Z POLSKIM PRZEWODNIKIEM

Dosc ciekawy jest pomysl zorganizowania wycieczki przez Queen-Syrena Travel
z Toronto z mysla o gosciach z Polski, lub tych z nas, ktorzy woleliby
zwiedzac te miasta z polskim przewodnikiem. Przyjezdza do nas przyjaciolka
z Polski i prosila, zeby zarezerwowac jej wycieczke do Montrealu i Quebec
City. Wprawdzie ona zna francuski i troche angielski, ale pomyslelismy
czemu nie sprobowac spytac w polskich biurach podrozy. Zaczelismy od nasze-
go ottawskiego Nelson Travel. Pan Baraniak poinformowal nas, ze w zasadzie
oni nie robia takich wycieczek, gdyz za malo potencjalnych wycieczkowiczow
z okolic Ottawy, ale zaproponowal nam rozejrzenie sie w polskich biurach
podrozy w Toronto. Znalezlismy dokladnie taka wycieczke, ktora powinna od-
powiadac naszej przyjaciolce. Chce sie podzielic informacjami z czytelnikami
Komunikatow, bo moze ktos z Panstwa, lub z Waszych znajomych moze byc
zainteresowany.

Taka wycieczka ma wiele plusow. Nasz gosc z Polski bedzie sie czuc bardzo
samodzielna podrozujac w polskim towarzystwie i sluchac komentarzy prze-
wodnika po polsku. My nie musimy brac dodatkowego urlopu, zeby towarzyszyc
naszemu gosciowi. Bylyby to rowniez dodatkowe koszta naszych przejazdow,
restauracji, hoteli i strata urlopu, ktory musimy podzielic miedzy dwoch
gosci z Polski. Tak mamy zorganizowany odlot naszego pierwszego goscia,
ze tego samego dnia i tym samym samolotem przylatuje do Toronto nastepna
osoba z Polski.

Wracajac do wycieczki. Wycieczka jest w dniach od 12 do 16 lipca. Rozpoczy-
na sie zwiedzaniem Ottawy, wiec nasz gosc dolaczy do wycieczki w Ottawie.
Wprawdzie bedziemy pokazywac gosciowi nasza stolice, ale z naszego wspolne-
go zwiedzania wykreslimy te atrakcje, ktore beda w wycieczce, jak na przy-
klad zwiedzanie Parlamentu w srodku, itp. Pozniej jada do Montrealu, gdzie
spedza dwa dni. Zwiedza najciekawsze miejsca w Montrealu. Maja czas na za-
kupy (chyba w kazdym miescie). Podobnie w Quebec City. Przekonany jestem,
ze sami nie bylibysmy w stanie pokazac jej tyle, ile zobaczy w ramach tej
pieciodniowej wycieczki. A my z nia i tak sporo bedziemy podrozowac po
naszej okolicy i Ontario.

Wycieczke organizuje Queen-Syrena Travel Inc, 133 Roncesvalles Ave.,
Toronto, ON  M6R 2L2. Telefon: (416) 531-4800, fax: (416) 531-0886.
Koszt wycieczki: $499.- W tym przejazdy, hotele, posilki, przewodnik,
bilety wstepu do zwiedzanych obiektow, itd. Gdy policzyc te wszystkie
koszta, to cena wycieczki wydaje sie bardzo rozsadna. Data: 12-16 lipca.

CzP



W Wadowicach wspomnienia

1999-06-16 Wątek Anonymous

Dzis po poludniu na rynku w Wadowicach papiez wspominal dlugo swoja
mlodosc w tym miescie. Opisywal gdzie za jego czasow byl jaki sklep,
gdzie jaka szkola, gdzie kosciol, wspominal tez po nazwiskach swoich ko-
legow. Przypominal nawet wlascicieli poszczegolnych kamienic na rynku.
Wspomnial tez znajome rodziny zydowskie, ktore nie przezyly wojny.

Teraz wraca helikopterem do Krakowa. Chyba poczul sie lepiej, bo zapo-
wiedzial, ze wieczorem odwiedzi Bazylike Mariacka, Kosciol Dominikanow,
i grekokatolikow na Wislnej. Juz widze z okna helikoptery jak nadlatuja nad
krakowskie blonia. Stamtad papiez pojedzie autem do rynku. Na ulice stare-
go miasta wyleglo juz pelno ludzi. Ksiadz Malinski (przyjaciel papieza) tele-
fonowal do radia, ze nie moze sie dostac pod kurie. Zreszta nie tylko on.

Przed chwila zapowiedziano, ze papiez powroci do palacu biskupiego do-
piero okolo 22,30. Jutro o 18-tej ma odleciec do Watykanu.

Moim zdaniem bohaterem tej wizyty jest bez watpienia biskup Chrapek,
ktory jest glownym odpowiedzialnym za sprawy organizacyjne i wykazuje
sie nie tylko zdumiewajaca cierpliwoscia, ale energia, zdecydowaniem
i znakomitym opanowaniem sytuacji.


Malgorzata



Wizyta papieza wedlug tow.Waniek i spolki

1999-06-16 Wątek Anonymous

Czy jest jeszcze cos takiego jak klasa polityka ?

Podczas wizyty papieza w parlamencie przedstawiano mu szefostwa klu-
bow, co pokazywano na zywo w telewizji. Izabella Sierakowska, kiedy
przyszla na nia kolej, wycedzila "dzien dobry", po czym demonstracyj-
nie odwrocila sie w druga strone, okazujac niechec do Goscia. A prze-
ciez przymusu powitania sie nie bylo. Wystarczyloby, aby pani posel
zasiegnela rady swoich partyjnych kolegow, absolwentow Moskiewskiej
Szkoly Dyplomacji, przyuczonych jak nalezy sie zachowac w podobnych
sytuacjach. Na przyklad towarzysze: Cimoszewicz i Borowski po prostu
nie przyszli na spotkanie z Janem Pawlem II.

Czolowa dzialaczka SLD tak komentuje w "Trybunie" wizyte papieza :

  Jestem zadowolona z tego, co powiedzial papiez o biednych.
  Odebralam to tym lepiej, ze rzad tego problemu w ogole nie
  zauwaza. Jezeli nawet przymusi sie go do wypowiedzi na ten
  temat, to wine za taki obrot sprawy zrzuca na poprzednikow.

  Mam nadzieje, ze to wskazanie papieza bylo skierowane nie
  tylko do ludzi swieckich, ale rowniez do hierarchii koscie-
  lnej, ktora - gdyby chciala - moglaby na tym polu wiele do-
  brego zrobic. Mysle jednak, ze dygnitarze koscielni po prostu
  lubia kapitalizm wokol siebie. Papiez zachowal sie inaczej.

  Sluchajac Jana Pawla II myslalam o wysokich kosztach tej
  wizyty. Mam nadzieje, ze papiez zdaje sobie sprawe z tego,
  ze wladze, ktore od lat nie dysponowaly u nas takimi srod-
  kami, mialy jednak wybor, na co te pieniadze przeznaczyc.
  A najczesciej przekazywaly je na rzecz organizowania tej
  wizyty. Dla ubogich na pewno nie wystarczy.

Wyglada na to, ze w trosce o ubogich nikt, nawet papiez, nie jest w sta-
nie przescignac towarzyszy z likwidowanej w ekspresowym tempie SdRP. Ale
zauwazam pewien postep, zwazywszy na fakt, ze towarzysze nie pisza juz o
papiezu per "prostacki wikary z Niegowici".


Katarzyna



Re: Papieskie nauczanie wedlug Pawla Hertza

1999-06-16 Wątek Anonymous

Witold Owoc:

> Uta Zablocki-Berlin <[EMAIL PROTECTED]>
> } Chrzescijanstwo []
> } Nie moze byc wiec ogolnoludzkie, jak n.p. humanizm.
> Humanizm ograniczyl sie do Europy Srodkowej (Polska, Czechy)
> i Zachodniej. Wiekszosci swiata byl i jest nieznany.
>
..ale w Kanadzie widocznie jest znany:-)
Humanizm byl n.p. tez jednym z glownych aspektow rewolucji
amerykanskiej w 18-tym wieku.

Pozdrowienie
Uta



Re: Hucpa pana rabina

1999-06-16 Wątek Anonymous

Ja nie napisalem listu do pana Bartka, tylko na liste.
To moja Netszkapa dodaje staly zwrot przy korzystaniu
z funkcji "Reply", poslugujac sie automatycznie nazwa
nadawcy listu (a tym byl pan Rajwa) i wpisujac zawsze
"XXX wrote".

W moim tekscie nie ma odniesienia do pana Bartka, pytanie
rzucilem retorycznie do tych Listowiczow, ktorzy popieraja
"zgorszenie" zydow widokiem krzyza z perspektywy obozu.

Zatem - z calym odwzajemnionym szacunkiem (ale sie Wersal
zrobil...) - nie przyznaje sie do bledu !

Pozdrawiam

Krzysztof Borowiak


__

"Andrew M. Sikorski" wrote:
>
> Pan Borowiak cytujac list Pana Rajwy popelnil blad.
> To nie sa slowa Pana Rajwy, ale przytoczony przez Pana Rajwe cytat slow ks.
> Musiala.
> W oryginale tekstu (R) byl cudzyslow i zdanie wyjasniajace.
> Bardzo szanujac Panskie wypowiedzi, Panie Borowiak, pozwole sobie jednak
> na uwage, ze polemiczne slowa powinny odnosic sie do wypowiedzi ksiedza
> nie czyniac z Pana Rajwy "polakozercy".
>
> > Bartek Rajwa wrote:
> >
> > > Nie jestem wrogiem
> > > krzyza, jestem wrogiem tego krzyza, postawionego tam, by pokazac Zydom,
> > > ze to my jestesmy panami miejsca. Ten krzyz widoczny jest terenu obozu,
> >
>
> > Z miejsc tych widac co najmniej kilka wiez koscielnych w Oswiecimiu.
> > Czy nalezy je poobcinac ? Na ich szczytach bowiem tez jest krzyz...
> >
> > Retorycznie
> >
> > Krzysztof Borowiak
>
> AS



Re: Papieskie nauczanie wedlug Pawla Hertza

1999-06-16 Wątek Anonymous

Uta Zablocki-Berlin <[EMAIL PROTECTED]>
} Chrzescijanstwo []
} Nie moze byc wiec ogolnoludzkie, jak n.p. humanizm.
Humanizm ograniczyl sie do Europy Srodkowej (Polska, Czechy)
i Zachodniej. Wiekszosci swiata byl i jest nieznany.



Re: Papieskie nauczanie wedlug Pawla Hertza

1999-06-16 Wątek Anonymous

Grzegorz Swiderski:
[..]
> Chrzescijanstwo bylo zawsze ponad
> wszelkimi wspolnotami, narodami, rasami itd... Chrzescijanstwo
> jest ogolnoludzkie.

Mysle, ze nie. Chrzescijanstwo jako pojecie okresla tylko droge,
ale nie cel. Kazdy moze ten cel interpretowac, jak chce.To rowniez
pokazuje 2000-letnia tradycji chrzecianstwa, do ktorych tez naleza
n.p. wyprawy krzyzowe.
Nie moze byc wiec ogolnoludzkie, jak n.p. humanizm.

> Na przykladzie wspolczesnych wojen widac filozofie dzialania
> takich nowoczesnych praw czlowieka. Najpierw wmawia sie
> ludziom, ze istnieje jakies "prawo narodow do samostanowienia",
> potem ludzie omamieni tym prawem czuja moralne
> usprawiedliwienie stosowania terroryzmu i mordowania w imie
> tego prawa, a potem interweniuje sie w takim panstwie z
> zewnatrz pod pretekstem obrony praw czlowieka. W ten sposob w
> polityke i wojny wmieszany jest kazdy: pospolstwo, cywile,
> kobiety i dzieci - czy chca czy nie chca.

Tez mam pocucie, ze cala ta filozofia jest sprzeczna.
A moze dlatego, ze pojecie 'narod' i 'narodowosc' nie pasuja do
dzisiejszego czasu (nie odmawiac historyczne znaczenie).

[..]

Pozdrowienia
Uta



Re: Papieskie nauczanie wedlug Pawla Hertza

1999-06-16 Wątek Anonymous

Pozdrawia Grzegorz Swiderski!
W srode, 16 czerwca 1999 o godzinie 10:07 rano
Pani Uta Zablocki-Berlin napisala:

> Izabella Wroblewska cytuje z 'Zycia':
>
> [..]
> > Wlasnie przyjmujac chrzest poszczegolne plemiona Europy
> > stawaly sie narodami. To chrzescijanstwo sprawilo, ze
> > Polacy stali sie Polakami. Narod jest czyms wiecej niz
> > plemie, narodowosc jest wlasnie tym wyzszym stadium
> > stworzo- nym przez chrzescijanstwo.
> [..]
> Identifkacja calej(!) ludnosci z jednym narodem i emancypacja
> od starych mitow lojalnosci i poddanosci zaczelo sie dopiero
> 200 - 300 lat temu. Wtedy dopiero tworzyly sie panstwa
> narodowe. Katalyzatorami byly francuska i amerykanska
> rewolucja. Dopiero wtedy pojecie 'natio' (=narod) sie
> zmienilo. Wszesniej narod to wszystkie mieszkancy jednego
> obszaru, prowincji lub ksiestwa i mialo nic wspolnego z
> panstwem, a raczej z dynastia. Czasami nawet wliczono tylko
> tych, ktorze mieli 'status politicus', wiec byli zwiazani z
> korona lub kosciolem (Mozna to dobrze sprawdzac w starych
> slownikach). Wiekszosc ludnosci nie nalezalo do nich.

Tak jest.

Pojecie narodu jest nowe i rowniez prawo narodow do
samostanowienia jest dosc mlodym zabobonem. Ten zabobon nie ma
nic wspolnego z chrzescijanstwem. A na dodatek zabobon ten
niesie za soba wiele zla. Chrzescijanstwo bylo zawsze ponad
wszelkimi wspolnotami, narodami, rasami itd... Chrzescijanstwo
jest ogolnoludzkie.

Na przykladzie wspolczesnych wojen widac filozofie dzialania
takich nowoczesnych praw czlowieka. Najpierw wmawia sie
ludziom, ze istnieje jakies "prawo narodow do samostanowienia",
potem ludzie omamieni tym prawem czuja moralne
usprawiedliwienie stosowania terroryzmu i mordowania w imie
tego prawa, a potem interweniuje sie w takim panstwie z
zewnatrz pod pretekstem obrony praw czlowieka. W ten sposob w
polityke i wojny wmieszany jest kazdy: pospolstwo, cywile,
kobiety i dzieci - czy chca czy nie chca. Demokracja, prawa
czlowieka i pojecie narodu sprzyjaja totalizacji i barbaryzacji
wojen.

Z powazaniem,
Grzegorz Swiderski
http://www.datapolis.pl/grzes/



Re: Papieskie nauczanie wedlug Pawla Hertza

1999-06-16 Wątek Anonymous

Izabella Wroblewska cytuje z 'Zycia':

[..]
 Wlasnie przyjmujac chrzest poszczegolne plemiona
>   Europy stawaly sie narodami. To chrzescijanstwo sprawilo,
>   ze Polacy stali sie Polakami. Narod jest czyms wiecej niz
>   plemie, narodowosc jest wlasnie tym wyzszym stadium stworzo-
>   nym przez chrzescijanstwo.
[..]
Identifkacja calej(!) ludnosci z jednym narodem i emancypacja od
starych mitow lojalnosci i poddanosci zaczelo sie dopiero 200 -
300 lat temu. Wtedy dopiero tworzyly sie panstwa narodowe.
Katalyzatorami byly francuska i amerykanska rewolucja.
Dopiero wtedy pojecie 'natio' (=narod) sie zmienilo. Wszesniej
narod to  wszystkie mieszkancy jednego obszaru, prowincji lub
ksiestwa i mialo nic wspolnego z panstwem, a raczej z dynastia.
Czasami nawet wliczono tylko tych, ktorze mieli 'status politicus',
wiec byli zwiazani z korona lub kosciolem (Mozna to dobrze
sprawdzac w starych slownikach). Wiekszosc ludnosci nie
nalezalo do nich.



Pozdrowienia
Uta



Papiez oglada Beskidy z samochodu

1999-06-16 Wątek Anonymous

O 8-mej rano papiez wyjechal samochodem z krakowskiej kurii do
Starego Sacza. Jedzie przez Myslenice, Mszane Dolna i Limanowa.
Po drodze obled. Wszystkie wioski wylegly na drogi.

Caly czas kropi deszcz, a moze raczej deszczyk. Ale jest bardzo
cieplo. Pogoda sie kisi. To nie jest dobra pogoda na Jego zdrowie.
Trzeba Go powitac, ale trzeba Go tez oszczedzac, bo wczoraj wie-
czorem nie wygladal dobrze. Widac bylo, ze dokucza mu infekcja
gornych drog oddechowych.

Moze byc problem z dojazdem na miejsce, bo kolezanka telefonowala,
ze okolice Starego Sacza sa kompletnie nieprzejezdne. Wszedzie
ogromne tlumy ludzi, takze Slowakow i Ukraincow.

Na miejscu celebry kanonizacyjnej Kingi jest juz okolo 800 tys. ludzi.
Czekaja.


Malgorzata



Czy to moze byc prawda?

1999-06-15 Wątek Anonymous

Jestem z Wroclawia i na stale mieszkam w Kanadzie. Z jakiegos tam powodu
zazadano abym zrobila przeswietlenie na TB. Wynik? Dodatni. Moja pani doktor
powiedziala, ze to z powodu szczepionki przeciwko gruzlicy, co nie znaczy ze
na gruzlice jestem chora. Sprawa na tym sie skonczyla, a przeswietlenia nie
kazano mi zrobic. Co do 'reszty europy' nie wiem. Moze to i prawda. Nie ma
co sie obrazac. Nasz szczepili i dobrze. W Kanadzie nie szczepia i maja od
czasu do czasu galopujaca gruzlice, szczegolnie w szkolach gdzie zjezdzaja
sie ludzie ze wszystkich stron swiata.

Dodatnia Prunka



Re: Czy to moze byc prawda?

1999-06-15 Wątek Anonymous

W 1989, (kiedy przybylem do USA) ja, i wiekszosc Polakow z
"naszego transportu" musiala przejsc przeswietlenie pluc po
tescie skornym, gdyz "srednica" zaczerwienionego kolka
przekraczala jakas tam norme, byc moze wiec jest to prawda?

ASM

On Tue, 15 Jun 1999, Steve Pec wrote:

> Moja znajoma z Polski, lat 41,  obecnie juz  3 lata w USA.
> Byla u amerykanskiego lekarza   I to mnie pisze:
> Dostalam wyniki z zastrzyku na TB
>
> wynik pokazal ze jestem positive co nie jest
> dobrze i musialam miec przeswietlenie pluc
> to przeswietlenie
> To po polsku suchoty czy
> gruzlica,onpowiedzial ze ja nnie jestem
> chora tylko bylam "expose" co za roznica???
> Powiedzial ze wiekszosc ludzi z europy maja
> positive ,czy to prawda czy nie niewiem,co
> myslisz?
>
> Nigdy nic takiego nie slyszalem WIEKSZOSC
> LUDZI Z EUROPY MA POSITIVE???
> Wszelkie  uwagi mile widziane
> Pogodnie
> Seweryn
>



Katolicy na liscie

1999-06-15 Wątek Anonymous

Sadze, ze mamy teraz okazje pomodlic sie w intencji
powrotu Papieza do zdrowia.



<    1   2   3   >